- Opowiadanie: sfun - Cena marzeń.

Cena marzeń.

Podobno piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami...

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Cena marzeń.

Marzenia zwykle się nie spełniają, dlatego są właśnie marzeniami. Może popadam teraz w filozofizm, w czym nigdy nie byłem specjalnie dobry, ale tak jest. I jednego się nauczyłem. Mają swoją cenę. Moim snem było bezpieczeństwo dzieci. Już przed kilkunastoma laty, obserwując rozwój konfliktów w Palestynie, Iraku, Syrii… i w setkach innych miejsc na świecie bardzo poruszał mnie tragiczny los dzieci, które musiały tam dorastać. Czym one sobie na takie życie zasłużyły? Czy musiały umierać? Czy musiały zostawać kalekami? Zadawałem sobie te pytania, oglądając wieczorne wydania informacji, kiedy reszta znajomych oglądała obrazy zakrwawionych dzieci bez najmniejszych śladów emocji. Człowiek na wszystko obojętnieje, inaczej mógłby zwariować. Ale wtedy jeszcze to było tylko marzenie, obsesją stało się niecałe dwa lata później, kiedy w strzelaninie na mojej ulicy zabłąkana kula utkwiła w główce mojej ukochanej córeczki. Była żywym srebrem, inteligentna, kochająca, zawsze uśmiechnięta. Teraz jest roślinką. Tydzień temu, chociaż nie jestem zbytnio wierzący wyspowiadałem się księdzu z moich najskrytszych myśli. Wyznałem, że wolałbym, by córka umarła. Powiedziałem, że czasami widzę w jej oczach cierpienie i czuję jej myśli. Czuję, jak jej uwięziona dusza domaga się uwolnienia. A może, to tylko moja bujna wyobraźnia? W każdym razie duchowny ostro skarcił mnie za te bezbożne rozważania, “katolik tak nie postępuje” – powiedział. A jak? Pozwala cierpieć małemu dziecku, przywykłemu do biegania, wspinania się na drzewa, szalonych zabaw? Ale, co ja tam mogę wiedzieć…

W każdym razie popadłem w niemal roczną depresję. Chciałem popełnić samobójstwo, ale wtedy byłbym nie w porządku wobec żony, przecież ona też cierpiała. Zostawiłbym też córkę. Trochę przerażała mnie również wyniesiona jeszcze z religii wiedza o tym, co dzieje się z samobójcami…

Po trzech miesiącach depresji szef laboratorium stracił cierpliwość i zostałem bez pracy. Po kilku kolejnych straciłem oszczędności i musieliśmy się zadłużyć. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że muszę się otrząsnąć, dla dobra córki, której opieka wymagała znacznych środków. Byłem znanym specjalistą od kropek kwantowych, więc bez trudu znalazłem pracę w innym laboratorium. Tam właśnie, opracowując pewnej nocy specyfikację wiązania spinowego dla nowego komputera kwantowego wpadłem na pomysł, jak zlikwidować cierpienie dzieci całego świata. Pracowałem w tajemnicy, sam, niemal piętnaście lat, opracowując poszczególne elementy “uspokajacza”, tak, by nikt nie mógł się zorientować. Każda oddzielna część stanowiła normalnie funkcjonujące układy innych projektów, zlecanych mi przez te wszystkie lata przez kierownictwo. Nikt nie wiedział, że łącząc je w całość…

Z początku wszystko szło zgodnie z planem. Mój Uspokajacz robił, to co zaplanowałem, blokował każdą bardziej zaawansowaną od procy czy maczugi broń na świecie. W ciągu paru lat te wszystkie kałasznikowy, bomby, miny, granatniki, M16, wyrzutnie rakiet stały się bezużytecznym złomem. Świat na chwilę odetchnął i stał się lepszym miejscem. Media całego świata pytały, co się dzieje, wywiady mocarstw szukały przyczyny i rozwiązania “problemu” i tylko przeciętni obywatele cieszyli się z sielanki. Pierwsze dwa lata upłynęły, po raz pierwszy od tysięcy lat bez ani jednego konfliktu na świecie. Ulice stały się bezpieczne, dzieci w takich miejscach jak Palestyna znowu mogły bezpiecznie bawić się na ulicy. Potem jednak nadeszły konsekwencje, których nie przewidziałem. Przeludnienie. Epidemie. Powrót do dużo bardziej brutalnych i krwawych metod zabijania sprzed epoki prochu. Szaleństwo tłumów. Katastrofa ekologiczna przeludnionego świata. Głód. Cierpienie… Anarchia…

Marzyłem o lepszym świecie. Z początku, gdy jeszcze sprawy nie zaczęły się pieprzyć chciałem się nawet ujawnić, licząc po cichu na pokojowego Nobla. Teraz drżę, by nikt nie poznał ojca tego całego zamieszania. Stałbym się najbardziej znienawidzonym człowiekiem na Ziemi.

 

Koniec

Komentarze

Potem jednak nadeszły konsekwencję, których nie przewidziałem. – Tutaj moim zdaniem powinna się po tym wstępie zacząć właściwa część opowiadania. To trzeba pokazać. W obecnej formie Twoje opowiadanie kojarzy mi się z teorią naukową, która została wygłoszona, w postaci krótkiego zdania stwierdzającego jakiś fakt, i niczym nie poparta. Fajnie, że pomyślałeś i zaobserwowałeś możliwe konsekwencje, ale sztuka w tym, żeby wyjaśnić dlaczego i jak to wyglądało.

obserwując w sieci rozwój konfliktu w Palestynie, Iraku, Syrii… i w setkach innych miejsc na świecie bardzo poruszał mnie tragiczny los dzieci,

W tego typu konstrukcjach nie wolno zmieniać podmiotu. Z Twojego zdania wynika, że los dzieci obserwował konflikty. To chciałeś przekazać czytelnikowi?

Masz trochę literówek. W tak krótkim tekście nie powinno ich być.

Hmmm. Nie przemawia do mnie argumentacja, że popsucie broni doprowadzi do przeludnienia. Tak się jakoś dziwnie składa, że w krajach, które od dziesięcioleci nie prowadziły wojen, dzietność, a może i gęstość zaludnienia spada… Poza tym nie działa broń z elektroniką, ale zawsze można konwencjonalnie rżnąć nożami i walić po czachach sztachetami. Coś podobnego ma miejsce w świecie “Diuny”. I co? I wszyscy trenują szermierkę.

Ale, zasadniczo, pomysł niebanalny.

Babska logika rządzi!

“Z początku wszystko szło zgodnie z planem. Mój Uspokajacz robił, to co zaplanowałem, blokował każdą bardziej zaawansowaną od procy czy maczugi broń na świecie. W ciągu paru lat te wszystkie kałasznikowy, bomby, miny, granatniki, M16, wyrzutnie rakiet stały się bezużytecznym złomem“

 

Powrót do dużo bardziej brutalnych i krwawych metod zabijania, sprzed epoki prochu.“

 

Ale te kraje (USA?) eksportują konflikty, jak najdalej od siebie. Gdyby regulacyjny mechanizm wojen ustał na całym świecie, to według mnie, jedną z konsekwencji byłby wzrost zaludnienia. Przynajmniej do czasu wybuchu jakieś epidemii, która przejęłaby funkcje wojen. Brutalne, ale wielu naukowców sądzi, że tak jest i że ten mechanizm jest wbudowany w naszą psychologię. Czyli, będziemy się tłuc, nawet bez wyraźnego powodu:(

 

 

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

Bardzo ciekawe opowiadanie, dotykające aktualnych wydarzeń. Uwielbiam literaturę, która nie jest tylką rozrywką, ale zmusza do pochylenia się nad podjętymi przez autora kwestiami. Zgadzam się z Tobą. Człowiek nie jest zdolny do pokojowej koegzystencji w obrębie własnego gatunku. Jednak z drugiej strony, jeśli jako gatunek nie powstrzymamy swojej agresji i niepohamowanej ekspansji , to nie będzie  dla nas przyszłości, bo według mnie cywilizacja nie jest w stanie przetrwać bez etyki (i nie religię mam tu na myśli), a z tym niestety u nas kiepsko… Prawdopodobnie było by lepiej dla tej planety, gdybyśmy z niej zupełnie zniknęli, bo wszystko wskazuje na to, że jesteśmy ślepą gałęzią ewolucji. Brawo! Since– fiction z elementami filozofii to moim zdaniem najlepsze z możliwych połączeń. (Lem)

Dziękuję za miłe słowa. Oczywiście Finkla i Klaupacjusz mają też swoje racje. Klapaucjuszu – to jest szort, chciałem, by opowiadanie było krótkie i zwięzłe, inaczej jego sens zagubiłby się w niepotrzebnie rozbudowanych opisach i dialogach. A chodziło właśnie o jak najmocniejszy przekaz.

Finklo… jak zawsze jesteś czujna i spostrzegawcza, wyłapujesz najmniejsze błędy. I dobrze! Ale jestem przede wszystkim geografem, meteorologiem, hydrologiem, przyrodnikiem, nie polonistą. Niestety język polski nie był moim ulubionym przedmiotem a całej ortografii, interpunkcji, stylistyki itp nauczyłem się z pochłanianych książek, nie z lekcji. Stąd i błędy:( A, że zachciało mi się pisać pierwsze opowiadania po trzydziestce? Chyba i tak, jak na takie braki moje stadko byków nie jest duże?

Przed czytaniem skonsultuj się z lekarzem bądź farmaceutą. Lub psychologiem.

W takim  razie moim zdaniem zająłeś się zbyt złożoną kwestią. Samo wymienienie zjawisk nie da wcale mocnego przekazu. Dopóki nie stoi za nim ilustracja, szafujesz tylko pustymi słowami.

Myślę, że dla wielu czytelników przyjemność z literatury to właśnie szukanie przekazu, który się pląta między ciekawymi opisami i dialogami. Już znikam i się nie mądrze. Będę czekał na coś dłuższego.

Większą część króciutkiego opowiadanka poświęcasz osobistym wynurzeniom i cierpieniom bohatera, który nagle mobilizuje się, by przez piętnaście lat pracować nad uspokajaczem, a w końcówce dochodzi do wniosku, że świat bez wojen dąży ku samozagładzie, na skutek przeludnienia.

Być może nie wszystko zrozumiałam, ale mam wrażenie, że to strasznie powierzchowne potraktowanie nie najgorszego pomysłu. Zbyt szybko i zbyt, że tak powiem, po łebkach, poleciałeś w tym opowiadaniu. :-(

 

Zadawałem sobie te pytania, oglądając wieczorne wydania informacji, kiedy reszta znajomych oglądała obrazy zakrwawionych dzieci bez najmniejszych śladów emocji”. – Powtórzenie.

Zrozumiałam, że zakrwawione dzieci, nie okazywały żadnych emocji.

Proponuję: Zadawałem sobie te pytania, oglądając wieczorne wydania informacji, podczas kiedy reszta znajomych, patrząc na obrazy zakrwawionych dzieci, nie okazywała najmniejszych emocji.

 

„…kiedy w strzelaninie na mojej ulicy zabłąkane kula utkwiła w główce mojej ukochanej córeczki”. – Powtórzenie.

Proponuje: …kiedy podczas ulicznej strzelaniny, zabłąkane kula utkwiła w główce mojej ukochanej córeczki.

 

„…przecież ona też cierpiała. Zostawiłbym też córkę. Trochę przerażała mnie też wyniesiona jeszcze z religii…” – Powtórzenia.

 

„…szef laboratorium stracił cierpliwość i zostałem bez pracy. Po kilku kolejnych straciłem oszczędności i musieliśmy się zadłużyć”. – Powtórzenie.

Proponuję: …szef laboratorium stracił cierpliwość i zostałem bez pracy. Po kilku kolejnych, zabrakło oszczędności i musieliśmy się zadłużyć.

 

„…że muszę się otrząsnąć, dla dobra córki, której opieka wymagała znacznych środków”. – …że muszę się otrząsnąć dla dobra córki, wszak opieka nad nią wymagała znacznych środków.

To nie córka była opiekunką; to córka wymagała opieki.

 

„…układy innych projektów, zlecanych mi przez te wszystkie lata przez kierownictwo”. – Powtórzenie.

Proponuję: …układy innych projektów, zlecanych mi przez kierownictwo, w ciągu tych wszystkich lat.

 

Świat na chwilę odetchnął i stał się lepszym miejscem. Media całego świata pytały…” – Powtórzenie.

Proponuję: Świat na chwilę odetchnął i stał się lepszym miejscem. Media wszystkich krajów pytały

 

Ulice stały się bezpieczne, dzieci w takich miejscach jak Palestyna znowu mogły bezpiecznie bawić się na ulicy”. – Powtórzenie.

Proponuję: Ulice stały się bezpieczne, dzieci, w takich miejscach jak Palestyna, znowu mogły bawić się bezpiecznie.

 

„Potem jednak nadeszły konsekwencję, których nie przewidziałem”. – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opowiadanie do przeczytania. Napisane całkiem zgrabnie, można przeczytać bez zgrzytów.  Jednak mi również koncepcja przeludnienia wywołanego brakiem wojen wydaje się mało prawdopodobna. To znaczy samo koncepcja ma w sobie z całą pewnością wiele racji, ale nie wydaje mi się, by problem mógł stać się tak ogromny w tak krótkim okresie czasu. Mówimy to o okresie jednego – pół pokolenia i po prostu sądzę, że nie zdążylibyśmy namnożyć się tak znowu znacznie w tym czasie, nawet jeśli każda para w wieku rozrodczym spojrzała na siebie i powiedziała z uśmiechem: “róbmy dzieci!”.

Nowa Fantastyka