- Hydepark: Bitwa Pięciu Armii

Hydepark:

filmy i seriale

Bitwa Pięciu Armii

Wła­śnie je­stem po obej­rze­niu filmu “Hob­bit: Bitwa Pię­ciu Armii” i wy­da­je mi się dobry. Nie naj­lep­szy, nie świet­ny. Po pro­stu dobry. Try­lo­gia fil­mo­wa w końcu zo­sta­ła ukoń­czo­na. Gdy już le­cia­ły na­pi­sy, była – jak zwy­kle – ładna pio­se­necz­ka. Wiele wy­ba­cza­łam pod­czas oglą­da­nia, mając na uwa­dze, że jest to fan­ta­sy (jedna osoba za­bi­ja kil­ku­dzie­się­ciu wro­gów, bez ja­kich­kol­wiek oznak zmę­cze­nia), choć scena, w któ­rej Le­go­las ska­kał po opa­da­ją­cych ka­mie­niach spra­wi­ła, że cała sala za­la­ła się śmie­chem. Co z plu­sów? Ładna praca na gre­en­scre­enie :D Nie je­stem wiel­ką fanką pary Tau­riel + Kili, ale uwa­żam, że ten wątek ład­nie wy­ja­śnił po­ja­wie­nie się Le­go­la­sa we “Wład­cy Pier­ście­ni”. Poza tym Jack­son nie za­po­mi­nał o żad­nej z po­sta­ci, każdy była w miarę rów­no­mier­nie po­pcha­na do przo­du.

No, a jakie wy macie od­czu­cia? Oglą­da­li­ście już?

Komentarze

ob­ser­wuj

Nie.

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Żar­cik ;)

 

Wi­dzia­łem ostat­nio cz.2 na HBO.

 

Roz­cza­ro­wa­ło mnie ogrom­nie. Za­rów­no ak­tor­sko (kra­sno­lu­dzi są strasz­ni!!!) jak i wi­zu­al­nie. Efek­ty spe­cjal­ne są bar­dzo słabe. Dzi­siaj tra­ine­ry re­kla­mu­ją­ce gry kom­pu­te­ro­we wy­glą­da­ją o niebo le­piej. Ich re­ali­za­cja też jest na wyż­szym po­zio­mie.

 

Dla mnie Hob­bit to roz­cza­ro­wa­nie roku :(

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

O, a sporo ludzi uważa drugą część za naj­lep­szą. :)

Pisz tylko rtę­cią, to gwa­ran­tu­je płyn­ność nar­ra­cji.

Nie strasz!!!

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Zga­dzam się. Dobry film, i tylko dobry. Po­rów­na­nia do “Wład­cy...” nie wy­trzy­mu­je pod żad­nym wzglę­dem. Po pro­stu zbyt mało za­an­ga­żo­wał widza. W nie­któ­rych miej­scach, gdzie pró­bo­wał to robić (mi­łość kra­sno­lu­da i Kate z Lo­stów) nie do końca się udało. Do­ło­żyć do tego prze­sa­dyzm, brak ja­kiej­kol­wiek lo­gi­ki w bi­twie i nie­po­za­my­ka­ne wątki (co stało się ze skar­bem? kto zo­stał kró­lem? co dalej z Bar­dem? itd. itd.) Ale oglą­da­ło się sym­pa­tycz­nie, Bilbo błysz­czał, ładne wi­do­ki, jako pre­qu­el do “Wład­cy...” spraw­dza się nie naj­go­rzej.

Po­zwo­lę sobie za­cy­to­wać sa­me­go sie­bie z na­szej – Fin­kli, Emi, Rybki i mojej – Pie­rzyn­ki, gdzie temat Hob­bi­ta też padł.

Jesz­cze przed Świę­ta­mi byłem na ma­ra­to­nie Hob­bi­ta. Ogól­nie rzecz uj­mu­jąc, je­stem roz­cza­ro­wa­ny “Bitwą”. Nie po­wiem, z Hob­bi­ta wy­cią­gnę­li na­praw­dę sporo i, ge­ne­ral­nie, film jest bar­dzo ładny. Jeden z tych ob­ra­zów, które fak­tycz­nie warto obej­rzeć na dużym ekra­nie i przy kon­kret­nych efek­tach dźwię­ko­wych, bo na pewno wiele na tym zy­sku­je. No ale… Bar­dzo nie po­do­ba­ło mi się, że samą bitwę po­trak­to­wa­no tak to­tal­nie po ma­co­sze­mu; kilka faj­niej­szych scen, głów­nie z udzia­łem wszel­kie­go ro­dza­ju trol­li, a resz­ta… no cóż – tło, w do­dat­ku śred­nio fa­scy­nu­ją­ce. A za­koń­cze­nie walk nie­mal rów­nie denne jak pod­czas walk o Gon­dor w Po­wro­cie Króla. Ale tylko nie­mal, ba tam­te­go Zom­bie Na­tion Ex Ma­chi­na po pro­stu nie da się prze­bić. Do tego kilka na­praw­dę że­nu­ją­cych efek­tów spe­cjal­nych jak Le­go­las ska­czą­cy po tych ka­mie­niach, czy Sau­ron na ja­kimś kwa­sie. My­śla­łem, że wer­sji Wład­cy Ciem­no­ści z Po­wro­tu Króla, gdzie Sau­ron zo­stał zde­gra­do­wa­ny do roli szpe­ra­cza – scena, kiedy omal nie za­uwa­żył Froda i Sama w Mor­do­rze, oświe­tla­jąc ich jak, Panie wy­ba­czą, je­ba­ny ha­lo­gen – to już szczyt że­na­dy. Ale Sau­ron z Hob­bi­ta, wy­ge­ne­ro­wa­ny w pa­int­cie, chyba jed­nak pod­bi­ja staw­kę. Zda­wa­ło­by się, że de­ka­da roz­wo­ju tech­no­lo­gicz­ne­go, która upły­nę­ła od pre­mie­ry ostat­niej czę­ści Wład­cy Pier­ście­ni, znaj­dzie jakiś po­zy­tyw­ny wy­dźwięk w ekra­ni­za­cji Hob­bi­ta i bę­dzie nam dane zo­ba­czyć jesz­cze pięk­niej­sze, le­piej wy­ko­na­ne sceny. Ale nie­ste­ty… No i pewna na­iw­ność samej hi­sto­rii, po czę­ści wy­ni­ka­ją­ca z faktu, że Hob­bit to jed­nak – mimo wszyst­ko cał­kiem wier­na – ekra­ni­za­cja opo­wie­ści dla dzie­ci, a po czę­ści z faktu, że Jack­son od sa­me­go po­cząt­ku po­sta­wił na “wi­do­wi­sko”, a nie na fa­bu­łę. W skró­cie, film po­zo­sta­wił po sobie pe­wien nie­smak i ogrom­ny nie­do­syt… Zde­cy­do­wa­nie nie jest tym, na co tak nie­cier­pli­wie cze­ka­łem od je­de­na­stu lat, kiedy to po­szły pierw­sze plot­ki, że Jack­son do­bie­rze się do dupy Hob­bi­to­wi.

Nie­mniej film robi na­praw­dę spore wra­że­nie, a jeśli nie na­sta­wiać się na zbyt wy­ma­ga­ją­ce kino, to do­star­czy też i wiele roz­ryw­ki. Nie brak tu pięk­nych, za­pie­ra­ją­cych dech w pier­siach scen, świet­nej mu­zy­ki i dia­lo­gów, które wy­wo­łu­ją uśmiech na twa­rzy.

No, i jest jesz­cze TO; “I see fire”, Eda She­era­na – naj­pięk­niej­szy sku­tek ubocz­ny ze­kra­ni­zo­wa­nia Hob­bi­ta. Choć nie po­wiem, Misty Mo­un­ta­ins Cold i Song of the Lo­ne­ly Mo­un­ta­in, Neila Finna, też ge­nial­ne.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Mnie tam Le­go­las na ka­mie­niach tak nie roz­ba­wił jak mó­wią­ca basem Cate Blan­chett. W ogóle nie wiem, czemu oni przy ta­kich hard­ko­ro­wych cza­ry-ma­ry muszą mówić basem i zmie­niać ko­lo­ry.

Wątek z sza­leń­stwem Tho­ri­na był nie­zgor­szy, cho­ciaż mocno prze­sa­dzo­ny. Myślę, że wi­dzo­wie zo­rien­to­wa­li się, co się dzie­je nawet zanim za­czę­ła go po­chła­niać złota pod­ło­ga. W ogóle ak­tor­stwo nie­mal jak z Ku­ro­sa­wy – mocno prze­sa­dzo­ne, prze­dra­ma­ty­zo­wa­ne i prze­pa­to­so­wa­ne. ;)

A tak w ogóle to może być. Takie kino roz­ryw­ko­we, w któ­rym to za­czy­na­ją się na­pa­rzać w pierw­szej go­dzi­nie, a koń­czą pod ko­niec trze­ciej. Tatuś Le­go­la­sa fajny. ;)

Naj­faj­niej­szy, oprócz Bilbo, był ten kra­sno­lud na pan­cer­nej świni wło­cha­tej. 

 

Mnie się naj­bar­dziej po­do­ba­ła pierw­sza część. Była lekka, baj­ko­wa, nie wci­ska­ła na­dę­te­go mroku. W trze­ciej za­wio­dły te sceny z ma­ga­mi – Sa­ru­man, który wy­wi­jał pałą, jak bram­karz na im­pre­zie w re­mi­zie, ta elfka, o któ­rej wspo­mnia­ła ocha. No i walki – den­nie wy­glą­da­ły elfy (armia kra­sna­li za to miała nawet kli­mat), po­je­dyn­ki były idio­tycz­ne (le­go­las na wieży, duży ork z ka­mie­niem na łań­cu­chu na je­zio­rze!). A – no i jesz­cze fajne były te znaki sy­gna­li­za­cyj­ne armii orków. Zatem w nie­któ­rych de­ta­lach na plus, ale w ogól­no­ści ra­czej na minus.

I po co to było?

Ze wszyst­kich 6 czę­ści zde­cy­do­wa­nie naj­gor­sza. Przez pierw­sze pół go­dzi­ny mia­łam ocho­tę wyjść, nie prze­ję­łam się ani jedną śmier­cią, po­ło­wa walk wy­glą­da­ła jak wy­cię­ta z Mor­tal Com­bat (bła­gam, walka Gal, El­ron­da i Sa­ru­ma­na – my­śla­łam, że za­bi­ję się o fotel przed sobą). Je­dy­ny plus to tatuś Le­go­la­sa, bo wy­róż­niał się tym, że przy­naj­mniej był po­rząd­nym dup­kiem z cha­rak­te­rem. Plus miał faj­ne­go wierz­chow­ca. Ogól­nie na nie.

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

Nie zgo­dzę się drogi syfie co do świni wło­cha­tej. Świ­nia wło­cha­ta bled­nie przy bo­jo­wym łosiu Thran­du­ila słu­żą­cym a to jako spy­chacz, a to jako walec, a to jako ko­par­ka. Zresz­tą, po­mysł aby pod górę wje­chać na ska­czą­cych ko­zi­cach też dobry ;-)

Po za­sta­no­wie­niu – nie, jed­nak pan­cer­na świ­nia wło­cha­ta też była fajna. W ogóle jakoś mnie roz­wa­la­ją te zwie­rzę­ce mo­ty­wy w Hob­bi­cie – jak nie wy­ści­go­we kró­li­ki, to łosie albo świ­nie bo­jo­we ;-) A, jesz­cze były bomby z niedź­wie­dzi.

Za to jeśli cho­dzi o Le­go­la­sa to je­stem na nie – w po­przed­nim fil­mie jego obec­ność jesz­cze miała ja­ki­kol­wiek tam sens i była fa­bu­lar­nie uza­sad­nio­na, ale tutaj plą­cze się po ekra­nie i udaje, że ma ja­ki­kol­wiek wpływ na akcję. A czarę go­ry­czy prze­peł­ni­ła wzru­sza­ją­ca roz­mo­wa z ojcem o ko­cha­ją­cej matce. Z za­że­no­wa­nia nie wie­dzia­łam gdzie pa­trzeć. Le­go­las? Z trau­mą po ma­mu­si? Gdyby Gimli to usły­szał... ;-)

Scena o któ­rej wspo­mi­na ocha też że­nu­ją­ca – ro­zu­miem że to miało być na­wią­za­nie do “Wład­cy” i spo­iwo łą­czą­ce try­lo­gie, ale wy­szło tak, że cięż­ko się do­my­ślić o co cho­dzi w tym po­ka­zie sztuk walki.

 

Ogól­nie – jako ostat­nia część ca­ło­ści i finał se­ria­lu – tak, jako osob­ny film – nie. Ale przy­znam – łezkę uro­ni­łam, kiedy pod ko­niec Bilbo wró­cił do Shire i zna­lazł chu­s­tecz­kę. Może to nie jest ostat­nia scena “Po­wro­tu króla”, na któ­rej ryczę choć­bym tra­fi­ła na nią po re­kla­mach na TVN-ie, ale smut­no się zro­bi­ło. Bo za­czę­ło się tak faj­nie, przy­go­da, slap­stick, śpie­wa­ją­ce kra­sno­lu­dy, a skoń­czy­ło jak szek­spi­row­ski dra­mat. 

 

Dla mnie wzmian­ka o matce to pikuś przy “Bo była praw­dzi­wa...”

Och, no chciał ją po­cie­szyć. I udało mu się, bo się zaraz za­czę­ła cie­szyć. ;)

A w ogóle ta ko­par­ko-spy­chacz­ka to nie był łoś tylko jeleń ;)

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

Przy­ga­niał pin­gwi­nek...^^

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Byłem na Bi­twie wczo­raj wie­czo­rem, jak tro­chę ochło­nę to opi­szę swoje wra­że­nia... muszę tylko ze­brać od­po­wied­nio dużo sy­no­ni­mów wy­ra­zu “roz­cza­ro­wa­nie”. 

"Naj­pew­niej­szą ozna­ką po­god­nej duszy jest zdol­ność śmia­nia się z sa­me­go sie­bie."

Prze­kle­ję ską­d­inąd:

Ja się do­wie­dzia­lem, że: 

– na smoka, oprócz wy­pcha­nej owcy, dobre jest strze­la­nie z na­sto­lat­ka :-)

– Ga­la­drie­la ma taki po­ziom ode­gna­nia zła, że czap­ki z głów i łap­cie dęba stają!

– pseu­do­freu­dow­skie otrzą­śnię­cie Thu­ri­na nie było tak złe, jak pi­sa­li w in­ter­ne­tach; ge­nial­ne też nie, ale udało się jakoś tam utrzy­mać tol­kie­now­skie nie­wi­docz­ne zło w zdo­bycz­nym zło­cie

– głową mur jed­nak prze­bi­jesz – to w ogóle osca­ro­wa rola, rża­łem szczę­śli­wy jak dziec­ko.

– kra­sno­lu­dy, mimo prób Jack­so­na, jed­nak są za­je­bi­ste.  Zre­ha­bi­li­to­wał się, Pio­trek. :-) cho­ciaż, jak słusz­nie za­uwa­żył mój ko­le­ga, co usta­wią wy­cze­pi­stą ścia­nę z tarcz, to ja­kieś cym­ba­ły na­cie­ra­ją na pałę środ­kiem pola, tylko orki sto­su­ją tak­ty­kę...

 – knur bo­jo­wy – chcę!

 – misie mają wła­sne bry­ga­dy po­wietrz­no­de­san­to­we!

 – elfy do­wia­du­ją się, że ich matki ich ko­cha­ły do­pie­ro, kiedy ktoś im to powie. Ale dzicz... Poza tym elfy mają naj­słab­sze­go pi­sa­cza dia­lo­gów w Śród­zie­miu. Nor­mal­na #wio­chaw­ki­nie , warta Zło­tej Ma­li­ny

– Ko­zi­ce? Na cho­le­rę mi ko­zi­ce, kto je tu wpu­ścił... A dobra, niech będą, puści się bro­da­tych, i to i to ku­dła­te... Głę­bo­ko wie­rzę, że to były ro­ga­te dusze, po­wsta­łe z knura bo­jo­we­go (chcę!)

– orki są bar­dzo uprzej­me i przed coupé de grace po­zwa­la­ją elfom i kra­sno­lu­dom po­pła­kać

– w ogniu naj­więk­szej nawet na­pa­rzan­ki na­le­ży przy­tu­lić krew­ne­go...

– ...a po na­pa­rzan­ce – za­ku­rzyć...

– hob­bi­ty są lep­sze od ro­dzi­mych zło­mia­rzy ;-)

– po kilku pa­no­ra­mach, nadal czuję tę­sk­no­tę za po­sia­da­niem wy­cze­sa­nej armii w bi­tew­nia­ku ;-)

– Diuna jest w Śród­zie­miu!

– chyba je­stem cy­ni­kiem, bo je­dy­ne na­pię­cie, jakie od­czu­łem, było gdy Thu­rin przy­bli­żał ku sobie twarz ko­le­gi... Tylko nie to, tylko nie śli­mak! Na swoją obro­nę dodam, że na sali roz­le­gły się zna­czą­ce syk­nię­cia, ner­wo­we chi­cho­ty i zdu­szo­ne okrzy­ki – za ten żart z widza pt. "Ere­bor­back Mo­un­ta­in" ogrom­ny sza­cu­nek, panie Jack­son! ;-)

 

Czyli, po­krót­ce, dzie­cię­cy za­chwyt i lek­kie, do­ro­słe roz­cza­ro­wa­nie, wstrzą­śnię­te, nie zmie­sza­ne.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Oj tam, oj tam. A mnie się ten mo­ment, kiedy elfy prze­bie­gły po kra­sno­lu­dach z tar­cza­mi mega po­do­ba­ła. Tylko nie ro­zu­miem, dla­cze­go dwie se­kun­dy przed tym fak­tem Bilbo spy­tał tego fan­ta­stycz­ne­go króla elfów, czy elfy nie mają za­mia­ru cze­goś zro­bić. Ślepy czy jak? Prze­cież elfy już mu­sia­ły być wtedy dość roz­bie­gnię­te. Ale ja pod­czas tej bitwy co chwi­lę cze­goś nie ro­zu­mia­łam i coś mi się nie zga­dza­ło, więc po pro­stu w pew­nym mo­men­cie prze­sta­łam się za­sta­na­wiać. ;)

 

I w ogóle, z przy­kro­ścią stwier­dzam, że dalej po­zo­sta­ję zu­peł­nie nie­wzru­szo­na, je­że­li cho­dzi o kra­sno­lu­dy. Nawet jak się przy­tu­la­ją, ko­cha­ją, wa­riu­ją, jeż­dżą na świn­kach... No nic, mam je w po­wa­ża­niu. Nie to, co ten król elfów! ;)

Mnie też te el­fic­kie hop­sań­ce zdecz­ka pod­kur... Za­miast zo­stać z tyłu i na­pier­dzie­lać z tych swo­ich łuków jak armia Xe­rxe­sa, i po­zwo­lić pan­cer­nym tro­chę się po­pi­sać, co by sobie pod­le­czy­li kom­plek­sy, bied­ne ma­lu­chy, to nie – na pierw­szy ogień, mar­no­wać bo­jo­wy po­ten­cjał...

 

Ale Sau­ron-ma­triosz­ka na LSD i tak nie­do­ści­gnio­ny, choć Le­go­las jest tuż za nim, jesz­cze tylko ten jeden ka­mień do prze­sko­cze­nia...

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Moim naj­więk­szym roz­cza­ro­wa­niem była epi­zo­dycz­na rola misia zrzu­co­ne­go przez orły. Gdy za młodu czy­ta­łem Hob­bi­ta to Beorn był moją ulu­bio­ną po­sta­cią i li­czy­łem na to, że w Hob­bi­cie vol.3 po­ka­że nie tylko to, że po­tra­fi zgrab­nie wy­lą­do­wać w środ­ku bitwy, ale że sam w sobie jest jak armia, bez któ­rej  udzia­łu w po­tycz­ce or­ko­wie ska­za­ni by­li­by na wy­gra­ną.

Psy­cho­Fi­shu, uśmia­łam się czy­ta­jąc twój ko­men­tarz :’)

A tak, strze­la­nie z na­sto­lat­ka to ko­lej­ny z za­baw­nych mo­men­tów w “Hob­bi­cie” ^^

Pisz tylko rtę­cią, to gwa­ran­tu­je płyn­ność nar­ra­cji.

Po po­przed­nich dwóch czę­ściach chyba się przy­zwy­cza­iłem do tego, jak te filmy są re­ali­zo­wa­ne i ta część po­do­ba­ła mi się naj­bar­dziej. Na pewno wszak­że była lep­sza od za­rżnię­tej sła­bym, prze­cią­gnię­tym fi­na­łem dru­giej czę­ści.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

beryl, wyjdź ;P

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

I nie wra­caj.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Je­że­li uwa­ża­cie, że po­przed­nie dwa filmy były na innym po­zio­mie niż ten, to chyba spa­li­ście w kinie :) Tutaj przy­naj­mniej nie znać było na­chal­nych dłu­żyzn-wy­peł­nia­czy, bo cały czas coś się dzia­ło. Miał być nieco tępy roz­ryw­ko­wy film z nie­wia­ry­god­ny­mi wal­ka­mi? No to był. Nie mów­cie, że spo­dzie­wa­li­ście się cze­goś wię­cej :)

Ale ta scena z Ga­la­drie­lą... szko­da, że cały ten wątek z Sau­ro­nem pro­wa­dził w osta­tecz­no­ści do jed­nej bar­dzo kiep­sko zre­ali­zo­wa­nej walki i tego cze­goś, co ona od­pra­wi­ła. Prze­czu­wam mem.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Uznaj­my, że stop­nio­wo opa­da­ły z po­zio­mu bramy do naj­głęb­szych tu­ne­li kra­sno­lu­dziej cha­łu­py ;)

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

Jak dla mnie, miało być epic­kie za­koń­cze­nie trwa­ją­cej trzy­na­ście lat wy­pra­wy do Śród­zie­mia, za­pre­zen­to­wa­ne w taki spo­sób, że każdy fan Tol­kie­na i każdy sym­pa­tyk po­rząd­ne­go kina akcji jesz­cze po la­tach bę­dzie z roz­żew­ni­niem wspo­mi­nał wypad do kina – tak jak ja wspo­mi­nam każdy seans Wład­cy Pier­ście­ni, tylko jesz­cze trzy razy bar­dziej. Tym­cza­sem wy­szło takie zu­peł­nie nic; te “nie­wia­ry­god­ne walki” wcale nie były takie znowu nie­wia­ry­god­ne – ob­lę­że­nie Hel­mo­we­go Jaru, czy bitwa o Gon­dor (po­mi­ja­jąc wej­ście Armii Umar­łych), po­do­ba­ły mi się o wiele bar­dziej i przy­zwy­cza­iły widza do tego, że Jack­son+bitwa=za­je­bi­stość na po­zio­mie: “jeden wiel­ki ma­so­wy or­gazm w kinie”. Tej nie­for­mal­nej obiet­ni­cy na kawał na­praw­dę ge­nial­ne­go kina, jaką Peter zło­żył wi­dzom, extra smacz­ku do­da­wał fakt, że Hob­bit od po­cząt­ku o wiele bar­dziej ci­snął w efek­ciar­skie wi­do­wi­sko niż Wład­ca Pier­ście­ni (za­pew­ne dla­te­go, by wy­peł­nić luki fa­bu­lar­ne, ale nie tylko – widz też już dzi­siaj inny niż kie­dyś) i czło­wiek, wy­gło­dzo­ny po la­tach ocze­ki­wań na ten film, na tę kon­kret­ną część i na ten wła­śnie motyw – bitwę – miał pełne prawo ocze­ki­wać cze­goś BAR­DZIEJ. O wiele BAR­DZIEJ. Nie po­wiem, te sceny ba­ta­li­stycz­ne, któ­ry­mi Jack­son nas ura­czył, miały cho­ler­ny po­ten­cjał. Tylko co z tego, skoro zo­sta­ły na­praw­dę po cham­sku wy­par­te przez część fa­bu­lar­ną, która oka­za­ła się zde­cy­do­wa­nie za długa i na tyle in­fan­tyl­na, że nie­mal zwy­czaj­nie głup­ko­wa­ta. Do tego, mimo de­ka­dy roz­wo­ju ki­ne­ma­to­gra­fii, wy­raź­ny re­gres efek­tów spe­cjal­nych  – ogól­nie wszyst­ko to ja­kieś takie bar­dziej baj­ko­we i nie­na­tu­ral­ne, niż we Wład­cy, a po­szcze­gól­ne przy­pad­ki to nawet żal.pl – i prze­pis na zmar­no­wa­nie nie­sa­mo­wi­te­go po­ten­cja­łu, jaki Jack­so­no­wi da­wa­ły: sama hi­sto­ria, tech­no­lo­gia, do­świad­cze­nie, za­pew­ne nie­ogra­ni­czo­ny bu­dżet i wła­sna, do­sko­na­le wy­ro­bio­na wśród nie­prze­bra­nej armii fanów Tol­kie­na i sa­me­go re­ży­se­ra marka, go­to­wy. Zu­peł­nie jak z tą naszą “Zie­lo­ną Wyspą”.

Jako finał przy­go­dy, “Bitwa” po­zo­sta­wia ogrom­ny nie­do­syt, nie­mniej, jako kino zu­peł­nie nie­za­leż­ne, chyba fak­tycz­nie ma prawo ubie­gać się o tytuł naj­bar­dziej in­te­re­su­ją­ce­go filmu spo­śród wszyst­kich trzech czę­ści.

No i na po­cie­sze­nie za­wsze zo­sta­je jesz­cze wer­sja re­ży­ser­ska (o ile bę­dzie taka? Wie ktoś coś?). W przy­pad­ku Wład­cy Pier­ście­ni, roz­sze­rze­nie zu­peł­nie od­mie­ni­ło ob­li­cze filmu, więc może i Hob­bi­ta po­ra­tu­je.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Pod­su­mo­wu­jąc – cze­ka­nie na lata temu za­po­wie­dzia­ną try­lo­gię “Hob­bit” przy­po­mi­na­ło cze­ka­nie przez dzie­sięć lat na nową płytę Guns’n’Roses ; ) Ocze­ki­wa­nia wy­so­kie jak dia­bli, efekt w po­rów­na­niu do nich – sła­aaby.

Ja też stoję w gro­nie tych, któ­rzy spo­dzie­wa­li się po Jack­so­nie fa­jer­wer­ków i dla­te­go chyba nie mogę oce­nić żad­ne­go z trzech fil­mów hob­bi­tow­skich na­praw­dę obiek­tyw­nie. Wła­ści­wie wszyst­kie trzy mi się po pro­stu nie po­do­ba­ły ; P Każdy miał swoje mo­men­ty, czy to za­baw­ne, czy ro­bią­ce wra­że­nie, a z dru­giej stro­ny każdy miej­sca­mi po­wo­do­wał takie fa­ce­pal­my, że nic tylko się za­chlać (do tej pory nie mogę wy­ba­czyć tych wy­ści­go­wych kró­li­ków, że­na­da).

“Bitwa” za­sko­czy­ła mnie szyb­ko­ścią roz­pra­wie­nia się ze Smau­giem, wy­sko­kiem Ga­la­drie­li (sko­pio­wa­li naj­gor­szą fil­mo­wą scenę z Wład­cy tym sza­ro­zie­lo­nym pod­świe­tle­niem...) na­głym zmięk­cze­niem su­perzim­ne­go Thran­du­ila na ko­niec (tak, i gadka z Le­giem i z Tau­riel były po­ni­żej jego po­zio­mu – ze­psu­li moim zda­niem fajną po­stać), Azo­giem na­wa­la­ją­cym w lód wiel­kim ka­mie­niem (taki stra­teg, a taki tępy jed­no­cze­śnie), po ma­co­sze­mu po­trak­to­wa­ną samą bitwą.

Z dru­giej stro­ny jed­nak ele­men­ty tej bitwy były na­praw­dę fajne (vide kra­sno­lud na wło­cha­tej świni ; ), sza­leń­stwo Tho­ri­na było od­da­ne nie­źle (choć z tą ką­pie­lą w zło­tej pod­ło­dze prze­sa­dzi­li) i bar­dzo mi się spodo­ba­ła klam­ra za­my­ka­ją­ca film – aż się prosi, by wró­cić do domu, otwo­rzyć piwo i chip­sy i od razu włą­czyć “Dru­ży­nę” ; )

 

No wła­śnie – w sumie nie­rów­ne te filmy ja­kieś wy­szły. Raz roz­ba­wia­ją szcze­rze, raz roz­ba­wia­ją przez nie­lo­gicz­no­ści, raz wzru­sza­ją, raz za­ska­ku­ją, raz au­ten­tycz­nie cie­szą, a potem nagle po­ra­ża­ją ko­lej­nym ab­sur­dem. Tak jakby Jack­son nie mógł się zde­cy­do­wać, czy ro­bi­my na po­waż­nie, czy dla roz­ryw­ki. Szko­da. Nie będę wra­cać do try­lo­gii Hob­bi­ta. Ale jed­nak warto było ją obej­rzeć.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Co wy tak się cze­pia­cie tego Azoga z ka­mie­niem? Moim zda­niem mo­ment w któ­rym Tho­rin rzuca mu ka­mień i pa­trzy, jak pod jego cię­ża­rem ten idzie do wody to jeden z za­baw­niej­szych w tym fil­mie :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

No do­brze, beryl wróć, mnie tez to roz­ba­wi­ło ;-)

 

cho­ciaż – nie, bo

Tutaj przy­naj­mniej nie znać było na­chal­nych dłu­żyzn-wy­peł­nia­czy, bo cały czas coś się dzia­ło.

Kurde! Jak ja się z tobą w tej kwe­stii nie zga­dzam, to aż ludz­ki słow­nik nie ma ta­kie­go po­ję­cia w sobie ;-D

 

Melu – a cie­szę się, że się cie­szysz ;-) Od­czu­cia mam po­dob­ne do Cie­nia, jeno bar­dziej przez przy­mru­żo­ne oczko, a nawet dwa. 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

To gdzie masz te dłu­ży­zny? :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Osią­gnę apo­geum bez­gu­ścia i za­cy­tu­ję sam sie­bie:

 

– orki są bar­dzo uprzej­me i przed coupé de grace po­zwa­la­ją elfom i kra­sno­lu­dom po­pła­kać

– w ogniu naj­więk­szej nawet na­pa­rzan­ki na­le­ży przy­tu­lić krew­ne­go...

– ...a po na­pa­rzan­ce – za­ku­rzyć...

(...)

– chyba je­stem cy­ni­kiem, bo je­dy­ne na­pię­cie, jakie od­czu­łem, było gdy Thu­rin przy­bli­żał ku sobie twarz ko­le­gi... Tylko nie to, tylko nie śli­mak! Na swoją obro­nę dodam, że na sali roz­le­gły się zna­czą­ce syk­nię­cia, ner­wo­we chi­cho­ty i zdu­szo­ne okrzy­ki – za ten żart z widza pt. "Ere­bor­back Mo­un­ta­in" ogrom­ny sza­cu­nek, panie Jack­son! ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Wy­da­wa­ło mi się, że dłu­ży­zna jest ze swo­jej na­tu­ry... no, długa, a te sceny, o któ­rych pi­sa­łeś ra­czej mi­nu­ta­mi się nie cią­gnę­ły, w prze­ci­wień­stwie do tych prze­ryw­ni­ków z po­przed­nich czę­ści (vide cho­ciaż­by Ra­da­gast i ra­to­wa­nie jeża). W tym fil­mie za­sad­ni­czo cały czas coś się dzia­ło, a licz­ba scen, które ha­mo­wa­ły akcję, przy­naj­mniej z mo­je­go punk­tu wi­dze­nia, była w po­rów­na­niu do po­przed­nich czę­ści znacz­nie mniej­sza.

 

EDIT: Zu­peł­nie inna spra­wa, że nawet nie wiem o co cho­dzi z tym Ere­bor­back­mo­un­ta­in, bo nawet nie ko­ja­rzę tej scen – Ty to masz oko! :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Oj tam, za­zdro­ścisz im praw­dzi­wej, mę­skiej przy­jaź­ni, Psy­cho ; )

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Ja jak ja, ale jedna ko­le­żan­ka aż syk­nę­ła i oczy za­mknę­ła... :-D

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Nie wie­dzia­łem, że je­stem taki nie­win­ny... ;) Ale prze­cież to jego sio­strze­niec!

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

To samo chcia­łam po­wie­dzieć, bli­ski i ulu­bio­ny frag­ment ro­dzi­ny. Ja tam nie wi­dzia­łam żad­nych pod­tek­stów...

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

Ja tego mo­men­tu w ogóle nie za­pa­mię­ta­łam. Teraz, jak zo­ba­czy­łam, muszę przy­znać – dalej nie pa­mię­tam.

Oj, Sajko, Sajko... ;)

...ewentu­al­nie wło­sów im za­zdro­ści ; )

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Pff, to ama­to­rzy, swego czasu mia­łem dłuż­sze! ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Pics or didn’t hap­pen.

 

Inna spra­wa, że do­brze czy­tać, że tylko Psy­cho za­uwa­żył coś, czego nie było :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Nie tylko ja – to­wa­rzy­szą­ce ko­bie­ty rów­nież! I inne osoby w sali!

 

Nie mie­li­ście sko­ja­rzeń ze “sli­ma­ko­wą” sceną z końca pier­wot­nej try­lo­gii, Sam i Frodo, Frodo i Sam, spoj­rze­nia, wes­tchnie­nia...?

 

No do­brze, za­się­gnę po­ra­dy spe­cja­li­sty ;-) Panie nie­fil­tro­wa­ne, za­pra­szam na roz­mo­wę...!

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Śli­ma­ko­wa scena? Znowu coś prze­ga­pi­łem? :P

No do­brze, Frodo i Sam z da­le­ka za­la­tu­ją ge­ja­mi – szcze­gól­nie, jeśli wcze­śniej czy­ta­ło się książ­kę. “Mi­łu­ję cię, Samie” (aargh).

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Sajko, dziw­nyś.

;)

Moi? Ja je­stem kom­plet­nie nor­mal­ny.

 

 

Głosy mi po­wie­dzia­ły :-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Pff, to ama­to­rzy, swego czasu mia­łem dłuż­sze! ;-)

 

Ja nadal mam dłuż­sze [włosy]. Ale na gło­wie tylko do ra­mion.

 

Swoją drogą, to przez chwi­lę roz­wa­ża­łem, o ja­kie­go, cho­ler­cia, “Thu­ri­na” cho­dzi temu Fi­sho­wi. Potem do­sze­dłem do wnio­sku, że jakiś tam trze­cio­rzęd­ny elf nie jest warty roz­k­mi­nia­nia, tym bar­dziej w takim wła­śnie kon­tek­ście. Oni wszy­scy wy­glą­da­ją jak pa­nien­ki, więc o po­mył­kę nie­trud­no.

 

– Cześć, pięk­na, je­stem Thu­rin. A ty?

– Le­go­las.

 

A tu nagle oka­zu­je się, że cho­dzi o Tho­ri­na i wszyst­ko się tak cho­ler­nie mie­sza. Scenę jakby pa­mię­tam, ale nie wzbu­dzi­ła we mnie (ani w nikim innym na wy­pcha­nej po ostat­ni fo­te­lik sali) żad­nych nie­zdro­wych sen­sa­cji. Za to ten Sau­ron na kwa­sie...

 

Peace!

 

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Psy­cho, od wczo­raj roz­k­mi­nia­łam, o co mogło cho­dzić dam­skiej czę­ści sali i do­cho­dzę do wnio­sku, że kwe­stią nie jest Ere­bor­back Mo­un­ta­in, tylko nad­mier­na ilość cukru w cu­krze. Krót­ko mó­wiąc, ciast­kar­nia.

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

To też. I jesz­cze: “Fu, dwóch bro­da­tych w in­tym­nym bu­zia­ku... Ty wiesz ile resz­tek je­dze­nia oni mu­sie­li mieć w tych bro­dach?!” ;-)

 

EDIT: Oczy­wi­ście, Cień ma rację, Tho­rin, Ry­bo-Głup­cze, O! (mój roz­miar...) ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Swoją drogą, Tho­rin też mógł się prze­cież po­my­lić, bo kra­sno­ludz­kie ko­bie­ty rów­nież mają brody.

 

Tylko co w takim razie Kili wi­dział w ta­kiej wy­mu­ska­nej, gład­ko­li­cej elfce?

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Za­pew­ne wi­dział miłą od­mia­nę ; )

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Kur­ty­na mać, gdzie tu jest przy­cisk z laj­ka­mi, ja się pytam?! ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Kli­kaj se do woli :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

:-D 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Heh, dys­ku­syj­ne. Ja bym tam ra­czej nie do­strzegł miłej od­mia­ny w przed­sta­wi­ciel­ce ga­tun­ku tak da­le­ce od­bie­ga­ją­cej typem urody od tej, którą re­pre­zen­tu­ją nasze pięk­ne panie.

Ana­lo­gicz­nie, w tym wy­pad­ku mu­siał­by to być me­za­lians mię­dzy mną a sa­micz­ką z brodą. Co praw­da gdzieś kie­dyś wy­czy­ta­łem, że któ­ryś pa­pież twier­dził, iż le­piej z kozą niż z pro­sty­tut­ką, i nawet udzie­lił ja­kiejś armii dys­pen­sy na ten ro­dzaj uciech – dużo ogól­ni­ków, ale nie­ste­ty nie pa­mię­tam szcze­gó­łów – lecz ja tam ko­zi­com mówię sta­now­cze NIE! Nawet tak gib­kim jak te z Hob­bi­ta.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Cze­kaj cie­niu, ty w gó­rach je­steś?

 

A ło­wiec­kom tyz nie? :-D

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Nie no, kaj? Baba mo grzoć w nocy, ale bez prze­sa­dy.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

:-D Zbo­czuch! ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Cień Burzy je­stem, miło Cię po­znać.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Nie no, kaj? Baba mo grzoć w nocy, ale bez prze­sa­dy.

BU­AHA­HA­HA­HA­HAH! :D

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

Jak dla mnie, miej­sca­mi to była taka pa­ro­dia Po­wro­tu Króla. U nas w kinie cała wi­dow­nia re­cho­ta­ła przy an­ty­gra­wi­ta­cyj­nym Le­go­la­sie, Le­go­la­sie two­rzą­cym most trol­lem...

Sama wło­cha­ta świ­nia zu­peł­nie fajna, ale mnie na przy­kład do­sia­da­ją­cy jej Dain zu­peł­nie się nie spodo­bał – nawet przy całej prza­śnej wizji kra­sno­lu­dów psuł cały kli­mat, szcze­gól­nie jak nagle ryk­nął “Oh, come on!”.

Mo­men­ta­mi przez ab­sur­dal­ne od­pa­ły Jack­so­na było przy­kro oglą­dać film, ale w ogól­no­ści przyj­mę z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi wszyst­ko, co się dzie­je w Śród­zie­miu – ten kli­mat to jed­nak coś wspa­nia­łe­go, nawet w wer­sji Hob­bi­to­wej.

“Bitwa Pię­ciu Armii” zde­cy­do­wa­nie naj­słab­sza ze wszyst­kich sze­ściu fil­mów, pierw­sza część Hob­bi­ta po­do­ba­ła mi się cał­kiem-cał­kiem, a druga bar­dzo (tak, przy­my­ka­jąc oczy na becz­ko­nisz­czy­ciel Bom­bu­ra i frak­ta­lo­we­go Sau­ro­na – ale przy­naj­mniej takie od­pa­ły zda­rza­ły się rza­dziej i dało się na nie przy­my­kać oczy).

 

Tak czy siak, szko­da, że Chri­sto­pher Tol­kien ponoć po Hob­bi­cie nie­chęt­ny jest sprze­da­ży praw do ekra­ni­za­cji do ko­lej­nych tek­stów ojca. Bar­dzo chęt­nie zo­ba­czył­bym ekra­ni­za­cje Dzie­ci Hu­ri­na, wy­gna­nia Fe­ano­ra, pie­śni o Be­re­nie i Lu­thien... Ale może zmie­ni zda­nie. Albo po­cze­ka się do 2043, kiedy tek­sty tra­fią do do­me­ny pu­blicz­nej. Albo inne po­glą­dy będą mieli ko­lej­ni spad­ko­bier­cy... bo cóż, życzę Chri­sto­phe­ro­wi zdro­wia i szczę­ścia, ale mimo wszyst­ko ma on te 91 lat ;)

 

PS: A wła­ści­wie tra­fią do do­me­ny pu­blicz­nej? Sil­ma­ril­lion na­pi­sał J.R.R., ale przy­go­to­wał do wy­da­nia i wydał już Chri­sto­pher... Więc czy 70 lat od śmier­ci ojca wy­star­czy?

„Widzę, że po­peł­nił pan trzy błędy or­to­gra­ficz­ne” – mar­kiz Fa­vras po otrzy­ma­niu wy­ro­ku ska­zu­ją­ce­go go na śmierć, 1790

Au­to­rem Sil­ma­ril­lio­na jest J. R. R, nie Chri­sto­pher.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Cie­ka­we. Czyli gdy­bym zna­lazł po­wieść mo­je­go dziad­ka i wydał ją 69 lat po jego śmier­ci, to za rok bę­dzie już w do­me­nie pu­blicz­nej? :)

„Widzę, że po­peł­nił pan trzy błędy or­to­gra­ficz­ne” – mar­kiz Fa­vras po otrzy­ma­niu wy­ro­ku ska­zu­ją­ce­go go na śmierć, 1790

No tak ;p

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

A nie się tam trze­cia po­do­ba­ła chyba naj­bar­dziej ze wszyst­kich trzech. Hob­bit od po­cząt­ku miał byc duzo lżej­szy od Wład­cy, co też nie trud­no było stwier­dzić jęsli ktoś czy­tał i Hob­bi­ta i Wład­cę. Hob­bit książ­ko­wy to taka tro­chę bajka i roz­grzew­ka przed wład­cą – ksiąz­ka dużo bar­dziej po­waż­ną. Dla­te­go też uwa­żam, że Bitwa była naj­lep­sza, bo nie było kom­bi­no­wa­nia za nadto, tylko ni­czym nie skre­po­wa­na na­pa­rzan­ka i duża dawka hu­mo­ru. Od sa­me­go po­cząt­ku miał to być film roz­ryw­ko­wy i tak na niego pa­trza­łem, przez co po­do­bał mi sie bar­dzo ( w kinie ). 

Jesli ktos ocze­ki­wał po­wa­zne­go kina, to nie dzi­wię się, że sie za­wiódł. 

"I ne­eded to be­lie­ve in so­me­thing"

ju­nior_13j – ja np. nie ocze­ki­wa­łem po­waż­ne­go kina, ale po­ziom in­fan­tyl­no­ści nie­któ­rych roz­wią­zań re­ży­ser­skich/sce­na­riu­szo­wych przy jed­no­cze­snym, wy­so­ko­bu­dże­to­wym za­dba­niu o całą resz­tę de­ta­li – po pro­stu prze­kro­czył moją oso­bi­stą to­le­ran­cję :-) Uwa­żam, że warto obej­rzeć i jed­no­cze­śnie uwa­żam, że w sumie koń­co­wej wy­szło lekko ponad śred­nią. A mogło być za­je­dwa­bi­ście :-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Fishu do­brze gada, polać mu!

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

O, po­le­wa­nie borę pra­wie w ciem­no ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Trze­cią część wło­so­sto­pe­go obej­rza­łem. Po­ru­szył mnie nie­zwy­kle śred­nio. Tak śred­nio, że za­pew­ne jesz­cze w tym roku za­po­mnę, co autor miał na myśli. *

 

  • – nie dotyczy Le Golasa von Gołodupiec, skaczącego po spadających kamieniach.

Zło­ścić się to robić sobie krzyw­dę za głu­po­tę in­nych.

To­wa­rzy­szu Ty­ra­czu, czy To­wa­rzysz ma na myśli Leć-go­la­sa? ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Leć-go­la­sa to ja bym na pewno za­pa­mię­ta­ła ;P

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

No i je­stem w krop­ce: jeśli od­po­wiem, że “Tak, mia­łem na myśli Leć-go­la­sa.”, to chyba muszę się lec-zyć. Jeśli od­po­wiem “Nie.”, to skła­mię. Masz, anie­le, pla­cek.

Zło­ścić się to robić sobie krzyw­dę za głu­po­tę in­nych.

Leć-Go-Go-Go-Go-Go-Las, to naj­bar­dziej znany kibic bie­gów prze­ła­jo­wych w hi­sto­rii, więc chyba nie ma co się wsty­dzić ta­kich zna­jo­mo­ści.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

ju­nior_13j – ja np. nie ocze­ki­wa­łem po­waż­ne­go kina, ale po­ziom in­fan­tyl­no­ści nie­któ­rych roz­wią­zań re­ży­ser­skich/sce­na­riu­szo­wych przy jed­no­cze­snym, wy­so­ko­bu­dże­to­wym za­dba­niu o całą resz­tę de­ta­li – po pro­stu prze­kro­czył moją oso­bi­stą to­le­ran­cję :-) Uwa­żam, że warto obej­rzeć i jed­no­cze­śnie uwa­żam, że w sumie koń­co­wej wy­szło lekko ponad śred­nią. A mogło być za­je­dwa­bi­ście :-)

Ja nie zwró­ci­łem na tą in­fan­tyl­ność uwagi, choć Golas bie­ga­ją­cy po ka­mie­niach to było lekko mó­wiąc prze­gię­cie, ale też w kaz­dej z cze­ści Wład­cy i Hob­bi­ta zna­la­zł­bym takie prze­gię­cia, no może poza Dru­ży­ną pier­ście­nia, która była naj­mniej “ekwi­li­bry­stycz­na”. Ot, po pro­stu przy­wy­kłem do tego typu kwiat­ków, dla­te­go nic mnie nie zdzi­wi­ło. A i za­rzut, że za mało było bitwy w bi­twie, uwa­żam za nie­tra­fio­ny, bo mnie się duzo bar­dziej po­do­ba­ło roz­bi­cie bitwy na po­mniej­sze star­cia, które wg mnie sa duzo bar­dziej in­te­re­su­ją­ce niż cha­otycz­na na­wa­lan­ka kil­ku­set wo­ja­ków. Ale to wy­ni­ka z mo­je­go urazu do wszel­kiej masci fil­mów wo­jen­nych, opo­wia­da­ją­cyh losy bitew. Tutaj było tego mniej, co ja uwa­żam za duzy atut. 

"I ne­eded to be­lie­ve in so­me­thing"

Oto ko­lej­ny dowód, że nie po­win­no się nic pić pod­czas prze­glą­da­nia in­ter­ne­tu...

 

Za­pra­szam na stro­nę au­tor­ską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szu­ma­cher

CE­TE­RA­RI...! :-D

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

:)))

Muszę się zgo­dzić.

Dj jest po dwóch czę­ściach, pierw­sza spoko, druga, przez zma­sa­kro­wa­nie ory­gi­na­łu już go­rzej, do trze­ciej po­dej­dę z otwar­tą sko­rup­ką.

 

W ra­mach pod­su­mo­wa­nia stwier­dzę, że Straż­ni­cy Ga­lak­ty­ki lepsi :)

 

/edit

aha, po za­po­zna­niu się z po­wyż­szy­mi ohyd­ny­mi spo­ile­ra­mi już wiem, że po shield­bo­ar­din­gu, dwarf und orc bo­ar­din­gu mamy an­ti­gra­vsto­ne­jum­ping.

Czyli Le­go­las pinga le­ve­le. Do­brze.

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Po­le­cam uwa­dze twej sko­rup­ki, drogi DJ-u, wy­pa­śne­go knura bo­jo­we­go ;-)

 

Czyli Le­go­las pinga le­ve­le.

No i znów mo­ni­tor do czysz­cze­nia... Co za wątek... ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Cet :))

A pin­ga­nia le­ve­li nie ogar­niam :>

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Le­go­las expi i ma nowe skil­le i nowe le­ve­le. Przy zzdo­by­wa­niu le­ve­li, na kom­pu­te­rze, za­wsze po­ja­wia się coś na kształt “ping” + ikon­ka po­wia­do­mie­nia?  ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Eee... aha. Zda­rzy­ło m się “grać w grę”, ale nie ko­ja­rzę żad­ne­go ping + coś tam. Ale mniej­sza ;p

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Gra­łeś w Dia­blo prze­cież, a tam po­stać roz­bły­ska i to­wa­rzy­szy temu jakiś dźwięk, gdy nowy po­ziom zdo­by­wa. Tak czy ina­czej, Le­go­las trzy­ma po­ziom ^^

Oj bo je­steś jak John Snow.

 

Jak się gra w er­pe­gi to się, ko­lej­no, sla­ju­je mon­ste­ry, pinga le­ve­le i ro­lu­je tre­że­ry (jeśli wy­ro­śli­śmy oczy­wi­ście z od­gry­wa­nia po­sta­ci).

Le­go­las z filmu na film jeź­dzi na coraz bar­dziej wy­ma­ga­ją­cych rze­czach, więc ewi­dent­nie skill jump oraz ride roz­wi­ja na epic­kie po­zio­my (czyli mu­siał pin­gnąć ja­kieś le­ve­le).

 

Cytat z sesji (ultra hard­kor, mancz­ki­no­we de­de­ki, sami po­wer­ga­me­rzy, każda ta­bel­ka w gło­wie):

 

(MG – oskar­ży­ciel­sko) Ktoś pierd­nął!

(Gracz – ze wsty­dem) To ja.

(MG) – 50 expa!

(Gracz, po chwi­li z kal­ku­la­to­rem) – o, to jesz­cze pięt­na­ście pier­dów i ping!

 

Au­ten­tycz­ne.

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

:-D

Nie ma to jak dobry slash n hack z chło­pa­ka­mi, któ­rzy znają się co naj­mniej od de­ka­dy :-D To ja może po­dzie­lę się au­ten­ty­kiem, kiedy MG za­bra­kło slów. Wil­ko­łak, walka o przy­wódz­two w wa­ta­sze...

 

(Gracz, pró­bu­je zo­stać alfą w po­je­dyn­ku z bie­żą­cym sze­fem): No to ciach go pa­zu­rem, nie­waż­ne czy tra­fię, pa­trzę czy robi unik czy blok i kła­pię szczę­ką po łapie. Uszko­dzę by­dla­ka, drugi raz mnie tak nie trafi!

(MG): Rzu­caj... Dwa ataki, jed­nym pró­bu­jesz go za­sko­czyć, trud­ność 6 na zmył­kę, 8 na ten drugi. Spor­ne tur­la­nie, kto kogo prze­rzu­ci, za­kła­da­jąc suk­ces.

(Gracz, za sie­bie, onom­pa­to­pe­ja): turlu turlu...

(MG, za szefa, ono­ma­to­pe­ja): turlu turlu...

(Gracz): bled­nie

(MG, usmie­cha­jąc się try­um­fal­nie, chwi­lę do­bie­ra słowa): Szpo­ny prze­cię­ły po­wie­trze, chy­bia­jąc o włos. W po­wie­trzu za­wi­ro­wa­ły frag­men­ty wy­rwa­ne­go twoim cio­sem futra, prze­ciw­nik chyba się za­chwiał – to twoja szan­sa! Rzu­casz się wście­kle do przo­du, ką­sa­jąc, i o jeden mo­ment za późno orien­tu­jesz się, że to był for­tel. Ogrom­ny cri­nos bły­ska­wicz­nie unosi łapę i... eee... i...

(Gracz): I...?

(MG, zmie­sza­ny, spo­glą­da na kości): Eeee... I... I... I by­dlak za­sa­dza ci lutę, ja­kiej świat nie wi­dział!

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Przy­znam, że mnie to nie śmie­szy :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

No nie masz duszy ha­ken­sla­sza!

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Mam – tyle tylko, że nie pa­pie­ro­wą. Wolę Dia­blo, Dia­blo 2, Dia­blo 3...; ) Tam to jest ha­ken­slesz, a nie...

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Peem ci, że tam, w tym Dia­blo za to nie jest moż­li­we, by

 – gęś na po­dwór­ku za­da­ła ci cios kry­tycz­ny w cycek, ury­wa­jąc sutek – krwa­wie­nie +1 co rundę

 – smoka zabić, za­sa­dza­jąc mu pod ogon cel­nie bełt z kuszy ze spre­pa­ro­wa­ną koń­ców­ką, w któ­rej jest al­che­micz­na tru­ci­zna (w od­wo­dzie była jesz­cze po­dob­na pika czy też dzida, ale cóż, no­si­ciel dzidy był się na­wi­nął smo­ko­wi pod łapę, zanim do­tarł na sta­no­wi­sko ognio­we) – tru­ci­zna śmier­tel­na w 3 rundy, a smoku w 6, z szan­są na prze­ła­ma­nie, po akcji trze­ba było po pro­stu dożyć jego śmier­ci... :-D

– będąc na­pad­nię­tą przez wred­ne­go trol­la dru­ży­ną, w cięż­kich opa­łach, mieć w końcu fart na ko­ściach i tra­fić kra­sno­ludz­kim mło­tem bydlę pro­sto w jaja... Jezu, ja­ke­śmy go potem szlach­to­wa­li, pod ko­niec miał wbite wszyst­ko ostre, co dru­ży­na pod ręką zna­la­zła, łącz­nie z małym drzew­kiem, na­pręd­ce ścię­tym na tę oko­licz­ność i na szyb­ko za­ostrzo­nym – troll przy­szpi­lo­ny do gleby ni­czym mo­ty­lek w ga­blo­cie  :-D

– Ucie­ka­jąc na ści­ga­czu, cy­ber­sprzę­żo­nym z łbem, sta­wiać ogień za­po­ro­wy z CKM-u i roz­ko­szo­wać się na wi­ra­żach fon­tan­ną łusek wy­la­tu­ją­cych z zamka... (choć aku­rat głu­po­ta gra­czy za­rżnę­ła Cy­ber­punk, to jest świet­ny sys­tem na psy­cho­lo­gicz­ne roz­gryw­ki)

 

 

edit

 

Bra­vin­cjusz – świet­ne! ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Tylko w KC szar­żu­ją­cy niedź­wiedź mógł sobie od­gryźć kry­tycz­nie głowę, a w D&D Tar­ra­sque (dla nie­po­in­for­mo­wa­nych – gar­gan­tu­icz­nie wiel­ka ma­szy­na do mor­do­wa­nia dru­żyn) mógł się scho­wać w krza­kach (bo na swoim le­ve­lu miał pier­dy­liard na skil­lach i wła­do­wał wszyst­ko w hide – a co, mógł!).

 

Ech, takie czasy na­sta­ły, że dj bez 18tki siły nie po­tra­fi od­gry­wać po­sta­ci :)

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Ale tak w ogóle, to wie­cie że temat na­zy­wa się “Bitwa Pię­ciu Armii”, nie? No :)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

No prze­cież cały czas jest o na­pa­rzan­ce, nie? :-D

 

DJ-u – no wiesz, ale we wspo­mnia­nych don­żo­nach mia­lem nie­daw­no gno­mie­go wy­na­laz­cę... Se go po­krę­ci­li­śmy, bo ma wy­na­la­zek, co dwa le­ve­le pre­sti­żów­ki pin­gną, i wy­szła kusza au­to­ma­tycz­na z bę­ben­kiem na 20 beł­tów, zły MG przy­ciął ob­ra­że­nia, ale po­zwo­lił na serię 1k4+1 beł­ciasz­ków za 100% akcji. I co? I dzia­ła jak złoto, dwa razy w kry­tycz­nej sy­tu­acji seria ura­to­wa­ła dzień, szcze­gól­nie ra­do­snie było, gdy po­szła w Głów­ne Oczko Be­hol­de­ra... Ja­aaaaki fun :-D

 

No, Psy­cho nie umie już grać od pierw­sze­go le­ve­lu, siód­my albo i dzie­sią­ty to mi­ni­mum :-)

 

EDIT: tia, nie­daw­no... z rok czy dwa lata bę­dzie, ech... :-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Wra­ca­jąc do filmu, to nie uwa­żam, że Le­go­las był tak bar­dzo OP, że z po­wo­dze­niem mógł­by za­stą­pić Haw­kEye’a z Aven­ger­sów.

Na­iw­nyś! Le­go­las biega po śnie­gu, sło­niach i po spa­da­ją­cych ka­mie­niach!

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

...i robi wsz­czep­kę z mie­cza pro­sto w neu­ro­sys­tem trol­la – Ro­bo­Cop się chowa! ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Jak Le­Go­la­so­wi pik­nie pin­gnie next level, to bę­dzie bie­gał sam po sobie tak szyb­ko, że wła­sny zadek od tyłka stro­ny wi­dzieć bę­dzie. A to wszyst­ko z “na­ła­do­wa­nym” łu­kiem w lewej i ke­ba­bem z gór­skie­go trol­la w pra­wej dłoni.

 

A wtedy nawet Haw­kEye oślep­nie na pta­sią grypę z za­zdro­ści.

Zło­ścić się to robić sobie krzyw­dę za głu­po­tę in­nych.

Tak, tak... Inna spra­wa, że prze­cież oni się nie spo­tka­li wcze­śniej – tylko do­pie­ro w Ri­ven­dell, na na­ra­dzie, wła­śnie.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Dobra, już ochło­ną­łem z pierw­szych emo­cji, więc spró­bu­ję się wy­po­wie­dzieć bez nad­mier­ne­go na­rze­ka­nia. Na tę bitwę cze­ka­łem odkąd usły­sza­łem, że Peter na­krę­ci Hob­bi­ta, zatem moż­li­we, że mia­łem nieco wy­gó­ro­wa­ne wy­ma­ga­nia (ale PJ sam sobie usta­wił po­przecz­kę tak wy­so­ko).

 

No ale kurde, serio?

 

Nie mogę uwie­rzyć, że za Hob­bi­ta był od­po­wie­dzial­ny ten sam czło­wiek, który na­krę­cił Wład­cę Pier­ście­ni.

W po­przed­nich czę­ściach tra­fia­ły się głu­pa­we mo­ty­wy (de­sko­rol­ka Le­go­la­sa, Le­go­las zjeż­dża­ją­cy po Mu­ma­ki­lu, kró­li­ki Ra­da­ga­sta), ale były to tylko po­je­dyn­cze scen­ki, zaś tym razem pro­por­cje nie­mal się od­wró­ci­ły. Przy­kła­dy? Nie? I tak je podam.

Atak Smau­ga na Es­ga­roth – prze­pięk­ny. Ale na ko­niec trze­ba było go spar­to­lić dzie­cię­cą wy­rzut­nią po­ci­sków. Walka z Sau­ro­nem – kli­ma­tycz­ne sceny na­le­ża­ło po­psuć ma­tri­xo­wy­mi wy­gi­ba­sa­mi Sa­ru­ma­na i kosz­mar­ną wi­zu­ali­za­cją Sau­ro­na (sko­men­to­wał ją już Cień Burzy, więc nie będę się po­wta­rzał). Kra­sno­lu­dy usta­wia­ją ko­zac­ką ścia­nę tarcz? Niech elfy prze­fru­ną im nad gło­wa­mi (obo­wiąz­ko­wo w peł­nym rynsz­tun­ku!). Poza tym jest jesz­cze Dain na­wa­la­ją­cy z głów­ki (choć przy­znam, że ogól­nie po­stać świet­na), Beorn po­ja­wia­ją­cy się przez czte­ry se­kun­dy (bo prze­cież głów­ne­go złego musi utłuc Le­go­las), armia ludzi zło­żo­na z sa­mych ry­ba­ków (w ogóle co się stało z nimi i z Bar­dem? W ¾ se­an­su nagle znik­nę­li i ko­niec) iii... mógł­bym tak bar­dzo długo.

 

Nie ma­ru­dził­bym gdy­bym spo­dzie­wał się cze­goś po­kro­ju fil­mów Ma­rve­la, Star­cia Ty­ta­nów i im po­dob­nych ty­tu­łów, gdzie sta­wia się wy­łącz­nie na akcję, ale Peter Jack­son przy­zwy­cza­ił mnie, że jego pro­duk­cje wci­ska­ją mnie w fotel. Nie tylko efek­ta­mi spe­cjal­ny­mi. Tym­cza­sem obej­rza­łem ty­po­wą – fakt, że pięk­nie się pre­zen­tu­ją­cą – siecz­kę. I wła­śnie ten dia­me­tral­ny spa­dek po­zio­mu od­czu­łem naj­bar­dziej.

 

Pod­su­mo­wu­jąc: smu­te­czek i fru­stra­cja. :(

"Naj­pew­niej­szą ozna­ką po­god­nej duszy jest zdol­ność śmia­nia się z sa­me­go sie­bie."

Ela­nar, czas na wódkę ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Na po­krze­pie­nie serc po Hob­bi­cie?

"Naj­pew­niej­szą ozna­ką po­god­nej duszy jest zdol­ność śmia­nia się z sa­me­go sie­bie."

Ano, tak by wy­cho­dzi­ło... ;-)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

No, dj też po obej­rze­niu ca­ło­ści.

 

Tak, po Wład­cy zde­cy­do­wa­nie spo­dzie­wa­łem się cze­goś lep­sze­go a tu dłu­ży­zny (przy bi­twie? jak to moż­li­we!) tan­det­ne wrzu­ty z ma­mu­sią, która ko­cha­ła Le­go­la­sa (ra­tun­ku!), ska­ka­nie po ka­mie­niach (zjazd na orku jest jak­kol­wiek nie­praw­do­po­dob­ny ale nie afi­zycz­ny) i wy­ska­ku­ją­ce jak z pu­deł­ka ko­lej­ne armie (no dobra, tak było w książ­ce ale co oni jedli na tych pust­ko­wiach, te dzie­siąt­ki ty­się­cy).

Efek­ty spe­cjal­ne de­ka­dę w plecy – jak to moż­li­we przy takim za­ple­czu, bu­dże­cie oraz do­świad­cze­niu?

 

Aha, scena, jak Bard szuka ro­dzi­ny (są na Smo­kenSz­tras­se pięt­na­ście) mnie roz­wa­li­ła. Dzień w zruj­no­wa­nym mie­ście i bied­ni re­fu­gi­sia­nie mają już po­na­zy­wa­ne mia­sto po uli­cach. Srogo.

Zresz­tą, przy tem­pie w jakim Smaug de­mo­lo­wał mia­sto to po­win­no się ura­to­wać ja­kieś 1%, które przy­pad­ko­wo było poza gra­ni­ca­mi.

 

No i nie­ste­ty ale dra­stycz­ne zmia­ny, tu i ów­dzie, w sto­sun­ku do książ­ki jakoś mnie nie prze­ko­nu­ją (patrz ma­trix dwa­rves vs dra­gon czy “wiem, że masz ma­gicz­ny pier­ścień, mały hob­bi­cie”).

Błe.

 

Obej­rza­ne, może być, nie roz­wa­li­ło mnie, cie­szę się, że można to obej­rzeć le­gal­nie, nie wy­da­jąc dużo na bilet.

 

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Aha, scena, jak Bard szuka ro­dzi­ny (są na Smo­kenSz­tras­se pięt­na­ście) mnie roz­wa­li­ła. Dzień w zruj­no­wa­nym mie­ście i bied­ni re­fu­gi­sia­nie mają już po­na­zy­wa­ne mia­sto po uli­cach. Srogo.

No dobra, tutaj chyba się za­ga­lo­po­wa­łeś – oczy­wi­ście mogę coś źle pa­mię­tać, ale babka ka­za­ła Bar­do­wi biec na jakiś plac, a je­że­li w takim Dale plac był jeden? :) Poza tym spę­dzi­li tam dwie noce – po pierw­szej nad ranem przy­szły elfy, po dru­giej nad ranem za­ata­ko­wa­li.

 

czy “wiem, że masz ma­gicz­ny pier­ścień, mały hob­bi­cie”

Nie pa­mię­tam, jak to było w książ­ce, bo cza­sem rze­czy­wi­sto­ści mi się prze­ni­ka­ją (zna­czy ta książ­ko­wa i ta fil­mo­wa), ale w fil­mie Gan­dalf od po­cząt­ku do­sko­na­le wie­dział o pier­ście­niu Bilba. No więc je­że­li gdzieś była zmia­na w sto­sun­ku do książ­ki, to już w Dru­ży­nie Pier­ście­nia.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

O ile pa­mię­tam, w “Hob­bi­cie” Bilbo sam przy­znał się Gan­dal­fo­wi, że ma Pier­ścień.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Oj chyba ze trzy nazwy ulic i pla­ców po­da­li. Mieli czas, jak na dwie noce ad­ap­ta­cji po stra­cie wszyst­kie­go :)

No dobra, cze­piam się, ale to przez wy­gó­ro­wa­ne żą­da­nia do co filmu.

 

Czas prze­czy­tać ory­gi­nał po raz ko­lej­ny (chyba mam wie­czo­rem pół go­dzin­ki czasu...)

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

A był go­dzin­ki cukru też masz?

:)

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Ra­czej “jeśli ktoś ma co naj­mniej 10 do 20 me­trów wol­ne­go czasu”, jeśli ktoś pa­mię­ta cytat :)

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Obej­rza­łem, je­stem roz­cza­ro­wa­ny. Na­gro­ma­dze­nie ja­kichś ab­sur­dal­nych scen oka­za­ło się zba­wien­ne – iżby nie usnąć, bo jest dłu­ga­śnie i nie­cie­ka­wie. Schrza­nio­no taką ślicz­ną książ­kę. Trze­ba otrzeć łzy i ru­szyć dalej.

Ale za to jaka in­spi­ra­cja dla memów ;)

"Przy­cho­dzę tu od lat, ob­ser­wo­wać cud gwiazd­ki nad ko­lej­nym opo­wia­da­niem. W tym roku przy­pro­wa­dzi­łam dzie­ci.” – Gość Po­nie­dział­ków, 07.10.2066

Mnie też nie pod­szedł. Nie­ste­ty, acz­kol­wiek do­brze, że w ogóle film po­wstał. I że nie wzię­li się za to pol­scy  twór­cy fil­mo­wi.

Wy­obra­żam sobie ten film jako cichą, sub­tel­ną, ka­me­ral­ną hi­sto­ryj­kę o przy­jaź­ni i przy­go­dzie – oczy­wi­ście za­mknię­tą w dwu­go­dzin­nym fil­mie. Takie prze­ci­wień­stwo Wład­cy Pier­ście­ni. Nie­ste­ty, mu­sia­ło być epic­ko, żeby hajs się zga­dzał.

jak dla mnie prze­sa­dzo­ne. Mogli nie na­py­chać tak tego filmu.

Nowa Fantastyka