
Po wielu godzinach ostatniego dyżuru wreszcie wyjechał z miasta. Przeklętego miasta, gdzie izba przyjęć dostarczała większych i znacznie gorszych emocji niż duże centrum urazowe. Znał drogę niemal na pamięć, toteż ze zdziwieniem stwierdził, że na wyprowadzającym z powiatu zakręcie samochód tańczy.
Ocknął się, wybudzony rytmicznymi ruchami całego świata.
Ambu nad twarzą, powietrze wtłaczane do płuc i ratownik uciskający mostek. Palce rozszerzające powieki, blask latarki w oku.
Patrzył na swoją własną twarz, pochylającą się z troską.
-Kończymy, to bez sensu. Godzina resuscytacji… Chciałbym, żeby ten dyżur wreszcie się skończył.
Wyśmiałby swoje niedawne pragnienia, gdyby nie cholernie niewygodna rura tkwiąca w gardle….
Dobre! “Lokator” Polańskiego mi się przypomina.
[…] na wyprowadzającym z powiatu zakręcie […]. ---> ???
-Kończymy, […] ---> spacja.
Patrzył na swoją własną twarz, […] ---> o jedno słowo za wiele.
Dosyć ponure…
Babska logika rządzi!
Dobreee. Ciekawe, jakby dalej mogłoby się to potoczyć…
/ᐠ。ꞈ。ᐟ\
No, jakby z ta rurą w gardle zaczął im się teraz śmiać, to by się dopiero zdziwili…
https://www.martakrajewska.eu
Całkiem nieźle, ale…
…wyjechał z miasta. Przeklętego miasta, gdzie izba przyjęć dostarczała… – Czy to miasto miało izbę przyjęć? ;-)
Palce rozszerzające powieki, blask latarki w oku. – Wolałabym: Palce rozwierające powieki, blask latarki w oku.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.