
Witam Wszystkich. Przedstawiam Wam moją pierwszą mini opowieść. Proszę o komentarze i rady co należy poprawić i na co zwrócić uwagę.
Witam Wszystkich. Przedstawiam Wam moją pierwszą mini opowieść. Proszę o komentarze i rady co należy poprawić i na co zwrócić uwagę.
Iverno obudził się z niesamowitym bólem całego ciała. Jęknął, podnosząc się na łapach, pokrytych plamami zaschniętej krwi. Zaraz jednak poczuł silny cios w głowę i ponownie upadł.
– Co?… – wyszeptał, rozglądając się czujnie.
Wokół panował mrok. W głowie niesamowicie mu wirowało i trochę trwało, zanim skupił się na otoczeniu. Był w klatce, niesamowicie ciasnej. Długie, białe łapy wystawały z niej. Nie mógł nawet wstać, aby rozprostować obolałe ciało. Gdy przyjrzał się uważniej, dostrzegł szczegóły wielkiej jaskini w której ustawiono więzienie. Sklepienie nikło w mroku. Pod ścianami zobaczył skrzynie z niewiadomą mu zawartością, całość oświetlały przymocowane do ścian, nieliczne pochodnie. Nie był jednak sam. Obok niego stały inne klatki, niektóre jeszcze mniejsze. Umieszczono w nich wilki, psy i inne zwierzęta. Z przerażeniem stwierdził, że niektóre są już martwe. Do uszu doszły głośne rozmowy nieznanych ludzi. Domyślił się że należą do jego ciemiężycieli. Ze swojego miejsca, niestety, nie widział ich. Musiał uciekać i to szybko. Skupił zmęczony umysł na najprostszym zaklęciu. Gdy nic się nie stało, zaklął siarczyście rozważając inne opcje. Nie miał sił na magię. Prawdopodobnie przespał w tym więzieniu zbyt długo i był teraz już osłabiony. Te półgłówki nie wiedziały, z kim miały do czynienia. Był czarownikiem, który przypadkowo, na skutek nieudanego zaklęcia, pozostawał w ciele wilka. Czasami nawet przeobrażał się w ludzką postać, ale niestety, nie na długo. Gadający wilk, w dodatku mag byłby dla nich niesamowicie cennym łupem. Mógłby jeszcze spróbować poprosić nieumarłych o pomoc, ale oni zwykle chcieli go zabić. Gdy tak głowił się nad rozwiązaniem, w zasięgu wzroku pojawił się wielki mężczyzna. Był łysy i spocony. Drażnił tym odorem jego czuły nos. Miał wytarte, brudne ubranie. Spojrzał na swoje "łupy", oceniając chyba ich wartość. Jego wzrok zatrzymał się na białym wilku o złotych oczach. Na twarzy pojawił się paskudny uśmiech, niezapowiadający nic dobrego. Wskazał na niego grubym paluchem.
– Ten jeszcze żyje. Będzie w sam raz. – stwierdził, przywołując swym ochrypłym głosem towarzyszy.
Jeden z nich był tyczkowaty i żylasty z wyglądu. Miał długie, szarawe włosy które może kiedyś były innej barwy. Czerwona i obrzmiała, pijacka twarz o świdrujących, świńskich oczkach, zdradzała upodobania chudzielca. Drugi z nich okazał się zaledwie chłopcem. Miał zbyt wielkie, workowate spodnie i połataną, brudną koszulę. Na twarz spadały mu ciemne kosmki włosów, a na świat spoglądały przestraszone, brązowe oczy.
– Nie wiem Ralf. Wygląda jakby zaraz miał zdechnąć. – stwierdził ten chudy do przedmówcy.
– I właśnie tego oczekuję. Dalej, zabierajcie klatkę! Zdążę się zestarzeć.
Wszyscy stękali ze zmęczenia, unosząc ciężką klatkę we wskazane miejsce. Iverno chciał ich ugryźć, ale niestety kraty były zbyt gęsto osadzone. Jeden z nich z hukiem upuścił jego więzienie, sprawiając mu tym ból.
– Uważaj śmieciu! Chcemy aby jeszcze trochę pożył. – stwierdził Ralf.
Przyciągnęli go do wielkiego ogrodzenia i wypuścili. Znalazł się w miejscu, przypominającym arenę. Najgorsze jednak było to, że czegokolwiek by nie próbował, nie mógł uciec. Uznał, że poczeka na lepszą okazję, choć wiedział co zamierzają z nim zrobić. Legł w najdalszym miejscu okrągłej areny i ułożył łeb brudnych łapach. Z każdą mijaną godziną bardziej odczuwał głód i pragnienie. A to oznaczało, że był coraz bardziej osłabiony. Język wysechł mu straszliwie i stał kołkiem w pysku. Zamknął oczy, czekając. Po pewnym czasie spostrzegł pierwszych widzów. Usadowili się nieopodal na wygodnych siedziskach, popijając przyniesione wino. Uśmiechnął się do nich paskudnie, ukazując rząd białych, ostrych zębów. Na pewno dzisiejszego wieczora da im odpowiednie widowisko. Po kilku chwilach zgromadził się już spory tłum. Byli wśród nich zarówno zwykli prostaczkowie jak i osoby z nieco wyższych sfer. Najwyraźniej każdy lubił bezsensowny rozlew krwi. Wielki metalowy dzwon rozbrzmiał nagle, a Iverno zaskoczony stanął. Nadszedł czas. Przeżyje albo zginie w tym zapomnianym przez Boga miejscu. Z jego ściśniętego pragnieniem gardła wyrwało się długie, żałosne wycie, które zagłuszyły krzyki ludzi.
– Panie i panowie! Będziecie dziś świadkami niezwykłego widowiska! – zaczął, odświętnie ubrany Ralf.
Iverno zrobiło się na te słowa niedobrze. Miał ochotę zacisnąć zęby na jego szyi.
– Przed wami dzika bestia, schwytana w dalekich i niedostępnych lasach! Podobno dotknięte przez księżyc wilki są wilkołakami! Przekonamy się o tym!
Tłum wrzeszczał, a Iverno spoglądał na nich z bezmiarem pogardy w złotych oczach. Wilkołak? Dobre sobie… Chociaż w sumie pomysł nie był taki zły. Mógł im w dostarczyć dodatkowej zabawy. Wystarczyło, że przybierze postać człowieka i zatrzyma swą przemianę w połowie. Dzięki temu będzie miał zarówno ludzką jak i wilczą postać. Poza tym w tej formie, miał znacznie większe szanse na przetrwanie i ucieczkę. O ile oczywiście wszystko się uda.
– Jego przeciwnikiem będzie znany już wam! Gorg! – wrzasnął, zagłuszony przez tłum.
Iverno westchnął, zrezygnowany. Cudne, nadali mu nawet imię. Ciekawiło go jednak z jaką paskudą każą mu walczyć.
– Gorg! Gorg! Gorg! – skandował tłum.
Krata naprzeciw niego zaczęła się unosić z głośnym zgrzytem. Pomieszczenie wypełnił natychmiast straszliwy odór starej krwi i śmierci. Z ciemności zaś wyskoczył największy tygrys jakiego Iverno kiedykolwiek widział. Jego ciało nosiło ślady pazurów po poprzednich walkach. Miał olbrzymie łapy uzbrojone w śmiercionośne pazury, długie kły wystawały z pyska ociekając śliną. Był koloru czarnego z szarymi paskami. Wilk wydawał się przy nim żałośnie mały. Iverno zaklął pod nosem, uskakując przed jego szybkim atakiem. Tłum nadal wrzeszczał, zagłuszając jego własne krzyki.
– Teraz albo nigdy. – wyszeptał, przybierając szybko postać bardziej ludzką.
Tak jak zaplanował, zatrzymał przemianę i wyglądał teraz… osobliwie. Był wyższy od zwykłego człowieka, z ciała wyrastało mu długie, białe futro. Trójkątny łeb z długim pyskiem i złociste, żądne krwi oczy, zrobiły chyba wrażenie na ludziach, gdyż na krótką chwilę zapanowała cisza. Zaraz potem zalała go jeszcze głośniejsza fala hałasu. Iverno nie czekając dłużej rzucił się do ataku. Walka była straszliwa. Tygrys nie ustępował pola ani na moment. W pewnym momencie wilkołak rzucił się rozpaczliwie do przodu, zatapiając długie kły w karku. Tygrys podjął rozpaczliwe próby obrony, niestety nie mógł wyrządzić większej szkody przeciwnikowi. Gdy z wielkiej rany wypływało coraz więcej krwi, upadł jęcząc. Nie miał już siły walczyć. Dla Iverno całe starcie trwało dłużej niż oczekiwał, z racji, że nie mógł mu złamać karku. Gdy Gorg padł, tłum wstał z krzeseł z radosnymi okrzykami. Iverno uśmiechnął się na to paskudnie i skoczył do przodu, prosto na nich. Musiał uciekać. Z łatwością przebił się przez ogarniętych paniką widzów. Większość uciekała przed nim w popłochu, nie mieli bowiem broni. Gdy był na trybunach poszukał wzrokiem Ralfa i szybko go dopadł. Z tego co z niego zostało, nie można było potem rozpoznać człowieka. Rzucił się do szaleńczej ucieczki, ale tuż przed nim wyrósł nagle tamten chłopak który im pomagał. Dzieciak musiał się potknąć, gdyż leżał na ziemi krzycząc. Mógł mieć nie więcej niż dziesięć lat. Iverno podszedł do niego. Dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Warczał głucho, ukazując ostrze, poplamione krwią zęby. Mógł go zabić, oczywiście. Tylko po co? Chłopak zamknął oczy, oczekując na koniec. Iverno zwinnie przeskoczył nad nim i pognał w noc. Może jeszcze się spotkają. Jeśli jednak kiedyś wejdzie mu w drogę, nie otrzyma kolejnej szansy.
Trudno ten tekst nazwać opowiadaniem, jako że opisuje zaledwie jedno zdarzenie. W zasadzie można je streścić jednym zdaniem: Źli ludzie złapali czarownika-wilka a potem wpuścili na arenę, na której walczył; wygrał walkę i uciekł.
Nic nie wiem o Inverno, poza tym, że jest czarownikiem i kiedyś nie powiódł mu się jakiś czar. Nie wiem, w jakich okolicznościach trafił do niewoli. Kim są ludzie, którzy go złapali i uwięzili? Gdzie i kiedy dzieje się wszystko?
Tekst napisany, powiedziałabym, dość nieporadnie, zawiera różne błędy – są powtórzenia, nadmiar zaimków, interpunkcja kuleje. Nie najlepiej konstruowane zdania, nie zawsze pozwalają oczytać intencje Autorki.
Mimo wszystko mam nadzieję, że kolejne opowiadania będą coraz lepsze i ciekawsze. ;-)
Jęknął, podnosząc się na pokryte plamami zeschłej krwi, łapach. – Jęknął, podnosząc się na łapy, pokryte plamami zaschniętej krwi. Lub: Jęknął, podnosząc się na łapach, pokrytych plamami zaschniętej krwi.
Zaraz jednak odczuł silny cios w głowę i ponownie upadł. – Zaraz jednak poczuł silny cios w głowę i ponownie upadł.
Kto zadał cios? Mogę się tylko domyślać, że wilk uderzył głową o sufit klatki.
…i nieco mu zajęło zanim skupił się na otoczeniu. – …i trochę trwało, zanim skupił się na otoczeniu. Lub: …i minęło nieco czasu, zanim skupił się na otoczeniu.
Jego długie, białe łapy wystawały poza jej obręb. – Wolałabym: Długie, białe łapy wystawały z niej.
Wiemy, że w klatce jest sam. Nie mogą wystawać z niej cudze łapy.
…w której ustawiono jego więzienie. – …w której ustawiono więzienie.
Skoro był w klatce sam, nie było to także więzienie kogoś innego.
…w której ustawiono jego więzienie. Sklepienie nikło w mroku. Pod ścianami ustawiono skrzynie… – Powtórzenie.
Proponuję w drugim zdaniu: Pod ścianami zobaczył skrzynie…
…całość oświetlały przymocowane do ścian, nieliczne pochodnie. – Skoro pochodnie były nieliczne, wątpię, by oświetlały całość.
Proponuję: …wnętrze oświetlały/ skąpo oświetlały przymocowane do ścian, nieliczne pochodnie.
Ze swojej pozycji niestety ich nie widział. – Wolałabym: Ze swojego miejsca, niestety, nie widział ich.
Skupił swój zmęczony umysł na najprostszym zaklęciu. – Skupił zmęczony umysł na najprostszym zaklęciu.
Nie skupiałby cudzego umysłu.
Te półgłówki nie wiedziały z kim mieli do czynienia. – Te półgłówki nie wiedziały, z kim miały do czynienia.
Był czarownikiem który przypadkowo przez nieudane zaklęcie, utknął w formie wilka. – Wolałabym: Był czarownikiem, który przypadkowo, na skutek nieudanego zaklęcia, pozostawał w ciele wilka.
Czasami nawet przybrać ludzką formę, ale niestety nie na długo. – Czegoś w tym zdaniu zabrakło.
Proponuję: Czasami nawet przeobrażał się w ludzką postać, ale niestety, nie na długo.
…w zasięgu jego wzroku pojawił się wielki mężczyzna. – Zbędny zaimek.
Był łysy i niesamowicie spocony. – Dwa zdania wcześniej napisałaś: …byłby dla nich niesamowicie cennym łupem.
Na sobie miał wytarte, brudne ubranie. Znad pleców wystawał mu wielki, dwuręczny miecz. – Ubranie z reguły mamy na sobie.
Proponuję: Miał wytarte, brudne ubranie. Zza pleców wystawał wielki, dwuręczny miecz.
Czy miecz na plecach jest konieczny. Mam wrażenie, że osobnik w brudnym ubraniu jest jakby w domu.
Na twarz wyszedł mu paskudny uśmiech, nie mogący zapowiadać nic dobrego. – Wolałabym: Na twarzy pojawił się paskudny uśmiech, niezapowiadający nic dobrego.
Jego świecące świńskie oczka i napita, czerwona twarz, wystarczająco oddawały jego charakter. – Czym napita twarz? Czy twarz może się napijać? ;-)
Wygląd niekoniecznie świadczy o charakterze.
Proponuję: Czerwona i obrzmiała, pijacka twarz o świdrujących, świńskich oczkach, zdradzała upodobania chudzielca.
Ubrano go w zbyt wielkie łachmany. – Skąd wiadomo, że chłopak nie ubrał się sam? ;-)
Znalazł się w czymś w rodzaju areny. –Wolałabym: Znalazł się w miejscu, przypominającym arenę.
Usiadł w najdalszym rogu okrągłej areny i ułożył łeb na złożonych, brudnych łapach. – Proszę mi wskazać jakikolwiek, niekoniecznie najdalszy, róg okrągłej areny. ;-)
Ciekawi mnie też, w jaki sposób siedzący wilk kładzie łeb na złożonych łapach. ;-)
Proponuję: Legł w najdalszym/ najodleglejszym miejscu okrągłej areny i ułożył łeb na brudnych łapach.
…a Iverno z zaskoczeniem stanął na łapy. – Czy istniała możliwość, by stanął nie na łapy?
Proponuję: …a Iverno, zaskoczony, stanął.
Mógł im w dostarczyć dodatkową zabawę. – Mógł im dostarczyć dodatkowej zabawy.
Iverno wywrócił oczami. – Co Iverno wywrócił oczami? ;-)
Tygrys nie ustępował mu pola ani na moment. W pewnym momencie wilkołak rzucił się rozpaczliwie do przodu, zatapiając długie kły w jego karku. Pazury Gorga zostawiły głębokie bruzdy na jego ciele, ale nie zwracał na to uwagi. Liczył się tylko jego przeciwnik i uchodzące z niego życie wraz z krwią. – Na koniec nie wiem, który którego pogryzł i podrapał tak, że uchodziło zeń życie. ;-)
Mógł mieć nie więcej niż 10 lat. – Mógł mieć nie więcej niż dziesięć lat.
Liczby zapisujemy słownie.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję za szczegółową analizę. Dzięki temu będę wiedziała na co mam na przyszłość zwrócić uwagę. :)
Cieszę się, że mogłam pomóc. ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Pomysł na opowiadanie ciekawy, aczkolwiek odczuwam po nim wilczy niedosyt :). Brakuje mi otoczenia, charakterów i trochę płynniejszej akcji.
– Co?… – wyszeptał, rozglądając się czujnie.
Wokół panował mrok. W głowie niesamowicie mu wirowało i trochę trwało, zanim skupił się na otoczeniu.
Ciężko rozejrzeć się czujnie, kiedy w głowie wiruje.
Miał długie, szarawe włosy które może kiedyś były innej barwy.
To że mogły być innej barwy nic nie wnosi, chyba że dodasz jakiej, czyli że coś z tej barwy zostało. Długie i szare mogę sobie wyobrazić ;).
– Uważaj śmieciu! Chcemy aby jeszcze trochę pożył. – stwierdził Ralf.
Śmieciu i aby nie brzmią mi naturalnie w tym zdaniu. Ciężko mi sobie wyobrazić ten typ ludzi wyrażających się w taki sposób.
Przyciągnęli go do wielkiego ogrodzenia i wypuścili. Znalazł się w miejscu, przypominającym arenę.
Opis areny. Bardzo go brakuje. W jakimś zamkniętym pomieszczeniu? Pod gołym niebem? Mieści dużą czy małą widownię? Dlaczego nie może uciec? Bo ściany widowni są zbyt wysokie, bo są jakieś pręty, kraty etc.?
Uśmiechnął się do nich paskudnie, ukazując rząd białych, ostrych zębów.
Chwilę wcześniej wydawał się padnięty i raczej bardziej zainteresowany ucieczką niż grożeniem publiczności. Być może dodać jakąś wstawkę właśnie o tym, że schodzący się ludzie wzbudzili w nim takie uczucia? Nie wiem, np. dostał kawałkiem jakiegoś ogryzka, jakieś świdrujące uszy gwizdy, coś co nagle zmieniło zmęczonego schwytanego wilka w żądnego krwi.
Byli wśród nich zarówno zwykli prostaczkowie jak i osoby z nieco wyższych sfer.
Zamiast mówić, wolałbym żeby było mi pokazane. Np. tłum był mieszaniną … ubranych w … jaki i prostych, powracających z pól robotników w … przyciągniętych jedynie bezsensownym przelewem krwi.
Z jego ściśniętego pragnieniem gardła wyrwało się długie, żałosne wycie, które zagłuszyły krzyki ludzi.
Dlaczego?
– Teraz albo nigdy. – wyszeptał, przybierając szybko postać bardziej ludzką.
Do tej pory słabł. Więc jeśli wcześniej nie miał sił na czar, to co sprawiło że ma ją teraz?
I walka… albo ją opisywać, albo nie. Wg. mnie trzeba się zdecydować. Jeśli tak, to chciałbym wiedzieć co zrobili, jak jedno na drugie reagowało, jaki miał plan a jak wyszło. Jeśli nie to jakiś skrócony obraz tego. Samo że straszliwa nic mi nie pokazuje. Np. doskakiwali do siebie by wymienić kilka zamaszystych ciosów łapami, po czym odskakiwali. Iverno nie dorównywał mu siłą, ale nadrabiał to szybkością unikając mocnych rzuchw z trzaskiem zamykających się na powietrzu. Coś więcej co mi pokaże co i jak się dzieje :).
/Jaaf
Pomysł może i fajny ale podany bardzo sucho i bez kontekstu. Wygląda jak fragment czegoś większego.
Jeżeli chcesz zacząć opowieść od mocnej akcji, to akapity muszą być wyraźnie krótsze i zorientowane na dynamizm (dużo czasowników, krótkie zdania, równoważniki, opis zorientowany na ogólne spostrzeżenia i tak dalej), jeżeli zaś chcesz statycznie – musisz zadbać, by długie opisy były interesujące, tj. zawierały przykładowo odkrywcze przemyślenia, spostrzeżenia albo oryginalne wspomnienia – ale na początku również w raczej skondensowanej formie; żeby nie przegadać.
I po co to było?
Zgadzam się z przedpiścami, że to bardziej scenka niż cała opowieść.
Nie rozumiem bezsensownego okrucieństwa tych ludzi. Zadają sobie sporo trudu, łapią zwierzęta, a potem trzymają w takich warunkach, że większość zdycha bezproduktywnie. Chociażby woda droga nie jest, mięsa w klatkach leży pełno. Zadbane, silne zwierzę stoczy bardziej widowiskową walkę, dochody z biletów będą większe. Więc dlaczego postępują tak dziwnie?
Nadużywasz słowa “niesamowity”, na początku aż się od niego roi.
Babska logika rządzi!