- Hydepark: To już nie te czasy, co kiedyś

Hydepark:

książki

To już nie te czasy, co kiedyś

W ramach nadrabiania kólturalnych zaległości oglądam właśnie Eragona na Polsacie i tak się zastanawiam. Czemu do cholery zdecydowana większość fantasy osadzana jest w czasach, gdy świetność opisywanych królestw jest już odległym wspomnieniem? Bo tak było w Śródziemiu i Narni? Tak mamy zakodowane w naszych cywilizacyjnych genach, gdzie średniowieczny świat wzniesiono na ruinach starożytnych potęg? To ciekawsze dla czytelnika? A może po prostu łatwiejsze do opisania?

 

Zna ktoś jakieś sensowne kontrprzykłady?

Komentarze

obserwuj

A temu, że czasy schyłkowe to bardzo dobry punkt wyjściowy; ktoś chce ratować, co się jeszcze da uratować, ktoś chce "doniszczyć" do końca, by na gruzach wznosić lub zaspokoić własne ambicje wybicia się na lokalnego bo lokalnego, ale władcę niezależnego... Dopowiedz sobie resztę, to nic trudnego.

Nie jesteś jedyny ;)

Pierwsza sprawa, to możliwość kreowania tajemnic związanych z dawnymi imperiami. Druga, to już europejska historia, jak sam zauważyłeś. Trzecia, to pokazanie czym świat był kiedyś i co z nim zrobiło ZŁO (takie dydaktyczne). Bohaterowie często mają za cel odbudowanie krainy, dążą do dawnych dziejów (jak w średniowieczu do odbudowania Cesarstwa Rzymskiego). W takim świecie antagonista jest z reguły potężniejszy (często to on maczał swoje mroczne paluchy w zniszczeniu dawnej potęgi)

Ja tak sobię myślę, że może to wynikać z tego, że większość twórców lubuje się w kreowaniu histori/mitologii swojego świata, a nie napiszą przecież, że zanim pojawił się król X, królestwo było osadą małpoludów, które dopiero co zeszły z drzew. Poza tym powiązanie bohatera z dawnymi imperiami (patrz: Aragorn, Luke Skywalker, wszystkie dzieciaki, które przewinęły się przez Narnię, nawet Eragon na swój sposób) to bardzo prosty sposób, by nadać postaci emocjonalnej głębi.

Ja tak sobię myślę, że może to wynikać z tego, że większość twórców lubuje się w kreowaniu histori/mitologii swojego świata, a nie napiszą przecież, że zanim pojawił się król X, królestwo było osadą małpoludów, które dopiero co zeszły z drzew. Poza tym powiązanie bohatera z dawnymi imperiami (patrz: Aragorn, Luke Skywalker, wszystkie dzieciaki, które przewinęły się przez Narnię, nawet Eragon na swój sposób) to bardzo prosty sposób, by nadać postaci emocjonalnej głębi.

Przepraszam za zdublowanie komentarza, ale coś mi strona świruje. Najpierw się tylko muliła, a teraz to już nie wiem, co się dzieje.

Moim zdaniem bardzo dobre pytanie. Przygważdża schyłkowość naszej kultury i jej dekadencję! Gdzie się podziało obiecywanie raju na ziemi i wróżby różowej przyszłości? Tak to fantastyka, jako gatunek sama się pogrąża. Gubi cały początkowy sens. Jak chcę sobie poczytać o syfie i brudzie, to znajdę coś z realiami. Coś się przy tym dowiem. A fantastyka o syfie i brudzie? No cóż - straszne marnowanie czasu!

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Mogę podpisać się pod tym, co napisał Kalep i Adam.

Imo, jeżeli jakieś czasy są "świetnością" to zwyczajnie nie ma w nich miejsca dla epickich rozmiarów historii. Nie ma Zła, zagrożenia, nie ma bitew, kłopotów okołopolitycznych itd. Jest nudno, innymi słowy. Zresztą, ma to odbicie w rzeczywistości - nie wiem czy zauważyłeś, ale dla ludzi jakieś "kiedyś" zawsze jest czymś, co było "czasami świetności", cóż z tego, że idealizowanymi.
Żeby daleko nie szukać - w Polsce pod koniec Średniowiecza chwalono czasy pierwszych piastów, szczególnie Chrobrego (skąd inąd jest za co go chwalić). Potem szlachta mitologizowała wyczyny swoich przodków, rycerzy. Potem nastał Złoty Wiek (a po nim Srebrny), do którego tęsknili ludzie dalszych epok, ba, dalej tęsknią. Powstańcy, czyli występujący przeciw Złu, chętnie taki Złoty Wiek by widzieli raz jeszcze. A przeskakując inne przykłady, jak myślisz, czy II Rzeczpospolita była idealna? Daleko jej było, i to, że ho ho. A zdajesz sobie sprawę jak wielu ludzi idealizuje ten etap w historii Polski i jak wielu myśli "a gdyby teraz było tak, jak za II RP"? Osobiście jestem jej fanem.
A jak wspomniał Kalep - był też mit Cesarstwa Rzymskiego. Niemcy sobie wymyślili, że będą równie świetni jak ono. Dalej, Mussolini właśnie mit Cesarstwa wykorzystywał w propagandzie - zajęcie Albanii i wojna w Abisynii to właśnie było odbudowywanie "dawnej potęgi". O Trzeciej Rzeszy nie wspomnę. Każde państwo ma jakiś domniemany idealny okres, albo wiele.
Podsumowując, wszędzie dobrze, gdzie (a w tym wypadku "kiedy") nas nie ma ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No własnie... czy fantasy koniecznie musi być epicka? Nie może opowiadać o zgrai leśnych zbójców, karczmianych dziewkach, wiejskiej dzieciarni?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Zależy co zaliczyć do fantasy - jeśli tylko tzw. "hard fantasy", to raczej wiejskiej dzieciarni tam nie uświadczysz, musi być epickie, no nie ma przebacz. Ale jeżeli spojrzysz szerzej i weźmiesz pod uwagę np. "Muminki"... :)

Zastanawiam się też nad Harrym Potterem - czy można nazwać jego rzeczywistość "schyłkową"?

Mnie zawsze intryguje w fantasy co innego - tak jak zauważył brajt, zazwyczaj opisuje czasy schyłkowe i tęskni za "czasami świetności". Tylko że uzbrojenie i sposób prowadzenia walki w tych dwóch epokach, które często dzieli tysiące lat (Władca Pierścieni, Narnia, Pieśń Lodu i Ognia...) w ogóle się nie zmieniają. Ciągle mamy machiny oblężnicze, miecze, zbroje, tarcze, łuki albo kusze... serio nikt przez tyle lat nie wynalazł prochu? :) Tu wyłamuje się niezawodny Pratchett, który zauważa to chyba jako jedyny.

Brajt, ale dlaczego musi? Przecież jest spory wybór jeśli chodzi o fantasy i nie wszystko jest epickie.

Swoją drogą, zwracam uwagę na słowo "epickie". Przez wpływ języka angielskiego zmieniło ono sens w polskim. Jak napisałem wyżej, po polsku coś jest "epickich rozmiarów", a raczej było. Teraz wszystko jest już "epickie" :) Zatem, tak, Brajcie, fantasy musi być epickie, inaczej wyjdzie nam jakaś ballada czy inny wiersz ;p

Dreammy, wątpię, że Pratchett to zauważa jako jedyny. Zresztą, można uznać, że te "świetnie czasy" to np. odpowiednik naszych czasów antycznych, a "obecne czasy" to np. środek średniowiecza : P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Powstały jakieś takie mutacje, jak steampunk. Masz tam proch i sterowce. Czasem nawet trochę wyobraźni. Tylko dla tej wyobraźni warto to przeczytać. A Pratchett to Pratchett. Tylko i aż. Nigdy nie popychał Fantasy do przodu i nigdy nie usiłował :P

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

beryl, nie chodzi mi o fantasy epickich rozmiarów, lecz o fantasy epickiej treści.

Dreammy, to jak proch potrafi odmienić świat fantasy masz świetnie zarysowane w Achai.

Co do Harry'ego Pottera - mamy tu świat który z trudem podniósł się po wielkiej wojnie, wypełniony bohaterami, którzy nie mają prawa pamiętać tamtych czasów, bo są na to za młodzi. Jako nastolatków bardziej interesuje ich to co tu i teraz. Ale już w rozmowach ze starszym pokoleniem wychodzi to "kiedyś było inaczej".

 

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Brajt, a cóż to jest "epicka treść"? ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Tylko że uzbrojenie i sposób prowadzenia walki w tych dwóch epokach, które często dzieli tysiące lat (Władca Pierścieni, Narnia, Pieśń Lodu i Ognia...) w ogóle się nie zmieniają. Ciągle mamy machiny oblężnicze, miecze, zbroje, tarcze, łuki albo kusze... serio nikt przez tyle lat nie wynalazł prochu? :)

Nie zgadzam się. Saruman Biały wynalazł proch! Problem w tym, że proch się nie przyjął, bo Saruman dostał w dupsko pod Helmowym Jarem i pewnie uznano, że jednak proch to kiepski wynalazek. Z drugiej strony, gdybym miał wybierać, czy lepiej mieć po swojej stronie proch, czy Gandalfa, to chyba wybrałbym Gandalfa.

Co do tych tysiącletnich historii i braku postępu technologicznego, to wydaje mi się, że kiedyś czytałem coś o tym. Artykuł? Opracowanie? Nie pamiętam. Pamiętam tylko, że autor postawił tezę, że w świecie, w którym magia jest odpowiedzią na wiele problemów postęp technologiczny jest tak spowolniony, że prawie nie występuje. Wydaje mi się, że to słuszne podejście i prawidłowa zależność - im szerzej dostępna jest sztuka magiczna, tym mniejszy nacisk kładzie się na rozwój technologiczny, bo tym mniejsza jest potrzeba jego zaistnienia.

Obyś żył w ciekawych czasach.

A mi się podoba takie podejście jak w Achai - nawet prosty chłop z karabinem może pokonać najlepszego wojownika z mieczem.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Tak to o wiele ciekawsze, można dać retrospekcje itp. a nawet moment gdy królestwo powraca do łądu

"Tylko że uzbrojenie i sposób prowadzenia walki w tych dwóch epokach, które często dzieli tysiące lat (Władca Pierścieni, Narnia, Pieśń Lodu i Ognia...) w ogóle się nie zmieniają. Ciągle mamy machiny oblężnicze, miecze, zbroje, tarcze, łuki albo kusze... serio nikt przez tyle lat nie wynalazł prochu? :) "

Cóż przez 4,5 tys lat tłukliśmy się na metalowe miecze najpierw brązowe później żelazne i stalowe z konia zsiedliśmy dopiero przed stuleciem więc podobna technologia przez tysiąc lat nie jest niczym nadzwyczajnym. Mnie bardziej irytuje że system społeczno gospodarczy może trwać tak długo. Rody z GoT trwające od 10 tys lat i mające tylko kilka odnóg podczas gdy w rzeczywistości całe narody czy grupy narodów wywodzą się od mężczyzn żyjących do kilku tysiącleci wcześniej.

Wracając do głównego wątku to nawet gdyby złoty wiek gdzieś nie istniał to trzeba by było go stworzyć.

Nowa Fantastyka