Informacje

09.09.17, g. 17:08

Czy widziałeś... Książeczki do kolorowania z filmu Diuna?

Jeśli wydaje wam się, że to dzisiaj gadżety filmowe bywają absurdalne, mamy dla was niespodziankę: Diuna w reżyserii Davida Lyncha dorobiła się nawet... książeczek do kolorowania i zabaw dla dzieci.

 

Przypomniał o tym niedawno portal Open Culture, prezentując też przykładowe strony tego niezbyt chyba przemyślanego gadżetu.

 

Diuna według Lyncha miała premierę w 1984 roku. Film oparty na epickiej, klasycznej powieści Franka Herberta nie odniósł spektakularnego sukcesu – materiał źródłowy był na tyle nieprzystający do medium, jakim jest kino, że widzowie musieli czytać specjalne przewodniki i słowniki przed pierwszymi seansami. Ba, sam Lynch miał najwyraźniej mieszane odczucia  co do produkcji – dlatego początkowo podpisywał się pod wersją telewizyjną  pseudonimem jako Alan Smithee. Wtedy decyzja była najwyraźniej słuszna – Diunę długo zamieszczano na listach największych wtop box office’u 1984 roku.

 

Dlatego producenci postanowili jeszcze przed premierą zacząć promocję obrazu – ale najwyraźniej nie do końca zrozumieli, o co w nim chodziło i uznali Diunę za swego rodzaju wariację na temat Gwiezdnych Wojen. Najlepszym przykładem jest właśnie duet książeczek dla dzieci: kolorowanki oraz kolorowanki i zestaw zabaw dla ośmiolatków.

 

 

Najbardziej znane książeczki mają odpowiednio 44 o 60 stron i zawierają rysunki postaci z filmu, zestawy gier i zagadek, labiryntów oraz podobnych elementów. W dłuższej znajdzie się nawet przepis na.... Ciasteczka z Przyprawą – bez pieczenia. Tak, nikt nie pomyślał, że to narkotyk. Na rysunkach widać też doskonale totalną losowość niektórych rysunków – przykładowo scena, w której Leto i Piter de Vries leżą martwi na podłodze.

 

 

Jak można się domyślić – podobna promocja nie pomogła wiele filmowi. Dzisiaj jednak, gdy Diuna zyskała miano kultowego obrazu i ma rzesze fanów, na zagranicznych serwisach tego typu kurioza sprzedają się za całkiem zacne sumy – przykładowo krótsza książeczka do kolorowania kosztuje niemal 50 dolarów.

 

Źródło: Open Culture, Amazon

 

 

Komentarze

Dzisiaj jednak, gdy Diuna zyskała miano kultowego obrazu i ma rzesze fanów

Tak? Bo jak ja widzę dyskusje na temat ekranizacji Diuny, to na ogół sprowadzają się do “Diuna Lyncha, czy miniserial? Co jest mniejszym shitem?”.

 

Książeczkę widziałem. Oczywiście, również tylko w Internecie.  Można posunąć się jeszcze dalej (choć to już oczywisty żart):

http://goodnightdune.com/

 

Film oparty na epickiej, klasycznej powieści Franka Herberta nie odniósł spektakularnego sukcesu – materiał źródłowy był na tyle nieprzystający do medium, jakim jest kino, że widzowie musieli czytać specjalne przewodniki i słowniki przed pierwszymi seansami.

Po prostu – tu nie ma sensu robić filmu na zasadzie “jeden tom=jeden film” – no chyba, ze chce się drastycznie uprościć historię. W przypadku Diuny Lyncha większość postaci i wątków została zaledwie “zasygnalizowana”. Ponadto, Lynch zrobił coś, czego bardzo nie lubię – kiedy ktoś ekranizuje bardzo rozbudowane dzieło i tnie je na kawałki, a jednocześnie traci czas na absurdalne wstawki własnego pomysłu, których nie było w oryginale (w przypadku “Diuny” to np. scena z harkoneńskimi zatyczkami sercowymi).

Dlatego IMO już lepszym pomysłem był ten telewizyjny miniserial.

 

Nowa Fantastyka