- Hydepark: Uwaga ranking! Kobiety, które zawróciły Wam w głowach

Hydepark:

Uwaga ranking! Kobiety, które zawróciły Wam w głowach

Skończywszy czytać "Pomnik cesarzowej Achai", natchniona, postanowiłam rozpocząć przyjemny i wprawiający mózg w miłe wibracje (głównie męską część publiczności) temat. Otóż, rzecz w tym, byśmy razem, wspólnymi siłami stworzyli ranking, bądź po prostu listę najciekawszych kobiecych postaci, wykreowanych na kartach powieści fantastycznych. Najlepiej, gdyby przy każdej bohaterce, pojawiło się kilka charakterystycznych cech, pokrótce uzasadniających wybór, no i oczywiście informacja, z jakiej bajki wyskoczyły.

 

Moje faworyty to:

 

Achaja – z trylogii Andrzeja Ziemiańskiego, o tym samym tytule, za to, że nie dała się zabić podczas toru przeszkód rozstawionego przez całe trzy tomy!

 

Yennefer z Vengerbergu – z sagi o "Wiedźminie", Andrzeja Sapkowskiego, za cięty język, ostre riposty i niekwestionowany styl bycia

 

 

 

 

 

Komentarze

obserwuj

Ekhm, ciekawam, co oznacza ta cisza w eterze:) czyzby tak malo bylo fajnych babek w fanstastyce? 

Czyżby przy tej okazji wylazł fakt, że fantastyka jest rzeczywiście literaturą gorszego sortu?

Dawno to podejrzewałem, ale lubię fantastykę i tak. Tak jak Tyrion kochał dziwkę!

A właśnie: u GRRMartina jest kilka ciekawych postaci kobiecych: Cersei, Brienne, Catelyn. Arya jest trochę szblonowa. W jej przypadku nie ma znaczenia, czy jest chłopcem, czy dziewczynką.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

babcia Esme Weatherwax z cyklu Świata Dysku.

bezdyskusyjnie - to kobieta, której postawa wobec życia stanowi cel mojej obecnej egzystencji. kiedy będę stara, chcę być Esme. słowa, które jej ustami wypowiada Pratchett, zaliczam do prawd życiowych, które znacząco wpłynęły na ukształtowanie mojego charakteru i systemu wartości.

 

i do kompletu Niania Ogg. ona za radość życia i wyciskanie go jak cytrynkę, pomarańczkę i jabłuszko jednocześnie - w końcu od czego jest cała rodzina ;)

Uważam za wielce interesujący fakt, że taki temat został zapoczątkowany przez kobietę. :)

Niestety, co do obydwóch Twoich typów nie zgodzę się w najmniejszym nawet stopniu. Achaja jest sympatyczną babką, to fakt, ale aż takiego wrażenia na mnie nie zrobiła. Yennefer z kolei jest biegunowo odległa od mojego ideału kobiety. Zimna sucz z niej i tyle.

 

Moją ukochaną dziewczyną z wszelkiej fantasy pozostaje Shani. ;)

Żadna nie może się równać ze mną.

Ale faktycznie bohaterki cyklu o wiedźmach robią na mnie wrażenie. Łącznie z Tiffany.

Dla mnie wyznacznikiem "lubienia" postaci jest fakt, czy kupiłabym kolejną książkę tylko dlatego, żeby znowu spotkać się z bohaterem (a nie dlatego, żeby wiedzieć co będzie dalej, to różnica). Akunin ma powieści raz lepsze, raz gorsze, ale postać Fandorina i sposób jej "prowadzenia" to dla mnie prawdziwe mistrzostwo, książki wypożyczam z biblioteki po to, żeby się przekonać, czy dowiem się o tym gościu trochę więcej, czy też znowu zostanę z kolejnymi tajemnicami. Z kobietami jest mi jakoś trudniej. Jedyną taką jest Babunia Jagódka Brzezińskiej - każdą książkę o niej biorę z półki w ciemno. Świetne postaci kobiece tworzy Pratchett, jak dla mnie autorki fantastyki mogłyby się uczyć od niego tworzenia interesujących bohaterek - niby rysowane grubą kreską, ale jednak obdarzone tyloma subtelnie dodanymi rysami, że po prostu nie sposób ich nie polubić. Z tym że nie kupiłabym nowej książki, gdyby np. bohaterką była tylko Angua - bez Marchewy, Vimesa, Nobby'ego - to już nie byłoby to samo :) 

Lubię też Hermionę z "Harry'ego Pottera" - bez niej Harry i Ron, te dwie łamagi, nie dałyby sobie rady. No i to szlachetne przesłanie - rozwiązania wszystkich tajemnic wszechświata można znaleźć w bibliotece :) Z kolei z bohaterek-chłopczyc polubiłam Elliott z "Tuneli". Niestety, obie bohaterki, kiedy tylko autor/autorka powieści uznaje, że czas by zaczęły się interesować chłopakami, robią się koszmarnie irytujące. To się niestety tyczy większości powieści fantastycznych - dopóki bohaterka walczy na miecze, strzela z kałasza, rządzi królestwem, tropi bandytów, ucieka przed prześladowcami, przyrządza magiczne eliksiry - jest fajnie. Kiedy pojawia się "wątek miłosny", robi się gorzej. Ale to temat na inny wątek ;)

Jako, że znów widziałem Kazie Szczuke (niestety) w TV to odezwie się moja "samcza" polowa. Stwierdzam: nie ma ciekawych postci kobiet w tym gatunku, a jak są to napewno by chciały być mężczyznam. Czekam na święte oburzenie;)

A Ty, niedobry Ty! :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Achika: czyżby forum miało kiedyś wyższy poziom?

Co sądzicie?

 

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Wybaczcie za nieobceność, brak czasu pozwolił jedynie na szybkie prześledzenie treści bez słowa komentarza. Tak więc co do trylogii G.R.R.Martina, jedyną naprawdę ciekawą kobiecą postacią z ikrą jest Królowa Cierni, Olenna Tyrell. Wszelkie wymienione przez Ciebie Rinosie bohaterki są w zasadzie mdłe, ewentualnie można do rankingu dorzucić Daenerys Targaryen, ale tylko jeśli chodzi o tom pierwszy. Podoba mi się jej zaradność i twardość. 

Maueo, ze wstydem muszę przyznać, że do dziś nie zapoznałam się z Pratchettem, ale Twoja jakże krótka charakterystyka zaciekawiła mnie na tyle, że dotarłam do cytatów nianii Ogg, no i coś czuje, że wreszcie się skusze:) (W końcu po coś jest ten ranking...)

 Nawiedzony - mi wcale nie chodziło o to, czy postać jest zgodna z wyobrażeniami i ideałami, ale o ciekawą, taką, która pozostaje na długo w pamięci. Podejrzewam, że gdybym była facetem i spotkała na swej drodze życiowej Yennę, to uciekałabym gdzie pieprz rośnie przed taką jędzą, ale jako czytelnik, ukryty bezpiecznie w realnym świecie, powiem głośno i bez strachu, że jest świetną, charyzmatyczną, jaskrawą bohaterką, na którą z utęsknieniem czekałam w kolejnych tomach sagi. Gdzie była Yenna tam zawsze działo się coś ciekawego. 

Btw, a dlaczego właśnie Shani?;)

Dreammy, mocne przygotowanie do zajęć:P Z Harry'ego Potter'a na uwagę zasługuje profesor Dolores Umbridge, pamiętam, jak czytałam po raz pierwszy "Zakon Feniksa" (bo chyba tam pojawia się w Hogwarcie jako Wielki Inkwizytor)i trzęsłam się ze złości, razem z Harrym podczas wszystkich szlabanów.

Czubku, Ty chyba mało czytałeś książek w tym temacie;)  

 

 

W tym temacie rzeczywiście nie przeczytałem żadnej książki:)

@Prokris - Ale temat brzmi "kobiety, które zawróciły Wam w glowach". Yennefer do takich nie należy w najmniejszym nawet stopniu. Za każdym razem, kiedy spotykała Geralta miałem nadzieję, że wreszcie pokłócą się na stałe. Ten wątek był dla mnie boelsny niczym obserwowanie, jak Twój najlepszy przyjaciel marnuje sobie życie z jakąś suką. Nie cierpię postaci Yen i z całego serca kibicowałem Vilgefortzowi, żeby ją wreszcie zamęczył.

A Shani, bo jest ruda i ją lubię. :P

mówiąc jeszcze o kobietach Sapkowskiego - postacią, bez której czułabym się doskonale przez cały cykl, była... Ciri.

czytanie jej mdłych, żałosnych, nieprawdziwych, wydumanych, głupich, nieprzekonujących i sztucznych problemów "myślącej, cierpiącej nastolatki" w chwili, gdy sama byłam w jej wieku - doprowadzało mnie do istnej furii. jedyne sceny z Ciri, które znoszę, to te po dołączeniu do bandy - z pozytywnym wskazaniem na tatuażyk.

scena, w której Merigold (jeśli dobrze pamiętam) tłumaczy wiedźminom, że Ciri ma okres i będzie wtedy nosić "specjalną sukienkę", uważam generalnie za poniżającą. no i idiotyczną do bólu.

 

tak jak kocham Sapka, tak absolutnie nieudaną konstrukcję psychiki młodej dziewczyny mógł sobie podarować. albo przynajmniej skonsultować z kimś, kto miał o tym najbledsze pojęcie...

 

 

@Prokris

cieszę się, że te charakterystyki zainteresowały Cię bardziej Pratchettem - czuję, że spłacam dług, jaki mam wobec niego ;) od Pratchetta zaczęły się bowiem moje kontakty z fantastyką, pierwsze pierwsze, i do dziś pozostaję jego wierną fanką. nie rozczarujesz się, sięgaj śmiało :)

O rety, nie wierzę w to, co widzę, wątek Ciri i Merigold sztuczny i zły?! Ciri mogłoby nie być w Wiedźminie?! Oj Maueo, zaraz zostaniesz publicznie wychłostana!:D 

Niejednokrotnie spotkałam się już z opinią jakoby Sapkowski nie znał kobiecej psychiki i że nie ma kobiet takie jakie on kreuje, ale zawsze sobie wtedy myślę, że może to Ci co tak mówią, po prostu nie spotkali ich na swej drodze:) 

Nawiedzony, niech Ci będzie, nie pomyślałam, że ktoś będzie w pierwszej kolejności sugerował się tytułem, bardziej chodziło mi o te cechy, które wymieniłam na początku, ale niechaj Ci będzie, mój błąd! 

"Bo jest ruda", to ja mam dla Ciebie propozycje, nie do odrzucenia, zajrzyj do twórczości  Lucy Maud Montgomery, tam postać główna jest klasycznym rudzielcem.

Żartowałam! :D

@Prokris
Niejednokrotnie spotkałam się już z opinią jakoby Sapkowski nie znał kobiecej psychiki i że nie ma kobiet takie jakie on kreuje, ale zawsze sobie wtedy myślę, że może to Ci co tak mówią, po prostu nie spotkali ich na swej drodze:)

konkretnie mówię tu o dorastającej dziewczynie, kobiety są w porządku ;) ale pozwolę sobie być dosadna: owszem, znam takie laski jak Ciri. i wiesz co? to, bodaj wszystkie, po prostu egzaltowane idiotki, których nie da się znieść dłużej niż kwadrans.

 

hejtujemy Ciri! m/

Wyczuwam tu prawdziwą nienawiść:D

Złe fluidy;)

Cóż... Ciri działa tak na ludzi. Z Sapkowskich kobiet, które lubię, wybrałabym Milvę. Taka swojska babka, fest kobita. :)

Super. Czyli jednak miałęm rację: płeć biologiczna tych postaci to faktycznie kobieta, jednak kultorowa to już inna bajka. Wskazane przez was bohaterki mają "męskie" cechy. Nikt nie polubił pięknych, nadobnych, uroczych panien? Czemu tu nie ma księżniczki żadnej? Matki?

Moim typem jest studentka medycyny, więc Twój argument w odniesieniu do mnie jest inwalidą. ;)

Czubek, bo kto by pisał o kapciu? powieści o pantoflarzach też nie zyskują rzeszy fanów, którzy grają ich w filmach i przebierają się za nich na konwentach. filmy się kręci o Bondzie i Larze Croft, a nie o babci Kowalskiej i wujku Staszku. ;)


potrafisz wymienić księżniczkę z prawdzi... nawiasem, ja umiem - Galadrielę. niestety grała rolę zbyt epizodyczną, żeby przychodziła na myśl od razu, a jednak po jakimś czasie przychodzi.

ale poza tym: umiesz wymienić księżniczkę czy królową, która będzie stuprocentową kobietą? (zaradność, siła charakteru czy wierność zasadom to nie są cechy zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn.) bo nie twierdzę, że w ogóle ich nie ma - prawdopodobnie po prostu teraz ich nie pamiętam i już. :)

O! Melania Hamilton jest taką kobietą, prawdziwa dama południa. Mauea masz rację, prawie każdy lubi czytać o chłopczycach, heterach, megierach i różnych xenach... A gdy przychodzi co do czego, to największe branie mają "szare myszki".

O wypraszam sobie mości Czubku, ale Achaja była najpierw księżniczką, a póxniej cesarzową!:D

Mały Kruku, no bo jak się już naczytasz o takich babach - że mają własny charakter, nie boją się postawić, że mówią głośno, co myślą i jeszcze samowystarczalne - to dla własnego bezpieczeństwa lepiej sobie cichą i zahukaną przygruchać... ;)

Tak, a czasami bywa gorzej. Przyjdzie ci taki i biadoli, że nie zazna szczęścia z kobietą, która nie umie miotać metalowymi obręczami. Czubku, po co pisać o "powszednich" kobietach, skoro można wykreować taką wywaloną w kosmos babkę. O usposobienu kokietki, waleczności Conana i wyglądzie Scarlett Johansson. :)

@little_raven - A gdy przychodzi co do czego, to największe branie mają "szare myszki".
Cicha woda i tak dalej... ;) "Szare myszki" są zawsze niedoceniane, a w gruncie rzeczy właśnie one paradoksalnie sprawiają, że świat nabiera kolorów.

@Naviedzony

bo są szare, więc reszta na ich tle nabiera barw? ^^

(tak, wyzłośliwiam się, ale tylko troszkę i z sympatią :) )

Księżniczka albo nadobna panna? A owszem, są i takie. Lubię na przykład Emmę Jane Austen, chociaż wiele zlego można o niej powiedzieć.

 

Ja tak się zastanawiam, czemu własciwie jest tak niewiele fajnych babek w fantastyce. Czy to dlatego, ze wśród autorów dominuje płeć męska i po prostu facetom łatwiej przychodzi opisanie i stworzenie bohatera a nie bohaterki? A może dlatego, że fantastyka jako gatunek hmm... awanturniczy, często sięga po archetypy wojownika, naukowca, bandyty itp. A mimo wszystko te "zawody" łatwiej z różnych przyczyn przyporządkować mężczyźnie. Dziwi mnie jedynie, że kobiety piszące fantastykę tworząc babskie postacie rozpisują je jako płytkie i głupie istoty. Cały cykl Canavan o Sonei, jakieś infantylne romansidła w stylu "Dziewiątego Mga", albo te niby śmieszne historyjki o "wrednych, zadziornych i błystkotliwych" czarownicach... Brrr. Przykro to stwierdzać, ale jednak klasyka, ba!, kryminały czy literatura głównonurtowa lepiej i ciekawiej traktuje kobiety. fantastyka na tym polu bardzo mnie rozczarowuje;/ 

Heh, a pamięta ktoś kosmitkę z "Gatunku"? To była babka. Oczywiście w ludzkiej formie :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

@Mauea jeśli chodzi o kapcie to nie msz racji. Jest masa komedii o nieprzystosowanych do życia mężczyznach np: "czterdziestoletni prawiczek". Pantofle też się zdarzają i też robią o nich komedie.

@ Little_raven dzieki z potwierdzenie mojej tezy.

@nawiedzona.b pewnie, że jakieś się czasem zdarzają, jednak jęsli bys wymieniał 10 kobiet to 8 z nich pewnie będzie chłopczycami,a przykład Emmy Jane Austennie był Twoją pierwszą myślą. 

Mi nie chdzi o to, że kobiety są gorsze, co to to nie, jednak ciekawym bohaterkom nadaje się cechy przypisanę kulturowo mężczyzną. Może to taki zabieg marketingowy.

@April, może i dominuja męzczyxni, ale ile kobiet robi bohaterki swoimi głównymi postaciami? Niewile. To tak jak z wyborami, w tym wypadku kohorty kobiet są w przewadze liczebnej, ale politykami zostają głównie mężyźni? Bo niby się lepiej znają? Bo kobiety się nie nadają? Gówno prawda. Chodzi o pewne zmiany w mentalnośc społeczeństwa. Pytanie pwinno brzmieć czemu kobiety w siebie nie wierzą? Pewną odpowiedź daje Pierre Bourdieu w teorii przemocy symbolicznej. Najprosciej jak mogę: 4 instytucje przymuszają kobiety do zachowania tradycyjnych form uspołecznienia: są to państwo, kościół, rodzina, szkoła.

Czubek, ok, wtedy wyraziłam się nieprecyzyjnie. zadam więc jeszcze raz to samo pytanie, tylko uważniej: czy postacie, na których chciałbyś się wzorować i które rzeczywiście należą do Twoich ulubionych, jak to ujęła Prokris - są najciekawsze, należą do gatunku pantoflarzy i ciamajd życiowych?

załóżmy, że dla Ciebie akurat tak, bo każdy ma swoje drobne dziwactwa - ale jestem święcie przekonana, że czym innym jest pośmiać się z ciamajdy i skończyć film w poczuciu pokrzepienia, że aż takim debilem nie jestem, a czym innym pozazdrościć bohaterowi przygód i charakteru lub wprowadzić jego zasady we własne życie ;)

@Mauea

bo są szare, więc reszta na ich tle nabiera barw? ^^
(tak, wyzłośliwiam się, ale tylko troszkę i z sympatią :) )

W pewnym sensie tak. Z drugiej strony często okazuje się, że wszystkie te krzykliwe i kolorowe heroiny nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Istnieją tylko dopóty, dopóki trwają ich przygody. Trzecioplanowe postaci częstokroć są dużo bardziej wyraziste od tych głównych. Ich życie jest pełne, prawdziwe. Stanowią tło dla bohaterów toczących swoje epickie wojny, ale gdybym miał się umówić z którąś z bohaterek Wiedźmina bez wahania wybrałbym Shani. Strasznie się ucieszyłem, że twórcy gry umieścili w niej ten wątek. ;)

Czubku, tak sobie myślę, że masz trochę racji. Zamieściłam na tej stronie 7 opowiadań, z czego tylko w 2 na głównego bohatera wybrałam kobietę. Czemu? Bradziej mi pasowali do wymyślonych ról mężczyźni. Nie chodzi tu chyba o pewność siebie, a o dopasowanie konkretnych cech czy problemów do płci. Chyba czytałeś moje oststnie opowiadanie o samotnym ojcu. Gdyby bohaterką była samotna matka, opowiadanie stałoby się dość niewiarygodne i zbyt wymyślne, ze względu na silnie rozwiniety instynkt macierzyński u kobiet. 

Co do tych 4 instytucji, to się nie wypowiadam, bo osobiście nie czuję się przez nie ograniczana:)

Tak do wszystkich, cieszę się na taki odzew do moej wypowiedzi. Cieszę się, że zmąciłem trochę wodę. O to mi chodziło.

@April większosć konbiet się pewnie z Tobą zgodzi, jednak przemoc symboliczna jest miękką formą przemocy. Bourdie stwierdza, że każdy z nas rodzi się "czystą kartką". Te instytucje mają za zadanie zdominowanie kobiet i przypisanie im tradycyjnych ról społecznych na drabinie stratyfikacji. To wszystko przebiag "gładko", ponieważ od małego jesteśmy socjalizowani do danych ról. Te instytucje są skamieniałe i przekazują wzory należące do status qua lub nawet status quo ante. Przekazują je w sposób zaiły, manipulują ludźmi w ten sposób, żeby nie odczuwali, że są wykorzystywani. Tyle szkoła francuska. Ja jestem natomiast zwolennikiem etnometodolgii Harolda Garfinkela, który uważał, żęby stwierdzić na czym polega świat należy go odwrócić do góry nogami. Podważ, jeśli masz na to ochotę, fundamenty tych instytucji i zobacz co zostanie. 

Pozdrawiam

M.C.

Podważ, jeśli masz na to ochotę, fundamenty tych instytucji i zobacz co zostanie.  

 

Robespierre próbował - nie wyszło. Lenin próbował - nie wyszło. Jeszcze chcesz próbować? ;)

Przyznam, że te socjologiczne problemy są mi dość obce i nie czuję się dość obeznana, by na ich temat dyskutować. Moje poglądy są raczej poglądami laika, obserwującego rzeczywistość i kierującego się własnym małym rozumkiem:)

 

nie wydaje mi się, by te cztery istystucje miały za zadania zdominowanie kobiet czy mężczyzn. moim zdaniem dzieje sie to jakby przypadkiem, po drodze. Po prostu kiedyś było inne podejście, teraz jest inne, a różne instytucje nie zdążyły się do tego dostosować. W sumie trudno się dziwić, czasu nie minęło wcale tak wiele. 

moim zdaniem większym problemem ograniczającym kobiety jest otoczenie. szkoła przynajmniej w moim odczuciu bardziej "niszczy" chłopców niż dziewczynki, kościół jest sprawą wyboru, i skoro się w nim jest, to powinno się respektować jego prawa - jeśli coś się nie podoba, nic oprócz presji otoczenia nic nie stoi na przeszkodzie, by się wyrwać spod niewygodnych nakazów. Jesli chodzi o państwo, to również nie czuję osobiście, by narzucało na kobiety jakieś więzy. To że jest spory urlop macierzyński wcale nie oznacza, że jest to złe i że na siłę stawia się kobietę w roli matki. Za tymi wszystkimi istytucjami stoją jednak ludzie i to oni nas ograniczają - rodzice mówią, by wyjść za mąż, ksieża, by być zawsze miłą, a nauczyciel mówi, by nie paprać się z matematyką tylko wiersze pisać. To nie instytucjom trzeba stawić czoło, jeśli chce się być sobą (nieważne czy dotyczy to "męskich" kobiet czy "babskich" facetów) tylko ludziom, którzy nas otaczają. a to nie to samo:) 

a na czym polega świat? nie wiem. ale jak się dowiem, to nie omieszkam się podzielić tą wiedzą:)

ot, takie przemyślenia zwyczajnego człowieka:) 

@Świętomirze - chodziło mi o cos innego. Nie o rewolucję, ale o ład pojeciowy, o to, że przez zaprzeczenie isnieniu pewnych regół, przez niedostosowanie się do norm spolecznych możemy określic czym świat jest.

@April ciezko mi wytłumaczyć, więc zerżnołem przykłady z  wikipedi (przepraszam, ale jest późno, a ja chciałbym wyjaśnić sedno moich rozważań):

relacje pomiędzy płciami (w których także zachodzi zjawisko przemocy symbolicznej). Większość kobiet pragnie mężczyzny wyższego, bogatszego, silniejszego i uznaje bezrefleksyjnie, że znalezienie takiego właśnie leży w ich osobistym interesie, podczas gdy taki układ umieszcza je w pozycji podporządkowanej temu mężczyźnie (i mężczyznom w ogóle), która to sytuacja leży bardziej w interesie mężczyzny. Jest to klasyczny przypadek działania przemocy symbolicznej, kobiety mają bowiem takie wyobrażenia wskutek oddziaływania kultury opartej na męskiej dominacji. Wyjaśnia to dlaczego nawet szczególnie dotkliwy wyzysk w okresie feudalizmu tak rzadko budził społeczny sprzeciw, choć w niektórych krajach w średniowieczu arystokracja i szlachta razem wzięte stanowiły tylko kilka procent społeczeństwa (2% we Francji), więc środki przymusu fizycznego, jakimi dysponowały, nie były wystarczające, żeby nad resztą społeczeństwa panować. Najważniejszą część zadania wykonywała bowiem przemoc symboliczna. Masy chłopskie nie buntowały się, bo narzucono im kategorie percepcji i oceny uzasadniające takie niesprawiedliwości; wierzyły, że arystokracja po prostu jest lepsza.

Kościół katolicki w Polsce (analogiczne postępowanie występuje u niektórych innych wyznań większościowych, np. analogiczne praktyki stosuje Rosyjska Cerkiew Prawosławna) w dyskursie publicznym z reguły sam nazywa siebie Kościołem (bez sprecyzowania wyznania), swoją naukę chrześcijaństwem a sprzeciw wobec pewnych zasad wiary czy praktyki tego Kościoła nawet wojującym ateizmem, czy też jako jedyną możliwą alternatywę dla etyki katolickiej podaje się (uważane w oczywisty sposób za gorsze) nihilizm moralny i hedonizm. W ten sposób symbolicznie z dyskursu zostają wykluczone inne wyznania i religie (Kościół rzymski staje się ich samozwańczym rzecznikiem), a w powszechnym mniemaniu istnieją jedynie dwie alternatywy: rzymskokatolicyzm i ateizm; w warstwie etycznej odpowiada temu przedstawienie etyki katolickiej jako jedynego wartościowego systemu etycznemu w ogóle. W pewnym zakresie na wewnętrzny użytek (względem swoich wiernych, np. w kazaniach) podobnie postępują także inne związki religijne.

A co do szkoły: Edukacja miała być czymś co niweluje nierówności społeczne. Bourdieu na podstawie uzyskanych w trakcie badań nad systemem edukacyjnym doszedł do wniosku, że doprowadza on do odtworzenia się struktury, do jej reprodukcji. Instytucja, która miała walczyć z podziałami społecznymi, wzmacnia je.

Mam nadzieję, że teraz jest trochę jaśniej.

A tak przy okazji to bardzo się cieszę, że masz właasne przemyslenia, bo we wsólczesnym społeczeństwie one zanikaja. Poważnie. Nie żartuję teraz.

pozdrawiam

No a zanik własnego zdania w kształtowaniu własnego światopoglądu ogromny udział ma edukacja (nauka do matury "pod klucz"). Do tego dochodzi religia, która z samej definicji nie dopuszcza wolnomyślicielstwa (dogmaty). W mniejszym stopniu za zawężanie naszych poglądów odpowiedzialne są państwo (prawo jest często wynikiem przesądów, ale jednak jakiś porządek musi być) i na koniec rodzina (z tym jest różnie, rodzinę można mieć bardziej, lub mniej oświeconą, ale trzeba pamiętać, że jest ona kształtowana przez poprzednie czynniki). I tak to się kręci w kółko. Rodzina kształtuje kolejnych władców, nauczycieli i kapłanów.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Czubku, w tym przykładzie o tym, że kobiety podporządkowują sie silnijeszym i boagtszym mężczyznom pominięto bardzo istotny powód tego zachowania, który niewiele ma wspólnego z symbolami. Mianowicie atrakcyjność i biologia. Nie oszukujmy się, że nie jesteśmy organizmami zapropgramowanymi tak, by przedłużać gatunek. Dlatego kobieta wybiera tych silnych, męskich facetów - by przekazać dobre geny dzieciom. Z drugiej strony w innych fazach cyklu kobieta będzie bardziej skłonna do wyboru ciapowatego gościa, niż dominującego macho:) Z innej strony kobiety są istotami, które lubią bliskość z innym człowiekiem, a co za tym idzie wybierają taką osobę (mężczyznę czy przyjaciela) z którym tą bliskość mogą zbudować. pantoflarz, o którego nie dość, ze trzeba się martwić, to jeszcze niewiele ci w zamian zaoferuje, ma mniejsze szanse niż zaradny gość, o którym wiemy, że możemy na niego liczyć. czy to podporządkowanie się? może bardziej właśnie myślenie o sobie i o tym, czy z drugą osobą można coś zbudować. 

Pewnie zaraz mi powiesz, że też jestem zmanipulowana symbolami:) Nie wiem, nie obchodzi mnie to w sumie. Chciałabym jedynie w tej dyskusji pokazać ci, że nie wszystko jest takie proste, jak to się wydaje. I że takie poglądy, szczególnie napisane przez meżczyzne, mogą być "niedźwiedzią przysługą". Nie każda instytucja jest zła i trzeba ją wywracać do góry nogami:) Po prostu trzeba je ulepszać i sprawiać, by działała dla ludzi, nieważne czy dla kobiet czy dla mężczyzn, tylko zwyczajnie - ludzi. 

może mam jakieś naiwne podejście, ale mi się po prostu nie podoba ani podejście wojujących feministek, ani szowinistycznych buców. ani krytykantów świata, ani mówiących, że wszystko jest idelanie. prawda leży po środku, jak to się mówi:) 

exturio, myślę, że szkoła aż tak nie niszyczy ludzi. po prostu ma ich światopogląd taki sam wpływ jak na rozwój intelektualny - czyli niewielki.

Cholera, z braku czasu straciłam wątek we własnym wątku, towarzystwo zaś rozbestwiło się tu na całego. A chciałam sobie po prostu przeczytać książke z fest babką w roli głównej. A tu takie cuda... Fajne z was kobiety i fajni z was mężczyźni!:)

"No a zanik własnego zdania w kształtowaniu własnego światopoglądu ogromny udział ma edukacja" Rinos, a nie chcesz Ty przypadkiem zostać moim mężem?:D

exturio nie wypowiadał się wcześniej w tym wątku. Naszła mnie zatem myśl, że April myli moją skromną osobę z szacowną postacią exturia. Pomyłka pochlebna dla mnie, jednak nadal pomyłka :)

A szkoła ma ogromny wpływ na kształtowanie światopoglądu, choć, rzeczywiście, część tego wpływu jest całkowicie poza kontrolą. Świadomości nie kształtują lektury szkolne, ale środowisko, które otacza nas w szkole. Czyli koledzy i koleżanki z klasy.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Dużo zależy też od rozmiary środowiska. W małych miejscowościach (gdzie każdy każdego zna), przekazywany światopogląd będzie znacznie się różnił od tego wielkomiejskiego. Człowiek posiedzi tydzień u "miastowej" siostry i już zauważa różnice.

Ale wiecie co jest w tym najlepsze? Gdyby to był wątek o bohaterach, nie bohaterkach, pewnie skończyło by się na wskazaniu kilku typów i już. Zawsze przy kobietach pojawia się filozofia....

rinosie, straszliwie cie przepraszam, ale cos mi się pomyliło:( za pochlebną czy nie, ale jednak zawsze pomyłkę, przepraszam gorąco:)

Prokris: nie bądź złośliwa, to zdanie mi nie wyszło, ale mimo to wiadomo o co mi chodziło! Nie o zostanie czyimkolwiek mężem, co wcale nie znaczy, że jestem odporny na urok niektórych kobiet.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

April: luz, przynajmniej jestem rozpoznawalny ;)

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Tośmy się zrozumieli....Sęk w tym Rinosie, że zgadzam się z poglądem Twoim w 100% i w pełni go popieram. I stąd ten ożenek właśnie. Dziwna ta Twoja nadinterpretacja;)

Prokris: nadinterpretacja, bo zdanie było nieprawidłowe, więc podejrzewałem złośliwość. Na kompleksy nie ma rady :D

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

@

Tak nApril chyba sie jednak nie dogadamy w tej kwestii.awiasem mówiąc atrakcyjnośc jest uwarunkowana kulturowo, przejrzyj tylko kanony piękna na przestrzeni wieków. Ergo czynnik nie zostal pominięty tylko dopasowany, jeśli masz ochotę dalej dyskutowac na ten temat to pisz na maila lub gg: 5059253, ponieważ podejrzewam, ze zanudziliśmy sporo czytelników.

Pozdrawiam

M.C.

Bardzo chętnie bym podyskutowała, ale obecnie jestem przytłoczona ilością nauki, więc nieprędko bym znalazła na bardziej wnikliwą dyskusję czas. Dlatego nie obiecuję, że się odezwę, ale bardzo dzięki za propozycje:)

W filmie "Ronal Barbaren" występuje czarny rycerz, który stosuje chłostę podczas jazdy na koniu. Mamy przy tym do czynienia z jazdą z gołym tyłkiem. To jeden z wielu zabawnych motywów w tym filmie. Czyli nie tylko kobiety mogą jeździć na koniu z gołym tyłkiem :D

http://www.youtube.com/watch?v=32sj97-DZf0

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Goły tyłek, czyli koniec fascynującej wymiany fascynujących poglądów. 

 

Jak zawsze, wszystko sprowadza się do dupy :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Adamie, czyżbym wyczuwała nutkę ironi?;/ 

A post rinosa chyba powinien być umieszczony pod recenzją Prokris:) tam było o propagowaniu jazdy z gołym tyłkiem na koniu przez Ziemiańskiego w "Achai". 

Pan Ziemiański powinien sam tej sztuki spróbować, mniej głupot by nawypisywał. :-) 

Nutka ironii dobrze pasuje do nalewki z aronii. Mniam... (Wyjaśniam od razu, żeby nie było komentarzy, iż w stanie wskazującym wypisuję --- to jest smakowanie, nie chlanie.)

Tak, tak... A my to i tak zinterpretujemy po swojemu. Po paru latach treningu pół litra na łeb tu już nie chlanie. To zwykła degustacja :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

:-) :-) :-)

Bardzo się cieszę, a mi wreszcie udało się dogrzebać do ciekawej kobiety; Valentine z cyklu o Enderze.

Czy to muszą być tylko książki? Bardzo sympatyczną główną bohaterką jest Thursday Next z książek Jaspera Fforde'a. I na pewno Lal z Pieśni Karczmarza P.S.Beagle'a, chociaż to typowa twarda babka, o ktorej dyskusja była wyżej.

Niestety do tej listy nie pasuje chyba Nyateneri z tej samej książki, bo w pewnym momencie fabuły okazuje się nie być kobietą (a to był taki specyficzny moment, że możecie sobie tylko wyobrazić, jak nie czytaliście...:P). Moja psychika po tym rozdziale już nigdy nie była taka sama XD

Ja też z radością wyrzuciłabym Ciri z Wiedźmina...

W anime jest mnóstwo świetnych kobiet, tak przy okazji.

Zapraszam na stronę autorską: www.facebook.com/LadyWrites - Anna Szumacher

Nowa Fantastyka