Informacje

07.11.17, g. 22:28

"Czerwona Sonja" powróci

Po bardzo ciepłym przyjęciu Wonder Woman (zarówno przez widzów jak i recenzentów), można spodziewać się wysypu kolejnych produkcji o superbohaterkach. Jedną z pierwszych stanie się prawdopodobnie Czerwona Sonja.

 

O chęci odświeżenia przygód kultowej postaci poinformowało studio NU Image/Millenium. Remake filmu Czerwona Sonja ma docelowo trafić na ekrany kin – nie wiadomo jednak jeszcze kiedy. Wszystko wskazuje na to, że prace nad produkcją są jeszcze na bardzo wczesnym etapie.

 

Bohaterka wykreowana została przez Roberta E. Howarda, który w 1973 roku umieścił ją w komiksie u boku Conana Barbarzyńcy. Bardzo szybko doczekała się jednak własnych obrazkowych historii. W 2005 roku nakładem Dynamite Entertainment ukazały się także kolejne komiksy z jej przygodami.

 

Czerwona Sonja otrzymała największą szansę w 1985 roku, kiedy to stała się główną bohaterką filmu. W tytułową postać wcieliła się Brigitte Nielsen, a na ekranie towarzyszył jej nie kto inny jak sam Arnie. O planach nakręcenia jej kolejnych przygód mówi się głośno od ładnych paru lat, jednak dopiero teraz nabierają one realnego kształtu. 

 

Komentarze

Po bardzo ciepłym przyjęciu Wonder Woman (zarówno przez widzów jak i recenzentów)...

To chyba widzieli inny film, bo ten, który oglądałem ja, był do bólu DC-owski: infantylny, płytki, głupi, z żenującymi, zupełnie nieprzekonującymi postaciami, przewidywalną akcją, nieprzewidywalnym w swym infantylnym, tęczorzygnym i płaskim jak smak zupy bez knorra finale – serio, to było tak denne i patetycznie przerysowane, a przy tym zgrane jak szulerska talia, że nawet dwie godziny przedzierania się przez mielizny scenariusza nie przygotowały mnie na taki chłam – i wąsatym Aresem. Film tak naprawdę broni się tylko wizualnie, ale przecież i to stało się już normą, nawet dla DC.

A po tych ciepłych recenzjach naprawdę liczyłem, że “Legion” czegoś ich nauczył. Ale nie, niestety – Lekcja 1, Temat: “Jak być Marvelem”, nadal nie odrobiona.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Sama się poczułam bardzo oszukana pozytywnymi recenzjami Wonder Women. Już nigdy nie zaufam DC. To była straszna chała...

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

O, a już myślałam, że tylko mnie WW się nie podobała. Dla mnie ten film był przede wszystkim nudny.

E tam, wąsiasty bóg wojny, wojowniczka tańcząca breakdance z przeciwnikami... Przynajmniej było się czego doczepić, a tak włączasz kolejny film Marvela i powtarzasz: to już było, to już...o! A nie, jednak było.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Szczerze, to Wonder Women mi wisi, ale Czerwoną Sońkę uwielbiam. Ciekawe, co im wyjdzie... 

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Cieniu, oni nie pisali, że WW była dobrym filmem. WW była filmem dobrze przyjętym – zebrała dużą widownię i, uwaga uwaga, zarobiła na siebie jako pierwszy film o superbohaterce ever (nie mówię, żeby miała jakąś wielką konkurencję, bo tych filmów o superbohaterkach było jakoś trzy przez ostatnie dekady i wszystkie koszmarne). Myślicie, że czemu Marvel do tej pory nie wyprodukował żadnego filmu z kobietą w roli głównej? Bo do tego roku panowało w Hollywood przekonanie, że  taki film nie przyniesie zysku. Że ludzie nie chcą oglądać kobiet na ekranie. Że prędzej pójdą na film o drzewie i przeklinająym szopie niż na film z kobietą, fuj. Wonder Woman to zmieniła i przez to stała się filmem przełomowym – nie jakościowo, bo wszyscy wiemy, co z tego wyszło – ale kulturowo.

 

PS. A z samą opinią się zgadzam, WW była naprawdę słabym filmem, nie wartym uwagi.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Cieniu, oni nie pisali, że WW była dobrym filmem. WW była filmem dobrze przyjętym – zebrała dużą widownię

Ja tam nie przyjąłem tego filmu dobrze, bo mi się zupełnie, ale to zupełnie nie podobał – dla mnie więc wychodzi na jedno, co – nie wykluczam – czyni mnie ignorantem. Niemniej w pewnych kwestiach nie lubię zbędnego kombinowania.

A przyczyny, dla których zdecydowałem się obejrzeć WW, moim zdaniem, wyjaśniają kasowość dzieła znacznie lepiej niż przełom kulturowy. Suberbohaterstwo i fantasy są bardzo w modzie ostatnimi laty (raczej nie dzięki DC), ludzie to lubią, więc idą sobie obejrzeć (ja do kina się nie wybrałem, więc drugim, nawet mocniejszym w moim wypadku powodem, jako że DC uwielbiam miłością namiętnie sarkastyczną, była zwyczajna nuda niedzielnego bodajże wieczoru). A że widz – zdaje się, szczególnie za Oceanem – wymagający nie jest (albo jest; jest wymagający coraz mniej, o czym świadczyć może choćby coraz niższy poziom uniwersum Avengers – z Gadającym Szopem 2 na czele – a przy tym chyba brak jakichś wielkich różnic w box office), więc łyknie wszystko jak ulubieniec Didżeja, niejaki młody pelikan. Ci bardziej wymagający z kolei – i tu trzeci cień-ki powód – mogli być zwyczajnie ciekawi, czy DC robi postępy.

Niemniej trzeba przyznać, że rewolucja kulturowa – prawdziwie czy nie – brzmi, przynajmniej w uszach Hollywoodów, zdecydowanie lepiej niż wszystko powyższe, więc jako propaganda politpoprawności, nowego trendu w nurcie (otwierającego drogę do nielichego źródełka dolarów) i wreszcie reklama samej Wonder Women (swoją drogą, uwielbiam te wszystkie superbohaterskie ksywki), sprawdza się rewelacyjnie.

Co nie znaczy oczywiście, że neguję ów kulturowy przełom, nic z tych rzeczy, i nie chcę oglądać na ekranie kobiecych superbohaterek (choć nie ukrywam też, że zauważyłem iże Gal jest naprawdę ładna – i to tak WOW+WTF? – dopiero, kiedy zdjęła ten śmieszny pancerzyk i ubrała szary, nudny, londyński płaszcz i okulary;).

 

Have a dobry dzień.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nie przyjąłeś tego filmu dobrze, ale (prawdopodobnie) poszedłeś na niego do kina, czyli dałeś producentom zarobić :) I o to właśnie chodzi – choć film zbierał różne recenzje, nie powstrzymało to ludzi od wydania na niego kasy. Przy poprzednich filmach o superbohaterkach recenzje były tak złe, że wpłynęły na frekwencję w kinach.

mogli być zwyczajnie ciekawi, czy DC robi postępy.

Ja też bardzo czekam, czy uda im się wyprodukować film, który jest filmem :D

Gal jest naprawdę ładna – i to tak WOW+WTF? – dopiero, kiedy zdjęła ten śmieszny pancerzyk

A kojarzysz, jaki strój miała Halle Berry jako Catwoman? Pancerzyk to jest progres, ja się cieszę :D

www.facebook.com/mika.modrzynska

(ja do kina się nie wybrałem, więc drugim, nawet mocniejszym w moim wypadku powodem, jako że DC uwielbiam miłością namiętnie sarkastyczną, była zwyczajna nuda niedzielnego bodajże wieczoru)

/Po edycji/

Po Batmanie vs Supermenie wyleczyłem się z tak ryzykownych projektów finansowych.^^

 

I o to właśnie chodzi – choć film zbierał różne recenzje, nie powstrzymało to ludzi od wydania na niego kasy.

Więc krótko – “dobrze przyjęty” to zwykła ściema marketingowa.

 

I tak, pamiętam, pamiętam... I będę pamiętał znacznie dłużej niż Gal w pancerzyku.^^

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

“dobrze przyjęty” to zwykła ściema marketingowa.

No nie. Ty skupiasz się na swojej opinii (nawet nie na opiniach recenzentów!), a autorom artykułu chodzi o sukces kasowy. To w ogóle nie ma nic wspólnego z marketingiem.

Jeśli twój produkt dobrze się sprzedał, zarobił nie tylko na siebie, ale i zrobił niezłą nadwyżkę, to znaczy, że odniosłeś sukces. Poza tym, opinie o WW były szalenie pozytywne w porównaniu z BvS XD

 

I będę pamiętał znacznie dłużej niż Gal w pancerzyku.^^

Ja też... bo niezmiennie wywołuje we mnie salwy śmiechu. Designerzy płakali, jak to projektowali.

www.facebook.com/mika.modrzynska

Bunt. Abstrahując już od czyichkolwiek opinii o samym dziele, dla mnie określenie “dobrze przyjęty” to wciąż przeinaczanie, by wszystko to brzmiało jak “film się podobał”, a nie, że film po prostu dobrze się sprzedał.

 

Płakali, nie płakali, dla mnie, jako dorastającego facecika, Halle w tym stroju wyglądała pro.^^

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Nowa Fantastyka