- Opowiadanie: brajt - Zero

Zero

Mam am­bi­cję roz­wi­nąć tego szor­ta w opo­wia­da­nie, zmie­nia­jąc parę rze­czy, roz­wi­ja­jąc część wąt­ków i mocno zmie­nia­jąc styl nar­ra­cji.  Czy­ta­jąc tę wer­sję pa­mię­taj­cie o za­ło­że­niach kon­kur­su, bo nie­któ­re nie pa­su­ją­ce do tre­ści frag­men­ty były zwią­za­ne wła­śnie z nimi. W peł­nej od­sło­nie tego już nie bę­dzie.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Zero

An­dro­idy nie miały DNA. Ale tak jak lu­dzie, dzie­dzi­czy­ły pewne cechy po ro­dzi­cach, nawet jeśli trud­no było ich na­zwać bio­lo­gicz­ny­mi. Miej­sce ma­te­ria­łu ge­ne­tycz­ne­go zajął kod bi­nar­ny, skom­pli­ko­wa­ny ciąg zer i je­dy­nek. Tylko wy­spe­cja­li­zo­wa­ne Sztucz­ne In­te­li­gen­cje były w sta­nie go roz­szy­fro­wać. Jed­nak dla KB028 nie sta­no­wił żad­nej ta­jem­ni­cy. Ona po pro­stu czuła, że jej kod to same zera.

Zero. Tak wła­śnie na­zy­wa­ły ją inne dzie­ci. Sym­bol ni­co­ści i bez­war­to­ścio­wo­ści. Ani licz­ba pierw­sza, ani nawet do­dat­nia czy ujem­na. Nie­któ­rzy w ogóle nie uzna­wa­li jej za na­tu­ral­ną. Ot, ma­te­ma­tycz­ny wy­bryk na­tu­ry. Nawet jeśli gra­ficz­nym sym­bo­lem KB028 było jajko, wszy­scy i tak wi­dzie­li w niej zero. Zresz­tą, czemu się dzi­wić, oba znaki ledwo się od sie­bie róż­ni­ły.

Dla niego nie była wy­bry­kiem, była pięk­na. Na­zy­wał ją swoją małą oso­bli­wo­ścią. Wów­czas zwy­kle wy­bu­cha­ła pła­czem. Po­dob­no lu­dziom płacz po­ma­gał oczy­ścić or­ga­nizm z emo­cji. Tę funk­cję chyba nie do końca udało się od­two­rzyć. Córka wciąż du­si­ła wszyst­ko w środ­ku, choć pła­ka­ła znacz­nie czę­ściej niż inne an­dro­idy. Nie chcia­ła, żeby był tego świad­kiem. KB027 wie­dział czemu. Sły­szał wy­raź­nie co mówią, gdy myślą, że nikt z do­ro­słych ich nie widzi.

 

Je­steś zerem, zu­peł­nie jak twój oj­ciec.

 

Cóż, w pew­nym sen­sie mieli rację.

 

Kiedy tra­fi­ła do szpi­ta­la po raz pierw­szy, nikt nie wie­dział, co jej do­le­ga. Nie­ste­ty pod­sta­wo­we szcze­pion­ki nie dzia­ła­ły, a upgra­de an­ty­wi­ru­sa nie wcho­dził w grę. Ubez­pie­cze­nie go nie obej­mo­wa­ło. Na­ło­ży­li na nią kwa­ran­tan­nę, a to dla dziec­ka było jak wyrok. W izo­la­cji od sieci nie miała prak­tycz­nie szan­sy się roz­wi­jać, za­ist­nieć w spo­łe­czeń­stwie.

Za­miast tego KB028 za­mknę­ła się w sobie. Od­cię­ta od ze­wnętrz­nych bodź­ców, two­rzy­ła i roz­wi­ja­ła w nie­do­stęp­nych dla in­nych za­kąt­kach pa­mię­ci wła­sne, nie­re­al­ne świa­ty. Prze­dziw­ne isto­ty, po­cząt­ko­wo za­miesz­ku­ją­ce jej pokój, wy­peł­ni­ły całe pla­ne­ty, krą­żą­ce wokół coraz to no­wych gwiazd. Ni­czym Wiel­ki Wy­buch wy­obraź­ni.

Wy­obraź­nia. W post­ludz­kiej rze­czy­wi­sto­ści był to re­likt za­mierz­chłych cza­sów. Jedno z tych pojęć, które wpraw­dzie prze­trwa­ły w słow­ni­ko­wych de­fi­ni­cjach, lecz i tak dla an­dro­idów po­zo­sta­wa­ły nie­zro­zu­mia­łe. Cóż, jej też nikt nie pró­bo­wał zro­zu­mieć. Oprócz niego.

Odłą­czył zatem wła­sny port i rzu­cił wszyst­ko, aby trwać przy niej, pod­sy­ca­jąc ogień fan­ta­zji. Wy­ni­ki były obie­cu­ją­ce. KB028 po­wo­li od­ży­wa­ła, jej we­wnętrz­ny świat roz­kwi­tał. Z bie­giem czasu jed­nak zaj­mo­wał coraz więk­szą po­wierzch­nię pa­mię­ci. W końcu za­czę­ło bra­ko­wać miej­sca dla niej samej.

Znów tra­fi­ła do szpi­ta­la. Z każ­dym dniem sła­bła, ale po raz pierw­szy od dawna wy­glą­da­ła na szczę­śli­wą. Na­wią­za­ła nawet przy­jaźń. Le­żą­cy w łóżku obok chło­piec nie znał po­ję­cia wy­obraź­ni, jed­nak szyb­ko się uczył i z za­par­tym tchem chło­nął opo­wie­ści nowej ko­le­żan­ki.

Tym­cza­sem pod­ze­spo­ły jeden po dru­gim od­ma­wia­ły po­słu­szeń­stwa. KB027 trwał przy córce. Co­kol­wiek in­ne­go prze­sta­ło mieć zna­cze­nie. Była tylko ona, choć jed­no­cze­śnie było jej coraz mniej.

Wiel­ki Ko­laps na­stą­pił w środ­ku nocy. Jej wszech­świat za­czął się bły­ska­wicz­nie kur­czyć. Ga­lak­ty­ki, gwiaz­dy i pla­ne­ty sca­li­ły się w jedno. Atomy roz­pa­dły się na nu­kle­ony, nu­kle­ony na kwar­ki, te zaś, nie­za­leż­nie od ła­dun­ku, po­wró­ci­ły do stanu nie­skoń­cze­nie gęsto ści­śnię­tych zer i je­dy­nek. W końcu po­zo­sta­ło samo zero. Uno­szą­cy się w próż­ni KB027, a na dłoni an­dro­ida, ni­czym ziarn­ko pia­sku, jego mała oso­bli­wość.

Pa­mię­tał jej łzy. Ale nawet gdyby chciał uro­nić wła­sną, nie po­tra­fił. Tacy jak on nie ronią łez.

 

Je­steś zerem, zu­peł­nie jak twój oj­ciec.

 

Zero. Ani licz­ba pierw­sza, ani nawet do­dat­nia czy ujem­na. Nie­któ­rzy w ogóle nie uzna­wa­li jej za na­tu­ral­ną. Ot, ma­te­ma­tycz­ny wy­bryk na­tu­ry. Sym­bol ni­co­ści i bez­war­to­ścio­wo­ści. Ni­cość. Nie­byt. Prze­ci­wień­stwo bytu.

Cza­sa­mi za­sta­na­wiał się, w jaki spo­sób KB028 po­wo­ła­ła go do życia. Z czy­stej tę­sk­no­ty za zmar­łym ojcem? Tak, na po­cząt­ku pew­nie był zwy­kłym wspo­mnie­niem, stop­nio­wo wra­sta­jąc w jej rze­czy­wi­stość. Teraz jed­nak, dzię­ki wszyst­kie­mu co z niej wy­ssał, był czymś znacz­nie wię­cej.

Spoj­rzał chci­wie na chłop­ca, śpią­ce­go w łóżku obok. Wy­glą­dał jak nie­za­pi­sa­na karta pa­mię­ci. KB027 otwo­rzył po­zy­tro­no­we drzwi i mul­ti­pli­ko­wał się do środ­ka. An­ty­wi­rus nawet nie pi­snął.

Koniec

Komentarze

Mocno... :)

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Bar­dzo sym­pa­tycz­ne. Cie­ka­we i do­brze na­pi­sa­ne.

"Wszy­scy je­ste­śmy zwie­rzę­ta­mi, które chcą przejść na drugą stro­nę ulicy, tylko coś, czego nie za­uwa­ży­li­śmy, roz­jeż­dża nas w po­ło­wie drogi." - Phi­lip K. Dick

za­je­faj­ne

Witaj!

 

Oce­nię ten tekst w ode­rwa­niu od za­ło­żeń kon­kur­su, któ­rych moim zda­niem nie speł­nia. Jako sa­mo­dziel­ny ka­wa­łek li­te­ra­tu­ry jest mocny, do­brze na­pi­sa­ny i daje nie­złe­go kopa. Świet­ne za­koń­cze­nie.

 

Po­zdra­wiam

Na­vie­dzo­ny

Dzku­ję bar­dzo. :) 

Na­vie­dzo­ny, wiesz, ja się nawet zga­dzam, że nie speł­nia kon­kur­so­wych za­ło­żeń. Po pro­stu w pew­nym mo­men­cie w trak­cie pi­sa­nia uzna­łem, że le­piej dla sa­me­go tek­stu bę­dzie po­pro­wa­dzić go w tę stro­nę, niż wal­czyć o wąt­pli­wą (z racji dużej kon­ku­ren­cji) na­gro­dę.

Ale póki co zna­czek [KB027] zwięk­sza szan­se, że ktoś prze­czy­ta. ;)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Witam Pań­stwa ser­decz­nie.

 

Temat kon­kur­su nie przy­padł mi do gustu ani tro­chę, bo to w za­sa­dzie an­ty­kon­kurs. Nie je­stem cał­kiem pewny, ale czyż­by nie było te­ma­tu? Faj­nie, że książ­ki do wy­gra­nia - nie­ste­ty spo­óź­nie­łem się. Na­pi­sa­łem "Teo­rię wszyst­kie­go" bez myśli o kon­kur­sie - i za­mie­ści­łem dwu­dzie­ste­go­czwar­te­go.

 

Co do tek­stu - fajny, lubię lekki chaos i plą­ta­ni­nę. Mó­wiąc szcze­rze, ko­cham ha­lu­cy­na­cje (tylko w sztu­ce) i mrocz­ne ak­cen­ty, któ­rych tu pełno. Za­pę­tle­nia i mrocz­na stro­na ludz­kiej na­tu­ry na­peł­nia­ją mnie za­du­mą nad wiel­ki­mi ta­jem­ni­ca­mi wszech­świa­ta - okla­ski na sie­dzą­co!

 

Nie wiem, jakie szan­se w kon­kur­sie, ale muszę prze­czy­tać cho­ciaż część po­zo­sta­łych dzieł.

 

Za­pra­szam rów­nież do mnie, do kry­ty­ki "Teori wszyst­kie­go"; chciał­bym do­wie­dzieć się, czy jak ja po­dzie­la­cie fa­scy­na­cję twór­cą "Teo­rii względ­no­ści" - oczy­wi­ście tekst jest tylko na­wią­za­niem.

 

Bied­ne te cy­bor­gi, wy­eks­plo­ato­wa­ne... do­brze cho­ciaż, że ich ciała i dusze są (oby) wy­trzy­mal­sze od na­szych!

 

Po­zdra­wiam!

 

Acha, za­po­mniał­bym, sza­now­ny Braj­cie - tytuł jest zacny, pro­sty i jak po­ka­zu­je tekst - może być wie­lo­znacz­ny. Lubię od dziś opo­wia­da­nia - a przy­naj­mniej sta­ram się lubić - z cyfrą, albo cy­fro­wym ty­tu­łem. Może sam tego użyję.

Dzię­ki, zaj­rzę do Teo­rii w wol­nej chwi­li. Temat kon­kur­su jest, tylko po­da­ny wśród ko­men­ta­rzy. Brzmiał na­stę­pu­ją­co: 

 

in­te­li­gent­ne szka­lo­wa­nie kogoś, kto nie po­tra­fi sobie po­ra­dzić z or­ga­ni­zo­wa­niem rze­czy naj­prost­szych, obie­cu­je i z obiet­nic się nie wy­wią­zu­je. Imię może padać ale nie jest to zbęd­ne - wia­do­mo, że to dj. Szka­lo­wa­nie może być bez li­to­ści ale im mniej li­to­ści tym musi być in­te­li­gent­niej­sze. Pry­mi­tyw­ne wy­ko­rzy­sta­nie 30k­tó­rejś za­sa­dy ery­sty­ki wg Szo­pen­ha­łe­ra pod ty­tu­łem: ty ku­ta­sie, zła­ma­sie, de­bi­lu znad Nilu gwa­ran­tu­je nie­za­li­cze­nie :)

Dwa wa­run­ki brze­go­we:
ele­ment fan­ta­stycz­ny oraz cień po­wią­za­nia z twór­czo­ścią Phi­li­pa K. Dicka. Dla nie­zo­rien­to­wa­nych: po­wie­ści, gdzie nigdy nie wiesz, czy za za­krę­tem rze­czy­wi­stość nie jest snem (ale pry­mi­tyw­ne za­koń­cze­nie: i obu­dził się i to był tylko sen gwa­ran­tu­je nie­za­li­cze­nie :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

No i jesz­cze jedno: nie jest tro­chę dziw­ne za­wra­cać głowę lu­dziom KB kiedy można np. au­to­rom naj­lep­szych tek­stów mie­sią­ca przy­zna­wać książ­ki? Życie jest kon­kur­sem. Piór­ka są kon­kur­sem. Kon­kurs B jest kon­kur­sem. Można mieć dosyć tych kon­kur­sów w kon­kur­sach! Po­wsta­je coś na kształt ma­triosz­ki... de­mo­nicz­nej? :)

Cho­le­ra... to jak u Dicka. Ja już chcę otwo­rzyć oczy! Obu­dzić się... aaaa! :)

Pio­trze, au­to­rom naj­lep­szych tek­stów mie­sią­ca książ­ki są przy­zna­wa­ne, wła­śnie piór­ko­wi­czom, bo piór­ka nie są kon­kur­sem. :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Czyż­by Di­dżej Jajko był cy­bor­giem? Mój Boże! Tożto hy­bry­da kury i czło­wie­ka!

Brajt - no to się obu­dzi­łem. Por­tal lep­szy jest niż kawa. Niech moc Por­ta­lu bę­dzie z Tobą!

Moc Fan­ta­sty­ki? Fan­ta­zji? Pa­ru­zji? Eu­ro­za­ji?

Ale bre­dzę... :)

Myślę też, cho­ciaż nie znam Two­je­go tek­stu na wy­ryw­ki i może o czymś za­po­mnia­łem - że faj­nym ty­tu­łem mo­gło­by by być "0 1". Zresz­tą, cza­sa­mi faj­nie jest za­pi­sać cyfrę wła­śnie cyfrą.

Świet­ny tekst, Brajt.

Co do za­sad­no­ści or­ga­ni­zo­wa­nia kon­kur­sów.
Moim zda­niem peł­nią one bar­dzo ważną role na por­ta­lu, co widać zwłasz­cza przy kon­kur­sach nie­ofi­cjal­nych. Cie­szą się one znacz­ną fre­kwen­cją, mimo braku na­gród (choć DJ i tam po­tra­fi cza­sem na­gro­dy zor­ga­ni­zo­wać z wła­snej ini­cja­ty­wy). 
Bio­rąc udział w kon­kur­sie, autor ma gwa­ran­cję, że jego utwór zo­sta­nie prze­czy­ta­ny i sko­men­to­wa­ny. Dla doj­rza­łych twór­ców być może nie jest to już takie cenne do­świad­cze­nie, ale dla tych, któ­rzy są na po­cząt­ku drogi (tak jak ja), to war­to­ścio­we źró­dło in­for­ma­cji. Po­zwa­la do­sko­na­lić warsz­tat, eks­pe­ry­men­to­wać z formą, na­bie­rać na­wy­ków i dys­cy­pli­ny (li­mi­ty zna­ków). Nawet, jeśli w ten spo­sób nie po­wsta­ją zacne dzie­ła, to może kształ­cą się zacni au­to­rzy.

Prze­pra­szam za Offa i po­zdra­wiam.

I po­zwa­la­ją "zbo­czyć ze ścież­ki".

Tu bajka do na­pi­sa­nia, tu z wier­szem się można za bary hycić. :) An­ty­baj­ka, gra­fo­ma­nia. Dla każ­de­go, coś mi­łe­go, a książ­ki to dru­go­rzęd­na spra­wa.

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Gra­fo­ma­ni nie ro­zu­miem - bo jak uda­wać może gra­fo­ma­na ktoś, kto nie jest pro­fe­sjo­na­li­stą? Kto pisze, może nie, że słabo, ale nie bar­dzo, bar­dzo do­brze.

An­ty­baj­ka - super. Mam nawet tekst na tet kon­kurs - tro­chę kon­tro­wer­syj­ny - ale po­de­ślę do­pie­ro (siłą rze­czy) kiedy będę za­do­wo­lo­ny z ty­tu­łu.

Gra­fo­ma­nia to przede wszyst­kim za­ba­wa. Kon­kurs, w któ­rym au­to­rzy sta­ra­ją się wy­chwy­cić różne man­ka­men­ty i błędy po­ja­wia­ją­ce się w opo­wia­da­niach, prze­ry­so­wać je i ob­śmiać. Nie cho­dzi tylko o błędy or­to­gra­ficz­ne, ale też o nie­po­praw­ną kon­struk­cję zdań, gu­bie­nie pod­mio­tu, błędy lo­gicz­ne, sztam­po­wą fa­bu­łę itp. itd. 

Ob­śmia­nie jest formą na­pięt­no­wa­nia, de­li­kat­niej­szą, ale chyba sku­tecz­ną.

Ro­zu­miem, że bu­do­wa­nie żartu za po­mo­cą źle skon­stru­owa­ne­go zda­nia nie bę­dzie śmie­szyć każ­de­go. Ja ba­wi­łem się świet­nie.

Wie­cie, co mnie śmie­szy? Tak - przy tym można tylko pła­kać - ze śmie­chu albo pła­czu.

 

Przed pań­stwem GEO­R­GE CAR­LIN i jego stand-up!

 

Go­rą­co po­le­cam, RIP sta­rusz­ku. Po­le­cam w ory­gi­na­le! Po­le­cam m.in. "It's all bul­l­shit and all bad for you". Ale chyba ma mało kiep­skich rze­czy.

Pio­trze, ale tak od rana być upi­tym? :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Myślę sobie - prze­czy­tać, czy nie prze­czy­tać. W końcu nie mam czasu. Prze­czy­tać, czy... czy... a jed­nak, nie mogłę się oprzeć. Prze­cież to brajt - prze­czy­tam.

 

I nie ża­łu­ję :) Kawał do­brej ro­bo­ty, uwiel­biam tak na­pi­sa­ne SF!

Gdy­bym miała wąsy, to bym była dziad­kiem, a tak je­stem sy­gna­tur­ką!

A dzię­ku­ję, po­le­cam się. :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

W od­róż­nie­niu od Star­ga­te­Fa­na ża­łu­ję tej do­brej ro­bo­ty. Bied­na an­dro­ida. Bar­dzo udany tekst, Braj­cie. Znaj­du­ję w nim na­wią­za­nie nie tylko do PKD, ale rów­nież do ostat­niej z opu­bli­ko­wa­nych po­wie­ści JD (ma­te­ma­ty­ka/in­for­ma­ty­ka w wierz­choł­ku cza­so­prze­strze­ni i ogól­nie u pod­staw rze­czy­wi­sto­ści), do SL (cały wszech­świat w wy­obraź­ni ma­szy­ny), jak też do IA ("po­zy­tro­no­we drzwi"). Aha, jesz­cze RH i "Wład­ca Ma­rio­ne­tek" – tylko taki bar­dziej cy­ber­pun­ko­wy. Widzę nawet – ależ mocne! – po­śred­nie po­rów­na­nie DJJ do ZZ. Nie ujaw­nię jed­nak, czy takie na­wią­za­nie uwa­żam za szka­lu­ją­ce, po­nie­waż ni­niej­szy ko­men­tarz piszę na por­ta­lu fan­ta­stycz­nym, a nie po­li­tycz­nym. Widzę rów­nież w "Zerze" in­spi­ra­cję "Po­wro­tem Jedi" ("Je­steś zerem, zu­peł­nie jak twój oj­ciec" ko­ja­rzy się z "I am a Jedi, like my fa­ther be­fo­re me"). Dobra, przy­zna­ję ostat­nie sko­ja­rze­nie jest już mocno na­cią­ga­ne ;-) A i nie­któ­re z wcze­śniej wy­mie­nio­nych "na­wią­zań" za­pew­ne sobie uro­iłem :-) Tak czy ina­czej mno­gość in­te­re­su­ją­cych sko­ja­rzeń, które na­wie­dzi­ły mnie pod­czas lek­tu­ry, do­wo­dzi, że w Twoim smut­nym utwo­rze, prze­le­wia­jąc się przez brze­gi krót­kiej formy, kipią nie­ba­nal­ne sensy. Jed­no­cze­śnie rzecz czyta się przy­jem­nie.

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Dzię­ku­ję. :)

Mia­łem pewne trud­no­ści z roz­szy­fro­wa­niem skró­tów, ale udało się. ;) Na pewno w trak­cie pi­sa­nia my­śla­łem o PKD i IA. Jeśli cho­dzi o ZZ to z całą pew­no­ścią przy­pa­dek, choć ana­lo­gię ro­zu­miem. ;) Nie­za­leż­nie od prze­ko­nań po­li­tycz­nych ZZ lubię, bo to Kra­kus.

RH muszę w końcu prze­czy­tać, tak samo mam duże za­le­gło­ści z JD. W SL nie gra­łem.

Z mo­je­go punk­tu wi­dze­nia opo­wia­da­nie jest mocno do prze­rób­ki. Ma za dużo nie­do­mó­wień i nie­lo­gicz­nych roz­wią­zań, które wy­ni­ka­ją z dwóch spraw - li­mi­tu zna­ków i przede wszyst­kim go­nią­ce­go czasu, bo za pi­sa­nie wzią­łem się ostat­nie­go dnia kon­kur­su, a jesz­cze wie­czo­rem tekst miał być ko­me­dią z go­ścin­nym udzia­łem bo­ha­te­rów HP, WP, GW, ST, Zmierz­chu, Blade'a i paru in­nych bajek, w któ­rych DJ miał po­przew­ra­cać wszyst­ko do góry no­ga­mi.

Dla­te­go chcę do niego wró­cić kie­dyś na spo­koj­nie i na­pi­sać od nowa, bez kon­kur­so­we­go kon­tek­stu.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Po­do­ba­ło się. Uro­cze.

Tak, uro­cze to dobre słowo. Za­sta­na­wia­łam się gdzie tu szka­lo­wa­nie, ale po prze­czy­ta­niu wiem, czemu go nie ma. Bar­dzo dobry tekst, przy­jem­nie się czyta. Zaj­mu­jesz się (cza­sem/ na co dzień) pi­sa­niem bajek, do­brze ko­ja­rzę? Widać w tym taki "dryg" baj­ko­pi­sa­rza :) Po­zdr­wa­iam,

To chyba naj­bar­dziej udany braj­to­wy... khem... to udany braj­to­wy tekst : )

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Tia, chyba ani jed­nej po­praw­ki ani su­ge­stii nie do­sta­łem, które mi się przy­da­dzą przy prze­ra­bia­niu tek­stu. :(

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Raz dwa trzy test ko­men­ta­rzy, bo po­dob­no są pro­ble­my z do­da­wa­niem do tego tek­stu.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Czy­ta­łem ostat­nio ar­ty­kół o tym, jak ważne są pierw­sze zda­nia w opo­wia­da­niu. No cóż... tutaj pierw­sze zda­nie nie po­wa­la :P

To mu­siał być cie­ka­wy ar­ty­kół. :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

ar­ty­kuł*

Poza tym my­sla­les o uży­ciu czasu te­raź­niej­sze­go na samym po­cząt­ku opo­wia­da­nia?

Hmm nie my­śla­łem, zwłasz­cza w przy­pad­ku roz­wi­nię­tej wer­sji. Źle się czuję pro­wa­dząc nar­ra­cję w cza­sie te­raź­niej­szym.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Czy­ta­ło się do­brze, bo do­brze pi­szesz. Pierw­sze zda­nie usa­dzi­ło mnie w miej­scu (i to DNA, i od­kry­cie w stylu "zie­mia jest okrą­gła") ale jak już prze­brną­łem, było płyn­nie. Ładne, bo krót­kie, za­gma­twa­ne i do tego na­wią­za­nia do kon­kur­so­we­go stylu forum. Zresz­tą lubię i Dicka, i SF tego ro­dza­ju. Cie­ka­wy po­mysł.

Na­to­miast je­że­li byłby to nie­za­leż­ny, dłuż­szy tekst, to ra­zi­ły­by mnie wła­śnie te na­wią­za­nia kon­kur­so­we (już nie­po­trzeb­ne) i pewne spra­wy tech­nicz­ne uni­wer­sum. Na przy­kład an­dro­id jako obiekt i "sztucz­na in­te­li­gen­cja" jako sys­tem to dla mnie zu­peł­nie inne byty (może już zwich­nię­cie SF). Przy krót­kim tek­ście nie ma to zna­cze­nia, ale przy roz­wi­nię­ciu po­sia­da­nie bądź nie wy­obraź­ni, wza­jem­ne po­wią­za­nia bo­ha­te­rów, czy nawet pro­sty fakt jak prze­sko­czył na końcu na chło­pa­ka i co prze­sko­czy­ło, by­ły­by istot­ne (a wy­ja­śnie­nie, że przez po­zy­tro­no­we drzwi, to tro­chę mało). Zresz­tą sam fakt, że an­dro­idy mają płeć rów­nież (zwłasz­cza je­że­li jest to świat post ludz­ki).Przy krót­kim kon­kur­so­wym tek­ście nie mam zbyt wielu wąt­pli­wo­ści, przy dłuż­szym, nie­za­leż­nym, już tak, bo głów­nie po­my­słów na od­po­wie­dzi szu­kam w SF.

A mi się czy­ta­ło prze­cięt­nie, cho­ciaż tekst na­pi­sa­ny ge­ne­ral­nie do­brze. Śred­nie głów­nie dla­te­go, że byłam jakaś taka za­gu­bio­na już od po­cząt­ku. Coś zgrzy­ta i chro­bo­cze w trzech pierw­szysch aka­pi­tach. Możde to kwe­stia na­pa­ko­wa­nia tak dużej ilo­ści in­for­ma­cji w tak krót­kim frag­men­cie, a może dobór słów.

"Dla niego nie była wy­bry­kiem, była pięk­na. Na­zy­wał ją swoją małą oso­bli­wo­ścią. Wów­czas zwy­kle wy­bu­cha­ła pła­czem. Po­dob­no lu­dziom płacz po­ma­gał oczy­ścić or­ga­nizm z emo­cji. Tę funk­cję chyba nie do końca udało się od­two­rzyć. Córka wciąż du­si­ła wszyst­ko w środ­ku, choć pła­ka­ła znacz­nie czę­ściej niż inne an­dro­idy." A ten frag­ment wpra­wił mnie w głę­bo­ką kon­ster­na­cję,  bo po­waż­nie zwąt­pi­łam o kim czy­tam. Tekst za­czął się od ja­kie­goś stwo­arze­nia o płci żeń­skiej i bez żad­ne­go okre­śle­nia go prze­szedł do stwo­rze­nia o płci mę­skiej, a potem po­ja­wi­ła się córka. Po prze­czy­ta­niu tego kilka krot­nie zro­zu­mia­łam o co cho­dzi, ale nadal uwa­żam, że ja­kieś to nie­po­trzeb­nie mętne.

"Wy­obraź­nia. W post­ludz­kiej rze­czy­wi­sto­ści był to re­likt za­mierz­chłych cza­sów. Jedno z tych pojęć, które wpraw­dzie prze­trwa­ły w słow­ni­ko­wych de­fi­ni­cjach, lecz i tak dla an­dro­idów po­zo­sta­wa­ły nie­zro­zu­mia­łe. Cóż, jej też nikt nie pró­bo­wał zro­zu­mieć. Oprócz niego." A ty taki mały ję­zy­ko­wy kwia­tek. Za­kła­dam, że "jej też nik nie pró­bo­wał zro­zu­mieć" od­no­si się do opi­sy­wa­nej an­dro­id­ki, ale jako że nic o niej w tym aka­pi­cie nie ma, a za­czy­na się on od wy­obraź­ni, to wy­cho­dzi na to, że wy­obraź­ni nikt nie pró­bo­wał zro­zu­mieć, cho­ciaż nie ro­zu­miał. Masło ma­śla­ne, a chyba nie o to cho­dzi­ło :)

Za to nie zga­dzam się z cie­nio­świa­tłem, że "przez po­zy­tro­no­we drzwi" jest zbyt dużym nie­do­po­wie­dze­niem. Moim zda­niem nawet w dłuż­szych tek­stach, które same w sobie są za­wi­łe takie tech­nicz­ne szcze­gó­ły sta­no­wią smacz­ki, ale nie są same w sobie nie­zbęd­ne, bo tekst na ich braku nie traci aż tak wiele.

Ufff... Ale się roz­pi­sa­łam, no ale przy­naj­mniej ze­bra­łam co mi się w pa­trzał­ki rzu­ci­ło ;) A tekst cho­ciaż tro­chę trud­ny dla mnie mo­men­ta­mi do prze­brnię­cia po­do­bał mi się.

O mamo, o mamo... Wy­szła mi ścia­na tek­stu! Prze­pra­szam i kajam się, bo sta­ra­łam się zro­bić ładne zgrab­ne aka­pi­ty, ale widać nie je­stem mi­strzem for­ma­to­wa­nia :o

Ję­zy­ko­wo to jest sma­czek. Samo okre­śle­nie "po­zy­tro­no­we drzwi" brzmi pięk­nie, tylko co to zna­czy?

Leży sobie an­dro­id obok an­dro­ida w szpi­ta­lu (w szpi­ta­lu?) coś, co jak ro­zu­miem jest ja­kimś wi­ru­sem znaj­du­je się (w pro­ce­so­rze?) w "ka­dłub­ku" jed­ne­go z nich. Po­zy­tron to chyba elek­tron o ła­dun­ku do­dat­nim. Co ma z tego do­kład­nie dla czy­tel­ni­ka wy­ni­kać?

          W za­sa­dzie do­dat­ni elek­tron to po­zy­ton, a po­zy­tron to kalka z ję­zy­ka an­giel­skie­go. Ale zga­dzam się, może dużo z tego nie wy­ni­ka. Tylko w za­le­zno­ści od tego jak tekst bę­dzie na­pi­sa­ny, może to mieć duże zna­cze­nia, albo nie mieć żad­ne­go. Może to tro­chę od od­bior­cy za­le­ży, bo nie je­stem fanem ty­po­we­go sf, a czę­sto w szcze­gó­łach tech­nicz­nych się gubię, więc dla mnie ma zna­cze­nie, że do­szło jakoś do tego "za­ra­że­nia".

          Teraz do­bie­ro zwró­ci­łam uwagę na słowo szpi­tal. Jakoś tu nie pa­su­je. Może dla­te­go, że ko­ja­rzy mi się ra­czej warsz­tat...?

W tym wy­pad­ku to ra­czej nie­istot­nie, czym jest pozyt(r)on. Brajt po pro­stu na­wią­zu­je do Asi­mo­va. Czy­tel­nik, który zdaje sobie z tego spra­wę, nie po­wi­nien mieć kło­po­tów z roz­szy­fro­wa­niem me­ta­fo­ry.

Total re­co­gni­tion is cliché; total sur­pri­se is alie­na­ting.

Jej! Dzię­ku­ję za ko­men­ta­rze! :) Super, super, super.

Tekst wrzu­ci­łem do sieci o go­dzi­nie 23:50 (na za­mknię­cie kon­kur­su), a jesz­cze koło 18 mia­łem zu­peł­nie inny po­mysł, na lekką ko­me­dyj­kę. Stąd po­mie­sza­nie z po­plą­ta­niem nie­któ­rych spraw i za­im­ko­wa nie­zręcz­ność.

Oczy­wi­ście w peł­nej wer­sji na­wią­zań do kon­kur­su nie bę­dzie, to bę­dzie cał­ko­wi­cie od­ręb­ny byt.

Tak, takie rze­czy jak szpi­tal, płcio­wość an­dro­idów, fi­zycz­ne doj­rze­wa­nie (teo­re­tycz­nie zu­peł­nie zbęd­ne, wręcz mar­no­traw­stwo za­so­bów), oj­co­stwo, cała wpływ wy­ga­słej cy­wi­li­za­cji ludzi na współ­cze­sny świat an­dro­idów, to wszyst­ko bę­dzie mu­sia­ło być prze­my­śla­ne i opi­sa­ne. Tym bar­dziej mnie cie­szy, że wska­zu­je­cie te miej­sca i ele­men­ty, które bu­dzi­ły się wąt­pli­wo­ści.

Po­zy­tro­no­we drzwi są na­wią­za­niem do "Po­zy­tro­no­we­go czło­wie­ka", czyli opo­wia­da­nia Asi­mo­va o an­dro­idzie. Ale też w dłuż­szej wer­sji będę mu­siał wziąć wasze su­ge­stie pod uwagę. 

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Na­cisk będę kładł na przed­sta­wie­nie cy­wi­li­za­cji an­dro­idów, wpływ wszech­sie­ci na jej funk­cjo­no­wa­nie, wpływ od­cię­cia od sieci na dziew­czyn­kę, re­la­cje córki z ojcem, przy­jaźń z chłop­cem roz­wój wi­ru­sa i jego mo­ty­wa­cji jako ava­ta­ra ojca dziew­czyn­ki oraz przede wszyst­kim i jej wy­obraź­nię - jej wła­sny świat oraz jego za­gła­dę, z po­zy­cji kon­kret­nych uni­wer­sów, a nie tylko ko­smo­lo­gicz­ne­go ich przed­sta­wie­nia. Taki jest plan i tak to roz­pi­sa­łem. Co wyj­dzie, zo­ba­czy­my.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Mój błąd. Za na­wią­za­nie do Asi­mo­wa uzna­łem cały utwór a po­zy­tro­no­we drzwi za wpro­wa­dze­nie ja­kieś bli­żej nie­okre­ślo­nej tech­no­lo­gii ko­mu­ni­ka­cji. Ca­łość trak­to­wa­łem bar­dziej jako szkic po­my­słu niż opo­wia­dan­ko.

I znowu je­stem cie­kaw roz­wi­nię­cia :) Plan wy­glą­da cie­ka­wie.

Za­sta­na­wia mnie jedno (zresz­tą przy głów­nym tek­ście rów­nież) an­dro­id, jako typ ro­bo­ta, ma sens wy­łącz­nie w ra­mach spo­łecz­no­ści ludz­kiej. Je­że­li cho­dzi o opty­ma­li­za­cję pracy chyba wy­pa­da słabo. Co trzy­ma "cy­wi­li­za­cję an­dro­idów", któ­rych pro­gra­my jak widać ewo­lu­ują, w nie­funk­cjo­nal­nych "ubra­niach". Tak mi się na­su­nę­ło przy czy­ta­niu.

To jest coś co mi spę­dza sen z po­wiek. :) Jed­nym z roz­wią­zań nad ja­ki­mi się za­sta­na­wiam jest takie, w któ­rym funk­cjo­nu­ją­ca na wzór ludz­ki cy­wi­li­za­cja an­dro­idów jest utrzy­my­wa­na przez wyżej roz­wi­nię­te sztucz­ne in­te­li­gen­cje w sobie tylko zna­nym celu, jako pod­pro­gram. Innym - cho­dzi o za­pro­gra­mo­wa­ną ob­se­sję na punk­cie ludz­ko­ści, która każe od­twa­rzać okre­ślo­ne cechy, nawet jeśli po la­tach nie są one do końca zro­zu­mia­łe lub wręcz są ro­zu­mia­ne opacz­nie. Jesz­cze innym - że jest to tylko na­kład­ka na łą­czą­cą wszyst­kie an­dro­idy wszech­sieć, w po­sta­ci wzo­ro­wa­ne­go na ludz­kim świa­ta wir­tu­al­nej rze­czy­wi­sto­ści, na po­dob­nej za­sa­dzie co ma­trix. Na coś trze­ba się bę­dzie prę­dzej czy póź­niej zde­cy­do­wać.

I oczy­wi­ście macie rację - szpi­tal to w tym wy­pad­ku przede wszyst­kim la­bo­ra­to­rium an­ty­wi­ru­so­we.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Jeśli już wo­łasz o jakąś kry­ty­kę, ja bym opto­wał za czymś bar­dziej fa­bu­lar­nym. Tutaj jest tro­che zbyt duzo opi­sów. Jak już pi­sa­łem dziś przy oka­zji in­ne­go opo­wia­da­nia, wolę coś bar­dziej fa­bu­lar­ne­go, gdzie idea jest prze­ka­zy­wa­na po­przez wy­da­rze­nia. Tutaj mamy pewna opo­wiast­kę o an­dro­idach, która jest fajna ( przy­po­mi­na tro­chę Lema ), ale jak juz chcesz iść w stro­nę cze­goś dłuż­sze­go, to zmie­nił­bym nar­ra­cję. Opo­wi­dział­bym hi­stro­ię po­przez pewne okre­slo­ne zda­rze­nia, jesli wiesz o co mi cho­dzi. Na przy­kład spo­ty­ka­ją się w szpi­ta­lu, jak on sie­dzi przy niej  i w ten spo­sób masz dobry pre­tekst co go tam spro­wa­dzi­ło itp. ( to tylko przy­kład dla pod­kre­sle­nia o co mi cho­dzi )

"I ne­eded to be­lie­ve in so­me­thing"

Zro­zu­mia­łem, za­sto­su­ję. Pew­nie bez wi­zu­ali­zo­wa­nej wi­zy­ty w szpi­ta­lu (bo jego, de facto, nie ma). Z dru­giej stro­ny, jeśli to tylko wir­tu­al­na rze­czy­wi­stość, to jak naj­bar­dziej. Dzię­ki!

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

A my­śla­łeś może nad tym, że swego ro­dza­ju od­wzo­ro­wy­wa­nie przez an­dro­idy "ludz­kie­go" spo­so­bu funk­cjo­no­wa­nia (re­la­cje spo­łecz­ne, czy ich płcio­wość i re­la­cje ro­dzin­ne) może być uzna­ne za ele­ment nie­zbę­dy do ewo­lu­cji, czy do roz­wo­ju, co moż­na­by uznać za prio­ry­tet? To eli­mi­nu­je ko­niecz­ność wpro­wa­dza­nia np. wyż­szych bytów czu­wa­ją­cych nad ha­sa­ją­cy­mi po ziemi an­dro­ida­mi. Po­dob­ny motyw był wy­ko­rzy­sta­ny w fil­mie "wWy­spa", tam jak pew­nie ko­ja­rzysz, klony żyły sobie ludz­kim ży­ciem, bo bez ludz­kich do­świad­czeń, w sta­nie cią­głej hi­ber­na­cji źle się roz­wi­ja­ły.

Cie­ka­wa idea, do prze­my­śle­nia. :) To by się mogło wią­zać z wpro­gra­mo­wa­nym w całą spo­łecz­ność dą­że­niem do na­śla­do­wa­nia ludzi.

 

Ogól­nie po­dej­rze­wam, że w opo­wia­da­niu nie star­czy miej­sca na przed­sta­wie­nie wszyst­kich szcze­gó­łów (sama hi­sto­ria jest zbyt pro­sta, by ją roz­wle­kać), na­to­miast sama wizja musi mieć ręce i nogi, wszyst­ko bę­dzie mu­sia­ło z cze­goś wy­ni­kać. Chyba, że już w trak­cie pi­sa­nia okaże się, że hi­sto­ria dziew­czyn­ki nie­po­strze­że­nie stała się tylko jed­nym z wąt­ków. Jest jesz­cze tro­chę czasu, zanim za­pi­szę w Scri­ve­ne­rze pierw­sze zda­nie. :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

O rety, jaki sym­pa­tycz­ny short! Jak ja go prze­ga­pi­łam? Grze­ba­nie za bia­ły­mi kru­ka­mi to fajna spra­wa.

”Kto się myli w win­dzie, myli się na wielu po­zio­mach (SPCh)

A dzię­ku­ję ślicz­nie. :-) Jak skoń­czę stro­nę, będę się mu­siał w końcu znowu za­brać za pi­sa­nie. To ja po­le­cam jesz­cze Za­gu­bio­nych chłop­ców. :)

EDIT: Choć jak widzę, masz ich już w ko­lej­ce.

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

 Cie­ka­wy tekst. Fajne są takie nie­po­ko­ją­ce, kli­ma­tycz­ne i nieco roz­je­cha­ne po­wtó­rze­nia se­kwen­cji (ta cha­rak­te­ry­sty­ka Zera). Przez to za­ta­cza­my w tek­ście jakby kółko, no i nagle jest kop­niak w de… 

Dzię­ki za opi­nię i za za­bi­blio­te­ko­wa­nie. :-)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

Ładna klam­ra, rze­czy­wi­ście lekko PKDow­skie w kli­ma­cie z przy­pra­wa­mi od IA ;) Można się po­gu­bić w koń­ców­ce, ale cóż, to chyba ta pora. Jam za­do­wo­lo­ny :) Resz­tę przed­pi­ś­cy coś tam wyżej wy­ga­da­li przez ostat­nie dwa lata.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Dzię­ki raz jesz­cze. :)

Lecą smoki pod ob­ło­ki, wiatr im kręci smo­cze loki

To chyba pierw­szy przy­pa­dek, kiedy tylu ko­men­tu­ją­cych tak wiele do­strze­gło w jed­nym Zerze. ;-)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hmmm. Nie prze­pa­dam za Dic­kiem. Jak na tekst za­ha­cza­ją­cy o ten kli­mat, czy­ta­ło się nie­źle. Ale tro­chę mętny jest, przed­pi­ś­cy już o tym wspo­mnie­li.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Mi­sio­wi czy­ta­ło się do­brze. Za­do­wo­lo­ny, że od­ku­rzył.

Nowa Fantastyka