- Opowiadanie: potworzyna - Zabawa w radość

Zabawa w radość

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Zabawa w radość

Sen #1 [Transkrypcja]

[Notatka lekarza prowadzącego: Powtarzające się sceny wypadku i obrazy domu pacjentki. Efekty silnego szoku blokują specyfik.]

 

– Witam, Słoneczko! Jak się mamy? Ależ buczą te wentylatory… Całe szczęście, że możesz zasnąć. Ja chyba bym nie mogła. To prawie jak spanie na wiecznie pracującym silniku. Przyszły do ciebie kwiaty, chyba masz jakiegoś cichego wielbiciela, co?

Dźwięk wazonu stawianego na blacie.

Są bardzo ładne. Takie kolorowe… Fioletowe, czerwone i żółte. Śliczne! Czujesz, jak pachną? Nie? Nie, nie mogę ci ich podać, przecież wiesz… Ale może za chwilę zapach do ciebie dotrze. To pewnie przez te wentylatory, wszystko zwiewają…

Sen #22 [Transkrypcja]

Ciemność. Ciemność. Śmiech z tyłu. Odgłos kroków. Strach. Ciemność. Ktoś ją potrąca. Zatacza się. Wpada na ścianę. Kroki się oddalają. Skrzypienie. Wózek? Chce krzyczeć. Nie może. Śmiech po lewej. Zamykane drzwi. Ktoś biegnie. Wózek, riksza, pieszy, obwoźny sprzedawca, dzieci, drzwi, kroki, śmiech, nawoływanie…

Krzyk. Jej własny.

[Notatka od lekarza prowadzącego: Adaptacja wciąż trwa. Widać postępy.]

 

Osobiste notatki

miesiąc: sierpień

Brak wpisów. Najbliższy wpis miesiąc: wrzesień

 

– Dzień dobry, Słoneczko! Pora wstawać. Jak się dzisiaj mamy? Pozwól, że zerknę… Wygląda na to, że wyśmienicie. Żadnych niepokojących objawów, stan utrzymuje się w normie… Doskonale. W takim razie teraz jeszcze tylko zastrzyk… Spokojnie, spokojnie, takie tylko malutkie ukłucie… O, i proszę! Nic a nic nie bolało, prawda? No dobrze… Poprawię tylko opaskę, nie chcemy, żeby się zsunęła, prawda? Masz dzisiaj umówioną wizytę z doktor Idą, żebyście porozmawiały… o twoich snach. Czy dziś znów jakiś miałaś? Tak? Biedactwo… Nie przejmuj się, na pewno kiedyś się skończą. Włączę Ci muzykę, dobrze? Odpoczywaj, spróbuj zasnąć.

 

Sen #105 [Transkrypcja]

Ściany budynków są tu tak blisko siebie, że jeśli wyciągnie ręce na boki może dotknąć ich obu na raz. Tak robi. Przejeżdża opuszkami po brudnej, szorstkiej powierzchni. Gdzieś tu powinny być drzwi. Nie widzi ich. Ale wie, że powinny. Zatrzymuje się. Zwraca w prawo. Tutaj. Kładzie obie dłonie na ścianie i powoli zaczyna napierać. Muszą tu być. Pamięta. Naciska coraz mocniej… I mocniej… i mocniej…

Opór znika. Leci do przodu. Ciemność. Strach. Światło. Przerażenie. Trzask. Ulica. ściany budynków są tak blisko, że jeśli wyciągnie ręce na boki może dotknąć ich obu na raz. Tak robi. Przejeżdża opuszkami po brudnej, szorstkiej powierzchni. Gdzieś tu powinny być drzwi… Zatrzymuje się. Słyszy krzyk. Obraca głowę, patrzy przed siebie. Ktoś wciąż krzyczy. Ze złości. Biegnie przed siebie, z ciekawości.

Wybiega na skwer, gdzie latem sprzedają pomarańcze. Dziś jest pusty i szary. Prawie pusty. Mężczyzna zasłania rękami uszy, krzywi się pogardliwie. Kobieta wrzeszczy. Głośno. Piskliwie. Macha rękami.

Staje i patrzy na nią. Również zaczyna odczuwać złość i irytację. Patrzy na nabrzmiałe żyły, napięte mięśnie. Patrzy, jak usta kobiety otwierają się szeroko. Widzi gardło, drgający języczek… Wpatruje się w tę ciemną, rozwartą otchłań. Dźwięki tak głośne, drgający języczek… Ciemność głęboka, głęboka, głęboka, niżej i niżej…

Z ust kobiety bucha ogień. Mężczyzna uskakuje, teraz i on krzyczy, ze strachu. Skacze wokoło, gdy ona milknie, skwiercząc radośnie.

Przynajmniej… Przynajmniej teraz będzie za nią tęsknił.

 

– Pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam? W każdej sytuacji można znaleźć jakieś pozytywne strony. Bez wyjątku. Wiem, że musisz tutaj leżeć i jest ci ciężko. Ale pomyśl, że twoja rodzina dostanie odszkodowanie, co bardzo poprawi ich sytuację. A ty… Wierzymy, że twoje koszmary tak naprawdę są dobrym znakiem. To już nie jest ciemność. To obrazy.

 

Sen #142 [Relacja]

Stoję na ulicy. Wąskiej. Wysuwam ręce na boki i dotykam ścian budynków stojących po moich bokach. Ulica jak zawsze. Idę w dół. Skwer, na którym latem sprzedają pomarańcze, teraz pusty. Idę dalej. Niebieski, czerwony, pomarańczowy. Za pomarańczowym skręcam w bramę. Smród moczu. Wychodzę na podwórze-studnię. Pranie łopocze na sznurkach, wysoko. Kolorowe szmatki. Otwarte okna. Dźwięk muzyki, skrzypliwe nuty. Przede mną dzieci grają w piłkę oderwaną głową plastikowej lalki. Staję. Patrzę. Dziewczynka w podartej sukience. Chłopiec o chudych nogach. Mały grubasek w przyciasnej koszulce. Brudny chłopiec o pozdzieranych kolanach, świeża krew spływa mu po piszczelach. Radośni, zdyszani. Krzyczą, śmieją się. Patrzę. Widzę, jak zakrwawiony chłopiec – choć już przecież musiał upaść, skoro jest zakrwawiony – upada turla się, wstaje. Zaczepia nogą o wystający kamień bruku i znów upada, zdzierając niezdarte jeszcze kolana, choć już przecież raz upadł. Patrzę, jak upada, wciąż i znowu, śmieje się, biegnie, upada, staje, skacze, biegnie, upada, śmieje się…

Patrz… mówi mi coś. Patrz na niego. Płaczę. Nie chcę. Ale patrzę. Nie mogę nie patrzyć. Chłopiec krzyczy. Na jego rękach pojawiają się pęcherze. Wpada na grubaska. Nie chcę! Łzy płyną mi po policzkach, kiedy koszulka grubaska zaczyna się tlić. Zakrwawiony chłopiec upada. Twarz mu się topi. Smród palonych włosów. Chcę krzyczeć, gdy pozostałe dzieci uciekają. Grubasek miota się jeszcze, chłopiec leży bez ruchu. Ktoś zawodzi. Ale to lepiej. Ich rodzice dostaną odszkodowanie. Może wyniosą się do innej dzielnicy. Rodzeństwo dostanie szansę na lepsze życie. A może nawet kupią pieska.

Jeden z chłopców i tak był chory.

 

– Dobrze, dzisiaj zagramy w skojarzenia, zgoda? Będę mówić jakieś słowo… Spokojnie, same takie, które znasz, przedmioty, które widziałaś… A na monitorze będzie się wyświetlać to, z czym ci się kojarzą, dobrze? Nie ma złych odpowiedzi, więc się nie przejmuj. Gotowa? To zaczynamy! Latarnia. Materac. Pies. Cegła. Kula. Mgła. Kij. Cień. Słońce. Dziecko. Świeca. Szczur. Talerz. Włosy. Butelka. Łopata. Dobrze, starczy na dziś.

[Notatka lekarza prowadzącego: Silny stres wywołany ostatnim snem wciąż się utrzymuje. Zalecam podać środki uspokajające.]

 

Osobiste notatki

miesiąc: wrzesień

Wiem, że podglądacie.

Brak dalszych notatek w miesiąc: wrzesień. Najbliższa notatka miesiąc: październik

 

Osobista notatka

miesiąc: październik

Tęsknię za domem.

Przejdź do następnej notatki miesiąc: październik

 

Sen #237 [Transkrypcja]

Stoi na środku skrzyżowania. Pusto. Jest noc. Stoi i patrzy. Lampa mruga i gaśnie. Stoi. Patrzy w lewo. Pusto. Patrzy w prawo. Pusto. Patrzy przed siebie. Nic. Budy na chodnikach pozamykane. Tak cicho. Patrzy w lewo. Pusto. Patrzy w prawo…

Z uliczki, wąskiej i ciemnej, wychodzi człowiek.

Zatacza się. Chwiejnie przechodzi na drugą stronę ulicy. Z trudem wchodzi na krawężnik. Podchodzi do jednej z bud. Szczur pod ścianką chowa się głębiej w cieniu. Mężczyzna opiera się o blachę. Otwiera spodnie. Sika. Wzdycha, zapina się, rusza dalej. Potyka się. Upada. Szczur to widzi. Wypełza z mroku. Mężczyzna próbuje się podnieść. Śmieje się. Nie wie o szczurze.

Stoi na środku skrzyżowania. Pusto. Jest noc. Stoi i patrzy. W prawo. Patrzy, jak szczur podpełza, przegryza tętnicę i ucztuje.

Przynajmniej on dziś nie będzie głodny.

[Notatka lekarza prowadzącego: Sny wymykają się spod kontroli, pacjentka zaczyna chodzić własnymi ścieżkami. Należy przeprowadzić badania kontrolne i dostosować ilość specyfiku.]

 

– Z twoich relacji wynika, że sny się zmieniają. Prawda? Czy ktoś ostatnio płonął? Nie, prawda? To dobrze, należy się z tego cieszyć. To dobry znak. Musimy wziąć od ciebie próbkę krwi, zobaczymy, jak cała reszta się trzyma. Teraz zacisnę… O, wspaniale. Dom? Pytasz o dom? Ach, kiedy wrócisz… Wiesz, że tego nie wiem. Dobrze, wrócę za jakiś czas.

 

Osobista notatka

miesiąc: październik

Te sny są okropne. Zbyt prawdziwe. Jakby śmierć była prawdziwa.

Brak dalszych notatek w miesiąc: październik. Najbliższa notatka miesiąc: grudzień

 

Sen #313 [Transkrypcja]

Stoi na przystanku. Znajome twarze. Sąsiadka. Kolega z pracy. Handlarka. Stoi obok. Oni rozmawiają, czekając. Inni też są. Wielokrotnie widziani. Na ulicy, na skwerze, w budach. Stoją. Przychodzi nowy. Chudy. Blady. Podchodzi do kolegi. Wyciąga broń. Za szybko. Strzela, nie celuje. Huk, dzwoni w uszach. Sąsiadka krzyczy. Kolega osuwa się. Sąsiadka odwraca się, ucieka. Blady strzela do niej. Trafia? Ktoś uderza, powala. A ona patrzy na niego, na chudego. Patrzy, wpatruje się, gdy ten wierzga i klnie.

 

Sen #313 [Relacja]

Stoję na przystanku. Zawsze odjeżdżam z niego do pracy. Stoję z boku. Przede mną stoi sąsiadka. Ten sam blok, piętro niżej. Dalej handlarka, przekupa z rogu. Dalej… kolega z pracy. Razem przerzucamy ryby. Tak długo niewidziany. Chcę popatrzyć, napatrzyć się, ale boję się. A jak stanie w płomieniach?

Chudy, blady idzie w naszą – w ich stronę. Czuję strach. Nagły. Okropny. Chudy, blady, ze straszną twarzą. Usta zaciśnięte, brwi zmarszczone. Podnosi wzrok. Oczy zapadnięte. Wyciąga… Nie! Huk, grzmot. Kolega upada. Sąsiadka biegnie. Straszna twarz, straszna twarz krzyczy. Nic nie słyszę, dźwięczy w uszach. Ale wiem, widzę, wiem, co krzyczy. Jego usta się poruszają. Patrzę w nie głęboko, coraz głębiej, ale nie płoną. Nie chcą płonąć. Szeroko otwarte, nieme, krzyczą: bo mogę, kurwo!

Przynajmniej… Przynajmniej… Przynajmniej co…?

 

Notatka osobista

miesiąc: grudzień

To najgorsze miejsce na świecie.

Brak innych notatek osobistych.

 

– Dlaczego taka smutna? Nie bawiłaś się ostatnio w radość, prawda? Oj, nieładnie, moje Słoneczko! Trzeba szukać pozytywnych stron!

 

Sen #316 [Transkrypcja]

Ludzie maszerują. Stoi ponad ich głowami. Parapet jest niemal za wąski. Patrzy, jak maszerują. Widzi, jak machają rękami. Widzi, jak ciskają kamieniami. Widzi, jak idą na kordon. Widzi, jak ktoś rzuca butelką w budę. Widzi, jak handlarka upada na ziemię. Widzi, jak jej pieczone ziemniaki zostają porwane. Widzi, że nikt nie zwraca na to uwagi. Widzi, jak ci z kordonu unoszą broń. Widzi, jak biją, jak padają, jak płonie, jak krzyczą, jak płaczą, jak uciekają. Widzi chaos, widzi wyłamane okna. Widzi krew. Zamyka oczy, ale wciąż widzi. Nie może nie widzieć. A więc patrzy. Patrzy, patrzy, patrzy na wszystkich, patrzy, jak jej dzielnica goreje, patrzy, jak jej dzielnica umiera.

 

***

– Stój! Co ty robisz?! Nie ruszaj opaski!

Światło oślepia. Tak długo w ciemności… Łzy pieką, nic nie widać. Mruży powieki.

– Alarm, alarm! Obiekt Słoneczko, dzielnica piąta. Powtarzam! Obiekt Słoneczko, dzielnica piąta! Naruszenie protokołów bezpieczeństwa!

Mechaniczny głos drażni uszy. Wycie syreny. Mruga. Pomieszczenie duże, jasne, lśniące. Płacze. Patrzy w lewo. Na łóżko obok, za szklaną ścianą, leży chłopak. Zna go. Mieszkał na ulicy obok. Wije się w bólu. Krzyczy. Nic nie słychać przez szklaną ścianę. Płacze. Tak jak ona.

– Co tu się dzieje? Coś ty zrobiła?! Przestań, przestań!

Przetacza się, spada z łóżka. Szarpnięcie, coś wysuwa się, wyrywa z jej ciała. Boli.

 Nie ma kwiatów, nie ma pozdrowień, nie ma miłej pielęgniarki, nie ma powrotu do domu. Otwiera usta. Tak dawno nie mówiła. Gardło zbyt podrażnione.

– Za… późno. O tysiące… ludzi.

Patrzy poza stojącą przed nią kobietę. Widzi szklane klatki. Widzi innych. Widzi tych z dzielnicy czwartej i szóstej.

– Dzielnica… Cała dzielnica… Mieliśmy tylko kontrolować… Pilnować…

Kobieta bełkocze. Nic nie rozumie. Czuje, że powinna jej pomóc. Tak jak i jej pomagano. Mówi wolno, bo boli. Wolno i wyraźnie.

– Przynajmniej… nie trzeba się już martwić… o tych z piątej… tak?

Za szerokim oknem jasna łuna na niebie.

Koniec

Komentarze

Opowiadanie opiera się na atmosferze niepokoju, przeradzającego się momentami w paniczny strach. Jest w tym tekście coś otępiającego, surrealistycznego. Niemniej mam mieszane uczucia; z jednej strony wszystko to można uznać za silny punkt opowiadania, a z drugiej czegoś mi tutaj jednak brakuje.

Tekst intrygujący, wieloznaczny, mroczny, trzymający Czytacza w nieuchwytnym napięciu. Bardzo ciekawie zbudowany klimat, z dużą ilością nieoczekiwanych skojarzeń. Może tylko brakuje wyraźnego tematu przewodniego, idei, pomysłu, na którym mógłby się solidnie oprzeć końcowy suspens. Ale to kwestia odczytania tekstu. Może jest tu jakaś ukryta idea, tylko że ja jej  (z pośpiechu lub przez brak uwagi) nie odczytałem? Tak czy siak – ciekawy tekst.

...always look on the bright side of life ; )

Ciekawy tekst. Wydaje mi się, że miałaś fajny pomysł. Ale – no właśnie – tylko wydaje. Jak dla mnie, zabrakło garstki wyjaśnień. Ale nie przejmuj się tym – inni lubią takie niedopowiedzenia.

Pod względem językowym całkiem przyzwoicie. Trochę przeszkadzały mi powtórzenia, ale (jak sądzę) w większości były zamierzone, więc nie będę się ich czepiać.

Babska logika rządzi!

Przeczytałem to i podzielę się wrażeniami. Jeśli chodzi o powtórzenia, faktycznie najczęściej były zamierzone, aczkolwiek poradziłbym ci śnie #316 troszkę pozamieniać te zdania – spokojnie mogłabyś użyć mniejszej ilości “widzi”. Może po prostu dłuższe wypowiedzi. Dla przykładu:

Widzi, jak machają rękami, jak ciskają kamieniami, jak idą na kordon. Widzi, jak ktoś rzuca butelką w budę, jak handlarka upada na ziemię, jak jej pieczone ziemniaki zostają porwane. Widzi, że nikt nie zwraca na to uwagi. Widzi, jak ci z kordonu unoszą broń, jak biją, jak padają, jak płonie, jak krzyczą, jak płaczą, jak uciekają. Widzi chaos i wyłamane okna. Widzi krew.

Doczepiłbym się też krótkich zdań – widzę, jaki efekt chciałaś uzyskać, niemniej sprawiają, że tekst czyta się mało płynnie i troszkę nieprzyjemnie. Chyba, że to również był efekt zamierzony.

Warunki konkursu spełnione, widać, że miałaś ciekawy i oryginalny pomysł. Generalnie całkiem udany tekst, aczkolwiek idea stojąca za tym dziełem pozostaje dla mnie zagadką.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Od strony klimatu jest nieźle. Rzeczywiście naprzemienne zapisy snów oraz notatki budują napięcie, a nadto niektóre sceny są dobre, np. grające w piłkę dzieci. Podzielam jednak zdanie wyrażone w poprzednich komentarzach, że w finale przydałoby się nieco bardziej skonkretyzować fabułę i wymowę tekstu. 

I po co to było?

Ciekawy klimat, ale, według mnie, trochę zbyt niejasne.

Gdzieś tam masz jedno “ci” z wielkiej litery.

Hej, dziękuję za komentarze :) pozwolę sobie także na drobne wyjaśnienia ;)

Przyznaję, że ten tekst był eksperymentem – chciałam dać czytelnikowi możliwość ułożenia jego własnej historii, podsuwając jedynie strzępki informacji co do faktycznych wydarzeń. Przyszła mi na myśl analiza tekstu źródłowego, który na dobrą sprawę nie jest nawet kompletny: niby pełen informacji, ale jednak dla kogoś nie będącego “w środku” ciężko go zinterpretować i wyciągnąć  jednoznaczne wnioski. Koncepcja wpasowała mi się w temat konkursu i postanowiłam się nią pobawić ;) Może troszkę za bardzo popłynęłam i zostawiłam za mało wskazówek… Tym bardziej cieszę się, że tekst broni się klimatem :)

Krótkie zdania wprowadzające dyskomfort czytania jak najbardziej zamierzone – te fragmenty miały “uwierać" czytelnika tak, jak odpowiadające im momenty były nieprzyjemne dla bohaterki. Takie tam małe zgrzyty ;)

Po tym, co napisaliście, zastanawiam się nad przerobieniem go w faktyczne opowiadanie, z "prawdziwym” zakończeniem… Jestem ciekawa jak wtedy zostałoby odebrane. Dziękuję również za sugestie zmian i wytknięcie literówki :)

Czytałam, ale nie pojmowałam, co czytam. Rozumiałam słowa, zdania, ale sens całości wymykał się. Potem przeczytałam komentarz Autorki i dowiedziałam się, że powinnam sama ułożyć sobie własną historię… No to niniejszym oświadczam, że na taki eksperyment to ja nie byłam przygotowana i teraz żałuję, że zadałam sobie trud lektury tego opowiadania. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka