Bazowe założenie świata frostpunkowego wydaje się dziś szalone, ale paradoksalnie dotyczy dokładnie tego, co nam zagraża, czyli globalnej zmiany klimatu.
Hubert Sosnowski
NIE Z TEGO ŚWIATA
Na wiele seriali patrzymy z góry. Mamy je za głupie, powierzchowne. Podobnie protekcjonalnie traktowaliśmy przez lata „Supernatural”. Tymczasem zmagania braci Winchesterów to sprytna konstrukcja, która mimo nierównych środkowych sezonów, została bardzo inteligentnie zamknięta.
SEKSOWNE PODEJŚCIE DO PRL-U
wywiad z Markiem Turkiem i Tomaszem Kontnym, twórcami serii komiksowej „Wydział 7”
Przemek Pawełek: Pierwszy zeszyt „Wydziału 7”, czyli „Operacja Totenkopf" ukazał się sześć lat temu. Tymczasem ostatnie wcześniejsze wyraźne sukcesy z masową dystrybucją komiksowych zeszytówek w Polsce to wydawnictwo TM-Semic, wczesne lata 90., a pod koniec tamtej dekady tamto wydawnictwo zaczęło się z rynku zwijać. Co wam strzeliło do głowy, by 20 lat później odpalić w Polsce rodzimą serię zeszytową?
Ponadto w numerze:
‒ opowiadania m.in. Hannsa Heinza Ewersa, Franka R. Stocktona i Agnieszki Fulińskiej;
Kiedyś miesiąc oszczędzania, obecnie – czytania. Toteż nowy numer „NF” przeczytany.
A w nim…
Proza polska.
„Jeszcze jest za wcześnie” Agnieszki Osikowicz-Chwai – kameralny tekst o fanatyzmie. Czy dla większego dobra można popełniać wcale nie takie mniejsze zło? Która z walczących stron jest tą „dobrą”? Bardzo ładnie i interesująco napisane. Zmusza do zastanowienia się. Czyli bardzo lubię!
„Skrzydło ażdachy” Filipa Duvala – znów coś o zwykłym, banalnym źle. I manipulacji. Bardzo w porządku, za wyjątkiem nieco rozwlekłego początku i pewnych potknięć językowych.
I co z tego? Bardzo mnie ten tekst oczarował i wzruszył. Czemu? Nie wiem. Ale spodobał mi się najbardziej z całego numeru.
„Domy, które odeszły” Francesco Corigliano – niezwykły pomysł. Czasem takie pomysły same nakręcają fabułę, ale nie w przypadku tego tekstu. Bo historia w nim opowiedziana niestety do mnie nie trafiła.
„Król na wygnaniu” Franka R. Stocktona – w sumie dosyć błaha humoreska, z której wynika sens trochę prawdziwy, a trochę fałszywy: im mniej władzy, tym lepiej.
„Skrzynka na guziki, napiwki i konfitury z róży” Natalii Matoliniec – idealna lektura na dżdżystą pogodę. Bo rozgrzewa i dodaje optymizmu. Niby nic wielkiego, ale czyta się!
„Dzień otwarty w nawiedzonym domu” Johna Wiswella – znowu coś ku pokrzepieniu duszy. Nawet nawiedzone domy potrzebują miłości. Miła, niezobowiązująca lektura, z którą warto się zapoznać!
Reasumując – kolejny numer z (jak dla mnie) wysokim poziomem tekstów. Łyknąłem w dwa dni, czyli musiało być ciekawie!
Publicystyka.
Vargas, Klęczar, Orbitowski – żelazne punkty programu. Aż chciałem obejrzeć „Longlegs”, ale w Polsce jeszcze niedostępne. W zamian obejrzałem nową wersję „Miasteczka Salem” (mocno średnia).
Artykuł-pean o grze „Frostpunk”. Aż sobie zakupiłem, ale jeszcze nie zagrałem, więc nie mam zdania na jej temat.
I kolejna laurka – tym razem dla serialu „Supernatural”, którego obejrzałem tylko kilka odcinków. Więc konkluzja jak wyżej.
Wywiad z twórcami „Komiksu 7”. Może kiedyś się skuszę, bo „Żbiki” i „Piloty śmigłowca” to moje czasy, ale na razie się wstrzymam.
Sporo recenzji, co mnie cieszy. Brooksa wrzuciłem na listę planowanych nabytków.
Literówek – 9.
Natomiast sporo innych babolków:
– jeden ort „nieopacznie”;
– „wywarta brama” – te słowa nie łączą się w spójne wyrażenie;
– nie wyobrażam sobie, że można „strzykać śliną spoza trzonowców”: a gdzie siekacze i kły?;
– „ciepłym światłem odbitym od płomieni świec” – hm, jak się światło odbija od światła, nie potrafię sobie wyobrazić;
– kolejna zagwozdka: „[własna] ręka, którą wciąż trzyma w dłoniach” – magik jaki czy cuś?;
– sumy nie mają łusek.
PS. A Stopka Redakcyjna może ma coś wspólnego ze stopą życiową? Ta malutka czcionka coś sugeruje…
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Aż się zalogowałam, żeby napisać – dziękuję!
To ja dziękuję za bardzo miłą lekturę :)
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
JESZCZE JEST ZA WCZEŚNIE Agnieszka Osikowicz-Chwaja:
Opowieść o tym, że historię piszą zwycięzcy. Ciekawe, zwłaszcza uniwersum. Społeczeństwo, które zbuntowało się wobec kapłanów – czyżby aluzja do sytuacji kleru w naszych czasach? ;)
Finał mnie rozczarował. Nie chciałbym tu żadnej krwawej jatki, bo zupełnie by ona nie pasowała do treści opowiadania, ale oczekiwałem jakiegoś twistu, wgniecenia w fotel, fabularnego sierpowego. Nie mam nic przeciwko otwartym zakończeniom, przeciwnie, bardzo je lubię, ale to tutaj pozostawia spory niedosyt.
SKRZYDŁO AŻDACHY Filip Duval:
Musiałem sprawdzić co to ta ażdacha… Ale to tylko na plus. Przecież literatura powinna nas rozwijać i poszerzać horyzonty.
Co do fabuły. Podobało mi się. Ja jako fan Wiedźmina, cenię sobie takie teksty, gdzie Autor obnaża w ludziach wszystko to co najgorsze. W życiu przeważnie tak, niestety, bywa, że po ludziach prędzej możemy spodziewać się najgorszej podłości, niż miłosierdzia. Nie lubię happy endów. Spakowski mnie wypaczył… ;)
Autor sporo wysiłku wkłada w budowanie postaci, by moralne wyzwania jakie stawia przed czytelnikiem miały większą siłę. Rozumiem ten zabieg i go doceniam, ale wyszło to średnio. Mnie nie poruszyło. Przeczytałem z przyjemnością, bo to zgrabna literacko opowieść, ale zabrakło mi w niej emocji.
Nie do końca zrozumiałem kim w końcu był ten hrabia i jego rodzina. Nie przekonała mnie również jego zgoda na cały ten układ ze Zdravką. Ale czytałem w dość mało sprzyjających warunkach i możliwe, że coś mi umknęło.
OSTATNIA Agnieszka Fulińska:
Zaczęło się taką sztampą, że pomyślałem sobie, że to nie może się udać. Po lekturze całości, muszę przyznać, że Autorka się wybroniła. Porusza ciekawe tematy, stara się ubrać całość w oryginalne ciuszki. Może to nie paryski wybieg, ale wstydu na ulicy nie ma ;) Do przeczytania.
NAJWIĘKSZA MIŁOŚĆ Hanns Heinz Ewers:
Opowiadanie pozbawione fantastyki! Ale to opowiadanie to prawdziwa perełka!!! Opowiadanie numeru. Autentycznie mnie poruszyło, a, według mnie, nie ma cenniejszych tekstów niż te budzące emocje. Spokojne, nacechowane sporą dozą pesymizmu i bardzo mądre, tak wiele mówiące o nas samych. Puenta niby prosta, oczywista, wręcz banalna, ale, po takiej lekturze, wspaniała w swej prawdziwości.
Polecam!
DOMY, KTÓRE ODESZŁY Francesco Corigliano:
Zaczęło się oryginalnie. Wciągnęło. Ale po przeczytaniu całości – największe rozczarowanie numeru. Tam się dzieją takie dramaty, a czyta się to jak notatkę w gazecie, że ktoś podeptał trawnik w parku… Autor ma doktorat z literaturoznawstwa a nie słyszał o „Drodze” McCarthy’ego? Nie wie, że by wzbudzić emocje w czytelniku nie zawsze trzeba długich opisów, epitetów, tylu przymiotników, zdań wielokrotnie złożonych? Czasem wystarczą zdania pojedyncze. Nie mnóstwo słów bez znaczenia, ale kilka, ale tych właściwych, tych z ładunkiem emocjonalnym. Ten tekst to wodolejstwo i cholernie zmarnowany potencjał. Zaskoczony jestem, że to opowiadanie wygrało konkurs literacki. Zwłaszcza, że poprzednie teksty z tego konkursu trzymały wysoki poziom.
Omijać z daleka!
KRÓL NA WYGNANIU Frank R. Stockton:
Przeszkadzały mi tam niektóre idiotyzmy, ale baśń rządzi się swoimi prawami. Przeczytałem bez bólu. Morał ok.
SKRZYNKA NA GUZIKI, NAPIWKI I KONFITURY Z RÓŻY Natalia Matoliniec:
Świetne! Przeczytałem z wielką przyjemnością. Niby nic, takie kameralne to wszystko, ale jest w tym tekście jakieś ciepło, chce się to opowiadanie czytać, bo lektura jest jak… obecność przyjaciela. Niemałe literackie osiągnięcie.
DZIEŃ OTWARTY W NAWIEDZONYM DOMU John Wiswell:
Na pewno polubiłem Anię. Jej ojciec za to nie wydał mi się sympatyczny. Ale może tak miało być. Czyta się lekko, ale to jedno z tych opowiadań, o których za pół roku nie będę pamiętał.
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
@Nazgul
Hrabia na zamku to sam imć Drakula, o ile dobrze zrozumiałem.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Chodziło mi raczej o jego rodzinę. Chyba była tam mowa, że te kości w studni to jego rodzina. A później wszyscy razem (hrabia i familia) udają się do wioski. Ale jak mówię czytałem końcówkę przy sporym hałasie i mogłem coś ważnego przeoczyć, czy pomylić.
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Staruchu,
dzięki za podzielenie się opinią co do “Skrzydła ażdachy”. Ciszę się, że było bardzo w porządku :)
Co do rozwlekłego początku – chciałem w miarę klarownie porozstawiać pionki i wprowadzić czytelnika w klimat, a na to – przynajmniej w tym wypadku – potrzebowałem trochę znaków. Ale, nie będę ukrywał, ja ogólnie lubię sobie pogawędzić w tekstach, może czasem nieco za bardzo :)
Jeśli chodzi o babolki mniejsze i większe, przyznaję się bez bicia do “nieopacznie”, bo to koszmarny ortograf jest. Z “wywartą bramą” bym polemizował, jako że “wywarte drzwi” znajdziesz ot, choćby i u Reymonta. Chyba że konkretnie nie gra Ci zestawienie wywarta + brama. Na to przykładu z literatury nie mam. Ze “światłem odbitym od płomieni świec” nieco zamieszałeś. W tekście jest: “żyrandole (…) migotały, ciesząc Panosowe oko światłem ciepłym, odbitym od płomieni świec jeżących się z kandelabrów i lichtarzy rozstawionych (…) na stole”. Co do “[własna] ręka, którą wciąż trzyma w dłoniach” – nieco wcześniej jest wzmianka, że Zdravko chwyta Panosa za dłoń i ciągnie do ogniska. Tak więc błędu logicznego jako takiego nie ma, natomiast rzeczywiście powinienem był pokusić się o nieco więcej precyzji w tym punkcie, bo jednak między tymi informacjami jest zbyt wiele przestrzeni, żeby czytelnik się nie zawieszał.
Jeszcze raz dzięki, cieszę się, że jak na debiut było zjadliwie i (oby) do następnego :)
Nazgulu,
Tobie oczywiście również wielkie dzięki za lekturę i podzielenie się opinią. Cieszę się, że co do zasady opowiadanie przypadło Ci do gustu. Happy endów również nie lubię, akceptuję co najwyżej słodko-gorzkie zakończenia :)
Z tymi emocjami, no cóż, tu chyba nic nie poradzę. Jak sam wskazałeś, robiłem, co mogłem. Może po prostu gdzieś się rozjeżdżamy na poziomie tego, co nas porusza, co smuci, co martwi, a co gniewa. Mogę tylko argumentować w informatycznym żargonie – u mnie (a raczej “na mnie”) działa :D
Finału raczej nie będę tłumaczył, bo jeszcze ktoś przeczyta, zanim zapozna się z tekstem, a spoilery – wiadomo – to najgorsza zbrodnia. Mogę co najwyżej zachęcić do powtórnej lektury, a od siebie półszeptem dodać, że z perspektywy czasu uważam finał za nieco pospieszny. Lubię go, jak wspomniałem – u mnie działa – ale można było wycisnąć z tego odrobinę więcej.
Jeszcze raz dzięki :)
PS A hrabia to nie Dracula per se, raczej luźne nawiązanie i mrugnięcie oka do oczywistych skojarzeń.
"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf
Dzięki, Nazgulu. :)
Nie, inspiracją zdecydowanie była hiszpańska wojna domowa (wygugluj sobie „pogrzeb Jose Antonio Primo de Rivery), tylko strony zrobiłam na opak.
Jeszcze jest za wcześnie: Nie czyta się tego źle, pisarsko to bardzo poprawne opowiadanie. Plus też za ciekawy świat inspirowany Hiszpanią. Jednak do tej pory nie jestem w stanie stwierdzić dokąd właściwie zmierzała ta historia.
Skrzydło ażdachy: Całościowo to ciekawa historia o polityce i manipulacji. Kolejny tekst w tym numerze z niestandardowym światem (tym razem średniowieczne Bałkany). Nie do końca mi się tylko spodobała scena konfrontacji Greka z Hrabią – jakoś tak wszystko zostało za łatwo wyłożone kawa na ławę.
Ostatnia: Prosta historia, zwięźle opisana. Dla mnie ok.
Największa miłość: U podstawy jest to dramatyczna historia, ale ten styl… Całość jest opowiedziana bardzo sucho, jakbym czytał jakiś podręcznik do historii. Zmarnowany potencjał.
Domy, które odeszły: Fajny pomysł, w którym nie umieszczono ciekawej historii.
Król na wygnaniu: To opowiadanie zdecydowanie podeszło mi tematyką. Sama historia i morał ciekawe i dobrze wyłożone. Zastanawiam się tylko nad środkiem – z jednej strony dobrze, że się nie rozwleka i jest treściwy, ale z drugiej strony przydałoby się trochę więcej wydarzeń, które podbudowałyby wnioski wyciągnięte przez króla. Niemniej wskazałbym to opowiadanie jako najlepsze w tym numerze (chociaż tym razem stawka była wyrównana – na bardzo zbliżonym poziomie było “Skrzydło ażdachy” i “Dzień otwarty w nawiedzonym domu”).
Skrzynka na guziki, napiwki i konfitury z róży: To chyba coś z popularnego ostatnio cosy fantasy. Nie mój klimat, ale jest treściwe i sprawnie napisane, więc nieźle się czyta.
Dzień otwarty w nawiedzonym domu: Ciekawe perspektywa i dobrze napisane. Jeden z ciekawszych tekstów numeru.
Najbardziej mi się podobały dwa opowiadania z domami w tytule oraz to o kawiarence. Możecie raz na parę miesięcy dawać coś takiego uroczego.
Nieopacznie to moja wina – ja redagowałam i jakimś cudem przegapiłam. Kajam się z całego serca.
ninedin.home.blog
@Ninedin
To się zdarza :)
Wiem z autopsji!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.