Czasopisma

Dodaj re­cen­zję

Nowa Fantastyka 08/23

Magda Gacyk

DYS­TO­PIA BEZ PRZY­PAD­KU

 

Na ekra­nie kom­pu­te­ra wia­do­mo­ści. Wojna w Ukra­inie, dzia­ła­nia zbroj­ne na Za­chod­nim Brze­gu, spi­sko­we teo­rie kan­dy­da­ta na pre­zy­den­ta USA Ro­ber­ta F. Ken­ne­dy Ju­nio­ra, „wam­pi­rze” ryby w Wiel­kich Je­zio­rach, świa­to­wa pre­mie­ra po­wie­ści za­ko­twi­czo­nej w uni­wer­sum „Cy­ber­pun­ka 2077” jed­no­cze­śnie w Nowym Jorku, Lon­dy­nie i War­sza­wie…

I potem ten news…

 

To­masz Socha

CZŁO­WIEK 2.0

 

Lubię swoją nie­peł­no­spraw­ność. Jed­nak czy nie ze­chciał­bym z niej zre­zy­gno­wać lub ją zmniej­szyć, gdy­bym miał taką moż­li­wość? Prze­cież cza­sem tak męczy… Żyjąc w świe­cie z nie­któ­rych dzieł scien­ce fic­tion, mógł­bym to zro­bić. Czy za­mie­nił­bym swoje nogi na bio­nicz­ne?

 

Jacek In­glot

APO­KA­LIP­SA IN­TE­LEK­TU

 

Ro­dzaj ludz­ki wszedł w ślepy za­ułek (…) bio­me­try­cy wy­ka­zy­wa­li z upo­rem i nie­od­par­tą lo­gi­ką, że od­se­tek ludzi o umy­sło­wo­ści niżej prze­cięt­nej wzra­sta, o umy­sło­wo­ści prze­cięt­nej zaś i ponad prze­cięt­ną – ma­le­je, przy czym pro­ces ten od­by­wa się w po­stę­pie geo­me­trycz­nym – pisał Cyril M. Korn­bluth w kla­sycz­nym opo­wia­da­niu „Czar­na wa­li­zecz­ka” (1950), opi­su­jąc stan ludz­ko­ści w XXV wieku. Wiele wska­zu­je na to, że prze­po­wied­nia sta­re­go mi­strza scien­ce fic­tion wła­śnie za­czę­ła się wy­peł­niać. Po­ja­wia się zbyt dużo sy­gna­łów, ostrze­ga­ją­cych, że z ga­tun­kiem homo sa­piens sa­piens nie jest naj­le­piej, zwłasz­cza jeśli cho­dzi o to po­dwój­ne sa­piens.

 

Wi­told Var­gas

FUGAS ŁA­SUCH

 

Ko­lej­ną barw­ną po­sta­cią dia­bel­skiej cze­re­dy jest Fugas ‒ uoso­bie­nie ludz­kie­go ob­żar­stwa. Można po­wie­dzieć, że to ten skur­czy­byk, który utrud­nia nam do­trzy­ma­nie re­żi­mu diety. Fak­tem jest, że każdy, kto chciał­by jeść mniej niż rze­czy­wi­ście je, ma już za życia przed­smak pie­kła.

 

Alek­san­dra Klę­czar

BO­SKIE CIAŁA

 

Mi­tycz­nym he­ro­som też zda­rza­ły się mo­dy­fi­ka­cje, po­zwa­la­ją­ce na uzy­ska­nie prze­wa­gi w walce lub w życiu, choć, nie oszu­kuj­my się, o wir­tu­alu to oni ra­czej nie sły­sze­li. Za­zwy­czaj mi­tycz­ni he­ro­si za­wdzię­cza­li zmia­ny nie tech­no­lo­gii tylko in­ter­wen­cjom bogów, któ­rzy, no cóż, zwy­kle sta­ra­li się w ten spo­sób za­ła­go­dzić skut­ki ja­kie­go głup­stwa, pod­ło­ści lub prze­stęp­stwa, któ­re­go sami się do­pu­ści­li.

 

Po­nad­to w nu­me­rze:

– wy­wia­dy z ob­sa­dą se­ria­lu „Wiedź­min” i twór­ca­mi serii ko­mik­so­wej „Świat Akwi­lo­nu”;

– opo­wia­da­nia m.in. Pe­te­ra Wat­t­sa i La­vie­go Ti­dha­ra;

– ko­lej­ne spo­tka­nie z Lilem i Putem;

– fe­lie­to­ny, re­cen­zje i inne stałe atrak­cje.

 

Komentarze

ob­ser­wuj

Nie­pięk­ną je­sień mamy tego lata. Ide­al­na aura dla lek­tu­ry.

Toteż nowy numer NF już za mną.

 

A w nim – po pol­sku.

„Przy­ja­ciel sa­mot­ne­go dia­bła” Agniesz­ki Fu­liń­skiej (Dra­ka­iny) – baj­ko­we fan­ta­sy? Jak to u tej Au­tor­ki, mocno na­sy­co­ne hi­sto­rią. Ide­al­nie spa­so­wa­ło­by w Fan­ta­zjach Zie­lo­no­gór­skich. Bra­ku­je mi w tym opku ja­kiejś iskry, ja­kie­goś kon­flik­tu. Przez co cały tekst wy­da­je się tro­chę letni. Ale że Fu­liń­ska warsz­tat ma przed­ni, to lek­tu­ra nad­zwy­czaj przy­jem­na.

“Przy­szłość ma za­pach brzo­skwiń” Alek­san­dry Bed­nar­skiej (Oidrin) – po­mysł mi się po­do­bał. Zo­stał jed­nak po­psu­ty sce­no­gra­fią (Da­le­kie­go Wscho­du mam już po dziur­ki w nosie) i prze­kom­bi­no­wa­ną kon­struk­cją. Plany cza­so­we (jak wy­ro­zu­mia­łem) dosyć swo­bod­nie mie­sza­ją się w tek­ście, co utrud­nia umiej­sco­wie­nie wy­da­rzeń.

Gdyby to tak po­ukła­dać chro­no­lo­gicz­nie i prze­nieść choć­by do Pol­ski… Ech!

Nie jest to tekst zły, ab­so­lut­nie. Ale nie uła­twia czy­tel­ni­ko­wi lek­tu­ry, co mam za jego głów­ną wadę.

„Pto­le­me­usz i sroka” An­drze­ja Misz­cza­ka – ko­lej­na wa­ria­cja na temat Pol­ski Po­tęż­nej i Szczę­śli­wej, tym razem dzię­ki ma­te­ria­ło­wi z ko­smo­su, czyli Szkłu. Faj­nie po­czy­tać o zna­nych po­sta­ciach w nowym oto­cze­niu, ale oprócz paru mru­gnięć okiem jakoś mi się ten tekst w ca­łość nie klei.

„Łowcy w matni” Ja­ku­ba Ju­szyń­skie­go – Pol­ska u za­ra­nia dzie­jów, w któ­rej ele­men­ty rodem z fan­ta­sy dzia­ła­ją na równi z hi­sto­rycz­ny­mi. Dobre tło, są prze­bły­ski cie­ka­wej hi­sto­rii, ale w sumie akcja tro­chę jed­nak cher­la­wa.

 

No i za­gra­ni­ca.

„Szum desz­czu w so­snach” Lavie Ti­dha­ra – akcja wątła jak jed­no­rocz­ny świer­czek. Ale za to… Nie­sa­mo­wi­te tło, wiel­ce cie­ka­wy świat. Aż chcia­ło­by się za­krzyk­nąć – pro­szę o wię­cej tego al­ter­na­tyw­ne­go Izra­ela. Po­my­słów w ten tekst Autor na­wci­skał tyle, że prze­cięt­ny pi­sarz fan­ta­sy na­skro­bał­by z nich ze dwa pię­ciok­się­gi. Tekst nu­me­ru!

„Masa kry­tycz­na” Pe­te­ra Wat­t­sa – Wat­t­sa nigdy nie za dużo, ale tu chyba ode­zwał się w nim duch wy­rob­ni­ka. Na­rze­ka­nia na współ­cze­sną sztu­kę po­łą­czo­ne z ewo­lu­cją ma­szyn nie­spe­cjal­nie współ­gra­ją w tym tek­ście.

„Uczeń czar­no­księż­ni­ka” Tam­syn Muir – świet­ny po­mysł, nie­ste­ty ciut prze­ga­da­ny. Tym nie­mniej – opo­wia­da­nie bar­dzo cie­ka­we i, hm, ważne. Bo aż strach się bać, jakie re­flek­sje można z niego wy­snuć.

 

W pu­bli­cy­sty­ce też bar­dzo cie­ka­wie.

Klę­czar czy­tać lubię bar­dzo i to za­wsze jest mocny punkt nu­me­ru. Var­gas tym razem się chyba nieco za­pę­tlił w dy­gre­sjach. Za to cie­ka­wa „Apo­ka­lip­sa in­te­lek­tu” In­glo­ta – choć być może za­miast w in­te­ka­lip­sę sto­czy­my się w świat Elo­jów i Mor­lo­ków? I co tu po­ra­biać bę­dzie SI?

Ar­ty­ku­ły Sochy, w tym „Czło­wiek 2.0”, po­win­ny być lek­tu­rą obo­wiąz­ko­wą w szko­łach. Uczą spoj­rze­nia in­ne­go, nam, zwy­kla­kom, nie­do­stęp­ne­go.  

Oraz dwie po­zy­cje re­kla­mo­we: wy­wiad z ak­to­ra­mi „Wiedź­mi­na” (nie oglą­da­łem jesz­cze, więc się nie od­nio­sę) oraz ar­ty­kuł „Dys­to­pia bez przy­pad­ku” pani Gacyk. I tu mam pewną za­gwozd­kę – książ­ki nie czy­ta­łem, więc być może wszyst­kie peany na jej temat są praw­dzi­we. Ale mimo wszyst­ko budzi to pewne po­dej­rze­nia o kryp­to­re­kla­mę. Sam ar­ty­kuł może nieco prze­szar­żo­wa­ny, ale w sumie cie­ka­wy.

Re­asu­mu­jąc – ko­lej­ny cie­ka­wy numer J

 

Li­te­ró­wek…

Li­te­ró­wek ani jed­nej? Spi­seq?

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

PU­BI­CY­STY­KA

 

Re­cen­zje Or­bi­tow­skie­go będę chwa­lić do znu­dze­nia, znów nowe świa­tło na fil­mo­wy hor­ror :)

 

“O końcu świa­ta zde­cy­du­ją czy­tel­ni­cy” – naj­pierw wstęp­niak o tym, że jakaś seria ko­mik­so­wa jest od­po­wie­dzią na Tol­kie­na i G.R.R. Mar­ti­na. To brzmi jak slo­gan z ulot­ki – bo nie wiem, jak coś mo­gło­by być od­po­wie­dzią na twór­czość sprzed wieku i twór­czość obec­ną jed­no­cze­śnie. Dziw­nie to za­brzmia­ło. Sam wy­wiad… Zo­stał na­pi­sa­ny z per­spek­ty­wy “to znany ko­miks, na pewno wszy­scy go znają, co praw­da do­pie­ro wcho­dzi do Pol­ski, ale na pewno już wszy­scy znają”. No więc ja na przy­kład nie znam, a z wy­wia­du nie­wie­le się do­wie­dzia­łem. Bio­rąc pod uwagę, ze re­cen­zje pro­wa­dzą­ce­go roz­mo­wę za­wsze czy­tam z przy­jem­no­ścią, tutaj mocno się zdzi­wi­łem.

 

“Bo­skie ciała” – Ola Klę­czar bar­dzo spryt­nie zbli­ży­ła wątek mi­to­lo­gii do te­ma­tu cy­ber­pun­ku :) Po­kłon pełny uzna­nia, bo jed­nak nie jest to rzecz oczy­wi­sta :)

 

 “Apo­ka­lip­sa in­te­lek­tu” – BAR­DZO dobry ar­ty­kuł, w sumie choć po NF się­gam dla opo­wia­dań, to tym razem to w pu­bli­cy­sty­ce zna­la­złem “tekst nu­me­ru”. Rzecz ważna i warta prze­czy­ta­nia. Zwłasz­cza, ze zmu­sza do my­śle­nia o tym, że cze­go­kol­wiek byśmy nie my­śle­li o nas sa­mych, to jest tu tro­chę taka droga bez wyj­ścia.

 

“Dys­to­pia bez przy­pad­ku”… Serio?

No dobra, po kolei.

Na po­cząt­ku my­śla­łem, ze au­tor­ka miała po­mysł na dwa różne ar­ty­ku­ły, jeden z ze­sta­wem cie­ka­wo­stek z tech­ni­cy­zu­ją­ce­go się świa­ta (bar­dzo fajny zre­szą), drugi na re­cen­zję książ­ki – tylko ktoś ją z bli­żej nie­okre­ślo­ne­go po­wo­du na­kło­nił do zmik­so­wa­nia tego w jedno i efekt wy­szedł fa­tal­nie. Fa­tal­nie, bo i ar­ty­kuł i re­cen­zja by zy­ska­ły na ich roz­dzie­le­niu.

Potem stwier­dzi­łem, że au­tor­ka ewi­dent­nie bar­dzo lubi ka­ba­ret “Na przy­kład Ma­jew­ski”: https://www.youtube.com/watch?v=fPt1kzewBVw

– bo wie­cie, co za­cznie jaką myśl, to po 2-3 aka­pi­tach wrzu­ca ni z grusz­ki, ni z pie­trusz­ki “na przy­kład Kosik”. No do­słow­nie w gło­wie od razu mia­łem głos Dym­ne­go z tego fil­mi­ku,.

Ale tez bar­dzo szyb­ko na py­ta­nie “jak tekst w ta­kiej for­mie prze­szedł do druku” od­po­wie­dzia­łem sobie “nie wiem, ale się do­my­ślam”. I czuję się tro­chę ura­żo­ny jako czy­tel­nik, z po­wo­dów po­dob­nych, jakie na­po­mknął w opi­nii do tego tek­stu Sta­ruch.

Chciał­bym przy tym za­zna­czyć: po­mysł z “fle­sza­mi z cy­ber­świa­ta” był na­praw­dę dobry – i szko­da, ze taki ar­ty­kuł w wer­sji nie­za­leż­nej nie po­wstał. Z kolei jeśli cho­dzi o re­cen­zję – ja do tej pory bez py­ta­nia ły­ka­łem książ­ki i opo­wia­da­nia Ko­si­ka (te nie­mło­dzie­żo­we – jak zna­ko­mi­ty Ver­ti­cal, jak Ka­me­le­on, jak Mars, jak “Mgła” z Scien­ce Fic­tion, czy jak Ró­ża­niec). Tak jak jego fe­lie­to­ny omi­jam, tak jako pi­sa­rza go bar­dzo cenię. A mimo to ten tekst znie­chę­cił mnie do jego książ­ki.

Na­wia­sem mó­wiąc, au­tor­ka na­gro­ma­dzi­ła tro­chę “błę­dzi­ków” typu przy­pi­sa­nie Mu­sko­wi słów o tym, ze Neu­ra­link miał­by le­czyć au­tyzm. Musk nigdy cze­goś ta­kie­go nie po­wie­dział, jego wy­po­wiedź do­ty­czy­ła tego, ze Neu­ra­link może roz­wią­zać pro­ble­my au­ty­zmu. Róż­ni­ca niby ulot­na, a jed­nak zna­czą­ca. bo o ile nie można “le­czyć” neu­ro­ty­pu, to już np. takie kwe­stie, jak po­wiedz­my re­gu­lo­wa­nie prze­ła­do­wa­nia bodź­ców, kon­tro­la kon­cen­tra­cji, czy przy­tłu­mia­nie po­wta­rza­ją­cych się myśli by­ło­by wła­śnie ogra­ni­cze­niem pro­ble­mów od­czu­wa­nych przez osoby w spek­trum. A nie był to je­dy­ny tego typu błąd w ar­ty­ku­le.

 

“Czło­wiek 2.0” – bar­dzo się cie­szę, że po ostat­nim za­mie­sza­niu re­dak­cja się nie zra­zi­ła i nadal po­dej­mu­je te te­ma­ty. Zwłasz­cza z punk­tu wi­dze­nia, który re­pre­zen­tu­je autor. Co praw­da z tezą, ze im­plan­ty nie sta­no­wią do­pin­gu można na­praw­dę mocno po­le­mi­zo­wać i jest ona co­kol­wiek kon­tro­wer­syj­na (a piszę to jako ogrom­ny zwo­len­nik pro­mo­wa­nia wy­rów­ny­wa­nia szans w spo­rcie), ale to temat na jesz­cze osob­ną dys­ku­sję, do któ­rej nie­ste­ty trud­no zna­leźć kli­mat “na spo­koj­nie do ar­gu­men­tów i za i prze­ciw”. Na­to­miast tekst jako ca­łość – tak, zde­cy­do­wa­nie mam na­dzie­ję na to, że co jakiś czas bę­dzie wra­cać w róż­nych aspek­tach. Dzię­ki re­dak­cji za do­ty­ka­nie ta­kich spraw.

 

OPO­WIA­DA­NIA POL­SKIE

 

“Przy­ja­ciel sa­mot­ne­go dia­bła” – bar­dzo no­stal­gicz­ny tytuł :) Co do sa­me­go opo­wia­da­nia… Agniesz­ka Fu­liń­ska ma w za­sa­dzie dwa style pi­sa­nia. Jeden, w któ­rym sku­pia się na sty­li­za­cji i kli­ma­cie epoki, drugi bar­dziej dusz­ny, sen­so­rycz­ny, sy­ne­ste­zyj­ny i sprzy­ja­ją­cy prze­ka­zy­wa­niu grozy (co świet­nie uka­za­ła w pu­bli­ko­wa­nej na por­ta­lu “Desz­czo­wej obe­rży”, do­stęp­nej też w “Fan­ta­stycz­nych Pió­rach 2020”).  Oso­bi­ście je­stem fanem tego dru­gie­go stylu i mam na­dzie­ję, że na­stęp­nym razem re­dak­cja się­gnie po ten kie­ru­nek.

“Przy­szłość ma za­pach brzo­skwiń” – o, to jest cie­ka­we. W sumie takie tro­chę o wizji świa­ta, a bar­dziej o tym, jak w tym świe­cie zmie­nia­ją się emo­cje i re­la­cje mię­dzy­ludz­kie. A i o ato­mi­za­cji ro­dzi­ny – za­sta­na­wiam się, czy traf­nie od­czy­tu­ję in­ten­cję w tle, że w sumie przez ni­ko­go nie­za­wi­nio­ną, za to bar­dzo do­szczęt­ną, przy jed­no­cze­snym cią­głym, ale efek­tyw­nym tłu­mie­niu tę­sk­no­ty? Ale to już py­ta­nie do au­tor­ki.

Cie­ka­we było to, w jaki spo­sób opi­su­jąc ludzi z in­ne­go kręgu kul­tu­ro­we­go, Ola wplo­tła pol­skie idio­my, bo… o dziwo bar­dzo do­brze pa­su­ją. To na­praw­dę coś, co trze­ba umieć – i zo­sta­ło wdro­żo­ne bar­dzo do­brze. Po­do­ba­ło się i wię­cej tej au­tor­ki!

“Pto­le­me­usz i sroka” – cie­ka­wy po­mysł świa­ta, nie­ste­ty bar­dzo prze­ga­da­ny. Można by to skró­cić na dwie stro­ny i by­ło­by le­piej. Albo roz­bu­do­wać, ale wy­peł­nia­jąc tre­ścią, ru­chem, czy czymś, bo obec­nie… Obec­nie nie­wie­le z tego wy­no­szę. A szko­da, bo po­ten­cjał świa­to­twór­czy zo­stał tu przy­go­to­wa­ny na­praw­dę do­brze, a i autor pisać po­tra­fi, czy­ta­łem go już w lep­szych od­sło­nach.

“Łowcy w matni” – w trak­cie lek­tu­ry przy­szło mi do głowy py­ta­nie, czy autor chciał pisać opo­wia­da­nie, czy sce­na­riusz do Dia­blo V. I nie, to nie musi być za­rzut, w grach ac­tion-RPG te sceny na­praw­dę mo­gły­by się spraw­dzić. W opo­wia­da­niu jed­nak nie­ko­niecz­nie.

No bo po­pa­trz­my: za­ło­że­nie, że jak stary druh wzywa na pomoc wło­da­rza grodu, bo go chma­ra go­bli­nów ata­ku­je, to ten nie weź­mie ze sobą dru­ży­ny, tylko razem z innym dru­hem we dwój­kę po­ja­dą. Po dro­dze przy­cho­dzi im wal­czyć z kil­ku­dzie­się­cio­ma prze­ciw­ni­ka­mi. Bez­na­mięt­nie ich sieką ot tak, w tym cza­sie choć ochro­na zbroj­ne­go kupca pró­bu­je coś robić, sam zbroj­ny ku­piec za­cho­wu­je bier­ność, jak na ra­so­we­go NPC przy­sta­ło. Po­rwa­ny z ja­kiejś wsi dzie­ciak oka­zu­je się mieć cał­kiem sporą wie­dzę o tym, co się dzie­je na da­le­kich zie­miach, więk­szą niż by­wa­ły w świe­cie głów­ny bo­ha­ter i póź­niej i inna po­stać, która już jakiś czas z pro­ble­mem ma do czy­nie­nia. A choć walka była opi­sa­na bez­na­mięt­nie i po­szła za­ska­ku­ją­co gład­ko, w na­stęp­nym aka­pi­cie pada wzmian­ka o tym, że to kosz­mar­ne wspo­mnie­nie (no, jako żywo scen­ka ani­mo­wa­na wsta­wio­na mię­dzy eta­pa­mi gry).

Ot, cza­sem me­dium nie te.

 

OPO­WIA­DA­NIA ZA­GRA­NICZ­NE

 

“Szum desz­czu w so­snach” – bar­dzo fajne świa­to­twór­stwo, choć w pew­nym mo­men­cie bł lekki prze­syt. Mimo to mam wra­że­nie, że po pro­stu nie je­stem tar­ge­tem, ale obiek­tyw­nie rzecz bio­rąc tekst może cał­kiem nie­źle tra­fiać do młod­szych czy­tel­ni­ków, a także tych wśród star­szych, któ­rzy szu­ka­ją po pro­stu akcji i serii po­my­słów. Także “nie moja szu­fla­da, ale spoko tekst”.

“Masa kry­tycz­na” – jak dla mnie tro­chę za bli­sko stylu Liu Ci­xi­na, wolę jed­nak ty­po­we­go Wat­t­sa :) Ale i tu po­mię­dzy ko­lej­ny­mi ka­wał­ka­mi głów­ne­go wątku fa­bu­lar­ne­go, wplo­tły się ty­po­wo wat­t­so­we prze­my­śle­nia, które za­wsze do­brze się czyta. Wię­cej Wat­t­sa! :)

“Uczen­ni­ca czar­no­księż­ni­ka” – po­mysł nie­no­wy, ale au­tor­ka zdaje się mieć za­ska­ku­ją­cy ta­lent do po­ka­zy­wa­nia okru­cień­stwa świa­ta w spo­sób… trud­ny? Nie wiem, bra­ku­je mi słowa, ale tekst w pe­wien dziw­ny spo­sób kom­po­nu­je się z “Żuj”, które na­praw­dę wa­li­ło obu­chem po gło­wie.

 

KO­MIKS – krót­ko i z uśmie­chem :)

 

Wstęp­niak

Tytuł nie­od­par­cie spy­chał mnie do dwóch slo­ga­nów: "je­steś tym, co jesz" i "cu­kier krze­pi". Każde zdaje się wa­run­ko­wym.

Nie za­wsze da się zmie­nić sys­tem od środ­ka, za­le­ży od stop­ni swo­bo­dy sys­te­mu, nie­mniej myśl jest krze­pią­ca i chcia­ła­bym, aby było to moż­li­we. Pa­trząc na to z obu stron (asy­mi­lu­ją­ce­go i asy­mi­lo­wa­ne­go): sys­te­my żywe prze­twa­rza­ją wg wła­snych reguł oraz w po­cząt­ko­wej fazie de­cy­du­ją o tym, co zo­sta­nie wchło­nię­te.

Mia­łam też od­le­głe sko­ja­rze­nie z Her­man­nem Bro­chem i jego "Lu­na­ty­ka­mi". Tro­chę jakby nie było in­nych do­stęp­nych opcji. Chyba, że opcje za­czną ze sobą roz­ma­wiać. :-)

 

Opo­wia­da­nia pol­skie

Przy­ja­ciel sa­mot­ne­go dia­bła: ładna, po­zy­tyw­na hi­sto­ria, obec­nie o taką trud­no. Spraw­nie opo­wie­dzia­na i kli­ma­tycz­na.

Przy­szłość ma za­pach brzo­skwi­ni: roz­mi­nę­ło się z moimi ocze­ki­wa­nia­mi nt. sym­bo­licz­nych brzo­skwiń, nie­śmier­tel­no­ści i do­bro­by­tu. Brzo­skwi­nie po­trze­bu­ją sta­no­wi­ska sło­necz­ne­go i osło­nię­te­go, ob­ci­na się pędy, nie ga­łę­zie i li­ście. "Pan­tao", brzo­skwi­nio­wy donut wy­pro­wa­dzo­no z ro­ślin swo­bod­nie ro­sną­cych, dzi­kich, jed­nak tyle lat uszla­chet­nia­nia pew­nie wy­de­li­ka­ca i na­rzu­ca formę. Śro­do­wi­sko kształ­tu­je czło­wie­ka jak bon­sai.

Kli­ma­ty tek­stu są b.połu­dnio­we, wło­skie, niż orien­tal­ne, przyj­mij­my więc, że pod każ­dym nie­bem jest tak samo, nie­mniej ogrom­nie bra­ko­wa­ło mi po­waż­niej­sze­go po­trak­to­wa­nia bo­ha­ter­ki i orien­tal­nych oko­licz­no­ści. Hi­sto­ria ma po­ten­cjał, lecz zapis jest rwany i od­le­gły po­mi­mo czasu te­raź­niej­sze­go – nawet nie wie­dzia­łam, czy to rze­czy­wi­ście opo­wieść o tej dziew­czy­nie, jej emo­cjach/od­czu­ciach. Ra­czej o ze­mście, za­zdro­ści, pięk­no­ści, niż o nie­śmier­tel­no­ści. Szta­faż sf i tria­dy wydał mi się nie­ko­niecz­ny.

Pto­lo­me­usz i sroka: naj­bar­dziej po­do­bał mi się frag­ment ze sroką, dalej nie po­rwa­ło (słabo z na­pię­ciem i dużo nie­istot­nych szcze­gó­łów).

Łowcy w matni: opo­wia­da­nie nie po­cho­dzi z tych, które zwy­kle czy­tu­ję. Zde­cy­do­wa­nie nie moje, w do­dat­ku rzecz ogra­na na ty­sią­ce spo­so­bów, a jed­nak opko za­ssa­ło. Obu­dzi­ło cie­ka­wość. Wia­ry­god­nie opi­sa­na rzecz, słowa i kon­struk­cje, konie, wy­po­sa­że­nie wojów, ani razu nie pod­da­łam w wąt­pli­wość hi­sto­rii. Smacz­na opo­wieść, bije z niej duża zna­jo­mość hi­sto­rii i zręcz­ność w jej przed­sta­wia­niu. Koń­ców­ka zdała mi się lekko  po­spiesz­na.

 

Opo­wia­da­nie za­gra­nicz­ne:

Szum desz­czu w so­snach: tekst wydał mi się mar­twy, prze­ba­la­sto­wa­ny ga­ga­mi i przy­po­mi­na­ją­cy ko­lej­ny od­ci­nek se­ria­lu, który się oglą­da, lecz do­star­cza za mało przy­jem­no­ści, aby cią­gnąć spra­wę dalej.  Nie­zbyt mocna hi­sto­ria: świat, oko­licz­no­ści, bo­ha­ter plus cią­głe wy­ja­śnie­nia, mro­wie po­sta­ci. W za­sa­dzie o czym było to opko? Nie wiem.

Masa kry­tycz­na: po­mysł fajny, ca­łość spraw­nie na­pi­sa­na, lecz się roz­jeż­dża, roz­ła­zi jakby ma­te­ria była ze­tla­ła. Takie nie­do­pil­no­wa­nie myśli i utwo­ru. Py­ta­nie, czy warto to robić, czy trze­ba?

Uczen­ni­ca czar­no­księż­ni­ka: po­mysł dia­bo­licz­ny, nar­ra­cja na­sto­lat­ki bawi, lecz re­la­cję uczeń -mistrz od­bie­ram jako miej­sca­mi rzecz lekko prze­faj­no­wa­ną. Opra­co­wa­nie sa­me­go tek­stu i jego li­te­rac­kość – so, so. Łatwe, miej­sca­mi przy­jem­ny hot-dog z ket­chu­pem.

 

Naj­lep­sze opo­wia­da­nia nu­me­ru: Przy­ja­ciel sa­mot­ne­go dia­bła, Łowcy w matni. Pierw­szy raz dwa pol­skie tek­sty.

 

Pu­bli­cy­sty­ka

Dys­to­pia bez przy­pad­ku: pierw­szy raz się pod­da­łam i nie do­czy­ta­łam do końca. Zmę­czy­ła mnie ta mie­szan­ka fak­tów ze zmy­ślan­ka­mi we wdzian­ku po­wta­rzal­nej kon­struk­cji. Dziw­ne, ma za­chę­cać, a od­strę­cza. Wy­ko­rzy­stam cytat z art. "Każdy skom­pli­ko­wa­ny pro­blem ma pro­ste roz­wią­za­nie i jest ono błęd­ne" U. Eco.

Apo­ka­lip­sa in­te­lek­tu: cho­ler­nie cie­ka­we i in­spi­ru­ją­ce. Chcia­ło­by się wię­cej ta­kich tek­stów!

W śle­pym za­uł­ku zna­leź­li­śmy się kilka dekad wcze­śniej. Efekt Flyn­na zaj­mu­je od dawna część ba­da­czy, bo choć IQ jest mier­ni­kiem in­te­li­gen­cji od czapy, lecz jed­no­cze­śnie je­dy­nym funk­cjo­nu­ją­cym od lat na du­żych pró­bach, po­dob­nie jak PKB, więc po­rów­ny­wal­nym. Glo­bal­na sieć już od sa­me­go po­cząt­ku miała cechy uto­pij­nej wizji przez za­szy­te w nim, ni­czym nie rów­no­wa­żo­ne, we­wnętrz­ne sprzecz­no­ści: szyb­ki zysk kon­tra łą­cze­nie ludzi i do­mnie­ma­nie stwo­rze­nia agory z tłumu. Wła­ści­wie z góry i od razu chłop­cy zrze­kli się od­po­wie­dzial­no­ści za swój biz­nes, bo na co komu ona? To tro­chę tak jak z te­aching i le­ar­ning (też e-le­ar­ning). Mo­żesz prze­cież uczyć się sam: z netu, z po­wta­rza­nych przez na­uczy­cie­la PP i prze­cież bę­dzie super, co nie?

Z wnio­ska­mi 1/2/3 pew­nie bym po­le­mi­zo­wa­ła, lecz z ogłu­pia­niem – zgo­dzi­ła­bym się bez wa­ha­nia. Z tym, że i chat­bo­oty za­czy­na­ją głu­pieć (ko­lej­ne wer­sje), czyli pro­gres mamy w obu li­niach roz­wo­jo­wych, w do­dat­ku sty­mu­lu­ją­cych się wza­jem­nie. Za­sta­na­wia mnie, ile czasu minie, gdy chat­bo­ty AI za­czną okra­szać swoje od­po­wie­dzi zwro­ta­mi: tak czuję, dla­te­go wiem; myślę, bo je­stem pe­wien. A może będą po­da­wa­ły nam prze­dzia­ły uf­no­ści? Nie, za trud­ne. Może więc le­piej % za­ufa­nia na pod­sta­wie licz­by k da­nych i dla wy­raź­niej­sze­go wska­za­nia do­bre­go wy­bo­ru – me­micz­ne emot­ki z licz­bą osób je po­dzie­la­ją­cych. Samo "za­ufa­nie" jako po­ję­cie jest wciąż dobre, po­zo­sta­je sło­wem względ­nie nie­zu­ży­tym i chyba nie da rady go znisz­czyć, lecz nie wiem. Uuu, za trud­ne, aby na szyb­ko coś na­pi­sać.

Czło­wiek 2.0: cie­ka­wy esej. Sama idea trans­hu­ma­ni­zmu wy­da­je mi się idio­tycz­na, lecz praca nad za­pew­nie­niem lep­sze­go losu oso­bom nie­peł­no­spraw­nym, po­pra­wie­niem ja­ko­ści ich życia jest me­ga­war­to­ścio­wa. Ar­ty­kuł miej­sca­mi ciut me­an­dru­je.

Wiedź­min: faj­nie jest prze­czy­tać, jak to wy­glą­da z dru­giej stro­ny.

 

Fe­lie­to­ny: Var­gas – o współ­cze­snym, po­sęp­nym Fu­ga­sie, nie­we­so­łe. Jest nie­szczę­śli­wy, bo je i zwra­ca, sło­wem ka­tu­je się; Klę­czar – o wsz­cze­pach jako za­dość­uczy­nie­niu bogów krzywd, które wy­rzą­dzi­li śmier­tel­ni­kom; Kosik o mo­car­nym po­ucza­niu w imię "dobra", trak­to­wa­nym w fi­lo­zo­fii jako błąd na­tu­ra­li­stycz­ny, bo "dobry" nóż – wia­do­mo, ostry, a dobry czło­wiek, cóż, nie wia­do­mo. Jed­no­cze­śnie nie zwa­la­ła­bym winy na po­li­ty­ków, bo to co­najm­niej trój­kąt: po­li­ty­cy/biz­nes, media i osoby kształ­tu­ją­ce opi­nię oraz my; Or­bi­tow­ski: zga­duj-zga­du­la, jasne, że kla­sycz­ne i nie­usta­ją­cy żal, że nie nowe, a myśl o de­biu­tach i "otrza­ska­niu się" – cho­ler­nie traf­na, acz za­le­ży od czło­wie­ka i sy­tu­acji.

Na­praw­dę lubię fe­lie­to­ny NF!!! Sa jed­no­cze­śnie i cie­ka­we, i in­spi­ru­ją­ce, i ob­ra­zem chwi­li/czasu.

 

Re­cen­zje ksią­żek: "Świersz­cze w soli" – nie wiem tro­chę sko­ja­rzy­ło mi się z losem, przy­pad­kiem i se­ria­lem "Lost"; "Byłem ge­ekiem w PRL-U" – pi­guł­ka wie­dzy nt. fan­do­mu; "Dwie i pół duszy" – spró­bu­ję wy­po­ży­czyć, za­in­te­re­so­wał mnie "prza­śny, mię­si­sty język" i re­alizm, choć – przy­znam się – w to nie wie­rzę, może jest ma­lar­skie – zgoda.

 

Ko­mik­sy prze­ska­no­wa­łam, lecz wy­wiad prze­czy­ta­łam i mi się spodo­bał. Tro­chę nie prze­ko­nu­je mnie po­rów­na­nie ko­mik­su z ta­siem­co­wy­mi od­sło­na­mi na kształt Bat­ma­na i SW.

 

Lil i Put w wer­sji mini: de­kon­struk­cja mitów o el­fach. :-)) Ko­lo­ry­stycz­nie jed­no­staj­nie w od­cie­niach fio­le­tu.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Nowa Fantastyka