- Hydepark: Senfiliada - treść usunięta z powodów regulaminowych

Hydepark:

Senfiliada - treść usunięta z powodów regulaminowych

Treść usuwam z powodów regulaminowych. Przed zamieszczeniem tego rodzaju treści proszę o kontakt i pytanie o zgodę. Wątek pozostawiam do dyskusji.

Z poważaniem,

Artur Kaczorek

Komentarze

obserwuj

Ciekawe --- o w miarę podobnej propozycji wspominał kiedyś Jahusz. A jaki jest przewidywany koszt wydania "Senfiliady"? No i -- wydanie papierowe czy e -book? A jeżeli papierowe, jaki byłby minimalny naklad?

No i co dają same komentarze na stronie "Polak Potrafi.pl"?  

Koszt wydania, to dla mnie około 5 tysięcy złotych. Potrzebuje 4 tysięcy. Będzie to wydanie papierowe i e-book. Zacznę od 300-400 egzemplarzy nakładu , ale będą dodruki zależne od wysokości sprzedaży. Komentarze niewiele dają, no może poza zwróceniem uwagi, co też jest ważne. Najistotniejsze jest wsparcie finansowe. Każdy może wpłacić parę złotych na rzecz projektu. Najniższa kwota, to jeden złoty. Są przewidziane nagrody.

Roger

Nie wiem, czy DJ pozwoli na tego rodzaju publikacje- reklamę , ale chętnie mogę spróbować skrobnac artykuł na ten ciekawy temat, zakończony pewnym pomysłem, który jest macicielem mej jaźni już od dość dawna:)

Jahuszu, a wysyłałeś gdzieś wcześniej "Wnetwstąpienie" przed publikacją na portalu?  A to jest bardzo ciekawe opowadanie... Może wymaga tylko nieco skrótów --- moim zdaniem. 

"Koszt wydania, to dla mnie około 5 tysięcy złotych. Potrzebuje 4 tysięcy. Będzie to wydanie papierowe i e-book. Zacznę od 300-400 egzemplarzy nakładu , ale będą dodruki zależne od wysokości sprzedaży."

Nie, nie, nie, nie! Robercie, błagam, zrezygnuj! Do "NF" przychodzą dziesiątki takich książek. Wszyscy ci autorzy piszą DOKŁADNIE to samo, co ty. Z jedną różnicą - w czasie przeszłym. Też im opowiadano bajki, że zacznie się od 300-40 egzemplarzy, a potem będzie się dodrukowywać. To się nie sprawdza. To nie ma prawa się sprawdzić.

BARDZO WAŻNE:

Książka z nakładem choćby 500 egz. nie ma szans sprzedać się w jakiejś większej ilości. Pracuję w wydawnictwie, więc wiem. Księgarze tego nie wezmą, bo wiedzą, co to za wydawnictwa. Poza tym, nie wiem, czy wiesz, ale w Polsce czas życia książki jest bardzo krótki - większość nakładu sprzedaje się w ok. 3 tyg. po premierze. Jest niesamowita rotacja nowości, więc dodruki są sensowne tylko przy hitach. Takie "rozkładanie" nakładu na drukowane kawałeczki to bajdurzenie. Takie wydawnictwa gwarantują ci "ogólnopolską dystrybucję" - czyli sprzedaż przez ich księgarnię internetową. Współpracują z wielkimi dystrybutorami? Owszem. Może po 10 egz. ci biorą.

Proszę, zapytaj ich, jak to się sprawdzało przy innych książkach. Ja już ci powiem: nie sprawdzało się. Wiem, bo one trafiają do "NF", a także do mnie jako redaktora w wyd. Prószyński. Te same teksty - miało być 20 000 nakładu, ale zaczęliśmy od 500 sz. Niestety, nie sprzedało się, więc może Prószyński zrobi drugie wydanie?

Kochani, to nie działa!

My, czyli "NF", nawet nie recenzujemy takich książek. Toż to druk na żądanie, nic innego. Tam nie ma redaktorów selekcjonujących teksty! Bo nie musi być - oni ZARABIAJĄ NA WAS, nie na sprzedaży książek. Rozumiecie?

Błagam, Robercie, nie marnuj swoich sił i pieniędzy. Napisz kolejną książkę. Napisz ją lepiej, niż poprzednią. Próbuj. Nie idź na skróty i nie daj się doić takim osobom.

Kochani, analogia:

Wydawanie książki w taki sposób to jak wytopienie sobie medalu u złotnika, zamiast startu na olimpiadzie.

No i co ja mam z tym zrobić? Ale jak nie zrobię, to za moment gromy spadną z góry, jak znam życie.

Robert - masz jeszcze chwilkę na edycję tekstu, więc sam pójdź po rozum do głowy i z edycji skorzystaj - ten wątek możecie sobie zostawić wtedy do dyskusji nad sensem wydawania pieniędzy (o przepraszam! własnych powieści) w wydawnictwach DIY

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Aha

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Zdaje się, że Umberto Eco opisał taki preceder w powieści "Wahadło Foucaulta".  Ktoś przeczytał i wprowadził w życie.

W sumie pomysł już kwitnie w Polska od 2-3 lat. Wydaj u nas książkę za własne pieniądze.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ja akurat uważam zupełnie odwrotnie. Znam Fandom z przeszłości, gdzie nie było podcinania skrzydeł a czysty entuzjazm dla młodych twórców . Prawda jest taka, ze wydawnictwa kierują się w stronę ogolu czytelniczego- szerokiej klasy - masy odbiorczej którzy i tak wszystko kupia po odpowiedniej reklamie i wpojeniu nierzadko silowemu- czyli intensywnej hipnozie wizualnej - jak sie to dzieje na portalach. Kazda Redakcja wie gdzie leżą pieniądze, tam sieje i tam grabi. Tylko reklama i recenzja doprowadza do profitu wydawniczego? A gdzie wyższe wartości? Były kiedyś takie...

I tu właśnie uważam tkwi błąd w percepcji nowej rzeczywistosci Akurat w Australii tego typu myślenie przeszło do historii. Nie ma wielkich księgarni a wasze wielkie redakcje ledwo ciągną. Wszystko za sprawa książki elektronicznej i sieci bardzo mobilnych , malych, preznych wydawnictw, produkujących książki na życzenie. Nie tylko nieznanych dupkow, ale i takich którzy są ambitni i realizują po prostu swoje marzenia o formie książki

Podobnie jak tu na portalu opublikowane opowiadanie nie może ukazać się w wersji papierowej. Większej bzdury nie słyszałem . Wiem chodzę tutaj do góry nogami, ale widzę jak pracuje normalny buisnes.

To wyglada z mojej perspektywy tak jakby mieszczuch poszedł na wieś i odnalazł wiaderko wczorajszego mleka i wysłał je do zalewu. Potem przyszedł wiesniak i stwierdził, ze chciał z tego zrobić masło, ser, kefir i smietane

Molochy jakie reprezentujecie padna wcześniej czy pózniej bo żywotność książki jest coraz krótsza . Tak powiedziales....I jaka jest na to rada? Czy znajdzie na to remedium zaskorupialy w swojej wizji dobrej prozy redaktor? Czy może się w jednym na sto przypadków po prostu mylić?

O czym jest życie ?

Czy jest to bajka o spełnionym marzeniu?

A może dzieci są ważne?

Umrą gdzieś 50 lat po tobie....

A książka?

Twoja książka skończy na makulaturze jeszcze podczas naszego życia. Mam takie doświadczenie na koncie.

A taki Lovecraft? Gdyby wydał książkę w nakładzie 500 egzemplarzy może napisał by wiecej i nie był dolowany przez mądrych redaktorów? A Norwid? A tysiące innych pózniej uznanych malarzy i pisarzy?

Robercie

Masz racje. Life is about Dream! Ja zrobię to samo! Każe sobie te książki wsadzić do trumny. Bede ja tulil przed snem na wszelki wypadek. A te dwadzieścia tysięcy i tak by się nie zmiescilo.

Prawda jest taka- zapomnij o zysku- i nie chodź dumny, bo bedą wszyscy cię uważali za pseudopisarza, tak jakbyś kupił sobie dyplom na bazarze. Tyle, ze ty napisałeś sobie ta prace magisterska i nie zawdzięczasz tego lizaniu czyjejs ręki ale swojej wytężonej pracy, której książka będzie owocem. Choćby zgnitym jablkiem ale niezależnym i dumnie stworzonym w małym choćby nieudanym buisnesie. Acja- jej elektroniczna wersja będzie rownouprawniona. Pamiętaj o tym. Jestem za.

Roger

Ten opek był wszędzie odrzucony. Jest nie do strawienia.

Jeszcze trochę pomarudzę.

Może zacznę od genezy moich poglądów ..
Muszę wyłozyc pare kart na stół. Nie jest to broń   Boze chwalenie się, bo zamierzam wspomniec człowieka młodego, którym już na pewno nie jestem. Sięgnę pamięcią do czasu kiedy mając lat 12 założyliśmy z kolega w szkole klub fantastyki- czteroosobowy o nazwie "Photon". Obaj pisaliśmy opowiadania w zeszytach 16 kartkowych i robiliśmy do tego wspaniale okładki. Potem na końcu pozostawało miejsce na posłowie, gdzie każdy z nas pozostawiał dla drugiego mnóstwo słodyczy . Do dziś są w moim posiadaniu owe fanziny. Mając lat szesnaście Andrzej wpadł na pomysł, żeby cała akcje zdynamizowac i wraz z dwoma nowymi członkami udalismy się do miejscowego KMPiKu, gdzie założyliśmy chyba jeden z pierwszych klub fantastyki o nazwie Somnambul z wydawanym na powielaczu magazynie o tej samej nazwie. Klub stanowił potem podwaliny obecnego SKFu. Okej, mam to za sobą ...

Stad ciagle tkwi we mnie nutka fascynacji ruchem i entuzjazm dla takich jak wy piszących i marzacych nie tylko o. obcych światach, ale i malutkim, prywatnym sukcesie.
Wtedy tez udało mi się dostać z opowiadaniem do antologii. Nie powiem jakiej , ale opek był na pewno najwieksza zakałą zbioru, co nie przeszkadzało autorowi chodzić dumnym jak paw. I teraz docieramy do meritum. Nie wiem czy ktoś robił tego typu badania, ale często zastanawiałem się nad statystyką średniego życia książki. Wydano 100 tys. egzemplarzy, mój tekst wierząc optymistycznie mogło przeczytać 2000 ludzi, 98 tys nie przebrnelo przez pierwsze zdanie. Znacie mnie już przecież. Z tych tysiący-komunistycznych czasów-  egzemplarzy do dziś mogło przetrwać po 35 latach około 20 tys. Reszta skończyła na makulaturze, śmietniku itp. Tam je znajdywalem. Każdą otrzepalem i zanioslem do domu.

Pytanie - dla kogo to robimy, dlaczego na skale społeczeństwa wyróżniamy grupę twórców, których po latach i tak zmielimy w serwisie obrotów materiałów wtórnych? Dla siebie? Dla podzielenia się spostrzezeniem chwili? Dla odnalezienia piękna, które jest dostrzegalne tylko dla niektórych specjalnie uzdolnionych? W tym zestawieniu wyobrażam sobie starego redaktora, który obrosl w ochronną skorupe w obawie przed belkotem predespondentow do sławy . Zna się. Wydaje tylko to, co na pewno .przyniesie , może nie sukces na polu krzewienia różnorodności, a profit.Doskanale rozumiem więc politykę minimalistycznego ryzyka wsród tego typu wydawnictw, które ryzykują własne wyłożone w ryzyko pieniądze.


Los rzucił mnie na antypody. Tutaj wszystko naprawde wyglada inaczej. Przede wszystkim wydaje się wszystko aż do wyczerpania zasobów kieszeni nabywcy. Na przykład John Carter ukazał się na DVD, BRay, Digital Copy ,3D, w boksie z pamiątka , czy książka. Eksploruje się każda możliwość dotarcia do konsumenta. I tak kiedy ktoś wmawia mi na portalu, ze już opublikowane opowiadanie nie może ukazać się w książce , nawet jeśli jest bardzo dobre,----chwyta mnie biała gorączka. Tutaj w Australii zrobiłby się na tym potrojne pieniądze, a opek zniknalby z sieci po tygodniu.powtórzę się... To tak jakby porównać mieszczucha, który dostał się przypadkiem na wieś zobaczył wiaderko stojącego tydzień mleka i kazał je wylać. Wiesniak zrobiłby z tego kefir, ser, masło, smietane i. Bóg wie co jeszcze. Na szczęście są w naszej Polsce już myślący inaczej. I ja ich znalazłem .

Czas przebudzenia - tytulowego opowiadnia jeszcze wtedy nie było Jeszcze się nie przyśnił.Proszę uprzejmie zerknąć.


Wypadałoby spasować. Ale nie wiem co w człowieku takiego jest, że uwielbia się motywować samooszustwem. Szczególnie ja w moim wieku, uważam, że to całe pisanie byłoby dobre na starość. Moim celom, gdy wydawałem tę książkę przyświecała idea Książka do grobu, czyli taka na powiedzmy 80tkę, kiedy nieposłuszne nogi pozwalają tylko na czołganie. Wtedy przyjemnie byłoby sięgnąć na półkę obok łóżka i z Altzhaimerem czytać te same historie w kółko i w kółko jak nie swoje własne i wreszcie umrzeć z uśmiechem na ustach.

Ta książka istnieje tylko w moim bezpośrednim Uniwersum i nie ważne czy miała milion czy dwa miliony nakładu, mam w dłoniach tylko tę jedyną, własną.

Taką będzie następna wydana w Polsce pt " Testimonium".

Zachęcam wszystkich. Można założyć na google sites blog z dwudziestoma administratorami i przeprowadzić wspólną  korektę tekstu.

Korekta jest najdroższa - około 2600 zł od około 400stron tekstu,

Skład to około 1700, a druk 1800 - czyli jeśli ktos zna się na składzie, a korektę zrobicie samodzielnie, możecie zrobić sobie z dwadziestu najlepszych utworów na portalu antologię za mniej niż stówkę na głowę. Z tego co widzę, a niewiele przyznaję widzę, będzie ona lepsza od tych wydawanych oficjalnie i napewno znajdzie nabywców ---jeśli się sami  postaracie --- to na konwentach SF. Wtedy nie będą reprezentacyjne  wymodlone ciężko zakładki, a własna nieujarzmiona inicjatywa. Jesteście młodzi i w niedalekiej przyszłości ten świat będzie małeżał tylko  do was. Z pozdrowieniami:)))) Stary jahusz.

Problemem jest co innego. Wydanie dla książki dla siebie? Oki - jeżeli ktoś ma takie marzenie, żeby postawić coś sobie na półkę, to nie działa.

Ale nie można się oszukiwać, że zacznie się od 500 egz., a potem będą dodrukowywać.

Nie, w tym masz absolutną rację. Nie ma szans na tym zarobić. Ja właśnie też zainwestowałem podobną kasę i z góry przegotowałem się na fiasko finansowe. Obejrzałem sobie ich profil dystrybucji. To są bardzo mili ludzie, starają się. Jestem przyjemnie zaskoczony. Wiem, co robię. Oni akurat mnie nie robią w balona.Płacę im za druk 50 egz. a oni dodają do puli swoje 200, które próbują w dystrybucji.W umowie ostrzegają, że jeśli zysk nie przekroczy 100 zł przesuną wypłatę wynagrodzenia na następny termin po 6 miesiącach.Czyli...pieniądze to nie wszystko.

W Polsce musi się jeszcze zmienić percepcja księgarzy.Ciągle ta masa towarowa... Powstaną kiedyś specjalistyczne - może już są? --, wyczulone na konkretny profil i wtedy taki autor-samouk-przedsiębiorca znajdzie zbyt na może i tysiąc egzemplarzy.Do czasu, aż wraz z nami książka wreszcie odejdzie zastąpiona może jakąś wizualną zabwaką w rodzaju Total Recall.

Coż, hitem to moje "Testimonium! nie będzie - jeśli zaszwankuje redakcja - żenadą, ale nic tak dobrze nie uczy jak bat i nieszczęścia. Po tych próbach samo-publikacji jestem innym człowiekiem. Bardzo dużo zrozumiałem, nauczyłem się, doświadczyłem i może uda mi się kiedyś te nowe doświadczenia przekuć w lepszą jakościowo kreatywną praktykę.

Aaa, jeszcze odkryłem talent mojej córki - wysmażyła naprawdę zarąbistą okładkę wykreowną ze zdjęcia starego ojca.:)))

Pozdrawiam serdecznie.

Swoją drogą, Robercie, wierzysz serio, że zainwestujesz 5000 i wydawnictwo tak Ci wypromuje książkę, że sprzeda się 20000, czy po prostu chcesz sobie wydać książkę dla siebie w nakładzie 500 egz. Bo taki wydruk da się pewnie zrobić taniej.

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Moje drogie Jajko. Poniesiony koszt zwróci mi się przy nakładzie 1200-1400 sprzedanych egzemplarzy. Gdyby udało mi się zebrać fundusze, to ten prób będzie jeszcze niższy. Jeśli uda mi się sprzedać 20000, to po prostu założe własne, konkurencyjne wydawnictwo i będę publikował dalsze części "Senfiliady". Oczywiście pisane przez wynajętych autorów. Nie żartuje. Ale jest to mało realistyczne na polskim rynku. Musiałbym ponieść spore nakłady na reklame, aby osiągnąć ten cel, czyli sprzedaż 20000 egzemplarzy "Senfiliady". Wydawszy pieniądze na promocje nie miałbym już funduszy na założenie wydawnictwa.

Jeśli można wspomnieć o planach rozszerzenia Amazon Dot Com  bazy językowej na język polski, to sytuacja marketingowa zmieni się diametralnie dla Publikujących Inaczej. Nie mówiąc o postępach w automatyzacji tłumaczeń - może za dziesięć lat E-Book stanie się E - Musem?

Czyli dostajesz ok 3.5 zł brutto prowizji ze sprzedanego egzemplarza. Dobrze kombinuję?

Próbuję sobie to ogarnąć, koszty druku, nakłady prowizje itd., co się wydawnictwu bardziej opłaca. Bo powiedzmy sobie szczerze - wydawanictwo, które Cię wydaje nie jest instytucją charytatywną tylko organizmem, którego celem jest maksymalizacja zysków.

 

Podzielisz się szczegółami?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Malakh

Wiem, ze jestem meczacy, ale tak robi mi się z wiekiem. Miałem kiedyś ogromna przyjemność poznać  pana Andrzeja Proszynskiego. Człowiek zrobił na mnie ogromne wrażenie. Przypominał mi kiedy mówił o przyszłości wydawniczej w Polsce młodego Carla Sagana, ten sam błysk w oku i entuzjazm bijacy   z każdego zakamarka twarzy. I spełnił swoje proroctwa.

Mam wobec tego pewna uwagę, sugestie, pomysl ------może nie tak cenny jak sobie to wyobrażam, ale zaryzykuje podzielenieniem się. ...

Wyobrazmy sobie, ze nasz Przykladowy - pan Zet robi trzy książki w selfpublishingu- SP i nie odnosi sukcesu komercyjnego. Załóżmy , ze następna książkę pisze wręcz genialna i Wy ja publikujecie. Robi furorę i klient pyta o jeszcze, wtedy pan Zet mówi, ze owszem, opublikował jeszcze trzy książki tam i tam. Wydawnictwo SP jest sprytnie pomyślana pulapka. Podpisuje umowy na siedem lat i to ono zbiera wowczas kokosy wznowien. Chwała im za to!

A co , gdyby Wasze Wydawnictwo otworzyło malutka filie SP i zagwarantowało sobie przyszły , potencjalny zysk ? Seria opatrzona zostalaby znakiem SP Fantastyka- horror- fantasy  i promowalaby  tylko tych przy twórczej nadziei za ich własne pieniadze. Przecież na pewno czasami eksperymentujecie z kimś nowym i topicie zysk. Tu, w portalu powstałby zakladka - Fantasta Potrafi, gdzie grono kolegów zlozyloby się czasem na książkę ulubionego autora?

Dobra inspiracja płynąca  z faktu  publikacji potrafi uczynić mistrzem zwykłego szaraka.

Pozdrawiam serdecznie:)

Po co mam placic obcym? ---przeciez na dobra sprawę to Oni nie znają się na fantastyce.:)

Moje drogie Jajko. Poniesiony koszt zwróci mi się przy nakładzie 1200-1400 sprzedanych egzemplarzy

Robercie, życzę ci jak najlepiej, ale nie sprzedasz takiej ilości. Takie wydawnictwa nie mają sieci dystrybucji. Przypomnij sobie, kiedy ostatnio w księgarni widziałeś taką książkę - ja ze dwa razy w całym życiu. To nie działa.

@ jahusz

Nie rozumiem, co proponujesz. Mamy wydawać książki nienadające się do publikacji, licząc na to, że autor dostanie takiego pozytywnego kopa, że czwarta powieść będzie oki? Jaki potencjalny zysk? Wiesz, ile wydawcy dostają książek od wannabe autorów? Setki miesięcznie. No to sobie teraz policz, ile na polskim rynku jest hitów. Ekonomicznie niewykonalne.

Jest powód, dla którego ktoś nie wydaje tych książek - bo nie są dobre. Kropka. Nie ma żadnego sisku, lobby czy kolesiostwa - dobra książka zostanie wydana, zła nie. Wydawanie za własną kasę to niegodzenie się z oceną innych i trwanie w przekonaniu, że jednak to, co inni nazywają złym jest dobre. Może w 0,00001% tak jest.

Jezu, jak się cieszę, że nie jestem ostatnią osobą na świecie, która tak uważa i nie boi się tego mówić głośno.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Klika - wydawca ----recenzent - w rozumieniu  podobnego gustu, zainteresowań, poglądów - trendów obecnej mody - zapatrzenia w aspekt masowego zysku - istnieje. To lobby - też. Przecież żerują na czyimś talencie.

Dwa ostatnie zdania powodją, że....

Biję DURNYM  łbem o posadzkę i proszę o wybacznie. Wiem, że byłem ich adresatem.

Pozdrawiam .

SuzukuM., szkoda że się poddałaś i to tak szybko. Ja w Loży udzielałem się znacznie dłużej i z dużo większym efektem. Natomiast, kiedy miałem na to ochotę z niej ustąpiłem.  Mam nadzieje, że to doświadczenie pozwoli tobie bardziej ważyć słowa.

Mój drogi Malakhu, widząc ilość szajsu zalewającego wydawniczy rynek, nie uważam, aby wydawcy wybierali i wydawali jedynie dobre książki. Tego typu pogląd po prostu nie ma pokrycia w rzeczywistości.

Nie uważam swojej powieści za jakieś arcydzieło. Mam jednak do niej sentyment i ją lubię. Dlatego też chce, aby poznali ją również inni czytelnicy. Mógłbym pojechać do Egiptu, ale jako że nie lubię się opalać, to wolę poświęcić posiadaną kasę, na tak, jak wielu tu twierdzi, niepewne przedsięwzięcie.

Robert, nie ustąpiłeś z loży, tylko zostałeś z niej usunięty. Ja odeszłam z loży, bo zrobiłam sobie własny portal, który zajmuje mi bardzo dużo czasu. A skoro na udzielanie się w loży nie miałam już czasu, to nie widziałam też  powodu, żeby łazić ze znaczkiem dla samego szpanu.

 

Pozdrawiam :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Suzuki

Ogromnie cię szanuje. Znam twoje poglądy , z którymi nie w pełni się zgadzam. Ale posłuchaj siebie. Jesteś przeciwko selfpublishingowi, czyli samorealizacji, a Twoja inicjatywa powołała świetny portal  literacki. To samo zrobil Baranek. Dlaczego? Powod? Ironicznie stwierdze- Ten sam, powyżej skrytykowany. Nie wiem jaka będzie żywotność tych inicjatyw, ale marzenia przekuliscie na rzeczywistość . Mnie akurat się to bardzo podoba, bo popieram NOWE z samej natury. Jeśli uda się i portal uzyska sukces komercyjny, to może się zdarzyć, ze albo założysz własne wydawnictwo albo skorzystasz z  tych małych SP już istniejących. Czy ambicja jest zdrowym kołem zamachowym kreacji? Nie- to reguła stara jak świat.    Taki byl tworca Microsoft, Aple i miliony innych.

Jaki był twój motyw tej ciężkiej pracy? Jaki jest mój? Podejrzewam...ze podobny.Poszukiwanie satysfakcji ....Wszyscy, więc , jesteśmy tacy sami. 

Pozdrawiam serdecznie.

I nie kloccie się proszę. Jesteście fajni. Dajcie mi siebie tak zapamiętać:)

Errata / ma być - Tak- to reguła stara jak świat.

                        Dajcie mi takimi was zapamiętać.

Przepraszam za durny błąd.

Jahuszu, ale i na moim portalu i na portalu Barnka jest selekcja, prawda? :) Bo zależy nam, żeby promować tych, którym to się naprawdę należy, a nie każdego, kogo popadnie, albo tych, których na to stać :)

 

Ja absolutnie nie mam nic do osób, które drukują (bo to nawet nie jest wydawanie) swoje książki w takich wydawnictwach, żeby móc je postawić na półce albo rozdać znajomym. Moja batalia dotyczy osób, które po skorzystaniu z tego typu usług nadają sobie miano pisarzy, a czasem jeszcze, co gorsze, puszą się w amatorskich przecież środowiskach, bo "oni wydali książkę". Zresztą, co ja się będę powtarzać :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ja wiem, co masz na myśli i ...zgoda. Rozmawialiśmy o tym. Chodziło mi raczej dlaczago TY robisz portal. Odpowiedz sama sobie. ----  A co do jego jakości to - będzie taka, jaka jest wizja i talent redaktora, dopoki ten nie wypali się i zaskorupieje w jedynie słusznej wizji rozwoju. Pozdrawiam serdecznie - mam szczere, ż życzliwe intencje.

Rozumiem aluzję :) Dlatego ja nie robię selekcji sama, tylko mam do tego grono ludzi o różnych gustach i zainteresowaniach, z których każdy, w razie przesytu, może sobie zrobić wolne :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nie, to nie aluzja. To spostrzeżenie. Tak jak redaktor dużego wydawnictwa realizuje się w funkcji decydenta, prowadzi wyprofilowaną politykę wydawniczą, ma ambicję poprowadzenia całości na wyższym poziomie niż jego poprzednik. tak my posiadamy identyczną potrzebę samorealizacji w tym, co robimy. On robi selfpublishing na wysoką skalę, a my na mnieszą. Wszystkim to przynosi satysfakcję.

A jaka jest autentyczna, rynkowa wartość takiego molocha w skali 1 do 10, to wiecie Wy, bo ja niestety miałem tylko do czynienia z książkami nagrodami- a prezentów się nie krytykuje.

Chodzi mi Suzuki o odpowiedz na pytanie dlaczego oddajesz tyle wolnego czasu, tyle toczysz z siebie krwi i potu, żeby dokonać czegoś wedlug ciebie niezwykłego. Czy z tych samych pobudek co jeden z drugim dupek- pisarczyk? Tylko w innej dziedzinie? Czy to na przestrzeni twojego przyszłego życia odciśnie się na tobie pozytywnie? Co osiągniesz? Co zadeklarujesz samej sobie? Zwycięstwo idei poświęcenia?

Ja popieram twoj wysiłek całym sercem. Bo rozumiem. Ty chesz włożyć sobie do trumny portal, a ja książkę, a Ktoś Wielki całe wydawnictwo- w nadziei aby go zapamiętali - Aaa za pana X, to dopiero był poziom.

Milknę już, bo zawaliłem cały ten wątek durnymi, bezsilnymi w rezultacie uwagami. My, starzy, jesteśmy po prostu niereformowalni, dlatego kończymy w domach starców i na śmietnikach.

Tak, że jeszcze raz, nie chodzi mi o selekcję, a o smooszukiwanie się jak mówi Malakh. Myślisz , że twój portal jest extra, ja uważam tak samo, ktoś inny zaśmieje ci się w twarz i powie kupiłaś sobie to w necie, szpanujesz klasę, której nie masz. Róbmy swoje.

Pozdrawiam cię serdecznie i mocno ściskam. Już tu palca nie wścibię. Chyba...

Trudno się z Tobą nie zgodzić.

Ale w tym momencie dla mnie zostaje kwestia pokory i samokrytycyzmu. Tak, jak pisał Malakh: jeśli coś jest dobre, to ktoś to na pewno wyda. A pole do samorealizacji jest teraz naprawdę ogromne. Jak myślisz: więcej osób bedzie miało szansę natknąć się na tekst w internecie, czy w magazynie wydawnictwa p-o-d, które jedyne co zrobi, to zamiesci na swojej stronie informację o posiadaniu takiej książki, gdzieś pomiedzy dziesiątkami podobnych, nic nie mówiących nazwisk?

www.portal.herbatkauheleny.pl

"Klika - wydawca ----recenzent - w rozumieniu podobnego gustu, zainteresowań, poglądów - trendów obecnej mody - zapatrzenia w aspekt masowego zysku - istnieje. To lobby - też. Przecież żerują na czyimś talencie."

Taa, klika, spisek i takie tam, bo przecież nie chcą mi wydać. To dobre tłumaczenie. Pomaga. Chyba. Ale nie jest prawdziwe.

@RobertZ

Ależ proszę cię bardzo, ja ci nie bronię. Ja tylko cię ostrzegam, bo trochę w tym siedzę, wiem jak wszystko działa i trudno mi milczeć. Ale jak chcesz, to mnie to nie ziębi, ni grzeje.

Wiesz, ja też mam sentyment do pierwszego napisanego przez siebie opowiadania. Ale zamiast wydawać kasę na drukowanie go w 500 egzemplarzach, wolę napisać następne, lepsze.

Malakh

Prawdziwe, prawdziwe. Nie chcą wydawać, bo nie chcą - z różnych powodów. A każdy szef profiluje sobie pracowników według własnego widzi mi sie  i to już jest klika. Ktoś podejmuje decyzję - Pójdzie! - montuje ekipę recenzentów - stwierdzają - dobre - no bo za to im płaci - rusza kampania reklamowa i - wypełza na rynek dzieło, którego głównym atutem jest - podoba się redaktorowż naczelnemu. O jego wartości za pięć, dziesięć lat zaświadczy obecność w dziale gospodarki materiałów wtórnych.

Jahuszu, zdecydowanie przesadzasz ;) Jeżeli tak rozumiesz klikę - szef plus pracownicy, no to trudno się nie zgodzić. Ale każde wydawnictwo ma innego szefa i innych pracowników. Nie, nie tworzą oni wydawniczej mafii. Każdy ma inne gusta. Każde wydawnictwo inny profil. Jak nie w jednym, to w drugim. A POD to już naprawdę ostateczność. Wyciągną pieniądze i ani reklamy, ani szerokiej dystrybucji autor się nie doczeka. A skoro się tego nie doczeka, to i o dodruku mowy być nie może. To już lepiej wydrukować książkę w jakiejś drukarni cyfrowej na własną rękę i sprzedawać na allegro.

To jest pomysł Dreamy. Chodzi mi właśnie o wyzwolenie kreatywności. Dawanie szansy. Dzielenie sie idea i wzajemnym wsparciem. Po to tu jesteśmy.  Dlatego zareagowalem na w gruncie rzeczy agresywny apel Malakha. Taka sugestia autohipnozy. Jestem zerem. Kupuje tylko produkty zareklamowane. Nie sięgam po element mi nieznany. Sam sie doluje i podcinam skrzydła. A jeśli chodzi o reklamę  to przejrzyj prosze. co dzisiaj oferują PODy - w przyszłości będzie nawet lepiej.Jest wolność i jest wybór. A w dobie kryzysu wszyscy ledwo ciągną , zwłaszcza te wielkie i niereformowalne.

Acha, Dreamy z tym przesadzaniem ------. Wierze w systemowe towarzystwa wzajemnej adoracji. Generalizujac- wszyscy tak pracujemy- czy to na polu rodzinnym, czy przyjacielskim, religijnym i zawodowym.Wyobraz sobie ze nasz pan X  Redaktor przechodzi na zasluzona emeryturę i obserwuje prace swojego zespołu z zewnątrz. Po jakimś czasie dochodzi do wniosku, ze wszystko robią nie tak, promują nieodpowiednich ludzi, zatrudniają krzywo widzacych recenzentow , zmieniają profil i struktury. Ale tylko z jego punktu widzenia tak sie dzieje- jest stary, niedolezny, niecierpliwy i  po prostu ma slabe oczy, niedowidzi. Dla nowych - w domysle zespolu- kliki - jest git, jest zysk i popularnosc, chocby kosztem zdetronizowanych gwiazd, wyrzuconych na bruk znawcow i ilustratorow z poprzedniej epoki. Machina wzajemnej zaleznosci upadla. Ci u szczytu blasku pisarze nagle znajdują siebie w szambie, zapomniani nawet przez czytelnika----stać ich tylko na PODy dla odreagowania stresu. Sorry, ale tak to widzę . Smutny jest ten świat. 

Dygresja - nigdy nie byłem pisarzem i nie będę!!! Za mało pozostalo we mnie zycia, talentu i zwykłej cierpliwości.

Jeśli wydawnictwo jest organizmem nastawionym na maksymalizację zysków, to z konieczności to, co się najlepiej sprzedaje, jest tym, co jest najlepsze. Nie ma żadnej  o g ó l n e j  skali tego, co jest dobrą literaturą, a co nią nie jest. Pozostaje tylko suma mniejszej lub większej liczby poszczególnych gustów.

 

Nie chcę stawać po stronie ludzi, którym tylko się wydaje, że umieją dobrze pisać. Nie. O co mi chodzi? Podam zbiorczy przykład z historii. Twórczość awangardowa niemal zawsze była przyjmowana na początku z rezerwą lub wręcz jej wcale nie wydawano. Żeby zostać doceniona przez następne pokolenie. Może nawet zostać uznana za arcydzieło.

 

Istnieje niebezpieczeństwo, tym większe, im więcej gustów bierze się pod uwagę, kiedy się teksty puszcza, że rzeczy wartościowe zgubią się w natłoku rzeczy --- może sprawniejszych warsztatowo, może ładniej podanych --- ale zupełnie miałkich. Być może jest tak, jak pisze Malakh, że to tylko znikomy ułamek promila. Być może. Wiem jednak, że statystycznie zdolnych ludzi (w tym pisarzy) powinno przybywać, a na rynku wydawniczym wciąż panują ci sami bestsellerowcy.

 

Przyznaję, że jestem już nieco znudzony tymi sprawdzonymi sposobami na udaną prozę. Chętnie od czasu do czasu przeczytałbym coś napisanego inaczej. Stąd też bywam tutaj. Stąd też, gdyby był lepszy dostęp, czytałbym grafomaniaków (bez negatywnych skojrzeń), którzy sami się wydają.

 

Z filmem sytuacja zupełnie jest klarowna. Kiedy się obejrzy kilka co lepszych filmów festiwalowych, człowiek zachodzi w głowę, jak takie świetne produkcje nie znajdują drogi do dystrybucji kinowej (na szeroką skalę). Otóż wydawcy na celowniku mają zbyt szerokie gusta. Potem ktoś zobaczy na którymś z portali filmowych oceny ludzi, do których ten film nie był zaadresowany (bo zbyt trudny, bo traktuje o problemach dla nich zbyt abstracyjnych, itp.) i wyrobi sobie przedwcześnie złą opinię. I dzieło przejdzie bez echa. A byłoby uznane przez jakąś mniejszość za dobre kino, gdyby dostało szanse. Gdyby wydawcy mieli na uwadze coś więcej niż maksymalizację zysków.

 

Do NF osobiście nic nie mam. Ostatnimi czasy moje gusta zaspokaja, szczególnie prozą zagraniczną. Ale podejrzewam, że nie jest tak, że uznane za dobre teksty to tylko te, które idą w piśmie, a cała odrzucona reszta to koszmarna chała. Ktoś musi podejmować decyzje, kierując się gustem własnym i przewidywanymi gustami odbiorców. W liczbie większej niż mniejszej. Nawet najlepszy, najbardziej elastyczny redaktor nie pomoże, kiedy płacą mu za to, żeby dogodził wszystkim.

@ jahusz

"Malakh

Prawdziwe, prawdziwe. Nie chcą wydawać, bo nie chcą - z różnych powodów. A każdy szef profiluje sobie pracowników według własnego widzi mi sie i to już jest klika. Ktoś podejmuje decyzję - Pójdzie! - montuje ekipę recenzentów - stwierdzają - dobre - no bo za to im płaci - rusza kampania reklamowa i - wypełza na rynek dzieło, którego głównym atutem jest - podoba się redaktorowż naczelnemu. O jego wartości za pięć, dziesięć lat zaświadczy obecność w dziale gospodarki materiałów wtórnych. "

Czy wiesz, że piszesz takie głupoty, że aż uszy więdną? Skąd czerpiesz wiedzę? A raczej niewiedzę...

Malakh

Ja myślę tak samo jak Julius Fjord. tylko on to lepiej ujął. I nie unoś się nazbyt. Bo ci po prostu takie zachowanie nie przystoi. Masz pomysł na przekonanie osoby drugiej do swojej racji, to przekonaj, zniszcz i zdepataj - nie obrazisz mnie, zniosę porażkę, która mnie czegoś nauczy. Ale bajkę o zwiędłych uszach zostaw proszę dla swoich dzieci.

A co w tym zapisie Jahusza nie jest prawdą?

Jahusz ma ewidentnie wypaczone, nieizgodne z prawdą pojęcie o funkcjonowaniu redakcji i wydawnictw. Tak się składa, że pracowałem w kilku redakcjach, teraz pracuję także w wydawnictwie i owego profilowania pracowników nie dostrzegam. Po co naczelny miałby zatrudniać redaktorów, gdyby i tak sam o wszystkim decydował. W "NFie" pracuję prawie dwa lata i ani razu nikt nie próbował wpłynąć ani na mój wybór opowiadań, ani tym bardziej na recenzje (inna sprawa, że bym nie pozwolił).

Przecież wedle jego słów szef w wydawnictwie musiałby czytać wszystko, co się ukazuje! Nie, od tego jest redaktor. To on decyduje. I jeszcze o tym, że recenenci chwalą, bo im się za to płaci. A co z recenzjami negatywnymi? Te są za darmo.

Stek bzudr, i tyle.

Jahusz - szukasz problemu w wydawcach, recenzentach, a problem jest tak naprawdę w systemie dystrybucji. Gdyby Empik łaskawszym wzrokiem patrzył na debiuty (albo gdyby chociaż miał konkurencję), to może więcej debiutantów by debiutowało. Dlatego też POD nie jest rozwiązaniem - takie wydawnictwa rzadko sprzedają w Empikach, Matrasach, nawet księgarniach wysyłkowych  - a jeżeli nie ma tam książki, to książka nie zaistnieje w "zbiorowej świadomości". A dopóki nie zaistnieje... to jej tam nie będzie, bo przecież Empik nie kupi kota w worku. I koło się zamyka.

 
Z filmem sytuacja zupełnie jest klarowna. Kiedy się obejrzy kilka co lepszych filmów festiwalowych, człowiek zachodzi w głowę, jak takie świetne produkcje nie znajdują drogi do dystrybucji kinowej (na szeroką skalę). Otóż wydawcy na celowniku mają zbyt szerokie gusta. Potem ktoś zobaczy na którymś z portali filmowych oceny ludzi, do których ten film nie był zaadresowany (bo zbyt trudny, bo traktuje o problemach dla nich zbyt abstracyjnych, itp.) i wyrobi sobie przedwcześnie złą opinię. I dzieło przejdzie bez echa. A byłoby uznane przez jakąś mniejszość za dobre kino, gdyby dostało szanse. Gdyby wydawcy mieli na uwadze coś więcej niż maksymalizację zysków.

Chyba nie do końca? Zanim film "festiwalowy" trafia do szerokiej dystrybucji, jest pokazywany na tychże festiwalach, a na nie jednak chodzą ludzie bardziej obeznani niż publiczność multipleksów (głównie krytycy i ludzie z "branży" bo dla normalnego człowieka dostanie wejściówki często graniczy z cudem). I to właśnie na rozmaitych festiwalach filmy są kupowane przez dystrybutorów z całego świata i dopiero potem pokazywane szerszej (lub węższej) publiczności. I dopiero wtedy pojawiają się te negatywne opinie na portalach, zresztą one pojawią się zawsze, bo niekoniecznie trzeba być tłumokiem, żeby nie lubić Almodovara.

Może to jest jakiś pomysł, wart przeniesienia z branży filmowej do wydawniczej? Targi Książek Niewydanych, na których to wydawcy biją się o najlepszych debiutantów (i nie tylko), a nie odwrotnie, a autorzy mają szanse na bezpośrednią rozmowę z wydawcami? "Czarna lista" najlepszych niewydanych książek, na wzór hollywoodzkiej "black list" najlepszych niesfilmowanych scenariuszy? Pitchingi pisarzy? :-) Co Wy na to? ;)

Dreamy

Jestem za.

 

Malakh

Może u ciebie tak jest i chwła za to. Powiedzmy głośno- JEST- bo ty nerwus jesteś i zaraz mnie spyskujesz. Nie mam dowodów. Dlaczego miałbym kogokolwiek oskarżać jeśli jest uczciwy i oddany swojej pracy?

Cały czas generalizuję  - w sensie - klika NATO wysyła polskich żołnierzy do Afganistanu- To brudna wojna, wiemy, i co grosza my nie stworzymy sytujacji tego typu dla NATO - z samej wrodzonej polskiej natury- ijednak idziemy. Idziemy, chociaż wpojono nam, że wojną słuszną jest tylko wojna wyzowleńcza, że tradycją naszego narodu były zrywy, powstania i ogólnie przeciwstawienie się złu. Ze znamy przykłady z historii, kiedy maszych partyzantów nazywano bandytami i terorystami. Sądzę, że zasadę kliki. mafii, bandy, przajaźni po śmierć- generalnie znamy od kołyski, a ludzkość odkąd zamieszkała w jaskini. Dotyczy ona systemu działania tego smutnego, ludzkiego  świata z 3000 letnił tradycją wojny KLIK.

Kiedyś Roger poprosił mnie o napisanie listu do Redakcji w sprawie zakładek i ogólnie pewnych zmian w zasadach działania Portalu. Pomyślałem- dlaczego JA, przecież moje zdanie nie ma tu wiele do powiedzanie. I nie ma. Ma wartość - steku bzduir.

Kiedy odkryłem ten Portal byłem zachwycony - dalej mnie urzeka swymi możliwościami - jest to największy przykład selfpublishingu w sieci jaki znam. Mimo, że ty potępiasz ten rodzaj publikacji... W PODzie to drukarnia zwija profit. Tutaj instytucja reklamująca swoje produkty. NF com w zasadzie ---należy do grupy PODu w wersji elektronicznej, przed którą tak się wzbraniasz.

I znów CHWAŁA Wam za to.

Ludzie proszą o zakładę - najlepsze opowiadania portalu? Dlaczego?

Mówi się, że będą reprezentowć stronę. I znów zapytam dlaczego?

Ponieważ ufają, że w ten sposób mają szansę zainteresować kogoś z zewnątrz swoją twórczością?

Z was zrezygnowali? Znają statystkii?

Czyli w samym założeniu zakładają rozwój, którego tutaj ostatnio brak. Kiedy czytam twoje sformuowane w jak najbardziej agresywnym tonie opinie na temat drukowania i publikacji, drapię się po głowie. O co tutaj chodzi? Czy to miejsce na łowienie talentów i wspiernie instynktu samorealizownia się u młodych? Podpieranie ich poradą i wynoszeniem na piedestały w postaci Piórka?

Kiedy jeszcze banuje się - jawną poradę- typu - a ja znalazłem taką opcję samorealizacji - będę publikować w POD - przestaję mrugać. Po co  się wściekasz?

Malakh - niech przejdą przez mękę wydawniczą. Poznają własne braki, zamęczy ich korekta, skład, ustawianie marginesów do cięcia, dobieranie rezolucji ilustracji--- jeśli takie będą, druk i w końcu skromna dystrybucja. Po takim mlynie każdy wyjdzie wzmocniony albo calkowicie pokiereszkowany i rozbity na drobne kawałki. Pieniądze. Zerknij do porfela. Zapytaj -----jaka jest wartość zawartych w nim banknotów. Na pewno zapomnisz wkrótce, że je w ogóle miałeś.

A wydanej książki nie zapomnisz nigdy.

Poza tym, wydając swoją wlasną książkę, zagwarantujesz sobie czarno na białym prawa autorkie do zawartych w niej utworów, które nie będą już tak bezpańsko biegać po sieci.

Malakh - niech przejdą przez mękę wydawniczą. Poznają własne braki, zamęczy ich korekta, skład, ustawianie marginesów do cięcia, dobieranie rezolucji ilustracji--- jeśli takie będą, druk i w końcu skromna dystrybucja. Po takim mlynie każdy wyjdzie wzmocniony albo calkowicie pokiereszkowany i rozbity na drobne kawałki. Pieniądze. Zerknij do porfela. Zapytaj -----jaka jest wartość zawartych w nim banknotów. Na pewno zapomnisz wkrótce, że je w ogóle miałeś.
A wydanej książki nie zapomnisz nigdy.


Nie zgodzę się, że tak wygląda sprawa z PODami. Przede wszystkim, nie zamęczy cię korekta - bo rzadko kiedy taka jest. Skład - to już bardziej. Ilustracje - najlepiej, jak będziesz miał własne, bo za to trzeba dopłacić jeszcze więcej. Przy PODach nie ma satysfakcji, nie ma "sita", bo nie ma ryzyka - koszty będą pokryte, coś tam nawet się zwróci - z tym że do kieszeni wydawcy, bo nie do twojej. Moim zdaniem jak już wydawać, to z tą satysfakcją, że twoje dzieło zostało wybrane spośród wielu innych, że jakiś wydawca (który nie jest członkiem twojej rodziny) powiedział "bierzemy, to jest coś"! Przy POD nie doczekasz się recenzji w prasie ani nawet w internecie. Nie zobaczysz książki w księgarniach. Jeżeli książka potrzebna ci tylko po to, żeby postawić ją sobie na półce, a nie dbasz o to, by ktoś to w ogóle poza Tobą przeczytał - to naprawdę lepiej zrobić to w drukarni cyfrowej, a o skład poprosić znajomego, który się na tym zna. Korektor też się na pewno znajdzie ;) Nie wiem tylko, czy można wtedy wystąpić o ISBN, ale książki POD też często go nie mają ;)

I to właśnie na rozmaitych festiwalach filmy są kupowane przez dystrybutorów z całego świata i dopiero potem pokazywane szerszej (lub węższej) publiczności.


Do dystrybucji szerokiej nie trafiają filmy, które na projekcji otrzymują brawa na stojąco; lub takie, po których ludziom z wrażenia mowę odejmuje, zamiast szelestów, wymieniania ploteczek zalega totalna cisza; lub po prostu udane produkcje, po których Ty i Twoi znajomi nie macie poczucia zmarnowanych czasu i pieniędzy.

 

Do dystrybucji szerokiej trafiają takie filmy, na których prawdopodbnie uda się sprzedać dużo biletów.

 

Szukaj potem jednego takiego pominiętego dziełka po sieci, amazonach, torrentach. Ktoś polecił, kto oglądał. Ale zaraz-zaraz... Na filmwebie obejrzała niecała setka, na imdb niecałe dwieście. Raczej nie w kinie. No bo niby gdzie (może gdzieś w Danii, bo film stamtąd)? Optymistycznie zakładam, że jedna czwarta ocenia na podstawie pierwszych pięciu minut. Średnia: pięć z hakiem. Eee tam, lepiej obejrzeć Avengersów, ocena jak Himalaje.

 

Jeszcze-jeszcze, gdy to Cannes, Wenecja i w dodatku film nagrodzony. Wiadomo, prestiż. O Michaelu Hanekem nikt by nie słyszał, gdyby przypadkiem ciągle zajmował drugie miejsca.

 

O dokumentach to już w ogóle można sobie pomarzyć. Pamiętam wyjątek --- rzucili do kin "Restrepo". Tylko dlatego, że dużo strzelania.

 

Wszystko, żeby zaspokoić apetyt jak największej liczby widzów. A że prędzej miłośnik nisz obejrzy blockbustera niż odwrotnie, sprawa jest prosta.

Dreammy,a proposTwojego pomysłu. Jakiś czas temu czytałem artykuł Dukaja na temat tego, dlaczego na rynku nie może być więcej pisarzy fantastycznych. Nie może i tyle --- ze szczegółową argumentacją.

 

Nikt się nie będzie bił o nowych, kiedy starzy są kurami znoszącymi złote jaja. Suma regularnie publikujących książki autorów musi być constans.

 

Pozostaje wymiana naturalna. To debiutanci się starają. Niektórym się udaje.

 

Dreamy

Nie-------- jest korekta - akurat otrzymałem do wglądu i okazuje się, ze bardzo sprawnie przeprowadzona mimo, ze na początku wydawało mi się inaczej. Numer ISBN i kod tez jest,całość jest copywrited. Okladke najlepiej zrobic samemu. Jeśli interesują cię szczegóły dystrybucji to napisz na mojego maila. Tak ogólnie - nie wiem - moze masz racje - z racji takiego romantyzmu  podejścia - oh, poznli sie wreszcie na mnie i ustanowili pisarzem.

Rzezbiarzem czy malarzem z wyboru  mozna byc i wystawiac swoje prace na chodniku nawet je sprzedajac, a pisarzyna juz nie?

Przekonam się wkrótce na własnej skórze . I chętnie podziele się nawet tymi najbolesniejszymi wrażeniami.

Acha, byłbym zapomniał  - umowa jest niewyłączna:)

@ Julius Fiord - w zasadzie się zgadzam, pisząc o "szerszej dystrybucji" myślałam w zasadzie o wprowadzeniu filmu do kin w ogóle ;) A co do ocen i komentarzy na tych różnych filmwebach i imdbach - no comments ;) Ale z tym to się chyba nic nie poradzi.

@ jahusz

Rzezbiarzem czy malarzem z wyboru mozna byc i wystawiac swoje prace na chodniku nawet je sprzedajac, a pisarzyna juz nie? 

Można, jak najbardziej! Ale po co dopłacać właścicielowi chodnika za możliwość wystawienia prac? 

"Malakh

Może u ciebie tak jest i chwła za to. Powiedzmy głośno- JEST- bo ty nerwus jesteś i zaraz mnie spyskujesz. Nie mam dowodów. Dlaczego miałbym kogokolwiek oskarżać jeśli jest uczciwy i oddany swojej pracy?

Cały czas generalizuję"

Nie wiesz, nie masz dowodów, ale wypisujesz takie oskarżenia. Brawo.

Dlaczego mam się czuć winny? Przecież niczego tobie ani innym personalnie nie zarzuciłem. Gust  --- równa się właściwy wybór? - taki mógłby być prawidłowy podtytuł tych wypowiedzi, a nie celowe i perfdne gnębienie X redaktorów.

Generalnie - przypuszczam, że mogę mieć rację  -  bo sam się ze zajwiskiem klikierstwa i zmowy osób trzecich w życiu codziennym  nagminnie spotykam.

Twoje prywatne podwórko zupełnie mnie interesowało - powyższe posty go  nie dotyczą - ale jeśli czujesz się urażony - to sorry - bez podtekstów.

Podoba mi sie to co proponuje Dreammy - targi ksiązek niewydanych; może to powinno iść w tę stronę, w jakiś obszar literackiego offu... Może to jest to czego brakuje naszemu rynkowi literackiemu, a co funkcjonuje w świecie muzyki, komiksu i filmu - sceny niezależne. Pozytywnym efektem mogłyby być bardziej zróżnicowane asortymenty w księgarniach i bardziej poszukująca postawa czytelnika.

PODów bym przesadnie nie demonizował - usługa jak każda inna, a przy okazji kolejna droga dla chcących pisać. Ostateczną weryfikację i tak przeprowadzą czytelnicy, którzy książkę kupią albo i nie.

Jeśli coś jest dobre, to ktoś to na pewno wyda.


Prawdę mówiąc, nie wierzę w to. Redakcje zalewane są zbyt dużą ilością tekstów, aby takie coś było w ogóle możliwe. Chyba, że uznamy ingerencję czynników nadprzyrodzonych. Oczywiście, doświadczeni redaktorzy zatrudniani są po to, aby zmaksymalizować prawdopodobieństwo wydania dobrego tekstu, ale z pewnoscią nie są oni w stanie wszystkiego należycie ocenić.

Co znaczy, należycie ocenić? Owszem, tekstów jest mnóstwo, ale 90% z nich można odrzucić po maks. nastu stronach - jak ktoś ma problem z językiem ojczystym, to nikt nie wyda mu powieści.

Zaręczam ci, że mity o przegapionych geniuszach to dyrdymały.

nastu? Po dwóch :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

W geniuszy też nie wierzę. :)

 

Po prostu chodzi mi o to, że redaktorzy są "tylko ludźmi", a nie automatami do czytania, nie są więc w stanie wszystkiego szczegółowo i obiektywnie ocenić. Zgodzę się jednak na słabszą wersję owej "zasady dobrego autora":

 

Jeżeli coś jest dobre, to z dużym prawdopodobieństwem ktoś to wyda.

Może tak, jeśli redaktor nie spadł z krzesła po 2 akapitach/stronach, to może warto przeczytać dalej?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

A co to znaczy, że "coś jest dobre"? Inaczej - jak pisać, aby zostać wydanym?

panie redaktorze: JAK ŻYĆ!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Chciałem naukowo zabrać się do zagadnienia, a dj jajko sobie żarty robi. ;P

 

panie redaktorze: JAK ŻYĆ!


Paprykę uprawiać?

Odpowiem. Proszę sobie zanotować.

Dobrze.

Niezwykle cenna porada, dziękuję :-)

Samo zagadnienie jednak nie daje mi spokoju. Jakiś czas temu miałem nieprzyjemność zetknąć się z książką, której nie uznałbym za dobrą. Tytułu nie wspomnę, bo uciekł mi z pamięci, pozostawiając jedynie uczucie zmarnowanego czasu. Fabuła miałka, papierowi bohaterowie… A jednak ktoś gdzieś uznał, że jest to warte wydania. Mało tego, ktoś inny uznał, że warto to przetłumaczyć na nasz język ojczysty. Nieco później taki niczego niespodziewający się czytelnik kupił książkę i sromotnie się rozczarował.

Dlaczego to zostało wydane? Jakim kryterium się kierowano, uznając, że to jest dobre?

 Jeżeli coś jest dobre, to z dużym prawdopodobieństwem ktoś to wyda.

 Hm… Jeżeli nie jest, to też może się udać?

Nie każdy bestseller jest dobrą książką :/ W sumie, im lepsza książka tym gorzej się sprzedaje :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Aha, daj jeszcze pożywki wszystkim samozwańczym pisarzom...

www.portal.herbatkauheleny.pl

Porównaj nakład uczty wyobraźni i trudi canavan :D

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Termin 'samozwanczy pisarz 'stał się w dzisiejszych czasach anachronizmem.) Dlaczego każdy moze zostać żołnierzem , chociaż nie  każdy okaże się bohaterem? Dlaczego funkcjonuje termin piłkarza drugoligowego, piłkarza ligi okręgowej? Nie przestaje być piłkarzem, pomimo ze nie odnosi spektakularnych sukcesów?

Byłem ostatnio na nadmorskim bulwarze w moim mieście  ---- a to jeszcze w związku ze stwierdzeniem Dreamy o płatnych chodnikach w Polsce---- otóż co weekend organizują się tam wolni strzelcy- wystawiają prace artystyczne - proby rzezbiarskie, malarskie itp. Wernisaż ludzi natchnionych i wolnych? - chcialoby sie rzec. Znalazłem artystę sprzedającego własna muzykę na CD, znalazłem poetę sprzedającego własna poezję i fotografika probujacego znaleźć zbyt na album fotograficzny.W zachodniej demokracji nie wolno ludziom odbierać ich prawa do ich indywidualnego szczęścia i tworczej samorealizacji.

Pomyślałem jak trudno było niegdyś owemu fotografikowi znaleźć miejsce w galerii - opłacić czas wystawowy i przywitać moze trzech zwiedzających. Dzisiaj zrobi sobie album i znajdzie zbyt na nawet i dwadzieścia egzemplarzy. Dlaczego funkcjonuje u nas ciagle mit uznanego pisarza? Kto o tym decyduje? Zbyt? Doskonaly marketing w jednym przypadku, a marny w drugim? Praca redaktora jest po prostu zwykła praca i można ja wykonywać dobrze bądź zle. Wybór - to rownież suma czasem niezrozumiałych w niektórych okolicznościach gustów. Pamietam jak tutaj jeden z redaktorów się zwierzal - nie chce mi się szukać w Hyde Parku - jak otrzymał do poprawy tekst i robił redakcje do tego stopnia zmieniając oryginał , ze tekst nie przypominał materialu zrodlowego i formalnie nie należał już do autora tylko do grupy autorów. Wspieranie grafomani, czy wizja istnienia drugiego, waznego podtekstu? Kto decyduje wtedy o wyborze? Analogicznie - pozwolę sobie na dygresje - Ewa Minge wystawia opinie w tabloidach, ze pan X dobrze się ubiera, czym natychmiast budzi kontrowersje. Pan X obrasta w piórka, a za dziesięć lat pani Ewa Minge Junior uznaje, ze matka nie miala w tym danym przypadku  racji, ze to jednak pan Y był gwiazda mody w roku 2012.  Z niewiadomych przyczyn tak zwana opinia publiczna wierzy i jednemu i drugiemu. Jest urobiona jak komercynie wygniecione ciasto, zamulona i oslepla. Jak w przypadku literatury rodzi się wartość dziela? Z recenzji? Z artykułu krytycznego? Czy nasza przychylna percepcja Powstaje tylko  w opinii innych? Czymze jest krytyka? Pozwolę sobie na cytat-----

 

Krytyka literacka – działalność intelektualna polegająca na dyskusji, ocenianiu i interpretacji dzieł literackich i ogólnie literatury. Krytyka literacka z założenia nie jest wyrazem metody naukowo-badawczej, lecz przekonań ideowo-artystycznych. Za prekursora krytyki literackiej uważa się Arystarcha z Samotraki[1].

W Polsce o początkach krytyki literackiej można mówić po roku 1811, kiedy Stanisław Kostka Potocki wydał Rozprawę o zasadach krytyki i o potrzebie wprowadzenia jej u nas.

Czy to oznacza, ze pomiędzy data odkrycia technologii druku w Europie, a pierwszym artykułem krytycznym istniał u nas niczym nieskrępowany selfpublishing? Kto na tym stracił skoro większość była literalnymi analfabetami? Nikt. Tych, których było na to stać wydawali książki  Świat się nie zawalił i szczycimy sie, ze pierwsza wydana drukiem w Polsce książka był bodajze kalendarz astronomiczny. Oczywiście drukarzem był Niemiec - naszym nie przyszło to jeszcze do głowy.

Kiedy nastąpił okres masowej edukacji wystapila potrzeba selekcji i często niesłuszna polityka podszeptow, co jest dobre , a co nie.:))) tam gdzie ma zaistnieć zysk często drzemie kłamstwo....

Pozdrawiam....i już nie zawracam dupy bzdurami.

Zresztą --warto tutaj wspomnieć przy jakich ogniskach bawili się faszyści w Hitlerowskich Niemczech, jakim gustem kierowała się klika komunistyczna, kieujcą ludzi na łagry za grafomanię polityczną. Dlaczego palono książki przy okazji każdej rewolucji?. Dlaczego opcja religijnego gustu doprowadziła do spalonenia biblioteki aleksandryjskej? Może  --za jaką publikację nagradzano szafotem, a za jaką spaleniem? A jeszcze za jaką nagrodą Nobła w niespokojnych politycznie czasach? Wystarczyła recenzja, cenzura i nienawiść?

Jahuszu, czy w takim razie wszystkie dwunastolatki, które nagrywają swoje popisy wokalne i wysyłają na youtube mogą mówić o sobie, że są piosenkarkami? Jak dla mnie pisarz, to zawód. Pisarzem jest King, Gaiman, Sapkowski... Ludzie, którzy utrzymują się z pisania. Jesli w wolnym czasie robisz sekcje zwłok żab, to nie jesteś weterynarzem. Przyszycie guzika nie czyni cię krawcem. Tak samo student, który pomiędzy zajęciami na polonistyce a pracą w macdonaldzie walnie dziesięć opowiadań, które wrzuci do sieci, ewentualnei pokaże znajomym, jak dla mnie nie ma prawa nazywać siebie pisarzem.

www.portal.herbatkauheleny.pl

No i wlasnie Suzuki, oto sedno sprawy. Pokusze się na zdefinowanie terminu pisarz. Okazuje się to trudne. Ty siegasz po skrajności szczegółowe ja pozostanę przy doskonałym przykładzie zolnierza, czy nawet lepiej-----piłkarza--- notabene mistrzowie reprezentacji kraju zachowujacy się jak szmaciarze z okregowki -pozostają nadal piłkarzami, pomimo kiepskich wyników nadal szefowie i publika z rozpędu  ich finansuje i popiera ----- czyli zachowują status do końca życia ---- były reprezentant----- były pisarz? Już nie... Raczej zapomniany ..... Odrzucony?

Zapytajmy kogos: Co robisz w wolnym czasie? Dorabiam jako pisarz, piłkarz, stolarz czy krawiec. Czuje się poletatowym czymś tam. Twoje święte prawo. Pamietam kiedyś spotkanie z bardzo popularnym ongiś w Polsce pisarzem. Zlosliwsza cześć publiki zadała mu wtedy pytanie... Czy pracownik fizyczny  moze być pisarzem? Odpowiedz: - Tak. Proszę prześledzić  najslawniejsze postacie rynku pisarskiego w USA. Stolarz moze być dobrym aktorem- nawet bardzo sławnym. Nastąpiła przerwa i drugie pytanie już obudzilo gniew autora. - A jakie wykształcenie powinien według pana posiadać pisarz? I tu nastąpiła konsternacja. Akurat miał zawodowke. To czuły punkt. Wiadomo, ze im lepsze to ostatnie tym na wyższym poziomie  powstaje dzieło. Autor posłużył się przykładami z historii. Obronil sie.

Nie wiem Suzuki. Myślą , ze jeśli pisanie nawet przez moment przysloni ci cały świat - to w tym ułamku sekundy przezywasz to samo ,czego  w codziennym doświadczeniu doznaje pelnokrwisty pisarz. Jeśli przez minutę rzezbisz, odczuwasz natchnienie i jego spełnienie --------jesteś artysta. Mniejsza o grafomanie. Spójrz na sejm. Szczycą się niektórzy głupota.

Należy oddać ludziom wolność i nadzieje i wypelnic ta radością spełnienia całe ich życie. Wybacz ten tani patos. Pozdrawiam:)

Czlowiek to urodzony zarowno kreator jak i niszczyciel.

Potrafi zamienic  sie w mgnieniu oka z aniola w demona, z dobrego krawca w niezlego spawacza. Zależy za co lepiej mu zapłacą. Moze siegne po skrajny przykład - morderca amator versus fachowiec - w zestawieniu z zawodowym bądź urodzonym morderca prezentuje się niejako , ale ....

Mógłbym popełnić je w grafomanskim stylu, co nie umniejszaloby wagi czynu. Nawet pobić rekord w zabijaniu np. w domu starcow i zostać sławnym beztalenciem w oczach zawodowca. A w skali  przyjemności i satysfakcji z wykonanej zbrodni?  To samo, co w pełni odczuwajacy skale okrucieństwa zawodowiec? Z początku nienawiść,wstret, a potem zimna satysfakcja i wreszcie     

obojetnosc chorego psychicznie? Czyli twarz pojebanego niewiniatka kwalifakujacego minie do szpitala zamiast więzienia?

Czy autor mógłby popełnić jedna genialna książkę, a w pozostałych być grafomanem? Czy przyslugiwalby mu nadal mandat  pisarski ? Był to znaczy ciagle jest?

:))))pozdrawiam 

Dobra, ale do czegoś to dąży? Bo rozpędziliście się mocno już poza tematem :/

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Ale jest ciekawie :)

Bo my z Jahuszem bardzo dobrze znamy postawę drugiej strony, wiemy, że jedno drugiego nie przekona, ale po prostu lubimy sobie czasem podyskutować :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Z mojej strony, Suzuki, to nawet - bardzo lubię .

Do czego to prowadzi?

Właściwie to chyba próbujemy zdefiniować pojęcie grafomani i wartości obiektywnej dziela. Redaktor decyduje o tym na krotko- dla potrzeb biezacych wydawnictwa- mob nalezy przekonac- mob kupi. Na pewno decydujące znaczenie ma pozniejsza wrażliwość odbiorcy. Im bardziej wykształcony tym lepiej chłonny i wszechstronny. To odbiorca ksztaltuje wartosc dziela na długim dystansie. ----Po latach zmienia się percepcja i rodzi dystans.

I w związku z tym przypomniał mi się malutki ptaszek żyjący w Nowej Gwinei. Otóż zachęca on samiczke do założenia wspólnego gniazda układając z dostępnych materiałów: patykow, liści i kwiatów - wzorzysty dywan. Za każdym razem samiczka decyduje, czy przyszły partner jest artysta, czy najzwyczajniej w świecie grafomanem. Jesli sie nie spodoba to ma spadać z powrotem na drzewo. Czy jest to już artyzm, czy bezmyslny proces natury, coś jak erozja, mechanicystycznie rozumiane, pelne barwy i zapachow zmiany pory roku czy dnia? Czy makijaż kobiety należy do tego samego rodzaju aktywności artystycznej jak ta wystepujaca u tego ptaszka? I dalej czy nasz ambicjonalny ped do samorealizacji i akceptacji w oczach drugiego człowieka nie jest czasem takim instynktownym dywanikiem wystawionym przed oczy interesującego cię środowiska? Jeśli tak, to rozumiem dlaczego występuje tak zwierzeca walka o spełnienie. Pozdrawiam serdecznie.

Już lepiej niech ci grafomani się malują i układają wzorzyste dywany, niż piszą ;)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

A coż  złego w maltertowniu słowa? Może to wrodzony sadyzm językowy, a nie grafomania? :)

Słowo możesz maltretować. Tylko nie maltretuj potencjalnych czytelników.

www.portal.herbatkauheleny.pl

:)

Suzuki - "Lubię to!"

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dzięki, też Cię lubię  ;P

www.portal.herbatkauheleny.pl

I ja też....

Nowa Fantastyka