- Hydepark: Mój blog

Hydepark:

inne

Mój blog

Niedawno założyłem bloga, na którym publikuję wszystko, co mi przyjdzie do głowy: stworzone przez siebie opowiadania, gry paragrafowe i planszowe, recenzje i różne inne artykuły. Staram się prezentować prawicowe i katolskie podejście do fantastyki i popkultury (to jest ten moment, gdy te dwie osoby, które zajrzały do tego tematu, przestają czytać dalej). To jest adres mojego bloga: [Tu był link do bloga, ale go usunąłem. O zgodę na założenie tematu promującego waszą stronę ZAWSZE pytajcie dj jajko – beryl] . Nie powiem, że zachęcam do zajrzenia, bo raz – wiem, że i tak nikt nie zajrzy (ale już teraz nikt nie zagląda, więc gorzej być nie może, dwa – to byłoby nieuczciwe, bo sam sobie zdaję sprawę z tego, że nie ma tam niczego ciekawego.

 

PS. Kojarzę, że z jakiegoś powodu redakcja nie lubi reklam, więc zaznaczam, że to nie jest reklama, Bogu dzięki nie czerpię żadnych materialnych profitów z tego bloga.

Komentarze

obserwuj

Gedeon – jeśli chciałeś zniechęcić do zaglądania, to zrobiłeś to bardzo skutecznie. Piszesz same negatywy o swoim blogu.

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Co prawda doczytałam post dalej, ale do bloga mnie nie zachęciłeś :P

Staram się prezentować prawicowe i katolskie podejście do fantastyki i popkultury…

Na czym polega prawicowe i katolskie podejście do fantastyki?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Piszesz same negatywy o swoim blogu.

Oczywiście, że tak. W końcu skoro deklaruję podejście katolskie, nieładnie byłoby kłamać ;) Prawdę mówiąc, zakładam, że jedyne osoby, które tam zajrzą (tzn. gdyby założyć, że ktoś zajrzy), zrobią po to, żeby mnie skrytykować... i fajnie, bo bez krytyki nie ma dyskusji, chwalenie nigdy nie jest ciekawe.

 

Co prawda doczytałam post dalej, ale do bloga mnie nie zachęciłeś :P

No przecież napisałem, że nie zachęcam ;)

 

Na czym polega prawicowe i katolskie podejście do fantastyki?

Na tym samym, co lewicowe i ateistyczne, przejawianie przez większość tekstów popkultury, tylko w drugą stronę, nie istnieją teksty neutralne światopoglądowo (poza tekstami z zakresu nauk ścisłych – jeśli ktoś twierdzi, że w tekście nie ma żadnej ideologii, to znaczy tylko tyle, że tekst zawiera ideologię zgodną z poglądami czytającego i dlatego czytający odbiera to jako “normalność”, a nie propagandę), dlatego np. pisząc “recenzję” nie ukrywam swojego podejścia i staram się uwypuklać elementy ideologiczne zawarte w danym dziele i dokonywać subiektywnej i irracjonalnej (jak każda) oceny pod kątem moich poglądów. Chcę informować też o inicjatywach inspirowanych ideami prawicowymi i katolskimi – np. niedawno sporządziłem opis pierwszego numeru czasopisma “Komiks i my”, które preferuje właśnie takie podejście. Tworząc własne wytwory, staram się unikać propagowania grzesznych praktyk (dlatego np. na wstępie jednej z paragrafówek zaznaczyłem, że nie popieram opisywanych w niej praktyk okultystycznych) i uwzględniać katolski punkt widzenia (np. zawierając jakieś odwołania do religii, czy choćby umożliwienie wcielenia się w religijną postać w grze). No i często szafuję słowami-kluczami, takimi jak “lewactwo”, czy “herezja”, żeby było widać, że jestem ciemnym, nienawistnym katolem (oczywiście, to wszystko nie ma znaczenia, tak naprawdę jestem grzesznym pseudoczłowiekiem zasługującym na potępienie).

Skoro inni mogą sobie pisać slashowe fanficki, czy opowieści o dzielnych ateistach podbijających kosmos, to ja chcę propagować fanatyzm, nietolerancję i brak empatii (to nie jest ironia).

Skoro inni mogą sobie pisać slashowe fanficki, czy opowieści o dzielnych ateistach podbijających kosmos, to ja chcę propagować fanatyzm, nietolerancję i brak empatii (to nie jest ironia).

Narodowy katolicyzm w natarciu?

Smutek.

Masz na myśli ten brak empatii itd? Jezus siłą wyrzucił kupców ze świątyni, swoich przeciwników nazywał “grobami pobielonymi” i “plemieniem żmijowym”, (a najbliższego współpracownika beształ słowami “idź precz, szatanie”), głosił, że kto się nie nawróci, ten będzie potępiony i stwierdzał, że ten kto wypełnia jego naukę, będzie w nienawiści u wszystkich, a dzisiaj ludzie chcą z niego zrobić słodkopierdzącego politycznie poprawnego lewaka, głoszącego lewackie “podnoszące na duchu” pozbawione treści frazesy. Jezus potępia mordowanie czy prześladowania grzeszników, ale jednocześnie jasno stawia sprawę i bez ogródek mówi, że są oni grzesznikami. Ludzie, którzy zachwycają się “Niech ten, kto jest bez grzechu, pierwszy rzuci kamień... Nikt cię nie potępił i ja cię nie potępiam”, zapominają o tym, że Jezus natychmiast dodał “Idź i nie grzesz więcej”. Jezus nigdy nie głosił empatii, kierowanie się empatią jest niezgodne z chrześcijaństwem. Zło jest złem, dobro jest dobrem, zło nalezy krytykować, a dobro nagradzać i nie ma znaczenia, że komuś się z tego powodu zrobi przykro. Bo jesli ktoś postępuje źle, to powinien czuć się przykro, to się nazywa sumienie.

 

To co niektórzy lewacy głoszą “Jezusa bez chrześcijańskich bredni”, kiedy twierdzą, że w dzisiejszych czasach nie miałby nic przeciwko “prawu do aborcji”, praktykowaniu homoseksualizmu, socjalizmowi (zinstytucjanolizowanej kradzieży), rozwodom, a co wiecej, ze wystąpiłby przeciwko tym, którzy chcą zwalczać te rzeczy – innymi słowy, wymyślają sobie swojego bożka, który przypadkowo ma tak samo na imię, jak biblijny Syn Boży, ale głosi dokładnie odwrotne idee, niż on.

Oczywiście, istnieje coś takiego jak “narodowy katolicyzm odrzucający chrześcijańskie brednie”, coś podobnego wyznawała część hitlerowców (nazywali to “chrześcijaństwem pozytywnym”), ale to nie miało nic wspólnego z prawicowością (podobnie jak cały “narodowy” SOCJALIZM).

Masz na myśli ten brak empatii itd?

I fanatyzm. Zwłaszcza fanatyzm.

Jezus głosił miłość. Próby zawłaszczenia sobie Go przez którąkolwiek ze stron sceny światopoglądowej są po prostu śmieszne.

I owszem, zrobił to wszystko o czym piszesz, ale jeśli mamy się przerzucać, to robił też inne rzeczy, w tym chodził na imprezy do celników i zadawał się z dziwkami. A przede wszystkim pozwolił się ukrzyżować. Nie zapominałabym o tym i o wszystkich okolicznościach tego wydarzenia, z modleniem się za oprawców włącznie.

Gedeonie, napisałeś:

Staram się prezentować prawicowe i katolskie podejście do fantastyki i popkultury…

A ja zadałam konkretne pytanie. Ponieważ nie odpowiedziałeś, pozwalam sobie postawić je raz jeszcze: Na czym polega prawicowe i katolskie podejście do fantastyki?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Odwróć me oczy,

niech na marność nie patrzą

Ps 119,37

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

 

 

I owszem, zrobił to wszystko o czym piszesz, ale jeśli mamy się przerzucać, to robił też inne rzeczy, w tym chodził na imprezy do celników i zadawał się z dziwkami.

Oczywiście, tylko, że zawsze jego postawa polegała na “Jesteście strasznymi grzesznikami, ale pomimo tego i tak was kocham i będę starał się wam pomóc powrócić do Ojca”, a nie na “Bądźcie sobą, jeśli realizujecie się w ten sposób, to wasza sprawa, nikt nie ma prawa was krytykować”. Czyli Jezus stosował tak znienawidzoną przez lewaków “pasywną agresywność”.

A przede wszystkim pozwolił się ukrzyżować. Nie zapominałabym o tym i o wszystkich okolicznościach tego wydarzenia, z modleniem się za oprawców włącznie.

No właśnie, modlił się za swoich oprawców. Czyli zakładał, że robią coś źle i potrzebują wybaczenia. To jest z lewicowego punktu widzenia nie do przyjęcia, bo wg lewaków nie masz prawa kochać bliźniego pomimo jego wad, tylko udawać, że żadnych wad on nie ma. I fajnie, że wspominasz o ukrzyżowaniu, bo ono też jest elementem chętnie pomijanym przez lewactwo. Bo ukrzyżowanie pokazuje, że trud i cierpienie może prowadzić do czegoś dobrego, że jest częścią egzeystencji, że nawet sam Bóg cierpiał. A oni głoszą ucieczkę od cierpienia za wszelką cenę, zamiatanie go pod dywan, “maksymalizację przyjemności” itd. Słyszy się głosy “skończcie z tą martyrologią, epatowaniem cierpieniem Jezusa, krzyżem, skupcie się na Jego pozytywnym przesłaniu!” – przy czym te “pozytywne przesłanie” to właśnie kilka wyrwanych z kontekstu, zinterpretowanych po lewacku cytatów, mających pokazywać “tolerancję” i “postępowość” Jezusa. Jakie protesty budził film “Pasja”?

 

Jezus głosił miłość. Próby zawłaszczenia sobie Go przez którąkolwiek ze stron sceny światopoglądowej są po prostu śmieszne.

Jezus nie głosił ogólnikowej “miłości”.  Głosił miłość, ale z tej ogólnej idei wyprowadzał bardzo konkretne przykazania, mające pokazywać jak wg niego nalezy okazywać tę miłość. Jeśli np. Jezus głosił nienaruszalność i świętość małżeństwa, a jedna “strona sceny światopoglądowej”  głosi pochwałę “wolnej miłości” i rozpusty, a druga się temu sprzeciwia, to oczywiste jest, że ta druga stoi po stronie Jezusa, a ta pierwsza przeciwko niemu – i próba zaprzeczania temu za pomocą frazesu “nie wolno zawłaszczać Jezusa” jest zaklinaniem rzeczywistości.

 

Poza tym właśnie ten argument z miłości jest często stosowany przez lewicę. “Co ty tutaj krytykujesz aborcjonistów czy gejów, przecież Jezus głosił MIŁOŚĆ!”. Oczywiście, zapominają o tym, że elementem miłości głoszonej przez Jezusa jest właśnie napominanie grzeszników i dążenie do ich nawrócenia, a nie poklepywanie po pleckach i przekonywanie, że nikt nie powinien się ich czepiać. To drugie jest w Biblii domeną Szatana.

I fanatyzm. Zwłaszcza fanatyzm.

Ależ Jezus był fanatykiem (zwłaszcza według dzisiejszych norm, ale nawet i według norm ówczesnych). Jeśli twierdzisz inaczej, to przykro mi, ale obrażasz Go.

 

A ja zadałam konkretne pytanie. Ponieważ nie odpowiedziałeś, pozwalam sobie postawić je raz jeszcze: Na czym polega prawicowe i katolskie podejście do fantastyki?

A ja udzieliłem odpowiedzi. Na postrzeganiu, intepretowaniu i ocenianiu dzieł kultury z zakresu fantastyki poprzez pryzmat ideologii prawicowej i katolskiej, oraz tworzeniu dzieł kultury uwzględniających i wspierających tę ideologię. Możesz uznać tę odpowiedź za głupią, masz prawo, ale jej udzieliłem ;)

 

I żeby było jasno – nie jestem za zmuszaniem ludzi do wiary w Jezusa, bo wiara bez wolnej woli jest bezwartościowa. Ale jeśli komuś się nie podoba nauczanie Jezusa, to niech Go nie czci, a nie próbuje sobie wymyślać jakiegoś własnego, politycznie poprawnego Jezusa.

 

 

Wiesz, Gedeonie, jeśli wszystkim swoim wypowiedziom będziesz nadawał ton nieomylności, to nie wróżę dobrze ilości komentarzy na Twoim blogu. Wyświetleń takoż. Wynika to z tego, że, jak mi się wydaje, większość Twoich docelowych czytelników już trochę siedzi w internetach, więc ma za sobą parę flejmów. I wie na podstawie przeszłych doświadczeń, że dyskusja z osobą, która przedstawia swoje opinie na różne tematy tak, jakby opinie te były faktami, jest niemożliwa, zaś próby jej podjęcia – skazane na porażkę. Zwłaszcza gdy rzeczone opinie dotyczą grup, z którymi wygłaszający nie ma i nie chce mieć nic wspólnego.

Ja w każdym razie do takich osób się zaliczam, więc wycofam się niniejszym z tej wymiany zdań.

Wiesz, Gedeonie, jeśli wszystkim swoim wypowiedziom będziesz nadawał ton nieomylności, to nie wróżę dobrze ilości komentarzy na Twoim blogu.

 

Nie wszystkim. Tym, które mają jakieś oparcie w dowodach innych niż moje widzimisię. Np. dowodem na to, że biblijny Jezus jest z punktu widzenia lewicy fanatykiem jest to, że biblijny Jezus w Biblii głosi idee i zachowuje się w sposób, które lewacy uważają za fanatyczny. Gdybym twierdził inaczej, zwyczajnie bym kłamał.

 

I wie na podstawie przeszłych doświadczeń, że dyskusja z osobą, która przedstawia swoje opinie na różne tematy tak, jakby opinie te były faktami, jest niemożliwa, zaś próby jej podjęcia – skazane na porażkę.

Tutaj nie przedstawiam swoich opinii. Przedstawiam fakty nt tego, jak Jezusa ukazuje Biblia. I przecież wyraźnie na koniec zaznaczyłem “pole dla opinii”. Możesz uważać poglądy prezentowane przez Jezusa w Biblii za dobre albo za złe – to Twoja opinia i masz do niej prawo. Ale jeśli twierdzisz, że biblijny Jezus głosił jakieś lewicowe idee, że nie był fanatykiem itd. to w tym momencie właśnie nie wypowiadasz opinii, ale (niezgodne z prawdą) twierdzenie o faktach. Możemy sobie dyskutować o moralnej ocenie Czyngis Chana i opiniach na jego temat, ale jeśli ktoś twierdzi, że Czyngis Chan był pacyfistą, a Ci którzy twierdzą inaczej (i jeszcze prezentują to jako fakt, a nie opinię) “zawłaszczają” tę postać i nie da się z nimi dyskutować, to jest to lekko groteskowe.

 

Poza tym, ja potraktowałem Cię poważnie, starałem się odnieść do Twojej wypowiedzi i odpowiedzieć na nią argumentami – lepszymi, gorszymi, ale jakimiś, przynajmniej się starałem. Ty ograniczasz się do frazesów o “narodowym katolicyzmie”, “Jezus głosił miłość”, “nie można Go zawłaszczać”, po czym stwierdzasz, że nie będziesz ze mną dyskutować... Ale to ja jestem tym złym, który nie potrafi rozmawiać, bo “prezentuje fakty, jako opinie”. To właśnie Ty stosujesz lewicowy paradygmat, zgodnie z którym nie wolno prezentować faktów, jako faktów – który uniemożliwia merytoryczną dyskusję na jakikolwiek temat, tylko co najwyżej wzajemne poklepywania się po pleckach i mówienie “To, że ja uważam, że 2+2=4, a Ty, że 5 nie stanowi o tym, że moja matematyka jest lepsza od Twojej, to po prostu różne drogi do tej samego celu i różne sposoby samorealizacji na polu matematycznym, zresztą czwórka to tylko sztuczny kulturowy konstrukt, którego nie powinno się nikomu narzucać i prezentować jako jedynie słusznego”.

 

I nie ma czegoś takiego jak “docelowi czytelnicy mojego blogu”. Zakładam, że nie będzie komentarzy, nie będzie wyświetleń – i to nawet nie dlatego, że jestem fanatykiem, tylko po prostu dlatego, że nie potrafię ciekawie pisać. Uważam całe to przedsięwzięcie za kompletny bezsens i marnowanie czasu... Ale ponieważ i tak marnuję praktycznie cały dany mi przez Boga czas na głupoty (poza ok. 5 minutami rano i wieczorem plus ok. godziny w niedzielę i święta), to i to nie zaszkodzi ;) Z blogu nic nie będzie, ale przynajmniej udało się rozkręcić ciekawego flejma (choć szkoda, że się wycofujesz i nie będę mógł poznać Twojego zdania, poza tymi kilkoma frazesami).

 

 

 

 

 

 

@Gedeon

 

PS. Kojarzę, że z jakiegoś powodu redakcja nie lubi reklam, więc zaznaczam, że to nie jest reklama, Bogu dzięki nie czerpię żadnych materialnych profitów z tego bloga.

 

To tak nie działa. Wciąż ten temat służy jednemu: promowaniu twojego bloga. I tego regulamin zabrania.

 

Nie skasowałem wątku, bo wywiązała się dyskusja. Ale napisz do DJ Jajka, niech ocenia. Inaczej wpis poleci.

Skoro twierdzisz, Gedeonie, że udzieliłeś odpowiedzi, chyba muszę spróbować w to uwierzyć i choć Cię nie rozumiem, przyrzekam nie nagabywać więcej.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 

@ malakh

Nie skasowałem wątku, bo wywiązała się dyskusja. Ale napisz do DJ Jajka, niech ocenia. Inaczej wpis poleci.

Ech, to niech leci, skoro i tak dyskusja zamiera.

 

To tak nie działa. Wciąż ten temat służy jednemu: promowaniu twojego bloga

No, tu dyskutowałbym, reklama czy też promowanie, zawiera element zachęty, a ja absolutnie nikogo nie zachęcam do wchodzenia na ten grajdół ;) Ale wiem, że dyskusja z administratorem na temat interpretacji regulaminu, to rozmowa na zasadzie “Może i my mamy rację, ale oni mają karabiny” ;)

 

@ regulatorzy

Skoro twierdzisz, Gedeonie, że udzieliłeś odpowiedzi, chyba muszę spróbować w to uwierzyć i choć Cię nie rozumiem, przyrzekam nie nagabywać więcej.

 

A to, co innego, w takim razie przepraszam.  Myślałem, że nie zauważyłaś mojej odpowiedzi, a chodzi o to, że jej nie zrozumiałaś. Cóż, nie dziwię się, gdyż wiem, że mam problem ze zrozumiałym werbalizowaniem myśli. W takim razie proszę, żebyś wskazała, czego nie rozumiesz (bo gdybym to wiedział, od razu bym wytłumaczył ;)

(Aczkolwiek ja nie rozumiem, skąd to “skoro twierdzisz, że udzieliłeś odpowiedzi” – Ty zadałaś pytanie, ja odpowiedziałem, to że odpowiedź jest głupia, czy niezrozumiała, nie neguje jej istnienia).

 

Gedeonie. Ja tak z ciekawości. Mógłbyś zdefiniować poglądy “lewaka”, któremu się przeciwstawiasz?

To w zasadzie prawie to, o co pytała Regulatorzy, ale naprawdę, chciałbym poznać te kilka najważniejszych punktów.

Żebym zrozumiał, o co Ci chodzi.

@ varg

Ho, ciężko zdefiniować, gdyż pod pojęciem “lewactwa” rozumiem całe spektrum poglądów, nierzadko ze sobą sprzecznych – i nie jest to przejaw niekonsekwencji, a wręcz przeciwnie. Dlatego, że ja tego nie pojmuję liniowo – jest linia, jedna strona to lewica, druga to prawica, raczej jako zbiór poglądów, które uważam, za słuszne (zbiór=prawica) i całą resztę (poza zbiorem=lewica). Początkowo prawica to było “stronnictwo królewskie” – ludzie którzy stali “po prawicy” króla, a lewica – cała reszta, opozycja. A w tej opozycji mogli się znajdować przedstawiciele sprzecznych poglądów, których łączyło jedno – byli przeciwko królowi. Dlatego “lewaka” da się zidentyfikować tylko w sposób negatywny – jako osobę, która głosi poglądy nieprawicowe (natomiast samą prawicowość da się zdefiniować).

Tak przykład: mamy pytanie “ile to 2+2”? Prawidłowa odpowiedź to “4” (i z mojego punktu widzenia to “prawica”). Ale jest możliwa nieskończona ilość fałszywych odpowiedzi: 5, 6, 22, 16735282, 0,23 , -12 itd. Pośród tych fałszywych odpowiedzi są najróżniejsze liczby: całkowite i ułamkowe, parzyste i nieparzyste, takie, siakie i owakie. Można je podciągnąć tylko pod ogólną kategorię “liczby, które nie stanowią sumy dwóch i dwóch” – i właśnie taką kategorią-koszem jest dla mnie “lewica”. Dlatego lewakiem jest zarówno socjalista, jak i skrajny, materialistyczny liberał, zarówno totalitarysta, jak i anarchista.

Oczywiście, nie jestem w stanie udowodnić, że to właśnie te poglądy, które ja podciągam pod “prawicowe” są tymi słusznymi... Ale nikt inny nie jest w stanie udowodnić, że jego poglądy są słuszne. Każdy pogląd z założenia jest irracjonalny i absurdalny. A skoro nie da się racjonalnie wybrać obiektywnie słusznego światopoglądu, wybrałem sobie, że chcę być prawicowym betonem, bo dlaczego nie?

A jak definiuję prawicowość? Ano zakładam, że jest to światopogląd zgodny z Biblią, bo jeśli istnieje jakiś obiektywnie słuszny światopogląd, to tylko ten boży. Bo każdy człowiek może sobie wymyślić własną ideologię i żadna nie będzie lepsza od drugiej, jeśli nie istnieje jakiś ponadludzki, jedyny w swoim rodzaju autorytet – taki jak Bóg w rozumieniu monoteistycznym (politeizm niczego nie rozwiązuje, bo tylko przenosi problem na wyższy poziom – bogowie mogą się wykłócać o słuszny swiatopogląd, tak samo, jako ludzie). Oczywiście, możliwe, że Bóg (oraz obiektywna moralność) nie istnieją, ale jeśli tak, to i tak nic nie ma sensu, więc lepiej założyć, że istnieje (taka moja wersja zakładu Pascala). Oczywiście, możliwe jest również, że Bóg i obiektywna moralność istnieją, ale nie mają nic wspólnego z Biblią, ani katolicyzmem, ani chrześcijaństwem, ani żadną istniejącą religią (muszę przyznać, że odczułbym pewną złośliwą satysfakcję, gdyby na Sądzie Ostatecznym Bóg oznajmił “Nie zabijaj? Nie kradnij? Miłuj bliźniego swego? Kto wam takich absurdów nagadał? Jak w ogóle mogliście myśleć, że na tym polega bycie dobrym człowiekiem? Dobro polega na malowaniu sobie ręki na fioletowo! Po to stworzyłem wszechświat, żeby istniały w nim istoty posiadające ręce i malujące sobie te ręce na fioletowo! Wszyscy jesteście potępieni, poza garstką bodypainterów i nieudolnych malarzy pokojowych“. Ale skoro każdy wybór byłby wyborem na ślepo (ateizm też), to czemu nie wybrać właśnie tego?

Gedeonie, do tej pory czytałam fantastykę dlatego, że ją lubię, że lektura kolejnych opowiadań/ książek sprawiała mi przyjemność. I cieszyłam się, że są autorzy, którzy tworzyli/ tworzą dzieła sprawiające mi radość.

I zwyczajnie nie rozumiem dlaczego, zamiast traktować fantastykę jak fantastykę, czujesz potrzebę, by mieszać do niej wyznawane poglądy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, naprawdę hm... nie można odmówić temu podejściu sensu. Słuszność zależy od celu. Przykładowo, jeśli celem jest bycie władcą miliona niewolników, koncepcje równości i braterstwa będą tu błędne, gdyż nie służą jego osiągnięciu.

Co więc chce osiągnąć wyznawca poglądu, jaki proponujesz?

I powiedz jeszcze, pytam znów z ciekawości, co chciał osiągnąć Bóg, którego nikt (z wyjątkiem garstki wybrańców) nie zrozumiał od 2tys. lat? Przyszedł, powiedział ludziom, którzy tłukli się nawzajem, żeby tłukli się dalej, bo to świetna droga jest, a ta banda jełopów opacznie wszystko odebrała, zbudowała na tym cywilizację i tak sobie tkwi w błędzie od tego czasu. Więc jaki był ten zamysł? Nie lepiej było olać sprawę? I bez niego i całej tej afery z krzyżem, ludzie świetnie sobie radzili, zabijając, gwałcąc i rabując. Trochę to takie... no (...) pompatyczne.

Ja zaznaczę dwa punkty, zwinnie unikając dyskusji światopoglądowej. 1) DJ Jajko z zasady nie ma nic przeciwko takim wątkom promocyjnym, ale najpierw należy go zapytać o pozwolenie. Teraz się zobaczy. 2) Zaznaczasz, że krytyka rodzi dyskusję – i racja, ale żeby taka krytyka i dyskusja się pojawiły, najpierw ktoś musi gdzieś zajrzeć. Pamiętam, że dwa razy wrzuciłeś tu gry paragrafowe. Dosyć je lubię i przymierzałem się do pobrania, ale napisałeś, że są słabe, więc mi się nie chciało. Do bloga też się to odnosi. Skoro to piszesz, to chyba jednak uważasz, że masz coś do przekazania/zaprezentowania (bo jeśli nie, to nie wiem, dlaczego zakładasz bloga). Takie ogłaszanie, że nie ma tam nic ciekawego, nie działa jako oznaka skromności, tylko po prostu zniechęca. Te dwa razy wcześniej dzięki Tobie nie chciało mi się nawet tego napisać, ale teraz – piszę. Tak do przemyślenia, bo nie wiem, może nie zdajesz sobie z tego sprawy.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

Niedawno założyłem bloga, na którym publikuję wszystko, co mi przyjdzie do głowy

Jezus maryja!!! Dżiz! Na miłość boską! Na rany chrystusa! O bożę wszechwiedzęcy! 

Serio???

 

To fajnie :) Pięknie stepujesz na wycieraczce :)

Pośród tych innych dziesiątków tysięcy :)

 

Proszę tylko posprzątaj po sobie, jak już znikniesz :D

 

 

 

Prim "Corcoran" Chum

Dobrze, Gedeonie, że opisałeś czym jest według ciebie prawicowość, bo obawiam się, że Twoja definicja jest cokolwiek, hmm, węższa – bo chyba nie sprzeczna – z szerokim spektrum skojarzeń związanych z pojęciem prawicowości. Nie jest dobrym pomysłem posługiwanie się w dyskusji publicznej  pojęciami zredefiniowanymi po swojemu, ponieważ jest to zbrodnia przeciwko komunikatywności, a to już samo w sobie stawia pod znakiem zapytania sens dyskusji jako takiej. W sumie jest również zbrodnią na języku, ponieważ jego podstawową rolą jest właśnie komunikatywność. I bez takich zabiegów, jasne i klarowne przekazywanie myśli i uczuć jest skomplikowane, nieprecyzyjne i zawsze prowadzi do nieuchronnych uproszczeń. Słowa i pojęcia niosą znaczenie, skojarzenia, są nacechowane emocjonalnie, niekiedy zmiana słowa we frazie na inne, słownikowo równoważne, powoduje jednak inny odbiór. A Ty zdajesz się nie zauważać tego, waląc na prawo i lewo słowem lewactwo. Nie zauważasz problemu, lub robisz to z pełną świadomością i premedytacją.

I jeszcze jedno. To co piszesz powyżej o Biblii, Bogu, itd., to nie jest prawda, to jest jedynie Twoja interpretacja. Tych interpretacji, dysput, wykładni teologicznych było, jest i będzie mnóstwo. Niektóre z nich były tworzone przez naprawdę wielkie umysły, doprowadzały do wojen i rozłamów, jeszcze inne były zalążkiem nowych ruchów filozoficznych i religijnych. I, osobiście, żadnego nie mam odwagi lekceważyć i deprecjonować...

"A jeden z synów - zresztą Cham - rzekł: Taką tacie radę dam: Róbmy swoje! Póki jeszcze ciut się chce! Róbmy swoje!" - by Wojciech Młynarski

Nie wszystkim. Tym, które mają jakieś oparcie w dowodach innych niż moje widzimisię. Np. dowodem na to, że biblijny Jezus jest z punktu widzenia lewicy fanatykiem jest to, że biblijny Jezus w Biblii głosi idee i zachowuje się w sposób, które lewacy uważają za fanatyczny. Gdybym twierdził inaczej, zwyczajnie bym kłamał.

A zdajesz sobie sprawę, że Biblia którą czytasz dziś, nie była pisana na bieżąco przez współczesnych Jezusowi a jakieś dobre parędziesiąt (o ile nie -set) lat później,  tłumaczona z trudnego języka oraz dokonywano w niej zmian?

@ regulatorzy

Gedeonie, do tej pory czytałam fantastykę dlatego, że ją lubię, że lektura kolejnych opowiadań/ książek sprawiała mi przyjemność. I cieszyłam się, że są autorzy, którzy tworzyli/ tworzą dzieła sprawiające mi radość.

I zwyczajnie nie rozumiem dlaczego, zamiast traktować fantastykę jak fantastykę, czujesz potrzebę, by mieszać do niej wyznawane poglądy.

 

A ja nie rozumiem, dlaczego komuś miałoby przeszkadzać to, że “mieszam do niej wyznawane poglądy” (jeśli nie nawołuję do cenzury, a tylko analizuję utwory). Poza tym – czerpałaś przyjemność m.in. dlatego, że poglądy, które prezentowali autorzy nie były (drastycznie) sprzeczne z Twoimi własnymi, a co za tym idzie, były dla Ciebie przezroczyste. Gdyby autor świetnie napisanej książki propagował w niej, dajmy na to pedofilię, masowe gwałty, czy ludobójstwo, pewnie bawiłabyś się trochę gorzej (celowo podaję przykłady “powszechnie” uznawane za złe). No a dla mnie np. aborcja jest morderstwem. I jakkolwiek wielką przyjemność sprawia mi czytanie Sapkowskiego czy Kinga, to u tego pierwszego strasznie raziła mnie scena, kiedy Milva jest w ciąży tylko po to, żeby reszta drużyny mogła zadeklarować “no oczywiście jak będzie się chciała jej pozbyć, to jej absolutne prawo, nie jesteśmy jakimiś plugawymi szamanami, którzy zabraniają kobiet takich dzieci” (zwłaszcza, że scena ta absolutnie niczego nie wnosiła, bo parę stron potem i tak Milva poroniła i nikt do tego nie wracał – scena miała na celu wyłącznie dokopanie proliferom). U Kinga z kolei razi mnie mnie przypadkowe wspominanie o “usunięciu ciąży” w kontekście neutralnym, czy pozytywnym, np. jak jakaś postać jest opisywana jako idealista-społecznik bo m.in. “walczył o prawo do aborcji”.

Inna rzecz. Załóżmy, że jesteś ruda. Ktoś pisze książkę, w której jako czarne charaktery obsadza Stowarzyszenie Rudych, co uzasadnia tym, że rudzi to dranie, którzy chcą mordować, nie wiem, dajmy na to ludzi jeżdzących mercedesami. I ta książka zdobywa popularność i coraz więcej ludzi mówi “ooo, rudzi chcą mordować mercedesiaków”. Na serio nawet by przez myśl Ci nie przeszło, żeby dyskutować z tezami autora?

Trzeci aspekt. Wiadomo, że autorzy często swoje poglądy wplatają w fabułę w sposób aluzyjny. Odczytywanie aluzji jest traktowane jako fajna zabawa... Ale do momentu, w którym nie odczytasz, że ktoś w sposób aluzyjny propaguje lewicowe poglądy. Wtedy jesteś oszołomem. Nawet jeśli sam autor nie tai swoich poglądów.

Czwarty – no właśnie. Wielu autorów nie tai swoich poglądów w tę lub drugą stronę. A mimo tego, gdy ktoś czytając ich książkę zwraca uwagę na elementy w oczywisty sposób propagandowy, natychmiast podnosi się krzyk “a czemu wplatasz do tego politykę/religię!”. A czemu kurde nie? Polityka i religia to część życia i skoro mogę analizować utwór pod różnymi kątami, czemu akurat te miałyby być tabu? Skoro sam autor stoi na podobnym stanowisku i wyraża swoje poglądy w książce? Zwłaszcza, że dla mnie są to aspekty bardzo interesujące. Ktoś np. nie interesujący się lingwistyką może nie rozumieć, czemu kogoś interesuje ten aspekt fantastyki (a przecież w wielu dziełach to bardzo istotny element, na czele z twórczością Tolkiena, który był przede wszystkim lingwistą – i sam wskazywał, że “dostaję wiele listów od różnych fanów, botaników interesuje roślinność śródziemia, architektów budownictwo elfów, ja jestem lingwistą, więc machnę dodatki o alfabetach i językach”. Z kolei dla takiego np. Sapkowskiego konikiem jest ekonomia i też ktoś może nie rozumieć, po co on wplata te dywagacje o wekslach awalnych czy wojnach celnych.

 Kogo te aspekty nie interesują – niech nie czyta. Ale nie rozumiem dlaczego osoby niezainteresowane aspektami religijnymi/politycznymi utworu traktują jako osobistą krzywdę fakt, że ktoś jest zainteresowany, ewentualnie są tak straszliwie zaskoczone.

 

@ varg

Co więc chce osiągnąć wyznawca poglądu, jaki proponujesz?

Chce usiłować realizować wolę swojego Boga. Uwaga – realizować, nie zrealizować. Bo ludzie są niedoskonali, a świat przesiąknięty złem, więc Królestwa Bożego na Ziemi za pomocą środków będących w naszym zasięgu i tak nie uda się zrealizować, ostatecznie Szatan będzie władał Ziemią, aż zło osiągnie takie natężenie, że Bóg wciśnie przycisk “reset” i da swym wiernym raj na zasadzie “no, nie bardzo wam wyszło... w gruncie rzeczy, w ogóle wam nie wyszło... ale doceniam dobre intencje”.

Postępowanie zgodnie z wolą Bożą jest zarazem środkiem do celu, jak i celem samym w sobie.

 

I powiedz jeszcze, pytam znów z ciekawości, co chciał osiągnąć Bóg, którego nikt (z wyjątkiem garstki wybrańców) nie zrozumiał od 2tys. lat? Przyszedł, powiedział ludziom, którzy tłukli się nawzajem, żeby tłukli się dalej, bo to świetna droga jest, a ta banda jełopów opacznie wszystko odebrała, zbudowała na tym cywilizację i tak sobie tkwi w błędzie od tego czasu. Więc jaki był ten zamysł? Nie lepiej było olać sprawę? I bez niego i całej tej afery z krzyżem, ludzie świetnie sobie radzili, zabijając, gwałcąc i rabując. Trochę to takie... no (...) pompatyczne.

 

Hmm, 2 tys lat temu Bóg powiedział, żeby ludzie się dalej tłukli, bo to świetna droga jest? Raczej nie, jeśli mówimy o wersji Boga prezentowanej przez Biblię.

Zamysł był taki, żeby objawić ludziom prawdę. Przed Jezusem ludzie się tłukli, bo nie znali prawdy. Po Jezusie się tłuką, pomimo tego, że znali prawdę. Bóg pokazuje ludziom drogę i ostrzega, że to jedyna droga która nie prowadzi do przepaści, ale nie zmusza ich do pójścia nią – gdyby to zrobił, zaprzeczyłby ich wolnej woli, która jest najcenniejszym możliwym zjawiskiem.

Poza tym, jest źle, ale nie aż tak źle, jak piszesz. Mimo wszystko, istnieją ludzie, którzy żyją w zgodzie z nauką Chrystusa, więc nie poszło to na marne. Ja sam do nich nie należę, ale hmmm, wierzę, że istnieją :) Zauważ, że jak się czyta Nowy Testament, to cały czas panuje założenie, że chrześcijanie będą garsteczką. Św. Piotrowi i św. Pawłowi do głowy by nie przyszło, że kiedyś będzie istniało coś takiego jak “narody chrześcijańskie”.

Poza tym – jak napisałem wyżej – słuszne postępowanie jest celem, a nie tylko środkiem. Nawet gdyby życie i śmierć Jezusa nie wpłynęło na życie ani jednego człowieka, bo ludzie by to olali, Jezus mógłby wzruszyć ramionami i powiedzieć “JA zrobiłem, co słuszne“. Jak w przypowieści o siewcy – Jezus obsiewa każde pole, na jednym polu zboże wyrośnie, na drugim nie.

 

@ Bellatrix

 

A zdajesz sobie sprawę, że Biblia którą czytasz dziś, nie była pisana na bieżąco przez współczesnych Jezusowi a jakieś dobre parędziesiąt (o ile nie -set) lat później,  tłumaczona z trudnego języka oraz dokonywano w niej zmian?

Poprawka – była pisana przez współczesnych Jezusowi (rozumiem, że masz na myśli NT). Apostołowie i bezpośredni uczniowie Apostołów liczą się chyba jako “współcześni”? Co niepisania na bieżąco – listy apostolskie były pisane na bieżąco, gdyż samym celem ich istnienia było rozwiązywanie bieżących spraw gmin chrześcijańskich. Wszystkie księgi biblijne powstały w I wieku, Jezus zmarł ok. 33 roku, więc nie wiem skąd te “o ile nie -set” – zapewne frazes zaczerpnięty z Dana Browna czy racjonalista.pl. Co do tłumaczenia – oczywiście, masz rację, dlatego aby zrozumieć Biblię warto czytać komentarze, gdzie bibliści nierzadko analizują znaczenie hebrajskich/aramejskich/greckich słów użytych w oryginale, aby wydobyć ich pełne znaczenie (zamiast przeczytać kilka wyrwanych z kontekstu cytatów w jakiejś antyklerykalnej ulotce i twierdzić z butą “Ja znam Biblię lepiej niż katolicy!” – nie mówię, że akurat Ty zaprezentowałaś taką postawę).

Ale abstrahując od tego wszystkiego – jeśli te pytania retoryczne miały na celu wykazanie, że nie mogę być pewien autentyczności nauk przedstawionych w Biblii... to wyważasz otwarte drzwi, bo w pełni się z Tobą zgadzam! Jak pisałem wyżej – nie istnieją obiektywne, empirycznie udowadnialne twierdzenia nt moralności. Każdy system etyczny jest strzałem w ciemno do celu, co do którego nie wiadomo, czy istnieje. Tyle, że mój cel (obiektywna moralność stworzona przez Boga) przynajmniej hipotetycznie może istnieć (nawet jeśli nie znajduje się w Biblii, albo w ogóle nie istnieje), natomiast wszelkie systemy moralne oparte na empatii/konsensusie z założenia obiektywnie słuszne być nie mogą/ bo ludzie mają sprzeczne odczucia i poglądy i bez Boga nie istnieje żaden nadautorytet, który mógłby rozstrzyc, które z tych odczuć i poglądów są lepsze.

 

Khe, khe :D

Uwielbiam wcielać się w rolę Szatana :)

 

Prim "Corcoran" Chum

Khe, khe :D

Uwielbiam wcielać się w rolę Szatana :)

 

Cóż, to Twoja wola, Bóg nikogo do zbawienia nie zmusi ;)

 

Proszę tylko posprzątaj po sobie, jak już znikniesz :D

 

A po co? Co to, w Internecie mało miejsca, żeby jeden śmieć więcej coś zmieniał? :)

 

To fajnie :) Pięknie stepujesz na wycieraczce :)

Pośród tych innych dziesiątków tysięcy :)

 

A Ty wyważasz otwarte drzwi, bo sam przyznaję, że na moim blogu nie ma niczego ciekawego ;)

 

@ KPiach

 

Dobrze, Gedeonie, że opisałeś czym jest według ciebie prawicowość, bo obawiam się, że Twoja definicja jest cokolwiek, hmm, węższa – bo chyba nie sprzeczna – z szerokim spektrum skojarzeń związanych z pojęciem prawicowości. Nie jest dobrym pomysłem posługiwanie się w dyskusji publicznej  pojęciami zredefiniowanymi po swojemu, ponieważ jest to zbrodnia przeciwko komunikatywności, a to już samo w sobie stawia pod znakiem zapytania sens dyskusji jako takiej.

 

Cóż, wydaje mi się, że moja definicja jest bliższa pierwotnemu rozumieniu “prawicy”. Wiem, że ostatnio wzięła się taka moda, żeby prawicowość sprowadzać do wolnorynkowości i słychać okrzyki “PiS to skrajna lewica, bo 500+”, ale wydaje mi się, ze to właśnie jest (bezsensowne, moim zdaniem) redefiniowanie pojęcia.

 

I jeszcze jedno. To co piszesz powyżej o Biblii, Bogu, itd., to nie jest prawda, to jest jedynie Twoja interpretacja. Tych interpretacji, dysput, wykładni teologicznych było, jest i będzie mnóstwo. Niektóre z nich były tworzone przez naprawdę wielkie umysły, doprowadzały do wojen i rozłamów, jeszcze inne były zalążkiem nowych ruchów filozoficznych i religijnych. I, osobiście, żadnego nie mam odwagi lekceważyć i deprecjonować...

Ale są sensowne intepretacje i bezsensowne. Jeśli Biblia mówi “spowiadajcie się jedni drugim”, to możemy dyskutować o tym, czy chodzi o indywidualną, sakramentalną spowiedź przed kapłanem, czy spowiedź publiczną, czy trzeba wyznać wszystkie grzechy, czy tylko ogólnikowo przyznać się do grzeszności itd. Jest pole do intepretacji.

Ale jeśli np. Biblia mówi, że współżycie dwóch mężczyzn jest obrzydliwością i ludzie, którzy to praktykują zamykają sobie drogę do Nieba, a ktoś krzyczy “Chrześcijanie, którzy mówią, ze homoseksualizm to grzech sprzeniewierzają się swojej wierze, bo ten tego JEZUS GŁOSIŁ MIŁOŚĆ, o właśnie”, to nie jest to żadna interpretacja tekstu, tylko kompletnie oderwane od treści tekstu ekranowanie swoich własnych poglądów. Jeśli ktoś powie, że Jezus kazał mordować rudowłosych za pomocą duszenia ręcznikami kąpielowymi, to też to kolejna interpretacja, której nie możemy lekceważyć i deprecjonować?

 

 

@ Driad

 

Zaznaczasz, że krytyka rodzi dyskusję – i racja, ale żeby taka krytyka i dyskusja się pojawiły, najpierw ktoś musi gdzieś zajrzeć. Pamiętam, że dwa razy wrzuciłeś tu gry paragrafowe. Dosyć je lubię i przymierzałem się do pobrania, ale napisałeś, że są słabe, więc mi się nie chciało. Do bloga też się to odnosi. Skoro to piszesz, to chyba jednak uważasz, że masz coś do przekazania/zaprezentowania (bo jeśli nie, to nie wiem, dlaczego zakładasz bloga).

 

No właśnie sam też w sumie nie wiem. Pewnie z głupoty i lenistwa. Bo łatwiej napisać marnego prawicowego bloga i bóldupić, że nikt go nie czyta, niż zakasać rękawy i zrobić coś dobrego.

Poza tym – czerpałaś przyjemność m.in. dlatego, że poglądy, które prezentowali autorzy nie były (drastycznie) sprzeczne z Twoimi własnymi, a co za tym idzie, były dla Ciebie przezroczyste.

Obawiam się, Gedeonie, że dopóki, nie mając pojęcia o moich poglądach i lekturach, będziesz lepiej od mnie wiedział, dlaczego czerpałam przyjemność z czytanych tekstów, nie zrozumiemy się.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Co do tłumaczenia – oczywiście, masz rację, dlatego aby zrozumieć Biblię warto czytać komentarze, gdzie bibliści nierzadko analizują znaczenie hebrajskich/aramejskich/greckich słów użytych w oryginale, aby wydobyć ich pełne znaczenie

Już wystarczy  przetłumaczyć pierwsze wersy Wulgaty, żeby wiedzieć, że obecny przekład np. BT nie oddaje prawdziwości słów Oryginałów i (często stronnicze) komentarze nie są do tego potrzebne. To tylko tak, żebyś wiedział.

 

A tak z innej beczki – dlaczego nie podepniesz pod swój profil strony bloga i nie napiszesz shoutboxie, że zapraszasz do poczytania. Proste i przyjemne.

F.S

Nie sądziłam, że da się fantastykę analizować pod względem katolickim, ale widać wielu rzeczy nie wiem. Tak swoją drogą jak według ciebie Gedeonie ma się chrześcijaństwo np. do fantasy z własny panteonem? Tak swoją drogą to nie sądzisz, że Jezus to jednak miał w sobie trochę lewicowca? Głoszenie pewnej równości, zachęta do wyzbycia się majątku? Nie bez przyczyny chrześcijaństwo zaczynało jako religia niewolników. Sprowadzanie podziału na lewicę i prawicę jedynie do tego czy ktoś popiera gejów to jednak nieporozumienie. No i na koniec, jak ktoś już zauważył Biblia to nie słowa Jezusa, ale to co kościół za tę słowa uznał. A nawet to można tak rozmaicie interpretować...

Cóż, to Twoja wola, Bóg nikogo do zbawienia nie zmusi ;)

Wiesz, mam nieodparte wrażenie, że to człowiek zbawia boga ;) 

 

Odczytywanie aluzji jest traktowane jako fajna zabawa... Ale do momentu, w którym nie odczytasz, że ktoś w sposób aluzyjny propaguje lewicowe poglądy.

O, serio? Ale jeśli propagowane byłyby “poglądy prawicowe”, to nie byłoby problemu? :) xd

 

Dżiz, że tak wezwę na daremno, chroń mnie panie, przed i... :D

Prim "Corcoran" Chum

Gedeonie – ponownie dziękuję za tak wyczerpujący wywód. Chyba nie zrozumiałem do końca Twojego spojrzenia na chrześcijaństwo, przez co Ty nie zrozumiałeś mojego pytania o zamiary Boga.

Oczywiście nie chodziło mi o pytanie, że skoro Bóg, to dlaczego zło, bla, bla, bla, żal mi czasu na takie próżne wywody, wybacz, że wprowadziłem Cię w błąd. Uznałem, że wg ciebie Jezus zachęcał do nietolerancji i zabijania, ale – jeśli dobrze rozumiem – postulujesz jedynie (za swoją religią), nietolerancję wobec grzeszników, w tym innowierców. To bardzo bojowe podejście, popularne przed wiekami, choć także i ostatnio – np. wśród niektórych wyznawców islamu.

Z tego wnioskuję, że Bóg Twojego wyznania planował pozbyć się ludzi. Wcale się mu nie dziwię.

Niemniej rzeczywiście używanie pojęcia prawicy w tym kontekście jest pewnym nadużyciem. Nie żeby to pojęcie faktycznie miało jakąś jedną definicję.

Nie mam więcej pytań.

Tutaj nie przedstawiam swoich opinii. Przedstawiam fakty nt tego, jak Jezusa ukazuje Biblia. I przecież wyraźnie na koniec zaznaczyłem “pole dla opinii”. Możesz uważać poglądy prezentowane przez Jezusa w Biblii za dobre albo za złe – to Twoja opinia i masz do niej prawo.

 

Gedeonie, chyba nie zrozumiałeś. Nie pisałam nic na temat Twojej opinii na temat Jezusa Chrystusa. Mówiłam o tym, że swoje opinie na temat czegoś, co nazywasz lewactwem przedstawiasz jako fakty. Swoje opinie na temat znaczenia słowa fanatyzm przedstawiasz jako fakty. Swoje opinie na temat tego czym jest pasywna agresja przedstawiasz jako fakty. I tak dalej. Przykładowo:

Np. dowodem na to, że biblijny Jezus jest z punktu widzenia lewicy fanatykiem jest to, że biblijny Jezus w Biblii głosi idee i zachowuje się w sposób, które lewacy uważają za fanatyczny.

Nie wiemy jakie zachowania Jezusa masz  na myśli. Nie wiemy co rozumiesz przez “sposób, który lewacy uważają za fanatyczny”. Nie wiemy skąd czerpiesz wiedzę o “lewakach”, czyli o, jak się okazuje, każdym, kto nie wyznaje poglądów zgodnych z Twoimi. Ani jak to się dzieje, że wszyscy, którzy nie wyznają poglądów zgodnych z Twoimi, mają dokładnie takie same zapatrywania na to, czym jest fanatyzm.

O tym, jak posługujesz się słowem ładnie zresztą napisał DJ.

 

 

Poza tym, ja potraktowałem Cię poważnie, starałem się odnieść do Twojej wypowiedzi i odpowiedzieć na nią argumentami – lepszymi, gorszymi, ale jakimiś, przynajmniej się starałem.

 

Nie. To znaczy, owszem, potraktowałeś mnie poważnie, dziękuję, ale nie, moim zdaniem nie przedstawiłeś argumentów. Przedstawiłeś swoją wizję świata (twoje prawo), formułując ją tak, jakbyś przedstawiał niepodważalne fakty. Dla mnie to jest znak tego, że niezbyt interesuje Cię to, co mam do powiedzenia.

 

Mimo wszystko, istnieją ludzie, którzy żyją w zgodzie z nauką Chrystusa, więc nie poszło to na marne.

Jestem dość pewna, że Kościół twierdzi, że wszyscy jesteśmy grzesznikami.

@ regulatorzy

Obawiam się, Gedeonie, że dopóki, nie mając pojęcia o moich poglądach i lekturach, będziesz lepiej od mnie wiedział, dlaczego czerpałam przyjemność z czytanych tekstów, nie zrozumiemy się.

No więc nie deklaruję, ale pytam – czy gdyby autor tekstu propagował gwałty ze szczególnym okrucieństwem, albo oszczerczo przypisywał negatywne cechy grupie, do której należysz, przyjemność z czytanego tekstu nie uległaby zmianie?

 

@ FoloinStephanus

 

Już wystarczy  przetłumaczyć pierwsze wersy Wulgaty, żeby wiedzieć, że obecny przekład np. BT nie oddaje prawdziwości słów Oryginałów i (często stronnicze) komentarze nie są do tego potrzebne. To tylko tak, żebyś wiedział.

Mógłbyś podać przykłady? Nie piszę tego ze złośliwości, jestem naprawdę ciekawy (a że niezręczności w przekładzie BT istnieją, tego jestem świadom). Aczkolwiek, akurat porównywania z Wulgatą nie powinno być podstawowym kryterium zgodności z Oryginałem, bo jak zdajesz sobie sprawę, Wulgata też jest tłumaczeniem (a ponieważ Biblia Tysiąclecia była tłumaczona z języków oryginalnych, czasem niezgodność BT z Wulgatą może przemawiać na korzyść BT, a nie odwrotnie ;). Oczywiście, najlepiej byłoby znać języki oryginalne oraz cały kontekst historyczny i kulturowy czasów biblijnych, żeby samemu dokonać analizy, ale niestety, większość z nas tego nie osiągnęła.

 

@ lena15

Nie sądziłam, że da się fantastykę analizować pod względem katolickim, ale widać wielu rzeczy nie wiem.

A ja z kolei nie sądziłem, że wzbudzi to takie zdziwienie. Dla mnie oczywiste jest, że każdy tekst da się się przeanalizować pod kątem katolickim... Albo pod kątem dowolnej innej ideologii. Co więcej, podświadomie każdy z nas go analizuje. Tyle, że większość tekstów zachowuje pewne ogólnie uznawane przez większość odbiorców normy moralne, więc ludzie nie postrzegają go jako “zideologizowanego” tylko jako normalny. Zgrzyt pojawia się wtedy, gdy tekst zawiera normy nieprzystające do naszego światopoglądu – dopiero wówczas większość ludzi zaczyna go postrzegać jako zideologizowany.

Dajmy na to, w tekście jest wspomniane, ze główny bohater nie chodzi do kościoła. Ateista czytający ten tekst nie dostrzeże tu elementu ideologicznego – nie ma tu żadnej skrajności, wiadomo, ze do kościoła chodzą tylko fanatycy (no dobra, część normalnych, w miarę rozsądnych wierzących chodzi w święta), to nie jest żadna propaganda, to jakby napisać “bohater nie jest filatelistą”. Dla katolika z kolei będzie tu widoczny element ideologiczny – sygnał, że w życiu bohatera nie ma miejsca na praktyki religijne (co nie oznacza, ze katolik natychmiast znienawidzi tę postać, może to również wywołać reakcję “to trochę smutne, ze taki fajny bohater nie odnalazł Chrystusa”). W drugą stronę – jeśli w książce bohaterowie często mówią o swojej wierze, odnoszą się do Boga itd. katolik nie zobaczy tu niczego dziwnego – przecież to normalne, wiara w Boga jest częścią życia, Bóg jest normalnym tematem rozmów. Z kolei ateista może postrzegać tę książkę jako propagandowaą agitkę – Bóg, Bóg, autor ciągle wciska tego Boga, jakby chciał na siłę nawracać czytelnika.

Ja, mimo swojej głupoty, jestem świadom tego, że w rzeczywistości ŻADEN tekst nie jest neutralny światopoglądowo i żaden czytelnik go nie odbiera w sposób neutralny. Każdy autor, każdy czytelnik, jest – nawet nieświadomie – obarczony bagażem swojego światopoglądu i to wpływa na pisanie/odbiór tekstu – ot, choćby na to, kto jest bohaterem, kto złoczyńcą, a kto postacią moralnie dwuznaczną ;)

 

Tak swoją drogą jak według ciebie Gedeonie ma się chrześcijaństwo np. do fantasy z własny panteonem?

Zależy od kilku czynników. Pierwszy element – czy dzieje się w naszym świecie, czy nie? Jeśli dzieje się w innym świecie, to jest to plus – zakładam, że w naszym świecie istnieje Jedyny Bóg, ale w innym wymyślonym? Ostatecznie, bogów można potraktować jako kolejne fantastyczne stworzenia – skoro fantazjowanie o centaurach nie niweczy mojej wiary, to fantazjowanie o takich czarodziejach, tylko bardziej wykoksowanych, też nie musi. Drugi – czy ukazanie panteonu ma na celu krytykowanie monoteizmu? Jeśli w książce jest ukazany motyw “O, są sobie fajne ludy, które wyznają różnych bogów, różne drogi, różne definicje dobra a tu nadchodzi Armia Złych Fanatyków, którzy wierzą, że ich Bóg jest jedynym Bogiem i to złeokropnestraszne” to oczywiście mamy tu element antychrześcijański. Trzeci aspekt – jak jest ukazany panteon? Bo przecież u Tolkiena mamy de facto panteon, a jednocześnie wizja świata jest (zgodnie z wyraźnie zadeklarowanymi intencjami autora) – katolicka. Notabene, Tolkien wyraźnie pisał, że “Władca Pierścieni” to dzieło katolickie, a Ty się dziwisz, że można intepretować fantasy przez pryzmat chrześcijaństwa? ;) “Opowieści z Narni” też powinny Ci się obić o uszy. Valarowie to niejako bogowie w rozumieniu pogańskim – patronują różnym dziedzinom życia itd. Ale jednocześnie wyraźnie jest zaznaczone, że nad nimi góruje Eru Illuvatar (”Jedyny Ojciec Wszystkiego”), który nie jest jakimś “królem bogów” czy “najpotężniejszym z bogów”, tylko Bogiem w rozumieniu monoteistycznym, któremu dobrzy bogowie ściśle podlegają i czynią Jego wolę i tylko on potrafi stwarzać życie z niczego, jest wszechwiedzący, doskonały itd., a zaprzeczenie Jego woli to nie “szukanie własnej drogi” tylko upadek i przejście na ciemną stronę. W tym rozumieniu, różnica pomiędzy pojęciami “Valarowie”, “bogowie”, “aniołowie”, albo “panteon” i “zastępy anielskie” jest czysto kosmetyczna.

 

Tak swoją drogą to nie sądzisz, że Jezus to jednak miał w sobie trochę lewicowca? Głoszenie pewnej równości, zachęta do wyzbycia się majątku?

Zachęta do wyzbycia majątku. Nie nakaz wyzbywania się... i nie nakaz zmuszania innych do wyzbywania się. Poza tym, podstawy tej zachęty jest inne, niż u lewaków – nie materialistyczne, a idealistyczne. Lewicowcy co do zasady zakładają, że dobrobyt, przyjemność itd są wartościami najwyższymi, a dobra materialne mają temu służyć. Jezus zaś zakłada, że wartością jest łączność z Bogiem – a dobra materialne mogą temu przeszkadzać. Dlatego chrześcijanin wyzbywający się majątku, dlatego, że widzi, że on nie pozwala mu się skupić na wartościach duchowych robi to w pierwszym rzędzie dla dobra własnej duszy ;) Porównanie Jezusowego “wyzbywania się majątku” do socjalistycznej “redystrybucji dóbr”, to trochę jak porównywania poszczącego ascety do babki (albo faceta, co tam) stosującego dietę, żeby lepiej wyglądać i “zaliczyć więcej towarów”. Pewne zewnętrzne podobieństwa są widoczne, ale podstawowe cele i założenia są kompletnie sprzeczne.

Co do równości – Jezus ewidentnie nie rozumie równości na sposób lewicowy. Ludzie nie powinni dążyć do równości – ludzie są równi, przed obliczem Boga. Nie wyklucza to pewnej hierarchizacji, wskazanej ze względu na wzajemne wspieranie się w wykonywaniu przykazań bożych, a wręcz przeciwnie. I tak Jezus wyznacza spośród uczniów Apostołów – nie dlatego, że Apostołowie są lepsi od innych, ale dlatego, że komuś musi powierzyć kierownictwo nad swoim Kościołem. Jezus nie uważa, że władza jest czymś złym – wręcz przeciwnie, uważa, że władza powinna być traktowana jako wartość, jako misja, służba. Sam Jezus deklaruje się jako Król, a nie jako Konsul, Archont, czy inszy przewodniczący. Nie poddaje niczego pod głosowania, tylko arbitralnie stwierdza “to jest dobre, to jest złe”. Stwierdza “oddajcie cesarzowi, co cesarskie” – czyli istnienie instytucji cesarza samo w sobie nie jest czymś złym (choć oczywiście, konkretny cesarz może być złym człowiekiem).

Taki obrazek – nawrócona nierządnica, aby okazać cześć i wdzięczność Jezusowi, wylewa drogi olejek na jego stopy. Judasz (będący skarbnikiem Apostołów) pluje się, że można było sprzedać ten olejek i pieniądze rozdać ubogim. Jezus stwierdza, że kobieta dobrze zrobiła. Judasz jest tu prototypem lewaka, który twierdzi, że nie powinno się marnować zasobów na kult religijny, lepiej oddać te pieniądze na “Fundusz na rzecz Ubogich”, którym to Funduszem rzecz jasna on dysponuje (i z którego kradnie). Pod pięknymi hasłami kryje się żądza zwiększenia własnej “sfery wpływów”.

 

Wiele przypowieści Jezusowych wyraźnie neguje równość rozumianą na sposób lewacki. Ot, na przykład przypowieść o talentach – pan nie mówi ostatniemu słudze “No, czy się stoi, czy się leży, socjal się należy, zabierzmy talenty słudze, który ma ich najwięcej i najskuteczniej je pomnaża i dajmy temu, żeby była RÓWNOŚĆ”, tylko mówi “Leniu śmierdzący, nawet nie próbowałeś pomnożyć talentu, który Ci dałem? Chciałbyś tylko brać, a sam nie dajesz nic w zamian? Oddawaj ten swój talent, żebyś go nie zmarnował, dostanie go najzdolniejszy sługa”. Pan działa tutaj analogicznie jak niewidzialna ręka rynku ;) Albo przypowieść o winnicy. Pan zatrudnia rano robotników, obiecuje im denara. Pan zatrudnia w południe robotników, obiecuje im denara. Pan zatrudnia wieczorem robotników, obiecuje im denara. Na koniec dnia dnia każdy robotnik dostaje po denarze, ci pracujący od rana się plują “Ej, my pracowaliśmy dłużej, powinieneś dać nam więcej niż tamtym”, na co pan “O co wam chodzi? Umawiałem się z wami na denara i uczciwie się wywiązałem, co was obchodzi, jak się umawiałem z innymi? To sprawa między mną, a nimi, ja z wami się rozliczyłem według umowy zawartej z wami. Mogę dysponować swoimi pieniędzmi, jak chcę”. Ta przypowieść miażdży lewackie bajania “Uuuu, pracownikowi X płacisz tyle, a pracownikowi Y mniej, bo jest kobietą/gejem/uchodźcą, powinieneś płacić Y więcej, bo lepiej pracuje”. Nie. To są moje pieniądze, sam decyduję komu chcę ile płacić, moim jedynym obowiązkiem jest to, aby wypłata była zgodna z każdą indywidualną umową zawartą z danym pracownikiem i pracownik nie ma prawa używać na mnie treści umów zawartych z innymi jako argumentu.

 

Sprowadzanie podziału na lewicę i prawicę jedynie do tego czy ktoś popiera gejów to jednak nieporozumienie.

Ależ oczywiście. Nikt, kto popiera gejów (tzn. kto popiera zakaz krytykowania praktykowania homoseksualizmu, zakaz mówienia o możliwości zmianie orientacji, kampanie mające pokazywać, ze homoseksualizm jest ok – bo domyślam się, że to masz na myśli) nie może być prawicowcem, ale nie każdy, kto nie popiera gejów jest prawicowcem ;)

 

No i na koniec, jak ktoś już zauważył Biblia to nie słowa Jezusa, ale to co kościół za tę słowa uznał. A nawet to można tak rozmaicie interpretować...

Znowuż. Jeśli przyjmuję, że chcę wykonywać słowa Jezusa, jakąś treść tych słów muszę przyjąć. Nie istnieje wiarygodniejsze źródło wiedzy nt słów Jezusa, niż Biblia. Nie mogę być 100% pewien, że jest to źródło w 100% prawdziwe... Ale i tak nie mam niczego lepszego, więc czemu do cholery jasnej, nie przyjąć właśnie Biblii? Co do interpretacji, to znowu, jak wyżej – w wielu kwestiach są możliwe różne interpretacje, ale to, wkładają w usta Jezusa lewacy pozostaje poza zakresem interpretacji, chyba, że ze zdania “Dzisiaj jest poniedziałek” można wywnioskować “Myli się ten, kto uważa, że dzisiaj jest poniedziałek”.

 

@ Prim Chum

Wiesz, mam nieodparte wrażenie, że to człowiek zbawia boga ;) 

Popularny frazes ;)

Odczytywanie aluzji jest traktowane jako fajna zabawa... Ale do momentu, w którym nie odczytasz, że ktoś w sposób aluzyjny propaguje lewicowe poglądy.

O, serio? Ale jeśli propagowane byłyby “poglądy prawicowe”, to nie byłoby problemu? :) xd

 

Dżiz, że tak wezwę na daremno, chroń mnie panie, przed i... :D

O, widać, że nie zrozumiałeś, co napisałem – może to moja wina, że zbyt bełkotliwie piszę, tym niemniej jest to faktem. Miałem na myśli to, że jeśli wyszkujesz aluzje w tekście, to ludzie to traktują jako przejaw erudycji, do momentu, w którym nie zaczynasz wskazywać na aluzje polityczne, choćby były oczywiste, bo wtedy ludzie krzyczą “UUUU, oszołom, czemu tu się doszukujesz polityki!”.

 

@ varg

Uznałem, że wg ciebie Jezus zachęcał do nietolerancji i zabijania, ale – jeśli dobrze rozumiem – postulujesz jedynie (za swoją religią), nietolerancję wobec grzeszników, w tym innowierców. To bardzo bojowe podejście, popularne przed wiekami, choć także i ostatnio – np. wśród niektórych wyznawców islamu.

Z tego wnioskuję, że Bóg Twojego wyznania planował pozbyć się ludzi. Wcale się mu nie dziwię.

 

A kto tu mówi o zabijaniu? Według współczesnego rozumienia słowa “tolerancja”, tolerancja wyklucza jakiekolwiek krytykowanie tego, czego według lewicy krytykować nie można, np. rozmaitych form rozwiązłości, czy religii niechrześcijańskich (no chyba, że krytykuje ateista. W zagadkowy sposób, twierdzenie “wszystkie religie to gówno, korzenie wszelkiego zła!” jest światłe i postępowe, a “uważam, że katolicyzm jest jedyną prawdziwą religię, co nie znaczy, że nienawidzę innowierców” za nietolerancję). A ponieważ Jezus często gęsto krytykował różne zachowania, zgodnie z lewicową terminologią trzeba uznać go za nietoleracyjnego – a skoro mój blog ma przyjmować katolski punkt widzenia, to i on jest nietolerancyjny. Nie wiem skąd wytrzasnąłeś te zabijanie, czy tym bardziej, ludobójczego Boga. Wręcz przeciwnie – jako chrześcijanin nie mogę być tolerancyjny wobec tych, którzy propagują mordy, czyli np. głosicieli prawa do aborcji ;)

Nie mam więcej pytań.

W sumie dziwnym nie jest, skoro nie interesują Cię odpowiedzi, a zamiast tego dorabiasz własną, wymyślona ich wersję ;)

 

@ June

 

Nie. To znaczy, owszem, potraktowałeś mnie poważnie, dziękuję, ale nie, moim zdaniem nie przedstawiłeś argumentów. Przedstawiłeś swoją wizję świata (twoje prawo), formułując ją tak, jakbyś przedstawiał niepodważalne fakty. Dla mnie to jest znak tego, że niezbyt interesuje Cię to, co mam do powiedzenia.

Fakt nr 1: Lewica dopuszcza rozwody i pożycie pozamałżeńskie i to nawet nie jako jakieś “mniejsze zło”, tylko jako coś absolutnie nie nagannego moralnie, a ludzi, którzy uważają inaczej, uznaje za nietoleracyjnych fanatyków, którym brakuje empatii.

Fakt nr 2: Jezus krytykował rozwody i pożycie pozamałżeńskie.

Wniosek nr 1: Jezus z lewicowego punktu widzenia to nietolerancyjny fanatyk, któremu brakuje empatii.

Wniosek nr 2: To, że ktoś jest nietolerancyjnym fanatykiem, nie kierującym się w życiu empatią, nie oznacza, że jest “narodowym katolikiem, który odrzuca chrześcijańskie bzdury”.

Jestem dość pewna, że Kościół twierdzi, że wszyscy jesteśmy grzesznikami.

Oczywiście, że tak. Ale prawdziwy chrześcijanin to nie człowiek, który nigdy nie grzeszy, tylko człowiek, który ma świadomość, czym jest grzech, który stara się tego grzechu unikać, a gdy już zgrzeszy, odpokutować. Jak to powiedziałem obecny papież – Kościół ma być szpitalem dla poranionych, nie klubem dla doskonałych. Takiego człowieka ma stworzyć chrześcijaństwo, więc twierdzenie, że przyjście Jezusa nie odniosło żadnego skutku, bo dalej ludzie dokonują złych rzeczy, wynika z błędnego zdefiniowania celów przyjścia Jezusa.

 

 

 

 

 

 

Wulgata jest przekładem, wbrew opiniom, jednolitym, wyjaśniającym nieścisłości językowe, BT jest przekładem literackim (co sami Benedyktyni podkreślają), dlatego BT nie powinno się analizować pod kątem ściśle historycznym.

Przykłady czego? Wulgata dostępna na internecie, BT na internecie. Nie trzeba znać nawet gramatyki łacińskiej, żeby dostrzec słowne różnice. Swoją drogą Biblia Jakuba Wujka (tłumaczona z łaciny) nie różni się tak bardzo od Oryginałów jak BT. BT jest po prostu źle przetłumaczona i nie powinna stanowić materiału do analiz. Chwyć za Biblię Jakuba Wujka (tłumaczenie wierniejsze od Wulgaty, podpierane oryginałami) i przeczytaj. Nie bez podstaw było to przez ponad 350 lat podstawowe tłumaczenie na polski.

F.S

@ Foloin Stephanus

Wiesz, ja łaciny trochę liznąłem, ale nie na tyle by Pismo w tym języku czytać, stąd też wskazanie jakichś kluczowych zmian byłoby pomocne ;) Nawet przy radzie “chwyć za Biblię Jakuba Wujka” ta prośba pozostaje aktualna. Po prostu jestem ciekaw, czy wyłapałeś (ewentualnie czytałeś, że ktoś wyłapał), jakieś istotne różnice wpływające na znaczenie tekstu czy rozumienie doktryny (takie odniosłem wrażenie, bo wspomniałeś o “stronniczych komentarzach”), bo przyznam, że ciekawi mnie to bardziej, niż dajmy na to, inne oddanie jakichś chwytów literackich.

Wybacz, Gedeonie, że Twoje pytanie pominę milczeniem, ale mam wrażenie, że ma się ono nijak do tego, czego chciałam się dowiedzieć.

Z mojej strony to już wszystko.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ale abstrahując od tego wszystkiego – jeśli te pytania retoryczne miały na celu wykazanie, że nie mogę być pewien autentyczności nauk przedstawionych w Biblii... to wyważasz otwarte drzwi,

Nie, moje pytania miały na celu próbę uświadomienia Ci, że nie powinieneś się wypowiadać w sposób autorytarny na tematy takie jak np. jaki naprawdę był Jezus. Nie jesteś w stanie tego stwierdzić, możesz mieć w tym temacie tylko (albo aż:)) własną opinię. Która nie jest lepsza od kogoś, kto w naukach Jezusa dopatruje się czegoś innego niż Ty.

 

Dajmy na to, w tekście jest wspomniane, ze główny bohater nie chodzi do kościoła. Ateista czytający ten tekst nie dostrzeże tu elementu ideologicznego – nie ma tu żadnej skrajności, wiadomo, ze do kościoła chodzą tylko fanatycy (no dobra, część normalnych, w miarę rozsądnych wierzących chodzi w święta), to nie jest żadna propaganda, to jakby napisać “bohater nie jest filatelistą”. Dla katolika z kolei będzie tu widoczny element ideologiczny – sygnał, że w życiu bohatera nie ma miejsca na praktyki religijne (co nie oznacza, ze katolik natychmiast znienawidzi tę postać, może to również wywołać reakcję “to trochę smutne, ze taki fajny bohater nie odnalazł Chrystusa”).

Jeżeli w tekście zachodzi uzasadniona fabularnie potrzeba podkreślenia, że bohater chodzi czy nie chodzi do kościoła – to wszystko ok. Jeżeli autor  wspomina o tym dla celów wyłącznie ideologiczno-propagandowych to jest to słabe niezależnie od opcji.

 

@ regulatorzy

Najpierw zarzucasz mi (może i słusznie), że z góry przypisuję Ci jakieś poglądy, gdyby chcę się poprawić i pytam, jakie w takim razie są twoje poglądy, stwierdzasz, że nie odpowiesz, bo nijak to nie ma się do tego, czego chcesz się dowiedzieć.

Jestem Ci bardzo wdzięczny za poprawianie moich tekstów, ale dyskutuje się z Tobą nad wyraz ciężko ;)

Więc wyjaśniam, jaki jest związek. Wyrażasz zdziwienie tym, że ktoś analizuje teksty pod kątem ideologicznym, zamiast odczuwać przyjemność z czytania. Ja odpowiadam, że większość osób nie analizuje tekstu pod kątem ideologicznym dlatego, że na ogół ideologia zawarta w tekście jest w znacznej mierze tożsama z ich własną ideologią (której nie postrzegają jako ideologię, tylko “normalność). Dla zilustrowania tej tezy pytam Cię, czy gdyby poglądy prezentowane w danym tekście drastycznie odbiegały od Twoich, również nie zwróciłabyś na to uwagi. Oczywiście możesz odpowiedzieć negatywnie i obalić moją tezę... Ale nie rozumiem, z czego wynika Twoje wrażenie, że to nie ma związku z tematem.

 

@ June

 

Nie, moje pytania miały na celu próbę uświadomienia Ci, że nie powinieneś się wypowiadać w sposób autorytarny na tematy takie jak np. jaki naprawdę był Jezus. Nie jesteś w stanie tego stwierdzić, możesz mieć w tym temacie tylko (albo aż:)) własną opinię. Która nie jest lepsza od kogoś, kto w naukach Jezusa dopatruje się czegoś innego niż Ty.

 

Zależy, czego się dopatruje. Ja interpretuję naukę Jezusa według dostępnych źródeł. Ktoś inny może te źródła interpretować w inny sposób. I to są opinie. Ale jeśli ktoś przypisuje Jezusowi poglądy nie tylko nie mające żadnego poparcia w żadnych źródłach, a wręcz sprzeczne z nimi, to jego wypowiedź nie jest opinią o Jezusie, tylko zwyczajnym błędem, albo kłamstwem. A stwierdzenie, że jego wypowiedź jest obiektywnie błędna, jest stwierdzeniem faktu, nie opinią.

 

“Karol Marks twierdzi, że religia to opium dla ludu i rozumie przez to, że religia łagodzi ludzkie cierpienia, ale jednocześnie odciąga ludzi od walki o poprawę losu” – to jest opinia, interpretacja.

“Karol Marks twierdzi, że religia to opium dla ludu i rozumie przez to, że religia otumania i nie pozwala na rozsądny osąd rzeczywistości” – to jest opinia, interpretacja.

“Karol Marks twierdzi, że religia to superowa rzecz, najlepszy wynalazek w dziejach, która nie ma żadnych wad, więc marksiści, którzy krytykują religię są hipokrytami!” – to jest stwierdzenie obiektywnie błędne.

“Błędne jest stwierdzenie, że Karol Marks twierdzi, że religia to superowa rzecz, najlepszy wynalazek w dziejach, która nie ma żadnych wad, więc marksiści, którzy krytykują religię są hipokrytami” – to jest stwierdzenie obiektywnie prawdziwe.

“Spośród powyższych twierdzeń wszystkie są tylko opiniami, interpretacjami i opinia numer 3 jest tak samo dobra, jak pozostałe” – to jest stwierdzenie obiektywnie błędne ;)

 

To teraz wyjaśnij mi, w jaki sposób słowa “ A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa” można rozumieć jako “rozwody są spoko, nie mam nic przeciwko, nie czepiajcie się rozwodników”?

 

 

Jeżeli w tekście zachodzi uzasadniona fabularnie potrzeba podkreślenia, że bohater chodzi czy nie chodzi do kościoła – to wszystko ok. Jeżeli autor  wspomina o tym dla celów wyłącznie ideologiczno-propagandowych to jest to słabe niezależnie od opcji.

Dlaczego? Dlaczego propagowanie zachowania zgodnego ze swoimi poglądami ma być z założenia “słabe”? Jeśli tak, to lwia część wybitnej literatury jest słaba, bo większość dzieł miała w założeniu propagować określone cnoty.

 

@ varg

Wszystko to wynika z Twoich wypowiedzi (Jezus, napisałeś, był fanatykiem, nietolerancyjnym wg współczesnego rozumienia, nie poklepywał po pleckach, bo to domena Szatana – Twoje słowa, prawda?). Innowierca jest grzesznikiem, w związku z tym jego też nie tolerujemy.

Zgadza się. Problem w tym, ze w poprzednim poście napisałeś, że w związku z tym dążę do zabijania innowierców, co już nie wynika.

Nie mam pytań, gdyż wyczerpująco wyjaśniłeś, o co Ci chodzi, pod koniec może tylko tracąc nieco nerwy.

No chyba nie do końca wyczerpująco, skoro doszedłeś do wniosków sprzecznych z tym, o co mi chodzi ;) A nerwów nie tracę, bo też ich nie... eee... trzymam? Luz i unikanie stresu są lewackie ;)

 

@ June

Po trzecie, nie istnieje obecnie coś podobnego do tego, co krytykował Jezus krytykując rozwody, ponieważ Jezus krytykował rozwody, jakbyśmy dziś powiedzieli, “kościelne”: takie, które były częścią żydowskiego Prawa. Nie ma w rzymskim katolicyzmie rozwodów kościelnych.

Rzecz w tym, że Jezus zaraz potem oświadcza, że mężczyzna żeni się z rozwódką, albo po rozwodzie bierze sobie nową żonę, popełnia cudzołóstwo – nawet pomimo tego, że ówczesne prawo “kościelne” (ale też i cywilne, bo u żydów nie było rozdziału) rozwody dopuszczało. Na logikę, skoro sytuacja zmieniała się w ten sposób, że obecnie nawet prawo religijne nie dopuszcza rozwodów, tym bardziej nowy związek po rozwodzie jest grzechem.

 

Obawiam się więc, że wciąż nie jestem skłonna przyznać, że Jezus jest w oczach współczesnych nam osób nie podzielających Twojego światopoglądu fanatykiem. Zgodzę się, że mógł nim być chyba dla części sobie współczesnych, chociaż w tym wypadku na pierwszy plan wysuwa się raczej kwestia herezji, tego, że to, co mówił uderzało w zastany porządek, do którego konserwatywna, bogata i ciesząca się szacunkiem część społeczeństwa była przywiązana i obaw związanych z tym, że mógłby wywołać rewolucję.

 

A widzisz i tu się pojawia pewna niekonsekwencja. Bo z jednej strony piszesz, że laickich lewicowców Jezus nie byłby fanatykiem, bo ocenialiby go przez pryzmat Jego czasów... Z drugiej strony przyznajesz, że jednak nawet jego współcześni postrzegaliby go jako fanatyka. Czyli jednak fanatyk ;) Co prawda zręcznie z tego wybrnęłaś, sugerując, że “może i fanatyk... ale jeśli tak, to antykonserwatyny rewolucjonista”. Tyle, że Jezus nie krytykował tylko bogatych i znaczących. Krytykował wszystkich grzeszników – bogatych i biednych. Podstawowa różnica jest taka, że Ci biedni na jego słowa reagowali skruchą i pokutą, a bogaci “Odwal się, nie mamy nic sobie do zarzucenia, przestań się nas czepiać!”. Czyli współczesnych lewaków należy utożsamiać właśnie z faryzeuszami i uczonymi w piśmie, a nie z trędowatymi i jawnogrzesznicami, jakby tego chcieli oni sami. Bo właśnie to jest kluczowe zgodnie z Jezusową nauką – przyznanie, że jesteś grzesznikiem. I to jest podstawowy problem z lewakami. Nie, że grzeszą, tylko że odmawiają przyznania, że to robią. Zachowują się właśnie jak faryzeusz, który zamiast modlić się o przebaczenie, dziękuję Bogu za to, że Ten stworzył go bezgrzesznym (czyli lewackie “jestem piekny jaki jestem, nie muszę się zmieniać, a wręcz przeciwnie, zaakceptować siebie” – właśnie do tego lewaccy “fani” Jezusa chcieliby sprowadzić chrześcijaństwo – do bezwarunkowej akceptacji ich osób). Więc Bóg nie odpuszcza mu jego grzechów, bo Bóg szanuje wolną wolę i jeśli ktoś go nie prosi o odpuszczenie grzechów (a nawet samą ideę, że Bóg miałby mu cokolwiek odpuszczać, uważa za obraźliwą), to ich na siłę nie odpuści.

 

@ Prim Chum

Internet to wymysł lewicowego Szatana. Cieszę się, że można go wykorzystać od tyłu, znaczy ten internet, do czynienia dobrych, prawicowych rzeczy

Nie uważam Internetu za wymysł Szatana, bo niby dlaczego... Ale masz rację, nawet gdyby nim był można by go “wykorzystać od tyłu do czynienia dobrych, prawicowych rzeczy”. Zaiste! Choć nie wiem po co użyłeś dwóch przymiotników znaczących dokładnie to samo ;)

 

@ regulatorzy

Gedeonie, zwyczajnie i po prostu – moje poglądy, są moją sprawą i nie czuję najmniejszej potrzeby opowiadania o nich komukolwiek. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

No niestety, nie rozumiem. To znaczy, nie rozumiem tego, że najpierw Ty pytasz o moje poglądy, staram Ci się je wyjaśnić, a gdy nie udaje mi się to, próbuję szukać jakiegoś punktu zaczepienia, od którego będę mógł wyjść, jakiejś płaszczyzny porozumienia, do czego najpierw potrzebuję ustalić jakie są Twoje poglądy... Na co odpowiadasz, że to nie moja sprawa.

Mam wrażenie, że po prostu strasznie nie lubisz tych paskudnych “poglądów” i rozmawiania o nich i chciałaś po prostu zaznaczyć swoje zniesmaczenie tym, że ktoś to lubi.

Przykro mi, że czujesz się rozczarowany moim brakiem chęci dalszej wymiany postów.

Przykro mi, że robisz ze mnie idiotę. Znaczy – jeszcze większego, niż jestem.

 

 

Gedeonie, coś pofrunąłeś nie w tę stronę. Mnie się nie chce kłamać. Tak mam i jest to mój problem, gdyż świat kocha kłamców.

Napisałem, co źle zrozumiałem w Twoich poglądach i poprawiłem się – streściłem to w zdaniu “postulujesz jedynie (za swoją religią), nietolerancję wobec grzeszników, w tym innowierców“. Wszystko to wynika z Twoich wypowiedzi (Jezus, napisałeś, był fanatykiem, nietolerancyjnym wg współczesnego rozumienia, nie poklepywał po pleckach, bo to domena Szatana – Twoje słowa, prawda?). Innowierca jest grzesznikiem, w związku z tym jego też nie tolerujemy.

Kiedy mówię, że Ci dziękuję, to szczerze. Interesował mnie Twój punkt widzenia, bo każdy z nich, niezależnie jak odległy od mojego, jest jakby wypadkową sił, które zmagają się w człowieku. W ten sposób mogę je zgłębiać. Daleki jestem od przyznania Ci racji, lecz wszystkiego jestem ciekaw. Nie mam pytań, gdyż wyczerpująco wyjaśniłeś, o co Ci chodzi, pod koniec może tylko tracąc nieco nerwy.

Może to i mój błąd, że użyłem tego zwrotu. W internecie często używa się go do okazania nadrzędności nad rozmówcą. Ja się na internetach nie znam. Nie ma u mnie tej konotacji.

PS. Tolerancja w ogóle nie jest czymkolwiek, wg mnie. Wymaga tolerowania nietolerancyjnych, czyli akceptuje (wchłania) nietolerancję, będącą jej zaprzeczeniem. Ponieważ obejmuje wszystko, nic nie znaczy. Więc mówmy raczej o nietolerancji lub jej unikaniu.

edit:

PS2. To, co nazywasz lewackim przeinaczeniem słów Jezusa, jest tak naprawdę nowoczesnym widzeniem religii jako sprawy intymnej. Ty jesteś fundamentalistą. Inni po prostu potrzebują nadziei. Nie wierzycie w to samo, nie jest to więc przeinaczenie, a ewolucja.

Fakt nr 1: Lewica dopuszcza rozwody i pożycie pozamałżeńskie i to nawet nie jako jakieś “mniejsze zło”, tylko jako coś absolutnie nie nagannego moralnie, a ludzi, którzy uważają inaczej, uznaje za nietoleracyjnych fanatyków, którym brakuje empatii.

Fakt nr 2: Jezus krytykował rozwody i pożycie pozamałżeńskie.

Wniosek nr 1: Jezus z lewicowego punktu widzenia to nietolerancyjny fanatyk, któremu brakuje empatii.

Wniosek nr 2: To, że ktoś jest nietolerancyjnym fanatykiem, nie kierującym się w życiu empatią, nie oznacza, że jest “narodowym katolikiem, który odrzuca chrześcijańskie bzdury”.

Uważam twierdzenie, że wszystkie osoby, które uważają że w seksie pozamałżeńskim nie ma nic złego, są też zdania iż ci, którzy sądzą inaczej to “nietoleracyjni fanatycy, którym brakuje empatii“, za duże nadużycie. To po pierwsze.

Po drugie, zestawiasz światopoglądy z dwóch bardzo odległych epok historycznych. W takiej perspektywie z lewicowo-laickiego punktu widzenia Jezus nie może być fanatykiem, ponieważ, jak każdy człowiek, był ograniczony przez kulturę, w której się wychował. Zważ, że dla niewierzących Jezus nie jest żywą Osobą, więc nie można oceniać jego działań i słów poprzez pryzmat obecnych standardów. Stąd się zresztą chyba dość często bierze konflikt na linii “nauczanie Kościoła, a czasy współczesne” – Kościół uważa, że Jezus Chrystus żyje i że żyje Jego Słowo, toteż to, co mówił i robił jest jak najbardziej aktualne. W ramach laickiego światopoglądu to zwyczajnie nie ma sensu.

Po trzecie, nie istnieje obecnie coś podobnego do tego, co krytykował Jezus krytykując rozwody, ponieważ Jezus krytykował rozwody, jakbyśmy dziś powiedzieli, “kościelne”: takie, które były częścią żydowskiego Prawa. Nie ma w rzymskim katolicyzmie rozwodów kościelnych.

Obawiam się więc, że wciąż nie jestem skłonna przyznać, że Jezus jest w oczach współczesnych nam osób nie podzielających Twojego światopoglądu fanatykiem. Zgodzę się, że mógł nim być chyba dla części sobie współczesnych, chociaż w tym wypadku na pierwszy plan wysuwa się raczej kwestia herezji, tego, że to, co mówił uderzało w zastany porządek, do którego konserwatywna, bogata i ciesząca się szacunkiem część społeczeństwa była przywiązana i obaw związanych z tym, że mógłby wywołać rewolucję.

Przykro mi, ale sprawdza się tu prawo: "im więcej komentarzy, tym, dzięki bogu, bardziej jasne, że nie ma czego komentować" :d Aha, by było jasne, zdołałem się ustrzec pokusie, by nie zajrzeć na bloga ;D Internet to wymysł lewicowego Szatana. Cieszę się, że można go wykorzystać od tyłu, znaczy ten internet, do czynienia dobrych, prawicowych rzeczy :D :D

Prim "Corcoran" Chum

Gedeonie, zwyczajnie i po prostu – moje poglądy, są moją sprawą i nie czuję najmniejszej potrzeby opowiadania o nich komukolwiek. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

Przykro mi, że czujesz się rozczarowany moim brakiem chęci dalszej wymiany postów.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@ varg

Napisałem, co źle zrozumiałem w Twoich poglądach i poprawiłem się – streściłem to w zdaniu “postulujesz jedynie (za swoją religią), nietolerancję wobec grzeszników, w tym innowierców“. Wszystko to wynika z Twoich wypowiedzi (Jezus, napisałeś, był fanatykiem, nietolerancyjnym wg współczesnego rozumienia, nie poklepywał po pleckach, bo to domena Szatana – Twoje słowa, prawda?). Innowierca jest grzesznikiem, w związku z tym jego też nie tolerujemy.

A potem napisałeś o zabijaniu, co już nie wynika.

 

@ June

Po trzecie, nie istnieje obecnie coś podobnego do tego, co krytykował Jezus krytykując rozwody, ponieważ Jezus krytykował rozwody, jakbyśmy dziś powiedzieli, “kościelne”: takie, które były częścią żydowskiego Prawa. Nie ma w rzymskim katolicyzmie rozwodów kościelnych.

No i co w związku? Skoro według Jezusa wzięcie za żony rozwódki (albo wzięcie ślubu przez rozwodnika) jest grzechem, pomimo tego, że formalnie prawo religijne taką możliwość przewiduje, to tym bardziej dotyczy to sytuacji, gdy do nowego związku dochodzi pomimo braku “rozwodu religijnego”.

Dalej – jesteś troszkę niekonsekwentna, bo z jednej strony twierdzisz, że dla lewicowców Jezus nie jest fanatykiem, bo oceniają go przez pryzmat jego czasów... Z drugiej przyznajesz, że nawet dla swoich współczesnych Jezus byłby fanatykiem, przy czym próbujesz uczynić z niego przeciwnika “bogatych konserwatystów”. Tyle, że Jezus potępiał grzech u bogatych i biednych. Główna różnica polegała na tym, że biedni na jego słowa reagowali pokutą i skruchą, a bogaci “Odwal się od nas, nie jesteśmy grzeszni, nie czepiaj się nas”. Czyli tak, jak lewacy na krytykę. Dlatego choć lewicowcy pragną siebie widzieć w postaciach jawnogrzesznic i trędowatych, powinni widzieć siebie w postaciach faryzeuszy :)

 

@ Prim Chum

Internet to wymysł lewicowego Szatana. Cieszę się, że można go wykorzystać od tyłu, znaczy ten internet, do czynienia dobrych, prawicowych rzeczy :D :D

Skąd powziąłeś tak absurdalną tezę? Tzn. tą w pierwszym zacytowanym zdaniu? Dlaczego Internet miałby być dziełem Szatana? Aczkolwiek masz rację co do tego, że nawet gdyby nim był, można by go wykorzystać do celów dobrych.

 

Aha, by było jasne, zdołałem się ustrzec pokusie, by nie zajrzeć na bloga

I słusznieś uczynił, bo jest dużo ciekawszych i pożyteczniejszych zajęć, aczkolwiek domyślam się, ze pokusa nie była szczególnie silna ;)

 

@ regulatorzy

Gedeonie, zwyczajnie i po prostu – moje poglądy, są moją sprawą i nie czuję najmniejszej potrzeby opowiadania o nich komukolwiek. Mam nadzieję, że to rozumiesz.

 

Nie, w tej sytuacji nie rozumiem. Najpierw Ty wypytujesz o moje poglądy, próbuję Ci je wytłumaczyć, twierdzisz, że nie rozumiesz, próbuję znaleźć jakąś płaszczyznę porozumienia, wspólne pojęcia, ale do tego celu muszę zadać Ci pytanie o Twoje poglądy... I to nawet nie o treść tych poglądów, tylko o to, jakbyś zareagowała na utwór, którego przesłanie drastycznie odstaje od Twoich poglądów, jakie by one nie były... W odpowiedzi czytam, że to nie moja sprawa. Nie rozumiem o Ci chodzi. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, że po prostu odczuwasz głębokie obrzydzenie tym, że ktoś może wyrażać swoje poglądy, albo analizować poglądy innych (nawet jeśli ktoś celowo je ujawnia) i Twoje pytania miały charakter retoryczny i miały wyrażać zniesmaczenie faktem, że mnie różne ideologie ciekawią, a nie spowodować wyjaśnienie czegokolwiek (bo przecież moje poglądy Cię nie interesują, chciałaś tylko się zszokować tym, że je mam). Znowu próbuję domyślać się Twoich poglądów, ale to jedyny wniosek, jaki mi przychodzi do głowy na podstawie tego, jak prowadzisz tę rozmowę. Zwłaszcza, że często spotykam się z takim zachowaniem (smutne jest, kiedy dwie osoby wymieniają swoje poglądy i obu się ta dyskusja podoba, a trzecia jest niezainteresowana tematem i co chwilę wtrąca “Oj, przestańcie się kłócić, oj, czemu poruszacie takie tematy, oj, nie bądźcie dla siebie niemili”).

Jeśli się mylę, chętnie zobaczę, jak wyprowadzasz mnie z błędu.

 

Przykro mi, że czujesz się rozczarowany moim brakiem chęci dalszej wymiany postów.

 

Przykro mi, że robisz ze mnie idiotę. Znaczy – większego, niż jestem.

 

 

Dlaczego? Dlaczego propagowanie zachowania zgodnego ze swoimi poglądami ma być z założenia “słabe”? Jeśli tak, to lwia część wybitnej literatury jest słaba, bo większość dzieł miała w założeniu propagować określone cnoty.

Przeinaczyłeś trochę sens tego, co napisałam. Napisałam, że wspominanie o religijności/bądź nie bohatera, które nie ma związku z fabułą jest słabe. Bo jest. Jeśli autor musi wcisnąć w bohatera swoje poglądy i jeszcze je zamanifestować bez związku z treścią opowieści to świadczy o ciasnych horyzontach umysłowych. Tyle. Co do części drugiej twojej wypowiedzi, poproszę w takim razie o przykład wybitnego dzieła (najlepiej z cytatem), w którym wspomniana jest wyznawana przez bohatera religia (bądź też napisane jest, że bohater niewierzący) a nie ma to dla fabuły znaczenia.

Po trzecie, nie istnieje obecnie coś podobnego do tego, co krytykował Jezus krytykując rozwody, ponieważ Jezus krytykował rozwody, jakbyśmy dziś powiedzieli, “kościelne”: takie, które były częścią żydowskiego Prawa. Nie ma w rzymskim katolicyzmie rozwodów kościelnych.

No i co w związku?

To, że między innymi na tej podstawie uważam, że Twoja analogia, a więc i argumentacja, jest słabo umocowana. Jezus nie mówił o tych rozwodach, o których według Ciebie mówią w czasach współczesnych Twoi “lewicowcy”. Więc stawianie znaku równości uważam za (kolejne) nadużycie.

 

Dalej – jesteś troszkę niekonsekwentna, bo z jednej strony twierdzisz, że dla lewicowców Jezus nie jest fanatykiem, bo oceniają go przez pryzmat jego czasów... Z drugiej przyznajesz, że nawet dla swoich współczesnych Jezus byłby fanatykiem

Faktycznie można mnie tu nie zrozumieć. To może zacznę od tego, że nie mówiłam o lewicowcach, mówiłam raczej o Twoich “lewicowcach”, którzy są dla mnie tworem bardzo abstrakcyjnym. Twoja definicja “lewicowców” jest dość osobliwa, nie chcę się pod nią podpisywać ani przyjmować jej bardziej niż muszę na potrzeby rozmowy. Niemniej, miałam na myśli kwestię pewnych proporcji. Z laickiego punktu widzenia Jezus wydaje się chyba jak na swoje czasy, człowiekiem o postępowych poglądach. No i laicki punkt widzenia te poglądy oddziela dość wyraźnie od kwestii religii.

Natomiast wyobrażam sobie, że kolesia, który głosił zupełnie nieżyciowe hasła, jako główny i często jedyny argument podając “bo Bóg tak chce, a ja jestem Jego Synem”, jemu współcześni mogli oskarżać o pewną przesadę. Choć zapewne po cichu, bo działał jednak w społecznościach, które swoją tożsamość budowały na relacji z Bogiem.

 

przy czym próbujesz uczynić z niego przeciwnika “bogatych konserwatystów”

Niczego takiego nie robię, a z tym, co napisałeś dalej, czyli Twoimi wymyślonymi opiniami na temat wymyślonych “lewicowców” naprawdę nie mam ochoty dyskutować.

(Wybaczam Ci, ponieważ odpowiadasz naraz tylu osobom, że możesz się gubić – najpierw błędnie odczytałem zdanie Jezus potępia mordowanie czy prześladowania grzeszników [ponieważ obok pisałeś, jak wg Ciebie “lewacy” przeinaczają i zamieniają w pozbawione treści frazesy, zrozumiałem, że właśnie to jest to przeinaczenie, tzn. że wg Ciebie właśnie nie potępia]. Potem przyznałem, że rzeczywiście nic takiego nie napisałeś. I na tym z mojej strony ta kwestia się skończyła. Musiałeś wrócić nie do tego posta. Rozumiem Twój punkt widzenia, ale nie jest on dla mnie nowy, tylko inaczej nazwany, obleczony w nowe, modne piórka [prawactwo, lewactwo, brrr]. Już to wiem, więc dalej nie drążę. Pozdrawiam.)

Gedeonie, nie interesują mnie Twoje poglądy i nawet jednym słowem nie zapytałam o nie. Nie wiem dlaczego powziąłeś przekonanie, że jest inaczej. Zadałam Ci tylko jedno pytanie – Na czym polega prawicowe i katolskie podejście do fantastyki? – a ponieważ uważasz, że wszystko wyjaśniłeś, ja uważam sprawę za zakończoną.

 

Zachodzę w głowę, dlaczego imputujesz mi, iż stawiam Cię, że się tak wyrażę, w niekorzystnym świetle i przyjmij, proszę, do wiadomości, że nic podobnego nawet mi przez myśl nie przeszło.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Skoro “liznąłeś łacinę” to może wiesz jakie są techniki tłumaczenia – najpopularniejszą jest tłumaczenie słowo za słowo – najrzetelniejsze, oddające znaczenie oryginału, tłumaczenie Benedyktynów takim nie jest, jest po prostu tłumaczeniem “wygodnym”.

Widzę, że cała dyskusja pod tym tematem  jest trochę jak rzucanie grochem o ścianę. Powtarzasz jak mantrę pewne formułki i nijak nie chcesz przyjąć do wiadomości (choć sprawiasz takie wrażenie), że inni maja różne zapatrzenia. Mam wrażenie, że temat powstał tylko po to byś potwierdził swoje poglądy i wywołać, jak to mówi młodzież, gównoburzę.

No to tyle. Ponieważ raz moje słowa zostały tu przez Ciebie zignorowane, to biorę z Ciebie przykład: tupam nóżunią i wychodzę :D Wszak mam lepsze rzeczy do roboty niż bezproduktywna (w tym przypadku) dyskusja o religii. O, na przykład praca, rodzina, pisanie....

F.S

@ June

To, że między innymi na tej podstawie uważam, że Twoja analogia, a więc i argumentacja, jest słabo umocowana. Jezus nie mówił o tych rozwodach, o których według Ciebie mówią w czasach współczesnych Twoi “lewicowcy”. Więc stawianie znaku równości uważam za (kolejne) nadużycie.

 

Ale to nie jest żadna analogia. To jest bezpośrednio zastosowanie literalnej wypowiedzi Jezusa w takiej samej sytuacji – to jest w sytuacji, gdy nie uległy zmianie żadne istotne czynniki. W szczególności fakt, że w chrześcijaństwie nie ma nawet formalnie dopuszczalnych rozwodów nie niweczy Jezusowe potępienia dla zawierania nowych związków, a wręcz przeciwnie – jest realizacją tego potępienia. Skoro wg Jezusa grzechem było zawarcie nowego związku po dokonaniu formalnego rozwodu “religijnego”, to tym bardziej grzechem jest zawarcie go bez takowego rozwodu (bo jest niedopuszczalny, zgodnie z Jezusowym zaleceniem). Przyjęcie inne interpretacji to byłoby rozumowanie na zasadzie “Jezus nie zgadzał się na kamienowanie cudzołożnic, ale to było w innej sytuacji, bo wtedy prawo religijne dopuszczało kamienowanie, więc skoro obecnie prawo religijne nie dopuszcza kamienowania, to kamienować wolno i to nie będzie grzech”.

 

@ varg

Ok, faktycznie po ponownym przeczytaniu widzę, że można to odczytać w taki sposób. Ale trochę mało jasno to napisałeś. Jeśli chcesz się dogadać z idiotą, pisz do niego prosto ;)

 

@ regulatorzy

Gedeonie, nie interesują mnie Twoje poglądy i nawet jednym słowem nie zapytałam o nie. Nie wiem dlaczego powziąłeś przekonanie, że jest inaczej. Zadałam Ci tylko jedno pytanie – Na czym polega prawicowe i katolskie podejście do fantastyki? – a ponieważ uważasz, że wszystko wyjaśniłeś, ja uważam sprawę za zakończoną.

Cóż, stwierdzenie “nie interesują mnie Twoje poglądy” odbieram jako najbardziej obraźliwe, jakie padło od początku tej dyskusji ;) I nie, nie uważam, że cokolwiek wyjaśniłem. Uważam, ze udzieliłem odpowiedzi – ale skoro była ona dla Ciebie niezrozumiała, to znaczy, że niczego nie wyjaśniłem. Skoro tak, mam obowiązek dalej usiłować to wyjaśnić, ale niestety realizację tego obowiązku mi uniemożliwiłaś.

 

@ FoloinStephanus

Skoro “liznąłeś łacinę” to może wiesz jakie są techniki tłumaczenia – najpopularniejszą jest tłumaczenie słowo za słowo – najrzetelniejsze, oddające znaczenie oryginału, tłumaczenie Benedyktynów takim nie jest, jest po prostu tłumaczeniem “wygodnym”.

Ok, więc tłumaczenie Benedyktynów jest gorsze. Rozumiem, przyjmuję do wiadomości. Jednocześnie jestem ciekaw, na ile groźna jest owa “wygodność”, tj. czy doprowadziła ona do jakichś przekłamań w doktrynie i dlatego poprosiłem o przykłady, bo sam nie jestem w stanie sprawy zbadać. Bez żadnej ironii.

 

Widzę, że cała dyskusja pod tym tematem  jest trochę jak rzucanie grochem o ścianę. Powtarzasz jak mantrę pewne formułki i nijak nie chcesz przyjąć do wiadomości (choć sprawiasz takie wrażenie), że inni maja różne zapatrzenia. Mam wrażenie, że temat powstał tylko po to byś potwierdził swoje poglądy i wywołać, jak to mówi młodzież, gównoburzę.

Przyjmuję do wiadomości, że inni mają różne zapatrywania. To pozostali dyskutanci nie chcą przyjąć do wiadomości, że pośród tych innych zapatrywań istnieją również takie, które są oczywiście błędne.

 

Wszak mam lepsze rzeczy do roboty niż bezproduktywna (w tym przypadku) dyskusja o religii. O, na przykład praca, rodzina, pisanie....

 

Fajnie masz ;) Ja np. w życiu nie robię niczego produktywnego – mam bezsensowną pracę, moja pisanina jest bezwartościowa, gdybym rodzinę założył, więcej by z tego było szkody, niż pożytku... Więc mogę sobie tracić czas na tę dyskusję, bo co to za różnica ;)

 

 

Może mam jakoś edytować nazwę wątku, co by bardziej pasowała do jego treści?

Link do bloga usunąłem – nie było zgody od dja, nie ma linku :) Ale temat, jak widzę, nieźle się rozwinął.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

(chrupie popcorn i popatruje, oczekując jakiegoś rozlewu krwi)

 

Jezus nigdy nie głosił empatii, kierowanie się empatią jest niezgodne z chrześcijaństwem.

ROTFL ;-) Trolling w stanie czystym, ale potrolluję i ja ;-) Pocytuję, bo za leniwy jestem na wertowanie Pisma świętego za konkretnymi cytatami (ale tobie polecam, bo chyba dawno nie czytałeś ).

 Apostoł Jan opisuje, że gdy Jezus zobaczył Marię opłakującą śmierć swego brata, Łazarza, „westchnął w duchu i się strapił” oraz „począł ronić łzy”. Obserwatorzy bez trudu mogli zauważyć głębokie uczucie, którym Jezus darzył tę rodzinę i którego nie wstydził się publicznie okazać. (...)(Jana 11:33-44).

 do Jezusa podszedł człowiek chory na trąd – straszną chorobę, z powodu której musiał żyć w odosobnieniu – i zaczął go prosić: „Panie, jeśli tylko zechcesz, możesz mnie oczyścić”. Jezus zareagował w sposób naprawdę wzruszający: „Wyciągnąwszy rękę, dotknął go, mówiąc: ‚Chcę. Bądź oczyszczony’” (Mateusza 8:2, 3).

 

Cokolwiek robił, kierował się jedną ze swych najsłynniejszych wypowiedzi: „Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, czyńcie im tak samo” (Łukasza 6:31).

Gdy Jezus poszedł do miasta zwanego Naim, bez słowa zajął się tragedią wdowy, która straciła swego jednorodzonego syna (Łk 7, 11-17.); Wysłuchawszy błagania Jaira i skarg płaczek, potrafił pocieszyć pierwszego i ukoić pozostałych zebranych (Por. Łk 8, 40-56; Mt 9, 18-26.); Jest świadomy potrzeb tych, którzy za nim idą i troszczy się o jedzenie dla nich (Por. Mt 15, 32.); Płacze wraz z Martą i Marią nad grobem Łazarza ( Por. J 11, 35) i oburza go nieczułe serce uczniów, kiedy proszą go, aby ogień zstąpił z nieba i unicestwił wioskę Samarytan, którzy go nie przyjęli (Por. Łk 9, 51-56).

 

QED. Amen ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

 

Ale to nie jest żadna analogia. To jest bezpośrednio zastosowanie literalnej wypowiedzi Jezusa w takiej samej sytuacji – to jest w sytuacji, gdy nie uległy zmianie żadne istotne czynniki.

Uważam, że to jest analogia, ponieważ jestem zdania, że zmianie uległo wiele istotnych czynników.

Cóż, stwierdzenie “nie interesują mnie Twoje poglądy” odbieram jako najbardziej obraźliwe, jakie padło od początku tej dyskusji ;)

No cóż, widzę że mamy różne podejście do pewnych kwestii. Dla mnie obraźliwe jest domaganie się, bym wykładała swoje poglądy, bo, jak już wspomniałam, są one moją prywatną sprawą i mają się nijak do tego, co robię na tej stronie.

 

 

I nie, nie uważam, że cokolwiek wyjaśniłem. Uważam, ze udzieliłem odpowiedzi – ale skoro była ona dla Ciebie niezrozumiała, to znaczy, że niczego nie wyjaśniłem. Skoro tak, mam obowiązek dalej usiłować to wyjaśnić, ale niestety realizację tego obowiązku mi uniemożliwiłaś.

Nie, Gedeonie, nie masz wobec mnie żadnego obowiązku. Niczego nie musisz mi tłumaczyć. Niniejszym zwalniam Cię z wszelkich wobec mnie, rzeczywistych i wyimaginowanych, obowiązków.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A ja mam wrażenie, że Gedeon robi drakę dla jaj lub – o zgrozo! – nie dopilnował haseł i ktoś mu robi teraz koło pióra ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

@ PsychoFish

W żadnym z tych przypadków Jezus nie kieruje się empatią. Robi to, co jest słuszne. Gdyby przyszedł do niego zapłakany faryzeusz i powiedział “Rabbi, przestań nas krytykować, bo jest nam przez to przykro”, czy Jezus by się go posłuchał? Nie. A właśnie tak wygląda empatia według lewaków.

 

A ja mam wrażenie, że Gedeon robi drakę dla jaj lub – o zgrozo! – nie dopilnował haseł i ktoś mu robi teraz koło pióra ;-)

 

I to jest właśnie przykład tej sytuacji, gdy czyjeś wrażenie/opinia/interpretacja jest w oczywisty sposób błędna ;)

 

@ June

Uważam, że to jest analogia, ponieważ jestem zdania, że zmianie uległo wiele istotnych czynników.

Ale nie wykazałaś w żaden sposób, aby zmianie uległ czynnik w sposób osłabiający potępienie Jezusa dla nowych związków. Bo to, że obecnie prawo religijne nie dopuszcza rozwodów, to jest zmiana ewidentnie na niekorzyść nowych związków.

 

@ regulatorzy

Nie, Gedeonie, nie masz wobec mnie żadnego obowiązku. Niczego nie musisz mi tłumaczyć. Niniejszym zwalniam Cię z wszelkich wobec mnie, rzeczywistych i wyimaginowanych, obowiązków.

Nie Tobie o tym decydować. Ani mnie.

 

@ beryl

 

Link do bloga usunąłem – nie było zgody od dja, nie ma linku :) Ale temat, jak widzę, nieźle się rozwinął.

Więc przypominam, że zaczęło się od informacji o moim blogu: (usunięty link) . I to nie jest żadne promowanie, gdyż w żaden sposób nie zachęcam do zapoznania się z tym blogiem, wręcz przeciwnie, szczerze radzę, nie traćcie czasu na to gówno.

 

Gedeonie, ostrzegam. Jeszcze jeden taki numer i będzie ban.

 

EDIT:

A zresztą, temat zamykam. Niezależnie od dyskusji, która tutaj się rozpoczęła, temat miał służyć reklamie Twojego bloga. Zgody na to nie ma, a Ty mimo wszystko nadal linkujesz do tego bloga, więc nie mamy o czym mówić. A wystarczyło napisać do dj, pewnie nie byłoby problemu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ten temat został zamknięty

Nowa Fantastyka