Książka

| KOPIUJ

Recenzja:

Staruch

Polowanie na lisa, czyli panaceum na zarazę

{
Bardzo małe istoty są ważne, nie osobno, ale ze względu na to, czym mogą się stać, jaki mają potencjał…

Jakie książki lubicie czytać? Skoro odwiedzacie to forum, to pewnie czytacie pozycje zaliczane do fantastyki naukowej i fantasy. Niektórzy dorzucą kryminały, inni książki podróżnicze, jeszcze inni reportaże…

Ale nie o to pytam. Co sprawia, że jesteście zadowoleni, odkładając na półkę książkę czy zbiór opowiadań z poczuciem dobrze zainwestowanego własnego czasu? Tu pewnie odpowiedzi byłyby przeróżne. A ja? Ja najbardziej lubię książki i opowiadania, po których przeczytaniu muszę chwilę usiąść i pomyśleć… I następnego dnia znowu… I za tydzień… I za miesiąc…

Lektury zmuszające do myślenia. Jakie? Służę tytułami: „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Moskwa-Pietuszki”, „Niebezpieczne związki”, a z naszego, fantastycznego podwórka: „Kwiaty dla Algernona”, „Ostatni brzeg”, „Trudno być bogiem”, „451°Fahrenheita”, „Głowa Kasandry”, „Piaseczniki”, „Polowanie”, „Kara większa”  – by wymienić tylko pierwsze dzieła,  które przyszły mi na myśl.

 

Do grona takich lektur awansowała także „Trawa” Teri S. Tepper. O czym jest ta powieść?

Ludzkość rozproszyła się w kosmosie, zasiedliła setkę nadających się do zamieszkania planet. Ale jej dalszą eskalację hamuje Świętość. Świętość, czyli instytucja której oficjalnym zadaniem jest zapewnienie wszystkim ludziom nieśmiertelności, a która zza kulis faktycznie rządzi prawie wszystkimi zasiedlonymi światami. Środkiem do zapewnienia nieśmiertelności wszystkim ludziom jest kolekcjonowanie kodu DNA od żyjących i rodzących się ludzi oraz tworzenie kopii kodu DNA (przez ekstrapolację) wszystkich ludzi nieżyjących, począwszy od człowiekowatych! Wszyscy ludzie, którzy kiedykolwiek żyli, znajdują się w Świętości/Jedności/Nieśmiertelności.

Jest jeszcze Pleśń, podziemny odłam Świętości, który wybrał „drogę na skróty” – „sekta, która zmęczyła się kłopotliwym życiem i pragnie tylko końca, ostatecznego zniszczenia Świętości, Terry, setki światów, samego życia”.

Świętość panuje nad prawie wszystkimi zamieszkanymi planetami, bo spod jej kurateli wymykają się światy pograniczne (stąd zahamowanie kolonizacji) oraz… Trawa. Trawa to planeta pokryta bezkresną prerią, na której osiadło kilka szlacheckich rodzin. Na Trawie jest ponadto miasto handlowe wraz z portem kosmicznym oraz rejony wykopalisk, gdzie Świętość zsyła niepokornych akolitów.

Jakich wykopalisk? Otóż przed ludzkością niektóre ze skolonizowanych światów zamieszkiwała cywilizacja Arbaiów, która wymarła w zagadkowych okolicznościach.

Życie na Trawie ogniskuje się wokół udziału szlacheckich rodów w cyklicznych polowaniach na lisy. Ale ani wierzchowce – Hippae, ani ogary, ani lisy nie są prostymi odzwierciedleniami swych ziemskich odpowiedników, oj nie!

Akcja powieści zawiązuje się w momencie, kiedy zdesperowany Hierarcha Świętości wysyła swych przedstawicieli na Trawę, aby znaleźć lekarstwo na zarazę, która powoli zaczyna występować na wszystkich zamieszkanych światach z wyjątkiem tej właśnie planety. Co więcej, istnieją doniesienia, że dla chorych nawet pobyt na Trawie jest ozdrowieńczy.  Sprawa jest paląca, bo plaga jest w stu procentach śmiertelna i może doprowadzić do wyginięcia ludzkości. O planach Świętości (która oficjalnie neguje istnienie plagi) dowiadują się agenci Pleśni, dla których zaraza jest idealnym środkiem do osiągnięcia własnych celów.

Interesujące? To dodam jeszcze, że na Trawie w intrygę wplątane zostaną także dwie obce cywilizacje i cztery gatunki istot myślących (wliczając człowieka), zaraza nie jest naturalną chorobą, tylko zaplanowanym atakiem na ludzkość, a o możliwości kontaktu z obcą inteligencją decyduje stosunek ludzi do… koni.

To tyle o akcji. Dla niektórych czytelników ta warstwa książki będzie najciekawsza – wojenne zmagania, oblężenia, bitwy, podstępy, zagadki archeologiczne itd. itp.

Autorka wzbogaciła książkę, przemycając w powieści ciekawe rozważania, m.in. o Bogu  („Gdyby nie skomplikowane idee, które trzeba zbudować z niczego i wpleść w stworzenie, nie potrzebowałbym bardzo małych istot”), istocie dobra i zła („Oni byli za dobrzy, żeby uczynić cokolwiek dobrego. (...) Nadmiar dobra jest bezużyteczny. Dłuto musi mieć ostrze.”), wierze, pysze i arogancji („Niektórzy spośród Starszych widzą w zarazie rękę Boga Wszechmogącego, który usuwa niewiernych, pozostawiając czyste światy które może zasiedlić Świętość.”), możliwości nawiązania kontaktu między przedstawicielami obcych sobie inteligencji („Inteligencja nie powinna istnieć w takim cuchnącym, zawodnym ciele. Ciało nadaje się dla zwierząt, ale nie dla inteligentnych istot, a ludzkość to nieudany eksperyment.”), plusach i minusach kosmicznej ekspansji („Gdyby człowiek nigdy nie przybył na Trawę, nic takiego by się nie wydarzyło. (…) Tylko że to nieprawda. Jakiś dziki, złośliwy wirus znalazłby drogę do nas, domatorów.”). Nie skupia się jednak tylko na sprawach wielkich, ciekawie przedstawiając bariery i trudności w kontaktowaniu się z najbliższymi – mężem, żoną, córką.

Wyżej przytoczyłem tylko kilka wyrwanych z kontekstu cytatów, ale uwierzcie – ta książka naprawdę daje do myślenia.

 

Czy „Trawa” ma jakieś minusy? Niestety – tak. Po pierwsze – wymienione wyżej ważne pytania autorka wrzuciła w powieść jak rodzynki do sernika. Trzeba je wyłapać samemu –  Sheri S. Tepper trochę się nad nimi prześlizguje, pędzi z akcją dalej. Po drugie – tempo powieści. Przez mniej więcej pierwszą połowę akcja płynie sobie dostojnie i spokojnie, by w drugiej części zmienić się w szaleńczy rollercoaster, wręcz „przelatując” od tematu do tematu, od zdarzenia do zdarzenia. I po trzecie – niektóre rozwiązania są mało wiarygodne, jak odcyfrowanie pisma Arbaiów czy sama przyczyna zarazy (żaden uczony na to nie wpadł? Setka światów i …nic?).

Sporo w książce rozważań o Bogu, wierze, grzechu pierworodnym itp. Dla jednych będzie to plus, dla innych – minus. Ale zapewniam, że nawet ateiści mogą przeczytać powieść z zaciekawieniem.

Jak dla mnie te naprawdę drobne usterki nie ujmują nic z wielkości „Trawy”. Być może inny czytelnik uzna je wręcz za plusy!

 

A z książką zapoznać się jak najbardziej warto. Przeczytać, odłożyć i zastanowić się – czy to możliwe, że jestem wirusem Boga? Czy to możliwe, że jestem źdźbłem trawy??

 

PS. „Trawa” jest pierwszą częścią trylogii o Arbaiach. Mam nadzieję, że MAG wyda kolejne części, a w nich autorka szerzej pochyla się nad tematami ledwie „muśniętymi” w „Trawie” (nieśmiertelność wg Świętości, cywilizacja Arbaiów). Już się nie mogę doczekać!

Komentarze

obserwuj

Wydaje mi się, że recenzja zdradza zbyt wiele treści (uprzedza, co się pojawi i co się okaże – odbiera przyjemność bycia zaskoczonym).

Ja próbowałem czytać “Trawę”, ale po dwóch rozdziałach dałem sobie spokój i odłożyłem książkę na półkę, choć nie sądzę, bym do niej prędko wrócił. Przez te pierwsze rozdziały miałem wrażenie, że czytam fantasy, tylko przeniesione na inną planetę. Dla mnie spore rozczarowanie, a z motywów, które tu obnażyłeś, żaden mnie nie interesuje, więc nabieram pewności, że książkę trzeba sprzedać jako nieczytaną.

Sirin ma rację. Tym zdaniem: “zaraza nie jest naturalną chorobą, tylko zaplanowanym atakiem na ludzkość, a o możliwości kontaktu z obcą inteligencją decyduje stosunek ludzi do… koni“ wydajesz się zdradzać rzeczy, które normalnie czytelnik odkryłby dopiero podczas lektury... Nieładnie jest spoilerować, Staruchu!

 

I mnie rozważania o wierze, nieśmiertelności, naturze człowieka itp. przeniesione w Kosmos niekoniecznie interesują. Ale tematyka wydaje się generalnie dość szeroka, sądzę, że trylogia tego typu ma szansę zdobyć sobie fanów.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Hm, myślę że te spoilery nie są specjalnie istotne dla odbioru całości książki.  Tematyka jest znacznie szersza i zdradzone przeze mnie szczegóły to zdecydowanie nie są największe zaskoczenia czekające na czytelnika. Ale... dodałem ostrzeżenie.

@Sirin – jak wspomniałem, pierwszych kilka rozdziałów jest – “powolnych”. Ale książka rozpędza się w drugiej połowie i warto się trochę pomęczyć.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Możesz dodać: “niewielkie spoilery”, w takim razie ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czytałem kilka opinii o książce, nim się za nią zabrałem. Niektóre chwaliły “dobry, poetycki język”. Ja takie sprawy cenię, więc z pewnymi oczekiwaniami wziąłem się do lektury, lecz niczego takiego nie odnalazłem... Stąd zniechęcenie spotęgowane leniwym, zbyt rozbuchanym w ilość postaci (i naleciałości fantasy) początkiem. Nie lubię czegoś takiego.

Książki nie czytałem i raczej nie przeczytam. 

Ale recenzja niezła, przestawiasz plusy i minusy powieści oraz swoją o niej opinię.

Dobra książka!

Mi podobała się bardziej pierwsza część książki. Te polowania – świat tak bliski i zarazem obcy. Tepper udało się mnie oczarować. Później dzieje się więcej, ale urok znika.

 

Mag niestety nie planuje wydawania kolejnych części trylogii, choć ma się pojawić jakaś inna ksiąźka Tepper.

 

Jako ciekawostkę dodam, że na Esensji jest artykuł udowadniający bzdurność zaprezentowanej zarazy z naukowego punktu widzenia. Na ile rzetelny, nie jestem w stanie ocenić. Recenzja też jest. Jedyna bardzo nieprzychylna jaką znalazłem....

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Uwaga: recenzja zawiera spoilery 

To po kiego komu taka recenzja? :(

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Moim zdaniem to tego typu spoilery jak – w “Przebudzeniu Mocy” pojawi się Sokół Millenium i będzie walka na miecze świetlne. Całkowicie treści książki nie da się pominąć.

Ale – komuś to może przeszkadzać wink.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

22 października 2016 roku zmarła autorka “Trawy” – Sheri S. Tepper sad

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka