- Hydepark: Czytelnictwo w Polsce

Hydepark:

Czytelnictwo w Polsce

 

Jak według Was wygląda czytelnictwo w Polsce? Dużo Waszych znajomych czyta, pisze? I co sądzicie, o spadku ilości czytających Polaków?

 

Ja znam bardzo mało osób, które czytają: mama, bracia, trzy ciocie i dwóch znajomych. I nic więcej. A siedem osób, to chyba nie za dużo…

 

A więc, co o tym myślicie?

Komentarze

obserwuj

Z doświadczenia własnego i otoczenia stwierdzam, że przychodzi taki moment w życiu, kiedy czytelnictwo spada, bo brakuje czasu. Widzę ironiczną zależność – tak do końca studiów, kiedy czasu i chęci jest najwięcej, brakuje kasy na książki. Potem, kiedy zaczyna się pracować i kasa jakaś się pojawia – brakuje czasu :/

https://www.martakrajewska.eu

@Krajemar – To zupełnie jak z podróżami. Jak masz czas, to nie masz za co jeździć, jak zaczynasz zarabiać, to nie masz czasu ; p   Nie mam szerokiego kręgu znajomych, więc trudno mi stwierdzić, czy ludzie w ogólności czytają, czy nie. Zakładam, że nie, a w każdym razie niewiele. Stereotyp? Być może, ale tkwi głęboko zakorzeniony.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A ja miałem przez ostatni rok (od czerwca do czerwca tego roku) rok duuużo, baaardzo dużo czasu na czytanie – czytałem codziennie. Jednak od marca tego roku zauważyłem, że do książek nie ciągnie mnie już tak bardzo. Wolę pisać, a czytam co dwa, trzy dni. Choć czasu wiele, wieeele :)

Mee!

Uzupełnię uwagę krajemar o Internet. Też odbiera czas. Chociażby podczas obfitego wysypu nowych tekstów na tym portalu…  

No tak – a ty, Adamie, jeszcze z loży jesteś :) więc musisz czytać te opowiadania i je oceniać, prawda? Stereotypy stereotypami, ale, no cóz… skądś się te stereotypy biorą.

Mee!

Chociażby podczas obfitego wysypu nowych tekstów na tym portalu… 

Przecież czytasz ; ) Emeryci mają sporo czasu na czytanie.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chyba większość moich znajomych nie boi się książek. Ale być może, rodzina ma to w genach (acz zdarzają się mutanty. Jesteśmy wielkoduszni i pozwalamy im żyć), a przyjaciół dobieram tendencyjnie. Wielu z tych czytających nie ma czasu, skarżą się, że wieczorem przeczytają pół strony i odlatują. Ale przynajmniej próbują. I, jak sądzę, tu jest pies pogrzebany. W życiu trafiają się okazje do poczytania – przy jedzeniu, w kolejce, w urzędzie, w komunikacji publicznej, przy czekaniu na cokolwiek… Tylko trzeba mieć to czytadło przy sobie. Kiedyś zacięłam się w windzie. Najbardziej przejmowałam się tym, że ludzie, z którymi jestem niedługo umówiona, będą się martwić i że, pechowo i wyjątkowo, akurat NIE WZIĘŁAM NIC DO CZYTANIA! Straszne…

Babska logika rządzi!

O, Finklo, mam podobnie. Dziesięć minut w tramwaju, bez książki, to dziesięć minut ubolewania, że nie wzięłam tej cholernej książki! :)

Emeryci mają sporo czasu na czytanie. Oni tak, ale ja znacznie mniej.

Emeryci mają czas, ale oczy już nie te. Wiem, bo moja babcia dużo czyta, szczególnie zimą i zawsze narzeka. A moi rodzice! A kiedyś dużo czytali. Szkoda :( Poz tym junior mnie natchnął do refleksji, że pisanie też zabija czytanie. Bo jak ma się mało czasu, to zawsze jest kwestia wyboru. I tak, mam Pratchetta od roku na półce, nietkniętego! W moim przypadku to nie do pomyślenia, a jednak…

https://www.martakrajewska.eu

Oni tak, ale ja znacznie mniej.

To nie było o Tobie, zabrakło entera ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jedno naciśnięcie klawisza, a jak wielka zmiana sensów…  :-) Berylu, jeśli powyższe westchnienie zostanie zaliczone do myśli co najmniej srebrnych, zarekomenduję Twoje współautorstwo, gdyż bez braku entera nie doszedłbym do tak ważkiego wniosku.  :-)

Z czytających emerytów znam tylko ciocię :) Krajemar ma trochę racji – odkąd zacząłem pisać, czytam mniej. Jest to powodowane także tym, że boję się, że zacznę przejmować (próbować przejmować) styl tego pisarza. Często mam tak z Pratchettem. Jednak założyłem ten temat, bo martwią mnie bardziej moi rówieśnicy niż dorośli. Nie mam wielu znajomych, ale połowa z nich mówi "wyszłem, szłem, doszłem". Ja także tak mówiłem – do pewnego momentu, kiedy zacząłem czytać. Martwi mnie, że wybierają gry komputerowe, już może nie zamiast książek, ale zamiast pogrania w piłkę, i przesiadują przed ekranem po dziesięć godzin. Pozdrawiałem na betce, pozdrawiam i tutaj z rana i życzę miłego dnia :)

Mee!

Emeryci mają czas na czytanie, ale nie mają kasy na książki. My też, na emeryturze, nie będziemy mieć, więc róbmy zapasy. Pozostaną też, może, biblioteki:) Poza tym, poza granicami Polski mamy prawie 20 milionów rodaków. Oni chyba też coś czytają…A tak już na poważnie, to chyba nigdy Polska nie była czytelniczym zagłębiem. Jak porównam młodzież dziś z latami młodości mojej, to jakoś tak porównywalnie czytają… jednostki:)

A ja zastanawiam się, jakim cudem ja w dzieciństwie, po szkole! miałam czas I na komputer, I na czytanie, I na pisanie (prologów siedmiotomowych powieści rzecz jasna, na szczęście nie było internetu :P), I na pogranie w piłkę z koleżankami, I na połażenie po drzewach, I jeszcze (czasami) na odrobienie lekcji. A teraz czas jakoś niewyobrażalnie się skurczył i trzeba wybierać… Z drugiej strony u mnie jest odwrotnie niż u kozajuniora i krajemara – im więcej czytam, tym więcej piszę. I w jakiś magiczny sposób czas jakoś sam się znajduje – w pociągu, w autobusie, w przerwie w pracy. A jak nie mam czasu na czytanie, to i do pisania nic mnie nie motywuje. Ale i tak to już nie to samo, co na studiach, o nie… ech :)

O to mi, szoszoon, chodzi! Jenostki!  Tak, zapasy trzeba robić :)

Mee!

Ooo, ja mam czas, mam – dużo :), tylko że nieraz to wszystko się po prostu… przejada i częste czytanie (przez ostatnie 365 dni książki średnio 1/3 dni) nie sprawia takiej przyjemności, jak wtedy, gdy wraca się po szkole zmęczony ;), odrabia sie lekcje, uczy. Później jeszcze różne zajęcia są (u niektórych, u mnie na przykład były). Wraca się do domu i nic się nie chce – oprócz czytania. A tak? Ja mam całkiem odwrotny problem, niż wy – ZA DUŻO CZASU

Mee!

Ooo, ja mam czas, mam – dużo :), tylko że nieraz to wszystko się po prostu… przejada i częste czytanie (przez ostatnie 365 dni książki średnio 1/3 dni) nie sprawia takiej przyjemności, jak wtedy, gdy wraca się po szkole zmęczony ;), odrabia sie lekcje, uczy. Później jeszcze różne zajęcia są (u niektórych, u mnie na przykład były). Wraca się do domu i nic się nie chce – oprócz czytania. A tak? Ja mam całkiem odwrotny problem, niż wy – ZA DUŻO CZASU

Mee!

Ale jednak jak ja sięgnę pamięcią w zamierzchłe czasy mojego dzieciństwa, to zauważam spory progres, albo może to ja miałam przyjemność być w takiej klasie w podstawówce, że gdyby ktoś zobaczył mnie z książką w ręku, to kocówa murowana :) Niektóre moje koleżanki do ósmej klasy nie potrafiły płynnie czytać i dopiero wejście na rynek "Bravo" trochę poprawiło sytuację :D Natomiast w pewnym momencie dokonał się mały przewrót i było odwrotnie – nie znasz "Harry'ego Pottera", nie liczysz się w towarzystwie. Z tym że wtedy już byłam w liceum :)

Mądrze prawisz, Juniorze. Ale nie masz się czemu dziwić. Wybór między książką, aktywną zabawą, filmem / telewizją i grą komputerową jest w większości wypadków przesądzony z góry na korzyść gry. Następna jest telewizja z filmem pod rękę. Przyczyny tego stanu rzeczy są znane i, co gorsza, łatwo wytłumaczalne. W uproszczeniu, oczywiście, ale dopuszczalnym przy generalizacjach. Pierwsza to my sami, funkcjonująca w nas spuścizna ewolucyjna. Jesteśmy wzrokowcami. Naszą uwagę zwraca na siebie i przyciąga do siebie ruch. Efekt – film, gra są bardziej od książki atrakcyjne w odbiorze. Drugą można nazwać kontynuacją wzorca lokalnego. Dziadek nie czytał, ojciec nie czytał… Nikt w okolicy nie czytał… Jak zostać miłośnikiem książek, skoro w domu ani jednej książki nie ma, nikt nie zachęca, a nawet przeciwnie, można się spotkać z kpinami?   Trzeci powód to krzyżówka poprzednich z dodatkiem lenistwa umysłowego. Po co wysilać wyobraźnię, i tak już ubogą wyjściowo, skoro można pooglądać ruchome obrazki, przyswajalne w ułamku sekundy? Telewizja pokaże fakty, film pokaże efekt pracy cudzej wyobraźni… A podczas czytania trzeba myśleć.   Niejako obok tematu, lecz w ścisłym z nim powiązaniu: pisanie wymaga jeszcze intensywniejszego myślenia… Wiedzy w temacie, znajomości języka, pilnowania elementarnej logiki. Teledurnieje i bzdury made in Hollywood tego nie nauczą, komputerowe strzelanki tym bardziej. 90% zawartości Internetu także nie… Reasumacje, jak to one, nie uwzględniają wyjątków, odstępstw od reguł. Zastrzegam to, żebyś Ty lub ktokolwiek nie zarzucił mi  oglądu w krzywym zwierciadle, zjadliwości jakiejś w ocenie i opisie.

No ja w podstawówce miałem szczęście, że ludzie tylk dziwnie patrzyli na mnie :D A Bravo też kiedys kupowałem (ale Sport, żeby nie było; choć pamiętam sytuacje, jak kiedys poprosiłem tatę, żeby mi kupił Bravo Sport. Niestety – kupił Barvo o popgwiazdkach).

Mee!

Zjadliwości… Może, Adamie, gdybym nie myślał podobnie do Ciebie. To chyba prawda, że większość rzeczy wynosi się z domu – wychowanie, odpowiedzialność, dobroć, chęć pomocy (lub na odwrót) i czytanie także. I to prawda, że ciągnie człowieka do ruchu. Powiem tak: jestem w takiej sytuacji, że w tym momencie sport jest u mnie wyklucozny i co robię? Mogę siedzieć i rozwiązywac krzyżówki, mogę spacerować (choc dzisiaj nie – leje jak ja nie mogę), mogę poukładać puzzle, ale co ja robię? Przez większość dnia siedzę przy komputerze, piszę i sprawdzam nowe komentarze na NF. No i czytam. Nieraz pooglądam film. NIE CHCE MI SIĘ. PO PROSTU MI SIĘ NIE CHCE. Ale nie będe powielał tego, co napisał Adam.

Mee!

Juniorze, ani "Bravo" w dowolnej mutacji, ani "Życie na gorąco", "Fakt" – nie stanowią o niczym. Nawet trzeba, od czasu do czasu, spojrzeć na drugą stronę medalu, zorientować się, czym jest gaszone zainteresowanie sprawami naprawdę poważnymi. Zrelaksować się grą, jeśli nie nazbyt głupia, też można i czasem trzeba. Chodzi tylko o to, żeby nie dać się pociągnąć w dół, zredukować do biernego odbiorcy sensacyjek i kitu informacyjnego. Żeby nie być gołosłownym: gdy mam wszystkiego dość, pisanie "nie idzie", humor pod zdechłym Azorkiem, mądrości z książki czy czasopisma nie wchodzą do głowy, ściągam z półek cokolwiek tak lekkiego, że wstyd się przyznać, albo uruchamiam symulator i "przepycham się" pociągiem wyładowanym węglem między planowo jeżdżącymi ekspresami… Czy to coś złego?

Ja nie mówię, coś w tym złego – tu właśnie chodzi o to ściąganie na dół, strach, żeby nie udeżyć w dno :) Sam gram w FIFĘ, żeby się odprężyć albo kiedy nic mi się nie chce, lecz w większości słucham muzyki. I nie ma w tymnic złego – wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba wiedzieć, kiedy przestać. Tak jak z jedzeniem – można wszystko, ale jak przesadzisz, to albo będziesz gruby, albo… dobra tego nie kończę, bo dla niektórych to moze wydawać się obleśne. A! I nie boli was to, że chcą powoli likwidować biblioteki? Brrr…

Mee!

Ja mam podobne refleksje jak Dreammy. Kiedyś jakoś czas miałam na wszystko :). A teraz… Co do tego czytelnictwa wśród młodych ludzi – nie wiem właściwie, jak to jest teraz, ale zawsze było tak, że starsze pokolenia narzekały na młodsze. Pod każdym względem. Ba, starsze pokolenia! W liceum z pobłażliwością patrzyłam na dzieciaki trzy lata młodsze ;). Zawsze dużo czytałam, miałam podobne koleżanki, ale miałam też mnóstwo takich, które po książkę sięgały w ostateczności. Mój czteroletni synek uwielbia książki. Czytam mu codziennie, przed spaniem obowiązkowo. I widzę, jak go to rozwija – jako czterolatek ma częściej więcej do powiedzenia na różne tematy od dwa razy starszych sąsiadów. A wyobraźnię ma niepokojąco wręcz bogatą :) (żartuję oczywiście, nie ma czegoś takiego jak zbyt bogata wyobraźnia). Na szczęście chodzi do mądrego przedszkola, gdzie wychowawczynie są tym zachwycone. Szczerze – trochę boję się szkoły… Ostatnio sąsiadka żaliła się, że jej dzieci nie lubią czytać. Nic nie powiedziałam, ale pomyślałam sobie, że – aby dzieci lubiły czytać – trzeba je najpierw do książek przyzwyczaić.  Same – czasem polubią, ale dużo rzadziej. Książki są fajne :).

Jato sobie codziennie powtarzam, że nie mam czasu na oglądanie filmów. I pewnie dlatego w ciągu tygodnia pochłaniam zamiast filmów tych 20 odcinków seriali lub anime. A czytanie? Przecież ja tak lubię czytać. Ale do tego trzeba usiąść, odprężyć się… zanim zdążę się wczytać w tekst, już trzeba robić co innego.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Podstawowy problem z czytelnictwem u nas to zrażanie do książek od młodych lat, czyli od szkoły podstawowej, gdzie zaleca się za przeproszeniem "durne" lektury. I nie chodzi mi o to, że te lektury są złe, źle napisane, słabe…Chodzi raczej o to, że są nieodpowiednio dobierane do wieku uczniów. Do pewnych pozycji trzeba dorastać, aby była szansa, że nam się spodobają. Pierwszy krok to zachęcić kogoś do czytania, a do tego trzeba odpowiedniej pozycji, żeby potencjalny młody człowiek mógł stwierdzić, że to wcale nie jest męczarnia i może nawet sprawić przyjemność. Ja sam zaczynałem czytanie dla przyjemności od książek o Conanie Barbarzyńcy, by wreszcie stopniowo przechodzić do pozycji bardziej ambitnych.  Dla przykładu, w ósmej klasie podstawówki dostaliśmy za lekturę opowiadanie Lema o Pirxie ( "Test" ) i od tego czasu na wiele lat byłem do Lema zrażony, nie chciałem czytać nic co napisał, miałem swoistą traumę czytelniczą. Kiedy jednak spróbowałem się jego literaturą przeprosić okazało się, że to jeden z moich ulubionych pisarzy, a opowiadanie "Test" jest naprawdę bardzo dobre. 

"I needed to believe in something"

Czytelnictwo wygląda tak, że na 1 czytającego jest 10, którzy chcą publikować :D

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Znów "kochany" Internet, dj-u nasz bez podtekstów kochany. Tak łatwo każdą bzdurę w nim umieścić – ale to jeszcze nic, bo ta skopana językowo i treściowo chała otrzymuje pochwały, więc och, ach, umiem pisać i będę pisać, zostanę sławnym pisarzem! A pokrop takich chłodną wodą… Linki chyba zbędne?    Zastrzeżenie: to o dziewięciu spośród Twoich dziesięciu.

Adamie, jeśli piszesz o tym portalu, to chyba troszkę przesadziłeś:). Owszem, zdarzają się osoby wobec siebie zupełnie bezkrytyczne, ale to raczej jedna na te dziesięć.  Ciekawe też, ile osób spośród tutaj piszących rzeczywiście chciałoby publikować profesjonalnie…

No jak to, chyba większość, prawda? Jak nie teraz, to w przyszłości, kiedy poczują się dostatecznie dobrzy. Ja bym bardzo chciała. W moim powstającym domu zaplanowałam sobie nawet pokój do pisania ;) Bo kiedyś w świetlanej przyszłości, będę miała dostatecznie wiele czasu.

https://www.martakrajewska.eu

No nie wiem, czy większość. Sporo jest chyba osób, które jednak traktują to hobbystycznie. Jakieś hobby warto mieć :).

Ocho droga, to było o całym, o całym Internecie poza tym portalem. Tu nie jest aż tak źle, tu jest niemal dobrze, proporcje odwrócone…

Ponoć statystyka czytelnicza jest u nas straszna. Pięćdziesiąt procent polaków ponoć w ostatnim roku nie przeczytało ani jednej książki. Choć dla mnie statystyka jest jedynie zbiorem liczb, a nie dokładną wykładnią rzeczywistości. Powiem tak, jako człowiek "miastowy", który spory ułamek swojego życia spędził w Poznaniu, poczyniłem pewne obserwacje, chadzając ulicami miasta przy różnych okazjach. Otóż, moi państwo, wiecie, jakie sklepy najrzadziej bankrutują? Księgarnie i second-handy. To chyba o czymś świadczy, prawda? Jeśli są wydawnictwa, które ciągle publikują książki i są sklepy, które wciąż te książki sprzedają, chyba nie może być tak źle, prawda? Gdyby jeszcze te książki nie były tak cholernie drogie, byłbym wniebowzięty, ale to już jest siła wyższa. Jeśli chodzi o czytelnictwo w kręgach rodzinnych – rodzice przekazali mi dwa kartony pełne książek z ich młodszych lat, gdy mieli czas na czytanie, mam też ciotkę polonistkę, mieszkającą dwieście metrów od mojego adresu zameldowania. Więc nigdy nie miałem oporów, by czytać w domu. Moim czytaniem zaraziła się też moja młodsza siostra. "Próbę czasu szkolnego" i jakichś tam śmiesznych docinków ze strony rówieśników przetrzymałem bez większych uszczerbków na zdrowiu ze względu na wrodzoną gruboskórność. A poza tym, wybranka mego serca zawsze gratuluje mi ze szczerym uśmiechem, gdy mówię jej o kolejnym piórku na portalu NF, co sprawia oczywiście, że czuję się królem wszechświata. I powiedzcie, moi państwo, jak tu nie czytać? Jak tu nie pisać?

Oj tak, masz rację. Pamiętam, że kiedy szukałam miejsca do publikowania swoich tekstów, trafiałam w różne miejsce. Czytam opowiadanie, myślę: "ło matko, ale gniot!", a pod spodem tiu tiu tiu. Potem trafiłam tutaj, poczytałam komentarze, powiedzmy, mkmorgotha czy exturia, i uznałam, że to miejsce dla mnie;).  Mam nadzieję, że tak tu zostanie. Krytycznie. Chociaż, z drugiej strony, jakże przekonana o własnym geniuszu byłabym już, gdybym wybrała inaczej! ;) Kozajuniorze, przepraszam, bo chyba zboczyłam z tematu. Znowu.

O, dodam jeszcze, że aktualnie, kiedy podejmuję trud przelania myśli na papier (bo jestem staromodny i piszę na papierze  długopisem), nowi członkowie rodziny – dwa małe kotki – skaczą radośnie wokół mniej i próbują złapać śmigający po kartce długopis. Powtórzę zatem pytanie – jak tu nie pisać?

Ocho, wybaczam Ci :) Ja tu trafiłem przypadkiem i cieszę się z tego, bo gdybym nie trafił, to pewnie nadal brnąłbym w te swoje kilkuczęściówki. Ale wracajmy do tematu, proszę :)

Mee!

Mój roczny synek pomaga mi, waląc na oślep w klawiaturę więc nie należy go zostawiać sam na sam w pokoju z otwartym plikiem opowiadania :D Baj de łej, czy młode pokolenie zna to uczucie, kiedy się trafiało do papierniczego i te wszystkie zeszyty tak przyzywająco pachniały i machały do nas okładkami? Mmm…  

https://www.martakrajewska.eu

A ksiązki to co, nie pachną? ;) zapach świeżego papieru, kiedy otwierasz książkę nowo zakupioną jest jedyny w swoim rodzaju :) takie moje zboczenie ;)

"I needed to believe in something"

A po 10 latach te książki w większości wyglądają tak, że żal patrzeć. Zwłaszcza Prószyńskiego, słyszysz DJu? ;)

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

brajt, z książkami jest jak z misiami – im bardziej wytyrany, tym bardziej widać, że ukochiwany :) junior_13 – podzielam Twoje zboczenie. Podejrzewam nawet, że ten portal pełen jest zboczeńców ;P

https://www.martakrajewska.eu

:-)  Krajemar, nie odstraszaj ludzi od portalu. Pełen zboczeńców. Ale jakich? Po-zy-tyw-nych.

Zboczeńcy ukochujący książki :D Ależ to brzmi.

https://www.martakrajewska.eu

A ja lubię taki, trącący stęchlizną i wilgocią, zapach książek ze starych bibliotek np. w likwidowanych szkołach itp. Takie sprzed wojny albo tuż po wojnie wydane, z uwagami na marginesach, z pozaginanymi kartkami. To dopiero jest super sprawa!:) a, że szkół likwidują sporo, to i mam czasem niezłe łowy! Za friko!

szoszoon – o tak :) jest coś niezwykłego w takich starych książkach. Kiedy ją otwierasz zaczynasz się zastanaiwać kto ją wcześniej czytał, przez ile rąk przeszła, na kim zrobiła wrażenie, kogo wynudziła…

"I needed to believe in something"

Jak moim dawnym znajomym mówiłem, że nie idę z nimi uchlać się jak szmata, bo jestem zajęty czytaniem, to robili wielkie oczy i pytali "aż tak ci się nudzi"? Potem miałem znajomych, którzy czytali tylko te książki, o których było głośno i nic poza tym. Nawet jeśli nie interesowała ich literatura danego typu, to musieli przeczytać to coś, bo inni to przeczytali. Znałem też takich, którzy w dzieciństwie przeczytali jedną książkę i przy każdym możliwym temacie dotyczącym książek stawali w zaparte, że to najlepsza książka na świecie… Głównie dlatego, że była to pradopodobnie jedyna, jaką przeczytali, niebędąca lekturą szkolną. Teraz, na szczęście, mam już znajomych, którzy są w stanie wejść do księgarni i kupić książkę kierując się własnymi gustami bądź zainteresowaniami. I nie jest to dla nich rzeczą dziwną lub tak bardzo wyjątkową, że trzeba o tym koniecznie napisać na facebooku, żeby świat wiedział. 

Ja czytam mało, he-he… ale Audiobooków słucham dużo:)

Ciężko powiedzieć, czy poziom czytelnictwa spada. Może temu, że nie zawsze był on wysoki. Nie wszyscy są gramotni. Po obserwacji otoczenia mógłbym powiedzieć, że: a gdzie tam! Poziom czytelnictwa jest wręcz wysoki! Ale to dlatego, że pochodzę z klasy inteligenckiej, więc u mnie w domu wszyscy czytają, tak samo jak wszyscy znajomi, bardziej lub mniej bliscy. Jednak rozmawiając proletariuszem (z proletariackiej rodziny), mówiąc o książce, spojrzał na mnie jakbym mówił o tym, że światem rządzą reptilianie. Dla niektórych czytanie książki (a tym bardziej czytanie dla przyjemności! broń bogi!) to czysta abstrakcja. Jak już coś taki czytał, to pewnie lekturę szkolną. Wszystko więc zależy od otoczenia i pochodzenia. Ktoś mógłby zaraz wyskoczyć, że statystyki sprzedanych/drukowanych książek pokazują, że poziom czytelnictwa naprawdę spadł. Być może ten poziom się wcale nie obniżył, tylko część osób przeniosła się na ebooki.

Nieco bym tu się jednak wstrzymywała z podziałem na "inteligencję" i "proletariat". Nie te czasy, żeby różnice były specjalnie widoczne.

Ale to dlatego, że pochodzę z klasy inteligenckiej,… Jednak rozmawiając proletariuszem (z proletariackiej rodziny)…

Ooooo, jakaż urocza "typologia":) Jesteś pewiem, że to politycznie poprawny podział?;) Mało tego, jesteś pewien, że oddaje współczesny stan faktyczny społeczeństwa? Chyba, że Ty tak dowcipnie to ująłeś. Oj, mam wrażenie, Szanowny Edwardzie, że jeszcze wiele obserwacji musisz poczynić, by móc rozsądnie szafować wnioskami. Czytelnictwo w Polsce to nie tylko ilość sprzedanych/kupionych książek. Książki są niestey coraz droższe (jak i inne artykuły), ale nie są niezbędne do przeżycia, więc rezygnuje się z kupowania książek lub kupuje się tylko te, na których bardzo ci zależy. W mojej "proletariacko-inteligenckiej" :):):) rodzinie dochody spadły, nie możemy pozwolić sobie na radosne kupowanie książek jak dawniej, ale na szczęście mamy zapasy:) Wyczytujemy to, co zakupiliśmy w latach tłustych i jakoś ten upadek czytelnictwa przetrwamy my i dzieci nasze:) Miłego czytania;)

Hehehehe! Ja się grzebię i Ocha mnie ubiegła;)

O, ktoś tu jeszcze wpadł! I to z inteligenckiej rodziny, ale fajnie! (oj, bez urazy, żartuję sobie :]). Bardzo mi miło!

Mee!

Ciesz się, że taki zaszczyt Cię spotkał, koza.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Oj, bardzo, bardzo, bardzo, beryl.

Mee!

Za dawnych czasów czytelnictwo wśród proletariatu było bardzo wysokie… czytelnictwo bibuły propagandowej :D

Nie wiem co ma pochodzienie do czytelnictwa. Czasy kiedy książki były dostepne tylko dla "inteligencji" juz dawno minęły. Teraz to powszechnie dostepny towar, który nabyć może każdy, a nabywają nieliczni. Nie znaczy to wcale, że skoro ktoś pochodzi z rodziny "nie-inteligenckiej" nie czyta książek. I odwrotnie. Ten kto pochodzi z takiej rodziny wcale nie musi czytać. Dostrzegam w Twoich wypowiedziach zaczyn czegoś, co się zwie zadufaniem i w zasadzie nie rozumiem tego powodów. To, że ktoś się urodził w rodzinie X czyni go lepszym, od tego co się urodził w rodzinie Y? Może ja to źle odebrałem, ale taki nasuwa się wniosek po Twoich komentarzach.  

"I needed to believe in something"

A ja dostrzegam trolla :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja dostrzegam pierwszą "poważną" dyskusję w moim temacie! Cieszcie się i radujcie! ;) Ale troll też może być – toż to jeszcze większy zaszczyt niż osoba z inteligenckiej rodziny, łał!

Mee!

junior: zawsze bierzesz wszystko tak poważnie ;-)? Tak przy okazji a propos " Czasy kiedy książki były dostepne tylko dla "inteligencji" juz dawno minęły." – nie było takich czasów. Biblioteki są i były otwarte dla wszystkich :).

Ale czy ja biorę to na poważnie? Nie widzisz tych wszystkich uśmieszków, które stawiam, żeby tylko nie pomyślano, że robię to na poważnie? :) No co ty! U mnie powagi jest tyle, co piór na psie albo włosia na gołębiu! Ale mam nadzieję, że ty się nie obrażasz za te uszczypliwe komentarze. (./?)

Mee!

Ah, wybacz. Tyle tu tych juniorów. Jak w przedszkolu. Pisałem do junior_13j :)

Aha! To też wybacz :)

Mee!

Nie, nie zawsze ;) nie dostrzegłem kontekstu "uciesznego", ale może to przez to, że "przeleciałem" przez komentarze a ty beryl sam jesteś trollem :)  

"I needed to believe in something"

Aha. Ale wiesz, że to nie było o Tobie, tak?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nie? No widzisz, najwyraźniej znowu niezbyt uważnie czytałem komentarze ;)

"I needed to believe in something"

Hehe… : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka