
Tak się dziś od rana nieco głowie nad pewną sprawą, jednak nie wiem, czy słusznie.
Ale może zacznę od początku:
Wczoraj pożyczyłem koledze książkę (tytuł raczej nie ma znaczenia. Ma ona około pięciuset stron). Dzisiaj rano, spytałem się, jak mu idzie i czy się podoba. Ten, ku mojemu zaskoczeniu, odparł, iż przeczytał jakieś trzysta stron i strasznie mu się podoba.
– Co ty, k***, całą noc czytałeś? – spytałem.
– Nie no, co ty. Zajęło mi to jakieś trzy, cztery godziny.
I tu moje pytanie do was: czy możliwe jest, aby w ciągu godziny przeczytać jakieś dziewięćdziesiąt stron? Ja sam (kiedyś sobie sprawdzałem) ledwo wyciągam czterdzieści.
Dobra, zawsze mógł kłamać. Jednak wróciwszy ze szkoły o szesnastej, odrobiwszy lekcje i nauczywszy się na sprawdzian, ma się czas, aby przeczytać trzysta stron? Tak, mógł kłamać – powtarzam się. – Jednak, po co by to robił?
I wtedy przypominałem sobie pewien fragment z książki Pilipiuka (któraś z części Norweskiego Dziennika) w który jest mowa, iż pewien chłopak w trakcie godziny zdołał przeczytać bodajże sto dwadzieścia stron, a drugi dziewięćdziesiąt (!). Czy była to jedynie fantazja autora, czy naprawdę jest to możliwe i mój kolega nie kłamał?
I pytanie do was: czy jest możliwe przeczytać w ciągu godziny dziewięćdziesiąt stron? Ile Wy najwięcej zdołacie wyciągnąć?
Swojego czasu, jak czytałam więcej, to wyciągałam spokojnie 60 stron na godzinę. Teraz czytam wolniej - może to sprawa wyćwiczenia?
Szybkość czytania zależy też od rodzaju książki: czytadełko połkniesz w 3 godziny, ale Faulknera albo Dukaja... powodzenia. wystarczy na chwilę odwrócić uwagę i już musisz wracać do początku kilkulinijkowego zdania:) piękny język i rozbudowana zawsze spowolnią czytanie, na to zresztą nie trzeba narzekać, tylko sie delektować, żeby nic nie uronić:) za to proste zdanka, duża ilość dialogów i akcji zawsze to przyspieszą. więc może naprawdę udało się twojemu koledze 90 stron przeczytać w godzinę?
Jest możliwe. Są nawet takie kursy szybkiego czytania. Polega to z tego co pamiętam na tym, że nie biegniesz wzrokiem po tekście, tak jak to się robi przy "normalnym" czytaniu, a starasz się objąc wzrokiem całą stronę. Nie wiem czy dostatecznie jasno to wytłumaczyłem, ale o to mniej więcej biega. Jest to trudne, ale możliwe do wyćwiczenia. Są nawet konkursy szybkiego czytania.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
rozbudowana* , zawiła narracja
Da rade. Szczególnie informatycy wyrabiają niedamowite prędkości w czytaniu.
ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!
Chłopak jest gimnazjalistą, tak dla ścisłości. Ale kończył jakiś kurs lektorski w kościele czy coś takiego. :)
A co do szybkiego czytania, to tego też nie rozumiem. Jak można czerpać przyjemność z ciekawej ksiażki, skoro przeczyta się ją w jeden dzień? Według mnie, książką powinno sie rozkoszować. Ja winem...
Przeciętnemu człowiekowi, czytającemu w skupieniu, lektura jednej strony formatu A4 zajmuje 2,5-3min.
Czytanie ze zrozumieniem w szybszym tempie jest trudne i tylko niewielki odsetek ludzi to potrafi.
Dzięki zastosowaniu wspomnianej przez Fasolettiego techniki możliwe jest wyrobienie niebotycznych prędkości w czytaniu. Ale na pewno nie jest to czytanie uważne. Zapamiętuje się z takiej lektury znacznie mniej i na krócej niż normalnie. Tym niemniej - da się. Tylko jaki to ma sens? Tak, jak napisała April, wiele zależy też od rodzaju książki, barwności języka, a także formatu i rozmaiaru czcionki. Czy jest to "standardowy model" z 40 linijkami na stronie i ok. 80 znakami w linijce? Znacznie szybciej też czyta się coś, co nas, jak to się mówi, "wciągnie". Ale nadal trudno mi uwierzyć w takie tempo.
Mnie również.
Bo i co to za przyjemność, czytać "tak szybko" (jak to już wspominałem)?
Zwróć uwagę na to, iż on może rozumieć wszystko doskonale, czytając w tym tempie. Pamiętam, jak czytałem bodajże "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Tempo wynosiło jakieś 10 stron na godzinę :D Co innego było przy trylogii Sienkiewicza, "Iliadzie" czy chociażby "Panu Tadeuszu" (tak, to naprawdę da się przeczytać w jeden dzień).
Jeśli była to jakakolwiek książka wydana przez FS, wcale by mnie to nie zaskoczyło. U nich 500-600 stron można spokojnie zrobić w jeden wieczór :D
Tak, to było wydane przez FS.
Hm...
bez problemu można wyciągnąć takie tempo. a im się jest młodszym i weselszym, tym lepiej wchodzi. może nie należę do staruszków (klasa maturalna), ale pamiętam, w jakim tempie czytałam kolejne tomy Harry'ego Pottera (a co! :D ) - taka "Czara Ognia" ma 760 stron. kwestia jednego dnia. teraz już tak nie wchodzi: za dużo czasu spędzam w sieci i za mało śpię (koncentracja!), żeby nadal ćwiczyć czytanie w takim tempie, jak wtedy.
strona stronie nierówna, tak jak historia historii: na jednej stronie są duże marginesy i wyraźna, wygodna czcionka (właśnie zaglądam do wspomnianej "Czary"), a więc mniej tekstu, na drugiej naćkane jak w tekście naukowym i w sposób, który wymaga przemyślenia opisu, żeby wszystkie elementy nabrały sensu (dla porównania sięgnęłam po stare wydania Lema, które mam w przeróbce: opisy miejsc nie należą do jego silnych stron).
a co do przyjemności z wolnego czytania tekstów - ja tam jestem z tych, którzy zarywają noc dla dobrej opowieści. nie ma wydzielania sobie działek dobrego towaru, tylko wszystko na łyk, jeśli jest taka możliwość :)
Nie wiem czy kurs jest potrzebny. Ja przechodziłam tylko dużą ilość przeczytanych książek, a wspomniane 90 stron udało mi się kiedyś osiągnąć. Ale co to i kiedy było, nie pamiętam.
Są plusy - szybciej czytając masz więcej czasu na inne książki. I minusy - zależnie od książki i od tego jak długo czytasz, mimowolnie zaczynasz omijać dłuższe opisy, potem trzeba się skupić i wrócić do tego.
Haskeer, rozkosz, rozkoszą, ale gdy w naturze masz szybkie czytanie, trwa to trochę krócej :)
To jest możliwe. Ostatnio przeczytałem "Północną granicę" Kresa (około 375 stron) w cztery godziny. To daje akurat coś ponad te dziewięćdziesiąt stron, o które pytasz, Haskeer. Zresztą i tak wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji i wprawy.
@Mauea
"(...)sięgnęłam po stare wydania Lema, które mam w przeróbce: opisy miejsc nie należą do jego silnych stron"
Jak zwykle stanę okoniem i powiem Ci, że opis gór w "Wypadku" z Pirxa to jeden z najlepszych opisów gór jaki czytałem.
Nie wydaje mi się nieprawdopodobne połknięcie stu i więcej stron w godzinę. W szkole miałem zajęcia z szybkiego czytania (ogarnianie wzrokiem kilku słów naraz, wychwytywanie ogólnego sensu zdania zamiast znaczenia każdego słowa z osobna itd.). Przydawało się potem przy okazji co nudniejszych lektur, na które było szkoda więcej jak jednego popołudnia.
Laur zwycięzcy dla człowieka, który "Nad Niemnem" pokonałby w jedno popołudnie ;)
To zależy od stopnia zaangażowania w książkę,jeśli się naprawdę mocno wciągniesz, to połykasz i nawet nie wiesz kiedy:) Jest to możliwe jak najbardziej!
"Nad Niemnem" akurat było OK:) Nie mogłem za to ścierpieć Żeromskiego za zdania-potwory, choć dziś mi się wydaje bardziej strawny.
Lepszy Żeromski, u którego przynajmniej akcja jakoś płynie ;) A w "Nad Niemnem" to też płynęła... łódka z bohaterami przez 3 rozdziały :D
100-120 stron na godzinę (oczywiście zależy od formatu książki, stopnia skomplikowania treści - kolejny tom przygód Mortimera pewnie łyknąłbym w 2 godziny - wszystko już było).
Kurs szybkiego czytania się przydaje.
Pamiętam, jak w podstawówce dostałem pierwszy tom trylogii Tolkiena z zaznaczeniem, że mam oddać następnego dnia.
Siadłem o 9 wieczoremi o 4 było po zawodach :)
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Aha, mówimy tu o tempie czytania dostępnym dla przecięgnego czytelnika.
Rekordziści w szybkim czytaniu to rzędy wielkości więcej.
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Ajwenhoł - "Pirx" jest w ogóle dziełem cudownym, wspaniałym i bodaj najważniejszym z tych, z jakimi zapoznałam się w ciągu ostatnich lat. ale już "Powrót z gwiazd" lub "Eden" - miejscami mam spore problemy w zrozumieniu, co właściwie gdzie leży i jak wygląda. ;)
kobyłki, z którymi najbardziej się męczyłam, to wszystkie Sienkiewicze w formie powieści (za wyjątkiem "W pustyni i w puszczy" nie dałam rady pokonać ani jednej), i... "Chłopi" Reymonta. ale uwaga - tę drugą książkę akurat uwielbiam. co nie zmienia faktu, że udało mi się ją przeczytać dopiero po trzech miesiącach. :D
wniosek więc, Haskeerze, jest jeden - jak dobrze wchodzi, to da się czytać naprawdę szybko :)
No tak... To teraz pozostaje mi tylko usiąść i płakać. Czasem też bym chciał tak szybko czytać: mam w planach tyle wspaniałych książek, a większość czasu poświęcam na pisanie. A przydałoby się na półce kilka nowych książek. Nawet gdybym chciał, to nie wyciągnąłbym pięćdziesięciu stron... L
A co do trudnych lektur: Mi np. Krzyżacy Sienkiewicza dość łatwo poszli. A Lem? Hm... Czytając wspomniany "Powrót z gwiazd" czasem gubiłem się, co gdzie stoi, co jak wygląda i to, co sobie wyobraziłem, jest na pewno tym, co autor napisał. Nawet w przypadku kilkukrotnego powracania do danej sceny. Ale ogólnie książka świetna!
"Eden" i problemy? Nie mogę uwierzyć...
Ach, to szybkie czytanie... nawet nie tak dawno próbowałam przystąpić do kursu, ale wysiadłam, bo ćwiczenia mnie znudziły. ; P I pomyślałam sobie: a bo to ja na wyścig jakiś się wybieram?
Kiedyś potrafiłam czytać naprawdę szybko (nie wiem w jakim tempie, ale po liczbie książek przerabianych w miesiącu bnyło widać...). "Dziś sam jestem dziadkiem" i czytam boleśnie powoli (w porównaniu), z braku wolnego czasu i z chęci rozwijania innych pasji. Ale za to jak już czytam, to wyłącznie dla przyjemności (bo czasy szkolne i studenckie już za mną), a więc, jak ktoś wyżej ujął, aby się delektować. ; ) I w zupełności mi to wystarcza...
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Taaa nauka szybkiego czytania jest dość popularna ostatnio ;D
Chodzę tacy goście po domach i pokazują ci dowody na to, że taki kurs to prawdziwy cud i że jak go odbędziesz, to będziesz superhero^^ Jedyne co, to musisz wykonywać ćwieczenia. Dostajesz książkę z ćwiczeniami i możliwość TELEFONICZNEJ (!) konsultacji z 'ekspertami'. Co więcej musisz się szybko zdecydować, bo to praktycznie jedyna okazja żeby się zapisać (gówno prawda). Po jakimś czasi ćwiczeń będzie po prostu wymiatał. Koszt: jakieś 2500 zł (za książki z ćwiczeniami i konsultacje telefoniczne!) Czy to co dostajesz jest warte takiej ceny? Z tego co wiem to większość nudzi się po paru tygodniach. Odmówić takiemu domokrążcy jest niełatwo. Bo w rozmowie bierze przecież cała rodzinka - dzieci, rodzice. No i jak tu powiedzieć zafascynowanym młodym, że mama z tatą nie zapłaci mu za 'naukę'?
Ja uważam, że może długie ćwiczenia coś dają, to jednak ich cena nie jest wymierna, a zazwyczaj i tak kończą się fiaskiem :/
Ja czytam szybko - nigdy nie liczylem stron, az taki nie jestem, ale polykam ksiazki dwa-trzy razy szybciej, niz ci "normalni". Tyle, ze czytajac czasem lapie sie na tym, ze umknal mi watek - za szybko. Spowalniam nieraz "na sile", choc czasem - przy niektorych ksiazkachi - tak sie nie da. Na przyklad "Jesien patriarchy" przez swoja konstrukcje (ciezka w "polknieciu" wydawaloby sie) bardzo szybko mi sie czytalo.
Kazdy ma inaczej po prostu.
Zależy co takim szybkim czytaniem chcemy osiągnąć. Nie raz mi się zdarzało, że w jakimś tekście źródłowym szukałem konkretnych informacji - wtedy typowa kartka z podręcznika akademickiego schodziła w dosłownie chwilę. Inna sprawa, że po kilkunastu minutach nie pamiętałem niczego oprócz tej konkretnej informacji.
Książki czytam raczej przeciętnie. Często 2-3krotnie czytam fragment, który mi się wyjątkowo spodobał i chciałbym go utrwalić albo np. odnoszę konkretną sytuację do własnego doświadczenia etc Innymi słowy zależy mi na przyjemności z czytania :)
Mam znajomego, który kiedyś chwalił się, że szybko czyta. Gdy pożyczyłem mu podręcznik do WARHAMMERA, ten przeczytał go w 2 dni. Zwątpiłem nieco, bo ja chyba z 2 tygodnie go studiowałem. Gdy rozmawialiśmy o różnych rzeczach związanych z treścią to kojarzył np. nazwy, ale strasznie wszystko przekręcał, gubił wątki albo w ogóle ich nie znał. Ja natomiast z łatwością potrafiłem powiedzieć ( przynajmniej w ogółach) lub znaleźć szybko dany fragment.
Też możesz zrobić eksperyment:
spytaj się go o jakieś rzeczy - jakiś poboczny wątek, postać, nazwę etc. Będziesz wiedział CZY kłamie co do przeczytania tekstu i jakie informacje posiada na dany temat (czyli jakość).
Co do kursu szybkiego czytania, można samemu sobie zasponsorować podręcznik czysto teoretyczny i ćwiczenia, miałam kiedyś w łapkach. Nie trzeba wcale wydawać 2500zł! Toż to absurd jakiś!! Polega to na tym, że uczysz się czytać kilku linijek na raz, z zapamiętaniem jak największej ilości treści, niby proste ale żeby osiągnąć poziom mastera trzeba trochę nad tym posiedzieć. Fajne ćwiczenia przy tym są, na koncentracje i pamięć, tylko trzeba sie zastanowić po co to komu. Jeśli musisz przeczytać dużą ilość tekstu, a wcale nie masz na to ochoty, np traktat o strukturze mineralno - organicznej płaszcza ziemi, to jak najbardziej, ale jeśli chcesz czytać, bo to lubisz, no to po co?:) Jeśli wolno czytasz, a chciałbyś szybciej, kilka takich przyspieszających lekcji Ci nie zaszkodzi, ale nie stresuj sie z tego powodu, przecież nie jest lepszy ten kto ma lepsze tempo, ale ten kto jak już skończy, pamięta jak miał na imie bohater drugoplanowy:)
Jeżeli ksiązka jest ciekawa, i czytasz ją pierwszy raz, to czytanie idzie jak woda z kranu. Pana Wołodyjowskiego przeczytałem w 4 godziny.
Szacunek :)
A tak jeszcze powracając do tekstów FB - czytałem sobie wczoraj jedno z gorszych (ma tu na myśli zawiłość i skopmlikowanie treści, która była dość... płytka w tym przypadku) opowiadań z takiej jednej antologii. Jakieś czterdzieści stron poszło w piętnaście? dwadzieścia minut? Mieliście racje...
Czytajac książkę, nad którą autor trochę więcej popracował, ok. trzydzieści stron pokonałem w godzinkę. I od razu widać, co jest prawdziwie dobrą lekturą :)
Taa...