- Hydepark: Wizerunek świata Fantasy - zaczyna nudzić czy nadal bawi?

Hydepark:

Wizerunek świata Fantasy - zaczyna nudzić czy nadal bawi?

Fantastyka, jaka jest każdy widzi. Gdy słyszymy pojęcie "fantasy" od razu na myśl przychodzą nam smoki, elfy i czarodzieje. Od dziada pradziada powstają książki właśnie o tematyce zbliżonej do magicznych wojowników w krainie smoków, wielkich podróżników przemierzających świat elfów bądź też krasnoludów. Fantastyka nie jest tematem, który może się wyczerpać, ale nie da się ukryć, że autorom sięgającym do tego wątku coraz ciężej jest stworzyć coś oryginalnego.

Czym według was powinien kierować się młody pisarz sięgający do tego gatunku? Uważacie, że wizerunek„Tolkienowskiego" świata jest już zbyt „oblatany"? Czy też może wręcz przeciwnie, powinno się go pielęgnować i upiększać? A skoro już upiększać to w jaki sposób?

 

Mam nadzieję, że w miarę jasno przedstawiłem swoje chaotyczne myśli. Zapraszam do dyskusji.

Komentarze

obserwuj

Tolkien nie zadawał sobie takich pytań, tylko po prostu skonstruował własny świat.

Pokolenia europejskich rzeźbiarzy i architektów nawiązywały do klasycznej sztuku greckiej z V i IV wieku p.n.e. Ale gdy Fidiasz trudził się nad rzeźbami ateńskiego akropolu, a Myron tworzył swojego Dyskobola, nie mieli oni jeszcze żadnych klasycznych wzorców.

Ja osobiścię lubie klimat "Tolkienowski", chętnie poczytam jeszcze parę opowiadań w właśnie tym klimacie.

Wizerunek "Tolkienowskiego świata" oblatany? Haha, taki świat jest tylko jeden, a jeśli nawet ktokolwiek próbował stworzyć coś równie pięknego to niestety mu nie wyszło. Do stworzenia czegoś takiego potrzebne są nie tylko umiejętności pisarskie (jakie zresztą Tolkien bez wątpienia posiadał) ale też wyobraźnia wykraczająca poza wszelakie możliwości 'zwykłego' pisarza. Więc jeśli ktoś stwierdzi, że takie coś ludziom się nudzi to jest w wielkim błędzie. Jeśli ktoś stworzy coś podobnego do Śródziemia to popłacze się ze szczęścia. Niestety, jak sądze, nie doczekamy się tego zbyt szybko. Szczęściem żem jeszcze młody :D

Może trochę przesłodziłem Tolkienowi, ale zasłużył ^^

Nic nie mam do Tolkienowskiego świata, przeczytałem i Hobbita i Władcę z wielką przyjemnością. Kawał dobrego fantasy i tyle. Aż, albo tylko :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

No dobrze. Osobiście także uważam, że świat Tolkiena jest wyśmienity i nie podrabiany. W moim prywatnym mniemaniu to najdoskonalsza forma fantasy w dziejach. Bardziej chodziło mi o podanie świata Władcy Pierścienia jako przykład klasycznej fantastyki.

Ale właśnie. Nie o samego Tolkiena mi chodziło.

Powstaje bowiem "miliard" dzieł fantasy opartych na mniej więcej tym samym wzorcu, tzn. elfy, czarodzieje, wędrówka kilku wojaków i wielkie bitwy. Wszystko ujęte pięknie w jednym dziele. Fakt faktem, że tak fantastyka powinna wyglądać , ale czym według was powinien kierować się młody autor by jego powieść nie była kolejną odsłoną grupki ludzi ratujących świat? Czy macie jakiś pomysły na oryginalny temat odstający nieco od "szablonu"?

Może jednak jesteście zdania, że współcześni pisarze odstają od siebie w sposób tak znaczący, że nie sposób jest wrzucić kilka tytułów do jednego worka?

Od siebie powiem, że jeśli jakaś powieść opowiada o kilku wojakach biegnących na białych koniach pokroić smoka (czyli tak jak sobie wyobrażamy fantastykę) może wciągnąć nie jednego, pod warunkiem, że styl pisania jest ciekawy a bohaterowie zróżnicowani. Fantastyka może być w świecie elfów, ludzi i elfów, nawet samych ludzi i ludzi będących wampirami... Fantastyka to taki bajer, że nie ma granic, byleby coś było niemożliwego, więc od szablonu, który się wyrobił bardzo łatwo odskoczyć, a i po tym łatwo poznać czy ma się talent. Jeśli się go ma, wpadnie się na coś oryginalnego, o czym nie będzie można przestać myśleć, jeśli się natomiast go nie ma a koniecznie chce się coś napisać, właśnie na nudnym "szablonie" będzie się kończyć. Chyba nie muszę podawać przykładów nazwisk, które te teze potwierdzają...

Tolkien to bez wątpienia fenomenalnie utalentowany pisarz, ale czy aż taki oryginalny? Nie wydaje mi się. Na dobrą sprawę nie stworzył niczego nowego. Po prostu umiejętnie czerpał ze skarbnicy ogólnoludzkiej kultury. Po co o tym mówię? Bo to samo radzę robić początkującym pisarzom. Od bezkrytycznego naśladownictwa jest tylko jedna gorsza rzecz - wymuszona oryginalność. :) Nie starajcie się za wszelką cenę być oryginalni. Nie twórzcie jakichś dziwacznych konstrukcji, tylko po to, żeby stworzyć coś czego jeszcze nie było. Efekt takich zabiegów zwykle bywa żałosny. Lepiej czasem oprzeć się na sprawdzonych wzorcach. :) Wbrew pozorom, dobrze napisane historie nigdy się nie nudzą, nawet jeżeli są już nieco oklepane. Gdyby było inaczej, to kto by oglądał te wszystkie opery mydlane? ;)

Zgadzam się z Zico. Chyba często.
I chciałbym zaprzeczyć tezie, jakoby pisanie fantasy polegało na tworzeniu banalnych historyjek o rusałkach, krasnalach i prestidigitatorach. Są wybitne utwory fantasy, gdzie takich oklepanych bzdur nie ma. Epigonizm - nie, nawiązanie - tak, wymuszona oryginalność - nie, proza erudycyjna - czasem.

Ja się zgodzę z przedmówcami w tym, że można tworzyć według konwencji, ale świetnie, jak i niekonwencjonalnie, ale kiepsko, ale mimo wszystko te tolkienowe klimaty mogą się przejeść. Dotyczy to także ludzi takich jak ja, nie bardzo obcykanych z fantasy. I dlatego mam prośbę: czy mógłby ktoś polecić, że tak to ujmę, jakieś dobre nietolkienowo-elfowo-krasnoludowo-orkowo-mieczowo-łukowo-kuszowo-lochowo-smokowo-itakdalejowe fantasy? :) Coś oryginalnego, ale dobrego.

Ogólnie nie lubię czytać fantasy. Dlaczego? A to dlatego, że po Tolkienie cała ta zgraja pisarzy, tworząca historie o jakichś tam elfach i krasnoludach, nie potrafiła zbliżyć się do świata znanego mi z Władcy Pierścieni. Fantasy posiada nieograniczone granice, ale czytałem tylko jednego autora, który stworzył inny świat i napisał wspaniały cykl. A więc Amarok polecam Goodkinda cykl Miecz prawdy. Te obszerne książki można czytać tylko z przerwami na kanapkę, bo na coś większego do zjedzenia szkoda czasu. Jeżeli ktoś zna innego autora, to również dołączam się do prośby Amaroka.

oczywiście miecze są i nawet smok się znajdzie, ale jest gyt:)

Polecam starocie, cykl Le Guin, a właściwie oba cykle - Ziemiomorze (fantasy) i Ekumena (s-f). I proszę powstrzymać się od uwag w stylu 'A ktoś tego jeszcze nie czytał?'. W Ziemiomorzu nie ma tego, co się przejadło. Za to jest piękna historia o dorastaniu i szukaniu... To trzeba przeczytać. Może też "Pamięć, Smutek i Cierń" Williamsa. I "Narrenturm" :) Dobrych książek fanstasy jest więcej. O, jeszcze 'Balladyna', 'Potop'... e, coś pokręciłem.

Myślę, że chociaż nie ma w nim elfów i krasnoludów to jednak rozbudowany świat stworzył R.E.Howard w "Conanie". Ale nie każdy pewnie lubi takie coś czytać.

"Ziemiomorze"- godne polecenia. To taki jakby trochę Harry Potter w świecie smoków, cieni itp.

@gwaihir Ziemiomorze to taki Harry Potter? Bluźnisz. Poza tym to Ursula pisała wcześniej niż Rollins, więc porównanie 'nie w te strone'. Ale nie zamierzam o tym dyskutować (=:

Ponoć Diune porównywali do LotR'a ale wydaje mi się że ni hu hu

@pyrek - dzięki za sugestię, z chęcią się zapoznam :)
@gwaihir - takowoż :)
@Erreth - uwagi w stylu 'A ktoś tego jeszcze nie czytał?' są nie na miejscu :) A Potop to może nie fantasy, ale Balladyna? Czemu nie :) W sumie to żadnego nie czytałem, ech. A porównanie do Harrego Pottera ani trochę mnie nie zniechęciło, tylko wprost przeciwnie - jak najbardziej zachęciło :) A przy okazji to te książki napisała nie Rollins, tylko Rowling :)

A Diunę można jak najbardziej porównać do dzieła Tolkiena - Herbert także stworzył wspaniały, fascynujący świat, oba dzieła łączy epickość, rozmach, a także ta... posągowość bohaterów. Wyobrażacie sobie np. srającego Aragorna? :) Podobnie jest w Diunie, również dominuje poważna tonacja. I tak jak LOTR, Diuna miała spory wpływ na swój gatunek, choćby na pewną popularną serię filmów :) W końcu ponoć taki Han Solo miał trudnić się przemycaniem przyprawy, nie wspominając już o tym, jak wyglądają krajobraz i mieszkańcy pewnej planety.

Od dłuższego czasu nie czytam najnowszych książek fantasy. Przeczuciłam się na SF, ponieważ moim zdaniem ten gatunek niesie za sobą większe możliwści przemycania treści ambitnych, ale to tak na marginesie. Co do fantasy z kolei, uwielbiam starsze książki, ponieważ mimo upływu lat nadal cechuje je świeże podejście do tematu. Na pierwszym miejscu jest Tolkien z całym swoim arsenałem, jednak chciałam napisać tu o innej książce, wcześniejszej, która z dużą dozą nieśmiałości podchodzi do tematu elfów i innych elementów typowo fantastycznych. Jestn nią "Córka króla elfów" Lorda Dunsany'ego. Autor ten, bardzo słabo znany w Polsce, często w rzeczonej powieści usprawiedliwia się niejako, że pisze o rzeczach tak baśniowych jak świat elfów. Jest to śmieszne w chwili obecnej, ale odzwierciedla wchodzenie fantastyki na rynek tylnymi drzwiami, zupełnie jakby fantazjowane było czymś zakazanym w tamtych czasach :)

Drugą rzeczą, o której warto wspomnieć, jest to, że mimo iż każdy z tutaj zgromadzonych lubi fantastykę i zapewne były lata, kiedy ograniczał się wyłącznie do takiej literatury (a niektórzy, młodsi, czynią to obecnie), to z czasem mija tzw. "złoty wiek fantastyki" i siłą rzeczy klasyczne podejście do tego tematu zaczyna nudzić. No bo ileż raz można czytać któryś z kolei wariant tej samej historii o walce dobra ze złem? Nieważne czy będzie ona ubrana w tradycyjne barwy, czy też żartobliwe i prześmiewcze, taka tematyka nudzi. Ja obecnie, jak już napisałam, nadal lubię fantastykę, szczególnie SF dotyczące tematu kontaktu z innymi cywilizacjami, lecz moja biblioteczka nie ogranicza się wyłącznie do tego gatunku. Coraz częściej sięgam po powieści historyczne czy nawet literaturę piękną, szukając nowych tematów, niezależnie od szaty, w jaką są ubrane :)

Przy okazji, podobno Fiodor Dostojewski napisał Opowieści niesamowite. Czy ktoś z Was może czytał i może się podzielić jakie są? Od dłuższego czasu czekają na liście książek do kupienia, choć jakoś nie udało mi się jeszcze trafić na nie w żadnej księgarni.

Tolkien był wielki i basta. Osobiście kocham świat Tolkiena, "Władcę Pierścieni" czytam co jakiś czas. Jednakże mam wrażenie, że fantasy staje się schematyczne. Nie ma wiele wyjątków, światy budowane są najczęściej według tolkienowskiego modelu. Elfy,krasnoludy, orki... Zawsze dobre, stare, odwieczne, mądre elfy; lubiące ryć ziemię krasnale i krwiożercze orki. Drużyna w misji pokonania zła... Czyta się to przyjemnie, czasem następują ciekawe wariacje, tylko brak mi pewnego rodzaju świeżości. Inna rzecz, że taki właśnie jest dzisiejszy wizerunek fantasy. Powiedźcie komuś, kto nie interesuje się literaturą, że czytacie powieść fantasy, o czym pomyśli? O elfach, orkach, krasnoludach, smokach. Cały gatunek został (moim zdaniem) zdominowany przez Tolkienowski model świata. Zauważyłem też, między innymi na tym portalu, tendencję wśród młodych autorów do opisywania własnych opowiadań bliźniaczo podobnie do Tolkiena. Czasem żałuje, że tak niewielu ludzi porywa się na próbę odejścia od kanonu, na stworzenie czegoś nowego. Ja także ostatnio skrzywiłem się ku s-f. Wydaje mi się, że tam widać większą swobodę autorów.

Po pierwsze ma pisać dobrze warsztatowo.
Po drugie ma nie pisać pod dyktando wydawnictwa, które wydaje schemat za schematem i sztampę za sztampą.
Po trzecie ma mieć pomysł a to czy będzie pomysł na świat fantasy czy bohatera czy na przełamanie schematu - bez różnicy - ma napisać dobrą książkę i już :)

W sumie to pomysł powinien być wcześniej na liście :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nie oszukujmy się - fantasy zaczęła się od Tolkiena. I do dziś do niego nawiązuje. I choć "odgrzewane kotlety" w postaci elfów, krasnoludów i smoków nie smakują już tak jak to drzewiej bywało, to jeśli autorowi uda się doprawić to wysmażone pieczyste literackimi przyprawami i podlać sosem, w którym pływać będzie ciekawy (niekoniecznie oryginalny) świat, to łyknę tak szybko, że od razu usiądę na kibelku, by przeczytać kolejną część.

Taka saga "Pieśni Lodu i Ognia" George'a R.R. Martina na przykład - co prawda nie do końca fantasy, elfów, smoków czy krasnoludów tam nie uświadczysz (choć jest jeden cokolwiek zmyślny karzeł), ale czyta się szybko (co oczywiste nie jest biorąc poprawkę na objętość tych tomiszczy). Wspomniane już "Ziemiomorze" Le Guin - niby książka dla młodzieży, ale kością w gardle dorosłego czytelnika nie staje. Podobnie zresztą jak "Harry Potter".

Pisanie "jak Tolkien" wychodzi co najwyżej poprawnie, bo nie bez kozery nazywany jest mistrzem. A wszelkimi kontynuacjami "Władcy Pierścieni" to nawet sobie tyłka podetrzeć nie warto.

A więc, pełna zgoda z dr. Jajkiem - pomysł najważniejszy. Zaraz potem: warsztat. Bo nawet najlepszy pomysł można zarżnąć w warstwie językowej. Co poddaję pod rozwagę początkującym autorom i niektórym tłumaczom.

"Pisanie "jak Tolkien" wychodzi co najwyżej poprawnie, bo nie bez kozery nazywany jest mistrzem. A wszelkimi kontynuacjami "Władcy Pierścieni" to nawet sobie tyłka podetrzeć nie warto."

Czytałam kiedyś "Ostatniego powiernika pierścienia" Kiryła Yeskowa i akurat ta ksiązka mi się podobała. Autor nie starał się naśladować stylu Tolkiena, lecz na swój własny sposób postanowił przedstawić historię pierścienia niejako od drugiej strony, czyli z perspektywy orków i Saurona. Każdy ma swój gust i jest wielu przeciwników tej książki, ale mimo wszystko zgrabność narracji, silnie rozbudowane motywy szpiegowskie i liczne sytuacje, do których dochodzi przez czysty przypadek (reakcja łańcuchowa) czynią z niej naprawdę całkiem przyjemną lekturę. Jasne, że nie ma w niej jakiejś filozoficznej głębi i przekazu, ale jako rozrywka spełnia swoje zadanie.

Ja również czytałem "Ostatniego powiernika pierścienia" i tak jak napisałem wcześniej - językowo poprawne - i tyle. Bez zachwytów.

No pewnie, że bez zachwytów, aczkolwiek znam osoby, który wspomniana książka podobała się dużo bardziej niż oryginalny "Władca Pierścieni". Kwestia gustu, poza tym nie można też czynić z Tolkiena drugiego Słowackiego. Nie każdy bowiem musi uważać, że był on wielkim pisarzem, który zachwyca wszystkich :)

Nawiązując jeszcze do postawionego przez autora pytania, chciałam napisać, że to co sobie myślą niewtajemniczeni, jest ich sprawą. Tak samo ja mam mierne pojęcie o kryminałach, tak ktoś może kojarzyć fantastykę tylko z elfami. Jednak ten gatunek literacki jest tak rozległy, że elementy fantastyczne można znaleźć w wielu zapomnianych, poniewierających się w antykwariatach zbiorach opowiadań albo w dorobku twórców takich jak J.W. Goethe. Jeśli ktoś oddziela świat materialny od niematerialnego/fantastycznego, do którego umysł człowieka zawsze miał skłonności, stawiając granicę między "nudnymi elfami" i resztą literatury, to jego problem :)

Właśnie Elleth. Pamiętam  kiedyś na polskim przerabialismy utwór Goethego "Król Olch" i to było o elfach, i właściwie powinno się nazywac "Król Elfów".

A mi się elfy zupełnie przejadły.
W tej chwili czytam "Galerię dla dorosłych" Kresa i muszę zgodzić się z nim odnośnie elfów i krasnoludów właśnie - obecnie są to rasy skrajnie wtórne. Elfy jakie znamy z fantasy - czyli, żeby nie było nieporozumień: pięknych długouchych z łukami - stworzył (ściślej mówiąc: wymyśilł i dopracował rasę na bazie mitów i podań) Tolkien, potem fajnie przerobili Sapkowski i Pratchett. I - jak dla mnie - tyle. NO BO ILE MOŻNA. I zastanawiam się, czy nie ma racji Kres, mówiąc, że korzystanie ze stereotypowej postaci elfa to po prostu na swój sposób plagiat (chyba że utwór nawiązuje bezpośrednio do pierwowzoru bądź jest parodią czy trawestacją). W końcu elfy jako rasa to tak samo własność intelektualna Tolkiena, jak Śródziemie, Aragorn i Frodo.
Ostatnio zachwycam się natomiast utworami niejakiego China Mieville - facet wykreował naprawdę spójny i sensowny świat (jeno nie jestem do końca pewna, czy można uznać to za fantasy; magia - a raczej taumaturgia - jest w nim pojmowana jako nauka. Pozostańmy przy fantastyce, to szerszy zakres...). Podobnie zresztą Jeff Noon w "WURT-cie" i "Piórkach", jak Kres właśnie w Szeresze, jak Agnieszka Hałas w cyklu o Krzyczącym w Ciemności, Silverberg w "Zamkniętym świecie", nawet jak Kossakowska w swoim cyklu o aniołach (które już też mi się przejadły, bo za wiele był opisów oczu i loków niejakiej Hiji - ale muszę przyznać, że kreacja świata mi się podobała ) i jak wielu wielu innych. Nie wspominając o Gaimanie, który ma naprawdę odjechane pomysły. Albo o takim Ziemiańskim. Czy nawet Pilipiuku.Lista jest długa. Można pisać fantastykę bez elfów? Można, tyle że więcej jest tej z elfami. A naprawdę byłoby powodem do radości, gdyby ludzie na hasło "fantastyka" reagowali inaczej niż "a, to to o elfach?".
Reasumując ten przydługi wywód, nie wiem, czy świat tolkienowski jest już do cna wyeksploatowany, ale ja osobiście mam go dość.
Ale ja jestem z tych, co to uwielbiają Grabińskiego, Zajdla, Wiśniewskiego-Snerga i generalnie starszą fantastykę (większość nowej wydaje mi się taka na jedno kopyto jakby), więc możecie uznać, że się nie znam ;)

*Szererze, przepraszam. Tudzież świecie Szereru.
P.S. a Mieville wymyślił chyba z kilkanaście nowych ras i to niektóre takie, że żuchwa mi opadła.
...Le Guin też nie pisała o elfach, o! ;)

Nowa Fantastyka