- Hydepark: Własne tłumaczenia

Hydepark:

strona

Własne tłumaczenia

Witam

 

Mam pytanie dotyczące publikacji własnych tłumaczeń prozy zagranicznej. Czy jest możliwe i na jakich warunkach? Czy też ograniczamy się tylko i wyłącznie do całkowicie własnej twórczości?

 

Pozdrawiam

Komentarze

obserwuj

szczerze mówiąc nie sądzę, by było tak można. zakładam, pewnie słusznie, że trzeba mieć zgodę autora tekstu i trzeba mu wskazać stronę, na której miałaby docelowo ukazać się taka publikacja. zresztą, tu publikuje sie swoje dzieła:) pozdrawiam:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Od razu widać, ze Marsylka nie próbowała tlumaczyć i nie wie, jak wiele to pracy. Tłumaczenie to zdecydowanie własne dzieło.

przykro mi, zawiodę cię, bo tłumaczę bardzo wiele utworów. owszem, to ogrom pracy, nie przeczę, i często nie da się tłumaczyć zdań dosłownie, a wiec przerabia sie poniekad tekst, co nie oznacza jednak, że jest on własny. prawa autorskie należą do pierwotnego autora. wiem to dobrze, bo jak coś tłumaczę i chcę to gdzieś opublikować, to muszę pytać o zgodę autora:P sprawa jasna??:P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

p.s. tłumaczę teksty dotyczące anime Slayers :P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Poświadczam prawdziwość wypowiedzi Marsylki:)Z prawnego punktu widzenia tak to właśnie wygląda choć absolutnie się zgadzam z tym, że tłumaczenie to tak jakby drugie dzieło, wymaga wyobraźni, umiejętności literackich (w przypadku przekładów beletrystycznych) i fachowej/specjalistycznej znajomości tematu (np: w przypadku tlumaczeń technicznych). Z tych względów podpisując umowę o dzieło np: z tłumaczem listy dialogowej do filmu bądź opisu filmu, podpisuje się zazwyczaj autorską umowę o dzieło z 50% kosztów uzyskania, jako że jest to dzieło zawsze autorskie tj. wymaga czegoś więcej aniżeli odtwórstwa. Nie mniej jednak dzieło oryginalne należy do jego autora. Wyobraż sobie sytuację Lakeholmen, że nagle kilku dotychczasowych tłumaczy "Władcy Pierścieni" Tolkiena wrzuca na NF fragmenty swoich przekładów, uważając je za swoje. Kuriozum? Tolkien by się w grobie przewrócił.
p.s. osobiście jestem zdania, że tłumacz np: takiej listy dialogowej do filmu jest trochę jak montażysta: nadaje kształt i sens a jego rola jest nieoceniona. Dobry tłumacz jest na wagę złota.

a więc wszystko jasne:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Przepraszam. Nie wiedziałem, że rozmawiamy o tłumaczeniu list dialogowych. Jestem człowiekiem starszej daty i tłumaczenie kojarzy mi się przede wszystkim z utworami literackimi. Z pewnością dobrze przetłumaczona lista dialogowa nie zepsuje filmu, ale z równą pewnością trudno porównywać rolę podpisów w filmie do całej treści utworu literackiego, bez urazy. Filmów, które należy tłumaczyć genialnie (np. Shrek), bo inaczej ich oglądanie zmieni się zaledwie w konsumpcję jest względnie niewiele, niestety.

Określenie "swoje dzieło" jest raczej potoczne i dotyczy kwestii, czy tłumaczenie czyjegoś utworu jest efektem pracy i dowodem kunsztu tłumacza. Żeby się o tym przekonać, wystarczy pośledzić trochę reakcje na każde kolejne tłumaczenie Szekspira na polski. Sądząc po temperaturach dyskusji można odnieść  wrażenie, że tłumacz Szekspira  powinien być kimś zdolniejszym od oryginalnego autora (kimkolwiek był czy nie był). Być może nie ma aż tak dużych problemów z tłumaczeniem list dialogowych, ale możliwe, że własnie dlatego nikt ich tutaj nie próbuje publikować.

Uważam, że gdyby ktoś wrzucił tutaj swoje nowe, genialne tłumaczenie fragmentu "Alicji w krainie czarów" albo własnie "Władcy Pierścieni", być może wszedłby w konflikt z prawem (szczerze wątpię czy znalazłby się ktoś, kto by to ścigał), ale z pewnością byłoby to jego dzieło. Nie dlatego, że zdań nie da się tłumaczyć dosłownie, cokolwiek to znaczy. 

Tak samo, jak wysyłać do redakcji można swoje opowiadania, można też na pewno tłumaczenia, sugerując opublikowanie tego tłumaczenia właśnie. 

Poza wszystkim, nikt nie powiedział, że publikując tutaj, nie można prosić o zgodę autora. 

Lakeholmen, lista dialogowa była tylko przykładem, przekładalnym na wszystkie inne formy twórczości. Jak widzisz zresztą w moim komentarzu, uważam pracę tłumacza za kluczową i decydującą, jak np: w przywoływanym "Władcy Pierścieni" i uważam, że jest to dzieło samo w sobie, lecz mimo wszystko należące do pierwotnego autora:)  Może zatem to pytanie do redakcji? są bardziej doświadczeni w tej materii. A nuż widelec powiedzą 'jasne'? pozdrowienia!

Myślę, że mówimy o dwóch różnych rzeczach (przekład jako dzieło artystyczne i przekład jako przedmiot prawa autorskiego).

Nie, nie mówimy. Tłumaczenie to tak zwany utwór zależny, podlegający ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Bez pisemnej zgody autora nie możesz tłumaczyć tekstów, a tym bardziej publikować przekładu na stronach, czy forum internetowym. Bywa też tak, że autorzy nie dysponują wszystkimi prawami. Wyjątkiem byłaby tutaj tzw. licencja Creative Commons. Utwór opublikowany na licencji CC może zostać przełożony przez fanów, o ile autor "wypuścił" utwór na licencji umożliwiającej tworzenie niekomercyjnych utworów zależnych. Tak jak to widzę:-)

Żerań ma rację. Formalnie tak to wygląda. Autor powinien wiedzieć, że był tłumaczony. Co więcej, jakieś pieniądze mu się należą jako autorowi. Zatem sprawa nie jest tak łatwa i zachodu co nieco wymaga.

A przyjmując, że ma się pozwolenie autora? I że autor świadomy jest, że publikacja nie wiąże się z korzyściami finansowymi? I nadal ma prawa autorskie do danych tekstów? I jest naprawdę świetnym autorem? :)

Jeśli jest pisemna zgoda autora to zdaje się, że tłumacz jest już w domu:)Pisemna - mam na myśli umowę o dzieło z przeniesieniem praw autorskich. Jak wiadomo, umowę podpisuje się na czas wojny, nie pokoju:) Ja mam tylko doświadczenie z utworami typu scenariusz, listy dialogowe itd. ale to chyba nie ma różnicy. Utwór to utwór.pozdrawiam

choć teraz tak myślę, czy nie nazbyt pochopnie napisałam "umowa z przeniesieniem praw autorskich". Gdy chodzi o realizację scenariusza przeniesienie praw jest konieczne. Ale czy w przypadku tlumacza takie przeniesienie jest również konieczne? Czy może jakas umowa opcji wystarczy?

Pisemna zgoda załatwia sprawę. Ale musi być profesjonalnie, w prawniczym żargonie sformułowana. Żeby potem kwasów nie było.

Witam
Mam w takim wypadku problem. Gość, którego książkę tłumaczę nie żyje od 1951 roku. Nic zaś nie wiem o jakichkolwiek jego spadkobiercach. Książkę napisał w 1930 roku. Od jej powstania mineło 80 lat i nie wiem kto ma teraz do niej prawa.

Shrek2, w polskim prawie prawa do  utworów ulegają przedawnieniu zdaje się w 70 lat od śmierci autora. I tutaj znowu oprę się na własnym doświadczeniu z utworami, któych używasz w dziele filmowym, a które są np:  muzyką folkową napisaną przez autora 200 lat temu albo wierszem,powiedzmy, Mozarta:)naturalne więć jest, że prawa się przedawniły, spadkobierców brak, nie jest to właśność "państwowa" (jeśli coś takiego w ogóle istnieje - jak np: spuśczna będąca prawnie usankcjonowanym dobrem kulturowym/państwowym jeśli brak spadkobierców) więc tantiemów za to odprowadzać nie trzeba. Jak to jest w opisywanym przez Ciebie przypadku? Podejrzewam zatem, że podobnie ale nie jestem prawnikiem, więc może się upewnij u takowego i tyle. Z tego co wiem są prawne, darmowe infolinie gdzie można zasięgnąć porady:) pozdrowienia i powodzenia!

Nie, nie trzeba zawierać umowy na linii autor-tłumacz. Może być zgoda wyrażona np. w mailu, przy czym podkreślam jeszcze raz: czasami zdarza się, że nie wszystkimi prawami autor może dysponować. W takim wypadku należy pytać o zgodę agenta, lub wydawcę utworu. W przypadku użycia niekomercyjnego autorzy nie powinni robić problemów, tak jak nie robili w moim przypadku, gdy pytałem o zgodę na przekłady dla serwisu "Katedra". Natomiast jeśli zamierzacie potem to tłumaczenie komuś zaoferować, to już musi zostać sporządzona odrębna umowa. Przy czym umowę zawiera licencjobiorca, a więc wydawca, który potem sporządza umowę o dzieło z tłumaczem, wykonującym tłumaczenie. I wydawca płaci osobno autorowi, a osobno tłumaczowi. IMHO, oczywiście.

Nowa Fantastyka