Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

jelly

Pisane Ręką Mistrza

{
Gdybym kiedykolwiek miała pisać książki, chciałabym pisać właśnie tak. Ale pewnie nigdy nie będę. Bo to jedna z lepszych powieści, jakie czytałam.

Jestem urzeczona tą książką i muszę przyznać, że wpadłam w sporego „doła” po jej skończeniu.

Przytoczę opis z okładki: „Edgar Freemantle w ciężkim wypadku samochodowym traci rękę i równowagę psychiczną. Nękany niekontrolowanymi napadami szału, musi zacząć życie od początku. Za radą psychologa wyrusza na Duma Key, olśniewająco piękną i odludną wyspę na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej Elizabeth Eastlake. Wynajmuje tam dom, wiedząc tylko jedno: chce rysować. Tworzone z chorobliwą pasją obrazy Edgara są owocem talentu, nad którym stopniowo przestaje mieć kontrolę. Kiedy tragiczne dzieje rodziny Eastlake’ów zaczynają wyłaniać się z mroków przeszłości, nieposkromiona moc dzieł Freemantle’a objawia swe coraz bardziej przerażające i niszczycielskie możliwości”.

Gdy pierwszy raz przeczytałam opis, nie byłam przekonana. Stwierdziłam, że fabuła nie jest zbyt rewelacyjna. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy się tak nie pomyliłam! Powieść „połknęłam” w niecały tydzień, nie odrywając się od niej całymi dniami. Miałam akurat sporo czasu, bo dopadło mnie przeziębienie, więc mogłam bez wyrzutów sumienia spędzać godziny z nosem w książce.

„Znakiem firmowym” Stephena Kinga jest straszenie czytelnika w inteligentny sposób. Nie ma w tym kiczu, tandety – tylko intelekt. Dawka grozy jest idealnie wyważona. Przepych? Nie tu. Możemy się spodziewać przyjemnego dreszczyku na plecach bez niepotrzebnej tanizny. Napięcie stale rośnie. Nie ma miejsca na znudzenie, obojętność. Każda kolejna strona zachwyca kunsztem, a zarazem prostotą w najlepszym wydaniu.

Tak naprawdę nie trzeba się tutaj rozwodzić. Wystarczy jedno słowo – arcydzieło. No, można jeszcze dodać, że była to jedna z lepszych książek, jakie dotychczas czytałam.

No tak, rozpływam się tutaj w zachwytach, a może coś o „sprawach technicznych”?

Zacznę od postaci.

Edgar Freemantle to bohater w pełni dopracowany. Nie znajdziemy żadnych braków, niedopowiedzeń. Cały jego życiorys jest spójny, dokładny i przejrzysty. King jest mistrzem postaci. To, co pokazuje w „Ręce mistrza” tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Charakter Freemantle’a jest zamkniętą, skończoną całością, a jego przeżycia i emocje opisane są niesamowicie. Można się zupełnie zatracić w tym, co dzieje się w jego życiu i bez trudu przenieść się na wyspę Duma Key, by razem z nim być uczestnikiem wszystkich zdarzeń.

Główny bohater obgadany, a co z pozostałymi? Równie dobrze. Każda postać była bardzo charakterystyczna. Choćby była żona Edgara – Pam. Osoba z dobrym sercem, które chowa się jednak pod maską stanowczej, konkretnej, choć często wpadającej w szał kobiety. Drugą zapadającą w pamięć kreacją jest na pewno Jerome Wireman. Spokojny, opanowany, serdeczny i inteligentny. Mogłabym tak opisywać każdego bohatera, ponieważ nie ma żadnego problemu w wychwyceniu wyraźnych cech osobowości.

Fabuła.

Całość można opisać jako porcję wyrafinowanego strachu zawoalowaną pewnego rodzaju mistycznością. Niczego tak naprawdę nie można się domyślić, nic przewidzieć. Każda kolejna strona ukazywała mi nowe, zapierające dech fakty.

King ma dar zachwycania każdą kolejną powieścią. Jest królem horroru. Jak nikt inny potrafi wpływać na odczucia czytelników i nad nimi panować.

Okładka jest kolejnym pozytywnym aspektem. Na pewno przyciąga i intryguje.

Prawdę mówiąc nie widzę w tej książce żadnych wad.

Na pewno kiedyś wrócę do „Ręki mistrza”, a jak na razie naprawdę, szczerze polecam ją wszystkim lubiącym opowieści, przy których można się bać.

Pozdrawiam.

Komentarze

obserwuj

Recenzja napisana w dość prosty sposób. W każdym zdaniu wychodzi Twój zachwyt powieścią. 

Sam w ostatnim czasie stałem się fanem Kinga (kiedyś jego powieści mnie nudziły), lubię to obyczajowość i wymienioną przez ciebie lekkość tworzenia postaci i historii za nimi stojącej. Być może sięgnę również po tą pozycję.

 Najlepsze co przeczytałem Kinga. Świetna książka z świetnymi postaciami (Wireman to mój ulubieniec ;)). Z horrorem słabo, choć jak po kilkuset stronach pojawia się rozdział zatytułowany “Perse” – to napięcie, cholercia, jest. Polecam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Jelly, jeśli dopiero co skończyłaś książkę, którą jesteś zachwycona, to zawsze warto odczekać kilka dni przed napisaniem recenzji ; ) Ta tutaj wygląda, jakbyś przeczytała ostatnie zdanie i natychmiast usiadła do pisania peanu... a może się mylę? ; )

 

Zaiste recenzja jest skonstruowana w prosty sposób, ale też napisana poprawnie. Jest szansa, że ktoś by się skusił, widząc tyle zachwytów. A ja, cóż... Ja Kinga głęboko szanuję i jego powieści uważam za (w większej części) świetne, więc pozostaje mi tylko uchylić przed mistrzem kapelusza : )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Kurczę, to nie recenzja, to normalnie reklama jest :)) W każdym razie – zrezygnowałbym z przytaczania całego opisu z okładki. No i tych zachwytów tyle, że aż powątpiewam w wiarygodność osądu. Może rzeczywiście warto było odczekać parę dni po lekturze? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka