W poprzednim artykule pisałem o cyklach fantasy – tym razem pora na humor. Rozśmieszanie ludzi jest dużo trudniejsze niż ich straszenie, więc i autorów humorystycznej fantastyki znajdzie się znacznie mniej niż twórców horroru. Oto garść propozycji autorów, po których możecie sięgnąć, gdy skończycie ponad czterdzieści tomów Świata Dysku.
Łukasz Czarnecki
BÓG MANGI
Osamu Tezuka (1928-1989) był człowiekiem instytucją. Współcześni nazywali go „japońskim Waltem Disneyem”, a od roku 1964 przylgnął doń przydomek „Boga mangi”, którym określa się go po dziś dzień.
NAJBARDZIEJ SAMOTNY ZAWÓD NA ŚWIECIE
wywiad z Joanną Karpowicz i galeria artystki
Joanna Karpowicz ‒ malarka, twórczyni komiksów, ilustratorka. Autorka malarskiego cyklu z Anubisem.
Ponadto w numerze:
– opowiadania m.in. Krzysztofa Rewiuka i Franka R. Stocktona;
Prawo Murphy'ego-wisienka na torcie:D. Wyjątkowo udany numer.
Czołg może wpaść w poślizg na zwłokach, na asfalcie
Z czym kojarzy się nam kwiecień? Na przykład z prima aprilis.
Stąd zapewne żartobliwy ton tekstów w najnowszym numerze NF.
A w nim po polsku.
„Wszystkie nuty śmierci” Anny Szumacher – czy to część większej całości? Sympatyczna lektura: ciekawi bohaterowie, nienachalny humor, ale sporo pozostaje niedopowiedziane. Więc czekam na ciąg dalszy.
„Świadkowie zaświatów” Szymona Sztajna – krótki tekst (co mi się podoba) o zadziwiająco prostej fabule (co już podoba mi się mniej). Że niby wystarczy sfingować własną śmierć, żeby zaświaty uznały nas za swojego? Coś mi chyba umyka…
„S.E.N.I.O.R” Krzysztofa Rewiuka – bardzo fajny pomysł, ale nieco przegadany. Może by tak skrócić początek? Bo tekst puentą stoi.
„Orzeszki panny Chew” Rafała Łobody – Ropuch w roli Marlowe’a? Bardzo fajne, Autor „umi w te klocki”, choć czasem nieco szarżuje w tym chandlerowskim stylu. Ale mnie pasi, bawiłem się świetnie, mimo tego, że orzeszki mi się w trakcie lektury poplątały…
Zza granicy też na wesoło.
„Jak następca tronu Jowisza Wszechświat wniwecz obrócił” P.H. Lee – Lemem pachnie na kilometr, zresztą pojawia się i Trurl. Miało być głęboko filozoficzne i w sumie takie jest, choć satysfakcji czytelniczej (u mnie) zakończenie nie wzbudziło.
„Człowiek Pszczoła z Orm” Franka R. Stocktona – mimo że ramotka, to świetny to tekst. Łyknąłem go jak pelikan. Proszę o więcej takich zakurzonych perełek!
„Zwaśnione duchy” Brandera Matthewsa – a tu już akurat upływ czasu widać. Niedzisiejszy staroć. Czekam na oburzenie eee… nowoczesnych sił postępowych, na sposób rozwiązania „dusznego” konfliktu. Małżeństwo?
„Prawo Murphy’ego” Douglasa Smitha – długie rozwinięcie znanych wszystkim praw Murphy’ego. Może być, ale po zakończeniu spodziewałem się czegoś więcej, jakiegoś twistu.
Tekst poprawny. I tyle!
A w publicystyce?
Po pierwsze – arcyciekawy wywiad z Joanną Karpowicz. Z dziełami Artystki spotkałem się już wcześniej, bo Aleksandra Klęczar polecała malarkę na fejsie. Obrazy więc już widziałem. Zrobiły wrażenie. Pani Karpowicz też zrobiła, bo ciekawie mówi, a podejście do swojej sztuki ma godne podziwu. Gwóźdź numeru!
Do tego artkuł o „bogu mangi” (nie lubię) oraz wyszczególnienie niektórych humorystycznych pozycji fantastycznych. Zabrakło mi trochę Lema, bo humor w jego tekstach też przewija się dość często. Majaczą mi gdzieś w pamięci jeszcze cykl o Kedrigernie Johna Morressy’ego i „Jednym zaklęciem” Watt– Evansa. Czy to jednak jest tak śmieszne, jak mi się wydawało 30 lat temu, dziś już nie wiem.
Reasumując – bardzo porządny numer, sprawiający dużą frajdę przy lekturze, a w którym nie było tekstów czytanych w ponurym cierpieniu (a zdarzały się takie ostatnio).
Literówek – 3.
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Wszystkie nuty śmierci” Anny Szumacher – czy to część większej całości? * Jeszcze nie, ale wszystko wskazuje na to, że R i K wrócą jako bohaterowie drugoplanowi w czymś co będę pisać… No, w przyszłym roku pewnie.
Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher
No i pięknie!
Bo czego oni po tych bibliotekach szukali? Jak się spotkali i jak zadzierzgnęli spółkę?
Pytań mi trochę zostało ;)
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
WSZYSTKIE NUTY ŚMIERCI Anna Szumacher:
Czyta się lekko, choć mnie nie rozbawiło. Mam wrażenie, że te żarciki działały tylko na niekorzyść odbioru tego tekstu. Autorka sporo rzeczy zachowuje w tajemnicy, a to pozostawia spory niedosyt, bo pytań klika po lekturze ze mną pozostało.
Finałowy „chomik” mnie nie rozbawił. Ja wiem, że to taka próba przeniesienia współczesnych problemów w uniwersum fantastyczne, ale mnie to nie przekonało. No bo parę akapitów wcześniej mamy bohatera ratującego rolników przed nędzą i głodem z powodu gnijących upraw, a później ratującego dobre samopoczucie córki władcy. To już nie ten kaliber. Zabrakło mi kulminacji, finał rozczarowuje, sprawia wrażenie urwanego. Czytelnik czeka, myśląc, że wydarzy się tam coś ważnego, a tu… chomik ;)
Nuty śmierci brzmią całkiem dobrze, ale jak się w nie wsłuchać, usłyszymy parę fałszywych dźwięków ;)
ŚWIADKOWIE ZAŚWIATÓW Szymon Sztajn:
Nie jest to jakieś oryginalne, pomysł wałkowany miliony razy (Autor jest chyba fanem serialu „Zaklinaczka duchów”, bo przynajmniej ja, po lekturze, nie mogłem odpędzić tego skojarzenia). Do poczytania, choć na długo w pamięci nie pozostanie.
S.E.N.I.O.R. Krzysztof Rewiuk:
Przeczytałem z zainteresowaniem. Znakomity, ironiczny finał, po którym cały tekst jeszcze sporo zyskuje.
ORZESZKI PANNY CHEW Rafał Łoboda:
Przeszkadzała mi maniera głównej postaci do ślinienia się na widok kobiet. Ani się tego dobrze nie czytało, ani nie wpływało to na pozytywny odbiór bohatera. Mi przypominał wiecznie napalonego nastolatka. Jeśli mi przeszkadzała nadmierna seksualizacja postaci kobiecych, to tekst musi mieć z tym poważny problem. Działa to też na niekorzyść samych postaci, bo stają się przerysowane, nieprawdziwe, niewiarygodne.
Ciekawy pomysł z „schizofrenią” klientki, dodatkowo interesująco zamknięty – nie spodziewałem się tego. Fabuła, początkowo, bardzo prościutka, by pod koniec dość mocno się skomplikować – wszyscy oszukują wszystkich, do tego stopnia, że sam się w tych oszustwach pogubiłem… :(
Dobry tekst, choć wolałbym aby Autor inaczej poprowadził pewne wątki. Zwłaszcza główny bohater do przemyślenia, czy nawet przeróbki. Jeśli to ma być łobuz myślący rozporkiem, to aby to się udało, to, wbrew pozorom, wiąże się to ze sporym wyzwaniem literackim. W zaprezentowanej formie wyszło zbyt infantylnie.
JAK NASTĘPCA TRONU JOWISZA WSZECHŚWIAT WNIWECZ OBRÓCIŁ, ALBO OBFITE OWOCE MIŁOSNEGO OPĘTANIA P.H. Lee:
Interesujący tekst. Największy zarzut mam do Autora do tych jego wtrąceń wprost do czytelnika. Z tego mogła być udana baśń, ale Autor uparcie wybija czytelnika z lektury. Dodatkowo ta rzucona czytelnikowi w twarz puenta na koniec – niepotrzebne to, zalatujące tanim moralizatorstwem, jakby Autor miał odbiorce tekstu za idiotę, który nie poradzi sobie z interpretacją tego opowiadania.
Nierówny tekst, pozostawiający mieszane odczucia.
CZŁOWIEK PSZCZOŁA Z ORN Frank R. Stockton:
Udana baśń. Przeczytałem z zainteresowaniem. Jedynie ten Ospały Młodzieniec wydał mi się niepotrzebny, dodany na siłę i psujący konsekwentną budowę tego opowiadania. Świetny morał, ale ja bardzo cenię sobie klasyczne (ponadczasowe) puenty.
ZWAŚNIONE DUCHY Brander Matthews:
Początek mnie męczył. Kartkowałem ile jeszcze do końca… Potem jakoś płynniej to szło. Historia nawet zaciekawiła. Finał zaskoczył. Akurat małżeństwa się nie spodziewałem. Ale to nie był twist z tych, po których zaliczamy opad szczęki, ale jeden z tych, który wywołuje konsternację i zmieszanie.
PRAWO MURPHY’EGO Douglas Smith:
Przeczytałem z przyjemnością. Opowiadanie numeru. Może i zaskoczyło mnie, że cała załoga, tak od razu, wzięła przypadłość Murphy’ego za pewnik, ale czepiać się tutaj nie będę. Polecam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Hej, Nazgulu
Dzięki za recenzję i pozwolę sobie odnieść się do pewnych kwestii.
Przeszkadzała mi maniera głównej postaci do ślinienia się na widok kobiet. Ani się tego dobrze nie czytało, ani nie wpływało to na pozytywny odbiór bohatera.
Pastisz to pastisz, a detektywi z filmów czy książek lat 30-40tych, noir, są właśnie tacy “mocno męscy”, aż do przesady. Garett z cyklu detektywistycznego Glena Cooka nie dość, że się ślini, to jeszcze zalicza jakąś pannę w każdej powieści cyklu, a przecież jest wciąż w związku z jedną dziewczyną. Mój Lowin ma znacznie mniej szczęścia.
Jeśli mi przeszkadzała nadmierna seksualizacja postaci kobiecych, to tekst musi mieć z tym poważny problem.
Jak wyżej. Femme fatale były właśnie takie.
Działa to też na niekorzyść samych postaci, bo stają się przerysowane, nieprawdziwe, niewiarygodne.
Oczywiście. I tak ma to wyglądać.
Jeśli to ma być łobuz myślący rozporkiem, to aby to się udało, to, wbrew pozorom, wiąże się to ze sporym wyzwaniem literackim. W zaprezentowanej formie wyszło zbyt infantylnie.
Hm, czy łobuz myślący rozporkiem? Rozwiązuje sprawę po swojemu, żadna kobieta nie została wykorzystana, facet zna granice i ich nie przekracza. Zdaję sobie sprawę, że odbiór pewnych zachować różni się w społeczeństwie od jednostki do jednostki, ale to powtarzam – to pastisz starych opowieści o detektywach – nie przystaje do współczesnych czasów i nie propaguje takich zachowań. Zatem absolutnie nie zmieniałbym głównego bohatera, ale rozumiem, że może nie pasować.
Pozdrawiam
Witam.
Proszę się tak bardzo moją opinią nie przejmować. To tylko subiektywna opinia. Podzieliłem się z tym co mi przeszkadzało w lekturze, co mnie nie przekonało, ale zapewne znajdzie się wielu czytelników, którym to opowiadanie przypadnie do gustu.
Odkąd piszę te recenzje zawsze bawi mnie, że przeważnie teksty, które mnie odrzucają, bardzo chwali Staruch. I odwrotnie, gdy mnie jakieś opowiadanie zachwyci, Staruch miesza je z błotem…
Także spokojnie.
Opowiadanie trzyma dobry poziom, wymieniłem to co mi przeszkadzało w lekturze. To, że tekst jest pastiszem, nie znaczy, ze nie można napisać go z polotem. Bohater mnie nie przekonał, a opisy kobiet były strasznie infantylne. Tyle ode mnie.
Pozdrawiam.
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Mnie pasowało.
A że Chandlera czy Hammetta bardzo lubię, to i Lowin przypadł mi do gustu!
Bohater mnie nie przekonał, a opisy kobiet były strasznie infantylne
A to można przykleić do połowy klasyki – Conan, Fundacja, Elryk…
Itp itd. Takie były czasy i takie pisanie, a detektyw rodem z kryminałów noir nie może być współczesną lebiegą w rurkach.
Pozdrawiam!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
To antropomorficzne, ale jednak zwierzątka, opisy będą infantylne z samego założenia.
Ogólnie bronić nie zamierzam, jakiejś fabuły czy coś, bo gusta i guściki, ale z seksualizacją lepiej powalczyć, bo zaraz wyjdzie, że ze mnie jakiś obśliniony dziad z piwnicy ;)
Ja np. nie mam problemu z seksualizacją jak to część charakteru bohatera, acz nie jest to cecha co budzi moją sympatię i raczej nie zakładam na dzień dobry, że to postać co mamy kibicować.
Gorzej jak kobiety seksualizuje narrator niezależny…