- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Zlecenie

Zlecenie

:)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Zlecenie

Słońce miało się ku zachodowi. Jora jechał na swojej klaczy Gatce. Był już prawie na miejscu, w oddali było widać miasto Hornmild.

– Jesteśmy prawie na miejscu Gatka – przemówił głaszcząc ją po grzywie. – Wytrzymaj jeszcze trochę.

Kiedy dotarł do miasta zapadła już ciemność, latarnie miasta oświetlały drogę. Jora jechał na klaczy przez miasto, aż zobaczył karczmę gdzie miał się spotkać ze zleceniodawcą. Przywiązał konia do palika obok karczmy, dał mu wody i szedł do środka.

W karczmie panował spory ruch, oberżysta szybkim chodem lawirował pomiędzy stolikami roznosząc piwo tu i tam. Jora zasiadł obok baru, po kilku sekundach podszedł do niego oberżysta.

– Co podać – spytał.

Jora wyciągnął ciężki mieszek pełen pieniędzy i postawił na stół.

– Chce, żeby mój koń dostał najlepszy owies i stajnie – odparł.

– Dobrze, jak ten koń wygląda – spytał oberżysta.

– Biała klacz, jest przed karczmą, wabi się Gatka – odparł Jora.

– To wszystko? – spytał oberżysta.

– Nie – odpowiedział Jora. – Chce najlepszy pokój jaki macie.

– Da się załatwić – odparł oberżysta.

– Jest tu może gość o imieniu Han-Dun – spytał Jora.

– A to pan jest tym na którego czeka – odpowiedział oberżysta. – Czeka na pana przy stoliku obok kominka.

Jora bez słowa odszedł od baru zostawiając mieszek, który właściciel gospody już zabrał. Podszedł do stolika przy kominku, gdzie siedział jego zleceniodawca.

– Ty jesteś Han-Dun – zapytał Jora.

– W rzeczy samej – odpowiedział gość w kapturze dopijający piwo. – Ty pewnie jesteś tym łowcą głów. Siadaj.

Jora zasiadł naprzeciwko Han-Dun'a.

– Gospodarzu – zawołał Han. – Przynieś nam po ciemnym piwie jeśli łaska.

– Ja dziękuje – odparł Jora. – Wole zachować trzeźwość umysłu.

– Racja – powiedział Han-Dun. – Twoja praca to nie przelewki, codziennie się narażasz na śmierć. No dobra przechodząc do interesów, chcę żebyś kogoś dla mnie zabił.

– Kogo – spytał Jora bez emocji w głosie.

– Faceta – odparł Han.

W tym samym momencie gospodarz przyniósł piwo. Han umilkł w jednej chwili, Kiedy oberżysta odszedł Han znów zaczął mówić.

– Nie wiem jak się nazywa, ale wiem gdzie go znajdziesz – powiedzał Han. – Daj mapę to ci zaznaczę miejsce.

Jora sięgnął do kieszeni wyciągając poskładaną w kostkę Mapę. Rozłożył ją. Han-Dun wyciągnął ołówek z kieszeni i zaczął rysować po mapie. Po chwili oderwał ołówek z mapy.

– Gotowe, tam go znajdziesz – powiedział. – Rozpoznasz go po tatuażu na szyi w kształcie litery H.

Jora popatrzył na mapę, zobaczył ścieżkę narysowaną przez Hana. Potem spojrzał na zleceniodawcę

– Ile mam czasu – spytał Jora.

– Ile chcesz – powiedział Han. – A on nie ucieknie, o to możesz się nie martwić.

– Dobrze wiec – odparł Jora. – Wyruszę z samego rana.

Han-Dun kiwną głową porozumiewająco, dopił piwo, wstał od stołu i ruszył do wyjścia.

– Czekaj – krzykną za nim Jora. – Gdzie cię mam szukać po wszystkim.

Han zatrzymał się, lecz nie odwrócił się do Jory, obrócił głowę.

– To ja cię znajdę – powiedział i wyszedł z karczmy.

Jora jeszcze chwile siedział wpatrując się w ogień kominka, po czym wstał i podszedł do karczmarza.

– Czy mój pokój już gotowy – spytał.

– Tak – powiedział gospodarz sięgając po jeden z kluczy na ścianie. – Proszę za mną.

Jora podążał za oberżystą po schodach, weszli do pokoju.

– Oto pański pokój – powiedział oberżysta.

– To najlepszy pokój jaki macie? – odparł Jora.

W pokoju nie było zbytnio wygód, lecz nie był też za w złym stanie, miał łóżko ścielone materacem, a nie jak w większości ścielone sitowiem, kominek był duży i dawał ciepło, a okna były szczelne.

– Dobra, nada się – powiedział Jora.

Oberżysta skiną głową.

– Jeszcze jedno – powiedział Jora. – Chcę, żeby mój koń był gotowy zaraz po wschodzie słonca.

– Dobrze – odparł gospodarz. – Coś jeszcze.

– To wszystko, dzięki – powiedział Jora.

Gospodarz skiną głową i wyszedł zamykają drzwi. Jora wrzucił kilka drewienek, które były obok i rozpalił. Rozłożył mapę na podłodze i przez prawie godzinie patrzył na nią, potem wrzucił ją do ognia. Jeszcze chwile patrzył się w ogień, a potem poszedł spać.

***

Słonce właśnie wstawało, a przez okiennice padał promień światła. Jora się obudził. Wstał, ubrał się i zszedł na dół.

– Witam pana – powiedział Gospodarz. – Podać coś?.

– Trochę chleba i wodę – odparł Jora. – Jeśli łaska.

Jora usiadł przy stole obok okna. Oberżysta podszedł kładąc na stół chleb i wodę.

– Czy mój koń jest gotowy? – spytał Jora.

– Powinien być – odpowiedział Gospodarz. – Wysłałem parobka pięć minut temu. Pewnie pański koń stoi przed karczmą.

-Dobrze – odpowiedział Jora.

Oberżysta poszedł załatwiać swoje sprawy. Jora zjadł chleb i popił wodą. Wstał ze stołu i poszedł do wyjścia. Gdy wyszedł zobaczył Gatkę prowadzącą przez parobka.

– Oto pański koń – powiedział parobek stojąc obok konia.

– Dobrze o nią dbałeś? – spytał Jora.

– Oczywiście, taką mam prace – odparł parobek.

– Dobrze – powiedział Jora.

Jora wsiadł na konia. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął miedziaka, rzucił go parobkowi, który złapał go w locie. Parobek uśmiechną się do Jory, lecz on tego nie odwzajemnił jedynie odwrócił wzrok, powiedział wio i koń ruszył kłusem.

***

Kierował się mapą, którą wykuł na pamięć, jechał kilka godzin przez otwarty teren, nie był łatwy , droga była w większości wysypana kamieniami, wiec Jora musiał uważać żeby koń nie skręcił sobie nogi.

Minęło kilka godzin podróży. Z terenu otwartego wjechał w las, którym jechał ponad pół godziny, nagle w oddali, między drzewami zobaczył małą chatkę myśliwską. Zsiadł z konia i przywiązał go do drzewa wziął swój sprzęt, czyli miecz, kusze oraz lunetę, wdrapał się na zbocze obok chatki i czekał, aż ktoś przyjedzie do niej wypatrując go z lunety. Przez kilka godzin nic się nie działo, od czasu do czasu jakieś leśne stworzenie przebiegło pomiędzy drzewami, ale oprócz tego nic. Nagle Jora zobaczył kogoś między drzewami, ktoś szedł do chatki, Jora wziął lunetę i przyglądał się postaci na szyi miał mały tatuaż w kształcie litery H ledwo widoczny z tej odległości.

– To on – pomyślał Jora. – Dobra bierzmy się do roboty.

Tajemniczy mężczyzna wszedł do chatki, Jora wziął kusze i zszedł ze zbocza i na cicho podszedł do chaty z kuszą w ręku. Wszedł do środka, mężczyzna się obrócił.

– Co to ma być? – zapytał lekko przerażony. – Ahh przyszedłeś mię zabić, wiec mu się udało, dopiął swego.

– Nie wiem o czym ty mówisz człowieku – odparł Jora. – przyszedłem cię zabić na zlecenie, to wszystko.

– No pewnie – odpowiedział mężczyzna. – dalej rób swoje.

Tajemniczy mężczyzna rozłożył ręce w geście desperacji.

– Nie będziesz się bronić? – zapytał Jora.

– To nie ma żadnego sensu – odpowiedział Mężczyzna. – Jeśli on mnie znalazł to już po mnie. Tylko pamiętaj że….

Nie zdążył powiedzieć ostatnich słów, kiedy Jora strzeli mu prosto między oczy.

– Ups – powiedział prześmiewczo.

Podszedł do ciała, wyciągnął z pochwy miecz i jednym szybkim cięciem odciął mu głowę.

***

Wyszedł z chaty i zobaczył Han-Duna stojącego naprzeciwko niego z skrzynią koło nóg.

– Jak ty… – odparł lekko zszokowany Jora. – Śledziłeś mnie?.

– Oh skąd – odparł. – tylko tędy przechodziłem.

– Aha – powiedział prześmiewczo Jora podnosząc głowę zabitego.

– Zadanie wykonane – odparł Jora.

– Widzę – odpowiedział Han otwierając skrzynie, która była wypełniona złotem. – A oto nagroda.

Jora poszedł do skrzyni, kucną przy niej i wziął kilka złotych monet w rękę po czym je odłożył. Wstał i podał głowę zabitego.

– Nie – powiedział Han.– głowę możesz zanieść generałowi Lambertowi, to on wyznaczył głowę za niego, mi wystarczy tylko to, że ją widziałem.

– Niezwykle hojny z ciebie człowiek – powiedział Jora podejrzliwy.

– No cóż, czasem mam dzień życzliwości, a to właśnie ten dzień – odparł z uśmiechem na ustach Han-Dun.

Jora wziął skrzynie pełną złota i przyczepił do juk Konia. spojrzał się w stronę chatki, ale zauważył, że Han już zniknął głowę wsadził do worka i przyczepił na hak do konia. Wsiadł na Gatkę i ruszył dalej.

***

Dotarł już z powrotem do miasta Hornmild. Słońce już zachodziło, kiedy Jora dotarł do koszar gdzie przebywał generał Lambert. Wziął głowę w worku ze sobą i podszedł do bramy gdzie czatował strażnik.

– Ja do generała – powiedział. – Mam dla niego przesyłkę.

– Generał już nie przyjmuje – powiedział strażnik.

Jora wyciągnął głowę z worka. Strażnik popatrzył z wielkimi oczami.

– A oto chodzi – powiedział. – W takim razie zapraszam do środka. Generał jest w prawym skrzydle.

Jora wszedł do środka skręcając w prawo. Wszedł do komnaty i zobaczył mężczyznę w dobrze zdobionej zbroi stojącym przy kominku i czytającym list. Kiedy spostrzegł Jore przestał odłożył list.

– Kto cię tu wpuścił? – powiedział zirytowany. – Mówiłem, że już nie przyjmuję.

– Słyszałem – odpowiedział Jora. – Ale mam ważną przesyłkę.

Wyciągnął głowę z worka.

– A taką – odpowiedział patrząc na głowę bez żadnych emocji. – Nic dziwnego, że zostałeś wpuszczony. No dobra gdzie ja mam ten notes.

Generał zaczął szukać po pułkach notesu.

– A tu jest – krzykną Generał. – Zobaczmy, mała literka H na szyi to musi być Han-Dun. Za martwego Jest dwa tysiące złotych monet.

– Za kogo!? – spytał zdziwiony Jora.

– Za Han-Dun'a – powtórzył generał. – Widzę że nie wiesz na kogo nawet polowałeś. Ale to twój już problem. Masz ten papier i idź z nim i głową do kwatermistrza on ci wypłaci.

Generał podał mu papier. Oszołomiony Jora wyszedł z sali i skierował się do kwatermistrza ciągle przetwarzając to co usłyszał.

Po wypłaceniu sumy i wyjściu z koszar Jora podszedł do konia i zaczepił kolejną skrzynię ze złotem do juk.

– Witam mój przyjacielu – przemówił czyjś głos za pleców. Jora się obrócił.

– Han-Dun! – odpowiedział rozłoszczony i zdziwiony Jora. – Wrobiłeś mnie.

– Nie mój przyjacielu – powiedział z uśmiechem na ustach Han. – Gdybym tak zrobił już byś siedział w więzieniu. To prawda, wykorzystałem cię, ale czy nie wyszliśmy z tego na plus. Ty jesteś bogaty, a ja wolny. Wszyscy są zadowoleni.

– Nie lubię jak się mnie wykorzystuje – powiedział rozłoszczony do czerwoności Jora.

– Nikt nie lubi – odparł Han. – Ale tak z zrobiony jest świat mój drogi.

– Jak ty w ogóle masz na imię – powiedział Jora. – Tak naprawdę.

– Uwierz mi nie chcesz wiedzieć – odparł. – Inaczej musiał bym cię zabić. Mam wrażenie, że jeszcze się spotkamy. Do tego czasu bądź zdrów.

Han uśmiechną się do niego po czym odszedł i znikną za budynkami. Jora nie wiedział co o tym myśleć. Po pewny czasie wsiadł na konia i pojechał w dal szukać kolejnej roboty dla łowcy.

Słońce miało się ku zachodowi. Jora jechał na swojej klaczy Gatce. Był już prawie na miejscu, w oddali było widać miasto Hornmild.

– Jesteśmy prawie na miejscu Gatka – przemówił głaszcząc ją po grzywie. – Wytrzymaj jeszcze trochę.

Kiedy dotarł do miasta zapadła już ciemność, latarnie miasta oświetlały drogę. Jora jechał na klaczy przez miasto, aż zobaczył karczmę gdzie miał się spotkać ze zleceniodawcą. Przywiązał konia do palika obok karczmy, dał mu wody i szedł do środka.

W karczmie panował spory ruch, oberżysta szybkim chodem lawirował pomiędzy stolikami roznosząc piwo tu i tam. Jora zasiadł obok baru, po kilku sekundach podszedł do niego oberżysta.

– Co podać – spytał.

Jora wyciągnął ciężki mieszek pełen pieniędzy i postawił na stół.

– Chce, żeby mój koń dostał najlepszy owies i stajnie – odparł.

– Dobrze, jak ten koń wygląda – spytał oberżysta.

– Biała klacz, jest przed karczmą, wabi się Gatka – odparł Jora.

– To wszystko? – spytał oberżysta.

– Nie – odpowiedział Jora. – Chce najlepszy pokój jaki macie.

– Da się załatwić – odparł oberżysta.

– Jest tu może gość o imieniu Han-Dun – spytał Jora.

– A to pan jest tym na którego czeka – odpowiedział oberżysta. – Czeka na pana przy stoliku obok kominka.

Jora bez słowa odszedł od baru zostawiając mieszek, który właściciel gospody już zabrał. Podszedł do stolika przy kominku, gdzie siedział jego zleceniodawca.

– Ty jesteś Han-Dun – zapytał Jora.

– W rzeczy samej – odpowiedział gość w kapturze dopijający piwo. – Ty pewnie jesteś tym łowcą głów. Siadaj.

Jora zasiadł naprzeciwko Han-Dun'a.

– Gospodarzu – zawołał Han. – Przynieś nam po ciemnym piwie jeśli łaska.

– Ja dziękuje – odparł Jora. – Wole zachować trzeźwość umysłu.

– Racja – powiedział Han-Dun. – Twoja praca to nie przelewki, codziennie się narażasz na śmierć. No dobra przechodząc do interesów, chcę żebyś kogoś dla mnie zabił.

– Kogo – spytał Jora bez emocji w głosie.

– Faceta – odparł Han.

W tym samym momencie gospodarz przyniósł piwo. Han umilkł w jednej chwili, Kiedy oberżysta odszedł Han znów zaczął mówić.

– Nie wiem jak się nazywa, ale wiem gdzie go znajdziesz – powiedzał Han. – Daj mapę to ci zaznaczę miejsce.

Jora sięgnął do kieszeni wyciągając poskładaną w kostkę Mapę. Rozłożył ją. Han-Dun wyciągnął ołówek z kieszeni i zaczął rysować po mapie. Po chwili oderwał ołówek z mapy.

– Gotowe, tam go znajdziesz – powiedział. – Rozpoznasz go po tatuażu w kształcie litery H.

Jora popatrzył na mapę, zobaczył ścieżkę narysowaną przez Hana. Potem spojrzał na zleceniodawcę

– Ile mam czasu – spytał Jora.

– Ile chcesz – powiedział Han. – A on nie ucieknie, o to możesz się nie martwić.

– Dobrze wiec – odparł Jora. – Wyruszę z samego rana.

Han-Dun kiwną głową porozumiewająco, dopił piwo, wstał od stołu i ruszył do wyjścia.

– Czekaj – krzykną za nim Jora. – Gdzie cię mam szukać po wszystkim.

Han zatrzymał się, lecz nie odwrócił się do Jory, obrócił głowę.

– To ja cię znajdę – powiedział i wyszedł z karczmy.

Jora jeszcze chwile siedział wpatrując się w ogień kominka, po czym wstał i podszedł do karczmarza.

– Czy mój pokój już gotowy – spytał.

– Tak – powiedział gospodarz sięgając po jeden z kluczy na ścianie. – Proszę za mną.

Jora podążał za oberżystą po schodach, weszli do pokoju.

– Oto pański pokój – powiedział oberżysta.

– To najlepszy pokój jaki macie? – odparł Jora.

W pokoju nie było zbytnio wygód, lecz nie był też za w złym stanie, miał łóżko ścielone materacem, a nie jak w większości ścielone sitowiem, kominek był duży i dawał ciepło, a okna były szczelne.

– Dobra, nada się – powiedział Jora.

Oberżysta skiną głową.

– Jeszcze jedno – powiedział Jora. – Chcę, żeby mój koń był gotowy zaraz po wschodzie słonca.

– Dobrze – odparł gospodarz. – Coś jeszcze.

– To wszystko, dzięki – powiedział Jora.

Gospodarz skiną głową i wyszedł zamykają drzwi. Jora wrzucił kilka drewienek, które były obok i rozpalił. Rozłożył mapę na podłodze i przez prawie godzinie patrzył na nią, potem wrzucił ją do ognia. Jeszcze chwile patrzył się w ogień, a potem poszedł spać.

***

Słonce właśnie wstawało, a przez okiennice padał promień światła. Jora się obudził. Wstał, ubrał się i zszedł na dół.

– Witam pana – powiedział Gospodarz. – Podać coś?.

– Trochę chleba i wodę – odparł Jora. – Jeśli łaska.

Jora usiadł przy stole obok okna. Oberżysta podszedł kładąc na stół chleb i wodę.

– Czy mój koń jest gotowy? – spytał Jora.

– Powinien być – odpowiedział Gospodarz. – Wysłałem parobka pięć minut temu. Pewnie pański koń stoi przed karczmą.

-Dobrze – odpowiedział Jora.

Oberżysta poszedł załatwiać swoje sprawy. Jora zjadł chleb i popił wodą. Wstał ze stołu i poszedł do wyjścia. Gdy wyszedł zobaczył Gatkę prowadzącą przez parobka.

– Oto pański koń – powiedział parobek stojąc obok konia.

– Dobrze o nią dbałeś? – spytał Jora.

– Oczywiście, taką mam prace – odparł parobek.

– Dobrze – powiedział Jora.

Jora wsiadł na konia. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął miedziaka, rzucił go parobkowi, który złapał go w locie. Parobek uśmiechną się do Jory, lecz on tego nie odwzajemnił jedynie odwrócił wzrok, powiedział wio i koń ruszył kłusem.

***

Kierował się mapą, którą wykuł na pamięć, jechał kilka godzin przez otwarty teren, nie był łatwy , droga była w większości wysypana kamieniami, wiec Jora musiał uważać żeby koń nie skręcił sobie nogi.

Minęło kilka godzin podróży. Z terenu otwartego wjechał w las, którym jechał ponad pół godziny, nagle w oddali, między drzewami zobaczył małą chatkę myśliwską. Zsiadł z konia i przywiązał go do drzewa wziął swój sprzęt, czyli miecz, kusze oraz lunetę, wdrapał się na zbocze obok chatki i czekał, aż ktoś przyjedzie do niej wypatrując go z lunety. Przez kilka godzin nic się nie działo, od czasu do czasu jakieś leśne stworzenie przebiegło pomiędzy drzewami, ale oprócz tego nic. Nagle Jora zobaczył kogoś między drzewami, ktoś szedł do chatki, Jora wziął lunetę i przyglądał się postaci na szyi miał mały tatuaż w kształcie litery H ledwo widoczny z tej odległości.

– To on – pomyślał Jora. – Dobra bierzmy się do roboty.

Tajemniczy mężczyzna wszedł do chatki, Jora wziął kusze i zszedł ze zbocza i na cicho podszedł do chaty z kuszą w ręku. Wszedł do środka, mężczyzna się obrócił.

– Co to ma być? – zapytał lekko przerażony. – Ahh przyszedłeś mię zabić, wiec mu się udało, dopiął swego.

– Nie wiem o czym ty mówisz człowieku – odparł Jora. – przyszedłem cię zabić na zlecenie, to wszystko.

– No pewnie – odpowiedział mężczyzna. – dalej rób swoje.

Tajemniczy mężczyzna rozłożył ręce w geście desperacji.

– Nie będziesz się bronić? – zapytał Jora.

– To nie ma żadnego sensu – odpowiedział Mężczyzna. – Jeśli on mnie znalazł to już po mnie. Tylko pamiętaj że….

Nie zdążył powiedzieć ostatnich słów, kiedy Jora strzeli mu prosto między oczy.

– Ups – powiedział prześmiewczo.

Podszedł do ciała, wyciągnął z pochwy miecz i jednym szybkim cięciem odciął mu głowę.

***

Wyszedł z chaty i zobaczył Han-Duna stojącego naprzeciwko niego z skrzynią koło nóg.

– Jak ty… – odparł lekko zszokowany Jora. – Śledziłeś mnie?.

– Oh skąd – odparł. – tylko tędy przechodziłem.

– Aha – powiedział prześmiewczo Jora podnosząc głowę zabitego.

– Zadanie wykonane – odparł Jora.

– Widzę – odpowiedział Han otwierając skrzynie, która była wypełniona złotem. – A oto nagroda.

Jora poszedł do skrzyni, kucną przy niej i wziął kilka złotych monet w rękę po czym je odłożył. Wstał i podał głowę zabitego.

– Nie – powiedział Han.– głowę możesz zanieść generałowi Lambertowi, to on wyznaczył głowę za niego, mi wystarczy tylko to, że ją widziałem.

– Niezwykle hojny z ciebie człowiek – powiedział Jora podejrzliwy.

– No cóż, czasem mam dzień życzliwości, a to właśnie ten dzień – odparł z uśmiechem na ustach Han-Dun.

Jora wziął skrzynie pełną złota i przyczepił do juk Konia. spojrzał się w stronę chatki, ale zauważył, że Han już zniknął głowę wsadził do worka i przyczepił na hak do konia. Wsiadł na Gatkę i ruszył dalej.

***

Dotarł już z powrotem do miasta Hornmild. Słońce już zachodziło, kiedy Jora dotarł do koszar gdzie przebywał generał Lambert. Wziął głowę w worku ze sobą i podszedł do bramy gdzie czatował strażnik.

– Ja do generała – powiedział. – Mam dla niego przesyłkę.

– Generał już nie przyjmuje – powiedział strażnik.

Jora wyciągnął głowę z worka. Strażnik popatrzył z wielkimi oczami.

– A oto chodzi – powiedział. – W takim razie zapraszam do środka. Generał jest w prawym skrzydle.

Jora wszedł do środka skręcając w prawo. Wszedł do komnaty i zobaczył mężczyznę w dobrze zdobionej zbroi stojącym przy kominku i czytającym list. Kiedy spostrzegł Jore przestał odłożył list.

– Kto cię tu wpuścił? – powiedział zirytowany. – Mówiłem, że już nie przyjmuję.

– Słyszałem – odpowiedział Jora. – Ale mam ważną przesyłkę.

Wyciągnął głowę z worka.

– A taką – odpowiedział patrząc na głowę bez żadnych emocji. – Nic dziwnego, że zostałeś wpuszczony. No dobra gdzie ja mam ten notes.

Generał zaczął szukać po pułkach notesu.

– A tu jest – krzykną Generał. – Zobaczmy, mała literka H na szyi to musi być Han-Dun. Za martwego Jest dwa tysiące złotych monet.

– Za kogo!? – spytał zdziwiony Jora.

– Za Han-Dun'a – powtórzył generał. – Widzę że nie wiesz na kogo nawet polowałeś. Ale to twój już problem. Masz ten papier i idź z nim i głową do kwatermistrza on ci wypłaci.

Generał podał mu papier. Oszołomiony Jora wyszedł z sali i skierował się do kwatermistrza ciągle przetwarzając to co usłyszał.

Po wypłaceniu sumy i wyjściu z koszar Jora podszedł do konia i zaczepił kolejną skrzynię ze złotem do juk.

– Witam mój przyjacielu – przemówił czyjś głos za pleców. Jora się obrócił.

– Han-Dun! – odpowiedział rozłoszczony i zdziwiony Jora. – Wrobiłeś mnie.

– Nie mój przyjacielu – powiedział z uśmiechem na ustach Han. – Gdybym tak zrobił już byś siedział w więzieniu. To prawda, wykorzystałem cię, ale czy nie wyszliśmy z tego na plus. Ty jesteś bogaty, a ja wolny. Wszyscy są zadowoleni.

– Nie lubię jak się mnie wykorzystuje – powiedział rozłoszczony do czerwoności Jora.

– Nikt nie lubi – odparł Han. – Ale tak z zrobiony jest świat mój drogi.

– Jak ty w ogóle masz na imię – powiedział Jora. – Tak naprawdę.

– Uwierz mi nie chcesz wiedzieć – odparł. – Inaczej musiał bym cię zabić. Mam wrażenie, że jeszcze się spotkamy. Do tego czasu bądź zdrów.

Han uśmiechną się do niego po czym odszedł i znikną za budynkami. Jora nie wiedział co o tym myśleć. Po pewny czasie wsiadł na konia i pojechał w dal szukać kolejnej roboty dla łowcy.

Słońce miało się ku zachodowi. Jora jechał na swojej klaczy Gatce. Był już prawie na miejscu, w oddali było widać miasto Hornmild.

– Jesteśmy prawie na miejscu Gatka – przemówił głaszcząc ją po grzywie. – Wytrzymaj jeszcze trochę.

Kiedy dotarł do miasta zapadła już ciemność, latarnie miasta oświetlały drogę. Jora jechał na klaczy przez miasto, aż zobaczył karczmę gdzie miał się spotkać ze zleceniodawcą. Przywiązał konia do palika obok karczmy, dał mu wody i szedł do środka.

W karczmie panował spory ruch, oberżysta szybkim chodem lawirował pomiędzy stolikami roznosząc piwo tu i tam. Jora zasiadł obok baru, po kilku sekundach podszedł do niego oberżysta.

– Co podać – spytał.

Jora wyciągnął ciężki mieszek pełen pieniędzy i postawił na stół.

– Chce, żeby mój koń dostał najlepszy owies i stajnie – odparł.

– Dobrze, jak ten koń wygląda – spytał oberżysta.

– Biała klacz, jest przed karczmą, wabi się Gatka – odparł Jora.

– To wszystko? – spytał oberżysta.

– Nie – odpowiedział Jora. – Chce najlepszy pokój jaki macie.

– Da się załatwić – odparł oberżysta.

– Jest tu może gość o imieniu Han-Dun – spytał Jora.

– A to pan jest tym na którego czeka – odpowiedział oberżysta. – Czeka na pana przy stoliku obok kominka.

Jora bez słowa odszedł od baru zostawiając mieszek, który właściciel gospody już zabrał. Podszedł do stolika przy kominku, gdzie siedział jego zleceniodawca.

– Ty jesteś Han-Dun – zapytał Jora.

– W rzeczy samej – odpowiedział gość w kapturze dopijający piwo. – Ty pewnie jesteś tym łowcą głów. Siadaj.

Jora zasiadł naprzeciwko Han-Dun'a.

– Gospodarzu – zawołał Han. – Przynieś nam po ciemnym piwie jeśli łaska.

– Ja dziękuje – odparł Jora. – Wole zachować trzeźwość umysłu.

– Racja – powiedział Han-Dun. – Twoja praca to nie przelewki, codziennie się narażasz na śmierć. No dobra przechodząc do interesów, chcę żebyś kogoś dla mnie zabił.

– Kogo – spytał Jora bez emocji w głosie.

– Faceta – odparł Han.

W tym samym momencie gospodarz przyniósł piwo. Han umilkł w jednej chwili, Kiedy oberżysta odszedł Han znów zaczął mówić.

– Nie wiem jak się nazywa, ale wiem gdzie go znajdziesz – powiedzał Han. – Daj mapę to ci zaznaczę miejsce.

Jora sięgnął do kieszeni wyciągając poskładaną w kostkę Mapę. Rozłożył ją. Han-Dun wyciągnął ołówek z kieszeni i zaczął rysować po mapie. Po chwili oderwał ołówek z mapy.

– Gotowe, tam go znajdziesz – powiedział. – Rozpoznasz go po tatuażu w kształcie litery H.

Jora popatrzył na mapę, zobaczył ścieżkę narysowaną przez Hana. Potem spojrzał na zleceniodawcę

– Ile mam czasu – spytał Jora.

– Ile chcesz – powiedział Han. – A on nie ucieknie, o to możesz się nie martwić.

– Dobrze wiec – odparł Jora. – Wyruszę z samego rana.

Han-Dun kiwną głową porozumiewająco, dopił piwo, wstał od stołu i ruszył do wyjścia.

– Czekaj – krzykną za nim Jora. – Gdzie cię mam szukać po wszystkim.

Han zatrzymał się, lecz nie odwrócił się do Jory, obrócił głowę.

– To ja cię znajdę – powiedział i wyszedł z karczmy.

Jora jeszcze chwile siedział wpatrując się w ogień kominka, po czym wstał i podszedł do karczmarza.

– Czy mój pokój już gotowy – spytał.

– Tak – powiedział gospodarz sięgając po jeden z kluczy na ścianie. – Proszę za mną.

Jora podążał za oberżystą po schodach, weszli do pokoju.

– Oto pański pokój – powiedział oberżysta.

– To najlepszy pokój jaki macie? – odparł Jora.

W pokoju nie było zbytnio wygód, lecz nie był też za w złym stanie, miał łóżko ścielone materacem, a nie jak w większości ścielone sitowiem, kominek był duży i dawał ciepło, a okna były szczelne.

– Dobra, nada się – powiedział Jora.

Oberżysta skiną głową.

– Jeszcze jedno – powiedział Jora. – Chcę, żeby mój koń był gotowy zaraz po wschodzie słonca.

– Dobrze – odparł gospodarz. – Coś jeszcze.

– To wszystko, dzięki – powiedział Jora.

Gospodarz skiną głową i wyszedł zamykają drzwi. Jora wrzucił kilka drewienek, które były obok i rozpalił. Rozłożył mapę na podłodze i przez prawie godzinie patrzył na nią, potem wrzucił ją do ognia. Jeszcze chwile patrzył się w ogień, a potem poszedł spać.

***

Słonce właśnie wstawało, a przez okiennice padał promień światła. Jora się obudził. Wstał, ubrał się i zszedł na dół.

– Witam pana – powiedział Gospodarz. – Podać coś?.

– Trochę chleba i wodę – odparł Jora. – Jeśli łaska.

Jora usiadł przy stole obok okna. Oberżysta podszedł kładąc na stół chleb i wodę.

– Czy mój koń jest gotowy? – spytał Jora.

– Powinien być – odpowiedział Gospodarz. – Wysłałem parobka pięć minut temu. Pewnie pański koń stoi przed karczmą.

-Dobrze – odpowiedział Jora.

Oberżysta poszedł załatwiać swoje sprawy. Jora zjadł chleb i popił wodą. Wstał ze stołu i poszedł do wyjścia. Gdy wyszedł zobaczył Gatkę prowadzącą przez parobka.

– Oto pański koń – powiedział parobek stojąc obok konia.

– Dobrze o nią dbałeś? – spytał Jora.

– Oczywiście, taką mam prace – odparł parobek.

– Dobrze – powiedział Jora.

Jora wsiadł na konia. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął miedziaka, rzucił go parobkowi, który złapał go w locie. Parobek uśmiechną się do Jory, lecz on tego nie odwzajemnił jedynie odwrócił wzrok, powiedział wio i koń ruszył kłusem.

***

Kierował się mapą, którą wykuł na pamięć, jechał kilka godzin przez otwarty teren, nie był łatwy , droga była w większości wysypana kamieniami, wiec Jora musiał uważać żeby koń nie skręcił sobie nogi.

Minęło kilka godzin podróży. Z terenu otwartego wjechał w las, którym jechał ponad pół godziny, nagle w oddali, między drzewami zobaczył małą chatkę myśliwską. Zsiadł z konia i przywiązał go do drzewa wziął swój sprzęt, czyli miecz, kusze oraz lunetę, wdrapał się na zbocze obok chatki i czekał, aż ktoś przyjedzie do niej wypatrując go z lunety. Przez kilka godzin nic się nie działo, od czasu do czasu jakieś leśne stworzenie przebiegło pomiędzy drzewami, ale oprócz tego nic. Nagle Jora zobaczył kogoś między drzewami, ktoś szedł do chatki, Jora wziął lunetę i przyglądał się postaci na szyi miał mały tatuaż w kształcie litery H ledwo widoczny z tej odległości.

– To on – pomyślał Jora. – Dobra bierzmy się do roboty.

Tajemniczy mężczyzna wszedł do chatki, Jora wziął kusze i zszedł ze zbocza i na cicho podszedł do chaty z kuszą w ręku. Wszedł do środka, mężczyzna się obrócił.

– Co to ma być? – zapytał lekko przerażony. – Ahh przyszedłeś mię zabić, wiec mu się udało, dopiął swego.

– Nie wiem o czym ty mówisz człowieku – odparł Jora. – przyszedłem cię zabić na zlecenie, to wszystko.

– No pewnie – odpowiedział mężczyzna. – dalej rób swoje.

Tajemniczy mężczyzna rozłożył ręce w geście desperacji.

– Nie będziesz się bronić? – zapytał Jora.

– To nie ma żadnego sensu – odpowiedział Mężczyzna. – Jeśli on mnie znalazł to już po mnie. Tylko pamiętaj że….

Nie zdążył powiedzieć ostatnich słów, kiedy Jora strzeli mu prosto między oczy.

– Ups – powiedział prześmiewczo.

Podszedł do ciała, wyciągnął z pochwy miecz i jednym szybkim cięciem odciął mu głowę.

***

Wyszedł z chaty i zobaczył Han-Duna stojącego naprzeciwko niego z skrzynią koło nóg.

– Jak ty… – odparł lekko zszokowany Jora. – Śledziłeś mnie?.

– Oh skąd – odparł. – tylko tędy przechodziłem.

– Aha – powiedział prześmiewczo Jora podnosząc głowę zabitego.

– Zadanie wykonane – odparł Jora.

– Widzę – odpowiedział Han otwierając skrzynie, która była wypełniona złotem. – A oto nagroda.

Jora poszedł do skrzyni, kucną przy niej i wziął kilka złotych monet w rękę po czym je odłożył. Wstał i podał głowę zabitego.

– Nie – powiedział Han.– głowę możesz zanieść generałowi Lambertowi, to on wyznaczył głowę za niego, mi wystarczy tylko to, że ją widziałem.

– Niezwykle hojny z ciebie człowiek – powiedział Jora podejrzliwy.

– No cóż, czasem mam dzień życzliwości, a to właśnie ten dzień – odparł z uśmiechem na ustach Han-Dun.

Jora wziął skrzynie pełną złota i przyczepił do juk Konia. spojrzał się w stronę chatki, ale zauważył, że Han już zniknął głowę wsadził do worka i przyczepił na hak do konia. Wsiadł na Gatkę i ruszył dalej.

***

Dotarł już z powrotem do miasta Hornmild. Słońce już zachodziło, kiedy Jora dotarł do koszar gdzie przebywał generał Lambert. Wziął głowę w worku ze sobą i podszedł do bramy gdzie czatował strażnik.

– Ja do generała – powiedział. – Mam dla niego przesyłkę.

– Generał już nie przyjmuje – powiedział strażnik.

Jora wyciągnął głowę z worka. Strażnik popatrzył z wielkimi oczami.

– A oto chodzi – powiedział. – W takim razie zapraszam do środka. Generał jest w prawym skrzydle.

Jora wszedł do środka skręcając w prawo. Wszedł do komnaty i zobaczył mężczyznę w dobrze zdobionej zbroi stojącym przy kominku i czytającym list. Kiedy spostrzegł Jore przestał odłożył list.

– Kto cię tu wpuścił? – powiedział zirytowany. – Mówiłem, że już nie przyjmuję.

– Słyszałem – odpowiedział Jora. – Ale mam ważną przesyłkę.

Wyciągnął głowę z worka.

– A taką – odpowiedział patrząc na głowę bez żadnych emocji. – Nic dziwnego, że zostałeś wpuszczony. No dobra gdzie ja mam ten notes.

Generał zaczął szukać po pułkach notesu.

– A tu jest – krzykną Generał. – Zobaczmy, mała literka H na szyi to musi być Han-Dun. Za martwego Jest dwa tysiące złotych monet.

– Za kogo!? – spytał zdziwiony Jora.

– Za Han-Dun'a – powtórzył generał. – Widzę że nie wiesz na kogo nawet polowałeś. Ale to twój już problem. Masz ten papier i idź z nim i głową do kwatermistrza on ci wypłaci.

Generał podał mu papier. Oszołomiony Jora wyszedł z sali i skierował się do kwatermistrza ciągle przetwarzając to co usłyszał.

Po wypłaceniu su

Słońce miało się ku zachodowi. Jora jechał na swojej klaczy Gatce. Był już prawie na miejscu, w oddali było widać miasto Hornmild.

– Jesteśmy prawie na miejscu Gatka – przemówił głaszcząc ją po grzywie. – Wytrzymaj jeszcze trochę.

Kiedy dotarł do miasta zapadła już ciemność, latarnie miasta oświetlały drogę. Jora jechał na klaczy przez miasto, aż zobaczył karczmę gdzie miał się spotkać ze zleceniodawcą. Przywiązał konia do palika obok karczmy, dał mu wody i szedł do środka.

W karczmie panował spory ruch, oberżysta szybkim chodem lawirował pomiędzy stolikami roznosząc piwo tu i tam. Jora zasiadł obok baru, po kilku sekundach podszedł do niego oberżysta.

– Co podać – spytał.

Jora wyciągnął ciężki mieszek pełen pieniędzy i postawił na stół.

– Chce, żeby mój koń dostał najlepszy owies i stajnie – odparł.

– Dobrze, jak ten koń wygląda – spytał oberżysta.

– Biała klacz, jest przed karczmą, wabi się Gatka – odparł Jora.

– To wszystko? – spytał oberżysta.

– Nie – odpowiedział Jora. – Chce najlepszy pokój jaki macie.

– Da się załatwić – odparł oberżysta.

– Jest tu może gość o imieniu Han-Dun – spytał Jora.

– A to pan jest tym na którego czeka – odpowiedział oberżysta. – Czeka na pana przy stoliku obok kominka.

Jora bez słowa odszedł od baru zostawiając mieszek, który właściciel gospody już zabrał. Podszedł do stolika przy kominku, gdzie siedział jego zleceniodawca.

– Ty jesteś Han-Dun – zapytał Jora.

– W rzeczy samej – odpowiedział gość w kapturze dopijający piwo. – Ty pewnie jesteś tym łowcą głów. Siadaj.

Jora zasiadł naprzeciwko Han-Dun'a.

– Gospodarzu – zawołał Han. – Przynieś nam po ciemnym piwie jeśli łaska.

– Ja dziękuje – odparł Jora. – Wole zachować trzeźwość umysłu.

– Racja – powiedział Han-Dun. – Twoja praca to nie przelewki, codziennie się narażasz na śmierć. No dobra przechodząc do interesów, chcę żebyś kogoś dla mnie zabił.

– Kogo – spytał Jora bez emocji w głosie.

– Faceta – odparł Han.

W tym samym momencie gospodarz przyniósł piwo. Han umilkł w jednej chwili, Kiedy oberżysta odszedł Han znów zaczął mówić.

– Nie wiem jak się nazywa, ale wiem gdzie go znajdziesz – powiedzał Han. – Daj mapę to ci zaznaczę miejsce.

Jora sięgnął do kieszeni wyciągając poskładaną w kostkę Mapę. Rozłożył ją. Han-Dun wyciągnął ołówek z kieszeni i zaczął rysować po mapie. Po chwili oderwał ołówek z mapy.

– Gotowe, tam go znajdziesz – powiedział. – Rozpoznasz go po tatuażu w kształcie litery H.

Jora popatrzył na mapę, zobaczył ścieżkę narysowaną przez Hana. Potem spojrzał na zleceniodawcę

– Ile mam czasu – spytał Jora.

– Ile chcesz – powiedział Han. – A on nie ucieknie, o to możesz się nie martwić.

– Dobrze wiec – odparł Jora. – Wyruszę z samego rana.

Han-Dun kiwną głową porozumiewająco, dopił piwo, wstał od stołu i ruszył do wyjścia.

– Czekaj – krzykną za nim Jora. – Gdzie cię mam szukać po wszystkim.

Han zatrzymał się, lecz nie odwrócił się do Jory, obrócił głowę.

– To ja cię znajdę – powiedział i wyszedł z karczmy.

Jora jeszcze chwile siedział wpatrując się w ogień kominka, po czym wstał i podszedł do karczmarza.

– Czy mój pokój już gotowy – spytał.

– Tak – powiedział gospodarz sięgając po jeden z kluczy na ścianie. – Proszę za mną.

Jora podążał za oberżystą po schodach, weszli do pokoju.

– Oto pański pokój – powiedział oberżysta.

– To najlepszy pokój jaki macie? – odparł Jora.

W pokoju nie było zbytnio wygód, lecz nie był też za w złym stanie, miał łóżko ścielone materacem, a nie jak w większości ścielone sitowiem, kominek był duży i dawał ciepło, a okna były szczelne.

– Dobra, nada się – powiedział Jora.

Oberżysta skiną głową.

– Jeszcze jedno – powiedział Jora. – Chcę, żeby mój koń był gotowy zaraz po wschodzie słonca.

– Dobrze – odparł gospodarz. – Coś jeszcze.

– To wszystko, dzięki – powiedział Jora.

Gospodarz skiną głową i wyszedł zamykają drzwi. Jora wrzucił kilka drewienek, które były obok i rozpalił. Rozłożył mapę na podłodze i przez prawie godzinie patrzył na nią, potem wrzucił ją do ognia. Jeszcze chwile patrzył się w ogień, a potem poszedł spać.

***

Słonce właśnie wstawało, a przez okiennice padał promień światła. Jora się obudził. Wstał, ubrał się i zszedł na dół.

– Witam pana – powiedział Gospodarz. – Podać coś?.

– Trochę chleba i wodę – odparł Jora. – Jeśli łaska.

Jora usiadł przy stole obok okna. Oberżysta podszedł kładąc na stół chleb i wodę.

– Czy mój koń jest gotowy? – spytał Jora.

– Powinien być – odpowiedział Gospodarz. – Wysłałem parobka pięć minut temu. Pewnie pański koń stoi przed karczmą.

-Dobrze – odpowiedział Jora.

Oberżysta poszedł załatwiać swoje sprawy. Jora zjadł chleb i popił wodą. Wstał ze stołu i poszedł do wyjścia. Gdy wyszedł zobaczył Gatkę prowadzącą przez parobka.

– Oto pański koń – powiedział parobek stojąc obok konia.

– Dobrze o nią dbałeś? – spytał Jora.

– Oczywiście, taką mam prace – odparł parobek.

– Dobrze – powiedział Jora.

Jora wsiadł na konia. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął miedziaka, rzucił go parobkowi, który złapał go w locie. Parobek uśmiechną się do Jory, lecz on tego nie odwzajemnił jedynie odwrócił wzrok, powiedział wio i koń ruszył kłusem.

***

Kierował się mapą, którą wykuł na pamięć, jechał kilka godzin przez otwarty teren, nie był łatwy , droga była w większości wysypana kamieniami, wiec Jora musiał uważać żeby koń nie skręcił sobie nogi.

Minęło kilka godzin podróży. Z terenu otwartego wjechał w las, którym jechał ponad pół godziny, nagle w oddali, między drzewami zobaczył małą chatkę myśliwską. Zsiadł z konia i przywiązał go do drzewa wziął swój sprzęt, czyli miecz, kusze oraz lunetę, wdrapał się na zbocze obok chatki i czekał, aż ktoś przyjedzie do niej wypatrując go z lunety. Przez kilka godzin nic się nie działo, od czasu do czasu jakieś leśne stworzenie przebiegło pomiędzy drzewami, ale oprócz tego nic. Nagle Jora zobaczył kogoś między drzewami, ktoś szedł do chatki, Jora wziął lunetę i przyglądał się postaci na szyi miał mały tatuaż w kształcie litery H ledwo widoczny z tej odległości.

– To on – pomyślał Jora. – Dobra bierzmy się do roboty.

Tajemniczy mężczyzna wszedł do chatki, Jora wziął kusze i zszedł ze zbocza i na cicho podszedł do chaty z kuszą w ręku. Wszedł do środka, mężczyzna się obrócił.

– Co to ma być? – zapytał lekko przerażony. – Ahh przyszedłeś mię zabić, wiec mu się udało, dopiął swego.

– Nie wiem o czym ty mówisz człowieku – odparł Jora. – przyszedłem cię zabić na zlecenie, to wszystko.

– No pewnie – odpowiedział mężczyzna. – dalej rób swoje.

Tajemniczy mężczyzna rozłożył ręce w geście desperacji.

– Nie będziesz się bronić? – zapytał Jora.

– To nie ma żadnego sensu – odpowiedział Mężczyzna. – Jeśli on mnie znalazł to już po mnie. Tylko pamiętaj że….

Nie zdążył powiedzieć ostatnich słów, kiedy Jora strzeli mu prosto między oczy.

– Ups – powiedział prześmiewczo.

Podszedł do ciała, wyciągnął z pochwy miecz i jednym szybkim cięciem odciął mu głowę.

***

Wyszedł z chaty i zobaczył Han-Duna stojącego naprzeciwko niego z skrzynią koło nóg.

– Jak ty… – odparł lekko zszokowany Jora. – Śledziłeś mnie?.

– Oh skąd – odparł. – tylko tędy przechodziłem.

– Aha – powiedział prześmiewczo Jora podnosząc głowę zabitego.

– Zadanie wykonane – odparł Jora.

– Widzę – odpowiedział Han otwierając skrzynie, która była wypełniona złotem. – A oto nagroda.

Jora poszedł do skrzyni, kucną przy niej i wziął kilka złotych monet w rękę po czym je odłożył. Wstał i podał głowę zabitego.

– Nie – powiedział Han.– głowę możesz zanieść generałowi Lambertowi, to on wyznaczył głowę za niego, mi wystarczy tylko to, że ją widziałem.

– Niezwykle hojny z ciebie człowiek – powiedział Jora podejrzliwy.

– No cóż, czasem mam dzień życzliwości, a to właśnie ten dzień – odparł z uśmiechem na ustach Han-Dun.

Jora wziął skrzynie pełną złota i przyczepił do juk Konia. spojrzał się w stronę chatki, ale zauważył, że Han już zniknął głowę wsadził do worka i przyczepił na hak do konia. Wsiadł na Gatkę i ruszył dalej.

***

Dotarł już z powrotem do miasta Hornmild. Słońce już zachodziło, kiedy Jora dotarł do koszar gdzie przebywał generał Lambert. Wziął głowę w worku ze sobą i podszedł do bramy gdzie czatował strażnik.

– Ja do generała – powiedział. – Mam dla niego przesyłkę.

– Generał już nie przyjmuje – powiedział strażnik.

Jora wyciągnął głowę z worka. Strażnik popatrzył z wielkimi oczami.

– A oto chodzi – powiedział. – W takim razie zapraszam do środka. Generał jest w prawym skrzydle.

Jora wszedł do środka skręcając w prawo. Wszedł do komnaty i zobaczył mężczyznę w dobrze zdobionej zbroi stojącym przy kominku i czytającym list. Kiedy spostrzegł Jore przestał odłożył list.

– Kto cię tu wpuścił? – powiedział zirytowany. – Mówiłem, że już nie przyjmuję.

– Słyszałem – odpowiedział Jora. – Ale mam ważną przesyłkę.

Wyciągnął głowę z worka.

– A taką – odpowiedział patrząc na głowę bez żadnych emocji. – Nic dziwnego, że zostałeś wpuszczony. No dobra gdzie ja mam ten notes.

Generał zaczął szukać po pułkach notesu.

– A tu jest – krzykną Generał. – Zobaczmy, mała literka H na szyi to musi być Han-Dun. Za martwego Jest dwa tysiące złotych monet.

– Za kogo!? – spytał zdziwiony Jora.

– Za Han-Dun'a – powtórzył generał. – Widzę że nie wiesz na kogo nawet polowałeś. Ale to twój już problem. Masz ten papier i idź z nim i głową do kwatermistrza on ci wypłaci.

Generał podał mu papier. Oszołomiony Jora wyszedł z sali i skierował się do kwatermistrza ciągle przetwarzając to co usłyszał.

Po wypłaceniu sumy i wyjściu z koszar Jora podszedł do konia i zaczepił kolejną skrzynię ze złotem do juk.

– Witam mój przyjacielu – przemówił czyjś głos za pleców. Jora się obrócił.

– Han-Dun! – odpowiedział rozłoszczony i zdziwiony Jora. – Wrobiłeś mnie.

– Nie mój przyjacielu – powiedział z uśmiechem na ustach Han. – Gdybym tak zrobił już byś siedział w więzieniu. To prawda, wykorzystałem cię, ale czy nie wyszliśmy z tego na plus. Ty jesteś bogaty, a ja wolny. Wszyscy są zadowoleni.

– Nie lubię jak się mnie wykorzystuje – powiedział rozłoszczony do czerwoności Jora.

– Nikt nie lubi – odparł Han. – Ale tak z zrobiony jest świat mój drogi.

– Jak ty w ogóle masz na imię – powiedział Jora. – Tak naprawdę.

– Uwierz mi nie chcesz wiedzieć – odparł. – Inaczej musiał bym cię zabić. Mam wrażenie, że jeszcze się spotkamy. Do tego czasu bądź zdrów.

Han uśmiechną się do niego po czym odszedł i znikną za budynkami. Jora nie wiedział co o tym myśleć. Po pewny czasie wsiadł na konia i pojechał w dal szukać kolejnej roboty dla łowcy.

Słońce miało się ku zachodowi. Jora jechał na swojej klaczy Gatce. Był już prawie na miejscu, w oddali było widać miasto Hornmild.

– Jesteśmy prawie na miejscu Gatka – przemówił głaszcząc ją po grzywie. – Wytrzymaj jeszcze trochę.

Kiedy dotarł do miasta zapadła już ciemność, latarnie miasta oświetlały drogę. Jora jechał na klaczy przez miasto, aż zobaczył karczmę gdzie miał się spotkać ze zleceniodawcą. Przywiązał konia do palika obok karczmy, dał mu wody i szedł do środka.

W karczmie panował spory ruch, oberżysta szybkim chodem lawirował pomiędzy stolikami roznosząc piwo tu i tam. Jora zasiadł obok baru, po kilku sekundach podszedł do niego oberżysta.

– Co podać – spytał.

Jora wyciągnął ciężki mieszek pełen pieniędzy i postawił na stół.

– Chce, żeby mój koń dostał najlepszy owies i stajnie – odparł.

– Dobrze, jak ten koń wygląda – spytał oberżysta.

– Biała klacz, jest przed karczmą, wabi się Gatka – odparł Jora.

– To wszystko? – spytał oberżysta.

– Nie – odpowiedział Jora. – Chce najlepszy pokój jaki macie.

– Da się załatwić – odparł oberżysta.

– Jest tu może gość o imieniu Han-Dun – spytał Jora.

– A to pan jest tym na którego czeka – odpowiedział oberżysta. – Czeka na pana przy stoliku obok kominka.

Jora bez słowa odszedł od baru zostawiając mieszek, który właściciel gospody już zabrał. Podszedł do stolika przy kominku, gdzie siedział jego zleceniodawca.

– Ty jesteś Han-Dun – zapytał Jora.

– W rzeczy samej – odpowiedział gość w kapturze dopijający piwo. – Ty pewnie jesteś tym łowcą głów. Siadaj.

Jora zasiadł naprzeciwko Han-Dun'a.

– Gospodarzu – zawołał Han. – Przynieś nam po ciemnym piwie jeśli łaska.

– Ja dziękuje – odparł Jora. – Wole zachować trzeźwość umysłu.

– Racja – powiedział Han-Dun. – Twoja praca to nie przelewki, codziennie się narażasz na śmierć. No dobra przechodząc do interesów, chcę żebyś kogoś dla mnie zabił.

– Kogo – spytał Jora bez emocji w głosie.

– Faceta – odparł Han.

W tym samym momencie gospodarz przyniósł piwo. Han umilkł w jednej chwili, Kiedy oberżysta odszedł Han znów zaczął mówić.

– Nie wiem jak się nazywa, ale wiem gdzie go znajdziesz – powiedzał Han. – Daj mapę to ci zaznaczę miejsce.

Jora sięgnął do kieszeni wyciągając poskładaną w kostkę Mapę. Rozłożył ją. Han-Dun wyciągnął ołówek z kieszeni i zaczął rysować po mapie. Po chwili oderwał ołówek z mapy.

– Gotowe, tam go znajdziesz – powiedział. – Rozpoznasz go po tatuażu w kształcie litery H.

Jora popatrzył na mapę, zobaczył ścieżkę narysowaną przez Hana. Potem spojrzał na zleceniodawcę

– Ile mam czasu – spytał Jora.

– Ile chcesz – powiedział Han. – A on nie ucieknie, o to możesz się nie martwić.

– Dobrze wiec – odparł Jora. – Wyruszę z samego rana.

Han-Dun kiwną głową porozumiewająco, dopił piwo, wstał od stołu i ruszył do wyjścia.

– Czekaj – krzykną za nim Jora. – Gdzie cię mam szukać po wszystkim.

Han zatrzymał się, lecz nie odwrócił się do Jory, obrócił głowę.

– To ja cię znajdę – powiedział i wyszedł z karczmy.

Jora jeszcze chwile siedział wpatrując się w ogień kominka, po czym wstał i podszedł do karczmarza.

– Czy mój pokój już gotowy – spytał.

– Tak – powiedział gospodarz sięgając po jeden z kluczy na ścianie. – Proszę za mną.

Jora podążał za oberżystą po schodach, weszli do pokoju.

– Oto pański pokój – powiedział oberżysta.

– To najlepszy pokój jaki macie? – odparł Jora.

W pokoju nie było zbytnio wygód, lecz nie był też za w złym stanie, miał łóżko ścielone materacem, a nie jak w większości ścielone sitowiem, kominek był duży i dawał ciepło, a okna były szczelne.

– Dobra, nada się – powiedział Jora.

Oberżysta skiną głową.

– Jeszcze jedno – powiedział Jora. – Chcę, żeby mój koń był gotowy zaraz po wschodzie słonca.

– Dobrze – odparł gospodarz. – Coś jeszcze.

– To wszystko, dzięki – powiedział Jora.

Gospodarz skiną głową i wyszedł zamykają drzwi. Jora wrzucił kilka drewienek, które były obok i rozpalił. Rozłożył mapę na podłodze i przez prawie godzinie patrzył na nią, potem wrzucił ją do ognia. Jeszcze chwile patrzył się w ogień, a potem poszedł spać.

***

Słonce właśnie wstawało, a przez okiennice padał promień światła. Jora się obudził. Wstał, ubrał się i zszedł na dół.

– Witam pana – powiedział Gospodarz. – Podać coś?.

– Trochę chleba i wodę – odparł Jora. – Jeśli łaska.

Jora usiadł przy stole obok okna. Oberżysta podszedł kładąc na stół chleb i wodę.

– Czy mój koń jest gotowy? – spytał Jora.

– Powinien być – odpowiedział Gospodarz. – Wysłałem parobka pięć minut temu. Pewnie pański koń stoi przed karczmą.

-Dobrze – odpowiedział Jora.

Oberżysta poszedł załatwiać swoje sprawy. Jora zjadł chleb i popił wodą. Wstał ze stołu i poszedł do wyjścia. Gdy wyszedł zobaczył Gatkę prowadzącą przez parobka.

– Oto pański koń – powiedział parobek stojąc obok konia.

– Dobrze o nią dbałeś? – spytał Jora.

– Oczywiście, taką mam prace – odparł parobek.

– Dobrze – powiedział Jora.

Jora wsiadł na konia. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął miedziaka, rzucił go parobkowi, który złapał go w locie. Parobek uśmiechną się do Jory, lecz on tego nie odwzajemnił jedynie odwrócił wzrok, powiedział wio i koń ruszył kłusem.

***

Kierował się mapą, którą wykuł na pamięć, jechał kilka godzin przez otwarty teren, nie był łatwy , droga była w większości wysypana kamieniami, wiec Jora musiał uważać żeby koń nie skręcił sobie nogi.

Minęło kilka godzin podróży. Z terenu otwartego wjechał w las, którym jechał ponad pół godziny, nagle w oddali, między drzewami zobaczył małą chatkę myśliwską. Zsiadł z konia i przywiązał go do drzewa wziął swój sprzęt, czyli miecz, kusze oraz lunetę, wdrapał się na zbocze obok chatki i czekał, aż ktoś przyjedzie do niej wypatrując go z lunety. Przez kilka godzin nic się nie działo, od czasu do czasu jakieś leśne stworzenie przebiegło pomiędzy drzewami, ale oprócz tego nic. Nagle Jora zobaczył kogoś między drzewami, ktoś szedł do chatki, Jora wziął lunetę i przyglądał się postaci na szyi miał mały tatuaż w kształcie litery H ledwo widoczny z tej odległości.

– To on – pomyślał Jora. – Dobra bierzmy się do roboty.

Tajemniczy mężczyzna wszedł do chatki, Jora wziął kusze i zszedł ze zbocza i na cicho podszedł do chaty z kuszą w ręku. Wszedł do środka, mężczyzna się obrócił.

– Co to ma być? – zapytał lekko przerażony. – Ahh przyszedłeś mię zabić, wiec mu się udało, dopiął swego.

– Nie wiem o czym ty mówisz człowieku – odparł Jora. – przyszedłem cię zabić na zlecenie, to wszystko.

– No pewnie – odpowiedział mężczyzna. – dalej rób swoje.

Tajemniczy mężczyzna rozłożył ręce w geście desperacji.

– Nie będziesz się bronić? – zapytał Jora.

– To nie ma żadnego sensu – odpowiedział Mężczyzna. – Jeśli on mnie znalazł to już po mnie. Tylko pamiętaj że….

Nie zdążył powiedzieć ostatnich słów, kiedy Jora strzeli mu prosto między oczy.

– Ups – powiedział prześmiewczo.

Podszedł do ciała, wyciągnął z pochwy miecz i jednym szybkim cięciem odciął mu głowę.

***

Wyszedł z chaty i zobaczył Han-Duna stojącego naprzeciwko niego z skrzynią koło nóg.

– Jak ty… – odparł lekko zszokowany Jora. – Śledziłeś mnie?.

– Oh skąd – odparł. – tylko tędy przechodziłem.

– Aha – powiedział prześmiewczo Jora podnosząc głowę zabitego.

– Zadanie wykonane – odparł Jora.

– Widzę – odpowiedział Han otwierając skrzynie, która była wypełniona złotem. – A oto nagroda.

Jora poszedł do skrzyni, kucną przy niej i wziął kilka złotych monet w rękę po czym je odłożył. Wstał i podał głowę zabitego.

– Nie – powiedział Han.– głowę możesz zanieść generałowi Lambertowi, to on wyznaczył głowę za niego, mi wystarczy tylko to, że ją widziałem.

– Niezwykle hojny z ciebie człowiek – powiedział Jora podejrzliwy.

– No cóż, czasem mam dzień życzliwości, a to właśnie ten dzień – odparł z uśmiechem na ustach Han-Dun.

Jora wziął skrzynie pełną złota i przyczepił do juk Konia. spojrzał się w stronę chatki, ale zauważył, że Han już zniknął głowę wsadził do worka i przyczepił na hak do konia. Wsiadł na Gatkę i ruszył dalej.

***

Dotarł już z powrotem do miasta Hornmild. Słońce już zachodziło, kiedy Jora dotarł do koszar gdzie przebywał generał Lambert. Wziął głowę w worku ze sobą i podszedł do bramy gdzie czatował strażnik.

– Ja do generała – powiedział. – Mam dla niego przesyłkę.

– Generał już nie przyjmuje – powiedział strażnik.

Jora wyciągnął głowę z worka. Strażnik popatrzył z wielkimi oczami.

– A oto chodzi – powiedział. – W takim razie zapraszam do środka. Generał jest w prawym skrzydle.

Jora wszedł do środka skręcając w prawo. Wszedł do komnaty i zobaczył mężczyznę w dobrze zdobionej zbroi stojącym przy kominku i czytającym list. Kiedy spostrzegł Jore przestał odłożył list.

– Kto cię tu wpuścił? – powiedział zirytowany. – Mówiłem, że już nie przyjmuję.

– Słyszałem – odpowiedział Jora. – Ale mam ważną przesyłkę.

Wyciągnął głowę z worka.

– A taką – odpowiedział patrząc na głowę bez żadnych emocji. – Nic dziwnego, że zostałeś wpuszczony. No dobra gdzie ja mam ten notes.

Generał zaczął szukać po pułkach notesu.

– A tu jest – krzykną Generał. – Zobaczmy, mała literka H na szyi to musi być Han-Dun. Za martwego Jest dwa tysiące złotych monet.

– Za kogo!? – spytał zdziwiony Jora.

– Za Han-Dun'a – powtórzył generał. – Widzę że nie wiesz na kogo nawet polowałeś. Ale to twój już problem. Masz ten papier i idź z nim i głową do kwatermistrza on ci wypłaci.

Generał podał mu papier. Oszołomiony Jora wyszedł z sali i skierował się do kwatermistrza ciągle przetwarzając to co usłyszał.

Po wypłaceniu sumy i wyjściu z koszar Jora podszedł do konia i zaczepił kolejną skrzynię ze złotem do juk.

– Witam mój przyjacielu – przemówił czyjś głos za pleców. Jora się obrócił.

– Han-Dun! – odpowiedział rozłoszczony i zdziwiony Jora. – Wrobiłeś mnie.

– Nie mój przyjacielu – powiedział z uśmiechem na ustach Han. – Gdybym tak zrobił już byś siedział w więzieniu. To prawda, wykorzystałem cię, ale czy nie wyszliśmy z tego na plus. Ty jesteś bogaty, a ja wolny. Wszyscy są zadowoleni.

– Nie lubię jak się mnie wykorzystuje – powiedział rozłoszczony do czerwoności Jora.

– Nikt nie lubi – odparł Han. – Ale tak z zrobiony jest świat mój drogi.

– Jak ty w ogóle masz na imię – powiedział Jora. – Tak naprawdę.

– Uwierz mi nie chcesz wiedzieć – odparł. – Inaczej musiał bym cię zabić. Mam wrażenie, że jeszcze się spotkamy. Do tego czasu bądź zdrów.

Han uśmiechną się do niego po czym odszedł i znikną za budynkami. Jora nie wiedział co o tym myśleć. Po pewny czasie wsiadł na konia i pojechał w dal szukać kolejnej roboty dla łowcy.

my i wyjściu z koszar Jora podszedł do konia i zaczepił kolejną skrzynię ze złotem do juk.

– Witam mój przyjacielu – przemówił czyjś głos za pleców. Jora się obrócił.

– Han-Dun! – odpowiedział rozłoszczony i zdziwiony Jora. – Wrobiłeś mnie.

– Nie mój przyjacielu – powiedział z uśmiechem na ustach Han. – Gdybym tak zrobił już byś siedział w więzieniu. To prawda, wykorzystałem cię, ale czy nie wyszliśmy z tego na plus. Ty jesteś bogaty, a ja wolny. Wszyscy są zadowoleni.

– Nie lubię jak się mnie wykorzystuje – powiedział rozłoszczony do czerwoności Jora.

– Nikt nie lubi – odparł Han. – Ale tak z zrobiony jest świat mój drogi.

– Jak ty w ogóle masz na imię – powiedział Jora. – Tak naprawdę.

– Uwierz mi nie chcesz wiedzieć – odparł. – Inaczej musiał bym cię zabić. Mam wrażenie, że jeszcze się spotkamy. Do tego czasu bądź zdrów.

Han uśmiechną się do niego po czym odszedł i znikną za budynkami. Jora nie wiedział co o tym myśleć. Po pewny czasie wsiadł na konia i pojechał w dal szukać kolejnej roboty dla łowcy.

Koniec

Komentarze

Widzę, Anonimie, że poszedłeś na ilość, nie na jakość. Czy zdajesz sobie sprawę, że fatalnie napisane opowiadanie, dodane pięciokrotnie, nie stanie się przez to lepsze?

Jeśli tworzyłeś Zlecenie na poważnie, niestety nie powiodło Ci się. Przykro mi to mówić, ale opowiadanie jest napisane bardzo źle, a poprawienia wymaga niemal każde zdanie.

Gdybyś jednakowoż zdecydował się dodać tag trwającego właśnie konkursu Grafomania 2018, miałbyś, moim zdaniem, ogromną szansę na zwycięstwo.

Też mam wrażenie, że zabrakło tu tagu konkursowego. W innym przypadku zgadzam się w pełni z Reg – tego tekstu nie można traktować na poważnie. 

Jeśli tekst był pisany na poważnie, to jest słabo.

Gdzie tu fantastyka?

Sam pomysł na historię sprytny, ale coś za łatwo im poszło, generał naiwny jak dziecko.

Wykonanie… Interpunkcja leży i kwiczy. I to nie tylko przecinki częściowo pouciekały. Pytania nie kończą się pytajnikiem i takie tam. Dialogi sztuczne. Ciągle powtarzasz informacje. Multum literówek…

Właściwie mogę się podpisać obiema rękami pod komentarzem Finkli. Początek to najzwyklejsze “spotykają się w karczmie”, gdzie pada do tego kilka anachronicznych słów (ten nieszczęsny “bar” choćby). Powtórzenia, brakująca interpunkcja. I zwróć uwagę jeszcze na to:

Kiedy dotarł do miasta zapadła już ciemność, latarnie miasta oświetlały drogę. Jora jechał na klaczy przez miasto, aż zobaczył karczmę gdzie miał się spotkać ze zleceniodawcą. Przywiązał konia do palika obok karczmy, dał mu wody i szedł do środka.

W karczmie panował spory ruch, oberżysta szybkim chodem lawirował pomiędzy stolikami roznosząc piwo tu i tam. Jora zasiadł obok baru, po kilku sekundach podszedł do niego oberżysta.

– Co podać – spytał.

Jora wyciągnął ciężki mieszek pełen pieniędzy i postawił na stół.

– Chce, żeby mój koń dostał najlepszy owies i stajnie – odparł.

Kres w “Galerii złamanych piór” doradzał, by urozmaicać narrację, by nie było tak, że tylko bohater coś robi. Bo prędzej czy później ta forma (szedł, dotarł, jechał itd) doprowadza do nudy.

A teraz chwytaj ciekawe linki z tej strony:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Przyswój je koniecznie. Powodzenia!

Jest bardzo źle :(

Nowa Fantastyka