- Opowiadanie: isil - Światła

Światła

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Światła

Dla wszystkich normalnych

ŚWIATŁA

Dzień 1

Mrok lasu otaczał go ze wszystkich stron, był gęsty i przytłaczający, mimo przestrzeni czuł się jak zamknięty w klatce. Każdemu krokowi towarzyszył strach i poczucie zagrożenia. Włosy jeżyły mu się na karku a w umysł wkraczała panika. Miał wrażenie, że zaraz coś go zaatakuje, coś czego jesteśmy świadomi tylko w najgłębszych zakamarkach naszej świadomości.

Brodząc w mroku całkowicie stracił poczucie orientacji, pomimo iż dobrze znał ten las. Wszystko teraz wydawało się takie obce a kontury znajomych drzew złowrogie i nieprzyjazne. Zupełnie stracił poczucie czasu, nie wiedział ile szedł i jak długo.

Emocje powoli zaczęły z niego opadać, przyzwyczaił się do mroku i odgłosów. Wiedział przecież, że nic niezwykłego nie może mu się przydarzyć, to w końcu tylko zwykły las … , ale pomylił się.

Gdy znalazł się w gęstwinie młodych drzew, które zarastały polankę powstałą po upadku wiekowego, spróchniałego i pokrytego mchem dębu, otoczyły go dziwne światła. Wirowały dokoła niego, pulsowały, hipnotyzowały, przyciągały go i mamiły. Doznał uczucia niesamowitości, nieziemskiego piękna, spokoju i wyzwolenia. Wiedział, że oto odkrył coś…, coś czego nie potrafił nazwać, zrozumiał, że już nic nie będzie takie samo, że wszystko się zmieni. Poczuł się niesamowicie odważny i silny … i wtedy światła opuściły go, uleciały w mrok ponad nim, zlewając się z gwiazdami. A wraz z nimi uczucia, które go wypełniły. Znów był normalnym, nic nie znaczącym facetem. Doznał dojmującego jak nigdy przedtem uczucia zawodu i pustki.

W głowie miał mętlik, nawet nie wiedział jak po godzinie znalazł się na skraju lasu. Nic nie pamiętał, ale wiedział jedno – musi poczuć to jeszcze raz, musi zdobyć to światło. Właśnie światło, słońce rozpalało skraj nieba na ognisty kolor, sprawiając wrażenie iż patrzy się na łunę szalejącego hen pożaru. Bez problemu znalazł szosę i drogę do miasta.

Dzień 2

Gdy wszedł do mieszkania poczuł ogromne zmęczenie i przytłaczający smutek. Z chwilą gdy tylko znalazł się w łóżku zapadł w sen głęboki i pozbawiony marzeń.

Obudził się po południu, ale czuł jakby prawie nie spał. Nie mógł zapomnieć o światłach. Wiedział, że musi tam wrócić, na polanę, choć nie wiedział jak tam trafić. Ale był pewny, że sprowadziła go tam tajemnicza siła i ona znów go poprowadzi.

Wieczorem, już bez lęku, zagłębił się ponownie w las. Nie myślał już o mroku i ciemności, jego umysł owładnęło coś innego. Ruszył po prostu przed siebie i aż do zapadnięcia ciemności starał się zwracać uwagę jak i którędy idzie. W całkowitym mroku było to już prawie niemożliwe. Zresztą po paru godzinach wędrówki jego umysł stał się otępiały i było mu wszystko jedno, byle tylko dotrzeć na polanę. Poza tym czuł coraz większe zmęczenie i pragnienie, gdyż noc była bardzo parna. Wydawało się iż mrok wysysa z powietrza każdą kropelkę wilgoci.

Około północy znalazł się na polance i poznał, że jest to ta sama: po starym dębie, posiadał on charakterystyczny konar, niespotykanie skręcony wokół własnej osi. Nigdy nie spotkał się z czymś takim, dlatego tak zapadł mu w pamięć.

Myślał, że gdy tylko dotrze do polanki pojawią się i światła, ale nic takiego się nie stało. Postanowił poczekać. Usiadł na zwalonym pniu drzewa i wpatrzony w mrok wyczekiwał …

Gdy otworzył oczy był już ranek. Poczuł złość i irytację a jednocześnie ogromny zawód. Całą drogę do domu miał w sercu uczucie niespełnienia a im bardziej oddalał się od polanki tym bardziej czuł palące pragnienie by się na niej ponownie znaleźć. Postanowił, że będzie wracał dopóki nie zobaczy znów świateł a wtedy nie zamierzał ich tak łatwo stracić, choć jeszcze nie wiedział co zrobi, ale wierzył, iż w tej właśnie chwili zrobi to co powinien. Przecież to on został wybrany.

Dzień 3

Po powrocie do domu próbował czymś się zająć, jednak nic mu nie szło, nie potrafił się na niczym skupić. W końcu po prostu nerwowo chodził po pokoju i wyczekiwał wieczoru.

Wreszcie nadszedł. O osiemnastej prawie wybiegł z domu. Do lasu dotarł bardzo szybko, już trochę lepiej znał drogę więc i na polankę trafił wcześniej, około dwudziestej drugiej. Ponownie usiadł na pniu obiecując sobie, że tym razem nie uśnie. Gdy tylko zaczynał odczuwać zmęczenie wstawał i spacerował dookoła polany. Nic nie wydarzyło się o północy, ani o drugiej w nocy, o czwartej też nie. Z każdą godziną odczuwał coraz większe rozgoryczenie i złość. O czwartej trzydzieści postanowił wracać. Mimo, iż nie spał nie czuł zmęczenia, ale zdecydował, że spróbuje się przespać jak tylko znajdzie się w sypialni, w końcu musiał mieć siłę.

Dzień 4

Nie doznał jednak ukojenia ani odpoczynku, dręczyły go sny o światłach i ciągle się budził. Nie przespał nawet czterech godzin. W końcu usiadł i po prostu tępo patrzył się w ścianę w oczekiwaniu gdy opuści dom i uda do lasu. Gdy tak siedział przyszła mu do głowy przelotna myśl … może coś zrobił nie tak, lub … może czegoś nie dopełnił, czegoś co uczynił przedtem. Zaczął gorączkowo myśleć, ale nic nie przychodziło mu do głowy. W końcu po prostu postanowił odtworzyć jak najwierniej całą sytuację, cały wieczór gdy zmieniło się jego życie. Od początku do końca. Poczynając od tak drobnych rzeczy jak to w co był ubrany. Nie był co prawda przesądny, ale nie zaszkodzi spróbować, zresztą nie miał nic do straceni a mógł zyskać wiele. Ta nowa myśl opętała go i czuł, że tym razem się uda.

Jednak czekało go tylko rozczarowanie, bowiem znowu nic się nie wydarzyło, światła nie przybyły.

Dzień 5

W drodze powrotnej do domu analizował wszystko co zrobił przedtem i odtwarzał teraz szukając jakiegoś błędu. Może się pomylił, może zrobił coś nie tak.

Gdy otwierał drzwi domu przypomniał sobie o jeszcze jednym drobnym, Praie nie istotnym, szczególe, który pominął. Jak mógł go przeoczyć, przecież to było tak oczywiste. Zły na siebie i z poczuciem, że zawiódł spróbował trochę odpocząć. Musi być gotowy na wieczór, teraz już będzie inaczej, nie spaprze tego. Zdobędzie światła i … moc.

Wieczorem wyszedł całkowicie owładnięty myślą o światłach i tym by wszystko wyszło idealnie. Szedł jak w transie, nastawiony tylko na jeden cel, zachowywał się jak robot z wpisanym programem.

Na polankę dotarł o idealnej godzinie. Wszystko przedtem rozpisał, rozplanował i przećwiczył. Zaraz dostanie to czego pragnął … . Gdy jednak po upływie wyznaczonej godziny światła nie nadeszły ogarnęła go wściekłość. Przecież zrobił wszystko tak jak powinien … dlaczego? Więc nie okazał się godzien, nie był wybrańcem. Dostał szału, zaczął rzucać kamieniami, łamać krzewy, bić pięściami pień dębu i gdy już wyładował całą swą złość, opadł bez sił, skulił się na ziemi a z jego gardła wydobył się krzyk rozpaczy, bólu i złości. Gdy już wyrzucił z siebie wszystko, wiedział co musi uczynić … . Jeżeli on nie może mieć świateł, nikt ich nie dostanie.

Dzień 6

Dzień minął mu na niezbędnych przygotowaniach. Po południu wyszedł z domu z kanistrem benzyny w jednym ręku i małą torbą podróżną w drugim.

Na polankę dotarł przed zachodem słońca, choć mrok zaczął już ogarniać las, powoli wychodząc z jego najgłębszych zakamarków, by w końcu objąć go całego. W torbie miał podpałkę i oliwę, choć nie sądził by były mu niezbędne. Ostatnio nie padało i las był dość suchy, ale chciał mieć pewność, że wszystko pójdzie dobrze i sprawnie. Gdy uporał się z podpałką i oliwą zaczął polewać benzyną polankę a zwłaszcza stary dąb. Czuł, że to jego sprawka, to on jest temu winien, za każdym bowiem razem, gdy odwiedzał polankę biła od niego jakaś niesamowita aura przedwieczności, mądrości i nadprzyrodzoności.

Zanim skończył całkowicie się ściemniło. W momencie, gdy miał już przyłożyć zapałkę do pierwszej podpałki, właśnie pod starym dębem, zobaczył światła. Znów się zbliżały, znów go otoczyły, poczuł się niesamowicie, jakby go wypełniały, przemieniały. Wtedy jedno ze światełek usiadło mu na ręku i gdy zbliżył ją do twarzy, by mu się lepiej przyjrzeć dotarła do niego brutalna prawda … to był tylko owad – świetlik.

Szymon osunął się na kolana i zapłakał.

Dzień 7

Po powrocie do domu potrafił już tylko położyć się i wyłączyć umysł, w końcu to on doprowadził go na skraj szaleństwa.

Koniec

Agnieszka Przybysz

Koniec

Komentarze

"Brodząc w mroku całkowicie stracił poczucie orientacji, pomimo iż dobrze znał ten las" - zdanie brzmiałoby lepiej, gdyby zamienić je stronami po przecinku.
"Wszystko teraz wydawało się takie obce" - nie lepiej "Wszystko wydawało się obce"?
Jeżeli ktoś zapada w głęboki sen pozbawiony marzeń, raczej nie budzi się niewyspany.
Dalej już nie czytałem. Opowiadanie do zredagowania. Musisz jeszcze trochę poćwiczyć, poczytać, pisać. Powodzenia:)
Pozdro.

,,coś czego jesteśmy świadomi tylko w najgłębszych zakamarkach naszej świadomości''. Słowo ''świadomość'' można tutaj zastąpić np. ''umysłem'', żeby zdanie nie kulało.
,,ile szedł i jak długo'' - wychodzi chyba na jedno, więc można by się ograniczyć do ''ile...'' albo ''jak długo''.
Nie wszystkie zdania brzmiały idealnie, momentami dało się odczuć pare niespójności.
Wielokropki to jakaś plaga wśród autorów, czy jak? Gdybyś poczytała inne opowiadania na tym portalu i uwagi odnośnie nich, to byś wiedziała, że takie rozwiązanie nie przynosi zbytnio zysku, a raczej szkodzi.

Do poprawki. Gruntownej. Daję 2, bo wielokropki przyprawiają mnie o wysypkę. A nie lubię wysypki.
Pozdrawiam.

Początek słaby, później trochę lepiej. Tekst stanowi spójną całość, a to także jest ważne. Wielokropki aż tak mnie nie drażniły.

Poprawki najbardziej potrzebne są na początku tekstu.

A mi się podobało i nie rozumiem czemu tu się czepiać wielokropków :)

Nowa Fantastyka