- Hydepark: Moje (i wasze) przygody z publikowaniem

Hydepark:

inne

Moje (i wasze) przygody z publikowaniem

Zacznijmy od tego, że nie chcę na nikogo robić nagonki więc nie będę wskazywał, o którym konkretnie wydawnictwie (ci co wydają czasopismo, to też wydawnictwo, prawda?) mówię. Nie jest ono bezpośrednio związane z fantastyką – wydaje opowiadania, ale tematyką skupia się na czymś kompletnie innym. Jeśli osoba związana z tym wydawnictwem jakimś cudem tu trafi, to chcę, aby wiedziała, że jedyną interesującą mnie rzeczą są informacje, a nieprzekazanie swojego negatywnego wrażenia.

 

Więc zacznijmy od początku: był konkurs, nawet mi się udało, dostałem informację, że albo zostanę opublikowany na stronie albo na stronie + w czasopiśmie. Udało się i przypadła mi ta druga opcja.

Dla szerszego tła powiem jeszcze, że moje opowiadanie pojawiło na papierze w lipcu. Trochę mnie to zdziwiło bo byłem pewny, że trzeba załatwić przedtem wszystkie kwestie prawne, a tu nic nie podpisaliśmy i już mnie drukują. Nie powiem, byłem zaskoczony, ale wydawnictwo x wiedziało, że raczej nie mam doświadczenia w publikowaniu i jest to moje pierwsze zetknięcie z publikacją.

Ważne jest, że dla tych, którzy mieli zostać w czasopiśmie zostało obiecane honorarium (wysokość niepodana). Zostało mi zlecone wystawienie rachunku, na którego podstawie miała zostać wypisana umowa. Zrobiłem to, wysłałem i czekałem. Dostałem potwierdzenie otrzymania i nagle... kontakt się urwał. Na moje pytania co dalej odpowiadała mi jedynie cisza. Wydawało mi się że wydawnictwo x wzięło sobie za najważniejszą misję ignorowanie moich e-maili. Byłem troszkę zagubiony. Mimo że od razu powiedziałem, że to mój pierwszy kontakt z czymś i mimo moich pytań na temat procedury niczego się nie dowiedziałem.

Zdenerwowałem się. No bo minęło trochę czasu. Był już bodajże listopad, a ani widu ani słychu. Rachunek wysłałem kilka miesięcy temu i co może tyle czasu zajmować? Skopiowanie moich danych do umowy, której wzór otrzymałem wcześniej. Gdyby mi napisali, że potrzebują więcej czasu, to bym to zrozumiał. Nie wiedziałem jak to jest z terminami i ile co zajmuje czasu. Ale mimo moich wysyłanych co jakiś czas e-maili, odpowiedzi nie było.

 

Gdzieś pod koniec listopada otrzymałem wiadomość (utrzymaną w zdenerwowanym tonie), że umowa została właśnie wypisana i czeka na zatwierdzenie przez dyrektora(chyba?). Uświadczyło mnie to w przekonaniu, że moje wiadomości były czytane. 

 

Cóż jest końcówka stycznia, a ja nadal nie dostałem tej umowy. Nadal nie wiem jakie otrzymam honorarium. I znów kontakt z wydawnictwem x się urwał.

 

Więc kilka pytań do was:

 

-Ile normalnie zajmuje czasu coś takiego?

-Czy waszym zdaniem wydawnictwo x wykorzystuje to, że się nie znam, czy jest tak zawsze?

-Co jeśli nie otrzymam tej umowy i kiedy mam uznać, że jej nie otrzymam? 

 

 

Możecie się również podzielić swoimi doświadczeniami z publikowaniem, bo właśnie po to tworzę ten post. Chcę wiedzieć, czy tak jest zawsze i z chęcią przeczytam wasze przygody z różnymi wydawnictwami. Możecie też napisać coś o honorarium, bo o tym też nie mam pojęcia. Jakie są typowe stawki?

 

Dzięki za wysłuchanie moich żalów :))

Komentarze

obserwuj

Małą poprawka: nie przekazanie wink

Kto wie? >;

Nie mam jakiegoś dużego doświadczenia w temacie, ale przy publikacji pojedynczych tekstów na papierze – czy to płatnie czy bezpłatnie – zawsze musiałam się dopytywać o warunki współpracy. Tak jakby druga strona zakładała, że wszystko jest jasne, a dla mnie nie było ;) Na szczęście nie zdarzyło się, aby druga strona całkowicie przestała się odzywać (przeważnie na odpowiedź na mejle czekałam od kilku do kilkunastu dni – ale to już po ustaleniu, że mój tekst zostanie opublikowany). Stawki – nie będę podawać kwot, ale nie były wysokie.

 

Z jednej strony trochę dziwi, że totalnie Cię olali, z drugiej, pewnie nie byłeś jedynym autorem, którego tak potraktowali – masz może możliwość zapytać inne osoby wyróżnione w konkursie, jak to u nich wyglądało?

It's ok not to.

Nie znam się na tym, nigdy nie publikowałam, ale pracuję w biurze rachunkowym i z tego, co wiem, to najpierw spisuje się umowę (jakąkolwiek), a potem przedstawia dzieło i wystawia rachunek. Nie podoba mi się ta sprawa. Zwróć uwagę na to “zatwierdzenie przez dyrektora” – to brzmi tak, jakby ktoś przekroczył swoje uprawnienia i teraz mu się paliło pod tyłkiem. Ale może nadinterpretuję. Uważaj tylko, żeby Cię nie wpędzili w problemy ze skarbówką.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dostałam wyróżnienie w konkursie Prószyńskiego. Opublikowali mnie. Wszystko trwało długo, ale umowa i wypłata były jak trzeba.

Potem podpisałam umowę na książkę z wydawnictwem X. Czekałam, czekałam, czekałam, aż wreszcie dowiedziałam się, że nie są w stanie wydać, bo nie maja kasy.

No i opublikowałam w e-wydawnicwie. Widziałam u nich na stronie ile mi się uzbierało kasy (no nie były to miliony;). A potem wszystko zniknęło... Z tym, że książka jeszcze długo później wisiała jako epub na Amazonie.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

to najpierw spisuje się umowę (jakąkolwiek), a potem przedstawia dzieło i wystawia rachunek.

Tarnino, tylko że to był konkurs, więc tu raczej kwestia późniejszego przedstawienia dzieła nie będzie miała uzasadnienia (tak mi się przynajmniej wydaje). Choć co do tego, że najpierw powinna być umowa, a  potem publikacja – pełna zgoda.

Skryty – a w regulaminie konkursu były jakieś zapisy odnośnie przeniesienia autorskich praw majątkowych/ warunków publikacji?

It's ok not to.

Jest tak jak mówi Tarnina – umowę powinno podpisać się przed wydaniem. Mi chyba raz zdarzyło się opóźnienie, ale i nie aż takie, i znałem przynajmniej główne założenia umowy.

Teraz piłka jest raczej po Twojej stronie – opublikowali bez umowy, nie dali obiecanego wynagrodzenia i w zasadzie mógłbyś upominać się o odszkodowanie za naruszenie Twoich praw autorskich; choć z różnych względów jest to na pewno problematyczne. Ale po takim czasie na pewno wygląda to już bardzo źle (to znaczy, że nie chcą zapłacić).

Ja bym rozważył twardsze zakomunikowanie im, że naruszyli Twoje prawa autorskie, a także ujawnienie sprawy publicznie.

Ale też zacząłbym od napisania z innymi i sprawdzenie, czy komuś jeszcze nie zapłacili/nie podpisali umowy. I najlepiej wspólnie ustalić co robić:P

Слава Україні!

to był konkurs, więc tu raczej kwestia późniejszego przedstawienia dzieła nie będzie miała uzasadnienia

Prawda. Ale:

w regulaminie konkursu były jakieś zapisy odnośnie przeniesienia autorskich praw majątkowych/ warunków publikacji

Od tego pytania należałoby zacząć. Jak wyglądał regulamin?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

dogsdumpling:

 

sprawdziłem i w regulaminie jest coś takiego:

 

Uczestnik udziela niewyłącznej, bezterminowej, bezpłatnej i nieodwołalnej licencji obejmującej Polskę i cały świat, która pozwala Organizatorowi na: 

W skrócie:

 

-powielanie, publikowanie, redagowanie.

 

Więc chyba nic nie mogę zrobić oprócz czekania i liczenia, że dotrzymają założeń.

 

Z jednej strony trochę dziwi, że totalnie Cię olali, z drugiej, pewnie nie byłeś jedynym autorem, którego tak potraktowali – masz może możliwość zapytać inne osoby wyróżnione w konkursie, jak to u nich wyglądało?

Też to rozważałem tylko, że nie wydaje mi się, aby ten konkurs był jakiś bardzo popularny, a do publikowanych autorów (z tego konkursu) może być ciężko się dostać, bo raczej nie są to jakieś znane nazwiska.

 

Tarnino:

 

najpierw spisuje się umowę

Też tak myślałem, ale okazało się, że jest inaczej. Może ten zapis w regulaminie sprawia, że nie trzeba tego robić.

 

Ambush:

 

Dostałam wyróżnienie w konkursie Prószyńskiego. Opublikowali mnie. Wszystko trwało długo, ale umowa i wypłata były jak trzeba.

W sumie Prószyński to znana marka, ale to wydawnictwo też nie jest byle sobie, bo niby działają od stu lat.

 

 

Dziwnie się czuje związku z tą sprawą.

 

Kto wie? >;

Regulamin:

 

1. Pełne prawa autorskie pozostają przy Uczestniku konkursu, jednocześnie zgłaszając pracę konkursową do konkursu Uczestnik udziela niewyłącznej, bezterminowej, bezpłatnej i nieodwołalnej licencji obejmującej Polskę i cały świat, która pozwala Organizatorowi na: 

a) publikowanie pracy konkursowej w formie druku i/lub w formie cyfrowej (w tym w sieci Internet, również w formie wideo lub w formie dźwiękowej), a w szczególności w “x”, w portalu x (x.com), x, w innych mediach i stronach internetowych wydawanych przez Organizatora, 

b) utrwalanie i zwielokrotnianie pracy konkursowej: wytwarzanie określoną techniką egzemplarzy, w tym techniką drukarską, reprograficzną, zapisu magnetycznego, cyfrową, a także w prowadzanie do pamięci komputera, 

c) obrót egzemplarzami, na których pracę konkursową utrwalono: wprowadzanie do obrotu, użyczenie lub najem, 

d) w zakresie rozpowszechniania pracy konkursowej: publiczne wykonanie, wystawienie, wyświetlenie, nadawanie, reemitowanie, a także publiczne udostępnianie w sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i czasie przez siebie wybranym, w szczególności rozpowszechnianie za pomocą sieci Internet, 

e) przetwarzanie pracy konkursowej, jej redagowanie, fragmentaryzację, tworzenie opracowań, tłumaczeń, 

f) w przypadku powstania nowego pola eksploatacji, uczestnik poszerzy licencję na to pole bez dodatkowych opłat. 

2. Organizator może udzielać zezwolenia (sublicencji) zgodnego z punktem 1 osobom trzecim bez konieczności uzyskiwania osobnej zgody od Uczestnika (np. w celu umieszczenia „x” w sieciach dystrybucji cyfrowej, wykorzystania „x” na zajęciach szkolnych, itp.) 

3. Uczestnik oświadcza, że praca konkursowa jest wynikiem jego twórczości i nie narusza praw autorskich osób trzecich. 

4. W przypadku naruszenia przez uczestnika punktu 3, Uczestnik jest zobowiązany pokryć Organizatorowi wszelkie wynikłe z tego szkody i straty (w tym: koszty odszkodowań, koszty procesów sądowych). 

Kto wie? >;

Skryty, bardzo przykra sytuacja, ale, niestety, powszechna w środowisku wydawniczym. Nie wszyscy postępują w ten sposób, ale zdarza się to bardzo często i trzeba zachować stałą czujność. Obskoczyłam już kilka wydawnictw, głównie jako redaktor, i naukę z tego wyciągam taką, że zawsze trzeba domagać się umowy i w miarę możliwości trzymać jakąś kartę przetargową (np. nie wyślesz pliku z tekstem, dopoki nie dostaniesz umowy). W tym momencie zrobiłabym tak, jak sugeruje Golodh – upublicznij sprawę, zrób wydawnictwu najazd na social media, zostaw komentarze na insta czy fb. Kilka dni poślizgu to nic dziwnego, ale kilka miesięcy to już przesada.

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Ważne jest, że dla tych, którzy mieli zostać w czasopiśmie zostało obiecane honorarium (wysokość niepodana).

 

A ta informacja była w regulaminie? Bo jeśli była, to wtedy to chyba jednak zmienia postać rzeczy. 

It's ok not to.

    Uczestnik udziela niewyłącznej, bezterminowej, bezpłatnej i nieodwołalnej licencji obejmującej Polskę i cały świat, która pozwala Organizatorowi na:

Bezterminowej i nieodwołalnej? Oooj. Po poradę prawną zwróć się do beryla, ja tylko wpisuję cyferki w program, ale na moje oko wygląda to niekorzystnie. Dla Ciebie. Dla wydawnictwa bardzo korzystnie, bo dostało od Ciebie – explicite za frajer – pozwolenie na drukowanie Twojego tekstu gdziekolwiek bądź i kiedykolwiek bądź, a Ty nawet nie możesz tego pozwolenia odwołać.

    Dziwnie się czuje związku z tą sprawą.

Normalne. Dałeś się wydudkać. Na drugi raz będziesz ostrożniejszy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gravel, 

 

tylko w tym przypadku publikacja była nagrodą konkursu więc zbytnio nie miałem jak zachować żadnej karty przetargowej. 

Myślę, że najpierw spróbowałbym ostatni raz wyjaśnić to z nimi. a dopiero potem wyciągnąć ciężkie działa. 

Kto wie? >;

dogsdumpling:

 

z regulaminu:

 

 Autorzy opublikowanych w czasopiśmie prac otrzymają honorarium autorskie zgodnie z polityką wydawcy czasopisma. 

Kto wie? >;

Bezterminowej i nieodwołalnej? Oooj. Po poradę prawną zwróć się do beryla, ja tylko wpisuję cyferki w program, ale na moje oko wygląda to niekorzystnie. Dla Ciebie.

Też myślę, że najwięcej wniosłaby tu opinia beryla.

Nie wiem czy to będzie duże pocieszenie, ale bezterminową licencję można wypowiedzieć po pięciu latach:P Natomiast po przeczytaniu regulaminu mam wrażenie, że nie wygląda to najlepiej dla Ciebie (w sensie skrytego).

 

EDIT: Chociaż czytam teraz opinie prawne, że nabycie praw/licencji z regulaminu następuje po wypłaceniu nagrody. Ale to najlepiej beryla spytać.

Слава Україні!

Myślę, że najpierw spróbowałbym ostatni raz wyjaśnić to z nimi. a dopiero potem wyciągnąć ciężkie działa. 

Tutaj zachowujesz się jak człowiek uczciwy, ale i zakładający, że ma do czynienia z ludźmi uczciwymi. To może być błędne założenie. Pomów z berylem – to jest jego specjalność, o ile wiem.

 Autorzy opublikowanych w czasopiśmie prac otrzymają honorarium autorskie zgodnie z polityką wydawcy czasopisma. 

To jest mało konkretne – odsyła do innego dokumentu. Masz do niego dostęp?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To jest mało konkretne – odsyła do innego dokumentu. Masz do niego dostęp?

Szukałem, szukałem i najwidoczniej nie mam.

 

Pomów z berylem – to jest jego specjalność, o ile wiem.

Dzisiaj napiszę do niego w wiadomości prywatnej.

 

 

Gdzieś tam liczę, że może w pewnym momencie wyślą mi wreszcie tę umowę, ale chyba to jedynie nadzieja.

Kto wie? >;

Nadzieja nie umiera nigdy, ale ludzie są śmiertelni. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bo wiecie debiut i te sprawy i w moim świecie wszystko było idealnie, ale prawda okazała się inna. 

Kto wie? >;

Normalna sprawa – każdy, kiedy wchodzi w nowe środowisko, jest onieśmielony, bo wie, że inni tutaj wszystko wiedzą, a on taki zielony. Musiałbyś być ostatnim psychopatą, żeby się nie bać. Sęk w tym, żeby się temu strachowi nie dać sparaliżować. Głęboki wdech. Nie święci garnki lepią. A nawet, gdyby, wydawcy nie są święci.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ehh dziwny ten świat. 

Kto wie? >;

A ludzi dobrej woli wcale nie ma tak dużo. Niestety. Lajf is brutal.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A, to już wiemy dlaczego w następnej edycji nie dają honorariów, ale vouchery :) 

Trochę mnie to zdziwiło bo byłem pewny, że trzeba załatwić przedtem wszystkie kwestie prawne, a tu nic nie podpisaliśmy

Strzelam w ciemno, że może chodzić o Uranię (a już po tym strzale w ciemno widzę cytowany przez Ciebie fragment regulaminu, wiec nawet na pewno). Jeśli tak, to zgłaszając się do konkursu akceptowałeś regulamin, w tym paragrafy 6 i 7, więc zgodę na publikację już udzieliłeś. Bo czytałeś przed wysłaniem zgłoszenia, prawda? ;P

Natomiast to oczywiście nie wyjaśnia opóźnień.

 

Mesembri:

 

Racja, zapomniałem o tym wspomnieć.

 

Wilk:

 

Widzę, że rozszyfrowałeś o kogo chodzi, ale nie dziwię się, bo wstawiłem tutaj regulamin.

Miałeś z nimi jakiś kontakt? 

Kto wie? >;

Urania – trochę jak nazwa apteki ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wilk, 

 

czytałem, tylko, że w mojej głowie to wszystko wyglądało inaczej, eh

Kto wie? >;

Bo czytałeś przed wysłaniem zgłoszenia, prawda? ;P

https://instantrimshot.com/index.php?sound=rimshot&play=true Może małym druczkiem? :)

 

ETA:

Urania – trochę jak nazwa apteki ;)

… wut?

Ale serio – należy czytać, co jest napisane. Bo zwykle jest napisane nie bez przyczyny.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I to nie był drobny druczek. Mało tego, to jest część regulaminu dotycząca nagród, a więc ta, którą wiele osób czyta w pierwszej kolejności.

 

Edit:

Miałeś z nimi jakiś kontakt? 

Dałeś aż nadto wskazówek: czasopismo z innej tematyki, opowiadanie z konkursu, publikacja opowiadań w środku roku :)

 

 

No wiem, samo wysłanie regulaminu było demaskujące. Zapytałem, bo ciekawe jak mieli inni, którzy również byli przez nich publikowani. Może tylko przesadzam i np dostanę umowę za rok, ale dostanę. 

Kto wie? >;

Napisałem, wyjaśniając moje zagubienie. Pani odpisała dość szybko przeprosiła i przesłała umowę. Sprawę uważam za zamkniętą. Dzięki wam za radę i pomoc. Były pomocne, zawsze dobrze usłyszeć coś od osoby bardziej doświadczonej :)) 

Kto wie? >;

Dobrze widzieć nieporozumienia, które zostają wyjaśnione.

Artystom więcej, szybko!

Zgodzę się. :)) 

Kto wie? >;

A, tak.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Skoro już nazwa została zdemaskowana to może zdemaskuję, że nie tylko Skryty spotkał się z opisanymi praktykami, niżej podpisany takoż.

W komentarzach robię literówki.

Nie wiem, czy kogoś to obejdzie, ale miałem kilka przygód z publikowaniem obecnej powieści („Kwestia wyboru. Wybrani”), to się podzielę.

 

Pierwsze wydawnictwo zachwyciło się już pierwszym rozdziałem, który dostał się do nich przez znajomego znajomej. Pisałem dalej tak trochę w przekonaniu, że wezmą całość. Po drodze jednak doszło mnie kilka sygnałów od publikujących u nich autorów, że nie wywiązują się ze zobowiązań finansowych, że zmieniają treść książek przed drukiem nie informując autorów, itp. Prewencyjnie zrezygnowałem z tej planowanej współpracy. Nazwy wydawnictwa nie podaję, bo nie chcę powielać plotek, których sam nie sprawdziłem na własnej skórze.

 

Kolejny był Papierowy Księżyc. Tu już z autopsji. Wydawnictwo zleciło recenzję mojej książki. Ich redaktor inicjujący sam odezwał się do mnie z pytaniem, czy wiem, co się dzieje, bo jest książką zachwycony, napisał świetną recenzję, a wydawnictwo (przypominam: samo zleciło tę recenzję) nie odpowiada na jego maile. Podjęliśmy wspólne próby kontaktu – nic. Telefony głuche, na maile nikt nie odpowiada. Wyglądało, jakby się zlikwidowali w ekspresowym tempie, ale teraz widzę, że znów coś wydają, więc nie mam pojęcia, o co chodziło.

 

Następne wydawnictwo Uroboros (Grupa Foksal). Redaktor inicjująca zatrudniona w wydawnictwie zachwycona. Mnóstwo entuzjastycznych maili – już zaraz wydajemy. Trach: przyszła pandemia. I tak minęły dwa pandemiczne lata na korespondencji „prosimy o cierpliwość”, „trudna sytuacja”, „jesteśmy BARDZO zainteresowani, ale…”. To był czas kowida, więc sytuacja zrozumiała, tym bardziej, że wszyscy – w tym i ja – mieli na głowie inne rzeczy niż wydawanie książek. Zaniepokoiłem się jednak i już trochę zirytowałem, gdy pani redaktor przez kilka miesięcy nie odpowiadała mi na maile wysyłane dla skontrolowania sytuacji (wcześniej miesiąc oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony to była norma). Dowiedziałem się z innego źródła, że rzuciła pracę w Uroborosie i ma plany założenia własnego wydawnictwa. Tylko, że ja zostałem na lodzie. Bez kontaktu, bo miałem tylko jej mail służbowy, którego najwyraźniej nikt w wydawnictwie nie przejął, by kontynuować korespondencję. Podjąłem próby kontaktu z wydawnictwem innymi kanałami – nic. Zamek Kafki. Przypomnę, że nie byłem autorem „z ulicy”, tylko gościem, z którym przedstawicielka wydawnictwa „podpisywała umowę” przez dwa lata. Nikt nie odpowiedział na żaden z moich maili. Kontakt telefoniczny nie jest u nich praktykowany (najwyżej na zasadzie „zostaw numer w formularzu – oddzwonimy” i nie oddzwaniają).

 

W międzyczasie zgłosiło się jeszcze do mnie wydawnictwo Novae Res. Inny gatunek od poprzednich, bo to autor płaci im za wydanie, a nie odwrotnie. Nie oceniam współpracy z takimi podmiotami, ale to raczej dla kogoś, kto jeszcze niczego nie wydawał i potrzebuje kogoś, kto zrobi mu redakcję, skład, itp. Ja już wcześniej wydałem kilka książek jako autor i redaktor (ale naukowych), miałem zaufanych ludzi, którym mogłem powierzyć tego typu prace, myślałem już o założeniu własnego wydawnictwa i nie byłem specjalnie zainteresowany, lecz pokorespondowałem z ciekawości. Może kogoś z Was to interesuje. Osoba korespondująca ze mną z tego wydawnictwa proponowała mi wydanie książki w cenie dwukrotnie wyższej od tego, ile kosztowało to „normalnie” w tamtym czasie. Poza tym ja niby miałem pokryć połowę kosztów, a oni drugą (bo „wierzą w moją powieść” ;)). I już ta „moja połowa” to było dwukrotnie więcej niż normlany koszt wydania książki. Wiadomo, że poza kosztami stałymi cena wydania zależy głównie od nakładu. Wydawnictwo nie chciało mi podać nakładu początkowego („to się zobaczy”), nie było też w stanie zakreślić choćby w przybliżeniu kampanii promocyjnej i środków dystrybucji. To moja ocena subiektywna, ale jak mam zapłacić z góry za coś, czego kontrahent nie potrafi/nie chce nawet dokładnie określić, to mi wygląda na zwykłe naciągactwo. Podziękowałem.

 

No i tyle. Ostatecznie założyłem wydawnictwo, wydałem powieść i walczę sam. Co z tego będzie – czas pokaże ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Ciekawe, czy będziesz na maile odpisywał :)

Artystom więcej, szybko!

Vacter, ja jestem tak dobrze wychowany, że odpowiadam nawet na maile saudyjskiego księcia, który chce podarować mi 12 milionów dolarów minus podatek.

A tak serio, to “wydawnictwo” może brzmi szumnie, ale to tak naprawdę tylko twór na moje (głównie) własne potrzeby publikacyjne. Nie zamierzam szturmować rynku i zarabiać na innych autorach. 

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

M_M, ciekawe. Poza tym gratulację wydania książki! Co do ostatniej sytuacji, jakoś nie przepadam za selfpublishingiem i wydaje mi się, że nie jestem w tym osamotniony. Gdybym miał coś wydać, to zdecydowanie w zwykłym wydawnictwie. 

 

Kto wie? >;

Gdybym miał coś wydać, to zdecydowanie w zwykłym wydawnictwie. 

Chcesz, żeby coś zostało zrobione, zrób to sam :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

:D

Kto wie? >;

Skryty – sam mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do selfpublishingu. W ten sposób wychodzi bardzo dużo gó*na. I ja teraz w tym gó*nie pływam, i staram się nie tonąć. Ale ten sposób wydawania ma też dużo plusów  – zgodnie z hasłem, które podaje Tarnina – samemu często można zrobić lepiej (jeśli ktoś ma doświadczenie wydawnicze, bo w innym przypadku nie polecam)​.

Ja wyszedłem z założenia, że wielkiego hitu  z mojej “Kwestii wyboru” nie będzie, bo bez potentata za plecami szansa jest jedna na milion, ale miałem nadzieję, że bardzo dobry tekst w końcu się jakoś przebije i poczta pantoflowa nie da mu zginąć. I po początkowym mozolnym starcie machina ruszyła – ludzie zaczęli czytać i polecać, a im więcej czyta, tym więcej poleca. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem sprzedaży. W pierwszych trzech miesiącach już zarobiłem więcej niż standardowo proponuje wydawca (choć oczywiście jest mniejsza szansa na inne benefity, typu umowa na grę, itp.). Najważniejsze jednak, że mam już pewność, iż kolejny tom będzie miał swoich czekających na niego fanów. Super uczucie ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

To dobrze, że się udało :)) A co z reklamą? Na co postawiłeś. Pytam z ciekawości, bo wydaje mi się, że to jedna z ważniejszych części wydawania książki. 

Kto wie? >;

Jeśli chodzi o reklamę, to akurat asem nie jestem, ale:

– założyłem, że będę tę książkę (i inne) sprzedawał całe życie, więc nie muszę mieć wielkiej kampanii, która wymęczy wszystkich przez kilka tygodni czy miesięcy, a potem ucichnie i wszyscy o niej zapomną. Jednak tak w ogóle bez reklamy, to wiadomo, że samo się nic nie sprzeda, zatem zrobiłem minimum;

– mam swoją stronę autorską;

– mam stronę autorską na Fejsie i Instagramie, które się od jakiegoś czasu rozwijają – mam zaledwie kilkuset stałych gości, ale za to wiernych;

– prowadzę inne profile w mediach społecznościowych bez/pośrednio związane z literaturą – tam mam kilka tysięcy odbiorców, więc jak reklamowałem tam książkę, to poszło dalej;

– od dość dawna piszę zabawne drobne formy literackie, takie naprawdę w wersji mini w mediach społecznościowych, mają one swoich fanów, z których część stała się czytelnikami mojej powieści;

– zajmuję się literaturą naukowo i moimi naturalnymi odbiorcami są też moi studenci i (przede wszystkim) absolwenci, uczestnicy warsztatów, zadbałem, żeby się dowiedzieli o książce;

– całkiem sporo ludzi czyta moje prace naukowe, więc też zadbałem, żeby się dowiedzieli o powieści;

– współpracuję od dawna z różnymi instytucjami związanymi z kulturą – teraz organizują mi spotkania autorskie i robią darmową reklamę;

– robię jakieś akcje z przymrużeniem oka, jak ta: https://marmaxborowski.pl/zywioly/ albo mini-prowokacje jak ta: https://marmaxborowski.pl/avengers-i-dostojewski/

– wysłałem kilka darmowych egzemplarzy do sprawdzonych recenzentów i blogerów, którzy za książkę o niej poopowiadali tu i ówdzie.

Właściwie to tyle, nic szczególnego. Potem się zaczęło wszystko samo kręcić. Miałem takie założenie, że nie będę inwestował w reklamę żadnych pieniędzy. Najwyżej kilka książek na konkursy i do recenzji, ale żadnych płatnych rzeczy. Miałem nadzieję, że z czasem zadziała marketing szeptany. I na razie jest dobrze. Zobaczę co dalej i będę reagował na bieżąco. Mam jeszcze kilka pomysłów, ale będą realizowane dopiero od jesieni.

 

 

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

moimi naturalnymi odbiorcami są też moi studenci

“Ale panie psorze, to będzie na egzaminie?” laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarniono, jasne, bez powieści pod pachą nie ma wejścia na egzamin ;)

Ale poważnie, to za dobrze pamiętam tych wykładowców s****ysynów, którzy pisali podręczniki i kazali nam kupować. Bez książki nie było wstępu na egzamin, a jeszcze na egzaminie była podpisywana, żeby studenci się nią nie wymieniali.

Moi studenci dobrze wiedzą, że powieść istnieje, ale świat naukowy i literacki jednak mocno rozgraniczam. Nikt nie musi wkraczać do tego drugiego, rozmowy o nim w murach uczelni są nawet lekkim nietaktem. Więc czytanie moich tekstów literackich nie ma większego związku z życiem uczelnianym, działa raczej jak przynależność do tajemnego stowarzyszenia ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

A można tak sobie podwyższyć ocenę? ;) 

Kto wie? >;

U mnie? Nie ma mowy XD

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

jeszcze na egzaminie była podpisywana, żeby studenci się nią nie wymieniali.

… fiu, poznania takich wariatów los mi oszczędził.

U mnie? Nie ma mowy XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

:D

Kto wie? >;

Tarnino, na pandę, też nie ma szans;)

Na pocieszenie mogę tylko stwierdzić, że egzaminy są u mnie dość łatwe (chyba...) i bardzo uczciwe.

Ale umieć trzeba. Straszne! ;)

 

“… fiu, poznania takich wariatów los mi oszczędził.” – takich miałem na prawie na pęczki. Ale sam wykładam teraz na filologii, więc mamy wariatów innego rodzaju ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Ale popatrz, jaka milutka:

XD

Ale umieć trzeba. Straszne! ;)

Jakżetotak :D

Ale sam wykładam teraz na filologii, więc mamy wariatów innego rodzaju ;)

Na chemii wariatami są organicy (bo wdychają), ale klasyfikacji wariatów nie znam?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Ale popatrz, jaka milutka” – XD niech spada na bambus! życzę smacznego ;)

 

“ale klasyfikacji wariatów nie znam?” – ja też nie. Ale ogólnie na prawie ludzie wariują od nadmiaru kasy, a na filologii z jej braku ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Aaa, bo ja znam tylko chemików i filozofów. Ani jedni, ani drudzy nie mają nadmiaru :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jak większość ludzi nauki XD

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Jak powiedział Feynman, fizyka jest jak seks – bywają z tego praktyczne korzyści, ale nie o to chodzi ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

XD

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

On co prawda dostał Nobla... XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pewnie za te zdanie o fizyce i seksie o.o

Kto wie? >;

Fizyka to moja pięta achillesowa, wolę nie wiedzieć za co dokładnie xd

Kto wie? >;

Ja nawet nie rozumiem, jak działa przerzutka w rowerze XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mam podobnie :)) 

Kto wie? >;

Wczoraj próbowałam wykombinować, ale musiałam uważać na drogę XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To skomplikowane XD

Kto wie? >;

Mała aktualizacja w związku z moim self-publishingiem.

(wiem, że mało kogo to obejdzie, ale może ktoś też będzie próbował, więc piszę)

(no i żeby się trochę pochwalić XD)

Tak jak wspominałem, sprzedawanie własnej książki to nie jest wielki biznes, ale już na początku byłem miło zaskoczony. W sierpniu stało się coś dziwnego, bo nastąpił wielki BUM. W przeciągu trzech tygodni zszedł cały nakład (a spodziewałem się, że wystarczy co najmniej do końca roku).

Zrobiliśmy dodruk, sprzedaż zwolniła, ale dalej się kula na wcześniejszym poziomie.

Najbardziej irytuje mnie to, że nie wiem, co się stało. Może ludzie kupowali książki na wakacje, może zadziałały polecenia czytelnicze, może poskutkowała jakaś z wcześniejszych akcji (bo przez miesiąc urlopu nie robiłem żadnej promocji).

W każdym razie z mojej perspektywy decyzja o wzięciu sprawy we własne ręce była raczej dobra.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Mar_Maksie, cierpliwie czekam na drugi tom i mam nadzieję, że powodzenie pierwszego nie spowoduje wielkiego opóźnienia. :)

Koalo, na razie żadnego opóźnienia – wszystko idzie zgodnie z planem (odpukać ;)). Powinien być w grudniu. Czyli jeszcze trochę cierpliwości.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Zapomniałem o tym wątku :c

 

Twoją powieść mam zapisaną, jak poradzę sobie z długą listą książek do przeczytania, to kupię :) 

Kto wie? >;

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

c:

Kto wie? >;

skryty – też zapomniałem o tym wątku, ale teraz jest powód do odkopania. 

Jutro drugi tom mojej “Kwestii wyboru” (”Chaos”) leci do drukarni. Składamy modły do wszelkich bogów, by był gotowy na święta. Jak przyjdą palety, to się pochwalę.

Pierwszy tom się ciągle sprzedaje i ciągle nie wiem dlaczego. Muszę przyznać, że po początkowych staraniach całkowicie skopałem promocję z braku czasu. Ale działa poczta pantoflowa i internetowe polecajki dotychczasowych czytelników – wychodzi na to, że jednak jakość sama się jakoś tam broni;)

Oczywiście będzie mi miło, jak kiedyś dojdziesz do mojej powieści na tej długiej liście książek;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

leci do drukarni. Składamy modły do wszelkich bogów, by był gotowy na święta. Jak przyjdą palety, to się pochwalę.

No to kolejna książka trafia na listę w takim razie :p

Kto wie? >;

Pierwszy tom się ciągle sprzedaje i ciągle nie wiem dlaczego.

Może ludzie chcą go czytać? :) Parę dni temu jechaliśmy z Tatką autem, a on zawsze musi mieć włączone radio. Leciała audycja o tym, że ludzie za dużo kupują, i jakaś paniusia zadzwoniła, żeby się podzielić tą głęboką refleksją, że jak tak można kupować książki, skoro są biblioteki, to tylko snoby tak robią – w tym miejscu opadły mi ręce i spodnie. Tatce nie, ale on kierował. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to ja jestem snobem do kwadratu w takim razie :c

Kto wie? >;

No, właśnie – ja też.

 

ETA: A paniusia powinna sobie kupić, tfu, przecież to takie snobistyczne, wypożyczyć słownik: https://wsjp.pl/haslo/podglad/68328/snob

Bo ja na przykład kupuję książki, żeby je czytać, a nie, żeby się popisywać, że mam...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Słowo snob fajnie brzmi.

Kto wie? >;

Hmm. Z angielskiego wzięte, ale oni sami nie wiedzą, kto je rodził...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to kolejna książka trafia na listę w takim razie :p

Never Ending Story Lista! ;)

 

Może ludzie chcą go czytać? :)

No tak. Ewidentnie chcą. Ale mnie – jako starego cynika – to trochę zaskakuje. Byłem raczej przekonany, że w dzisiejszym świecie można sprzedać każde g*wno, jeśli się zrobi reklamę, a dobre rzeczy bez porządnej promocji nie mają szans. A tu proszę... pozytywne zaskoczenie.

 

opadły mi ręce i spodnie. Tatce nie, ale on kierował.

Dobre zdanie do opowiadania!

 

Oświadczam, że również jestem snobem i się tego nie wstydzę;)

 

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Snoby górą! yes

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Klub snobów

Kto wie? >;

Hej Snoby ;)

U mnie wieści i muszę się podzielić, bo pęknę ;)

Drukarnia zapowiedziała, że nie zdąży z moją powieścią na święta i miałem ją dostać po Nowym Roku. Ale stał się świąteczny cud i chwilę przed wigilią miałem niespodziewaną dostawę. Już bez szans na sprzedaż na prezenty świąteczne, ale mogłem chociaż zrobić zapowiedzi.

I znów cud. Pierwszego dnia sprzedałem ponad 100 sztuk, a drugiego dobiłem do 150, czyli poszła połowa pierwszego nakładu. Może dla “prawdziwego” wydawcy to żaden wynik, ale dla początkującego self publishera bez żadnej reklamy – coś wspaniałego. Z jednej strony radość, z drugiej szok. Nie spodziewałem się, że aż tak szybko to pójdzie. No i całe święta wraz z rodziną pakowałem książki do wysyłki i nadawałem paczki, bo redakcja miała wolne ;)

Z rzeczy niby oczywistych, ale takich, o które warto zadbać – i chyba to mi najbardziej zaprocentowało: zrobiłem listę mailingową wszystkich osób, które kupowały powieść przez moją stronę i przez allegro. I wysłałem wszystkim informację o drugim tomie (tylko jedną, bo nie spamuję na te adresy), co przełożyło się na natychmiastową reakcję wielu.

Teraz sprzedaż zwolniła, ale się powolutku kula. Jak ruszę tyłek po Nowym Roku i w końcu zacznę się jakoś reklamować, to może jeszcze rozszerzę krąg czytelników.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cieszę się z Tobą, M_M, gratulacje :)

Przynoszę radość :)

Dzięki ;)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Nowa Fantastyka