- Opowiadanie: RobertZ - Maszyna Życzeń (część pierwsza)

Maszyna Życzeń (część pierwsza)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Maszyna Życzeń (część pierwsza)

I

 

Duży pokój, pracownia. Krzesło, staroświeckie biurko, nim maszyna do pisania, a obok niej supernowoczesny sprzęt komputerowy. Przy drzwiach wejściowych stoi manekin-wieszak. Z prawej strony okno, z lewej drugie drzwi. Do pracowni wchodzi drugimi drzwiami, mrucząc coś pod nosem Adam. Jest to młody mężczyzna, o jasnych, krótko obciętych włosach. Ma na nosie okulary w dość oryginalnej oprawie. Raczej chudy, w obcisłych spodniach, w starej, ubarwionej plamami niejasnego pochodzenia koszuli. Chodzi boso. Nogi ma wyjątkowo brudne (kolorystycznie czarne).

Adam: Słońce nad gwiazdami…kwitnie wierzba. ..idziemy dalej….zakochani w sobie… .(przerywa). Nie, nie, nie! (patrzy w tekst, który trzyma w ręce ). Powinno być: rumieni się, na wietrze sztywnieje…nabrzmiały rosą poranku…khm…kwitnący.

(Dzwonek do drzwi. Adam przez chwilę nasłuchuje. Po chwili, na palcach wychodzi z pokoju. Dzwonek milknie. Adam ponownie wchodzi do pokoju. W prawej ręce trzyma buty. Zakłada je, otwiera główne drzwi i wychodzi z pokoju. )

Adam: O cholera!

( Słychać łomot i huk jakby przewracanych mebli. Chwila ciszy. Do pokoju wjeżdża przedziwna maszyna. Swoim wyglądem przypomina powiększony do rozmiarów małej szafki odkurzacz. Za maszyną, popychając ją idzie Adam.)

Adam: Głupie dowcipy. Kto to pod drzwiami postawił?

Maszyna życzeń: (kobiecy głos ) Sama się postawiłam.

Adam: Kto? Co? Jak?

Maszyna życzeń: Baran.

(Adam obchodzi dookoła Maszynę Życzeń. Siada na krześle )

Adam: Uciekłaś z wariatkowa?

Maszyna życzeń: Co to takiego?

Adam: Wyłaź z tego rupiecia.

Maszyna Życzeń: Ależ tam nikogo nie ma. Jestem tylko ja.

Adam: Jaka ja?

Maszyna Życzeń: Widzisz mnie.

Adam: Jesteś maszyną? Nie wiedziałem, że takie produkują. Kto cię przysłał?

Maszyna Życzeń: Sama się przysłałam. Lepiej przeczytaj instrukcję.

( Spod Maszyny Życzeń wysuwa się książka. Jest to duży, opasły tom. Adam podnosząc ją ugina się pod jej ciężarem).

Adam: Mam to przeczytać?

Maszyna Życzeń: Czytaj.

Adam (czyta) : „Drogi przyjacielu. Wręczając tobie ten wyjątkowy prezent muszę przynajmniej w sposób ogólnikowy zapoznać ciebie z zasadami jego użytkowania i przyczynami, które skłoniły mnie do wręczenia tobie tego wyjątkowego przedmiotu. Przed tobą stoi Maszyna Życzeń…" ( Adam podejrzliwie spogląda na Maszynę Życzeń). Wiedziałem, że za tym stoi jakiś wariat. Maszyna Życzeń: Czytaj!

Adam: „Główną przyczyną skonstruowania tego przyrządu była altruistyczna chęć niesienia pomocy mojemu bliźniemu../ Adam kartkuję książkę ). To ma chyba z pięćset stron!

Maszyna Życzeń: Pięćset dziesięć stron i dwanaście wersów.

Adam: I tak nie wierzę w te wszystkie brednie.

Maszyna Życzeń: Wystarczy wypowiedzieć życzenie.

Adam: Życzenie? (Przez chwilę zastanawia się. W końcu na jego twarzy pojawia się wyraz zdecydowania). Powiedzmy, że chcę być najbogatszym człowiekiem świata.

Maszyna Życzeń: To niemożliwe. Życzenie nie ma określonej górnej granicy, a ja mam wyznaczone wyraźne limity, których muszę przestrzegać.

Adam: Wiedziałem, że to jakiś absurd. Maszyna Życzeń…Najbogatszy człowiek świata. ( Śmieje się. Wstaje z krzesła i podchodzi do Maszyna Życzeń. Z wyraźnym wysiłkiem pcha ją w kierunku drzwi.) Ciekawe kto stoi za tym kawałem ? Zresztą wolę ciebie nie trzymać tutaj biorąc pod uwagę twoją nieprzydatność i realną możliwość sprawienia mi jakiejś innej niespodzianki.

Maszyna Życzeń: Może masz jakieś inne życzenie?

Adam ( śmiejąc się ) : Możesz spuścisz złoty deszcz?

Maszyna Życzeń: Według życzenia.

 

II

Pokój chorych w szpitalu. Pod ścianami rzędami ustawione łóżka. Leżą na nich ofiary wypadków. Połączone i utrwalone w gipsie kończyny, owinięte bandażami korpusy. Adam leży na jednym z łóżek. Jego prawa noga jest zawieszona na wyciągu. Ma obandażowaną głowę. Przy nim, po lewej stronie łóżka siedzi na krześle niepozorny, szary człowieczek.

Adam: Dziękuje za kompot, ale nie powiedział mi pan, kim pan jest?

Lekarz: Pańskim lekarzem.

Adam: Lekarzem?

Lekarz: No, powiedzmy, że przyjacielem. Opowiadano mi o tej Maszynie Życzeń. Od dawna ma pan ją?

Adam: W zasadzie od dzisiaj. Znalazłem ją pod drzwiami.

LEKARZ: Lewitowała, świeciła, mówiła? ( kiwa głową) : Mówiła. (Zanotował coś w notesiku, który trzymał, w dłoni) A co mówiła?

ADAM: Kazała mi przeczytać instrukcje. Podała ją ze środka.

Lekarz: Ktoś był w środku?

ADAM: Nie, to ona sama.

Lekarz: Rozumiem. Widział pan coś jeszcze? Jakieś ufoludki, zjawy? Często pan coś słyszy?

ADAM: Pan zwariował! Jestem zupełnie zdrowy!

Lekarz: Możliwe, ale muszę zdecydowanie stwierdzić, że to co pan trzyma w mieszkaniu to jedynie jakiś dziwaczny model odkurzacza. Dziwnym jest jedynie to, że znaleziono u pana półtorej tony nie zarejestrowanego złota.

Adam: To ona je zrobiła.

Lekarz: Jaka ona?

Adam: No, maszyna!

Lekarz: Ona, to jest ta maszyna, jest kobietą?

Adam: To nie jest żadna kobieta, ale zwykła maszyna!

Lekarz: Rozumiem. Adam: Pan nic nie rozumie.

LEKARZ: Muszę już iść.

( Wstaje i odchodzi. Na scenę wchodzi Komisarz, który siada na tym samym krześle. )

KOMISARZ: Imię i nazwisko?

Adam: Adam Zawierucha.

Komisarz: Zawód?

Adam: Poeta.

Komisarz: Wydał pan już coś? Adam: Parę tomików wierszy. . Komisarz: Dużo pan zarabia? Adam: Średnia krajowa.

Komisarz: Oczywiście. Stąd też chęć dorobienia na boku.

Adam: Przepraszam, ale nie rozumiem.

Komisarz: skąd pan wziął 1732 kilogramy złota?

Adam ( Przez dłuższą chwilę milczy. ): Wyczarowałem.

Komisarz: Wyczarował pan? Nie stwierdzono żadnych poszlak, które mogłyby świadczyć, że wypłacił pan je z depozytu bankowego. Nie posiadał pan zresztą takowego. Nikt nie został okradziony, a pan nie jest na tyle zamożny żeby zebrać taki kapitał. Skąd więc pan wytrzasnął ten kruszec?

Adam: Odmawiam odpowiedzi.

Komisarz: Trudno. W tej sprawie zostało otwarte dochodzenie i nie wątpię, że bardzo szybko znajdzie się pan za kratkami. Do widzenia.

(Kolejni goście. Tym razem para. On około czterdziestki; ubrany w czarny garnitur, częściowa łysina. Ona, trochę od niego młodsza. Młodzieżowy strój, fryzura, mini spódniczka.)

Ona: Jesteśmy pańskimi miłośnikami.

ADAM: Miło mi. Czytacie Państwo moje wiersze?

On: To nieporozumienie. My w sprawie kosmity.

Adam: Jakiego kosmiti?

ONA: Jak się domyślamy nawiązał pan kontakt. Czy on rozmawia dotykowo?

Adam: Jak?

Ona: Za pomocą seksu. To takie podniecające.

ON: My także mieliśmy kontakt. Był nieduży, żółtozielony. Niestety nic nie powiedział.

ONA: Wyparował przez okno. Był seksi.

ON: Oni obronią nas przed komunistami i spiskiem światowym.. Przylecą latającymi talerzami i zrobią porządek w tym burdelu.

Ona: I zrobimy orgię.

ON ( Wyglądał na zmieszanego. ) : Proszę wybaczyć. Moja żona jest strasznie żywą kobietą i niekiedy wygaduje bzdury.

Ona: Mówię, co myślę. On był z Proximy? Nie mylę się? Nasz także był z Proximy. On jest dowódcą gwiezdnej policji. W ich policji służą również anioły.

On: Jak wyglądał?

Adam: To był duży, cholerny odkurzacz ! ( Chwycił się za głowę. )

Ona: To źle. To z planety stechnicyzowanej. Oni chcieliby nas pozamykać w dokach i karmić z karmników i wszyscy mieliby wspólne żony.

ON: To komuniści, kochanie, a nie kosmici.

Ona: Miał pan w domu komunistów?

Adam ( Cicho jęknął. ) : To był robot. Ktoś go do mnie przysłał i spadła na mnie góra złota.

On: To dar przyjaźni z kosmosu. Widzi pan, oni chcą nam pomóc.

ADAM: To nie był kosmita.

ONA: Przecież pan mówił, że to z panem rozmawiało.

Adam: Ale to nie był kosmita.

Ona: Roboty także są groźne. Chcą zniewolić Ziemię.

On: Ale przecież nie ma robotów, które potrafiłyby myśleć.

Ona: Czy ty wiesz co oni wymyślają w tych laboratoriach? Ci naukowcy to wariaci!

(Adam zrobił się czerwony na twarzy.)

On: Coś panu jest?

Adam: Grnhh…

ONA: On się chyba źle czuje?

On: Zawołać lekarza?

( Adam próbuje wstać. Rzuca się na łóżku.)

ON: Może już pójdziemy?

Ona: Tak, kochanie. ( Zwraca się do Adama.) Wpadniemy jeszcze do pana. Musi nam pan pokazać kosmitę. Adam: Grrhh…

On: On ma coś z gardłem. Może ma w sobie obcego?

Ona: To wspaniale! Życzymy szybkiego wylęgu, panie obcy.

Adam: Grrhh…

CDN…

 

Koniec

Komentarze

"Drogi Pprzyjacielu. Wręczając Ttobie ten wyjątkowy prezent muszę przynajmniej w sposób ogólnikowy zapoznać Cciebie z zasadami jego użytkowania i przyczynami, które skłoniły mnie do wręczenia Ttobie tego wyjątkowego przedmiotu. Przed Ttobą stoi Maszyna Życzeń..."
( Słychać łomot i huk jakby przewracanych mebli. Chwila ciszy. Do pokoju wjeżdża przedziwna maszyna. Swoim wyglądem przypomina powiększony do rozmiarów małej szafki odkurzacz. Za maszyną, popychając ją idzie Adam.)
Wjeżdża (o własnych siłach w domyśle) czy musi być popychana? Swoim wyglądem --- a można mieć cudzy wygląd? tak tylko zapytuję, bo te słowa wydają mi się zbędnymi...
Trurl z Klapaucjuszem kłaniają się...

Ale poza tymi drobiazgami --- podoba mi się.

Ciekawe co na to Lem? Ode mnie 4.

W zasadzie jedyny znany mi autor, który pisał fantastyczne sztuki. Dlatego jedynie na nim się mogę wzorować. Uważam, że tekst jest zabawny i w sumie takiej zabawie słowem służy. Będzie ciąg dalszy :).

Co do komentarza AdamKB to wyjaśniam.
1. To co się dzieje widzymy z naszej perspektywy czytelnika (widza). Więc najpierw maszyna sobie wjeżdza, a gdy widzimy Adama to już wiemy, że jest popychana.
2. Co do wyglądu maszyny to może faktycznie wstawiłem zbędny ozdobnik w zdaniu.
3. Instrukcja wykorzystania maszyny celowo jest tak napisana. Mam to pogłębić komiczność (niezwykłość) sytuacji.

joke mode on --- Ja nie popychałem żadnej maszyny! A, pardon, to inny Adam... --- joke mode off.
Ad 1. Właściwie to masz rację. Naśladujesz scenopis, więc jest to uzasadnione. Zwracam honor.
Ad 3. Ja nie widzę w tym żadnej komiczności. Lecz Twoje prawo, upierać się nie myślę.
Czekam na ciąg dalszy.

Zamknij oczy i wyobraź sobie tą scenę. Zamknij oczy i wyobraź sobie......

--- joke mode on --- Wyobraziłem sobie scenę dwa razy: z otwartymi oczami, potem ze zamkniętymi. Ujrzałem to samo... --- joke mode off.
No przecież zwróciłem honor...
Aha --- dodatkowe brawka za sięgnięcie do starszych dziełek Mistrza.

Baaardzo lemowskie, w dobrym słowa znaczeniu...i za to brawa!

Lubie Lema i po swojemu tą pasję staram się wyrazić. Jakby co to zacznie mnie straszyć po nocach.

Chociaż zatwardziały był z niego ateista.

Niemniej miał chłopak fantazje.

Nowa Fantastyka