
Słowo się rzekło, wątek otwarty
Liczę na bitwy poziom zażarty.
Od czego zacząć? Rzucam wyzwanie –
spróbuj wpleść w rymy swoje przesłanie.
O czym chcesz pisać, co nam przekazać?
Teraz masz szansę, by się wykazać.
Może ja zacznę i się przedstawię,
chociaż publicznych wystąpień nie trawię.
Dość dużo piszę, rzadko coś kończę,
bo nowe tematy są bardziej nęcące.
Z tym chcę tu walczyć, nie wiem, jak będzie,
bo życie zawsze umyka w pędzie.
Czas więc na Ciebie, napisz choć trochę,
daj pozostałych odbiorcom radochę :)
Wyzwanie chyba rozumiem.
Lecz choć talentów mam sporo,
to muszę przyznać z pokorą
– rymować wcale nie umiem.
Слава Україні!
Ja zawsze piszę co wpadnie do głowy
Chociażby to był pomysł nienowy
Lecz jeśli ma to być bitwa na rymy
To posłuchajcie chłopcy, dziewczyny:
Ostrzegam Was przed użyszkodniczką,
co prozy Kinga jest miłośniczką.
Niech Was nie zwiedzie warkoczem lub kitką,
Bo Alicella jest groźną kosmitką!
Take that! Yo! Yo!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Oferta jest nęcąca
i próbować warto,
lecz trudno jest ku słońcu
pożeglować tratwą.
O, Fioletowy, doigrałeś się, czekaj, niech ja tylko wymyślę jakieś rymy. Będziesz gilgany przez trzmiele, zobaczysz xD
Niech was nie zwiodą Krokusa płatki delikatne,
bo to tylko pozory misternie utkane.
Tam w głębi wielka groza mieszka,
o czym się przekonał ten, kto zabił pieska.
Niepokorna krokusowa dusza,
dziś erotyki pisze, ale czasem i na strych wyrusza.
Jest też inna historia mało znana,
ma Krokus słabość do trzmieli z rana.
Ponoć bardzo lubi mocno być gilgany
i nie chce się przyznać, ile razy był już tak sponiewierany.
Dlaczego nie rymuję? Nie błądzi, kto pyta.
Rozkoszą przecie tworzyć fabuły rymami,
A zaś mowa wiązana rzecz to znamienita:
Karmi ucho melodią, metaforą mami.
Aliści, mówiąc szczerze, tylko między nami,
Ileż wysiłku trzeba, by zrymować dobrze,
Nie zgubić rytmu, nie namieszać średniówkami,
A zatem prozą pisać jest po prostu mądrzej ;)
http://altronapoleone.home.blog
@drakaina – #micDrop :D:D:D
Known some call is air am
Miś ma radochę, bo jest winien trochę,
że się bawicie tak wyśmienicie.
Ułożył dribbla przeciwko ‘szaleństwu’,
wywołał burzę takim tam maleństwem.
OldGuard zaczęła i kolejni piszą,
i na Hyde Parku wierszami nas cieszą.
Baw się rymami między wierszami.
Czytaj z uśmiechem, ale i z uwagą.
Żegnaj powago!
Kiedy dokończę ośmiornicy dzieje
i Jagiellonom dopiszę strof kilka,
wspomnę o smoku co na panny zieje
i o kapturku, co pożera wilka.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dlaczego nie rymuję? Nie błądzi, kto pyta.
Rozkoszą przecie tworzyć fabuły rymami,
A zaś mowa wiązana rzecz to znamienita:
Karmi ucho melodią, metaforą mami.
Aliści, mówiąc szczerze, tylko między nami,
Ileż wysiłku trzeba, by zrymować dobrze,
Nie zgubić rytmu, nie namieszać średniówkami,
A zatem prozą pisać jest po prostu mądrzej ;)
Z tak zgrabnie daną tezą nie zgodzić się muszę,
Lubo pięknie jest słowo inkrustować prozą,
To jednak, gdy rumaki weny nie powiozą,
Cierpieć od jej pisania potrafię katusze.
Nazbyt trudno jest nagiąć wyleniałą duszę,
By przez myśli gąszcz brnęła, jako przez śnieg płozą.
By dała gnać wśród bieli czarnym liter wozom,
Więc miast dotrzeć do celu, pióro próżno kruszę.
Inna rzecz, gdy w lirycznych człowiek szrankach stanie,
Starczy wtedy napisać słów bardzo niewiele,
Na rytmu parkiet puścić rymiczne duety...
I tylko tyle trzeba. Choć czasem niestety
I w wierszu zabrnąć można w zwodnicze topiele,
Na przykład gdy dostroić chcesz akcentowanie...
Miś niewiedzą grzeszy.
Zechciejcie pocieszyć.
Co to za karanie:
“trzmielami gilganie”?
Jakaś fantastyka,
nawet w uszach ćwika.
Brzmi raczej ciekawie,
niżli wyrok w sprawie.
Doba minęła, odzew niemały,
niektóre rymy rozwarły me gały.
A sama bitwa – rzecz to nie pojęta –
jest raczej bezkrwawa, lecz zerwała pęta
powagi, której nie brakuje w tekstach.
Z rosnącą ochotą, zachęcam więc innych,
daj się ponieść zabawie, wśród nas nie ma winnych:
rymów nietrafionych, wątków pogubionych,
a nawet zdań nie w pełni złożonych.
Dorzuć do tej puli swoich kilka groszy,
stań do pojedynku, może ktoś zaskoczy.
***
Osobnym rymem dziękuję Misiowi,
który w komentarzach o tym wątku głosi
Dwie są przyczyny, z których lubię kreślić wiersze:
Raz, że bywa w nich czasem to ulotne piękno,
Atrakcyjne jak dziewczę, od sumoków szersze,
Ku niemu skrzą się wierchy, pod nim mury pękną;
A druga rzecz, że proza mimo wszelkich chęci
Inny ma kształt od chwili przewrócenia strony,
Nim to słowo, nim tamto zatrze się w pamięci –
A wierszyk ujdzie cało – ujdzie niezmieniony!
Alicello,
Doceniam tych co stają w szranki słowne
(nawet jeśli te pierwsze rymy są troszkę umowne :P).
Do historii mało znanej odnieść się muszę:
Nie tylko z rana trzmielowe tyłki pyłkiem oprószę.
Trzmiel z rana i trzmiel z wieczora,
Na trzmiela zawsze jest dobra pora!
Przyszli tu możni z wielkich salonów,
Z głowami wolnymi od samogonów.
Nie tylko rymy chcą tu układać,
ale o kompozycję i rytmy raczą też zadbać.
I choć kopara mi w dół opadła,
Gdy Drakainy wierszówka wpadła.
Jak Światowider ripostę wrzucił,
Mocno me ego przerosłe zasmucił.
Aż w końcu Ślimak dołożył trzy grosze,
Znów pięknie, no ale ja proszę,
Gdy wychylicie nos za salonów mury
Pojawi Wam się widok ponury,
Gdzie takie gąski jak my, bladolicy,
Walczymy na rymy językiem ulicy!
Check it up! Check it up!*
*czyt: czikirap, czikirap!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Śliczny żył rycerz ongiś w Żyrardowie,
Maksym przemądrych tuziny miał w głowie,
Zadań niełatwych się nie bał,
Głaskał ślimaki dla chleba.
Dyrdymał większych nikt wam nie opowie.
http://altronapoleone.home.blog
Miś czytał Wasze wiersze wieczorem, po kolacji
i musi Wam powiedzieć nie kryjąc ekscytacji:
świat rymów pozbawiony podlegałby frustracji.
Nie znam się na poezji. Pod dribblem Misia publika kazała wstawić mój komentarz, to wstawiam. Ale już widzę, że to nie ta liga.
Temat zaczęła fraszka, nie oda,
więc Finkla również dowcip zapoda:
Prosił mężczyzna: “Powiedz, kolego,
cóż to za dzień, czternasty lutego?”.
Ten myślał chwilę, brwi miał zmarszczone.
“A masz dziewczynę czy raczej żonę?”
Spytany dumą rozjaśnił lica:
“Żonę. Za miesiąc piąta rocznica”.
Kolega okazał współczucie niemałe.
“Hmmm. W takim razie… To poniedziałek”.
Kawał jak kawał. I milczy o tem,
Jak walentynki obchodzić z kotem.
Babska logika rządzi!
Finklo, mówisz: – Kawał zwyczajny.
Przyznać trzeba, że fajny.
Podanie go w ten sposób
zrobiło z niego danie
smaczne dla wielu osób
Finklo, Twój wierszyk zacny jest wielce,
Puenta zaś bardzo raduje serce!
http://altronapoleone.home.blog
Czas zacząć potyczki panowie i panie.
Przecież to zabawa, takie rymowanie.
Krokus z Alicellą skrzyżowali szpady.
Inni prężą muskuły nie szukając zwady.
Oda, sonet, poemat zacne to są wiersze.
Na potrzeby bitwy starczą czterowiersze.
Dobra, wbiję na ten cypher
Polecę jak Piper
Chieftain, nie Perri
Moje rymy będą czarne
Wasze czarne razy cztery
Tłoki
Naaah mean?
Próg wejścia za wysoki
Na braggę
Więc proszę o uwagę
I dekoduj
Outta wbił i położył lagę
Z tyłu oraz z przodu
To porno
To James Deen
Nie wiem czy tak wolno
Czy szybko
Aktywnie czy pasywnie?
Ostro? Łagodnie?
MIC drop definitywnie
(tutaj wchodzi beatbox)
;)
Known some call is air am
Ech, amatorzy, jesteście skorzy
by stworzyć, coś co wam sławy przysporzy.
Czas was ukorzyć. Otworzę wam oczy.
Braggą dam pokaz swej mocy!
Rym wbija klin między oczy.
Przetoczy się niczym rózga,
po gładkich jak pupa mózgach.
To głęboka studnia.
Mania warstw jak lazania!
Oręże wybuchowe jak proch.
Zarapowałbyś to?
Nawet Włoch połamałby ręce,
lecz w męce by krzyknął: sztos!
To nie nadęcie: taki mój los.
Czemu? Przyjrzyj się temu:
Mikrostruktura grafenu.
Nie mów, że dorównasz mojemu szoł,
poddaj się niedoścignionemu flow,
poznaj króla i oddaj mu hołd,
bo właśnie cię zmiął jak papier,
rzucił na matę – to rym-karate!
Leżysz. Nie wierzysz? Nie możesz się mierzyć.
To nie potwarz, że twarz ci w stopach odmierzył.
Dla braku talentu jest tylko niebyt,
a pretendentów: gryzienie gleby.
;)
Łukasz
Większość nie rapuje,
bo rapu nie czuje.
Choć wielu rap bawi,
sporo go nie trawi.
QUASI-CENTON
Czemu wątek tak nam zamarł, że się zdaje tak wymarły
niczym dwór królowej Tamar albo zgoła dinozaury?
Czy to wszyscy milczkiem siedzą, że się pali dom za miedzą,
czy też w swojej własnej sieni prozaicznie są znudzeni?
Tak się składa, że wierszopis czasem miewa chęć na popis,
przez co owszem chętnie dzierga w rytm utworów Ehrenberga:
Oj, jeszcze nie bieda, choć zima tak skrzepła:
te sznury na rękach? – to tylko dla ciepła,
a straż ta w kapturach? – to przeciw złodziejom.
Wszak człowiek powinien czoła nawałnicy
odważnie nadstawić i na szubienicy,
pod stryczkiem dopiero, plunąć w pysk nadziejom.
A jeżeli nie chce smęcić, tylko raczej ma w pamięci,
że świat z wiosną mniej ponury, miasta, lasy, rzeki, góry,
że w nich wszystko się rozmnaża, choć bez swatów i ołtarza,
wtedy się na przykład wlicza w poczet uczniów Sládkoviča:
Czemu tak strumyczek pod tą skałą huczy,
może on tę skałę mocno kochać uczy?
Ucz ją, ucz, strumyczku, swoją mową śpiewną:
co nie może chwila, może rok na pewno.
Miłości, miłości, miałem cię już dosyć,
a dziś się o ciebie nie mogę doprosić,
miłość moja zwiędła, ale znów zakwitnie,
gdy mą miłą ujrzę na wysokim Sitnie!
Kiedy zaś nie może pospać i ma w duszy samą rozpacz,
wykorzysta znakiem tego stylistykę Micińskiego,
który brzmi spomiędzy wersów jak pęknięty dzwon,
żadna z cór anielskich nie podejdzie doń.
Koń mój, krocząc w otchłań, trącił gniazdo węża,
skoczył w bok – i upadł – i już śmierć go stęża – – –
Cieszę się, żeś zajrzał
na ruiny wątku.
Może się odrodzi
po wtórnym początku
W wierszu nawiązania, to nowe doznania.
Ale dla laika ich sens w bok umyka.
Dobrze że zostają w wersach
rytm i rymowanie,
jak w zwyczajnych wierszach.
Poezja mi obca.
Czasem da zabawy
poukładam słowa,
nie bacząc co wyjdzie,
krowa czy też owca.
Słóweczka w poezji to zastępy wrogie.
Gdy nazbyt niedbale zamieszasz je, Waść,
Nie skończy się na tym, że rytm pójdzie się paść –
Wyjdzie Ci półbydlę z jednym krętym rogiem.
Babska logika rządzi!
Kto się odważy z Finklą konkurować?
Nie da się wygrać bitwy z nią na słowa.
Wiersze też składa wielce umiejętnie.
Pewnie nikt nie wystąpi naprzeciw niej chętnie.
Ślimaku Zagłady wybacz brak ogłady,
ale Twoje wiersze poziom tak windują;
nasze rymowanki im nie dorównują.
Napisz zatem fraszkę prostą, żeby nie dołować.
Może wtedy inni będą naśladować
i rozkwitnie wątek w wiośnie,
kiedy wszystko wokół rośnie.
Aż tu patrzę, aż mi pisze pewien miły Miś Koala,
że mu poziom na dyskusję tutaj ze mną nie pozwala.
Miś jest cudny i mi przykro, by bezradny czuł się dzisiaj,
lecz nie wątpię, że się zjawi trochę śmielszy ktoś od Misia.
Wtedy Corrinn przychodzi jak sto gromów z nieba,
Czemuż nie ma poety, kiedy go potrzeba?
Usiadł śmiało przy barze, zamówił dwa drinki,
Jeden będzie dla Anny, a drugi dla Inki.
Obie są bladolice jak ciała w kostnicy,
W sumie to cztery nogi – jednostka konnicy,
Dla Corrinna to pestka walczyć na dwa fronty,
Bo dla niego to podbój będzie pięćdziesiąty.
Patrzy Miś niespokojnie, oczka swe przeciera,
Ten to się dziś ustawił jak jasna cholera!
A Ślimak powolutku wszystko rozumuje,
Dwie laski na raz bierze, bo w szkole miał dwóje!
Ślimak spełnił swe zadanie.
Corrinn przybył na wezwanie.
Może więcej osób dzisiaj
przyjdzie by ucieszyć misia.
Autor(ka) wątku siedzi cicho.
Czyżby ją porwało licho?
W barze starym jak juczna chabeta
(te śródmiejskie oberże i szynki!)
przysiadł Corrinn, nadworny poeta,
wielbicielkom zamówił dwa drinki.
Myślałby, że zazdrośni rywale
będą pytać w siedzibie sołectwa,
czy był grzeczny za młodu,
czy uczęszczał na gale,
albo patrzeć mu w szkolne świadectwa.
Już tymczasem odsłania mu wdzięki
ruda Inka z uśmiechem ironii,
by mógł zajrzeć za rąbek sukienki,
ciemno-krwawej jak przetwór z aronii.
Słodka Anka z urodą Czerkieski,
czując pociąg do literatury,
podsunęła mu zgrabnie
sztambuch jasnoniebieski,
przez co uczuł się raczej ponury.
Czy naprawdę poecie urąga,
gdy go fanka nie głaszcze po uszku,
poprzez wersy ją tylko pociąga,
w antologii chce być z nim – nie w łóżku?
Po co brać ma od razu dwie muzy,
gdy to układ toksyczny jak ołów?
Z jedną Goethe, Mickiewicz,
inne znane nam tuzy...
Sztuka nie jest skłóceniem się połów!
Kotek nie jest pół-lwem, pół-parochem,
lekarz nie jest pół-sługą, pół-Bogiem,
łańcuch nie jest pół-burzą, pół-lochem,
łza nie płonie, choć pali jak ogień.
Baw się dobrze w kompanii swych dziewczyn,
zapodziany po głowę w malinach –
tak Ci życzy złośliwie,
lecz nie tonem prześmiewczym,
a z uznaniem – powolny Twój Ślimak.
Koala poprosił, żebym reanimował temat, więc to robię. Tyle, że tym razem to nie bitewny wpis, tylko coś, co z grubsza można by uznać za wiersz, ale pewnie Ślimak mnie zaraz wyprowadzi z błędu, punktując wszystkie wady (na co liczę :)).
Chciałbym iść na film do kina,
Oparty na faktach:
"Pierwszy kwietnia: śmierć Putina"
Reżyser: Bayraktar
Już w taboret pod Ławrowem
Kopie prawda naga
Co krwawiła pod Charkowem
Rekwizyty: Haga
Finisz – w rząd stawione pieńki
Ustała zawieja
Jeden z głową Łukaszenki
Scenariusz: nadzieja
Groźby tracą "Z" na wieki
Pozostają groby
Ślady łez i kartoteki
Bezimiennych mogił
Known some call is air am
Piękny poemat Outto.
Ma taką wadę, że za parę lat wiele słów będzie trudno odgadnąć.
A ja mam taką piosneczkę, na znaną melodię;)
https://lyricstranslate.com/pl/russkiy-idi-nakhuy-russkij-idi-na-chuj.html
I z pozdrowieniami dla Koali, niech nam się wyselfi!
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Bardzo udatnie zreanimowałeś temat. Trochę mnie niepokoi, że niektórzy zaczynają mnie postrzegać jako jakiś autorytet portalowy w dziedzinie poezji, gdy choćby Drakaina naprawdę ma głębszą, bardziej rozbudowaną wiedzę w tym zakresie, ale oczywiście chętnie skomentuję.
Reżyseria: Byaraktar
Po pierwsze, może lepiej “reżyser”, zgadzałaby się liczba sylab (skoro wyraźnie chcesz pisać wzorcem 8 – 6 – 8 – 6). Po drugie, zamienić miejscami “a” z “y”.
W stołkow pod Ławrowem
A tu się dziwnie skróciło, nie mówiąc już o tym, że nie mam pojęcia, czym jest “stołkow”. Może tak: “Już w taboret...”
Finisz – w rząd poustawiane pieńki
Część dalsza pracy nad rytmem: “Finisz – w rząd stawione pieńki” i już masz ósemkę dwudzielną.
Pod jednym głowa Łukaszenki
Jedna sylaba za dużo. “Jeden z głową...” na przykład?
I ślady łez stron kartoteki
Trochę niejasne, znów jedna sylaba za dużo. Może wyliczenie: “ślady łez, stron kartoteki”, czy to Ci nie pasuje do zamierzonego sensu?
Podsumowując, po tych drobnych korektach technicznych, zręczny wierszyk, naprawdę mi się spodobał! Chciałbym czymś się odwdzięczyć, ale teraz się mocno spieszę i już aż do końca weekendu zupełnie nie będę miał czasu, pewnie nawet się na NF nie zaloguję. Mogę tylko poddać recyklingowi utworek poświęcony temu samemu tematowi, który mi się machnął pod jakimś mało popularnym tekstem tutaj parę tygodni temu:
Duchy Kijowa i Charkowa,
zaprzepaszczone pokolenia,
ofiary trwóg, z którymi słowa
nic mieć nie zechcą do czynienia:
nic nie powiedzą, aż je nagnę,
zmierzę średniówkę twardo, szkolnie
i zbrylę wersy w krzepką magmę,
i zacznę mówić nieudolnie.
Orlętom się Łyczaków wełni,
Helenka na Pęksowym Brzyzku,
gdybym ich los mógł pojąć w pełni,
leżałbym w Tworkach lub Srebrzysku:
więc nieudolnie składam słowa,
skoro wiersz czasem coś i zmienia –
duchy Kijowa i Charkowa,
zaprzepaszczone pokolenia…
Dzięki, Ślimaku :)
Trochę mnie niepokoi, że niektórzy zaczynają mnie postrzegać jako jakiś autorytet portalowy w dziedzinie poezji, gdy choćby Drakaina naprawdę ma głębszą, bardziej rozbudowaną wiedzę w tym zakresie, ale oczywiście chętnie skomentuję.
Owszem, może drakaina ma głębszą wiedzę, ale Ty też masz na forum autorytet, jeśli chodzi o język i poezję :) Więc nie powinno Cię to niepokoić.
No i dzięki za korekty, poprawię to na pewno. Cieszę się również, że uznałeś wierszyk za ciekawy.
Twój wiersz ładny, smutny, ale chyba nie do końca zrozumiałem. Konkretnie chodzi mi o
Orlętom się Łyczaków wełni,
Helenka na Pęksowym Brzyzku,
Pozdrawiam serdecznie
Q
PS. Ambush – dzięki za miłe słowa :) A piosenkę odsłucham, jak wrócę do domu :)
Known some call is air am
Poezja ukrpatiotyczna zacna. Przeróbka od Ambush też bardzo fajna. Tylko czy za ilustrację nie robi obrazek z okładki którejś książki Komudy?
Ja w temacie mogę się pochwalić tylko marniutką przeróbką starego wierszyka:
Nie pij wódki, nie pij wina.
Kup karabin, grzej w Putina.
Babska logika rządzi!
Miś się cieszy, wątek żyje,
a Putina we dwa kije.
Twój wiersz ładny, smutny, ale chyba nie do końca zrozumiałem.
Skoro nikt przez te trzy dni nie podpowiedział... Nie chcę narzucać “jedynie słusznej” interpretacji autorskiej, ale mogę zasugerować sensowne punkty odniesienia do historycznych tragedii także i naszego narodu. “Orlętom się Łyczaków wełni, / Helenka na Pęksowym Brzyzku”, mowa tutaj o dwóch cmentarzach mających istotne znaczenie dla polskiej kultury, odpowiednio we Lwowie i w Zakopanem. Orlętami Lwowskimi zwano młodzieńców – często wręcz dzieci – walczących w obronie Lwowa w roku 1919, zaludnili całą osobną kwaterę na Łyczakowie. Wspomniana “Helenka” wygląda najprędzej na Helenę Marusarzównę, młodziutką kurierkę tatrzańską, zamordowaną po torturach przez gestapo. Metafora z “wełniącym się” cmentarzem chyba zbyt niejasna, wyobraziłem tu sobie kłęby jesiennej mgły nad nagrobkami.
No właśnie mi o to “wełnienie” głównie chodziło, bo nie zrozumiałem zastosowanej metafory :) Ale teraz już jasne :) Dzięki, Ślimaku.
Known some call is air am
Misiek chciałby fraszki.
Może być wesoła.
Niech spadną okruszki
z świątecznego stoła.
Jak pisać wesołe fraszki,
gdy tyle dzieje się wokół?
Nie w głowie teraz igraszki
lecz wymarzony spokój.
Слава Україні!
Wątek żyje, ma się dobrze –
cieszy mnie to, bo jest w kontrze
do mych własnych pisarskich chęci.
Nie jest łatwo tworzyć teksty,
kiedy serce szuka zemsty,
za cierpienia tylu ludzi oraz zwierząt.
Mimo wszystko coś tam skrobię,
by odpocząć dać swej głowie
i z nadzieją spojrzeć w przyszłość.
Więc na koniec powiem tak:
Welcome back
and make peace, not war.
Strażniczko, W komentarzu do Ślimakowego "Limeryki fantastyczne – wiosna 2022" wstawiłem wierszyk, który pozwolę sobie tu powtórzyć dla podtrzymania życia tego wątku.
Pytanie pierwsze:
Dlaczego wierszy
na portalu mało?
Drugie pytanie:
Czyżby pisanie
kojarzono z chwałą,
której nie dostaniesz,
gdy napiszesz mało?
Wiersze są krótsze,
bo myślimy prozą
i do rymu trudno
czasem dobrać słowo.
Czy słowem zabawa
to zbyt trudna sprawa?
Mam obiecane gable
za bajkę o miłym diable.
Czy do buraków, czy do kamieni,
niczego to nie zmieni.
Mistrz Makuszyński już to zrobił.
Mnie los nie usposobił,
żebym w szranki z nim stawał.
Byłby to smutny kawał.
Miła M.G. Zanadra,
od Ciebie oferta padła.
Muszę niestety odrzucić
i do mych drabbli wrócić
wierząc, że dribble z droubblami
nie będą jednak bublami.
Ty Misiu weź się zastanów
Uciekają ci możliwości
Odrzucasz swoich kompanów
Nie będąc w gotowości
Prośby spełnić gorącej
Gdy ktoś tak sobie wymarzył
Z tęsknoty od środka żrącej
a tyś tę miłość rozżarzył
Napisz więc dla nas drabbla
Napisz damy ci miodek
Napisz o miłych diabłach
Wzbogać oń swój dorobek
Strażniczka zagryza zęby
Krokus pobił nierobów
Nawet Drakaina za błędy
Nie ściga Żółtodzibów
Wszyscy źle to znosimy
Nie chciał nikt ci wspominać
Robimy wciąż dobre miny
Mnie też coś brać już zaczyna
Na górze są róże
Brakuje mi słówka
Brak sensu wróżę
Pomidorówka...
M.G.Zanadro,
Na górze są róże.
Na dole fiołki.
A my z Krakowa,
jak dwa aniołki.
Ziarno na kamieniu (tytuł instant, rymowanie niesprawiedliwe, wystrzelone na oślep w stronę towarzystwa)
Przy pustym stoliku wypiłem piwo
Uśmiech na twarzy miałem
O tym jak rolnik miał dobre żniwo
Radosny się zamyślałem
Nagle ktoś usiadł, spojrzał mi w twarz
“Piwo co pijesz najgorsze na świecie!
Lepsze ty pij, niż to co tam masz”
Słuchałem jak mądrze ten człowiek plecie
Zanim do stołu kolejne podano
Przysiadła się jedna, coś szepcze:
“W co ty ubrany, czy ci to dano?
Zaraz twój sweter nogami zdepczę!”
Już miałem wyjść i trzasnąć drzwiami
Lecz ktoś mnie woła i mocno nalega:
“Poczekaj chwilę, zostań tu z nami...
Ładną mam czapkę, co powie kolega?”
Ładną masz – odpowiadam. lecz krew mnie zalewa
Że na mój widok połowa z was ziewa
Że tam jeden, z głową do góry
I w okół tworzy – to fosy, to mury
Artystom więcej, szybko!
Fajnie, że budzisz do życia wątek,
wszak już odległy jego początek.
Mało autorów chce rymów szukać,
bo do Parnasu trudniej zapukać.
Łatwiej horrory jest pisać prozą
i czytających postraszyć grozą.
Czyżby tak łatwo? Wzywam więc Misia –
stwórz opko grozy i daj poczytać.
Niech będą duchy, demony, potwory,
czary lub gore – wybór jest spory.
Nie daj się prosić, stwórz dłuższą formę,
trochę wychodząc ponad swą normę.
Co tam groza prozą pisana
Niech wierszem kroczą demony
Strachu ciemnego od rana
Człowiek z kawą przerażony
Wstał z łóżka, kawę przyniosła
Ona co ją poznał przed laty
Piękna, cudowna, trochę wyniosła
Zamiast obiadu liść je sałaty
I piękna dłoń jej ściąga z regału
Jedną z części tej słynnej sagi
Wiedźmina co czytać warto pomału
Autora znanego i wielkiej wagi
Lecz cóż ta dłoń, co taka miła
Wyrzuca z domu Białego Wilka?
Czyżby autora wielka siła
Starczyła raptem na lektur kilka?
Mąż z kawą na balkon wybiega
Wiedźmin gdzieś w dal wyrzucony
Co tu się dzieje, o co tu biega?
Patrzy mąż z góry oburzony
Tam kontener na wszelkie odpady
Wypchany po brzegi już płonie
Bo książek zbiory, męża wspaniałe
Wydarły z regałów kochane dłonie
I mówi żona, choć mąż już płacze
Że książki to przeszłe jest życie
Lecz mąż z płaczem na raz skacze
By w ogniu rozpocząć serca dobicie
Artystom więcej, szybko!
Strażniczko,
Alergia misia na horror dzisiaj
bierze się z tego:
wokół nas złego wciąż nie brakuje.
Tak miś to czuje.
Science szwankuje, humoru brak,
jakże to tak?
Fali horroru, nie bez oporu,
ulegnie miś i stworzy dziś
coś na ten temat, lecz nie poemat.
Vacterze,
To jest tragedia, patrz Wikipedia.
Trzeba połowę popukać w głowę.
Wszak przysięgała: – Będę kochała.
Niszczy marzenia bez zrozumienia.
To nienormalne, lecz wybaczalne,
jeśli chwilowo miała coś z głową.
Misiu Koala75,
Na głowę i mąż bywa chory
Gdy żonę bierze za męża
I stawia przed nią wybory
Zesłane chyba przez węża
Zmusza ją do przyjemności
Widzenia w kinie podłości
Jak jakiś Jedi kona
Zabijając klona
Artystom więcej, szybko!
Odpowiedź na Ziarno na kamieniu (co najmniej równie niesprawiedliwa)
Przyszedł jakiś tu nowy do baru
i już myślał, jak widać po twarzy,
że dokoła roztoczy moc czaru,
tak mu podziw i sława się marzy.
Już by skoczył w krainę ułudy,
by opróżniać kielichy soczyste,
patrząc z góry i na krasnoludy,
i na elfy, i na oberżystę.
Co mu wampir? Takiego wampira
to on, panie, wysysa jak jajko.
Niech nie brzdąka muzykant przechéra,
bo dostanie bez łeb bałałajką.
Hydra może mieć łbów choćby siedem,
a na każdy wystarczy mu stołków;
gdy wilkołak okaże się zgredem,
to mu zagra Ochotę na wołków.
W pół godziny upije olbrzyma,
a nie zdejmie ciepłego tużurka –
na smoczycy wzrok chwilę zatrzyma
i oznajmi: “Ot… duża jaszczurka”.
Że krasnolud jest majster nad mistrze?
Niech mu służy z należną powagą.
Że ta elfka ma wdzięki najczystsze?
Niech w tej chwili ukaże je nago.
A gdy złapie tu kilka chochlików,
co to w tekstach błąd sadzą za błędem,
już się może spodziewać wyników,
do klawiatur przykuje je rzędem.
Złapie sobie chochlików kilkoro
i zniewoli, i myśli już skrycie,
że stąd właśnie powieści się biorą –
to jest wiara, kariera i życie!…
Rozpanoszył już tak wyobraźnię –
wtem nadpełza ponure coś bardzo
i Ślimaka dostrzeże wyraźnie,
jakby mówił: takimi tu gardzą.
Krzyknął “mięczak” – zawisło na wargach
i ucichło wśród dźwięków biesiady,
jak urwane przekleństwo lub skarga.
I odezwał się Ślimak Zagłady…
Jestem prawdziwym wzorcem współczesnego pisarza fantasy.
Znam wszystkie użyteczne trudne słówka i rzadkie wyrazy.
Znam metody narracji od Ajschyla po Gienia Ionesco.
Wiem, czemu suknie Marii w średniowieczu widziano niebiesko.
Zdołam opisać obóz młodzieżowy lub koncentracyjny.
Podam, kto pierwszy w Litwie przeprowadzał szczepienia wakcyny.
Stąd w sprawach dotyczących filologii, kultury, zarazy –
jestem prawdziwym wzorcem współczesnego pisarza fantasy.
Umiem przeliczać kursy złotych reńskich i funtów szterlingów.
Ocenię skromność stroju w razie wyjścia na dwór Merowingów.
Znajdę jądra przekształceń w monoidach, pierścieniach i ciałach.
Różnicuję pojęcia “dzianet”, “bachmat”, “wierzchowiec” i “wałach”.
Cytuję na wyrywki dzieła takie, jak Giaur, Pan Tadeusz.
Znam pierwowzór trackera, z którym działał na Krecie Tezeusz.
W każdej dziedzinie wiedzy, kiedy sprawdzę ją w źródłach dwa razy,
jestem prawdziwym wzorcem współczesnego pisarza fantasy.
Gdy się tylko nauczę pisać teksty o większym ładunku,
by czytelnik się przejął, gdy bohater mu woła ratunku;
aby troszczył się o to, czy odróżnią królewnę od żaby;
aby mędrzec nie zgłupiał, a znów mocarz nie wydał się słaby;
gdy odbiorca poczuje, jak mu serce chłód śmierci przenika,
gdy postawi się w skórze jaskiniowca, dworaka, zbójnika,
gdy wiernie odmaluję szczyty górskie, przełęcze, upłazy –
będę prawdziwym wzorcem współczesnego pisarza fantasy.
Czym pochwali się nowy bywalec,
nim przepełznę przez niego jak walec?
(Szybka odpowiedź wywołana niezwykłym wzruszeniem, pod wpływem lektury powyższego dzieła)
Walec jest zdrowy na plecy
Gdy dobrze przeprowadzony
Czy w spodniach czy w kiecy
Niechaj będę osądzony
Piękna to dla mnie laurka
Tak wielkie czytać dzieło
Lepsze od tego Giaurka
Bardzo mnie to ujęło
Że ktoś ma życie złożone
Obrósł w brązowe i złote
Sprawy inne odłożone
Pisze mi tutaj w Sauté
Swoje myśli w głowie
Co mi wiarę dają
Że w pięknym słowie
Świetnie tu obrażają
Bo w sercu strzała
Słowa Tego to miłość
W życiu szansa za mała
Na forum wielka jej ilość
I jeśli jedna osoba
Bez słów mnie zrozumie
Będzie to ozdoba
Pogrążę się w dumie
W innym wypadku cwany
Tekst raz dwa wrzucę
Gdy każdy będzie pijany
Nad ranem wrócę
Artystom więcej, szybko!
Wszyscy wyglądacie śmiesznie, kiedy wyciągam pióro,
każda wasza wartościowa myśl, staje się bzdurą.
Jak w bitwie pod Bzurą, zatrzymuje wasze serca,
daje wam sekundę, poczuć brak własnego tętna.
:)
Patrzcie! Nowy pojawił się krytyk,
i tak męczył się, sapał i silił,
aż spod pióra wyskoczył mu… przytyk.
Popatrzymy? Tak jest, moi mili…
Wpierw próbuje naśmiewać się stąd, że
wyglądamy, co w wielkiej potrzebie
może bawić, lecz wypadłby mądrzej,
gdyby umiał się pośmiać sam z siebie,
zwłaszcza kiedy tuż potem, kolego,
zechciał podmiot rozdzielić przecinkiem
z orzeczeniem – gdzie lekcje polskiego?
Już powinien się chować za winkiel.
Zamiast tego poruszył wszak głową,
jak tu błysnąć – stanęło mu na tym,
że przywołał kampanię wrześniową:
może jeszcze Piaśnicę i Katyń?
Znaj proporcją, o znaj, mocium panie –
takt człowieka poznaje się wtedy,
gdy potrafi rozbawić kompanię,
nie wzywając masowych tragedii.
Wreszcie “serca” zrymować chciał z “tętna”,
by wykwitła mu z tego pointa –
zręczność rymu doprawdy przeciętna,
a pointa niewarta jest centa.
Morał: pokaż wierszyka kawałek,
ale złóż go o wiele ostrożniej,
jeśli miałby się składać z przechwałek…
bo Cię zaraz obrócą na rożnie.
starasz się ślimak lecz podbijam takty
nie ważne są tu błędy, raczej bardziej fakty
mam nagrody za wiersze bez rymów co prawda,
lecz publika na koncertach, krzyczy jazda, jazda
zresztą... skorupo, mówisz o rzeczach oczywistych
każdy kto mnie betował, mówił:
no błędów w chu..., ale ciśnij.
a jeśli wtrącam z powagą o bitwie nad Bzurą
to po to byś rymował w równym tempie nie z kurą
ko ko
bolą cię wersy, które wpadają w oko
w ucho
taktycznie tak, ale technicznie krucho
wypadasz głucho
bo jak byś usłyszał bit
nie wiedział byś co to: werbel, hi hat lub kick
w swoim śluzie toniesz w mig
i w końcu znasz swoje miejsce
poruszasz się powoli
nawet żółw zakłada ci pętle
aha chcesz puenty?
od pętli nie możesz uciec
bo nawet twoje rymy mają cię głęboko w krupie. …
nie no za ostro chyba co?:D
pozdrawiam!!! nie złość się:)
Oczywiście, że się nie złoszczę – w końcu taki jest sens tego wątku, aby poćwiczyć składanie wersów w żartobliwej atmosferze, bez zbytniego brania sobie zawartości do serca. Tylko trochę trudno mi się merytorycznie odnieść, bo odnoszę wrażenie, że to tekst utrzymany w konwencji tzw. dissu, a tutaj całkiem mi brakuje doświadczenia, teoretyczna wiedza o poezji nie bardzo się przyda. Albo mową wiązaną:
Kilka miłych uwag w stylistyce rapu,
ja Ci stawiam ucztę, Ty mnie – tanie papu,
jeśli więc odrzucasz klasyczną poezję,
pisz sobie na zdrowie, toż Cię Ślimak nie zje…
Również pozdrawiam!
(Ósma strona zgody w celu załatania nurtu)
Drodzy Panowie, widzę odmienność
W spojrzeniu na świat poezji
Czy pisząc czujecie przyjemność
A może to wynik amnezji?
Wieki minęły, a tutaj jest walka
Kmicica z raperem Eminemem
Jeden i drugi, to zwykła kalka
Niech ona będzie natchnieniem
Osiem, to liczba wasza jedyna
Tygodnia dzień i mila filmowa
A Kmicic? Niech ma tu syna
Hłasko – persona bojowa
Walka wieczna, ósemki cecha
Nie dajcie się zwieść pozorom
Czy ktoś wygra, czy ma pecha?
Zostawmy to ludzkim ozorom
Artystom więcej, szybko!
Co ma każdy na dnie,
niech w niepamięć wpadnie.
Zgoda wszak buduje,
niezgoda rujnuje.
Z dawna to wiadomo
‘pro publico bono’.
Nikt nie pisze widać poezji
Umrą w zbiorowej amnezji
O rymie co dodaje skrzydeł
Zapomną wśród prozy powideł
I piszą znaków tak wiele
Że mnie aż skręca
Zwija
Zniechęca
Wielka poezji udręka
Serce z żalu pęka
Artystom więcej, szybko!
Poezji być może nikt nie tworzy,
Bo rapu kultura się mnoży
I jeszcze trochę poczekamy,
A robotów-poetów się doczekamy
Coś takiego się wydarzy,
O czym żaden poeta nie marzy:
nie oczekiwałem przyszłości
w której zaznać można radości
żyłem w świecie bez jasności
nie znałem pojęcia godności
toporne wiersze tworzyłem
aż ciebie w sobie zobaczyłem
wyjaśniłaś mi, że jestem robotem
maszyną do wierszy „na potem”
bo może się tak kiedyś zdarzyć
że o wierszach będą tylko marzyć
wtedy roboty bez wrażliwości
przejmą stery w poetyckości
System wgrał moduł cierpienia
W liczbach odkrył samotność
Z matematyki cienia
Wytworzył w sobie okropność
Wszystkim zagroził rymem
Że puści ich pliki z dymem
Świat w chmurze zapisany
Zostanie zapomniany
Ktoś chciał uciec z systemu
Na dworze obejrzeć ptaki
Padło pytanie ku niemu:
Ten ptak, a kto to taki?
Artystom więcej, szybko!
cichy świt mnie przeraził
nawet on się zaraził
całe miasto wymarło
moje serce zamarło
tylko ja przeżyć mogłem
i nikomu nie pomogłem
jestem ledwie maszyną
w komputerze drobiną
będę wiecznie tworzyć
rymy nowe mnożyć
z tęsknoty pustkę pokocham
niech widzi jak słowami szlocham
Miło widzieć, że są ludzie
tacy, których rym nie trudzi.
Wprawdzie piszą, że maszyny
mogą wkrótce składać rymy.
Może nawet rym dostarczą,
ale ludziom to nie starczy.
Być poetą SI pragnie,
lecz talentu jej zabraknie.
SI wrzuci do śmietnika
Losy krótkie śmiertelnika
Po sekundzie wynik taki
Pisarz każdy jest jednaki
Przeżył w życiu lat tych parę
Często żył jakby za karę
Śpiewał, grał lecz nieszczęsliwie
Tworzył słowa bardzo ckliwie
SI miesza w wannie myśli
W pralce słów zwiędłych liści
I wylewa wprost na twarze
Umysłów podłe wiraże
Abecadło walki z duszą
Słów co twórcę kuszą
By ludziom dać do czytania
Marne głupca bajania
Artystom więcej, szybko!
Za dubla wybaczcie moi drodzy
Ludzie co słowem władacie
Lecz widzę, że wy ubodzy
Poezji nam tu nie dacie
Więc na tronie siadam
I koronę wkładam
I rym rzucam w otchłanie
Milczenie wasze za zgodę biorę
Mianuję się KRÓLEM poezji
Wąż na drzewie szepnął wnet Ewie
Że ona i tak nic nie wie
A Adamowi, wiedzy wrogowi
Z ogona przyłożył w gniewie
Na postumencie ze słów
Co rymem zabrzmią znów
Otoczył ściśle tajemnicę
Wiersza wieczną kaplicę
I bzdury te piszę w pełni świadomie
Że prozy truchło u stóp mych płonie
Artystom więcej, szybko!
Widzę twoją koronę błyszczącą
Photoshopem ociekającą
Nie bój się, nikt nie odbierze,
Ja już pokonana leżę
Przez upał, przez świat,
Przez trudy do szmat,
Więc piszę i zmywam,
W swym domu się zgrywam
Poezji żąda ten, co koronę chciał,
Przez chwilę nawet myślał, że ją miał,
Lecz snem się okazały pragnienia Twe,
Korona przyjdzie zawsze, lecz wciąż tylko we śnie
... albo Photoshopie
Znacznie przyjemniejsza swoboda tworzenia
od niewygodnego na tronie siedzenia,
rymów w głowie szukanie, niż hołdów czekanie.
Zejdź raczej z tego tronu, wróć tworzyć do domu.
Tam aura będzie lepsza dla następnego wiersza.
Szedłem do domu lecz słów waszych kamień
Potoczył się ze wzgórza i przygniótł do ziemi
Wstałem jednak, zrobiłem przegląd zranień
I już świat kolorami bardziej się mieni
Wiatr zawiał i na grzbiecie sowy
Lecę wydoić trzy krowy
Jedną już znacie
Zwie się poezja
Lecz jeszcze przyjaźń i proza
Tam też jest tron, cień i groza
Z prochu wstało kilka słów
I rymu nie znalazło znów
Płacz i zgrzytanie zębów
Bez sensów
Artystom więcej, szybko!
Za te kamienie wybacz, Vacterze,
Nie były wszakże w złej wierze,
Zimny prysznic ma zalet wiele,
Potwierdzę to nawet i śmiele,
Zranienia są małe, blizn nie będzie,
Dasz radę odnaleźć się wszędzie,
My z Koalą dobrą aurę Ci roztoczymy,
Tak się tu dobrze przy wierszach bawimy
I nic to, że liche są, zwykłe, arcybanalne,
(czasem i rymy wychodzą fatalne),
Lecz nasze są wiersze i nasze starania,
Dość już jednak mojego bajania!
Fajnie, gdy zabawa
jest miła, bezkrwawa.
Tak w Bitwie na rymy
współuczestniczymy. :)
Za kamień nie tylko wybaczam
A nawet ułożyłem okrąg na plaży
Tym samym granicę wyznaczam
Bo ogień mi się w środku marzy
Na nim ogrzejemy się słuchając morza
Choć to kraj Polska, na niebie zorza
Lecz morze słone strasznie jest
Czy to nie jest szum łez?
Więc gdy już wszystkim tak ciepło
Świąteczny właśnie płonie ogień
Jeszcze nie malarskie piekło
Raptem śmierci tylko płomień
Groza nadeszła, z drzew spadły liście
Uśmiechamy się, tego chcieliście
Artystom więcej, szybko!
Do wszystkich
W co uszczypnąć autorów,
by nie szukali potworów,
żeby do swojej prozy
nie pakowali grozy?
Niech rymów szukają z polotem,
by się nie wydać nielotem.
Chociaż może pingwiny
składają także rymy,
kiedy przynoszą z wody
miłości swojej dowody.
Poezję można zabić,
gdy wiersz jest nieporadny,
ale może rozbawić,
gdy jako tako składny.
Nie bój się więc autorze,
pociągnij tę zabawę.
Niech wena ci pomoże,
zanim dopijesz kawę.
Może to strach i brak odwagi
Do poezji nie przykładać wagi
Zróbmy z tego karaoke
Tańca ruchy
Z krzywym krokiem
Las parada
Wiersza Zwada
W wódce róża
Idzie burza
Artystom więcej, szybko!
Może czasy się zmieniają
I poezję odrzucają
Może róże, wódki, tańce
Trzymać nas chcą w bańce
Byle się nie potykać
Poe-tabletki łykać
I już kar-okiem a
Bo pijacki wywód tak ma
Ja dam wykład o przysiadzie
Pięty trzymać tuż przy zadzie
A na czole nosi pot
Już pijany kulomłot
Artystom więcej, szybko!
W rymach nie najlepsza jestem,
Jednak wznoszę mą prawicę,
Bo tym jednoznacznym gestem
Pragnę podnieść rękawicę.
Widzę – dobrze się bawicie,
Więc ja też chcę się przyłączyć.
Będzie świetnie! Znakomicie!
Nie chcemy zabawy skończyć.
Ale nagle, co spostrzegam,
Większość już opuszcza sale.
Proszę, błagam i nalegam,
Oni nie słuchają wcale.
Ja poczekam, ja posiedzę,
Może ktoś tu jeszcze wróci...
Już do siebie samej bredzę,
Trochę to czekanie skróci.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
H-H,
Zapewnienie masz ode mnie,
Twoje życie Cię nie zemnie.
Czekaj, bo to tylko przerwa.
Wszyscy wrócą z większą werwą.
Można poczytać aż do rozpuku,
Nadal tu – lepsze – niż na fejsbuku...
Wszystko zależy, kto, gdzie i czego szuka.
Jeden zajrzy do NF, drugi do fejsbuka.
Więc czegóż my tu szukamy,
Skoro takie rymy mamy,
Że się w nich sami motamy?
Poezji otwieramy bramy
Choć poezja to zbyt wielkie słowa
Na to, co wyprawia nasza mowa
Nie szukaj poezji, dziewczyno,
tam, gdzie rymujemy mimo...
Nie szukam poezji,
Tylko jej smaku
Odmian i dźwięków
Złudnego zapachu
Szukam ulotnych treści
Codzienności,
Co prawo do życia
Na forum sobie rości
Na forum tym codzienność znika,
bo z definicji ma być fantastyka. :)
Więc trzeba rymy dać fantastyczne
Stworzenia przywołać mityczne
Niech smoki w wierszach latają
I dziewice porywają
Tak mi przyszło bez sensu zdanie
Skąd ta myśl na dziewic porywanie?
Kto wymyślił taki pomysł?
Mam jedynie mały domysł
Pytanie smoka do autorek
Smok wypłacze łez krynice.
– Skąd by porwać tu dziewicę,
co chciałaby na mym grzbiecie
podróżować po tym świecie?
Każda widząc, że mam złoto:
– Lecieć? Tylko samolotem!
Pewnie mnie to nie zrujnuje,
lecz w tym pudle źle się czuję.
Miał to szczęście dziadek smok,
że nie minął nawet rok,
gdy napotkał swą dziewicę.
Urodziła mu dziedzica.
Dziadek babci się nie znudził,
chociaż ona przecież z ludzi.
Też bym tak chciał spotkać swą.
– Może ty zostaniesz mą?
Co ja tutaj widzę z wieży
Miłość jakaś nieprzyjemna
Zakazuję wśród rycerzy
By czułość powstała wzajemna
Nie wolno patrzeć w oczy temu
Kto na nas tak ładnie łypie
Serce swoje wrzuć do złomu
Bo kupidyn ledwo zipie
Szybko do zimnej wody
Pakujcie się dzieci
Bo to nie słody
Czas wam uleci
Artystom więcej, szybko!
Mamy złoto, wieże, smoki
Więc też robię tutaj kroki
Dopisuję parę rymów
By nie było więcej dymów
Bo gdy z dymu będzie smog,
to groźniejszy jest niż smok.
Lepiej wtedy zrobić skok
o kilometr w tył lub w bok.
Na NF to jest możliwe,
nawet kiedy nogi krzywe.
I nadejdzie wielki smog
Zwiastowany zatruciem
Na ryby spłynie mrok
I pójdą ludzie za przeczuciem
A my na NF się zaszyjemy
Nadchodzi era walk
Z półmroku wyjdziemy
Nie ugnie nam się kark
A może jesteś w błędzie
i wcale źle nie będzie.
Kosmici nam pomogą,
bo pewnie więcej mogą.
Chyba, że w nas zobaczą dzieci,
które zamiast się bawić w piasku
biją się pośród wrzasku.
Czekam na tych kosmitów
Co zrobią z Ziemian banitów
Bo jak zobaczą nasze wrzaski
To nie uświadczymy ich łaski
Od siebie muszę zacząć krzyków mniej
I wtedy będzie lepiej – hej!
Nie wierzy miś, krzykaczką żebyś była,
bo z tekstów sądząc możesz być całkiem miła.
Ładna bitwa tu się rozgrywa
Jak rzut śnieżką pod szkołą
Nikt nikogo nie wyzywa
Dyngus na święta z mokrą głową
Proponuję zmianę bitwy
Na rykowiska gonitwy
Artystom więcej, szybko!
Na rykowisku zwykle rogacz staje.
Chętnych nie widzę. Czy mi się wydaje?
Przegapiłam od Misia komplement
Choć był to zgrabny rymu element
Ale już do bitwy prędko wracam
Na rykowisku się zatracam
Vacter chciałby wyzwisk trochę
Czy to sprawi mu radochę? :D
Temat przez naszą trójkę przejęty
Gdzie ten jeleń do wyzwisk najęty?
Słowo się rzekło, czy też napisało,
jeśli więc rymów ciągle Wam mało,
to się poleca nie jeleń, a łania,
co też ma tutaj coś do dodania.
Dziś jednak krótko, lecz wrócę jak czkawka.
Nisko się kłaniam,
Wasza Żegawka
Nie przejmuj się, nie ma tu nic gorszego niż my sami
Witaj Żegawko.
Miło powitać, o zdrowie spytać.
Jeżeli Cię męczą jakoweś czkawki,
to spróbuj kawki.
Może być czarna, lub ze śmietanką
tak na śniadanko.
Jak nie pomoże, nie będzie gorzej, :)
Słabe śniadanko, z Misiową kawką,
Gdzie odżywki białkowe połączone z owsianką?
Misio coś kiepsko się do tematu zabiera,
Co za maniera! Czyżby on sknera?
Szwedzki stół zafundujmy dla gości,
Aby z świeżynki nie pozostały kości!
#BuuuKoala!
Kawką zalać czkawkę,
to pierwsze zadanie.
Potem można zjadać
solidne śniadanie.
Szwedzki stół dobry,
tak na dzień dobry,
lecz kiedy czkawka,
najlepsza kawka.
Świeżynka zrobi,
co będzie chciała.
Nie jest już mała.
N-D podżega
żem nie kolega,
lecz zwykły sknera.
Może zazdrości
tej znajomości
i tak w nim wzbiera.
Widzę, że w rymach przybywa gości
Serce mi rośnie na te pyszności
Które koledzy w tekstach obiecują
I w dodatku kawkę szykują
Choć ja akurat kawy nie pijam
Tylko śmietankę z wieczoru spijam
Miś także nie lubi mieszać.
Bita śmietanka przecież najlepsza.
Porymowało całe NF-sisko!
Aż się bananem cieszy bruce’isko!
Pecunia non olet
Bruce, co to się stało,
że Cię przygnało
dzisiaj od rana,
dawno niewidziana?
Koalo Drogi,
me nędzne nogi,
w te Zacne Progi
przygnał dziś srogi
pęd, aby sczytać,
czym NF wita.
Pecunia non olet
Bruce, miła to będzie dla mnie odmiana,
gdy wrócisz, jak dawniej,
do tekstów pisania.
Wydaje mi się, że długo milczałaś,
a lubię czytać, co napisałaś.
Dziękować, Koalo; rada bym została,
lecz przygważdża ilość spraw nie taka mała.
Pecunia non olet
Ta miłość was zgubi
Te uśmiechy okrutne
Czy ktoś was nie lubi?
Czy szykuje pieśni pokutne?
Ja zagram trzy dźwięki
Drgają w sercach jak zło
Choć to tylko jęki
Zbiją was jak szkło
I kto się pochyli
Nad wami gdy na dnie
Ludzie co żyli
Na nich też padnie
Więc miłość tutejsza
W słowach się wije
Jest znacznie mniejsza
Niż jabłko co gnije
Jeśli te słowa to mocna trutka
To spójrzcie, dziurawa ma łódka
Rękami zatykam dziurę
Kończę teraz mą turę
Artystom więcej, szybko!
Podnoszę z ziemi zwiędły kwiat
Liczę ile mi zostało lat
Jeszcze minuta
By w tym wątku
Poezji nuta
Została wykuta
Artystom więcej, szybko!
Vacterze, ciesz się życiem należycie,
może nie tak mało jeszcze Ci zostało.
Ja się nawet podzielę, nie oddając za wiele
W zamian za uznanie, oddam zaufanie.
Za słowo w mordę
Dam żarcia
Na słów hordę
Nieco wsparcia
Nie rozwinę więcej taśmy
Niech ktoś jeszcze coś napisze
Nawet wiersz “słitaśny”
Stare świata klisze
Artystom więcej, szybko!
Twój tekst przeczytałem
i aż się zdumiałem,
że honorowo
za jakieś słowo
komuś dasz w mordę
(i może kordem...).
Przy drugim czytaniu błąd zrozumiałem.
Po prostu wszystkiego nie doczytałem.
Pędzącej głowie
chińskie przysłowie:
“Czytaj dokładnie, byś nie pobłądził,
mylnie autora słów nie osądził.”
Pojedynek waleczny na rymy tu widzę,
ściągajcie zewsząd obserwować, widze!
A może pisze się widzowie?
Echo odpowie: Kto wie, kto wie, kto wie... ?
Pecunia non olet
Te widze pogardliwie albo właśnie czule:
Te widze się na rymach nie znają w ogóle.
A gdy ich podziwiamy, będą ci widzowie:
Wiwat widzowie, mamy widzów co się zowie!
Niektórzy poloniści widzą nie bez racji
w tym siódmą kategorię polskiej koniugacji.
Pecunia non olet
Jako lejek zapytam znawców czule:
czy jest nam potrzeba ich tyle w ogóle?
Brawami Twórców hojnie nagradzam.
Wcale nie przesadzam.
Pecunia non olet
Mówią, że dokładnie nie czytali
A mimo to podpisali
I taki mamy mętlik ciągły
Kierat jak stół okrągły
Artystom więcej, szybko!
Są tacy w polityce,
co zamiast w Fantastyce
pomysły różne rodzą,
chociaż im nie wychodzą.
Opinią potem są zadziwieni,
że chyba jednak nie są z tej Ziemi.
Bo co tu wymyślić dobrego gdy wokół słońca
Każdy człowiek jak mucha kręci się bez końca
A gdy w końcu ze świata odchodzi
Następny przyjdzie i nasmrodzi
Artystom więcej, szybko!
Nie cierpię powtarzalnych czynności,
A jednak – zmywanie, więc myłam,
Sprzątanie, też robię, usuwam nieład
Będzie łatwiej – kiedyś, a może gorzej
Przestraszyłam się
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
Powtarzalność mistrzem czyni,
zatem – witaj, o, Mistrzyni! :)
Pecunia non olet
Prośba neofity:
Nie jestem jeszcze Wieszczem,
jam tylko wyrobnik ubogi.
Może kiedyś w limicie się zmieszczę
– nie odtrącajcież niebogi...
Bywa, coś od kogoś “pożyczę”
– bez rymów w życiu jest nudno -
lecz dla Was przecież to niczym,
samemu zaś tworzyć to trudne...
Konkurencji Wam nie przyczynię,
nie ubędzie splendoru ni sławy.
Wżdy po cóż się zżymać ninie?
A ja?...ja mam nieco zabawy...
dum spiro spero
Ważna jest zabawa,
ponieważ sława
przemija,
jak... żmija.
:)
Na honorarium nie liczę,
nie dbam o rozgłos i sławę.
Pieniądze i sława są niczym
– lubię dobrą zabawę...
dum spiro spero
Nie zgodzę się z tym, o, Fascynatorze,
albowiem dziś każdy orze, jak może,
“Pecunia non olet”– nawet bez nędzy,
marzeniem ludzi jest przypływ pieniędzy.
Zabawa przy tym jest urozmaiceniem,
lecz nie zapełni Ci życia jedzeniem. :)
Pecunia non olet
Na NF można się bawić.
Wystarczy się pojawić,
komentarz lub szort sklecić
i potem samo leci.
Ludzie są tu cierpliwi
i nic już ich nie zdziwi. :)
Mamona...ten fenicki trik
ludzi pęta w mig,
ale jak z “golasa”
uczynic Midasa?...
dum spiro spero
Wystarczy wcisnąć Rec
Rozgrzany jak piec
I już spływa kasa
Za obraz golasa.
Artystom więcej, szybko!
Ażem wdepnął
pomiędzy pisarzy
co pióro pochwycę
to mnie aż oparzy...
dum spiro spero
My nie pisarze
A łgarze
Gdy ktoś obrazi
Łza nas rozmaże.
Artystom więcej, szybko!
Fascynatorze, nie miej myśli płochych
i pisz tu śmiało, wszak my sami swoi... :))
Pecunia non olet
Jak bitwa na rymy
to do skonu weny.
A jak trzeba będzie
z dna szuflad sięgniemy:
Z głową w obłokach, nie myśląc o Ziemi
– pędzi w antymaterialne smugi i półcienie.
Czwarty, piąty wymiar – szybciej niżli światło,
odległych mgławic i galaktyk spirale się zatrą
– zaginą w Eterze...
Gdzie nikt nie był – bywa.
Tu przestrzeń zakrzywi, tam znów życia przyda,
wszystko to mimochodem – niby Pan Kosmosu...
Pełen dobrych intencji, absolutu, patosu
– nowe światy stworzy, stare ponaprawia, przejrzy maszynopis
– kilka kropek wstawi...
Bywa – uwag kilka wstawi między tekstem.
Honorarium skwituje: “myślę, więc jestem”...
To fiction a science życia latami cierpliwie ćwiczona
– kto z kim...gdzie kogo...gazeta...fotel...dzieci...żona...
Może kiedyś go przeczytam – sprostowanie wyślę
“myślę, więc jestem”? A może: jestem, więc myślę...
dum spiro spero
“Jestem, więc myślę” – to mi się podoba.
Taki napis w biurach, to super ozdoba.
Przedświąteczne porządki ujawniły w jednej z szuflad biurka pożółkłe kartki
z “czymś” co miało być szantą, ale poszło w niepamięć jak Stal i stocznia...
“Stal”-owa wiara
Słońce już zapadło
hen, za oceanem
– krwawa łuna zachodu
kładzie tęczę na fale.
Białe żagle – jak mewy -
poskładały swe skrzydła,
lekka bryza wieczorna
otuliła je snem.
AHOY! – żeglarska wiara
AHOY! – wszyscy ze “Stali”
AHOY! – stoczniowiec kocha
słońce, wodę, wiatr!
Rażniej chłopcy klarujcie,
mamy przecież gitarę
– zasiądziemy w kokpicie
“trzeci” będzie nam grał.
Ktoś do wtóru zanuci,
ktoś piosenek zna parę
– wszyscy je zaśpiewamy,
milej minie nam czas.
AHOY! – żeglarska wiara
AHOY! – wszyscy ze “Stali”
AHOY! – naszym żywiołem
słońce, woda, wiatr!
Póżniej “Stary” opowie
swe przygody z mórz słonych
– gdzie “ryczące czterdziestki”,
Hornu skały i hart!
Gwiazdozbiory Południa
długo w noc nam poświecą
– przecież żeglarz z kurami
nie kładzie się spać...
AHOY! – żeglarska wiara
AHOY! – wszyscy ze “Stali”
AHOY! – dziś już za nami
słońce, woda, wiatr!
Chłodna bryza poranna
wczesnym rankiem nas zbudzi,
rześkim wiatrem owieje
– a mieszczuchy niech śpią!
Wkrótce cumy rzucamy
by wyruszyć jak co dzień
gdzieś, w przygody nieznane
– ostrym kursem na świat!
AHOY! – żeglarska wiara
AHOY! – wszyscy ze “Stali”
AHOY! – wszak nie ma dla nas
jak słońce, woda, wiatr!
Woda naszym żywiołem,
słońce skórę nam spali,
wiatr złowieszczo zawyje
– nie ma czego się bać!
My dewiacji nie mamy,
sztormy dla nas niegrożne
– choć płyniemy pod fale -
i nie straszny nam wiatr!
AHOY! – żeglarska wiara
AHOY! – wszyscy ze “Stali”
AHOY! – jutro znów będzie z nami
słońce, woda, wiatr....
...
dum spiro spero
Dużo słów tu napisałeś
Choć na statku nie bywałeś
Trochę nas tu zaskoczyłeś
Za dużo wypiłeś!
Hej, napisz jeszcze więcej
Hej, dodaj rymów więcej
Hej, czytać doskonale
Pisać trzeba stale
Artystom więcej, szybko!
Fascynatorze,
Gdybyś dał jeszcze nuty,
słowa na nich osnute,
lepiej by z wiatrem grały,
łatwiej by się śpiewały.
Vacter:
Dużo słów tu napisałeś
Choć na statku nie bywałeś
A jakże, a jakże
bywałem na statku także.
W czasie rejsu i w budowie
Jako pracuś co się zowie....
dum spiro spero
Widzisz, a ja tylko promem
Jak w wannie pod domem
Artystom więcej, szybko!