- Hydepark: Kwestia fantasy

Hydepark:

Kwestia fantasy

Jeżeli przyjąć, że polskim prekursorem fantasy nie był Lem, lecz Sapkowski, tradycja tegoż gatunku nie sięga daleko.

 

Mamy co prawda prawo myśleć, że Bajki robotów są niczym w porównaniu z Wiedźminem, gdyż ich kariera kończy się w kanonie lektur. Możemy też jednak dojść do interesującego wniosku, żewszelka moc minionej epoki nie jest w stanie przewyższyć obecnej. Ale jedno musimy przyznać – gdyby nie ten „szkolny Lem", fantasy byłoby dzieciakom nieznane.

 

Niewiele mówi się u nas o fantasy – wspomniane Bajki robotów wpadają głównie do szkół, Wiedźmin przeniósł się na konsolę. Ale czy na pewno? Bądź co bądź jeszcze przed paroma laty byliśmy świadkami sukcesu Eragona. Przypomnę jednak, że dobrą passę przerwały pierwsze rzekomo obiektywne wypowiedzi – a to mówiono, że Paoliniemu powieść od nowa napisali rodzice, a to oskarżano go o pójście na łatwiznę, wydając w firmie „jego starszych". Wówczas czytelnicy – czy też znudzeni widzowie – podzielili się na parę współobozów (dlaczego współ? To proste: mimo wszystko łączyła ich dziwna miłość do książki piętnastolatka).

 

Sam jestem młody i wiem, jak ciężko przekonać kogokolwiek do gatunków – w ogóle do tematów – niszowych. Kiedyś w odpowiedzi usłyszałem nawet, że jestem czepialski, a dzisiejsza powieść młodzieżowa wzniosła się na wyższy poziom i wyczekuje stamtąd odpowiedniej chwili, by zaatakować. Co racja to racja, gorszych czy troszkę lepszych książek o tej tematyce nie brakuje, stanowią one jednak jakiś inny, powiedziałbym odosobniony świat. Odosobniony dla tych, którzy spoglądają z mojej (czyżby żabiej?) perspektywy.

 

Trochę inaczej ma się sprawa z kinem – Uczeń czarnoksiężnika, ponoć dramat, choć moim skromnym zdaniem co najwyżej jego wydmuszka, z Nicolasem Cage'em i Monicą Belluci w rolach głównych. Jednak i tam świat nierzeczywisty, w tym przypadku akurat magię, ukazano przez pryzmat „młodzieżówki" (proszę: bez podtekstów!).

 

Żabia czy nie żabia, z pewnością niepopularna. I nieprzyjazna, sądząc po odpowiedziach. No cóż, czepialskich należy zbywać.

Komentarze

obserwuj

Może to dlatego, że jestem przeziębiony i nie bacząc na to raczyłem się napojem wyskokowym, ale nic nie zrozumiałem :P

Dla mnie tam prekursorem polskiej fantastyki jest Adam Mickiewicz i jego Dziady, Świtezianka, Romantyczność, Rybka... I Jan Brzechwa, z Bajka o Rycerzu Szaławile i Baśnią o Stalowym Jeżu. Powie ktoś że dziecinada i nudne lektury, ale ileż tam motywów fantastycznych. Jak ktoś nie zna tych utworów (w co wątpię, ale może się tacy znajdą) to warto nadrobić.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A Eragona to ani filmu, ani książki. Jakos juz sam tytuł mnie odrzuca. Harego pojeba przeczytałem pierwszą część i odpadłem. Ot, tyle na temat tej literatury młodziezowej.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Przede wszystkim trochę nieskładna ta wypowiedź... w sensie, że po pierwszym kontakcie to nie za bardzo się kuma, o co chodzi.

Parę subiektywnych uwag:

Uznanie, że Bajki Robotów to fantasy wydaje mi się lekkim nadużyciem. Jeśli idziemy tą drogą, to Autostopem Przez Galaktykę też jest fantasy? Humorystyczne science fiction nisko na skali "twardości" może przypominać fantasy, ale akurat Bajki Robotów są science fiction zdecydowanie, a charakter taki i nie inny wynika z tego, że jak tytuł głosi, bawią się konwencją bajki.

Sapkowski należy do prekursorów, ale też należy odnotować, że taki dla przykładu Feliks W. Kres trzy lata wcześniej prekursorował (patrząc po dacie debiutów w "Fantastyce"), także jest jeszcze coś pomiędzy teoretycznym Lemem a Sapkiem.

Dzisiejszy poziom powieści młodzieżowej z pewnością nie jest wyższy, czy niższy, mamy po prostu erę lepszego marketingu i dobrych sposobów na kreowanie fenomenów popkultury. Fantasy kategorii Young Adult i niższych, czyli młodzieżówki, nie zaczęło się z Harrym Poterem bynajmniej. Jeśli chodzi o Paoliniego, niestety trzeba się zgodzić, że jego wątpliwy fenomen to efekt skutecznych działań jego ojca. Szczerze, znałem  piętnastolatków, którzy modzili rzeczy sześćset razy lepsze, z większym potencjałem  i sprawniej napisane, niż ten stek przeżartych stereotypów, jakim jest Inheritance Cycle.

Co do fantasy w szkole, wszystko zależy od chęci i podejścia do programu. Uczyłem się w dwóch podstawówkach i liceum, i we wszystkich robiłem i Hobbita, i Władcę Pierścieni, i np. Le Guin jako lekturę dodatkową (w zwykłym, państwowym ogólniaku).

Fantasy jest niszą, ale moim zdaniem nie jest niszowe, w znaczeniu tego, że jest domeną grupki wtajemiczonych i nikt poza nimi nie ma pojęcia co to jest i z czym się je. Pewnie, stereotypy krążą, ale nawet w Polsce nie jest to tak, że ciężko znaleźć fantasy nowych nabywców, a próby dzielenia się pasją kończą się uderzeniem w mur obojętności. Piszę także na podstawie doświadczeń licealno-gimnazjalnych. Natomiast na Zachodzie to już w ogóle o niszy ciężko mówić. Sporo fantasy przecieka do mainstreamu, naprawdę.

Fasoletti, pamiętasz Stalowego Jeża? No proszę. Jezu, moja matka nauczyła się tego na pamięć, bo musiała czytać mi do poduszki CODZIENNIE. Nostalgia mode on :)

Proszę, może powstrzymajmy się od wulgaryzmów? Mnie Harry się podobał, chociaż mogę go porównać z wieloma innymi, "wybitniejszymi" książkami. Może to przez to, że przeczytałem go po raz pierwszy, gdy moje doświadczenie czytelnicze nie było tak duże, jak teraz, i po prostu pozostał sentyment. Chyba usiądę po raz kolejny do jego lektury i zobaczę, jakie wrażenia będą mi towarzyszyć. Jeśli chodzi o Mickiewicza, to najbardziej lubię Pana Tadeusza. Dziady, według mnie, są trudną lekturą, mimo iż gustuję w tym gatunku.

Stalowy Jeż :) myślałem, że mało kto to czytał. A pamięta ktoś może Sceny z życia smoków? :P

Fasoletti ma rację. Lem prekursorem? Sapkowski? Nie rozśmieszajcie mnie. A Józef Ignacy Kraszewski? Jeżeli takie "Mściwy karzeł i Masław, książę mazowiecki" to nie jest fantasy, to ja nie wiem co nią jest. :/

Zawsze mnie zastanawia, jak to jest, że czytelnicy fantasy narzekają, że ich literatura jest niszowa, że oni są niezrozumiani, bo nikt nie wie kto to jest Pratchett czy Le Guin, a przecież nie są gorsi od literatury "wysokiej". A z drugiej strony czytelnicy reszty literatury skarżą się, że nikt już nie czyta książek, tylko to okropne fantasy, którego przecież nie można naazwać literaturą, a fe ;) Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

A co do prekursorstwa, to też bym zaczęła od Mickiewicza ;) Ale np. Słowacki pisząc "Balladynę", "Lillę Wenedę" czy "Anhellego" korzystał z tych samych skandynawsko-celtyckich tekstów i mitologii, co później Tolkien. Wieszczowie ruls!

Ale o co chodzi z tym Uczniem Czarnoksiężnika? Bo chyba nie załapałam tego fragmentu :P

Stalowy Jeż, Sceny z Życia Smoków - och, stare dzieje... Jeszcze Klechdy Sezamowe...

Nota bene za pierwszą polską powieśc fantastyczną uchodzi "Historya na trzy części podzielona".

A Harry'ego Pottera lubię. Podchodziłem do tej książki jak pies do jeża (cały ten szum medialny), ale po przeczytaniu stwierdziłem, że jest to kawal dobrej powieści. Sądzę, że przetrwa próbę czasu i wejdzie do kanonu literatury.

*sorry* Na dwie części, nie na trzy.

Fasoletti napisał:
Dla mnie tam prekursorem polskiej fantastyki jest Adam Mickiewicz
Ha! I nawet nie przeglądając dalszych komentarzy dodanych pod tym wątkiem, po prostu w pełni się zgadzam z Fasolettim. Mickiewicz i jeszcze raz Mickiewicz! Swoje dorobili również dwaj pozostali wieszcze, ale mistrza nikt nie pobije. W ogóle cały romantyzm to pierwowzór fantastyki (a jego inspiracją było średniowiecze, antyk i tak dochodzimy do wniosków, które były już przerabiane w jednym z poprzednich tematów, gdzie to potem się zrobiło całkiem niemiło).
Chociaż autorowi wątku zapewne niedokładnie o to chodziło, a o fantastykę stricte w dzisiejszym rozumieniu.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A Eragona to ani filmu, ani książki. Jakos juz sam tytuł mnie odrzuca. Harego pojeba przeczytałem pierwszą część i odpadłem. Ot, tyle na temat tej literatury młodziezowej.
Tryb gadki nie na temat (tj. offtop mode): włączony: Eragon, książka, był dosyć ciekawą lekturą. Czytało się niezwykle szybko i miło, nawet jeśli wielu powie, że to "wtórne" (i pewnie będą mieli rację), dobrze wspominam tą lekturę. Chociaż ostatnia część cyklu ("Brisingr") to był absolutny gniot, nudny, nic się nie działo... I jeszcze pomyśleć, że autor zachęcony rosnącą liczbą pieniędzy na koncie nie zamknął historii w trzech tomach, ale dorabia kolejną, czwartą (rzekomo ostatnią) część. Negatywne skutki komercji.
Jeśli chodzi zaś o Harrego Pottera, to - śmiejcie się, jeśli chcecie - bardzo ucieszyłbym się, gdybym miał możliwość przeczytać jego nowe przygody, bo naprawdę dzieło Rowling polubiłem. Nie potrafię powiedzieć dlaczego tak jest (a może i potrafiłbym, ale nie chcę zaśmiecać tematu kolejną próbą opisu zjawiska, jakim jest popularność tego cyklu), ale nic z tym nie zrobię.
Dziwne to jest o tyle, że zazwyczaj wolę dzieła poważniejsze, najlepiej jakieś epic heroic i jeszcze raz epic fantasy, kipiące bogactwem językowym i straszącym głębszym sensem dzieła.
Tryb gadki nie na temat: wyłączony.


Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Harry Potter, chcemy tego czy nie, jest jednym z "kamieni milowych" - może nie tyle w dziejach literatury, ile popkultury, ale kamieniem milowym i już. Stworzył w zasadzie nowe rozumienie książki - wreszcie stała się towarem, który opłaca się sprzedawać. A co więcej, to dzięki Rowling czytanie książek przestało być obciachowe. Dzisiaj widok trzynastolatka z czterystustronicowym tomem w ręku nie dziwi - co z tego, że tomem tym jest "Zmierzch"? ;) Kiedy ja chodziłam do podstawówki, publiczne pokazanie się z książką nienależącą do listy lektur było równoważne z byciem kujonem :P Więc będę uparcie twierdzić, że jest lepiej. Bo znam wiele dzieciaków, które czytają tylko te tzw. bestsellery, ale a) to lepsze niż nie czytać w ogóle, b) wiele spośród tych dzieciaków po Harrym sięgnie po inne książki. I chwała im za to.

Dreamy, trochę masz racji. Ale z jednym muszę się nie zgodzić. Niewiele z tych dzieciaków sięgnie po inne książki, chyba, że kolejne modne i promowane typu Browna, Twilight czy maks pop-mistycyzm Cohello. Gdyby tak miało być, już zauważylibyśmy wzrost czytelnictwa. A z tego co wiem, nic takiego nie nastąpiło. Niestety, nie ma prostej drogi od Harrego Pottera (który jest tak na marginesie o niebo lepszą książką niż Eragon czy wymienione przeze mnie wcześniej) do Prousta, Balzaca czy chociaż Bukowskiego. Zamiennikiem dla tych popularnych książek są inne modne twory popkultury.

Zresztą, patrząc na fantastyczne podwórko, jak wielu czytelników średnioambitnej fantastyki sięga po inne gatunki? Z moich obserwacji wynika, że niestety niewiele, chociaż mogę się mylić.

Mickiewicz prekursorem fantasy w Polsce? A gdzież tam! Gall Anonim był pierwszy! Ileż on fantasy do tych swoich kronik powciskał... 

Też bym się spierał o tego Mickiewicza, jednak w przypadku Kraszewskiego wątpliwości żadnych być nie może. Pisał najprawdziwsze fantasy i kropka. Proponuję zresztą poczytać (to niedługie opowiadanie):
Mściwy karzeł i Masław, książę mazowiecki

Zico, Mortycjan, no może z tym prekursorem to przesadziłem, no ale sami powiedzcie, czy wymienione przeze mnie utwory to nie fantastyka?

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

> beryl Jeśli chodzi zaś o Harrego Pottera, to - śmiejcie się, jeśli chcecie - bardzo ucieszyłbym się, gdybym miał możliwość przeczytać jego nowe przygody, bo naprawdę dzieło Rowling polubiłem.

Możesz poczytać w wolnej chwili: http://www.fanfiction.net/s/6001873/1/Harry_Potter_i_ywy_Duch :-) Wielu twierdzi, że to niezłe...

Dlaczego fantastyka niszowa? Bo w Polsce się dobrze nie sprzedaje? A na świecie? Wydaje mi się, że "niszowa" można powiedzieć o każdym rodzaju literatury, zawsze znajdzie się region, gdzie czytają więcej jednego, a mniej innego gatunku. Gdyby fantastyka była niszowa i nieopłacalna, to była by nie wydawana. Ot, takie moje skromne zdanie.
Do Harry'ego Pottera mam sentyment. Można przecież powiedzieć, że razem dorastaliśmy :D Sama lubię czasem zaglądać na blogowe opowiadania o nim, bo jak się dobrze poszuka, to można znaleźć naprawdę utalentowanych ludzi z niebanalnymi pomysłami. Ostatnio zachwycałam się Arkanami Smutku, fajną historią, co by było gdyby James Potter nie uratował Snape'a.
A i zwracali na to uwagę, ale wydaje mi się, że Lem pisał SF, a nie fantastykę. A to spora różnica. A prekursorzy? Cóż, tych trzeba szukać, trochę dalej, niż Lem i Sapkowski.

Zico, chyba nie chcesz powiedzieć, że ballady Mickiewicza, albo takie Dziady, to nie było coś, co zawierało liczne elementy fantastyczne :) Cały romantyzm był nimi przesiąknięty, a Mickiewicz, wywarł ogromny wpływ na późniejsze pokolenia (i na swoje również).
Urtur, a zerknę sobie, przeczytam. :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Owszem, zawierały całkiem sporo takich elementów, ale jakby nie patrzeć to Mickiewicz raczej poetą był. To jednak co innego. Inny rodzaj sztuki. Hmm... jakby to ująć? Głównym celem jego utworów było nie tyle opowiedzenie jakiejś historii, ile raczej wywołanie pewnych emocji. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi, bo sam właściwie nie wiem jak to powiedzieć. :)

Zico, a czymże jest pisanie dobrej prozy fantastycznej jak nie wywoływaniem konkretnych emocji u czytelnika? E. A. Poe powiedział kiedyś, że kiedy zaczyna pisać opowiadanie, z góry ustala sobie, jakie wrażenie chce wywołać na czytelniku. Uważał, że dobry tekst (short story) nie może być doskonały bez dobrej pointy, a ta wszak wywołuje wszelakie emocje - zaskoczenie, przerażenie, bądź śmiech. Tak jest z każdą literaturą, począwszy od greckiej tragedii i efektu katharsis, a skończywszy na najprostszym opowiadaniu zamieszczanym w NF. Musi ją coś wieńczyć.

Co do fantastyki. Lem fantastykę pisał, tyle że SF. Z definicji fantastyka jest gatunkiem. Science fiction, fantasy, horror, political fiction i cała masa innych to już jej podgatunki. Ja osobiście dodałbym jeszcze do tego gatunku parę innych tekstów literatury pięknej, które według "specjalistów", fantastyką nie są.

Czytam właśnie "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa. Czyż to nie jest fantastyka? Opisywanie ludzi chorych psychicznie, oniryzm, tłumaczenie snów - ludzie stąd właśnie fantastykę wzięli! Z własnych znarkotyzowanych głów. A co najzabawniejsze wszelakie mitologie, w tym i grecka, z takich właśnie czerepów się wzięła. Od np. Homera, prekursora nie tylko literatury pięknej ale i naszej kochanej fantastyki.

Jeśli chodzi o Zmierzch, Eragona i resztę młodzieżowej literatury, nie trawię jej. Zmierzchu nie czytałem, ale wystarczyły mi recenzje, w Eragonie dobrnąłem do połowy pierwszego tomu i może faktycznie poszło mi to gładko, czytało się szybko, ale nie obeszło się bez zgrzytów. Styl był tak naiwny, fabuła tak przewidywalna i infantylna, że stwierdziłem: "Nie będę się truł!" Po prostu. De gustibus est non disputandum.

Harrego przeczytałem trzy tomy i przyznam, że sprawiły mi one sporo frajdy. Reszty nie tknąłem przez ekranizacje. Obejrzałem i nie chciało mi się czytać, zwłaszcza, że wolałem poważniejsze teksty.

Przechodząc do sedna sprawy, tj. wątku głównego w tym temacie "Kwestia fantasy"... mam wrażenie, że autorowi chodziło raczej ogólnie o fantastykę, dlatego wymienił Bajki robotów, nie o samą fantasy. A może się mylę.

Pozdrawiam.

fabuła tak przewidywalna i infantylna,

Fabuła w Eragonie jest rżnięta słowo w słowo z pierwszej części Gwiezdnych Wojen (Nowa Nadzieja)... Wystarczy zmienić miecze świetlne na smoki i universum z galaktycznego na tolkienowskie - i voila! Plagiat gotowy, cash in, sell out!

Fabuły Star Wars nie nazwałbym przewidywalną (a przynajmniej nie pierwszej części).  

Pierwczej starszej czy nowszej części (Mroczne Widmo)? Sam nie wiem, faktycznie podobieństwa są, może właśnie dlatego miałem wrażenie "że gdzieś to już widziałem". Nie pamiętam, żeby zastanawiał się czy saga G. Lucasa jest przewidywalna... Wielkim fanem tegoż universum nie jestem, ale Gwiezdne Wojny to o niebo lepsze  od Eragona widowisko... Może dlatego, że w przeciwieństwie do Eragona, GW mają świat oryginalny i bohaterowie nie są płytcy. 

Pierwczej starszej czy nowszej części (Mroczne Widmo)?

z pierwszej części Gwiezdnych Wojen (Nowa Nadzieja)

 

@Volthar: Zico, a czymże jest pisanie dobrej prozy fantastycznej jak nie wywoływaniem konkretnych emocji u czytelnika?
Nie do końca o to mi chodziło. :) Raczej o to, że proza, poprzez rzeczowe opisanie, działa na świadomą wyobraźnię czytelnika; natomiast istotą poezji jest operowanie skojarzeniami odwołującymi się do jego podświadomości. Czytając książkę patrzymy na jej świat z pozycji szkiełka i oka. Poezja wydobywa z nas określone uczucia. Np. wiersz o strumyku może wywołać u nas nastrój patriotyzmu, chociaż nie uświadczysz w nim słowa "ojczyzna". To oddziaływanie hasłowe, że tak powiem. :)

Aha, już rozumiem i popieram w pełni ;)

"Raczej o to, że proza, poprzez rzeczowe opisanie, działa na świadomą wyobraźnię czytelnika; natomiast istotą poezji jest operowanie skojarzeniami odwołującymi się do jego podświadomości."
Szczerze mówiąc, byłbym przeciwny wprowadzaniu tak wyraźnego podziału.

 GW mają świat oryginalny i bohaterowie nie są płytcy


Dobry dowcip. Młody adept, stary mistrz, pirat awanturnik, piękna i dobra księżniczka, zły do szpiku kości imperator - sama sztampa. Do tego świat bezprawia, który potrzebuje nowego szeryfa, rodem z westernu. Fajnie się to ogląda właśnie dlatego, że to stereotypowa bajka o walce dobra ze złem. 

>Harry Potter, chcemy tego czy nie, jest jednym z "kamieni milowych" - może nie tyle w dziejach literatury, ile popkultury, ale kamieniem milowym i już. Stworzył w zasadzie nowe rozumienie książki - wreszcie stała się towarem, który opłaca się sprzedawać.

Taak, bo przed publikacją dzieła Rowling książek sprzedawać się nie opłacało. Księgarnie były przejawem charytatywnej działalności szalonych milionerów.

Krisbaum, w porównaniu do Eragona GW mają świat oryginalny i bohaterowie nie są płytcy. Miecze świetlne - kto sam by na to wpadł, gdyby nie wpadł wcześniej Lucas? A napewno taki Obi-wan jest mniej sztampowy niż nauczyciel Eragona - nie pamiętam imienia ;)

@ Achika - Źle się wyraziłam, przepraszam szalonych milionerów ;) Chodziło mi o to, że nagle książka, "element kultury", stała się elementem popkultury. Oczywiście były wcześniej książki kultowe, książki modne. Ale nie w ten sposób, co Harry Potter.

Znowu temat o fantasy? Wydaje sie, że to jedyna część fantastyki, która porusza czytelników. A szkoda...

Maxencius, wydaję mi się, że nie jest tak źle. Świadczy o tym chociażby popularność pana Dukaja :)

Załóżcie coś o sf czy horrorze - będzie ciekawsza dysputa ;)

były próby - horror się jakoś nie przyjął :(

Nowa Fantastyka