- Opowiadanie: szara - Demon jasnego człowieka

Demon jasnego człowieka

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Demon jasnego człowieka

Kiedy jasny człowiek przybył na swojej wielkiej łodzi, która kochała się z wiatrem i którą wiodły gwiazdy, przyniósł ze sobą swój gniew i łaskę, kije, które raniły i zabijały na odległość większą niż nasze włócznie, demony, które porażały nasze dzieci tak, że w ciągu trzech dni konały, nie poznając głosu ojców ni rąk matek, łańcuchy, w których zabierał młodzieńców na ofiarę dla swego okrutnego boga. A przecież słudzy jasnego człowieka, choć rośli i muskularni, byli jak dzieci, nie znający głosu tej ziemi, bez przymierza z jej wodą i lasem, umierali od słońca, zabijały ich owady i duchy strumieni. Jednak było ich wielu i wciąż więcej.

Tego pierwszego wieczoru nie wiedzieliśmy jeszcze o tym – my, Azande. Żyliśmy dotąd jak ojcowie naszych ojców, chłopcy leżeli w trawach pasąc kozy, kobiety obsiewały ziemię kukurydzą, młodzieńcy i zakwitające dziewczęta tańczyli przy dźwiękach fletów i bębnów, a stare kobiety grzały kości przy ogniskach.

Tego dnia, kiedy przybył jasny człowiek, przynosząc ze sobą koce, paciorki i płonącą wodę, zabijaliśmy nasze kozy i piekliśmy je na ogniskach, a chłopcy z radości śmiali się głośno i bili pięściami po udach. Młodzieńcy smarowali głowy białą glinką i malowali ciała jak na święto, dziewczęta pochowały się w chatach, skąd wyglądały, chichocząc.

Ale jeszcze przed ucztą, nim dopiekło się mięso, Bokor, czarownik, wyszedł ze swego cienia i przeszedł przez wieś, dotykając głów i ramion wojowników i starców, a oni szli za nim, daleko, daleko, ścieżką między drzewami, na miejsce magii. Potem usiedli i milczeli, a Bokor mówił.

– Mnóstwo, mnóstwo pór suchych, mnóstwo, mnóstwo deszczów przed nami, zanim urodził się dziadek mojego dziadka, to już się działo. Azande mieszkali nad wodą, paśli kozy, a kobiety obsiewały ziemię. I przybył jasny człowiek, przybył wielką chatą, która pływała po obłokach i żywiła się słońcem. Miał ze sobą patyki, które zabijały jak ciche demony i dał Azande mnóstwo mięsa. I kazał młodym wojownikom iść do puszczy, dźwigać kamienie i kłaść je jedne na drugich i stwarzać góry, a chłopcom biegać ze swoim słowem i posługiwać w obejściu. Był chłopiec imieniem Kabero, który służył w chacie jasnego człowieka i wchodził do niej bez lęku. Zbyt śmiało patrzył w oczy starców i wojowników. Nie poważał swego ojca, starego Kaninu, ani braci. A kiedy jasny człowiek był daleko, tam, gdzie młodzieńcy stwarzali góry, Kabero chełpił się przed innymi chłopcami i zabrał ich do chaty, która żywiła się słońcem i pokazał im rzeczy jasnego człowieka i ich moc. Potem wziął patyk, który ranił i zabijał, i pysznił się jak wojownik, ale demon, co mieszkał w patyku, rozgniewał się i wyskoczył i rzucił się na chłopców. Wielu poranił – ci uciekli z krzykiem do chat swoich matek. A Mzi, syna Matengi i jego kobiety Umu, demon chwycił i uniósł w powietrze, i pokąsał całego, aż padł martwy. Kabero zaś uciekł przed demonem i gniewem jasnego człowieka i już więcej nie widzieli go Azande.

A kiedy wrócił jasny człowiek, wziął ciało Mzi, które leżało w jego chacie i ułożył je w skrzyni z wody, która była przejrzysta, lecz twarda jak heban. Zawołał jego rodziców i oznajmił im, że za dwa księżyce odda im syna. Ale Matenga i Umu nie uwierzyli, bo widzieli chłopca martwego, poszli więc do swego obejścia i zwołali synów, córki i sąsiadów i opłakiwali Mzi.

Drugiego dnia Matenga zwołał starszych i zażądał zapłaty winy od Kaninu, ojca Kabero, za śmierć swego syna, Mzi, który był jego nadzieją i podporą starości. Chytrzy starcy zasiedli przy ognisku na placu przy ogrodzniu chat Kaninu i radzili, jaki okup ma dostać Matenga i spierali się o kozy i krowy przez dwa księżyce. A gdy minął czas wyznaczony przez jasnego człowieka, z jego chaty wyszedł Mzi, żywy, a skóra jego tam, gdzie pokąsał go demon, świeciła jak gwiazdy. Chłopiec poszedł do chaty Umu, swojej matki, ona jednak przeraziła się i rzekła: „To demon, który zabił mego synka, a teraz wrócił, bo jasny człowiek oddał mu ciało Mzi.” Wtedy chłopiec pobiegł do swego ojca, Matengi, który zasiadał w kręgu rady starszych i żądał wielu krów i kóz za śmierć swego dziecka. I zobaczył go Matenga i rzekł: „To demon, który ukradł ciało mego najmłodszego ze skrzyni”. Ale Kaninu, ojciec Kabero, powiedział: „ Oto wrócił Mzi, syn Matengi, a widzicie, że jest żywy, a skóra jego świeci jak gwiazdy, zatem nie umarł, a ojciec jego niesłusznie żąda moich zwierząt. A gdzie jest mój chłopiec, Kabero? Oto już dwa księżyce jak go nie ma, może zabił go ten tu demon, który jest synem Matengi?”

Między starcami wybuchł wielki spór o to, czy Kaninu ma dać Matendze swoje krowy i kozy, czy może ów ma dać okup za życie Kabero, którego, jak wołali, zabił demon. Wówczas Mzi rozgniewał się bardzo, tak, że chwycił za rogi byka, który miał być okupem za jego życie i skręcił mu kark. Wtedy wszyscy starcy zobaczyli, że to na pewno demon jasnego człowieka, bo jaki chłopiec mógłby to zrobić, nim jeszcze wypalił w ogniu swą pierwszą włócznię? Przerazili się więc i rozbiegli po wsi, każdy do swojej chaty. Zły duch zaś wpadł w szał i biegał po ziemi Azande wyrządzając wiele szkody, tratując kozy i zadeptując pola. Gdy młodzi wojownicy rzucali w niego kamieniami, włóczniami i płonącymi gałęziami, te nie czyniły mu szkody, tylko ciało jego coraz bardziej błyszczało i całe było jak gwiazdy. Starcy zaś powtarzali: „To demon zabrał ciało Mzi” i nazwali go Mzimu.

Matenga bał się wpuścić go za ogrodzenie swego domu, wziął więc synów poza wieś, na skraj puszczy i tam zbudowali nową chatę, przestronną i chłodną, w której zamieszkał Mzimu. Azande bali się go również, toteż przynieśli mu kozie mięso i naczynia pełne świeżego mleka, ciepłe koce i kolorowe paciorki, aby nie przychodził do nich. I robili to za każdym razem, gdy Mzimu wpadał w gniew, niszczył pola, znieważał starców i wojowników i wyrządzał szkody we wsi. On zaś czynił co zechciał i nikt nie miał odwagi mu się sprzeciwić. Biegał na sawanny, gdzie ścigał śmigłe antylopy, nocami pośród zarośli chwytał lwy i okrywał się ich płowym futrem, walczył z wielkim gorylem i zabił go, a z jego skóry zrobił sobie bęben, w który walił, by wzywać do siebie mężczyzn z wioski i żądać, aby znosili mu miód dzikich pszczół. Te i jeszcze wiele innych rzeczy czynił Mzimu kiedy mieszkał wśród Azande. Jednak myślał: „Dla ludu mego ojca jestem demonem. Nie ma dla mnie miejsca w chacie mojej matki. Moi bracia rzucają we mnie kamieniami, a dziewczęta uciekają przede mną. Lepiej by mi było umrzeć gdy demon wyrwał się z ręki Kabero”. I rósł w nim gniew na jasnego człowieka, który wyrwał go śmierci i uczynił jego ciało silnym, lekkim i lśniącym. Poszedł więc do jego chaty i walczył z nim. Azande słyszeli huki gromu i widzieli, jak chata, która żywiła się słońcem drżała jak akacja na wietrze i błyskała jak ogień z nieba, cały dzień i całą noc, a potem z hałasem większym, niż czynią pędzące bawoły i nosorożce uniosła się w niebo i zniknęła w słońcu, a z nią jasny człowiek i Mzimu. I nie było ich więcej. Azande zaś nie stwarzali więcej gór, lecz żyli jak ich ojcowie i ojcowie ich ojców, tylko do chaty na skraju puszczy nadal znosili mięso i mleko i paciorki, bo mówili: „Mzimu jest demonem. Co będzie, gdy powróci i wpadnie w gniew?”

Te słowa powiedział Bokor, czarownik, nocą, gdy przybył jasny człowiek na łodzi, która kochała się z wiatrem. I rzekł jeszcze, że jasny człowiek jest potężny i ma wiele cudów, ale za Azande walczyć z nim będą demony, które sam stworzy. To słyszałem od dziada mego dziada, który był tam tej nocy.

Koniec

Komentarze

Całkiem fajny pomysł.

Mam wątpliwości dotyczące opisu drugiego pojawienia się białych w Afryce (czyli tego z początku tekstu). Za bardzo kojarzy mi się z Ameryką Północną. Biali bardzo długo nie byli zainteresowani Afryką. Nigdy nie łapali czarnych niewolników. Tym zajmowali się Arabowie i sami czarni, którzy lubili sprzedawać swoich sąsiadów.  Wiem, że to tylko krótki tekścik, ale ja bym poszukała informacji o tym, jak wyglądały pierwsze kontakty białych i czarnych ludzi. 

Smutna kobieta z ogórkiem.

Nieścisłości faktograficzne swoją drogą, nastrój opowieści swoją, i bierze górę nad tymi pierwszymi.

Fragmenty "Gwiezdnych wrót" (?) (filmu) mi się przypomniały w pewnej chwili.

Autorko, przejrzyj ponownie tekst i popraw dwa niewielkie, ale jednak błędy.

Faktycznie, Stargate migocze w tle, ale klimat plemiennej legendy przefajny :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Podobało mi się.

Jeśli miałbym się do czegoś doczepić, to były zdania, które wydały mi się za długie albo "przektórowane".

Potem wziął patyk, który ranił i zabijał, i pysznił się jak wojownik, ale demon, który mieszkał w patyku, rozgniewał się i wyskoczył i rzucił się na chłopców.

Można by wyeliminować jedno "który".

Ale historia bardzo dobra :)

Pomysł ciekawy, ale jakoś prześlizguje się po powierzchni świadomości bez wywoływania głębszych zmian. Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Może nie wywołuje emocji?

Babska logika rządzi!

Ładną opowieścią uraczył czarownik swoich współplemieńców.

Skojarzyła mi się to trochę z ogniskiem, szumiącą knieją i drużynowym, opowiadającym starodawne dzieje. Spodziewałam się gorących, afrykańskich emocji, a znalazłam klechdy domowe z Czarnego Lądu.

Mimo że trochę rozczarowana, opowiadanie przeczytałam bez najmniejszej przykrości.

 

„…kobiety obsiewały ziemię kukurydzą…” – Azande, Afrykanie nieznający białego człowieka, nie mogli obsiewać pól kukurydzą.

 

„…i czynił szkody we wsi. On zaś czynił co zechciał…” – Powtórzenie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czytało się miło.

Dziękuję za wszystkie uwagi. Niestety, z poprawkami nie zmieściłam się w wymaganym czasie. I przyznaję pokornie, że moja wiedza o Afryce w znacznej mierze pochodzi od baronowej Blixen…

Bardzo dobre opowiadanie. Z początku myślałem, że będzie to tylko kolejna historia o białym człowieku, który w taki czy inny sposób neguje i niszczy sposób życia tubylców, a tu proszę. Mamy ładny twist. Brawo. 

Przeczytałem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka