- Opowiadanie: Ragga - Nierealni wrogowie

Nierealni wrogowie

Trud­no mi oce­nić wła­sne tek­sty. Cze­kam na kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę :)

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Nierealni wrogowie

"Naj­więk­szą głu­po­tą jest wiara we wła­sne zmy­sły.”

 

Oni przy­by­li dwu­dzie­ste­go dnia, mając ze sobą broń ręcz­ną, po­jaz­dy na­ziem­ne i ,co gor­sza, stat­ki. Tę ostat­nią moż­li­wość wy­klu­czy­li­śmy już na po­cząt­ku, dla­te­go nasz port był naj­mniej strze­żo­ny. Przy­by­li w nocy, bo wtedy mogli nam zadać naj­więk­sze rany. Zdzie­siąt­ko­wa­li armie, za­bi­li ko­bie­ty i dzie­ci. Zo­sta­ła nas garst­ka. Trzy­sta dwu­dzie­stu pię­ciu męż­czyzn, któ­rzy będąc na polu bi­tew­nym, nie po­tra­fi­li po­wie­dzieć jak wy­glą­da­li wro­go­wie, ani jak po­tęż­na była ich armia. Po­wo­dem nie była ich śle­po­ta, bo oprócz pię­ciu, czy szczę­ściu, mieli oboje oczu i nie­mal do­sko­na­ły wzrok. Po­wo­dem byli Oni.

O tej ha­nieb­nej, nie­rów­nej bi­twie za­pi­sów było nie­wie­le. Kro­ni­karz Pio­te­dur, ośle­pio­ny w bi­twie, jak się póź­niej tłu­ma­czył, przez blask jed­ne­go z wro­gów nie od­zy­skał już wzro­ku. Na­pi­sał jed­nak kil­ku­stro­ni­co­wy opis bitwy brzyd­szym już wtedy cha­rak­te­rem pisma i o li­niach bar­dziej nie­re­gu­lar­nych, żeby nie po­wie­dzieć szpet­nych.

Za­pi­sek ten za­mie­ścił w jed­nej z kro­nik i czy­ta­ny nawet kil­ka­set lat póź­niej przy­pra­wiał o zimny dreszcz na ple­cach. Gło­sił bo­wiem: Ci, któ­rzy przy­by­li na pole bi­tew­ne dnia trzy­sta dwu­dzie­ste­go siód­me­go roku Ba­wo­ła, nie byli ludź­mi, ani stwo­ra­mi do ludzi po­dob­ny­mi. Ich na­gość przy­pra­wia­ła o mdło­ści, bo ciało mieli chude i widać było ich wnętrz­no­ści, pa­trząc na to ciało. Wiel­kość armii wroga jest nie­zna­na, bo nikt nie wi­dział ich wy­raź­nie, a prze­miesz­cza­li się z szyb­ko­ścią ty­gry­sa i zwin­no­ścią jasz­czur­ki. Po­ja­wi­li się zni­kąd, a stat­ków, któ­ry­mi przy­pły­nę­li nikt póź­niej nie wi­dział. Wcze­śniej także nie­wie­lu.

– To jakaś bujda – prze­rwał Jo­seph, kiedy pro­fe­sor Eli­za­beth Tri­de­tor koń­czy­ła czy­tać za­pi­ski z wojny Dri­gi­riań­skiej – nie wie­rzę, żeby na Ziemi po­ja­wi­ły się ja­kieś de­mo­ny, czy ma­gicz­ne stwo­ry. A to, że Oni po­wró­cą to już to­tal­ny ab­surd. Nie wia­do­mo nawet kim są ci Oni.

– Wia­do­mo i gdy­byś mi nie prze­ry­wał to wie­dział­byś, drogi Teo­do­rze. Ko­lej­ny za­pi­sek o tych po­sta­ciach po­ja­wił się do­kład­nie sto dwa­dzie­ścia lat póź­niej i głosi: Wojna chiń­sko-ja­poń­ska trwa­ła do­kład­nie rok i od­by­wa­ła się nie­mal wy­łącz­nie na morzu. Armie chiń­skie były nie­mal trzy­krot­nie więk­sze od na­szych, więc już od po­cząt­ku wy­gra­na była prze­są­dzo­na. Trzy­sta sześć­dzie­sią­te­go dru­gie­go dnia nie­usta­ją­cych walk na polu bi­tew­nym, po­ja­wi­ły się obce stat­ki o nie­na­tu­ral­nych kształ­tach. Zda­wa­ło się, że nie ma na nich za­ło­gi, choć byli tam na pewno. Jed­nak nie lu­dzie, a nad­przy­ro­dzo­ne po­sta­cie. Tego sa­me­go dnia za­bi­li trzy­dzie­ści dzie­więć ty­się­cy ludzi z obu obo­zów, choć armia chiń­ska ucier­pia­ła bo­le­śniej. Za­bój­stwa nie były lo­so­we, jakby za­pla­no­wa­li już wcze­śniej kogo mają zabić, a kogo oca­lić. Na­ocz­ni świad­ko­wie, któ­rzy nie­mal mu­snę­li Panią Losu, opi­sa­li wro­gów jako pół­prze­zro­czy­ste po­sta­cie o ły­sych gło­wach i wzro­ście nie­mal dwu­krot­nie więk­szym od czło­wie­cze­go. Nie wia­do­mo skąd przy­by­li, ani dla­cze­go się po­ja­wi­li. Gdy wró­ci­li­śmy do domu, nie było na­szych żon i dzie­ci. Nigdy nie udało nam się ich od­na­leźć. – skoń­czy­ła Eli­za­beth – Na­stęp­ne za­pi­ski po­ja­wia­ją się kil­ka­krot­nie, także w od­stę­pie tylu lat. Za­wsze opi­su­ją po­sta­cie po­ja­wia­ją­ce się zni­kąd, o prze­źro­czy­stych cia­łach, po­zo­sta­wia­ją­ce po sobie je­dy­nie śmierć. Trud­no po­wie­dzieć, czy to ko­smi­ci, czy de­mo­ny, bo i jedno, i dru­gie jest dla nas nie­re­al­ne. Jedno jest pewne – oni ist­nie­ją na­praw­dę. Datę po­now­ne­go ich przy­by­cia wy­li­cza się na dwu­dzie­ste­go czerw­ca tego roku. Jutro.

– Mit jak każdy inny. – wtrą­ci­ła Jane – Nie wiemy ile w tym wszyst­kim praw­dy, więc nie ma się czym przej­mo­wać. Tak samo jak było z koń­cem świa­ta. Gdyby każda prze­po­wied­nia była praw­dą to sama prze­ży­ła­bym z trzy takie apo­ka­lip­sy.

– Nigdy nie wia­do­mo co jest je­dy­nie mitem, a co praw­dą, droga Jane. Az­te­ko­wie, Ma­jo­wie, albo na przy­kład No­stra­da­mus, nie mogli opo­wia­dać hi­sto­rii wy­ssa­nych z palca. Nie­zgod­ność ich prze­po­wied­ni z cza­sem rze­czy­wi­stym może się róż­nić je­dy­nie z błęd­nych ob­li­czeń ma­te­ma­tycz­nych. Ko­niec na­dej­dzie wcze­śniej czy póź­niej. Biada nam, jeśli na­dej­dzie razem z Nimi.

– To nie moż­li­we, że to już jutro. Nie po­win­ni trą­bić o tym w te­le­wi­zji?

– Może NASA ukry­wa to przed nami.

– Bra­dley, ty się po­ty­kasz o wła­sne spo­strze­że­nia. NASA nie wtyka pal­ców we wszyst­ko, co może. Jeśli Oni ist­nie­ją na­praw­dę, to są pew­nie isto­ta­mi z innej pla­ne­ty i chcą osie­dlić się na Ziemi. Co gor­sza, jeśli za­pi­ski są praw­dzi­we, to nie mo­że­my ich po­ko­nać. Nie mo­że­my ich do­go­nić, ani nawet w pełni zo­ba­czyć.

– Trud­no też uwie­rzyć w ich ist­nie­nie. – do­da­ła, mil­czą­ca wcze­śniej, Alys­sa.

Oni po­ja­wi­li się na­stęp­ne­go dnia o go­dzi­nie 14:56 w Me­djez El Bab w pół­noc­nej Afry­ce. Zja­wi­li się zni­kąd dzie­siąt­ku­jąc wro­gie ple­mio­na Wa­dzim­ba i Wa­hun­gwe. O tej bi­twie nie na­pi­sa­no zbyt wiele. Świad­ko­wie zo­ba­czy­li tylko kil­ka­na­ście ty­się­cy nie­ru­cho­mych ciał w krwa­wej rzece. Oni znik­nę­li tak nie­spo­dzie­wa­nie, jak się po­ja­wi­li za­bie­ra­jąc ze sobą dzie­ci i cię­żar­ne ko­bie­ty. Mieli po­wró­cić sto dwa­dzie­ścia lat póź­niej, tym razem w celu za­gła­dy pla­ne­ty Zie­mia.

Koniec

Komentarze

Droga Raggo, przy­by­łam, co by zo­ba­czyć, jak ci z tym pi­sa­niem idzie i jesz­cze tro­chę pracy jest przed tobą, ale kto tej pracy nie wy­ko­ny­wał ;) Tak czy siak kilka su­ge­stii ode mnie na po­czą­tek (na do­kład­niej­szy szlif nie­ste­ty nie mam teraz czasu):

  1. Skasuj słówko oni na samym początku. Jest zbędne i psuje klimat. Przeczytaj bez niego zdanie i zobacz, że lepiej brzmi, bardziej tajemniczo. 
  2. Przejrzyj tekst pod kątem powtórzeń. Masz bardzo dużo być w różnych odmianach oraz innych słówek, które z łatwością można zastąpić innymi. Nie wyłapałam nigdzie celowych powtórzeń, więc tym bardziej sobie zerknij.
  3. Zapis dialogów, przykład:  – Mit jak każdy inny. – wtrąciła Jane  | Poprawnie– Mit jak każdy inny – wtrąciła Jane.  ----> Dlaczego tak? Bo jeśli nota odautorska (wtrąciła Jane) odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi (np. powiedział, odparł, rzekł itd.) to zapisujemy małą literą i bez kropki. Zasad zapisywania dialogów jest sporo, dlatego poczytaj sobie o tym i już będziesz wiedziała na przyszłość :)
  4. Wkradł się lekki chaos fabularny tzn. skaczesz po wątkach, czasami stosujesz skróty myślowe lub wprowadzasz jakieś postacie, których ja np. nie czuję, bo nie wiem kto to. Nie chodzi mi o obszerne wyjaśnienie, ale jakieś cechy charakterystyczne chociaż, by nie były duchami a ludźmi :)

Tyle ode mnie. Sama hi­sto­ria mnie nie po­rwa­ła, nie wy­czu­łam wła­ści­wie pu­en­ty kon­kret­nej. Prze­czy­ta­łam i już, ale z chę­cią zaj­rzę do two­ich ko­lej­nych tek­stów. Po­wo­dze­nia! 

 

 

Ech… Nie lubię ostro kry­ty­ko­wać. Na­praw­dę nie lubię. Szcze­gól­nie osób po­cząt­ku­ją­cych. Nie chcę ni­ko­go zra­zić. Ale cięż­ko mi coś do­bre­go na­pi­sać o tym shor­cie. No, może poza kon­cep­tem nie­do­strze­gal­ne­go wroga. Więc prze­pra­szam z góry, jeśli za­brzmię zbyt ostro, ale sądzę, że uwagi nad czym trze­ba po­pra­co­wać są cenne i po­sta­ram się kilku ta­ko­wych udzie­lić ci Ragga. 

 

na­ziem­ne i ,co gor­sza, stat­ki.

Widzę, że cier­pisz – tak samo, jak ja – na prze­cin­ko-ma­nię. W pew­nych miej­scach jest ich zde­cy­do­wa­nie za dużo. To nawet wy­glą­da brzyd­ko. W cy­ta­cie po­wy­żej, prze­cin­ki ko­niecz­nie za­stą­pi­ła­bym myśl­ni­ka­mi.

 

oprócz pię­ciu, czy szczę­ściu, mieli oboje oczu i nie­mal do­sko­na­ły wzrok.

Mam na­dzie­ję, że to szczę­ście na tej pię­cie nie ob­ró­ci­ło się za mocno :P

 

i widać było ich wnętrz­no­ści, pa­trząc na to ciało.

 Skoro widać to wia­do­mo, że pa­trzysz. Takie po­kracz­ne te zda­nie mo­men­ta­mi, dziw­nie się to czyta. Ale tu może nie­po­trzeb­nie się cze­piam.

 

a prze­miesz­cza­li się z szyb­ko­ścią ty­gry­sa i zwin­no­ścią jasz­czur­ki.

 

Słabe po­rów­na­nie, bo prze­cież ty­gry­sa czy jasz­czur­kę bez pro­ble­mu wi­dzisz w ruchu, a ICH nie.

 

 jedno, i dru­gie jest dla nas nie­re­al­ne. Jedno jest

Jak wspo­mnia­ła Al­ma­ri, po­wtó­rzeń dużo. Na po­wyż­sze aż boli pa­trzeć… no i ten prze­ci­nek.

 

Ale szcze­re po­wie­dziaw­szy, naj­więk­szy za­rzut mam do samej tre­ści. Bo wy­mie­nio­ne wcze­śniej błędy to kwe­stia szli­fu. Po­ćwi­czysz i je­stem pewna, że wy­ro­bisz sobie pióro. Ale spró­buj na­pi­sać ko­lej­ne opo­wia­da­nie o czymś. Opi­sać przy­go­dę, dać jakiś morał, prze­stra­szyć lub do­pro­wa­dzić do łez, co­kol­wiek… Bo nie­ste­ty ten short jest suchy, jak roz­wie­szo­ne w upale gacie. Jakiś wy­kład, a potem bez­na­mięt­ne info, że wy­bi­ją nas wszyst­kich.

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Ale wła­ści­wie dla­cze­go za 120 lat mają wró­cić znisz­czyć Zie­mię? Skoro za­le­ży im na ma­te­ria­le bio­lo­gicz­nym (po­ry­wa­ją go prze­cież), to po co nisz­czyć sobie re­zer­wu­ar?

Po­wiem tak. Jest tro­chę nie­do­cią­gnięć, tro­chę szwan­ku­je lo­gi­ka, styl i język mo­gły­by być lep­sze, ale jest pro­gres. Z tek­stu na tekst pi­szesz le­piej, a to już coś zna­czy.

Trzy­stu męż­czyzn, nie trzy­sta i rok ba­wo­łu, nie ba­wo­ła.

 

Prze­czy­ta­łam, ale bez ja­kichś wiel­kich emo­cji. Jest przy­to­czo­na pewna opo­wieść, niby jest za­gad­ka, ale brak mi w niej serca. Nie wia­do­mo co, jak, kto i dla­cze­go, a ko­niec jest taki suchy. Przy­le­cie­li, a po 120 la­tach znisz­czy­li Zie­mię. No i?

 

Źle nie jest, ale też nie jest do­brze. Po­pra­cuj nad jakąś bar­dziej do­pra­co­wa­ną fa­bu­łą, a na niej bę­dzie można szli­fo­wać rów­nież styl.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Język zde­cy­do­wa­nie wy­ma­ga do­pra­co­wa­nia i roz­wo­ju, ale… Wła­ści­wie to o czym opo­wia­da ten tekst? Mamy jakiś “tych”, po­ja­wia­ją się ta­jem­ni­czo, za­bi­ja­ją i od­cho­dzą. No do­brze, tyle tylko, że tutaj nie ma żad­nej lo­gi­ki, ta­jem­ni­ca nawet za bar­dzo nie cie­ka­wi, a kon­klu­zja zu­peł­nie kła­dzie tekst. Ot, przy­szli sobie ci ta­jem­ni­czy oni i znowu zro­bi­li to samo, a na­stęp­nym razem zgła­dzi­li całą Zie­mię.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Fajna kon­cep­cja pół­prze­zro­czy­stych ko­smi­tów, ale resz­ta hi­sto­rii do bólu wtór­na. Przy­le­cie­li, po­rwa­li, resz­tę za­bi­li… A ja­kieś wska­zów­ki, po co się fa­ty­go­wa­li na naszą Zie­mię?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Opo­wia­da­nie czyta się bar­dzo źle, al­bo­wiem jest fa­tal­nie na­pi­sa­ne. Treść miał­ka, wra­że­nie bar­dzo nie­ko­rzyst­ne.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nowa Fantastyka