- Hydepark: Sny - monolog czy dialog?

Hydepark:

inne

Sny - monolog czy dialog?

Któregoś razu przy śniadaniu zaczęlam zastanawiać się nad snami. Problem niby banalny, ale czy aby na pewno? Chodzi mi o to, czy jak śnią się wam inni ludzie i coś mówią, to czy aby na pewno ONI mówią? A może tylko wydaje nam się, że coś mówią i w praktyce nie slyszymy cudzych glosów? Jakby to opisać... Ich usta się poruszają, ale nasz umysl podklada znaczenie wypowiadanych slów, nie podklada dźwięku. Byloby to trochę tak jak z brakiem zdziwienia na widok niecodziennych zjawisk, np. smoka. Albo lataniem (samolotu itp. brak). Zapytana, czy kiedykolwiek slyszalam glosy innych ludzi we śnie,  nie potrafilam przypomnieć sobie ani jednego przykladu. Pytani przeze mnie znajomi również. Jak jest z wami?

Komentarze

obserwuj

Dziwne, pierwszy raz spotkałem się ze zjawiskiem, które opisujesz. Ja w snach zawsze słyszę głosy śniących mi się postaci, jeżeli są one rzeczywiste to zgadzają się z prawdziwymi. Mózg chyba bez problemu jest w stanie zsyntezować dźwięk, aż z ciekawości zacząłem odczytywać w myślach głosami innych ludzi jakieś udziwnione nazwy (tak, żeby mieć pewność, że nigdy nie usłyszałem ich z ich ust na żywo) i wychodziło całkiem.sprawnie.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nie zwracałem na to uwagi... z drugiej strony, ja w czasie snów często “słyszę” nie tylko rozmowy, ale również i muzykę.

W sumie, to trochę dziwne pytanie. Co to znaczy “słyszeć”? W sensie dosłownym wiadomo, że nie ma mowy o słyszeniu, bo przecież nie odbierasz fal dźwiękowych. Natomiast jeśli za słyszenie można uznać np. przypominanie sobie melodii “w głowie”, to owszem, w czasie snów “słyszysz”.

Jeśli chodzi o kwestię “monolog czy dialog” w kontekście snów, to dla mnie ciekawszy jest trochę inny aspekt. Otóż kiedy rozmawiasz z postacią ze snu... To przecież tak naprawdę rozmawiasz ze sobą. To jak w grach komputerowych, gdzie ten sam komputer, ten sam program kieruje poczynaniami kilku/nastu/set/tysięcy postaci, z których każda zachowuje się teoretycznie niezależnie, a nawet mogą ze sobą walczyć. Przy czym jest to mechanizm specyficzny, bo na ogół jesteś świadomy “kierowania” tylko jedną postacią. Kiedyś przez sen prowadziłem dyskusję z moim kolegą ze szkoły – ja dobierałem argumenty, on mi odpowiadał. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym przeanalizował tę dyskusję na “trzeźwo” to okazałoby się, że to głównie bełkot... Ale jednak pamiętam, że w czasie snu miałem uczucie, że oto na serio się z kimś spieram, że wytężam umysł, że dobrać argumenty... A “kolega” odpowiadał mi swoimi. Pomimo tego, nie miałem poczucia, że mówię także w imieniu kolegi, ale że jego wypowiedzi pochodzą od osoby trzeciej.

Nieco częstszy przykład, choć odchodzący nieco od kwestii dialogu. Jeśli śni Ci się, że goni Cię pies, to zarówno uciekający – Twój “awatar”, jak i pies, są częściami Twojego umysłu. Ja-uciekinier ucieka przed ja-psem.

Powyżej napisałem, że na ogół jest się swiadomym kierowania jedną osobą, bo – przynajmniej mi się częśto zdarzają – są sny, w których nie masz poczucia, że którakolwiek z postaci to “Ty”. Po prostu oglądasz czynności jakichś bytów, jak w filmie, pozornie niezależne od Ciebie... Ale przecież to Ty jesteś podświadomym reżyserem tego filmu.

Sen to takie trochę rozdwojenie jaźni, jeden umysł w kilku osobach.

 

Ciekawe jest też to, że “nasza” postać ma swego rodzaju przedwiedzę. Spotykasz kobietę i wiesz, że to twoja ciocia Jadzia – pomimo tego, że wcześniej się w śnie nie pojawiła, a w realu nie masz cioci Jadzi. To prosty przykład, ale czasem insktynktowne zrozumienie szczególnych zasada danego snu prowadzi do ciekawych sytuacji. Najbardziej mnie rozwalił sen, w którym ktoś mnie gonił, uciekałem, aż nagle sobie uświadomiłem, że przecież mam w kieszeni cytrynę, więc mogę zatrzymać czas. To była wielka ulga ;)

 

Byloby to trochę tak jak z brakiem zdziwienia na widok niecodziennych zjawisk, np. smoka. Albo lataniem (samolotu itp. brak).

Bardzo często śnię o lataniu. W jakichś 80% przypadków myślę “o rety, tyle razy śniłem o lataniu, a teraz latam naprawdę!”.

 

Wickied G – No dziwne, nie ukrywam. A ten przyklad, który podaleś z dziwnymi nazwami. Powiem ci, że bardziej slyszę brzmienie glosu znajomych (tak, jakby byl zapachem – może to dziwne zabrzmi), niż rejestruję wypowiadane przez nich slowa. Tak jakby slowa i to brzmienie nie zgrywaly się ze sobą;P

 

Gedeon – masz rację z tym ,,samym sobą’‘ jako reżyserem. Dlatego to slyszenie cudzych glosów wydaje mi się uzasadnione;P Ale to bym może kwestia inna dla każdego czlowieka. Kto wie? Może to tylko ja i osoby, z którymi rozmawialam, tam mamy? Kto wie?

Przyklad z cytryną – o coś takiego mi chodzi. Może latanie bylo zlym przykladem. Chodzi mi o absurdy w snach, które tam wydają nam sie calkiem naturalne, logiczne – jakbyś tego nie nazwal:)

Muzyki raczej nie slyszę w snach. Za to często czuję zapachy;D

Przedwiedza – ciekawe zagadnienie. Zdarza mi się czasami coś takiego.

Chociaż śmieszy mnie, np., kiedy opowiadam tacie we śnie, co mi się przed chwilą śnilo;D Taki sen szkatulkowy.

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

A najgorsze sny jak dla mnie to nie są typu “coś chce mnie zabić”, czy “umarła mi cała rodzina”, bo takie się szybko kończą i człowiek jest spokojny. Najgorsze są takie, w których wykonuję jakąćś “pracę umysłową”. Kiedyś to było rozwiązywanie zadań z matematyki, teraz przygotowanie jakichś pism, dokumentacji. Najgorsze to jest to, że przez całą noc (przynajmniej takie jest wrażenie, zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę sen trwa krócej), międlę to samo. Na zasadzie “2+2=4. 2+2=4. Kurde, jeszcze koniecznie na jutro muszę obliczyć ile to 2+2. Chyba 4. Ale na pewno? Policzę jeszcze raz. Nie, to nie może być 4. To przecież 4”.

Często w snach mam też coś takiego, że warstwa wizualna rozmija się z warstwą.... eeee... interpretacyjną. Taki przykład z mojej “praktyki”. Śni mi się, że macham rękoma przez twarzami zwykłych ludzi (którzy nie zwracają żadnej uwagi na moje machanie), a jednocześnie jestem przekonany, że biję zombiaki po mordach. Dopiero po przebudzeniu uświadamiam sobie, że to co “widziałem”, nie zgadzało się z tym, jak to odbierałem. Czy to znaczy, że śniło mi się, że jestem wariatem, który macha łapami i wierzy, że bije zombiaki? :) Śniło mi się też, że rzucałem się z kolegami śnieżkami, a jednoczesnie to była Bitwa pod Grunwaldem. Nie to, że obok nas rzucających się śnieżkami walczyli rycerze, nie to, że bawiliśmy się w bitwę, tylko, że rzucanie się śnieżkami to jest dokładnie to samo, co walka na miecze, a chłopiec w czerwonej kurtce i zielonej czapce (czyli ja) to jest Ulryk von Jungingen. Nie ktoś udający Ulryka, tylko Ulryk.  Generalnie najczęściej te sny się sprowadzają do “widzę jakieś niegroźne działania i odbieram je jako prawdziwą walkę”. Ciekawe, co by na to powiedział Freud. Pewnie to, co zawsze, czyli, ze byłem molestowany, względnie chcę kogoś zmolestować.

Tak swoją drogą – zastanawiam się, czemu niektórych ludzi tak kręci “świadomy sen”? Co jest w tym fajnego, że przejmuje się kontrolę nad snem? Czy to się różni od normalnego wyobrażania sobie różnych rzeczy na jawie? Dla mnie właśnie fajny w snach jest ten mniejszy lub większy brak świadomej kontroli (no chyba, że rozwiązuje się zadania matematyczne) i zobaczenie, jakie figle nam płata podświadomość.

 

Mam też często sen, w którym patrzę na nocne niebo, a tam jest taka kolorowa “zupa” (trochę przypomina to zdjęcia mgławic przez te fikuśne teleskopy). I zawsze mnie to przeraża. Przy czym nie przeraża na zasadzie “To oznacza, że kończy się świat/kosmici nadchodzą/powietrze jest zatrute” czy nawet “to oznacza, że dzieje się coś złego, choć nie wiem co”, tylko mam pełną świadomość, że tym co mnie przeraża jest sam fakt, że niebo tak wygląda. Cierpienie mi sprawia to, że niebo tak wygląda. Po prostu.

 

Mi zapachy chyba się nie śnią, ale smaki już tak.

Często śni mi się, że odpowiednio układając kończyny (coś w stylu pozycji drzewa z jogi), potrafię zamienić się w aerostat/szybowiec. Zwykle zapędzam się za wysoko, mam problem z lądowaniem i wtedy się budzę, ale lata się przyjemnie. Tak przyjemnie, że raz nawet sprawdzałem to na jawie :-)

Gedeon – przez calą noc męczyć się z dodawaniem, to naprawdę musi być makabra;D Dobrze, że mnie matma po nocach nie prześladuje...

Co do świadomego snu – też nie rozumiem. Mialam dwa razy taki sen i nie powiem, żebym czula z tego powodu jakąś przyjemność. Ale fakt, że znam takich, którzy uwielbiają. Albo próbują ,,doprowadzić’‘ do stanu świadomego snu, np. powtarzając sobie przez caly dzień jakieś tam frazy bądź sluchając jakichś dźwięków. 

Strach przed ,,kolorowym’‘ niebem? N, freud na pewno potrafilby to wyjaśnić;D Ciekawe, co powiedzialby na moje poszukiwania rusalki w jeziorze;D

Lord Vedymin– ale chyba nie próbując rzucać się w takiej pozycji z dachu budynku?:D

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Mnie tam matma nie męczy po nocach, ale za to kiedyś często miewałam te bezlitosne sny, że wstajesz i szykujesz się do wyjścia, a potem, po prawdziwym przebudzeniu, musisz robić to samo.

Dążenie do świadomych snów akurat rozumiem, sama swego czasu próbowałam, chociaż miałam tylko zalążki. I, właśnie pisząc to, przypomniałam sobie, że głosy znajomych w moich snach się chyba przynajmniej czasem pojawiają, bo kiedyś weszłam w LD właśnie po zgrzycie „rzeczywistości”, gdy w zwykłym śnie brat powiedział coś do mnie głosem ojca (ale innych sytuacji sobie przypomnieć nie mogę). Z drugiej strony sami raczej nie jesteśmy w stanie wyreżyserować sobie tak trzepniętych snów jak nasza podświadomość, więc te zwyczajne często potrafią sprawić większą frajdę.

A ogólnie jeszcze często mi się śni, że mnie zabijają – i o dziwo to lubię. Tylko dosłownie zawsze błagam, by dali mi jeszcze chwilkę, żebym mogła wrócić do domu i spalić niektóre stare opowiadania, bo się boję, że ktoś to zobaczy, jakie kiedyś głupoty pisałam :D

Raz we śnie powstrzymywałem falę powodziową siłą woli. W innym przypadku przebudziłem się na chwilę, potem z powrotem zasnąłem i do snu załadował mi się obraz, który widziałem po przebudzeniu. (Sufit i ściana z plakatami) Nie byłem w stanie powiedziec czy śpię, czy jestem na jawie. Pewnego ranka śniłem o mieście zbudowanym z dziwnego, gąbczastego materiału. W pewnym momencie snu naszła mnie myśl: jeśli teraz się nie obudzę, zostanę tu na zawsze. Po chwili wyrwałem się ze snu. Najbardziej przerażony byłem we śnie chyba, gdy w jakiś zagraconym namiocie szukałem Boskiegi Gada, i na brzuch wskoczył mi ohydny kameleon. I hit z krainy Morfeusza: biegłem po łące, i żeby widzieć, musiałem mieć głowę zwróconą w prawo ( w innym przypadku miałem przed oczami ciemność).

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Teyami – masochistyka z Ciebie po prostu (przyjemność czerpana z umierania);D

Wicked G – myśl o pozostaniu we śnie paskudna. Nie chcialabym takiej mieć.

Ciekawym przypadkiem są sny inspirowane bodźcami z zewnątrz. Kiedyś śnilo mi się, że wpadlam w chmurę pierza i nie moglam oddychać, bo zasysalam pióra/puch. No i oczywiście, po przebudzeniu okazalo się, że mialam zatkany nos;D Albo dziś. Wspąwszy się na jakis parapet próbowalam rzucać doniczkami w, hm..., zombiaki (ludzie zainfekowani przez bliżej niezidentyfikowaną zieloną maziaję, przywodzący na myśl dżdżownice). Ale marnie mito szlo, bo mialam problem z ruszaniem dlońmi. Po przebudzeniu okazalo się, że obie mi zdrętwialy. Dzikie.

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

@ LordVedymin

Często śni mi się, że odpowiednio układając kończyny (coś w stylu pozycji drzewa z jogi), potrafię zamienić się w aerostat/szybowiec. Zwykle zapędzam się za wysoko, mam problem z lądowaniem i wtedy się budzę, ale lata się przyjemnie. Tak przyjemnie, że raz nawet sprawdzałem to na jawie :-)

U mnie zawsze latanie jest związane wyłącznie z nogami, ułożenie rąk nie ma znaczenia. Z reguły polega to na odpowiednim wybiciu się od Ziemi... albo na założeniu “uniosę jedną nogę, uniosę drugą, nie opuszczając pierwszej = wiszę w powietrzu”. Ale też często pojawia się motyw zapędzania za wysoko. Ponadto często w tych snach jestem zaskoczony tym, że nikt nie zwraca uwagi na to, że latam.

 

Wcześniej wspomniałem o “przedwiedzy” – o tym, że często mamy wiedzę na temat sennego świata, pomimo, ze dane “fakty” się w śnie nie pojawiły (np. rozpoznajemy jako starego znajomego fikcyjną postać). Jednym z tego przejawów jest uczucie deja vu. Dziś rano rozmawiałem ze znajomą osobą, która opowiedziała mi swój sen, w którym miała powstrzymać jakiegoś filmowego złoczyńcę – i miała poczucie, że robi to już któryś raz i że we wszystkich wcześniejszych przypadkach plan złoczyńcy był taki sam (przy czym oczywiście to był pierwszy taki sen). Ja też tak często mam – robię coś z poczuciem, że robiłem to wielokrotnie wcześniej.

 

@ Wicked G

W innym przypadku przebudziłem się na chwilę, potem z powrotem zasnąłem i do snu załadował mi się obraz, który widziałem po przebudzeniu. (Sufit i ściana z plakatami) Nie byłem w stanie powiedziec czy śpię, czy jestem na jawie.

 

Mi się raz śniło, że się obudziłem w swoim pokoju, w nocy i że jakaś niematerialna siła wciska mnie w łóżko. Byłem przekonany, że to się dzieje naprawdę. Prawdę mówiąc – odnośnie świadomiego śnienia – pomijając fakt, że nie bardzo rozumiem, czemu dla niektórych to taka frajda, to osobiście nie bardzo potrafiłbym się w ten stan wprowadzić, bo jak rozumiem, trzeba uświadomić sobie, że się śni, że jakieś elementy nie pasują do rzeczywistości itd. U mnie w 99% przypadków obojętnie jak odjechany byłby sen, odbieram go jako rzeczywistość. Kiedyś mi się śniło, że moje życie uległo dziwnym zmianom – po prostu pewnego dnia się obudziłem i mieszkałem gdzie indziej, część członków rodziny nie istniała, istnieli nowi, część się zamieniła rolami (na zasadzie siostra jest teraz szwagierką itd.)... Na ogół w snach traktuję takie sytuacje jako oczywiste – mam poczucie, że zawsze tak było itd. Tym razem było inaczej, bo pamiętałem, jak wygląda moja prawdziwa rodzina i życie. Ale mimo wszystko, do głowy mi nie przyszło “Przecież tak naprawdę nie jest, to musi być sen” tylko uznałem, że coś przeniosło mnie do jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

Podobnie w innym śnie w rodzaju “normalność z dziwnymi elementami” śniło mi się, że jestem w rodzinnym domu, że przyjechali goście, że jest tłok, w moim pokoju zakwaterowano jakichś krewniaków, musze spać na kanapie w dużym pokoju, coś w tym stylu. Otwieram drzwi do łazienki (które znajdują się boko mojego pokoju)... A tam nie ma łazienki, tylko drugi mój pokój, taki sam (tylko bez spiących krewniaków). Zgodnie z prawidłami swiadomego śnienia w tym momencie powinienem uznać “ej, coć tu nie gra, to przecież sen”, ale dla mnie oczywiste było, że doszło do jakiegoś zawirowania przestrzeni, czy coś... I powiedziałem do mamy coś w stylu ‘Chętnie bym się tu przespał (no bo wygodniej w kopii swojego pokoju, niż na kanapie), ale nie wiem, gdzie bym się obudził”.\

Często zdarzają mi się też sny, w których wracam do szkoły (czasem są osadzone w czasach, w których faktycznie chodziłem do szkoły, jesteśmy dziećmi/nastolatkami, czasem wracam jako absolwent). I tam też często pojawiają się odchyły od realiów – np. odwiedzam swój stary pokój w internacie (nie mieszkałem w internacie, dojeżdżałem autobusem) itd. Odnośnie tych snów – zabawna rzecz – w sumie nie tyle związana ze schematami snowymi, co ze zmianą mojego podejścia... Kiedyś (w czasie studiów) scenariusz snu szkolnego z reguły wyglądał tak “Dawno już ukończyłem szkołę, ale z jakiegoś powodu cała moja klasa musi się zgromadzić i przez kilka dni uczęszczać na zajęcia szkolne, jakbyśmy byli dziećmi” (z reguły powodem była jakaś bliżej niesprecyzowana regulacja wprowadzona przez jakąś niesprecyzowaną władzę). Zawsze w tych snach się frustrowałem “Eeee, przecież ja teraz studiuję, w końcu uczę się rzeczy, które mi się do czegoś przydadzą, a nie tych szkolnych głupot o funckjach i budowie pierściennic, strata czasu!” (co akurat jest odbiciem mojego faktycznego zdania na temat edukacji szkolnej). A sny sprowadzały się do siedzenia w ławkach. Teraz, kiedy pracuję, mam sny szkolne, w których znowu jestem w wieku szkolnym i bawię się/gadam z kolegami – czuję beztroskę i radość. To pokazuje, jak w miarę wieku (i narastania obowiązków), zmienia się postrzeganie szkolnych czasów ;)

Gwoli sprawiedliwości muszę przyznać, że czasem zdarzają mi się sny, w których uświadamiam sobie, że śnię... Ale w reguły nie są to sny z elementami niezwykłości, tylko wspomniane przeze mnie wyżej sny, w których muszę sporządzić dokument/dokonać obliczeń. Czasem przynosi to wyzwolenie z koszmaru na zasadzie “Ej, przecież wcale nie muszę tego robić. Koniec!”. Niestety, z reguły to nie działa i rzecz wygląda tak “2=2=4. Ile to 2+2? To 4. Kurde, szybko muszę obliczyć ile to 2+2.... Nie zaraz, wcale nie muszę, przecież nie chodzę już do szkoły, nie mam prac domowych! To tylko sen! Dobra, ale ile to 2+2? 4. 2+2=4. Nie chcę tego liczyć, mam gdzies ile to 2+2! 2+2=4. Czy na pewno 2+2=4? Tak. Boję się, że nie zdążę na jutro zrobić tych wszystkich obliczeń...”

 

@ Teyami

A ogólnie jeszcze często mi się śni, że mnie zabijają – i o dziwo to lubię. Tylko dosłownie zawsze błagam, by dali mi jeszcze chwilkę, żebym mogła wrócić do domu i spalić niektóre stare opowiadania, bo się boję, że ktoś to zobaczy, jakie kiedyś głupoty pisałam :D

Mi się raz śniło, że zginąłem w wypadku samochodowym. Sen się nie skończył, tylko miałem ciemno przed oczami i słyszałem śpiewy (myślałem, że to Niebo). To tyle, jeśli chodzi o założenie przyjęte w Incepcji “Śmierć w śnie oznacza obudzenie się” (w ogóle jakkolwiek lubię Nolana, to podejście do snów zaprezentowane w tym filmie bardzo mi nie podeszło. Skąd to założenie, że sny są realistyczne, a pojawienie się “anomalii” oznacza, że wkrótce sen się skończy?).

Raz też miałem tak, że dowodziłem armią i zostawiłem dużą lukę w szeregach moich wojsk i wrogowie sobie elegancko przez tę lukę przeszli i podchodzili do mojego stanowiska dowodzenia, wiedziałem, że mnie zaraz zabiją i nawet nie czułem strachu, czy chęci ucieczki tylko taką frustrację “Dobra, przegrałem, niech mnie szybciej zabiją i będzie z tym koniec” – i wtedy sen się skończył.

Sny o szkole są irytujące. Często mi się śni, że znowu jestem w  gimnazjum, a tam ekipa gimnazjalna przemieszana jest z tą ze studiów. I też frustruję się, że muszę znowu kuć coś, co już mam dawno za sobą;/

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Nowa Fantastyka