- Opowiadanie: Adrian Nowicki - A tenebris(DUCHY 2012)

A tenebris(DUCHY 2012)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

A tenebris(DUCHY 2012)

  • Stara obskurna winda zatrzymała się ze zgrzytem.

– Jesteśmy – powiedział łysy pielęgniarz z bladym uśmiechem.

– Tak jak pan sobie życzył – dodał drugi.

Drzwi windy nie otworzyły się same, łysy zaparł się nogami i postękując, rozwarł je lekko. Ich oczom ukazał się długi korytarz. Oświetlony migającymi żarówkami, które zwisały żałośnie na długich kablach z sufitu. Ściany pomalowane były na ciemnobrązowo, lecz z upływem czasu olejna farba złuszczyła się pozostawiając rozsiane, brudnobiałe plamy. Po obu stronach korytarza znajdowały się wnęki, w których widniały drzwi z niewielkimi okienkami.

– Pan Masłowski siedzi w celi na końcu. – poinformował pielęgniarz. Był niewysokim mężczyznom, barczystym i muskularnym. Twarz miał kościstą, z głęboko osadzonymi oczami oraz krótkie czarne włosy. Ubrany był w biały szpitalny kaftan.

Nagle z głębi korytarza dobiegło przeciągłe wycie.

– Cholerne czuby – powiedział łysy pielęgniarz gdy tylko opuścili windę. On również był dobrze zbudowany, lecz nieco niższy. – powinniśmy ich usuwać a nie hodować.

Wszyscy trzej ruszyli powoli. Korytarz wypełniły odgłos ciężkich botów stykających o kamienną posadzkę, przerywany jedynie pośredniczymi zawodzeniami pacjentów.

– Nie lubię tu przychodzić – kontynuował łysy pielęgniarz, który nie zauważył że szczelnie okryty płaszczem mężczyzna, nie zwraca na niego uwagi. – w tych cel… znaczy pokojach, siedzą najgorsze męty, jakie nosiła ta biedna ziemia.

Spojrzał przez okienko w jednych z drzwi. Siedzący tam człowiek z zakrwawionymi ustami, odgryzał sobie palce u lewej ręki. Nie poprawiło mu to humoru.

– Lepiej żeby siedzieli tu, dziesięć metrów pod ziemiom, niż łazili po ulicach – zauważył niski pielęgniarz – tu są przynajmniej nie groźni.

-Prawdę powiedziawszy ten pana Masłowski to tu w ogóle nie pasuje – łysy pielęgniarz najwidoczniej chciał skłonić nieznajomego do rozmowy, ponieważ nie doczekawszy się odpowiedzi kontynuował: – to doktor Watersztag kazał go… KURWA MAĆ! – krzyknął przerażony odskakując, gdy w mijanej celi jeden z pacjentów uderzył z dużą siłą w drzwi pozostawiając na szybie krwawy kontur twarzy.

– Weź się w garść – syknął niższy pielęgniarz.

Po chwili dotarli na sam koniec korytarza.

– To tu – pielęgniarz wskazał drzwi po prawo. Jako jedyne nie miały okienka tylko wizjer.

– Otwieraj! – rozkazał nieznajomy głuchym tonem .

– Nie wolno, miał go pan tylko zobaczyć. Niech pan spojrzy w wizjer – powiedział pielęgniarz.

– Otwieraj – powtórzył ostro. Pielęgniarz pokręcił tylko głową spoglądając w skryte pod kapturem oczy. Nagle coś dostrzegł gdyż cofnął się przerażony. Jednak zbyt wolno. Rozległ się świst wyciąganej z pochwy klingi. W następnej sekundzie głowa z krótkimi, czarnymi włosami poturlała się po podłodze. Nieznajomy wycelował długi miecz w pierś drugiego pielęgniarza, który zastygł w miejscu ze strachu.

– Otwieraj! – teraz już nie trzeba było powtarzać. Pielęgniarz rzucił się z pękiem kluczy kierunku drzwi. Przez kilka sekund gorączkowo poszukiwał odpowiedniego klucza. Po chwili rozległ się cichy odgłos otwierania zamka. Jego klatkę piersiową pogorszyło długie srebrne ostrze. Nim zdarzył cokolwiek zrobić zmarł.

 

 

 

Konrad Masłowski siedział na drucianym łóżku, z głową między kolanami. Słabo świecąca żarówka, nie oświetlała całej jego celi. Siciny tonęły w ciemnościach. Z całych sił starał się nie patrzyć w stronę ciemności. Wciąż zdawało mu się że widzi te same czerwone, iskrzące się oczy. Oczy patrzące z ciemności, oczy przed którymi nie można było się ukryć. W uszach słyszał krzyk ludzi obdzieranych żywcem ze skóry… ludzi których znał… których nazywał… przyjaciółmi. Jęknął gdy myślami znów powrócił do starego dworzyszcza pośród ciemnego lasu. Do jego piwnic, do… znajdujących się tam marmurowych grobowców.

Rozległ się odgłos otwierania zamka. Dźwięk ten sprawił że Konrad Masłowski prawie spadł z łóżka. „To on” pomyślał z panikom „znalazł mnie”. Lecz po chwili przyszła mu do głowy inna myśl : „przynieśli jedzenie”. Nie pamiętał kiedy ostatnio dostał coś do jedzenia. Z narastającą zgrozą wpatrywał się w uchylające się drzwi. Stanęła w nich ciemna, zakapturzona postać w długim, czarnym płaszczu. W ręku ściskał miecz ociekający krwiom. Konrad jęknął i zeskoczył z łóżka, wciskając się najodleglejszy kąt od wejścia. Schował głowę między kolana, oczekując nieuchronnego. Nieznajomy schował miecz do pochwy i zrzucił siebie płaszcz z kapturem odsłaniając twarz.

– Nie poznajesz mnie stary przyjacielu? – Spytał tonem który nie wyrażał żadnych uczuć. Konrad spojrzał nieznajomemu w twarz.

– Artur?– spytał z mieszaninom nadziei i niedowierzania w głosie. Nagle jednak jakby coś sobie przypomniał i ponownie ukrył głowę między kolanami – on nie żyje, nie żyje… widziałem… wszystko widziałem. Widziałem co wyszło z sarkofagu , co … co ich zabił… co ciebie…

– A kto otworzył sarkofag – spytał Artur z uśmiechem choć w jego oczach zagościła nienawiść – mówiłem ci, ostrzegałem żebyś zostawił te grobowce w spokoju. Ale ty nie słuchałeś, nigdy nikogo nie słuchałeś. Nigdy. To ty ich zabiłeś – zaśmiał się – To ty masz ich na sumieniu wszystkich szesnastu. Ato przecież dopiero początek, gdy mój pan opuści ten dom..

– Opętał cię – Konrad podniósł drżącą rękę w oskarżycielskim geście.

– Rzekł bym raczej, że spłynęła na mnie jego łaska i przychylność. Jestem jego sługom a on z moją pomocą rośnie w siłę. W prawdzie nie morze opuścić tego przeklętego domu, ale gdy tylko przyniosę mu wystarczająco dużo krwi.. odrodzi swą cielesna postać.

Z jego twarz zniknął uśmiech, wstał

– Nie kontroluje mojego umysłu tak jak innych, w tym po dwakroć przeklętym domu. Nie ma jeszcze tyle mocy. Ale słyszę jego głos, mówi do mnie, nawet teraz. Mówi co muszę zrobić – Wyciągną zza pasa sztylet z czerwonym rubinem w rękojeści. Ruszył powoli w kierunku Konrada.

– nie nie stój… jak nie ma nad tobą kontroli możemy uciec.

Artur zatrzymał się nad nim.

-Głupcze, myślisz że można przed nim uciec. Za kilka lat będzie tak potężny że przejmie władzę nad światem. Jeśli ucieknę znajdzie nowego sługę i zabije nie tylko ciebie ale też i mnie. Nie ma dokąd uciec. – zakończył z naciskiem.

Złapał Konrada za gardło i podniósł z łatwością do góry

– I niby czemu miał bym cie ratować. Co ty zrobiłeś gdy mnie… nawet się nie obejrzałeś – głowa Konrada znalazła się przy twarzy Artura,oczy rozbłysły mu czerwonym blaskiem.

– Czas to skończyć stary przyjacielu – Sztylet wbił się w serce Konrada – I wież mi trwało to i tak za długo.

Koniec

Komentarze

Bardzo dziękuję, że uraczyłeś nas krótkim opowiadaniem. Tylko dlatego je przeczytałam, ale zupełnie nie wiem, czym zamierzałeś zainteresować czytelników. Nie wiem kim są opisywane postaci? Skąd się wzięły? Co zamierzają? Nie wiem co się dzieje i w jakim celu.

Robisz dużo błędów - ortograficznych, interpunkcjnych, jest wiele literówek, nie zwracasz uwagi na właściwe końcówki wyrazów. Konstruujesz tak przedziwne zdania, że nie zawsze mogę zrozumieć, co zamierzałeś powiedzieć. By nie być gołosłowną, przytoczę kilka przykładów. Kilka, bo zajęcie się wszystkimi jest ponad moje siły.

Korytarz wypełniły  odgłos  ciężkich botów stykających o kamienną posadzkę, przerywany jedynie pośredniczymi zawodzeniami pacjentów. - Zgaduję, że Korytarz wypełnił odgłos ciężkich butów stukających o kamienną posadzkę. Natomiast żadną miarą nie mogę dojść, czym jest pośrednicze zawodzenie pacjentów.

Jego klatkę piersiową pogorszyło długie srebrne ostrze. Nim zdarzył cokolwiek zrobić zmarł. - Rozumiem, że sanitarium zmarł, nim zdążył zrobić cokolwiek, jednak nigdy nie zgadnę, w jaki sposób długie, srebrne ostrze może pogorszyć klatkę piersiową.

...zakapturzona postać w długim, czarnym płaszczu. W ręku ściskał miecz ociekający krwiom. - Miecz ociekający krwiom! Macabra. Jeśli postać, to W ręku ściskała miecz... Osobiście wolę ściskać w ręce, nie w ręku.

Sztylet wbił się w serce Konrada - I wież mi trwało to i tak za długo. - Sztylet wbił się w serce sam? I wierz mi, ostatnie zdanie zdanie jest najlepsze w całym opowiadaniu.

Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Droga regulatorko, czyżbyś po raz pierwszy zetknęła się z młodzieżowym polskawopodobnym slangopochodnym? 

Jeśli będzie odpowiedź ze strony Autora, zawierać będzie stwierdzenie, że przecież wszyscy w klasie tak muwiom i piszom, i rozumiejom, a Ty siem tylko czepiasz.

Drogi Adamie. Zetknęłam się ze, ślicznie nazwaną, odmianą języka naszego ojczystego, albowiem z lubością słucham radia (i wcale nie jest radio najlepiej słyszalne w naszym kraju, a także poza nim) a i telewizor stoi w domu nie tylko od parady. Jednakowoż niewielki mam wpływ na to, co muwio, i jakie zwyczaje językowe krzewio dziennikarze, politycy i różne tzw. znane persony. Ale czemu tu się dziwić, skoro jedna z naszych byłych Pierwszych Dam, na uroczyste okazje ubiera uroczysty strój. Wtedy po cichutku cierpię, bo mnie to boli. Dlatego, myślę sobie (pewnie naiwnie), że młodzież mająca ambicja literackie, przeczytawszy mój komentarz, może przynajmniej zastanowi się, nim napisze kolejne zdanie kolejnego opowiadania. Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ach, więc mamy ze sobą coś wspólnego. Aby nie dawać nikomu okazji do aluzyjek, żarcików i temu podobnych, nazwę owo coś. Jednym słowem: naiwność.  { :-) }

Och, Adamie! Być naiwną w tak dobrym towarzystwie, to dla mnie ogromna przyjemność. Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Om, nom, nom.

Kill, kill, kill!

Kurczę, Grafomania w sumie czeka na rozstrzygnięcie tyle miesięcy, może dodam ten tekst do listy?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

dziesięć metrów pod ziemiom --- tak, tak.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka