Czasopisma

Dodaj recenzję

Nowa Fantastyka 11/24

Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |   Legimi

 

Joanna Kułakowska i Łukasz M. Wiśniewski

AZJA NIEJEDEN MA ADRES

 

Gdy mówimy „Azja” w temacie filmów i seriali gatunkowych, domyślnie widzimy Koreę Południową, Japonię i Chiny. To kraje fantastyką i horrorem silne, z potężnym marketingiem. Reszta regionu, mimo mniejszych budżetów, zasługuje jednak na uwagę.

 

SZTUKA STRASZENIA

Wywiad z Grahamem Mastertonem

 

Straszy nas zawodowo od prawie pół wieku, kiedy opublikował swój debiutancki horror „Manitou”. I robi to na tyle skutecznie, że ma miliony czytelników na świecie, ponad sto wydanych książek, cztery ekranizacje swojej twórczości, wiele nagród. O strachu, związkach z Polską i akcie tworzenia rozmawiałem z mistrzem grozy światowego formatu, Grahamem Mastertonem.

 

ZROBILIŚMY AMERYKĘ POD WROCŁAWIEM

Wywiad z Markiem Piestrakiem

 

Marek Piestrak (ur. 1938) ‒ w 2019 roku otrzymał Latarnika dla reżysera, który wykorzystując reguły kina gatunkowego, tworzy ważne artystycznie, a jednocześnie lubiane przez publiczność filmy. Wyreżyserował m.in. takie produkcje jak „Test pilota Pirxa”, „Wilczyca” i „Klątwa Doliny Węży”.

 

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz

GWIAZDĄ POLSKI NA PODBÓJ ŚWIATA I WSZECHŚWIATA

czyli technologiczno-kolonialne przygody

 

W grudniu 1935 roku gazety donosiły o niezwykłej ekspedycji francuskiej, która „w sile zaledwie pięciu wielbłądów” ruszyła przez Saharę do łańcucha górskiego Hoggar, aby odnaleźć ślady pierwszych ludzi. Wyprawa ta stała się inspiracją dla kolejnej powieści Leonarda Życkiego-Małachowskiego, wydanej w 1936 roku: „Tajemnicy Hoggaru”.

 

Ponadto w numerze:

‒ opowiadania m.in. Ołeksija Gedeonowa i Eugenii Triantafyllou;

‒ promocja prenumeraty;

‒ felietony, recenzje i inne stałe atrakcje.

 

Prenumerata   |   e-Kiosk  |   Nexto  |   Legimi

Komentarze

obserwuj

Wyjątkowo ciekawe wywiady, przeczytałam z upodobaniem!

 

Na razie tylko opowiadania polskie za mną, ale uznałam, że jeżeli nie napiszę komentarzy na gorąco, to już pewnie nigdy nie napiszę, dokładnie tak, jak z poprzednim numerem.

 

Opowiadanie o ikonopisarzu:

plusy:

  1. klimat! aż się czuje to zimno, stare mury, zapach murszejącego drewna itp.
  2. fabuła. Niby miał być horror, ale dla mnie to bardziej takie opowiadanie sowizdrzalskie, jak sobie sprytnie poradzić ze złą siłą.
  3. tło “historyczne” (rozpadnięta Rosja, hi hi)

minus: o ile mi wiadomo, ikony się pisze temperą na starannie wyszlifowanej i zagruntowanej desce (byłam świadkiem), a nie olejami na desce oklejonej płótnem (o takim wynalazku nie słyszałam w żadnym kontekście)

 

Opowiadanie o grindwalach KTÓRE SĄ SSAKAMI, WIĘC PISANIE O ICH NARYBKU MA UJEMNY SENS. Pisanie o płetwie brzusznej takoż, gdyż jej nie posiadają. Do tego było ryczące jagnię oraz zdanie z typowym błędem konstrukcji z imiesłowem współczesnym – czy ten tekst w ogóle widział jakąś korektę?

Samo opowiadanie bardzo mi się podobało: stopniowanie tajemnicy, farerskie słowa użyte bez tłumaczenia, a w taki sposób, że i tak wiadomo było z kontekstu, co znaczą, ponownie klimat, pomysł z wykorzystaniem owiec jako broni zaczepnej i te odjechane opisy z przezroczystą skórą…

 

Plus ogólny: już od kilku numerów bardzo mi się podobają ilustracje.

 

Ciąg dalszy prawdopodobnie nastąpi.

Ciąg dalszy. SPOILERY.

 

Opowiadanie wojenne było dla mnie jak ciąg ożywionych obrazów Beksińskiego, więc na początku na plus, ale potem zaczęło nużyć, bo nie widziałam celu, do którego to wszystko zmierza. Puenta niespecjalnie mnie usatysfakcjonowała, chociaż wikińskie nawiązania na ogół lubię. Bo to taka niby Valhalla miała być, tak?

Jedna uwaga do tłumaczenia: świnie nie mają łap. Nawet takie z karabinami w sutkach.

 

Opowiadanie o sześciu wersjach braciszka – perełka! Jest pomysł, jest nastrój, a poza tym bardzo dobrze oddany niszczący wpływ, jaki utrata dziecka ma na rodzinę. Takie horrory to ja rozumiem!

Hej, Achika, tu gość od wielorybów, które nie są rybami ;)

Co tu dużo pisać – w przytoczonych przez Ciebie kwestiach dałem ciała. Kajam się.

Szkoda, szczególnie że nie wymagało to researchu, tylko większej uwagi/czujności.

Pozostaje mi mieć nadzieję,  że wtopy nie kładą się cieniem na reszcie tekstu. Dla dobra immersji starałem się wiernie odwzorować miejsce akcji.

 

Wielkie dzięki za błyskawiczny feedback, bardzo mi miło :)

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

gość od wielorybów, które nie są rybami

Hermann Melville? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cóż, latka lecą, a ja wciąż na bakier z cetologią ^^

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Achiko, to nie do tłumaczenia uwaga, bo to w oryginale są “łapy”. 

No to trzeba było poprawić. O koniu też byś tak napisał?

Nie trzeba było. Uznałem, że w tym konkretnym przypadku użycie „łap” było usprawiedliwione.  Poza tym jestem zdania, że tłumacz nie jest od poprawiania tego rodzaju rzeczy.

Październik ostatnio zamienił się poziomem ciepła z wrześniem. Czy listopad przyniesie temperatury październikowe? Oby!

W każdym razie – mimo miłych okoliczności przyrody zdążyłem przeczytać nowy numer NF.

A w nim…

 

Proza polska.

„Jewgienij Krykanow u Carskich Wrót” Macieja Głowackiego – wydawało mi się, że to uwspółcześniony retelling bajki o głupim Jaśku, co to diabła oszukał. Aż do Władimira Władimirowicza na końcu (Putina jak sądzę), który ukazał mi, że jest w tym tekście jakieś drugie dno. Którego niestety nie dostrzegam.

Czyli – przeczytałem bez bólu, ale przesłania nie rozumiem. A bez przesłania to niezbyt potrzebne uwspółcześnienie bajki!

„Totem z kłębów wełny i kości wielorybów” Łukasza Redelbacha (Counta Primagena) – znając wcześniejsze teksty Autora z portalu fantastyka.pl, spodziewałem się ostrej jazdy. No i taka była. Poziom obrzydliwości wysoki, ale trzymany w ryzach. Fabuła niestety dość przewidywalna, ale to scenografia robi robotę.

Ach, jedna rzecz – grindwale to nie wieloryby, a krewni delfinów.

Znaczy – coś nie z mojej bańki, ale przeczytać warto.

 

A z zagranicy.

„2.V.1945” Wołodymyra Kuzniecowa – opowiadanie jak ulał pasujące do „Snów umarłych”. Tam nie rozumiem większości tekstów. Tego też nie bardzo. Czyściec jako odgrywanie przeszłości? Żeby to jeszcze sprawiało przyjemność w lekturze…

Nie spodobało mi się!

„Sześć wersji mojego brata znalezionych pod mostem” Eugenii Triantafyllou – znowu diabeł w roli głównej, acz zakulisowej. Uważaj czego sobie życzysz? Nie da się drugi raz wejść do tej samej rzeki? Było, w lepszym wykonaniu.

„Kapiton” Ołeksija Gedeonowa – no i znowu nie zrozumiałem przesłania. Bo o czym właściwie jest ten tekst? O duchach? O magii? Co z niego wynika?

 

Podsumowując ten numer – jedynie opowiadanie Łukasza Redelbacha mi się spodobało. Na resztę mniej czy bardziej kręcę nosem.

 

Publicystyka.

A tu cymesik! Bo takim jest dla mnie wywiad z Markiem Piestrakiem. Reżyserem mieszanym z błotem za PRL-u, którego niektóre filmy da się oglądać do dziś (Pirxa bardzo lubię!). Trochę koloryzuje, ale też i ciekawie opowiada.

Za to wywiad z Mastertonem taki jakby nijaki. Widać że autor tysięcy już wywiadów udzielił i odpowiada bardzo bezpiecznie.

No i jeszcze kino z Azji. Jeśli czytam, że film „meandruje licznymi dygresjami”, to już wiem, że jest nieoglądalny dla zwykłego widza. Czyli nie skorzystam!

Resztę – Klęczar, Haskę-Stachowicza, Vargasa, Orbitowskiego zawsze czytam z przyjemnością! Tylko z Kosikiem bym trochę popolemizował, ale to w sumie jak zwykle.

 

Literówek – 4 (trochę na siłę, bo czy to nadmiarowa kropka, czy brak kursywy wielkimi błędami nie są).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Może i grindwale znajdują się w rodzinie delfinowatych, ale IDENTYFIKUJĄ SIĘ jako wieloryby. Tak też są traktowane w przepisach o ochronie ssaków morskich z 1992 r. Zatem – bądźmy nowocześni :p

No i jak brzmiałby tytuł „Totem z kłębów wełny i kości delfinowatych”? Mało groźnie. A „…i kości wielorybów pilotowych”? Niemelodyjnie!

A tak serio, to widzę, że wyszło nieco myląco – masz słuszność. W przyszłości będzie precyzyjniej, a tak się składa, że mam na warsztacie jeszcze trzy „etniczne horrory”.

Dzięki za opinię, Staruchu, bardzo mnie też cieszy wyróżnienie ;D

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

 

 

JEWGIENIJ KRYKANOW U CARSKICH WRÓT Maciej Głowacki:

 

Bardzo dobre, solidne opowiadanie. Sam początek, czyli ta wędrówka bohatera do monastyru wspaniale napisana. Tam nic takiego się nie wydarzyło, ale czytałem z wielkim zainteresowaniem. Wprowadziło to świetnie czytelnika w klimat opowiadania. Który jednak pod koniec trochę się rozmywa. Ogólnie finał sprawia wrażenie pisanego na chybcika. Ot, każdy akapit to jeden załatwiony demon. Można by wręcz parafki stawiać jak przy liście zakupów…

Nie jest to złe, czasem nawet potrafi rozwiązaniem zaskoczyć, ale i przewidywalne też bywa.

Na pewno znakomicie oddano tło tekstu. Wspaniałe opisu bałaganu, brudu i smrodu panującego w monastyrze. Na mnie to podziałało. Naprawdę to widziałem!

Solidne, wciągające opowiadanie, które pozostawia jednak odrobinę rozczarowania.

Do poczytania!

 

TOTEM Z KŁĘBÓW WEŁNY I KOŚCI WIELORYBÓW Łukasz Redelbach:

 

Poetycki tytuł. To, u mnie, zawsze na plus :)

Tekst, od pierwszego akapitu, klimatem stoi. Jeśli udaje się Autorowi ta trudna sztuka, to już opowiadanie zasługuje na przeczytanie. A jest tu co poczytać, bo to kawał porządnej literatury!

Może i to śledztwo bohatera jakieś takie naiwne, nieporadne i mało intrygujące, za to tekst nadrabia całą resztą. Świetna fabuła! Nie wnikałem jak głęboko osadzona w wierzeniach ludzi z tamtych stron, ale mnie wciągnęła. A finał… po prostu wspaniały! Nie spodziewałem się tego. Ujął mnie los Gośki, a ostatni akapit to znakomite, moralizatorskie zamknięcie całości.

Świetne opowiadanie. Polecam!

 

2.V.1945 Wołodymyr Kuzniecow:

 

Na pewno Autor wspaniale, z polotem tworzy sugestywne obrazy wojny. Jest to najmocniejszą stroną tego tekstu.

Opowiadanie ma jakieś dziesięć stron, a całość napisana jest… w jednym akapicie! Odważne rozwiązanie, które uprzykrza powrót do przerwanej wcześniej lektury…

Ten tekst to jest taka jazda bez trzymanki. Nawet nie próbuję doszukiwać się w tym jakiś alegorii, bo życia by mi chyba na to wszystko brakło. Finał trochę wyjaśnia. Ale jeśli cała ta szalona ucieczka zmierzała do takiej puenty, to tekst jest cholernie napompowany. Można by pokusić się o sformułowanie: przerost formy nad treścią.

Ale co ciekawe, czytało mi się to zaskakująco dobrze. Lektury nie żałuję. Jedno temu tekstowi trzeba przyznać – jest wybitnie nieprzewidywalny :)

 

SZEŚĆ WERSJI MOJEGO BRATA ZNALEZIONYCH POD MOSTEM Eugenia Triantafyllou:

 

Interesujący tekst. Niestety bardzo nierówny. Sam pomysł na fabułę – znakomity. Z tego tekstu mógł być diament. Niestety wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Lektura mnie męczyła, brakowało mi w tym emocji. Finał satysfakcjonujący.

 

KAPITON Ołeksij Gedeonow:

 

Nie rozbawiło mnie. Ale ja nie lubię humoresek. Tekst tak naprawdę o niczym.

Rozczarowanie numeru!

 

Czekam na kolejny numer z fragmentem NOWEGO WIEDŹMINA!

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Na wstepie: fajnie, ze w recenzjach pojawił się Kleks. Zdecydowanie komiks wart przypomnienia, bo Szarlota Pawel zrobiła dla polskiego komiksu od groma dużo, a jakoś tak ludzie o niej zapomnieli.

 

PUBLICYSTYKA:

Orbitoqwskiego i Ninedin jak zwykle chwalę.

Wywiad z Mastertonem – ten człowiek ma dar to opowieści, nawet w wywiadzie :) Fajnie się czytało.

Wywiad z Pietraskiem – ciekawy rzut oka w historię polskiego kina.

Azja ma sens – temat bardzo ciekawy. Początek tekst słaby (o neiktórych filmach dowiadujemy się tyle, ze zaistniały, a nie jaka jest ich specyfika), ale później rozkręca się w dobrą stronę, wiec warto było przeczytać. I… warto by kiedyś temat rozwinąć (najlepiej niespoilerowo; bardziej w kontekście jak różnice kulturowe wpływają na specyfikę opowieści).

 

OOPOWIADANIA POLSKIE

 

“Jewgienij…” – współczesna baśń, czy może klechda. Dobrze się to czyta, dobrze ograne motywy z innych opowieści.

“Totem z kłębów wełny…” – bardzo dobre opowiadanie. Tak, były błędy z tymi grindwalami i kilka innych (mnie np. rzuciła się w oczy pewna rzecz związana z zachowaniami niektórych postaci, w tym głównego bohatera), ale to jest ten rodzaj tekstu, w którym to sprawa drugorzędna, a robotę robi klimat. Strzelam w ciemno, że autor mocno się przy tym zainspirował “Midsommar” (CountPrimagenie, dementuj, jeśli się mylę), co momentami dość mocno wychodzi na wierzch. A jednak nawet ta inspiracja w niczym nie przeszkadza, klimat jest, strach jest, emocje są – ten tekst ma dokładnie to, co w swojej szufladzie mieć powinien. Jedno z lepszych opowiadań tego roku.

 

OPOWIADANIA ZAGRANICZNE

 

“2.V.1945” – gdybym miał lat naście, pewnie lepiej bym odebrał ten tekst. A tak? Przez moment zastanawiałem się, czy całość jest w grze (niektóre zwroty sugerowały taką opcję), później czy snem, generalnie trochę wyglądało jak seria pojedynków z NPC-komentatorem w tle. Do mnie nie trafiło, ale podejrzewam, ze istnieje spora grupa odbiorców, do której owszem, więc dobry wybór tekstu.

Co do uwagi Achiki odnośnie łap – takie rzeczy tłumacz mógłby zmienić za zgodą autora, ale bez takiej zgody to naprawdę nie rola tłumacza. Plus skoro tekst sugeruje, ze potwór jest hybrydą zwierzęcia, maszyny i czegoś jeszcze, to koniec końców i kończyny mogą wyglądać inaczej niż u “zwykłego” zwierzęcia.

“Sześć wersji…” – fajny tekst. Znów: pewnie bardziej dla czytelników w wieku lat nastu, ale jednak dobry. Takie rzeczy tez są potrzebne w magazynie.

“Kapiton” – a tu odpadłem w trakcie lektury.

 

Bardzo dziękuję za opinie, Wilku Zimowy i Nazgulu – wielce mnie raduje, że klimat przeważył nad bolączkami i ostatecznie wrażenia z lektury pozytywne :)

Może i to śledztwo bohatera jakieś takie naiwne, nieporadne i mało intrygujące,

Trafna uwaga – śledztwo wyszło jak wyszło, bo pierwotny plan zakładał napisanie kryminału, ale trochę mi się rozjeżdżało + długościowo wyszłaby pewnie nieszczęsna “nowelka”, której nie idzie wsadzić ani w czasopismo, ani w antologię, ani na portal. No i stanąłem w rozkroku ;)

autor mocno się przy tym zainspirował “Midsommar”

Cóż, Wilku, jeśli mam coś dementować, to najwyżej słowo “mocno”. Niemniej utrafiłeś – Midsommar sprawił, że chciałem napisać “horror w świetle dnia” i wówczas przyszła do mnie scena Gullbrandura pożeranego przez owce. Późniejsze podobieństwa raczej przypadkowe. Albo podświadome.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

O, przeoczyłam opowiadanie “Kapiton” – finał troszeczkę jakby bez pomysłu, ale ogólnie mi się podobało, bo ma klimat, a poza tym bardzo lubię ten specyficzny sposób gawędziarskiej narracji, którym umieją się posługiwać tylko pisarze ze wschodu (nie za dalekiego, czytałam parę książek tłumaczonych z chińskiego i było to drewno absolutne).

 

Plus zauważyłam kolejny błąd zoologiczny, tym razem w tekście o kinie azjatyckim: konie nie są zwierzętami parzystokopytnymi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka