- Hydepark: Literatura (lub film) dramatyczna

Hydepark:

inne

Literatura (lub film) dramatyczna

Aby uniknąć zbyt wielu literówek i błędów, umieściłem główny tekst w pierwszym komentarzu.

Komentarze

obserwuj

Od dłuższego czasu poszukuję literatury z silnymi i wiodącymi wątkami dramatycznymi, albo jeśli ktoś woli – obyczajowymi. Niestety, ostatnio nie mogę trafić na nic, co utrzymałoby mnie przy książce. Na tyle jestem zdesperowany, że chciałbym prosić Was o pomoc. Myślę, że dobrze będzie też wspomnieć, co przeczytałem i co mi się podobało, a co nieszczególnie, a być może komuś się przyda moja polecajka. Coś jak handel wymienny na bazarku. ;) A jednocześnie wskaże „poszukiwany trend”. Wiem, że były już wątki z literaturą fantastyczną, chyba też z horrorem, ale nie sam gatunek jest tutaj najważniejszy, a bardziej poruszane tematy czy też zagadnienia sfery egzystencjalnej. Krótko, co przeczytałem.

 

SF

Diuna Herberta, przerobiłem wszystko, także to, co napisał jego syn, będzie kilkadziesiąt powieści. To mój numer 1 jeśli chodzi o SF. Hyperion i Upadek Hyperiona Simmonsa, bo Endymion już mnie tak nie porwał. Fundacja Asimova jest już słabsza od powyższych, ale jeszcze dobra. I to chyba wszystko z SF. Nie lubię Dicka, czytałem kilka pozycji mocno trącających myszką i mi wystarczy. Ledwo przebrnąłem przez Ślepowidzenie Wattsa, mało zrozumiałem, ale też nic nie brałem w czasie lektury, a wydaje się, że to zalecane.

 

Fantasy

Joe Abercrombie, jego Zemsta najlepiej smakuje na zimno i Bohaterowie podobały mi się, podobnie jak Droga Królów Sandersona i dalsze części, oczywiście Gra o Tron Martina, czy Malazańska Księga Poległych Eriksona, mocno przez niektórych krytykowana, ale też coraz mniej czytuję tej literatury. Magia, miecze, bohaterowie... Już mnie tak nie ruszają, jak za młodu.

 

Horror

Najlepiej wymienić kilku autorów, bo książek za dużo musiałbym przytaczać. Masterton, Koontz, King. Jednak podobnie, jak z fantasy, od lat nie sięgam po ten gatunek. Strasznie już mnie nie straszy.

 

Kryminał

Sięgałem po Skandynawów lub takich, co przybierali takie pseudonimy. :) Ostatnio czytałem serię Bernarda Miniera, jest ok, ale nie płakałem ani też niespecjalnie się wzruszyłem.

 

Literatura polska wszelkich gatunków.

Czytuję mało, polecić mogę Elżbietę Cherezińską, ale to na pograniczu fantasy i literatury historycznej, niekoniecznie mocnego dramatu. Sięgnąłem po Święto ognia Jakuba Małeckiego, o porażeniu mózgowym, “mocny temat” pomyślałem, ale niestety opisany w jedwabnych rękawiczkach. A ja wolę tekst bez owijania, osładzania i wygładzania jak w reklamach społecznych „by zbyt mocno nie epatować, tylko podkreślić”.

 

Pisać mógłbym jeszcze długo, ale fakt pozostaje jeden, a raczej pytanie. Kto mi poleci mocny, solidny dramat? W zasadzie sam nie mogę podać nawet jednego przykładu. Wszystko powyższe na pierwszym miejscu miało inny cel. A to worldbuilding, a to smoki i miecze, a to wychodzące z grobu trupy czy inne poczwary. Chyba łatwiej będzie mi przywołać coś z kina. Milczenie owiec, Siedem, Labirynt, czy też seriale: True detective (sezon 1), Mindhunter czy ostatnio Angielka.

 

Jednym słowem, szukam czegoś, co kładzie człowieka na kolana.

 

Pozdrawiam.

 

I jeszcze jedno na koniec. Nie pytam o literaturę faktu, wspomnienia, biografie i autobiografie. Interesuje mnie beletrystyka, coś, co człowiek wymyślił w głowie, a co poruszy do głębi drugiego. Także w ramach nauki pisarstwa.

 

Mnie poruszają dramaty, wyciskające łzy. Często opierają się na wydarzeniach autentycznych. I, skoro zawarłeś w tytule wyraz “film”, pozwolę sobie podać Ci kilka obejrzanych dramatów, które poruszyły mnie do głębi: “Maska” z 1985 r. z Cher, “Dwunastu gniewnych ludzi” (właśnie czekam dziś na seans w TV), “Tato” z Lindą, “Jezebel – dzieje grzesznicy”, “Olbrzym” z 1956 r., “W poszukiwaniu deszczowego drzewa”, “Pasażerka”, “Hiroszima – moja miłość”, “Siódmy znak”, “Szósty zmysł”, “Anna tysiąca dni”.... i wiele, wiele innych. :))

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Moje niektóre książki na bezludną wyspę (oprócz Biblii, przewodnika po roślinach jadalnych i podręcznika budowy łodzi): "Zen i sztuka oporządzania motocykla" Pirsiga, "Wzgórze błękitnego snu" Neverly'ego, "Obłęd" Krzysztonia, Trylogia marsjańska Kim Robinson, cały cykl o kapitanie Aubreyu i lekarzu pokładowym Maturinie O'Briana, i mnóstwo, mnóstwo innych. Patrzę na moje regały, podaję kilka na wyrywki wybranych... Może coś Ci podejdzie, a jeszcze jakimś cudem nie czytałeś. Kim Robinson ma w ogóle sporo dobrych propozycji. Ta o dżumie e 1348 r. oglądanej przez podróżniczkę w czasie też niezła.

Już tylko spokój może nas uratować

Są dwie książki, który zostawiły u mnie trwały ślad to Martin Eden Jack London i Imię róży Umberto Eco z literatury fantastycznej nic nie przychodzi mi do głowy :). No może jeszcze Smętarz dla zwierzaków Kinga ale to dlatego, że mam dzieci ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Tak z głowy, mogę polecić cztery: z pierwszą idę przez życie od wielu lat, trzy pozostałe są z ostatnio przeczytanych. Wszystkie – raczej nieoczywiste, każda inna (narracja, słowo i zabiegi literackie, konstrukcja i fabuła, dobra "psychologia" postaci, zróżnicowana "problematyka" – tak to ujmijmy). 

O pierwszej na pewno kiedyś na forum wspominałam – L. Durrell, kwartet aleksandryjski (Justyna, Balthazar, Mountolive, Clea).

Pozostałe to: M. Hen "Segretario"; E. Rylski "Warunek", K. Sabaliauskaite "Silva Rerum" (możesz przeczytać tylko pierwszy tom). 

A Cherezińską też ostatnio posmakowałam, bodajże to była “Gra w kości”. Niezła, mięsista, zmysłowa  proza, bardzo pięknie  detalicznie zakotwiczona w historii.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bruce,

większość filmów widziałem, ale Hiroszimy i Siódmego znaku nie kojarzę. Może uda się zobaczyć.

 

Rybaku,

nie czytałem żadnej z pozycji, które wymieniłeś. Zerkam szczególnie na Trylogię marsjańską, bo Vesper wypuszcza właśnie bardzo ładne wydanie, i Obłęd na pewno mnie skusi.

 

Bardjaskier,

Imię róży czytałem i oglądałem, ale prozy Londona nie znam. Dzięki.

 

Asylum,

Twoich pozycji też nie czytałem, ale widzę, że wszystkie historyczne, która z nich będzie najbardziej psychologiczna? A Cherezińska świetnie pisze, sięgnąłem przez przypadek (bo książka była gruba i stosunkowo tania ;) ) i mile mnie zaskoczyła. Jest jak piszesz.

 

Dziękuję za propozycje.

 

Darconie, serdecznie zachęcam Cię do "Zen...". To absolutna amerykańska klasyka, dzieło kultowe dla pokolenia dzieci-kwiatów. Podróż z synem przez Stany ze wschodu na zachód, rzeczonym motocyklem, a zarazem podróż bohatera w głąb siebie. Wspaniała książka! A przy okazji – jakaż synteza Wschodu i Zachodu. Pozdr.

Już tylko spokój może nas uratować

– Martin Eden Jack London

 – prozy Edena nie znam

Muszę powiedzieć, że mocny ten dialog. Prawie jak fiordy, co jadły z ręki. wink

 

Ze swojej strony polecę “Non Stop” Aldissa i może jeszcze z innej bajki, biografię Cezara, pióra Gererda Waltera.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

O, widzę, że przekręciłem. :) Dzięki za wyłapanie, Fizyku.

 

Rybaku, zniechęca mnie Ameryka i podróż motocyklem przez kraj, ale tematyka ojcostwa jest mi wyjątkowo bliska, więc będę musiał się skusić.

Tak, Darconie, wszystkie z ostatnich są osadzone w historii, bowiem uczę się, a raczej mnie, choć staram się być aktywna i uzupełniam wiedzę i czucie mijających epok, nowych prądów.

Zaliczyliśmy na razie średniowiecze, barok i oświecenie, jednocześnie bazowaliśmy również na książkach współczesnych i właśnie to było ciekawe. Podobny kontekst, w zasadzie identyczny przy przeróżnych sposobach, podejściach, poruszanych tematach, a dodatkowym smaczkiem – inny pkt widzenia. Narrację prowadzą zwycięzcy, a prawdopodobieństwo, że pojawią się nowe informacje, rysy i historia stanie się bardziej zniuansowana pojawia się dopiero po wiekach i dla mnie się pojawiło 

Węzły dramatyczne w tych książkach są bardzo wyraźne, chociaż dotyczy różnych spraw, od Annasza do Kajfasza. Przyznam się, że Asylum bardzo takie rzeczy ceni:  zwracanie uwagi na szczegóły, zajawki, wywracające do góry nogami procesy oraz wierność i spójność postaci człowieczych.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Darconie, no właśnie, to także podróż ojca do syna i syna do ojca. Wielowarstwowa powieść. Myślę, że jeśli temat ojcostwa jest Ci bliski, nie będziesz żałować lektury.

Już tylko spokój może nas uratować

Mi ostatnio podeszła Ćma Jakuba Bielawskiego. Nie wiem czy można tu znaleźć wątki dramatyczne, ale na pewno Bielawski zrobił dobrą robotę pokazując życie nastolatków w nudnej, ciemnej wiosce. (Niby to weird, może trochę horror, ale tak naprawdę fabuła obraca się wokół problemów młodych ludzi) Jednak nie jest to książka dla każdego, bo zawiera ogromną ilość wulgaryzmów. Nie przeszkadzało mi to, ale niektórych może drażnić.

Kto wie? >;

Kilka pozycji można kupić za stosunkowo atrakcyjne pieniądze, Obłęd, Warunek, czy Martin Eden, oprócz Zen :), który kosztuje jak biały kruk. Będę musiał z nim zaczekać. Brakuje mi jednak pozycji, której sam w literaturze jeszcze nie znalazłem, tylko w kinie, jak Milczenie owiec, Siedem, Labirynt, True detective. Coś ciężkiego kalibru, ale nie horror. Znacie coś tak jednoznacznie “ciemnego”? King i Masterton pisywali takie horrory/nie horrory, ale może jest ktoś jeszcze?

 

Pozdrawiam.

Jeśli czytasz po angielsku to “The Paper Menagerie and Other Stories” Kena Liu. W zbiorze jest kilka mocnych, poruszających trudne tematy tekstów. Sporo  tła związanego z historią Chin XX wieku – np. okupacji japońskiej na terenach Mandżukuo.

 

Z dramatów filmowych, ale niefantastycznych, zdecydowanie Grobowiec świetlików Isao Takahaty. 

Również warto zobaczyć Belladonnę smutku (Kanashimi no belladonna) E. Yamamoto (powinna być na YT, a przynajmniej kiedyś była). Film dość specyficzny, mocno artystyczny w formie, ale ciekawy i z dużym ładunkiem dramatycznym. 

It's ok not to.

Darconie: owszem, Zen z 1994 r. jest białym krukiem. Ale... funkcjonuje taż jako e-book, zdaje się.:)

Już tylko spokój może nas uratować

Brakuje mi jednak pozycji, której sam w literaturze jeszcze nie znalazłem, tylko w kinie, jak Milczenie owiecSiedemLabiryntTrue detective. Coś ciężkiego kalibru, ale nie horror. Znacie coś tak jednoznacznie “ciemnego”? King i Masterton pisywali takie horrory/nie horrory, ale może jest ktoś jeszcze?

Darconie, skoro szukasz podobnych klimatów, nasuwa mi się – jednak! – proza Kinga i jego “Chudszy”, według którego zrealizowano moim zdaniem genialny, bardzo mroczny film pt. “Przeklęty”. 

Co do mrocznych/ciemnych filmów, “Omen” z Peckiem też wart jest polecenia; “Piknik pod Wiszącą Skałą”; “Christine”; “Sprawa Gorgonowej”, “Morderstwo doskonałe”, “Okup”, “Znaki”, polski “Trójkąt Bermudzki”, “Tam i z powrotem”, “Czarna wdowa”, “Constantine”, “1408”, “Mgła” z 2007, “Ring”, “Fatum/Zła woda”, “Egzorcyzmy Emily Rose”. 

Serial “Miasteczko Twin Peaks” również ma swój niepowtarzany klimat i zawiera wiele dramatu. 

Z boleśniejszych: “Przebudzenia”, “Dzieci gorszego Boga”, “Zielona mila”, “Odwiedziny prezydenta”. 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

A klasyka przerobiona?

”Mistrz i Małgorzata”, “Niebezpieczne związki”, “Lot nad kukułczym gniazdem”?

I z fantastyki – zawsze “Kwiaty dla Algernona”, “Ostatni brzeg”, “Piknik na skraju drogi”?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dogs,

nie czytam na tyle dobrze po angielsku, żeby mieć z tego przyjemność. Japońskie animacje to nie moja bajka, niestety, ale dzięki za typy.

Bruce,

nie widziałem tylko “Sprawy Gorgonowej” i “Odwiedzin prezydenta”, ale to bardzo stare filmy, więc miałem prawo. ;) I tak, dużo kiedyś oglądałem. :) “Omen” i “Piknik” mocne, a “Miasteczko” to już klasyk, choć końcówka mi się nie podobała.

Rybaku,

lubię papier, to właściwe element (prawie) niezbędny. :)

Staruchu,

“Mistrza” nie dałem rady, dwa kolejne tytuły i owszem. :) Drugiej linijki nie znam. Zwłaszcza “Kwiaty” i “Ostatni brzeg” zapowiadają się nieźle.

 

Dzięki wszystkim!

 

Ostatni brzeg jako lektura rewelacyjny.

Już tylko spokój może nas uratować

Dobra, to z polecajek ode mnie:

Książki:

  1. “Zapach cedru” – obyczajówka, z mrocznymi tajemnicami i, jeśli chce się tak interpretować, łagodnymi wątkami nadprzyrodzonymi. Ostrzegam jednak, że jest bardzo przybijająca i może budzić dyskomfort. Duży.
  2. “Kocia kołyska” – pewnie znasz, ale lubię tę książkę i lubię przypominać, że istnieje.
  3. “Gnój” – upiorna śląska opowieść o rodzinie. IMO bardzo dobrze napisana.
  4. “To wiem na pewno” – rodzina, choroba psychiczna, dramat braci bliźniaków, w tle koszmarna historia włoskiego dziadka.

Filmy:

  1. “Joker” – ten z 2019 roku. Jest mrocznie, jest o emocjach, o człowieku, mnie się bardzo ten film podobał.
  2. “Constantine” że się tak powtórzę po Bruce.
  3. “Truposz” Jarmusha – to western (ale nie do końca), wizualnie przepiękny i w moją wrażliwość trafia. Ale mogę być w tym odosobniona, kumpel zasnął w trakcie seansu :p

„‬Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf

Rossa,

“Gnój” z  samego tytułu brzmi “atrakcyjnie”. “To wiem na pewno” widziałem film, po książkę już nie będę sięgał. “Joker” to będzie klasyk, film obowiązkowy dla “lubiących” traumy, Phoenix równo pod sufitem to nie ma, ale jakby miał, to by nie stworzył takiej kreacji. Muzyka Hildur Guðnadóttir powala na kolana, słuchałem dziesiątki razy. Jeszcze Johan Johansson tak mocno mnie rusza. “C” tak, choć to bardziej kino efektowne, “Truposza” nie widziałem, może uda się zobaczyć.

Pozdrawiam.

 

Ps. A z filmów przypomniał mi się szwedzki “Zło”, ale to obraz brutalny i ciężki, nie dla każdego.

 

Japońskie animacje to nie moja bajka, niestety, ale dzięki za typy.

Japońska animacja to bardzo szerokie pojęcie :> 

It's ok not to.

Przeczytałem pierwszy tom “Obłędu” Krzysztonia i “Martina Edena” Jacka Londona. Rezczywiście to książki dramatyczne, ale zdałem sobie sprawę, czego wcześniej nie zauważyłem, że znacznie mniejszy wpływ emocjonalny mają na mnie pozycje historyczne. To znaczy takie, które nie toczą się w dzisiejszych czasach. Być może to kwestia scenografii, rekwizytów, zdarzeń, sytuacji, przejść, które często sa inne od dzisiejszych, ale widzę, że patrzę na takie historię z pewnego dystansu. Nie identyfikuje się z bohaterami. W przypadku “Obłędu” temat strachu przed bombą atomową, radzieckich agentów, w ogóle ZSRR to coś, co nigdy mnie nie interesowało, choć wiem, że teraz za wschodnią granicą temat jest aktualny. Zaś “Martin Eden” i początek XX wieku, z tą arystokracją, sferą itd, podobnie do mnie nie przemawia. Po prostu nie czuję tych środowisk i tych problemów. Jednak chociażby dlatego warto było je przeczytać, właśnie żeby sie o tym przekonać. :)

Pozostając przy “Martinie Edenie”, – UWAGA! Będą spojlery – to mocno zastanawia mnie jedna rzecz. Bohater w biedzie, wręcz nędzy i nie rozumiany przez nikogo, oddaje się pisarstwu, pisząc wszystko właśnie w tym okresie. Wysyłając setki rękopisów do dziesiątek wydawnictw. Przez lata bez skutku. Gdy w końcu zaczynają go wydawać i staje się sławny – nic już nie pisze. Wydaje wszystko to, co napisał wcześniej. Rozżalany tym, że ludzie nie rozumieją jego literatury, ale którzy cenią go i chcą z nim bywać ze względu na jego sławę – popełnia samobójstwo. 

Zastanawiam się, czy osiągnięcie sukcesu w pisarstwie, takiego dużego, bezdyskusyjnego,  może być okupione tak trudymi przejściami, że mimo jego osiągnięcia, nie rekompensuje on trudów i znojów po drodze. Zawsze wydawało mi się, że tak. Sukces, który wszystko przysłania, czym większy, tym bardziej, ale po lekturze powyższej książki, nie mam już takiej pewności.Czy droga do sukcesu może być tak trudna, że nie jest on w stanie cieszyć, a wręcz może doprowadzić do dramatu? Mam na myśli dzisiejsze czasy, tu i teraz, nie historyczne przypadki.

Co o tym myślicie?

 

Pozdrawiam.

 

Bohater raczej pragnie mieć wszystko to, co widział w czasie pierwszej wizyty w domu... ( teścia? Chyba, już nie pamiętam ;)). Gdy to osiągną, nie tylko poprzez zmianę statusu społecznego, ale też poprzez rozwój intelektualny, to dochodzi do wniosku, że wcale tego nie potrzebuje, a osoby, które dawniej mu imponowały teraz stały się dla bohatera nijakie, by nie powiedzieć głupie. Pragnie wrócić do dawnego środowiska, które nie było tak zakłamane ale po wszystkich przejściach i z nimi nie potrafi już funkcjonować, są zwyczajnie na niższym poziomie niż bohater. Więc zaczyna gardzić tymi, którzy mu imponowali i nie potrafi "doglądać się" z tymi, od których się wywodzi. Zostaje sam ze swoją zdobyczą, ze swoim spełnieniem. I to go zabija. Ja to tak widzę.

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Darconie, z rzeczy czytanych ostatnio, może zainteresuje Cię “Brainvawe” Poula Andersona, “Kwiaty dla Algernona” już Ci polecono. Skoro lubisz Simmonsa, to polecę “Wydrążonego człowieka”, który mnie w kilku miejscach naprawdę “ruszył”, może “Umierając żyjemy” Silverberga by Ci się spodobało. “Drogę” McCarthyego pewnie znasz, a tego autora polecić mogę jeszcze “W ciemność”.

Z filmów ostatnio na forum ploecałem “Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” i “Rzekę tajemnic”. Ten drugi film jest według mnie bardzo mroczny. Widziałeś “Pi” Aronofsky’ego? Ja uwielbiam, ale to nie jest też kino dla każdego. Tego samego reżysera “Requiem dla snu” jeszcze jest cholernie dobre, “Zapaśnik” też, “Czarny łabędź” nawet, nawet.

Na koniec jeszcze dwa tytuły filmowe, który pewnie zupełnie Ci nie siądą, ale ja uważam, że to jedne z lepszych dramatów, jakie dane mi było obejrzeć: “Dym” duetu Wang/Auster i niesamowity końcowy monolog Harveya Keitela, po którym następuje czarno-biały fragment, przedstawiający to, o czym Keitel opowiada (a w tle gra “Innocent when you dream” Toma Waitsa); drugi z tytułów to “clockers” Spike’a Lee.

Known some call is air am

Tak, Bardjaskier, podobnie to widzę, ale sukces smakował gorzko, także dlatego, że bohater znacznie rozwinął się intelektualnie. Ale sukces (pisarski) chyba często się z tym wiąże.

Pozostawiam jednak pytanie ogólne, czy trud drogi do sukcesu pisarskiego może być tak duży i ciężki, że największy sukces nie będzie w stanie go nam zrekompensować?

Outta, książki sprawdzę, nie czytałem tych tytułów. Oglądałem ekranizację “Drogi”, dobra.

Z filmów “Trzy billboardy...” to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w ostatnim roku. “Rzeka tajemnic” to powoli klasyka, oglądałem kilka razy. “Requiem” dobre, “Zapaśnik” też, mam sentyment do łobuza Mickeya Rourka. Sporo filmów z nim widziałem, pewnie nie wszystkie przetrwałyby ducha czasu. “Czarny łabędź” świetny i świetna rola Natalie Portman. Ech, kiedyś to robili filmy.

Za to “Dymu” i “Clockers” nie znam, postaram się obejrzeć, jak się trafią.

Dzięki.

 

To pewnie zależy od człowieka i jego oczekiwań. Ale może tak być. Wielu pisarzy to samotnicy, wybierający pasję zamiast rodziny. Mówi się też, że alkoholizm to choroba pisarzy. Oczywiście to tylko stereotypy ale skądś się muszą brać;).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka