- Hydepark: Czytanie a pisanie.

Hydepark:

Czytanie a pisanie.

Jak dużą rolę, według was, odgrywa czytanie książek w karierze pisarza? Spotkałem się z opiniami, na przykład Kinga, że bez czytania książek nie można zostać pisarzem. Co o tym sądzicie?

Komentarze

obserwuj

No cóż, trudno robić stołki, jeżeli się nie wie jak one wyglądają.

Dodam, że jeszcze trzeba dowiedzieć się, jak wygladają dobre, mocne, wygodne stołki. Nawet jeśli ktoś okrzyknie je nienowoczesnymi, to niech sobie okrzykuje i siedzi na nowoczesnym, z gwoździem wbitym od spodu na przestrzał...

zdecydowanie trzeba czytać ksiażki. żeby poprawiać swoją twórrczość od strony technicznej, ale i treściowej. czytamy i wiemy, co jest dobre, a co nie, bo możemy porównywać:D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

A ja to lubie sobie poczytać.... tak po prostu, nawet jak nie mam nic do napisania. Fajna sprawa, tak sobie usiąść i poczytać. Bo tak naprawdę, to po co pisać? Dick już wszystko napisał.

Ja osobiście zauważyłem, że im więcej czytam, tym łatwiej mi się pisze. Nie wierzę w to, że pisarz musi posiadać specjalny talent, by pisać książki. Musi to po prostu kochać.

Z tym pisaniem i czytaniem to jest ciekawie. Czasem daje się rozpoznać, jakie książki (i nie tylko książki) ktoś czyta. Widać to po stylu, tematyce, sposobie formułowania wypowiedzi. Ostatnio mniej czytam. Tylko dlatego, ze przeważnie słucham audiobooków. „Ludzie bezdomni" brzmią całkiem przyzwoicie, kiedy przywyknie się do pana Jacka. Ale w tekstach, które napisałem po lekturze cyklu o Honor Harrington (SF hedonistyczne?) wcale nie ma żadnych treecatów ani śladów stylu Webera. Mimo to uważam, że bez czytania nie ma dobrego pisania. A nawet: bez czytania przyzwoitej literatury nie ma dobrego, przyzwoitego pisania. Dlatego warto unikać kiepskich autorów. Nie każdy jest odporny na „złe pisanie".

Pisanie jest funkcją czytania. Podobnie jak wydalanie jest funkcją jedzenia. Według mnie (a z tego, co widzę – nie tylko mnie) nie da się dobrze pisać, jeśli się nie czyta dobrych książek. Poza tym: jak moglibyśmy wymagać, żeby ktoś czytał nasze teksty, skoro my sami nie czytalibyśmy nic oprócz swojej radosnej twórczości?

...always look on the bright side of life ; )

Dobry pisarz musi czytać wszystko, co się da :)

Ale nie wszystko da się czytać.

Oj, wiesz, o co mi chodzi :) Trzeba czytać wszystkie dzieła najlepszych pisarzy. Pisząc "wszystko, co się da" miałem na myśli książki różnych gatunków.

Prawda. Ja sobie nie wyobrażam dobrego pisarza, który w ogóle nie czyta. Przecież trzeba wiedzieć z czym to się je. Podłapać pewne sztuczki jak omijanie zaimków, różna długość zdań, która dynamizuje (?) tekst i inne, które sprawiają, że "dzieło" nie jest wydukanym raportem. Można spokojnie przeanalizować budowanie i wprowadzanie opisów tak przyrody jak i postaci.
Tym samym zgadzam się zapewne z przedmówcami i przedmówczyniami (i wszelkimi polonistkami i polonistami).

jak widać, czytanie to podstawa. niestety, mam wrażenie, że ludzie, którzy czytają, są gatunkiem zagrozonym, który powinno się trzymać albo w jakiś rezerwacie, albo czymś takim. nie czujecie się czasami, ludki i ludkowie, że mieszkacie w zoo? patrzą się na was i pokazują sobie palcami, jakbyście byli egzotycznym gatunkiem zwierzęcia?

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

To przykre, ale masz rację. Będę się starał, by coś w tym kierunku zrobić. Obrałem to sobie za mój życiowy cel :)

no to masz swoje credo:) jeśli dobrze to zakwalifikowałam:P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Ja się czuję podwójnym gatunkiem zagrożonym.. no, przynajmniej dziwnym, ale dobrze mi z tym :D

 

Czy Mozart dużo słuchał ( innych, rzecz jasna, kompozytorów) ??

mślę, że trzeba by przeprowadzić seans spirytystyczny, by go o to zapytać:D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

To ja tez zapytam tak w temacie: czy Bitelsi słuchali jakiejś muzyki czy tak po prostu śpiewali te wszystkie piosenki ?

I jeszcze: czy QTarantino oglądał kiedyś jakieś filmy ?

No i Szopen: czy on się interesował muzyką?

:) :)

@lakeholmen odpowiem (sic) na Twoje retoryczne pytanie o Tarantino - jemu oglądanie filmów kategorii C nie zaszkodziło. Ale mam wrażenie, że niektórym tfórcow szkodzi czytanie kiepskich książek. Widać to w dbałości o warsztat i w tym, jak dopracowane teksty „wypuszczają" w obieg. Dlatego pytanie zasadne i odpowiedź trywialna: czytać dobre książki i uczyć się od ich autorów.

erreth: 1) niektórzy powiedzą, że mu zaszkodziło :)

2) bitelsi też słuchali muzyki klasy C, jak nie wierzysz, zapytaj dziadków :D

3) nawiązywałem do pytania kolegi J.Ravenfielda :)

moje zdanie jest tak trywialne, że aż chyba szkoda je wysławiać :) trudno pisać, nie czytając, tak samo, jak nie można biegać, nie chodząc albo śpiewać nie słysząc. Po prostu.

Można za to porozmawiac o to, co wpływa na treść, styl i jakość tego, co się tworzy, a zatem o źródła inspiracji (stylem, tematami i tak dalej), ale i to, co wpływa bardziej mechanicznie, na zasadzie: co weszło, to i wyjdzie. Słyszałem kompozytora muzyki filmowej, który mówił, że kiedy komponuje, nie słucha innej muzyki, żeby przypadkiem się nie zainspirowac i nie być potem ciąganym po sądach :)

Dla mnie ciekawy jest temat inspiracji (albo wejścia po prostu) z zewnątrz: na przykład wpływ literatury obcojęzycznej na język twórcy. Jesli ktoś dużo czyta po angielsku, to jak to się przekłada na jego język. Albo skonsumowane filmy czy komiksy: jak się potem odbija ich narracja czy sposób przedstawiania świata w tworzonej literaturze.

Ostatnio zastanawiałem się, jak wyglądają "odpowiedniki" róznego rodzaju pracy kamery w literaturze, jak je oddać. W "raporcie mniejszości" jest kilka momentów, w których kamera pracuje dosyć charakterystycznie - rozgląda się nerwowo, zbierając po kolei elementy ze sceny albo sunie przez minutę po wielu miejscach i ludziach (w sekwencji z przeszukaniem domu przez pająki). Albo dłuższe zatrzymania na "malarskich" widokach. A prześwietlony kadr? A sepia albo spłycenie kolorów? Jak to się przekłada na tekst?

lakeholmen Znasz film "Memento"? Też bardzo ciekawe prowadzenie kamery i montaż - bardzo uzasadnione treścią obrazu. Nie znam terminów fachowych, więc nic więcej nie powiem.
Co do mechaniki języka - interesująco to opisałeś. I prawdziwie. Aktualny dłuższy gniot, który popełniam, wymaga czytania starych tekstów, z XVI wieku. Ale czytam też dużo opracowań z XIX wieku. M.in. Gołębiowskiego (dzięki w_baskerville). Im więcej tego czytam, tym łatwiej i tym mocniej wchodzę w ten język. Ideałem byłoby wejść też w dawny sposób myślenia ;) W tym przypadku obcowanie z odpowiednim tworzywem bardzo pomaga - antiques in, antiques out.

Słyszałem, ale jeszcze nie znam osobiście. Jeszcze :)

Ja na przykład nauczyłem się jeździć samochodem przyglądając się innym :P

Ale rozmawiamy z sensem czy bez sensu? :)

Z sensem. Morten chyba się nie gniewa za oscylację okołotematyczną.

wszystko co okołotematyczne, wzbogaca temat:D  mnie osobiście bardzo interesuje wchodzenie w sfere jezyka epoki. powiem szczerze, że dużo piszę tekstów z epok a la średniowiecznych (jak większość ludzi, przynajmniej tak mi się wydaje, przy tworzeniu światów fantasy) i z językiem epoki mam ogromny problem i wolę w ogóle o niego nie zahaczać...

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Problemów jest więcej z fantasy i "średniowieczem". Trzeba uważać na wszelkie słowa typu "tłusty rosół" albo "przebiegł pięć metrów". Sapek ironizował też, żeby w polskim nie stosować wyrazu 'król', bo pochodzi od Karola Wielkiego, którego przecież w świecie fantasy trudno spotkać.

o tak, na to trzeba uważać, ale akurat na to staram sie bardzo uważać. co do króla to warto wiedzieć:D albo mnie czasami razi, jak o istotach nieludzkich mówi się ludzie. tu akrat akurat chwilowo mam na mysli Avatara, ale w literaturze też często się to zdarza...

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Wystarczy spojrzeć na to, ile książek trzeba przeczytać na studiach filologii polskiej :)

Albo raczej "jest okazja przeczytać" :) Słowo "trzeba" wyjąkowo tutaj nie pasuje. Albo nie rozumiem ironii :)

ha!

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

A z tym królem, to chyba też musiał byc jakiś żart, bo jakby tak w świecie fantasy (cokolwiek to znaczy) używać tylko słów, które powstały w świecie fantasy, to nikt by tego nie zrozumiał (to znaczy nikt z naszego świata). Czy może coś pokręciłem? Hobbici gadali całkiem normalnie. Chyba nawet jeźdźcy Rohanu nie stawiali na końcu każdego zdania czasownika, żeby być ze świata fantasy. Poza tym, skad wiadomo, ze w swiecie fantasy panuje średniowiecze? Chodzi o to europejskie średniowiecze? Czy jakieś ichnie?

język utworu, jego stylizacja, mysle, że jest kwestią sporną. nie trzeba stososwac sie ściśle do jezyka epoki, ale fajnie to wyglada:D  mówiąc, ze hobbici mówili normalnie... nie wiem, czy w oryginale było to całkiem normalne. ale tu sie w tej sprawie nie wypowiadam, bo oryginału jeszcze nie czytałam. co do średniowiecza...  tak w zasadzie to jest ty;lko jedno średniowiecze:P poprawcie mnie, jesli się mylę, nie ejstem historykiem i aż tak bardzo się tym nie interesuje. ameryki jako tako zostały skolonizowane po średniowieczu, w końcu jedna z dat granicznych jest własnie ich odkrycie. chiny i japonia miały własne ery, nie wiem jak inne kraje azjatyckie, ale pewnie podobnie. a średniowiecza w afryce to bym nawet nie szuakła:D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Marsylka, Ameryki nie zostały odkryte, tylko skolonizowane, podbite. Słowo 'odkrycie' to tylko propaganda i unik w stronę świętego spokoju dla AfroWhiteYellow Amerykanów (bez podtekstów erotycznych i bez Red).
Fantasy sięga do różnych "średniowiecz". Najciekawsze /poza europejskimi ;P/ są ujęcia orientalne. W grach, filmach i książkach (ostatnich prawie nie znam, a szkoda). Na przykład film "Księżniczka Mononoke". Z gier - "9 Dragons" (za grafikę i pomysł, a nie grywalność - tym zajmują się nastolatki). Ale jak by się zastanowić... Kozacy to też taki Orient. Ruski.

Chodziło mi o to, że jeśli nie można pisać 'król', bo król to u nas, to tym bardziej nie ma tam średniowiecza, bo średniowiecze też u nas, na Ziemi. A zatem, jeśli nie piszemy król, to i nie stylizujemy na średnowiecze.

złego słowa uzyłam co do Ameryk. wiem, ze nie odkryto:P mówi się , że pierwsi , poza rdzennymi mieszkańcami, byli tam Eskimosi, tudzież Wikingowie. - erreth, lakeholmen- fakt, że jeśli inny świat/planeta to średnio to jakos wyglada, tzn klimat średniowieczny, ale mozna by sobie trochę polemizowac na ten temat

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Marsylka, średniowiecze w Afryce było. Takie miasto, którego nazwy nie pomnę, było znanym ośrodkiem nauk matematycznych, istniało tam rozwinięte rzemiosło, kultura, ogólnie porównywalna z europejską z tego samego okresu... zanim nie zniszczyli wszystkiego muzułmanie. Zrobili dla Afryki to, co wyznawcy pewnej innej wiary dla Europy.

Marsylka - no dobrze, przecież wiadomo, że mówimy o umownym tylko średniowieczu ;P

dlatego o Afryce nie wspominam, bo tam to nie bardzo się orientuję jak było i jak się mianuje u nich okresy;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

hehe, wiem:p czepiam sie szczegółów <lol2>

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

 

 

                 Niech pochwała czytania pochwaloną będzie! Od końca do końca - i bez żadnych granic. Dlaczego jednak - w aspekcie czytania - o tego Mozarta padło zapytanie?

Bo znawcy tematu obliczyli, że on - zwyczajnie - za krótko żył, by napisać to, co napisał ( znaczy skomponował), o słuchaniu już nawet nie wspominając. No i kogo miał słuchać? Salieriego?

            Jeśli chce kto być kompozytorem, to co? Ma słuchać RMF-ki, ZET-ki, RMF-ki - clasic- nawet ? Itp. Jeśli kto ma słuch muzyczny, to lubi słuchać dobrej muzyki, chodzi do filharmonii, ma dobre płyty, dobry sprzęt audio. Jest kompozytorem, gra i komponuje w kapeli rockowej - o ile jest kreatywny, jeśli ma naturę twórcy.

Z literaturą - moim zdaniem - zachodzi tu pełna analogia.

                   Przez ostatni rok nie przeczytałem niczego ( ludzie, ja nie toleruję - zupełnie - żadnych klisz i kalek, które, jak ostatnio się dowiedziałem / „oryginalne, czy nie" - publicystyka / są nie do uniknięcia, i nie są naganne). Co zauważyłem? Styl mi się trochę pogorszył. Jeśli jednak to ma być ceną za oryginalność... Czy ja wiem? Muszę się zastanowić. Nie chcę jednak kompilować dobrze znanych wątków popkultury.

Nie, nie uważam, że między czytaniem a pisaniem zachodzi aż tak ścisły związek. Wybitni twórcy nieraz tworzyli w formie mówionej - nie potrafili ani czytać, ani pisać. Ich dzieła zostały spisane dziesiątki lub setki lat po ich powstaniu. (Homer... on był ponoć ślepcem, a „Iliada" i „Odyseja" spisane zostały wiele lat po jego śmierci). Pomyślcie.

 Czasy są ciężkie. Trzymajcie się. Jakoś... I czytajcie, czytajcie...

-> J.Ravenfield. Tak nieco obok tematu. Nie możesz darować mi stwierdzenia, że klisze i kalki stosują wszyscy, i gdyby nie to, nikt niczego by nie pojął?

A co do czytania jako takiego. Od czytania należy zacząć, żeby zobaczyć, jak pisali / piszą inni. Trzeba też mieć szczęście trafiania na autorów i tłumaczy, od których nie tylko można, ale trzeba poduczyć się polskiego. Więc instrukcje do RPG-ów i listy dialogowe z filmów odpadają...

polski to piekiełko. a ja zacznę tak  z niego innej beczki. powie mi ktoś, bo do tej pory się nad tym zastaanwiam, po kie licho w naszym języku te wszystkie zmory typu ,,ż'' i ,,rz'', ,,ch'' i ,,h'' itp , skoro brzmią DOKŁADNIE tak samo? akurat pisząc ręcznie nie mam problemów z ortografią, ale mnie to irytuje, że nasz jezyk bywa bezsensu. poprawcie mnie, jeśli kiedyś taka pisownia miała sens:P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Wyjątkowo, powiem, co myślę :)

Czytam wlasnie opowiadania Ch.Mievillea (dziekuje jeszcze raz za nie) i z przykroscia stwierdzam, ze nie trafilem jeszcze na tak dobre opowiadania polskie, a przynajmniej w czasopismach, ktore czytam (od lat dwudziestu pięciu) Po prostu. Za to czytalem rownie dobre opowiadania angielskie, może nie 100% było dobre, ale i nie 10%, jak u nas.

Bo czasem dobre opowiadanie to nie jest to oryginalne, zupełnie nowe i w ogóle objawienie. Czasem to ma być solidna, rzemieślnicza robota, zeby mozna sie bylo roztopic w nim i pomyslec: fajnie, ze ktos tez lubi cos takiego, jak ja. I nie chodzi mi o krasnoludy i elfy.

Niestety, mam wrazenie, ze zachodzi tutaj zjawisko podobne, jak w tak zwanej polskiej muzyce popularnej: z jakiegoś powodu tzw. polscy muzycy popularni stawiaja sobie za punkt honoru zeby nie grac cudzych utworow, a już zwlaszcza na początku kariery (z wyjątkiem zespołó szantowych). Wiem, jest przeciez 'spiewac moze kazdy', tam ludzie spiewaja covery. Żeby zrobic z siebie pośmiewisko... Nie wyobrazam sobie polskiego koncertu, na którym na koncu artysta pyta "co chcecie, zebysmy wam zagrali", a potem gra to (tak ma Prince, podobno). Tutaj to nie uchodzi. Podobnie z literaturą, mam wrazenie, ze ci ludzie tam, w krajach anglosaskich, czytaja naprawde duzo naprawde dobrej literatury (bo ją mają), a potem też taką piszą. My tutaj chcemy być oryginalni, niepowtarzalni, więc zamiast czytać, piszemy. I wychodzi tak, jak wychodzi...

Z góry nie przepraszam, jeśli ktoś poczul sie urażony. Tutaj i tak to są tylko cienie myśli, żadna to rozmowa.

a do Marsylki: a który język to nie piekiełko? chyba tylko esperanto...

Oj, Marsylka. (...) Ale... Ty żartowałaś, prawda?

Może młodzi myślą, że z pisaniem jest jak z obsługą komputera. Ma smykałkę do klikania i dorośli mówią ‘hakier'. Więc jak już nauczył się czytać i pisać, to postanowił zabłysnąć. A tu ‘zonk', okazało się, że zaledwie poznał literki i chociaż jest w stanie wpisać przez klawiaturę 400 znaków na minutę bezwzrokowo i bezmyślnie, to jednak ‘hakierem literatury' nie jest.


Ojjj, marsylko...
Zróżnicowanie pisowni nie jest niczyim złośliwym pomysłem. To skutek ewolucji języka, ujmując najkrócej i najprościej. Wymowa też się zmieniała w czasie; prawda? Szukano sposobów oddania tych zmian, no i mamy, co mamy.
Do tego dochodzą znaczenia. Krzyk a kszyk. Wymowa praktycznie taka sama, w rozmowie rozpoznajesz po kontekście. A w piśmie? Po zapisie... Morze i może. Nuż i nóż. Stróżka i strużka. Chyba lepiej nie ujednolicać pisowni...

Oj, Adamie. Pozwól nam czasem zapisać wołacz w mianowniku ;)

Oj, Erreth. Taż to nie moja wydumka, jeno autorytetów grona.

Tak myslalem, ze moją prowokacyjną wypowiedź zignorujecie....Może i lepiej.

-> Adamie, już dawno Ci to wybaczyłem, tzn zaakceptowałem Twój punkt widzenia. Mało: uznałem, że to chyba Ty masz rację, twoja prawda jest obiektywna ( moja jest subiektywna - jednak  jeszcze troszeczkę przy niej pozostanę- to coś na poziomie emocji, nie intelektu). Pisząc, że dowiedziałem się, mam na myśli, że dowiedziałem się, a nie "dowiedziałem się". Pozdrówka.

-> Lakeholmen, wiesz, coś w tym może być.
Leszek Możdżer, w wywiadzie, chyba powiedział coś takiego, że odczuwa przmus grania. I musi słuchać dużo dobrych rzeczy, bo wtedy też mu dobre rzeczy wychodzą. A jak nie słucha nic, to produkuje śmieci. A więc jednak kompilacje znanych, dobrych motywów i przyjemność słuchania, czytania czegoś już znanego?
       Dobrze. Jednak myślę, że to nie dla wszystkich. Może i lubimy znane. Ale pisanie to jeszcze coś więcej. Znam paru ludzi, którzy powiedzieli: po przeczytaniu takiej to a takiej książki zmieniłem się, zmienił się mój sposób patrzenia na świat, zmieniło się moje życie. I co? Przeczytali kolejną książkę, której lektóra dostarczyła im przyjemności? Tylko tyle?

Ja uważam, że czytanie to nauka pisania. No bo jak inaczej się tego nauczyć? Wyobraźcie sobie, że taki ćwierćinteligent z osiedla zabiera się za pisanie książki. Coś z tego będzie? Nawet jeśli będzie pisał 20 godzin na dobę, to wątpię, że coś mu z tego wyjdzie. Nauczenie się zasad pisowni i wszystkich słów ze słownika nie czyni nas pisarzami.

Morten, w zestawieniu z Twoim początkowym pytaniem, wygląda to trochę tak, jakbyś testował hipotezę "Padawana dostaje się za dużo wypowiedzi w założonym przez siebie wątku".

-> Morten. Nauczenie się zasad pisowni i wszystkich słów ze słownika nie czyni nas pisarzami.
Jasne, że nie czyni. Ale bez znajomości tych zasad i kilku tysięcy słów ze słownika pisarzami nie zostaniemy z całą pewnością.

niewątpliwie Adam ma racje:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Ja też zdaję sobie z tego sprawę.

> polski to piekiełko. a ja zacznę tak  z niego innej beczki. powie mi ktoś, bo do tej pory się nad tym zastaanwiam, po kie licho w naszym języku te wszystkie zmory typu ,,ż'' i ,,rz'', ,,ch'' i ,,h'' itp , skoro brzmią DOKŁADNIE tak samo?

"Ch" i "h" przez wieki NIE brzmiały tak samo, a i dziś jeszcze dla wielu ludzi nie brzmią. "Rz" i "ż" róznią się między innymi tym, które jest zastępowane przez "z" w tzw. mazurzeniu, spotykanym w wielu polskich gwarach (NIKT na wsi nie powie, że szedł "pzez most z zerdzi na zecce", chyba, że sepleni). Dodatkowo znajomość polskiej ortografii pomaga w uczeniu się innych języków słowiańskich, co osobiście wypraktykowałam na rosyjskim i ukraińskim.

lakeholmen, sądzę, że taka jest istota dyskusji. A poza tym dopiero dzisiaj dowiedziałem się, że tutaj są rangi. Z początku nie wiedziałem, o co Ci w ogóle chodzi :)

dziękuję więc za informacje na temat historii języka polskiego:D wzbogacam sie cały czas:D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Czy bez czytanie nie da się nauczyć pisania? Pewnie, że się da. W końcu są ludzie, którzy pisać "umiejo", a czytać ni w ząb. Taki pół-analfabetyzm :-P

Ale na poważnie, to trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek nauczył się pisać dobre teksty, popełniając eseje (czytaj: literackie skrobanki) "na zadany temat" z polskiego. I skończyłby jak ten nieszczęśnik z "Przedwiośnia", który całe życie cyzelował fragment swej powieści.

Literatura rozwija, uczy myślenia, rozwija wyobraźnię i ułatwia zapamiętywanie różnych dziwactw języka polskiego. Bo chyba nie powiecie mi, że nauczyliście się mówić "po polskiemu" w szkolnych ławach? Weźcie, bo gruchnę salwą śmiechu i będą ranni (chyba, że zdążą salwować się ucieczką). Języka uczy literatura, nie bez kozery nazywana piękną. A jej maestria rozbrzmiewa w myślach czytelnika feerią wyobrażeń, tak samo jak jej miernota - w ustach, z których dobywa się (wy)ziew nudy lub mielone przekleństwo.

Moim zdaniem: pisarz dobry = oczytany bibliofil. Bo skąd taki nieborak po podstawówce, który boi sie książki jak diabeł święconej wody, ma znać wielce pożyteczne słowa, z których buduje się ciekawą i zajmującą opowieść. W okupowanej przez pijaczków bramie kamienicy usłyszał? A może pani Zosia z mięsnego podrzuciła mu kilka "głodnych" kawałków? Albo teść, co to zamiast do mięsnego się udać, wolał sobie owym mięsem porzucać?

Podajcie mi choć jeden przykład wtórnego analfabety, który napisał dobrą książkę. Albo chociaż przyzwoitą. Lub nawet mierną, ale dającą się czytać. Jak świat światem, pisarz książkami stoi, a wiadomo - czym skorupka za młodu...

Pięknie powiedziane. Trzeba czytać, żeby pisać. Ale...

...ale gdzieś tam w duszy cichutko stuka i o wyjście się uprasza...jaśnie pan, TALENTEM zwany...
...chyba...jednak...troszeczkę :)

Tak.

Również podzielam opinię, że dobry pisarz musi być oczytany. Czytanie to jest po prostu nauka pisania. Lepiej nie da się tego nauczyć :P

Poza tym jest wiele autorytetów wśród pisarzy, którzy takżę podzielają tę opinię.

Także* Przy okazji może podam kilka przykładów znanych mi pisarzy, którzy mają podobne zdanie, żeby nie było, iż nabijam sobie posty. A więc: Stephen King, Terry Pratchett, Paulo Coelho. Ta lista nie świadczy o tym, że zasób książek, które przeczytałem, jest tak ubogi, tylko po prostu wpisując w wujku google hasło "Żeby zostać pisarzem, trzeba dużo czytać" wyskoczyły mi wywiady z tymi osobami :)

Trzeba czytać. Chociażby po to, żeby nie tworzyć kopii tekstów, które ktoś już kiedyś napisał. Wielu jest młodych twórców trwających w mocnym, niezachwianym przeświadczeniu, że są oryginalnym jak świnia na motocyklu. A tu masz… ktoś przed nimi już napisał coś podobnego, wydał, i nawet pieniądze zainkasował… Wtedy jest żal, rozpacz, zgrzytanie zębami, stukanie paluszkami po blacie biurka. Ale można tego wszystkiego uniknąć – czytając :)

...always look on the bright side of life ; )

A może Wy znacie inne przykłady pisarzy, którzy byli molami książkowymi?

Nowa Fantastyka