- Opowiadanie: xpaulina - Tajemnica pradziadka (DUCHY 2012)

Tajemnica pradziadka (DUCHY 2012)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tajemnica pradziadka (DUCHY 2012)

Wszedłem powoli do salonu, przyglądając się wnętrzu. Rzadko w tych czasach można było spotkać tak dziwny wystrój jak ten… Na ścianie wisiał zegar z kukułką, obok stał kominek, podłogę przykrywał dywan ze skóry tygrysa, a fotele i kanapy wyglądały jak wyjęte prosto ze średniowiecza.

Ludzie, którzy tam mieszkali, nie sprzątali zbyt często. Na pierwszy rzut oka dostrzegłem masę kurzu przysłaniającą meble.

– Czy nie uważasz, George, że tą sprawą powinien zająć się ksiądz albo chociażby medium? – zapytałem człowieka, który mnie tutaj wezwał.

Milczał. Rozglądał się po pokoju, wyraźnie podziwiając wystrój tego strasznego domu.

Podszedłem bliżej.

– Ta sprawa nie jest dla detektywa – byłem zniecierpliwiony.

Odwrócił się w moją stronę.

– Powiedz, Charles – zaczął – Komu ufam bardziej niż tobie?

– To nie czas ani miejsce na wyznania.

– Dobrze wiesz, o czym mówię. Tutejsza rodzina jest pewna, że tę rudą dziewczynę opętał demon, a potem zabił – zaczął mówić szeptem – Lecz chyba nie sądzisz, że zwykły duch mógłby zamordować człowieka, czyż nie? Dlatego cię tutaj wezwałem.

– Ale ja nie zajmuję się duchami, George.

– Zejdź na ziemię! Za co ci płacę? Naprawdę sądzisz, że duch byłby zdolny do takiego czynu?

– Nie – odparłem szybko.

Zbyt długo byłem detektywem, żeby wierzyć w takie bajki. Za każdą zbrodnią stał człowiek i robił to z mniej lub bardziej ważnych przyczyn.

– Więc się tym zajmiesz – rozkazał.

Szczerze mówiąc, było mi to obojętne. Kolejna zawiła sprawa nie stanowiła dla mnie problemu. Tym razem nie miałem jednak pewności, czy detektyw taki jak ja powinien tracić czas i się tym zajmować. Nie byłem specjalistą od zjawisk nadprzyrodzonych.

Z drugiej strony morderstwo dokonane przez ducha należało do niecodziennych zagadek. Myślę, że ktoś, kto już nie żyje, nie mógłby tego zrobić. Musiałem tam trochę powęszyć.

– Czy wyniesiono już zwłoki?

– Jeszcze nie.

Zostawiłem George'a w dziwnym salonie i poszedłem na górę. Schody skrzypiały niezmiernie głośno, kiedy się po nich stąpało.

Na środku górnego korytarza leżała martwa dziewczyna. Nie był to przyjemny widok, ale na szczęście dawno do tego przywykłem.

Zwiedziłem wszystkie pomieszczenia, które również urządzono bez gustu, ale nie było w nich jakichkolwiek oznak zbrodni. Zero śladów, zero podejrzanych przedmiotów. Nic. Albo ktoś się dobrze maskował, albo zrobił to ktoś z zewnątrz.

Zszedłem z powrotem na dół. George rozmawiał z dwiema siostrami ofiary.

– Poznajcie Charlesa – rzekł dumnie – prawdopodobnie najlepszego detektywa w kraju. On na pewno rozwiąże tę zagadkę.

Skinąłem głową.

Jedna z nich miała kruczoczarne włosy, a druga była bardzo podobna do ofiary przez swój jaskrawoczerwony odcień włosów. Były roztrzęsione, pewnie śmierć siostry dała im nieźle popalić.

– Czy mogę porozmawiać z nimi na osobności? – zapytałem George'a.

– Oczywiście, rób swoje. Ja już się zbieram. Zadzwonię do ciebie później.

Usiadłem na kanapie i zacząłem zadawać im pytania.

– Kiedy to się stało?

– Dzisiaj w nocy.

– Usłyszałyśmy nagle krzyk, a kiedy wybiegłyśmy z pokoi, leżała już martwa…

Moja pamięć była niezawodna, ale na wszelki wypadek zapisywałem sobie każde słowo w notatniku.

– I co dalej? – starałem się pisać i patrzeć jednocześnie na siostry.

Czasem reakcje i gesty potrafią powiedzieć więcej niż słowa.

– Wezwałyśmy policję, pogotowie i czym prędzej wyszłyśmy z domu.

– Strach uderzał nam do głowy.

– I wtedy przyjechały służby, tak?

– Tak.

Przestałem pisać.

– I myślicie, że za tym wszystkim stoi demon?

– Jesteśmy tego pewne… Od dawna nawiedza dom.

– Nasza siostra kilka dni temu dziwnie się zachowywała. Prawdopodobnie była opętana.

– Czemu nie wezwiecie medium?

– Bo to nie ma sensu… Tego typu ludzie byli już u nas setki razy, ale w niczym nie pomogli.

– Czy istnieją jeszcze jakieś rzeczy, o których powinienem wiedzieć? – zapytałem – Każdy szczegół jest tutaj na wagę złota.

– Raczej nie, powiedziałyśmy wszystko.

– Mhm. A co z waszą rodziną?

– Rodzice mieszkają daleko stąd. Przepisali nam ten dom, abyśmy się nim zajmowały. Chętnie byśmy się przeprowadziły, ale nie mamy wystarczających środków, a nikt na pewno nie kupi nawiedzonego domu.

– Zawsze jest jakieś trzecie wyjście z sytuacji – pocieszyłem je – Jak na razie nie obawiajcie się. Będę was chronił. Gdyby coś się działo, od razu do mnie dzwońcie. To moja wizytówka.

– Dziękujemy. Na pewno będziemy pamiętać.

– Zdradźcie mi jeszcze tylko swoją tożsamość.

– Catherine Gates – odezwała się dziewczyna w rudych włosach.

– Catherine Gates – powtórzyłem, zapisując nazwisko.

– Elizabeth Gates.

Zamknąłem notatnik, pożegnałem się i wyszedłem. Okrążyłem cały budynek. Nie było tam żadnych śladów.

Zaparkowałem samochód tak, aby mieć na oku drzwi wejściowe i przód domu. Te dziewczyny nie miały pojęcia, że będę je obserwować. W końcu jedna z nich mogła zabić swoją siostrę. Musiałem się dowiedzieć, kto to zrobił.

Zadzwoniłem do odpowiednich ludzi, aby jeszcze dzisiaj zamontowali w pokojach kamery.

Kilka godzin później wszystko było gotowe. Nie musiałem wychodzić z auta, żeby widzieć, co dzieje się w środku.

Poczekałem, aż się ściemniło.

Okolica była wyjątkowo cicha. Rzadko przejeżdżały jakiekolwiek samochody. Nie wspominając już o ludziach, którzy też niezbyt lubili tamtędy przechodzić.

Nic się nie działo, więc postanowiłem jeszcze raz z nimi porozmawiać. Widziałem, że siedzą w salonie.

Kiedy zbliżałem się do domu, kątem oka zobaczyłem w oknie jakąś osobę. Byłem pewny, że miała rude włosy. Kiedy spojrzałem w górę, nikogo już nie było.

Wszedłem do mieszkania, nawet nie pukając.

Nic się nie zmieniło, siostry nadal siedziały w salonie.

– Przestraszył nas pan…

– Na piętrze ktoś jest – nie tracąc czasu, wbiegłem po schodach do góry.

Otworzyłem szybko pokój, celując pistoletem do środka.

Nikogo tam nie było.

– Co się stało? – siostry były już obok mnie.

– Widziałem, że ktoś stał przy zamkniętym oknie – wszedłem do pokoju, rozglądając się – A teraz jest otwarte.

One nie mogły tego zrobić w ciągu jednej sekundy. Kiedy zbliżałem się do domu, okno stuprocentowo było zamknięte.

– Zrobiła to wasza siostra – poinformowałem je – To ona otworzyła okno, a jeszcze chwilę temu przy nim stała.

– Jest pan pewien? – zapytała Catherine.

– Absolutnie.

Podszedłem do okna, ale nie znalazłem żadnych śladów. Zobaczyłem tylko swój samochód, który nadal stał tam, gdzie powinien.

Zeszliśmy na dół.

– Czy przedtem zdarzały się takie sytuacje? – zapytałem.

– Tak, wiele razy, ale pierwszy raz zrobiła to nasza siostra – powiedziała Catherine.

Nagle usłyszeliśmy głośne stąpanie, które dochodziło z pomieszczenia, znajdującego się nad nami. Dziewczyny posmutniały.

– Sprawdzę to.

– Nie musi pan, to normalne w naszym domu.

Zaryzykowałem. W tym domu mógł się ukrywać ktoś jeszcze, a ja nie mogłem mieć żadnych wątpliwości.

Po chwili wróciłem z niczym.

– Widzi pan? Ten dom jest nawiedzony.

– Dajcie mi chwilę, zaraz wrócę.

Pobiegłem do samochodu i spojrzałem w ekran laptopa. Cofnąłem film kilka minut do tyłu i wybrałem pokój, który jeszcze przed chwilą ktoś zwiedzał. Włączyłem głos. Wyraźnie słyszałem skrzypienie podłogi, jakby ktoś po niej stąpał, ale rzeczywiście nikogo tam nie było. Potem zobaczyłem siebie, wchodzącego do pomieszczenia.

Aby się upewnić, przewinąłem film do momentu, kiedy ujrzałem na górze postać.

To samo. Ani żywej duszy, ale przynajmniej potwierdziła się moja teza, że to nie siostry otworzyły szeroko okna. Na filmie widać było, że okno otwiera się samo. Tak gwałtownie, jakby ktoś za nie szarpnął. Nagrałem ten moment na komórkę i pokazałem siostrom.

– To straszne – powiedziała Elizabeth.

– Czyli po domu nikt się nie kręci – zauważyłem.

Miałem do czynienia z upiorami, czyli, tak jak myślałem, to nie było zadanie dla mnie.

Rzuciłbym tę sprawę gdyby nie jeden szczegół, który cały czas mnie nurtował. Jak duch mógł zabić człowieka?

Coś mi tam nie pasowało. Takiego czynu dokonała na pewno osoba trzecia bądź jedna z sióstr.

– A te okna na górze, co tam jest?

– Strych – odparła Catherine.

– Jak się tam dostać?

– Na piętrze w suficie jest małe wejście, można tam wejść po drabinie.

Wstałem.

– Co pan robi? – zapytała Elizabeth.

– Idę się rozejrzeć.

– Nie radzę, naprawdę – nalegała.

– Dlaczego?

– Ostatnim razem, kiedy chciałam tam wejść, jakaś obca siła zepchnęła mnie na dół. To było straszne…

– Od tamtej pory nie wchodzimy na strych – dodała Catherine.

– W takim razie dzisiaj dam sobie spokój, ale jutro w ciągu dnia zajmę się tym.

– Dobrze.

Czyżby miały coś do ukrycia?

Poszedłem do samochodu i poszukałem w internecie medium. Takiej osoby na pewno jeszcze nie miały. Za jedną wizytę trzeba było zapłacić sporą gotówkę, a one same wspominały, że ich fundusze nie są zbyt dobre.

Nazywała się Dolores Hopkins.

Zadzwoniłem i umówiłem się na wizytę. Kobieta mogła przyjść dopiero za dwa dni, więc się zgodziłem. Z przyjemnością pokryje wszelkie koszty, aby tylko jak najszybciej rozwiązać tę sprawę.

Położyłem laptop na drugim siedzeniu i usiadłem od strony kierowcy. Widziałem, że Elizabeth położyła się spać w salonie, a Catherine siedziała w sypialni na górze.

Postanowiłem zrobić kilka zdjęć domu. Pomyślałem sobie, że na niektórych fotografiach widoczne są dziwne postacie, ale nic tam nie było.

Elizabeth spała, więc obserwowałem jej siostrę. Nadal oglądała telewizję w sypialni.

W pewnym momencie telewizor sam się wyłączył. Catherine próbowała go włączyć, ale to było na nic. Chwilę potem z półki spadło kilka książek. Dziewczyna wyraźnie wyglądała na przerażoną. Na końcu zgasło światło, ograniczając mi tym samym widoczność. Widziałem tylko zarys sylwetki Catherine. Siedziała ona na podłodze, łapiąc się za szyję i jednocześnie kaszląc. Dziwnie się zachowywała.

W końcu światło zabłysło.

Catherine stała nieruchomo, patrząc na drzwi. Bardzo powoli podeszła do szafki, wyjmując nóż.

Nie wiedziałem, co się dzieje. Wyszła z pokoju i kierowała się na dół.

– Elizabeth…

Błyskawicznie wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem w stronę domu, wyjmując z kurtki pistolet.

Kiedy wtargnąłem do mieszkania, Catherine znajdowała się już w salonie, przy śpiącej Elizabeth.

– Ani kroku! – warknąłem, celując w nią pistolet.

Catherine odwróciła się powoli w moją stronę, wlepiając we mnie swoje czerwone oczy. Wyglądała nieco inaczej niż godzinę temu.

W tej samej chwili obudziła się Elizabeth.

– Co się tu dzieje? Po co ci nóż? – zapytała.

Na szczęście zorientowała się, co jest grane. Szybko wyskoczyła spod kołdry i schowała się za mnie.

Catherine ani drgnęła. Cały czas wpatrywała się we mnie dużymi oczami i pokazywała zęby, jakby była wampirem.

– Zostaw nas – syknęła grubym, męskim głosem.

– Ona jest opętana… – powiedziała przerażona Elizabeth.

– Zostaw nas, bo inaczej zabije cię tak samo jak tamtą – groziła mi Catherine.

– Tylko spróbuj – ostrzegłem upiora, nie opuszczając broni.

Nagle Catherine upadła na ziemię, znowu kaszląc.

– Pomóżcie mi – wyksztusiła z siebie normalnym głosem.

– Upiór ją opuścił – poinformowałem Elizabeth.

– Musimy jej pomóc…

Wyjąłem z kieszeni telefon, nie chowając broni.

– Pani Hopkins? Przepraszam, to znowu ja. Musi nam pani natychmiast pomóc.

Krótko wyjaśniłem jej, o co chodzi. Kobieta powiedziała, że zaraz będzie.

– Zostawmy ją tu – rozkazałem Elizabeth.

– Nie możemy! To moja siostra!

– To już nie jest twoja siostra. Chciała cię zabić – sprowadziłem ją na ziemię.

Zamknęliśmy drzwi i wyszliśmy na zewnątrz.

– Zaraz powinna się tu zjawić. Będę przy tych rytuałach na wszelki wypadek.

Elizabeth nie była w dobrym stanie. Myślałem, że zaraz się rozpłacze.

– Spokojnie, wszystko będzie dobrze – próbowałem ją pocieszyć.

Niedługo potem przybyła pani Hopkins.

Weszliśmy do domu, ale Catherine zniknęła. Nie było jej w salonie.

Wyjąłem broń.

– Niech pani mówi nam wszystko.

Kobieta zaczęła swój monolog. Opowiadała o złych mocach, których pełno było w tych murach.

Nagle usłyszeliśmy krzyk, dochodzący z góry.

Okazało się, że strych był otwarty. Wdrapałem się na górę i zobaczyłem Catherine, stojącą w oknie.

– Nie! – krzyknąłem, ale było już za późno.

Skoczyła z drugiego piętra.

Zadzwoniłem po policję.

Elizabeth była załamana.

Dopiero wtedy uwierzyłem, że za wszystkim stał demon.

Służby czym prędzej zabrały jej ciało.

– Rozwiązałeś już zagadkę? – zapytał mnie George.

– Niezupełnie, ale to nie człowiek zabija te osoby, tylko demon.

Posłał mi dziwne spojrzenie.

– Jeśli tak uważasz…

Byłem pewien. W domu nie znajdował się żaden człowiek, a Catherine kierował duch. Była bezsilna.

Spojrzałem na Elizabeth. Ona może być następna, jeżeli nic z tym nie zrobię.

Pierwszy raz spotkałem się z taką zagadką, gdzie osoba, która nie żyje, jest zdolna zabić.

Dolores zasugerowała, że przyjdzie jutro wieczorem, aby odegnać złego ducha.

Następny dzień był bardzo spokojny, więc postanowiłem zwiedzić strych.

– Idziesz ze mną? – zapytałem Elizabeth.

– No, a mam wybór?

– Możesz zostać.

– Jeżeli zostanę sama na dole, to zwariuję.

Nadal była załamana po samobójstwie siostry. Ledwo trzymała się na nogach.

Postawiłem drabinę i wspiąłem się do góry. Na strychu panował straszny bałagan.

Podałem Elizabeth rękę.

– Widzisz, nie było tak strasznie tutaj wejść.

Milczała.

– Co jest w tej skrzyni?

– Stare fotografie rodziny.

Zacząłem wyjmować je po kolei, aż w końcu pewien obraz przykuł moją uwagę.

– To moi pradziadkowie – powiadomiła mnie Elizabeth.

– Twoje siostry były bardzo do niej podobne – zauważyłem – Również miały rude włosy jak ona.

– Owszem – odparła.

Na strychu nie było nic innego oprócz starych pamiątek i kurzu.

Zeszliśmy z powrotem na dół. Zabrałem ze sobą obraz i położyłem go w salonie.

– Wiesz, oni podobno zostali tutaj zamordowani podczas wojny.

– Cicho! Słyszysz? – coś zwróciło moją uwagę.

Oboje zaczęliśmy przysłuchiwać się krokom. Były coraz głośniejsze.

Usłyszeliśmy skrzypienie schodów, jakby ktoś po nich schodził.

Elizabeth zamarła.

To coś weszło do pokoju i zrzuciło na podłogę obraz.

Chwilę później wszystko się uspokoiło.

– Nie chcę tutaj mieszkać – Elizabeth była roztrzęsiona.

– Spokojnie, nie jesteś sama.

Spojrzałem na obraz, a na zdjęciu pradziadka Elizabeth zaczęły pojawiać się krwiste łzy.

– Co jest?! – wrzasnąłem.

Elizabeth była na skraju załamania. Duchy nie wpływały na nią dobrze. Współczułem jej, że musi tam mieszkać i przez to wszystko przechodzić.

Kiedy nastał wieczór, czekaliśmy na panią Hopkins. Żadne z nas nie odważyło się podnieść obrazu. Cały czas leżał na podłodze z czerwonymi plamami na twarzy pradziadka.

– Zostawiłem telefon w samochodzie, zaraz będę, dobrze?

– Dobrze.

Zabrałem komórkę z auta i z powrotem ruszyłem w stronę domu. Znów wydawało mi się, że widzę rudowłosą kobietę w oknie, ale tym razem na strychu.

Kiedy otworzyłem drzwi, Elizabeth stała na piętrze, wyraźnie przerażona. Spoglądała przed siebie, a po chwili zaczęła krzyczeć, zasłaniając się rękoma. Błyskawicznie do niej podbiegłem, strzelając w to miejsce, w które patrzyła.

Trafiłem tylko powietrze.

– Szybko! – rozkazałem, zbiegając ze schodów.

Czułem, jakby zjawa nas goniła.

Wsiedliśmy do samochodu, a przed szybą zobaczyłem upiora.

Z całej siły nacisnąłem pedał gazu, ruszając z piskiem opon przed siebie.

Nie miałem pojęcia, co się dzieje, ale wiedziałem, że to nie ja kieruję samochodem, tylko jakaś obca moc. Auto jechało pod prąd, a ja nie mogłem zawrócić. Zjeżdżałem z drogi ciężarówkom i tylko dzięki temu przeżyliśmy. Poczułem, że zjawa odeszła, więc ostro skręciłem w bok, wjeżdżając w pole. Elizabeth dopiero wtedy przestała krzyczeć.

– Jesteś cała?

– Chyba tak – nie mogła złapać tchu.

– Musimy tam wrócić.

– Zwariowałeś? Ten upiór omal nas nie zabił!

Miała rację, nie mogłem dłużej narażać naszego życia.

– Czekaj, zaraz zadzwonię do medium.

Chwyciłem telefon i poinformowałem kobietę, że ma wejść do środka i zrobić wszystko, aby odgonić tego ducha. Wezwałem również policję, aby zapewniła jej ochronę podczas wizyty w nawiedzonym domu.

Miałem tego dość.

Pojechałem do swojego mieszkania razem z Elizabeth.

Kilka godzin później policja przywiozła kobietę do mojego domu.

– I co, udało się pani?

– Tak, pomogłam temu mężczyźnie. Znalazł w końcu to, czego tak bardzo szukał.

– Co takiego? – zaciekawiła się Elizabeth.

– Chodziło mu o jego miłość. Podczas wojny ludzie zamordowali jego żonę, a on popełnił samobójstwo, bo nie mógł bez niej żyć. Po śmierci błąkał się w pani domu, szukając swojej miłości. Kiedy zobaczyłam obraz w salonie, od razu wiedziałam, że to ten człowiek.

– Mój pradziadek! – wykrzyknęła Elizabeth.

Spojrzeliśmy na siebie.

– Ale dlaczego zabił jej siostry?

– Kierowała nim nienawiść, był bezwzględny. A pani siostry były uderzająco podobne do jego żony. Na szczęście sprawiłam, że ją odnalazł i razem odeszli. Podobnie jak siostry. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z podobnym przypadkiem.

– Ja też nie – odparłem.

– Dobrze, że cała sprawa się w końcu wyjaśniła – podsumował George.

Zapłaciłem kobiecie za kawał dobrej roboty.

– Jestem twoją dłużniczką – powiedziała Elizabeth.

– Drobiazg, ważne, że tobie się nic nie stało – poczułem, że w pewnym sensie nie jest mi ona obojętna.

– A co z domem? – zapytał George.

– Nie ma już żadnych złych mocy – zapewniła nas kobieta – Może tam pani bezpiecznie zamieszkać.

Zobaczyłem w jej oczach smutek. Dobrze wiedziałem, że mimo to Elizabeth nie chce tam wracać.

– Na nas już pora. Bywajcie – pożegnał się George i wyszedł razem z kobietą.

– Wiem, co czujesz – zwróciłem się do Elizabeth – Nie martw się, pomogę ci sprzedać ten dom, a na razie możesz zatrzymać się u mnie.

– Naprawdę? – spojrzała na mnie.

– Jasne, mam tu sporo wolnego miejsca. Poza tym, nie możesz być teraz sama.

Kamień spadł mi z serca, że miałem tę sprawę już za sobą. Następnym razem nie wpakuję się w nic związanego z duchami.

George powinien dać mi podwyżkę.

Chociaż ta cała sytuacja miała jedną zaletę. Gdyby to wszystko się nie wydarzyło, nie poznałbym Elizabeth.

Koniec

Komentarze

Hmmm... Mam mocno mieszane uczucia. Zachowanie bohaterów wydaję mi się momentami mało naturalne. Jednak czasem daje się odczuć jakieś napięcie. Pomysł całkiem ciekawy, choć spodziewałem się raczej czegoś innego. Niestety, zakończenie mnie rozczarowało.

Opowiadanie jest jak na mój gust trochę nijakie. Brakuje jakiegokolwiek zaskoczenia czy nawet iluzji napięcia. Mocno efekt opowiadania psuje "bezpłciowa" narracja. Historia jak historia, jednym się spodoba innym nie, ale ta konkretna wydaje mi się opowiedziania bardzo sucho. Zakończenie mnie nie kupiło. Dialogom też przydałoby się trochę błysku.

Z technikaliów i takich tam. Znalazłem jeden zbędny przecinek "Nagle usłyszeliśmy krzyk, dochodzący z góry.". Ale mocno błędów interpunkcyjnych nie szukałem. Na początku kilka wielokropków wydaje mi się niepotrzebnych. Reszta wydaje mi się bez zarzutu. Tylko w zapisie dialogów czasem brakuje kropki. Jak np:

- Twoje siostry były bardzo do niej podobne - zauważyłem - Również miały rude włosy jak ona.

Xpaulino, uporałam się z opowiadankiem i mam wrażenie, że przeczytałam protokół z zebrania towarzystwa mającego problem metafizyczny. Strasznie to jakieś drewniane i kompletnie pozbawione emocji. W tym przypadku nie sprawdziło się powiedzenie, że nic tak nie ożywia akcji jak kilka trupów. Mam jednak kilka uwag:

 

“…dostrzegłem masę kurzu przysłaniającą meble”. – To nie masa przysłaniała meble, tylko kurz. Powinno być: "…dostrzegłem masę kurzu przysłaniającego meble."

 

“…pewnie śmierć siostry dała im nieźle popalić”. – Moim zdaniem fatalne określenie. Może raczej "… pewnie śmierć siostry bardzo je przygnębiła.

 

" Strach uderzał nam do głowy”. – Strach może porażać, paraliżować czy odbierać zdolność myślenia, ale nie uderzać do głowy.

 

“Cofnąłem film kilka minut do tyłu…” oraz nieco dalej: “Postawiłem drabinę i wspiąłem się do góry”. – Proszę spróbować cofnąć się do przodu a następnie podjąć próbę wspięcia się do dołu. Wystarczy Cofnąłem film kilka minut… i Postawiłem drabinę i wspiąłem się.

 

“…że ich fundusze nie są zbyt dobre”. – Może …że ich fundusze nie są wystarczające.

 

“Bardzo powoli podeszła do szafki, wyjmując nóż”. – Czy to znaczy, że podchodząc wyjmowała nóż? Jeśli podchodząc wyjmowała nóż, to po co szła do szafki?

Proponuję: Bardzo wolno podeszła do szafki i wyjęła z niej nóż

 

“To moi pradziadkowie – powiadomiła mnie Elizabeth”.  “Twoje siostry były bardzo do niej podobne – zauważyłem”. “Również miały rude włosy jak ona”. – W jaki sposób pradziadkowie (liczba mnoga) zmienili się w NIĄ (liczba pojedyncza, rodzaj wyraźnie żeński)?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za opinie. : )

To wszystko przez to, że jest to moje pierwsze opowiadanie o duchach i jak widać nie popisałam się xD Ale tak to jest napisać opowiadanie w godzinę.

Mam nadzieję, że następne moje opowiadania bardziej przypadną Wam do gustu. Pozdrawiam.

Slabo. Jak na historie o duchach to zupelnie brakuje napiecia i klimatu, a zachowanie postaci nie przekonuje. I jeszcze ten poczatek... Jakby to ujac - w historii o potworze nie moze pasc slowo potwor.

Pozdrawiam

I po co to było?

Rozczarowała mnie końcówka. Zamiast huku na który się zbierało było jakieś spokojne spuszczenie powietrza z balonu.

Nowa Fantastyka