
Monivrian zesztywniała, czując na krtani lodowate ostrze sztyletu. Za plecami słyszała spokojny, miarowy oddech drowa, który cichcem zaszedł ją od tyłu. Zachowując zimną krew, wyjęła z rękawa cienki nóż i wbiła go aż po rękojeść w bok napastnika. Wrzeszcząc z bólu i zaskoczenia wypuścił sztylet z ręki oraz poluźnił uścisk na tyle, że elfka mogła się wyrwać spod jego ramienia. Odwróciła się gwałtownie twarzą do mężczyzny, dobywając miecza.
Mroczny elf osunął się na kolana, dysząc ciężko. Jego twarz wykrzywiła się w bolesnym grymasie. Zacisnął rękę na rękojeści tkwiącego w jego ciele ostrza i z wielkim trudem je wyrwał. Odrzucił sztylecik w dal. Podniósł się z trudem. Spojrzał na Monivrian z jawną nienawiścią i dziewczyna już wiedziała, że walka nadal trwa. Drow uśmiechnął się niebezpiecznie. Sięgnął do rękojeści krótkiego miecza, wiszącego mu u pasa w pochwie. Widząc to, Monivrian nie traciła więcej czasu. Szybko doskoczyła do mrocznego elfa, nie pozwalając mu nawet dobyć broni. Poderżnęła mu gardło jednym, szybkim ciosem. Trysnęła krew, plamiąc ubranie i twarz wojowniczki. Drow osunął się na ziemię, kaszląc i krztusząc się własną krwią. Po kilku minutach znieruchomiał. Otarła twarz z posoki wierzchem dłoni i odwróciła się na pięcie, by odejść. Wiedziała, że w każdej chwili mogą pojawić się następne mroczne i elfy i pragnęła oddalić się z tego miejsca jak najszybciej.
Jednak Monivrian nie zdążyła wykonać ani jednego kroku, gdy za jej plecami rozległ się złowieszcze szczęki dobywanych mieczy. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała dwudziestu drowów. Ich czerwone oczy płonęły groźnym, pełnym nienawiści blaskiem. Nie zamierzali darować elficy śmierci tamtego mrocznego elfa, który chciał się do niej dobrać. Mieli nad kobietą absolutną przewagę i Monivrian już wiedziała, że nie wyjdzie cało z tego starcia.
Umrę. To już jest pewne – pomyślała, kurczowo zaciskając dłoń na rękojeści miecza. – Ale zanim to się stanie, wyślę w ramiona śmierci tylu wrogów, ilu zdołam!
Ruszyła do ataku, nim do końca przeanalizowała swoją sytuację. Wrogowie nie mieli na sobie zbroi, tylko lekkie kolczugi, koszule i czarne płaszcze zarzucone na ramiona, więc łatwo dawało się ich zranić albo też – zabić. Oszczędnym cięciem miecza dosięgła pierwszego z mrocznych elfów. Na torsie przeciwnika wykwitła ogromna krwawa pręga, a ciemnoskóry tylko skrzywił się z bólu.
– Będę miał przez ciebie bliznę, elfia szmato! – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Monivrian jednak nie zwróciła żadnej uwagi na te słowa. Jej miecz zatoczył oszczędny łuk. Odcięta głowa drowa potoczyła po listowiu i wylądowała u stóp jego pobratymców. To wystarczyło, żeby rozjuszyć i pozostałych wrogów. Ruszyli na nią jednocześnie. Elfka nie przestraszyła się, nie uciekła, tylko rzuciła się w wir bitwy, wyciągając lewą ręką następny mały sztylecik.
Szybko zatraciła się w ferworze śmiercionośnej potyczki. Cofała się, zgrabnymi ruchami unikała wrogich ciosów i sama atakowała z furią znajdującego się w pułapce bez wyjścia zwierzęcia. W powietrzu rozległy się głuchy zgrzyt spotykających się ze sobą mieczy. Dziewczyna mocno pociągnęła klingę ku górze, wbijając ostry czubek prosto w gardło kolejnego drowa. Kopniakiem odrzuciła od siebie konającego na jednego z jego pobratymców. Odwróciła się gwałtownie, pozbawiając następnego wroga ręki jednym, zdecydowanym cięciem sztyletu. Drow osunął się na ziemię, jęcząc z bólu. Nie był już zdolny do walki. Stanęła między dwoma atakującymi i z całej siły zagłębiła miecz i sztylet w ich ciałach. Osunęli się na pokryte szkarłatem listowie. Monivrian ruszyła ku następnym przeciwnikom.
Wysoki drow o przystrzyżonych na krótko białych włosach zaatakował ją brutalnie, mierząc mieczem w jej gardło. Elfka z trudem uchyliła się przed ciosami drowów. Zdawało się to trudne, gdyś przeciwników było zbyt wielu i każdy zabłąkany cios mógł ją trafić, mimo wszelkich starań. Skrzywiła się z bólu, gdy miecze dwóch elfów pozostawiły na jej piersi dwie wielkie pręgi wypełniające się krwią i głęboką ranę na udzie. Zachwiała się z bólu, ranna noga ugięła się niebezpiecznie. Monivrian z trudem zmusiła się, by kontynuować walkę. Cięła bez przerwy, mierząc w pachwiny, ręce, gardła i w piersi przeciwników, starając się zadać im jak największe rany, zanim sama zginie.
Wkrótce całe dłonie miała śliskie od krwi swych mrocznych pobratymców. Dyszała ciężko ze zmęczenia. Powoli opuszczała ją wszelka nadzieję. Dwunastu drowów wciąż nieźle trzymali się na nogach i już krążyli wokół elfki niczym czające się na ofiarę drapieżniki. Na ich twarzach malowała się wściekłość przemieszana z podziwem.
– No chodźcie – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Skończcie ze mną, jeżeli macie na tyle odwagi!
Rzuciła się z furią na najbliższego z drowów. Mroczny elf swobodnie uniknął ataku, po czym brutalnie pochwycił dziewczynę za nadgarstki. Miecz i sztylet wysunęły się z palców Monivrian, gdy przeciwnik wykręcił jej dłonie. Kopnął ją w brzuch, powalając na klęczki u swych stóp. Wargi mężczyzny wygięły się w pełnym satysfakcji uśmiechu.
– Przegrałaś – powiedział cicho. – Teraz zapłacisz bólem za moich towarzyszy.
Jej ciałem wstrząsnął straszliwy ból, gdy drowy powoli przebijały jej ciało mieczami i sztyletami. Ostrza przeszyły na wylot jej pierś. Monivrian patrzyła zdruzgotana na wystające z klatki piersiowej umazane w jej własnej krwi ostrze. Nie mogła wypowiedzieć słowa, gdyż usta wypełniły się krwią. Zakaszlała. Oczy zaszły mgłą. Drow ją puścił i bezwładnie osunęła się na ziemię.
A więc tak wygląda śmierć… – stwierdziła w myślach, bezsilnie leżąc w kałuży własnej krwi. Powoli traciła kontakt ze światem żywych. Ból i inne odczucia stawały się coraz słabsze, aż w końcu przestała je czuć. Wkrótce wszystko zlało się w czerń.
Dobra, możecie mnie uznać za zapatrzonego w siebie snoba, ale nie chciało mi się wymyślać imienia dla bohaterki. Z resztą nick Monivrian zanim zaczęłam go używać był właściwie imieniem pewnej postaci, którą kiedyś wymyśliłam. Więc osądzajcie to jak chcecie. Kawałek pisany specjalnie na ten konkurs. Może kiedyś go użyję do jakiegoś opowiadania.
napięcie, – duże? tak na przykład trzy kilowolty? :-) Wrogowie nie mieli na sobie zbroi, tylko lekką kolczugę, koszulę i czarny płaszcz zarzucony na ramiona, ---> ale bieda, aż piszczy, jeden płaszcz, jedna koszula i jedna kolczuga na dwudziestu chłopa… :-) mierząc w pachwiny, ręce, gardło i w pierś przeciwników, ---> ojej, gorzej niż myślałem, nie tylko ciuchów im brakuje… :-) Ale że sztukmistrze nad sztukmistrzami, to fakt. Jedno gardło i jedna pierś na tylu, a oddychają… :-) z druzgotana ---> łoj, toż to się razem pisze, a przynajmniej do wczoraj tak było… :-) Monivrian, zanim rzucisz na mnie klątwę, zauważ istnienie uśmiechajek, których obecność wyklucza złośliwe z mojej strony intencje.
dzięki za błędy :). Nie zauwazyłam ich, choć czytałam to ze dwa razy przed publikacją.
Czytało się miło, ale niestety, mimo całej sympatii do drowów, walki 1:20 toleruję tylko w tekstach humorystycznych. Podobnie jak wyciąganie sztylecika z wątroby lub śledziony z radosnym uśmiechem, jednoczesną walkę mieczem i sztyletem (to chyba nie to samo co rapier i lewak) zwłaszcza w wykonaniu niewiasty i takie tam. Wiem, wiem – skąd moge wiedzieć, gdzie drow ma śledzionę albo jakie ma mechanizmy ograniczajace krwawienie, albo jak silne i odporne są elfki, albo… "Wrogowie nie mieli na sobie zbroi, tylko lekką kolczugę, koszulę i czarny płaszcz zarzucony na ramiona, więc łatwo dawało się ich zranić albo też – zabić" – nie dość, że głupi to jeszcze pólnadzy chodzili – 3 częci garderoby na całą dwudziestkę. Pozdrawiam
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
No już poprawiłam ten błąd więc powinno być lepiej :D
O Adam mnie wyprzedził:) I nie gniewaj się Monivrian – sceny walki do wbrew pozorom ciężki kawałek chleba. Po poczytaniu na temat szermierki, walki nożem, itp. mogą zyskać na realiźmie, ale sporo tracą na widowiskowości
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
No, może lepiej by to wyglądało, gdyby siękła ich dwoma mieczami zamiast tym głupkowatym sztyletem ^^' Ale dziękuję za opinię.
Kiedyś czytałam jakieś forum bractwa rycerskiego i ponoć najlepsze, co mozna zrobić z drugim mieczem, to na początku walki rzucić nim w przeciwnika, żeby rękę uwolnić;)
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Sięgnął, rekojeść, ostrze, wbił, wydobył, sztylet, sztylecik, miecz. Prawie jak pod Grunwaldem. Prawie.
Kiedyś uczyłem się ostrza kuć i przy okazji zaliczyłem pokaz machania mieczykami ;) Ludzie z bractwa rycerskiego byli zgodni – po kilku minutach wywijania żelastwem pot zalewa oczy i robi się ciężko ciężko… więc to rzucanie drugim mieczem musi byc prawdą ;)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
A jesteś wstanie mi objaśnić jak się kuje miecz? Najlepiej przez maila, by nie robić tu offtopu? :)
Litości, to było szesnaście lat temu :D Stal/metal o odpowiednim nasyceniu węglem (za dużo – źle, ostrze wychodzi kruche, za mało też, bo plastyczność do bani) – pręty zbrojeniowe fajnei się nadają. Kowadło. Piec (ew. palnik), w którym osiągniesz temperaturę, pozwalającą na rozgrzanie materiału do określonego koloru (nader jasny odcień żółtego), zanim zacznie topnieć. Jakiś oksydant chyba, żeby przy zwijaniu warstw ładnie utlenić co trzeba. Dwa młotki, jeden duży, drugi mały. I ciężka harówa tymi młotkami, żeby wyważone było jak trzeba… Koryto/zbiornik z ciecza do hartowania, chyba można było i wodą i olejem, tu nie pamiętam. Tyle pamiętam. To były rewelacyjne wakacje ;)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Ten sztylet musiał być kurewsko ostry, że udało jej się odciąć nim rękę. Ogólnie, jak dla mnie scenka średnia. Żywcem wyjęta z pierwszej lepszej historyjki D&D.
Przeszkadzały mi trochę powtórzenia, inne byki wytknął Adam.
Nie jest źle, ale jakoś szczególnie dobrze też nie.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
wazne, ze nie ma tragedii. dzieki za opinie
fajnie, choć zabrakło świnek morskich. i zupełnie nie rozumiem zarzutu, że 1 na 20 to nieprawdopodobne… przecież elfka mogła mieć wyższy level niż drowy :D jak na klimaty DND to jest dobrze, ale jeśli celujesz wyżej – to tak jak przedmówcy mówili.
Czyta się gładko, ale trochę, hm, nudno. Jakby było dłuższe – moglabym nie dotrwać. Ponadto zgadzam się z 1/20, lekka przesada w tej skuteczności elfki… i nie ukrywam, że bardzo, ale to bardzo nie lubię przybierania przez autorów imion ich własnych postaci, więc już na wstępie byłam nastawiona deczko negatywnie… ; (
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
No, czyli słuszna jest teoria, że nie powinno się brać za nick imienia, które chce się również nadać postaci ;). Tak jak myślałam…. Dziękuję za opinię.
Ja bardzo przepraszam, ale… "Monivrian zesztywniała, czując na krtani lodowate ostrze sztyletu. Za plecami słyszała spokojny, miarowy oddech drowa, który cichcem zaszedł ją od tyłu. Zachowując zimną krew, wyjęła z rękawa cienki nóż i wbiła go aż po rękojeść w bok napastnika."
Sorry, gdyby poczuła to ostrze na krtani, to czułaby je bardzo krotko. Gdzie to się w ogóle dzieje? Jeśli było na tyle zimno, żeby sztylet był lodowaty, to drow pewnie nie oddychałby spokojnie, tylko szczękał zębami i dygotał z zimna – one są raczej ciepłolubne. "Zacisnął rękę na rękojeści tkwiącego w jego ciele ostrza i z wielkim trudem je wyrwał. Odrzucił sztylecik w dal. Podniósł się z trudem. Spojrzał na Monivrian z jawną nienawiścią i dziewczyna już wiedziała, że walka nadal trwa"
Typowe przenoszenie mechaniki gry na realia opowiadania. Facet ze sztyletem wbitym głęboko w bok byłby wyłączony z walki… Ale ten najwyraźniej miał 90hp, a sztylet zadaje, o ile pamiętam, 1k4, więc nawet jeśli doliczymy mnożnik ukradkowego ataku i premię z umagicznienia… "Widząc to, Monivrian nie traciła więcej czasu."
Dlaczego wcześniej to robiła? "Drow osunął się na ziemię, kaszląc i krztusząc się własną krwią."
Ano tak. Bo wojownikowi dziesiątego poziomu trafienie krytyczne niestraszne. Ale nie, chyba nawet w dedekach było wspomniane, że niektóre sytuacje są po prostu śmiertelne i bez turlania kosteczkami. "Po kilku minutach znieruchomiał. Otarła twarz z posoki wierzchem dłoni i odwróciła się na pięcie, by odejść. Wiedziała, że w każdej chwili mogą pojawić się następne mroczne i elfy i pragnęła oddalić się z tego miejsca jak najszybciej."
To po co czekała kilka minut? Nie, inaczej: dlaczego on umierał kilka minut? Bo miał 0hp, a nie -10? "Nie zamierzali darować elficy śmierci tamtego mrocznego elfa, który chciał się do niej dobrać."
Drow dobierający się do kobiety. Drow, któremu seks kojarzy się z byciem w najlepszym przypadku rozpłodowcem, a w najgorszym – z regularnymi torturami i gwałtami na jego biednej osobie. Nie, sorry, to nawet w FR nie przejdzie. "Wrogowie nie mieli na sobie zbroi, tylko lekkie kolczugi"
Kolczuga to też zbroja. A kolczugi drowów były jebutnie mocne. (Tak za nimi płakałam w Baldursie, jak się rozpadły na słońcu, cięzko było znaleźć dobrą zbroję dla Solaufeina…/off) "– Będę miał przez ciebie bliznę, elfia szmato!"
A ty kto, krasnolud? Ogólnie jestem przeciwniczką wszelkiego rodzaju makaronizmów, ale drowy stanowią wyjątek – głównie dlatego, że spora część ich słów nie ma ścisłych odpowiedników. "Darthiir", nie "elfia szmata". " Jej miecz zatoczył oszczędny łuk. Odcięta głowa drowa potoczyła po listowiu i wylądowała u stóp jego pobratymców. To wystarczyło, żeby rozjuszyć i pozostałych wrogów. Ruszyli na nią jednocześnie." Bo wcześniej czekali, żeby dać się pozabijać? xD "Wysoki drow o przystrzyżonych na krótko białych włosach zaatakował ją brutalnie"
Jak się atakuje niebrutalnie? Poza tym nie ma potrzeby wspominaniu o kolorze włosów, jeśli jest typowy dla tej rasy. (Poza tym mam nadzieję że jesteś świadoma, że w przypadku drowów "wysoki" to jakieś 170cm?) Opisane słabo pod każdym względem (IMHO nawet jak na DnD), ale miło zaskoczyło mnie zakończenie. Pochwaliłabym szczegółowiej, ale nie chcę spoilerować tym, którzy zaczynają od czytania komentarzy. :)
Sorry, ale to było pisane pod moje uniwersum. Nie pod uniwersum FR. Drowy nie są chronione prawem autorskim, dotyczy to tylko postaci i Lolth. U mnie Lolth została zastąpiona przez pajęczego boga, więc mogą właściwie dobrać się do kobiety dla samej satysfakcji :P Jest kompletnie na odwrót to drowki są traktowane jako samice rozpłodówki. Cóż, pozostaje mi podziękować za komentarz.
Nie są chronione prawem autorskim? Na pewno w taki czy inny sposób są. Może wykorzystywanie ich we własnych uniwersach dnd przejdzie, nie znam szczegółów licencji, ale to wciąż konkretna rasa. O ile sama nazwa może być wykorzystywana (pochodzi z mitologii), o tyle drowy jako podziemne, siwe elfy-Murzyni zostały wymyślone przez konkretnych ludzi i raczej nie wypada ich podbierać do osobnych światów…
Nikt mi nie zabroni ich wykorzystywać w moich światach. Podobnie jak nikt się nie dowalił z tego powodu do twórców Pathfindera (inny system rpg), że ich używają. Lolth jest tylko chroniona prawem autorskim. I lepiej zakończmy tę jałową dywagacje. Bo widzę, że patrzysz na drowy jak wszyscy. Pod pryzmatem matriarchatu, a ja chcę zrobić z nimi coś oryginalniejszego niż matriarchat. Stworzyć dwie społeczności drowów nienawidzące się nawzajem. To wszystko w tym temacie…
"Nikt mi nie zabroni ich wykorzystywać w moich światach. Podobnie jak nikt się nie dowalił z tego powodu do twórców Pathfindera (inny system rpg), że ich używają."
Nie mam pojęcia, jak wyglądają drowy w Pathfinderze. Ale tak czy inaczej, jeśli twórcy DnD się do Ciebie nie dowalą, to będzie to tylko i wyłącznie kwestia ich dobrej woli albo braku upierdliwości. Albo – co bardziej prawdopodobne – po prostu nigdy nie dowiedzą się o Twoich "dziełach". "Bo widzę, że patrzysz na drowy jak wszyscy. Pod pryzmatem matriarchatu, a ja chcę zrobić z nimi coś oryginalniejszego niż matriarchat."
Matriarchat u drowów BYŁ oryginalny. Odwracanie tego na siłę jest nudne i przekombinowane, obok oryginalności nawet nie leżało, a patriarchalnych społeczności w fantasy jest od groma. Aha, i "przez pryzmat". " Stworzyć dwie społeczności drowów nienawidzące się nawzajem."
To też nie jest nic oryginalnego. Patrz: wyznawcy Lolth i wyznawcy Vhaeruna. To mógłby być niezły pomysł na kolejną dedekową opowiastkę, ale nic poza tym. Nie przesadzaj z ambicjami. To NAPRAWDĘ nie jest oryginalne ani odkrywcze. Przykro mi.
(Aha – chwila googlania pozwoliła mi przekonać się, że Pathfinder to gra dość mocno wzorowana na DnD. Więc o żadnym braniu bez pozwolenia czegokolwiek nie może być mowy).
szkoda mi na ciebie czasu, Nefariel. Więc tylko, że ja MAM prawo do własnej wizji drowów i będę się jej trzymać. Zaakceptujesz to to ok, a jak nie mówi się trudno. Po prostu nie mam ochoty wchodzić dalej w tą jałową dyskusję…
Jaki malowniczy foch.
heh to jest tak jakbyś się przywalała do innych autorów, że używają elfów i krasnoludów… Dokładnie tak samo… Nie widzę różnicy…
Ja się nie "przywalam", ja zwracam Ci uwagę na jedną rzecz. Elfy i krasnoludy są, że tak się wyrażę, dobrem wspólnym, bo pochodzą z podań nordyckich i celtyckich, o ile się nie mylę. Drowy jako siwi elficcy Murzyni mieszkający pod ziemią i czczący pająki są wymysłem twórców konkretnego systemu. Może za trzydzieści lat też zostaną dobrem wspólnym. Teraz nie są. Podobnie jak aasimarowie, thieflingi i masa innych stworzeń. Nie mówię, że masz o nich nie pisać w swoich opkach – ale tylko dopóki tego nie wydajesz. Zresztą twórcy DnD mieli podobny problem, bo wrzucili do swojej bajki wargów i hobbitów, na co (słusznie) zbulwersowali się spadkobiercy Tolkiena. Ludzie od dedeków dokonali kilku kosmetycznych zmian (podpowiedź – nazwy są ważne) i teraz wszyscy możemy zagrać niziołkiem tłukącycm worgi. Da się? Da. Ale mam wrażenie, że twórcy DnD nie zachwycali się tym, jakie ich dzieło jest oryginalne…
W Polsce wydano zbiór opowiadań gdzie drowy są. Z drobnymi zmianami. Nie ma Lolth i nikt się do nich nie dowalił. Da się. I tak moje drowy z moich światów nie są żywcem wzięte z FR, bo są wyższe i czcą co innego. Te się da. Więc dla mnie ta dyskusja jest jałowa…
Wybaczcie, że się wtrącam w środek tak zaciętego dyskursu. Chciałem zadać wam pytanie literacke: Wahadło Foucalta czytaliście? Anegdotę o wyjmowaniu korka kojarzycie? To wyjmijcie, błagam, sobie te korki :) Bo się zapowietrzycie!
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Serio zaczęłam się zapowietrzać? xD Aż mi się przypomniała sentencja pewnego filozofa, cytowana w pewnej kultowej grze…
Ogólnie to widzę sporo niepotrzebnych słów. Spieszę wyjaśnić. Walka (opis walki) winien się charakteryzować dużą ilością czasowników – bo to ruch i ogólnie robi nam się "szybciej" w tekście. Tego nie brakuje u Ciebie, więc +; aby walka była jeszcze szybsza powinien autos odpuścic sobie zdania wielokrotnie złożone. Imiesłowy są jeszcze wg mnie dopuszczalne, chociaż niektóre ich konstrukcje z tymi -łwszy, -wszy czyta się tak hardkorowo, że należy uważać. Paskudzisz tekst wspomnianymi słowami. Dla przykładu "Monivrian zesztywniała, czując na krtani lodowate ostrze sztyletu" a może by bez tego lodowatego? albo bez sztyletu? Krócej to jest będzie lepiej. Lodowate ostrze dodaje więcej do heroizmu, a niepotrzebny heroizm jest be. Pozdrawiam ~ A.
ok, przy następnym tekście z akcją i walką będe uważać na te niepotrzebne słowa. Dziękuję za opinię :)
Bez satysfakcji, niestety. Jak dla mnie za dużo szczęku, zgrzytu, siekania i posoki rozchlapanej na listowie.
Odcięta głowa drowa potoczyła po listowiu… – Odcięta głowa drowa potoczyła się po listowiu…
W powietrzu rozległy się głuchy zgrzyt spotykających się ze sobą mieczy. – Literówka.
Dwunastu drowów wciąż nieźle trzymali się na nogach… – Dwunastu drowów wciąż nieźle trzymało się na nogach…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Walka mnie nie porwała. Zastanawiałam się, dlaczego pierwszy napastnik, który już trzymał elfce nóż na gardle, pozwolił jej na manipulacje sztyletem.
Babska logika rządzi!
Trochę zbyt wielu tych wrogów, pierwszy mroczny elf też trochę nieporadny, na plus za to śmierć bohaterki, już się obawiałem, że załatwi całą dwudziestkę :)