- Opowiadanie: Brzoskwinka - Melanie ...

Melanie ...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Melanie ...

Dochodzi ósma wieczorem. Tik tak tik … Zegar wybił 20.00. Jest już ciemno, słońce schowało się kilka godzin temu. Zima. Moja ulubiona pora roku. Za oknem huczy wiatr, łamie gałęzie. Jest coraz silniejszy. Gałęzie stukają o moje okno. Siedzę na łóżku pogrążona w ciemnościach. Zaczynam się bać. Za oknem słyszę pierwsze krople deszczu. Zima w tym roku bardzo wcześnie nas odwiedziła– pomyślałam. Mimo, iż ją lubiłam, uwielbiam chodzić po parku w jesienne wieczory. Razem z Patchem. Ale to już stara bajka… Muszę zapalić światło– pomyślałam. Wstałam i podeszłam do włącznika. Zapaliłam i mało się nie przewróciłam ze strachu. Mój pokój został przewrócony do góry nogami. Moje ubrania walały się po podłodze. Łóżko było całę zmięłane. Mój komputer leżał na łóżku, z rozbitym monitorem. Toaletka leżała na ziemi. Kosmetyki gdzieś zniknęły. W pewnym momencie spojrzałam na okno. Zauważyłam, że coś jest tam napisane. Chciałam podejść bliżej okna, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. W pewnej chwili usłyszałam szepty. Były niewyraźne. Starałam im się dokładnie przysłuchać. Wrócę po ciebiee… Wrócę… Dostaniesz to, na co zasługujesz … Wrócę po ciebie. I w tym momencie zemdlałam. -Melanie.! Mel! Śniadanie na stole. Usłyszałam głośne wołanie mamy. Szybko zerwałam się na równe nogi. Przetarłam oczy i mało nie upadłam. Spałam na łóżku. ! A w moim pokoju panował idealny porządek. Na oknie nie było żadnego napisu. Jakby nic się nie stało. Ale ja to słyszałam – przekonywałam siebie w duchu – widziałam to. To niemożliwe. Niemożliwe.! Ubrałam się szybko i zeszłam na dół. Bolała mnie głowa i wszystkie kości. -Jak dzisiaj spałaś, kochanie? – zapytała mama. Ubrana była w niebieską sukienkę. Blond włosy upięła w kok. Kilka loczków padało na jej blade czoło. Dopiero teraz zauważyłam, że jest blada jak ściana. -Co ci się stało, mamo?– zapytałam. -Nic. Dlaczego pytasz? -Jesteś cała blada.! – prawie krzyczałam. -Śniły mi się koszmary. – odpowiedziała i spuściła wzrok na jajecznicę ze szczypiorkiem. -Aha.. – odpowiedziałam i zaczęłam jeść śniadanie. Dzisiaj ledwie je zjadłam, a to była moja ulubiona potrawa na śniadanie. -Okej lecę już do szkoły, bo się spóźnię na autobus. – pożegnałam się i wybiegłam. W szkole nie czułam się najlepiej. Dalej bolała mnie głowa. Nie rozumiałam nic do ktoś do mnie mówił. Ledwo chodziłam. Musiałam się zwolnić z 3 ostatnich lekcji. Chciałam by mama po mnie przyjechała, ale jej komórka nie odpowiadała. Musiałam wrócić do domu na piechotę. Do domu miałam jakieś 2 kilometry. W połowie drugi zaczął padać śnieg. Ledwo cokolwiek widziałam. Kilka razy przejechał obok mnie samochód, chlapiąc wodą. Mogliby ograniczyć prędkość przy takiej śnieżycy – pomyślałam. W pewnym momencie zobaczyłam coś czerwonego. Z daleka wyglądało jak rozlana farba. Albo krew – snułam podejrzenia. Serce zaczęło bić mi szybciej. Chciałam podejść bliżej tego czegoś i w tym samym momencie śnieg ustał. Chwile stałam wryta jak słup. Nie wiedziałam co się dzieje wokól mnie. Już ruszałam w strone tego czegoś i rozpętała się wielka burza. Lało jak z cebra. Strzelały pioruny. Błyskawice rozjaśniały niebo. Huki grzmotów huczały w mojej głowie. Serce biło mi mocej. Zaczęłam iść. Szłam tak gdzie rozlewało się czerwone coś. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że to nie była farba. Krew. Była wszędzie. Wtedy przestraszyłam się nie na żarty. Obok leżał kawałek kory. A na nim czerwony napis "Zniszczę Cię, Melanie. Zniszczę." Przeczytałam to i zaczęłam biec. Biegłam przed siebie. Burza nadal szalała. Gdzieś niedaleko mnie strzelały pioruny. I nim się obejrzałam byłam już pod domem. Nie wiem jak to możliwe. Byłam tak daleko. Była burza. Nic już nie wiem. – pomyślałam. Zaczęłam szukać klucza do dzwi. Gdy go znalazłam nie mogłam trafić do dziurki. W nagle drzwi same się otworzyły. Weszłam powoli, nie robiąg hałau i żadnych gwałtownych ruchów. Na dywanie w korytarzu zobaczyłam krew.! Świerzą krew. Mama.! Miała dzisiaj wolne, więc była w domu cały czas. -Mamo! Mamo! Gdzie jesteś?– krzyk mieszał się ze szlochem. Biegałam po całym mieszkaniu. -Mamo odewij się.! – szlochałam. I znalazłam się w swoim pokoju. Znów był w nim bałagan. A na podłodze leżała moja mama! Cała zalana krwią. -Mamo, nie! Proszę obudź się! – krzyczałam. Lecz ona się nie ruszała. Krwawiła mocniej. Sprawdziłam puls. Nie ma.! Rozszlochałam się na dobre. Leżałam nad mamą nie wiedząc co robić. I nagle usłyszałam kroki. Okwróciłam się i zobaczyłam faceta w kominiarce, który śnił mi się od kilku dni. Same koszmary. -Mówiłem, że Cię zniszczę, Melanie. – krzyczał i śmiał jednocześnie. Pioruny jak na zawołanie strzelały mocniej. – Nigdy nie zaznasz spokoju. Uwierz mi.! Nie po tym wszytkim co mi zrobiłaś, Melanie Fil. Ty i ta twoja matka. Jesteście obie siebie warte. ! – krzyczał. Zaczął iść w moją stronę. Nie wiedziałam co robić. Patrzyłam się w jego kasztanowe oczy. Miał piękne oczy. Był coraz bliżej mnie. W ręku miał nóż cały we krwi. Zamknęłam oczy. Poczułam ostry ból. A potem ciemność. -Budzi się – usłyszałam czyjś głos – Proszę pani, słyszy mnie pani? Słyszałam. I czułam. Potworny ból. Był wszędzie. Opanował moje ciało. Nie mogłam oddychać. -Tracimy ją. – To były ostatnie słowa, które usłyszałam. I nagle ciemność…

Koniec

Komentarze

1) zegar nie wybija dwudziestej, tylko ósmą. Nie bije przecież dwadzieścia razy.

2) jest takie słowo "zmięłane"?

3) powtórzenia.

4) popraw formatowanie.

> Patrzyłam się w jego kasztanowe oczy. <
> krzyczał i śmiał jednocześnie <
Statystycznie w porządku, jedno "się" potrzebne i jedno jest --- ale dlaczego nie w odpowiednim miejscu...
> Huki grzmotów huczały w mojej głowie. <
Niepodważalne. Huki huczą. Głowy tylko szkoda...
Co takiego Melanie oraz jej matka zrobiły --- lub nie zrobiły --- facetowi w kominiarce? Jakaś drobna sugestyjka chociaż... A może ja nie umiem czytać...
Przykro mi --- nie poruszająca strun duszy historyjka.

Tik, tak, tik, tak, tik, tak, tik, tak... - tak właśnie czyta się twoje opowiadanie. Pisząc długie zdania ryzykujesz że znajdzie się w nich więcej błędów, ale znów same krótkie dają właśnie taki efekt tykania. Kompletnie nie wyszło Ci budowanie mrocznego nastroju i grozy. Śmiałem sie w niektórych momentach do rozpuku. Do tego jest to jeden, wielki, zbity kloc, co odrzuca na wstepie.

" Okwróciłam się i zobaczyłam faceta w kominiarce, który śnił mi się od kilku dni. Same koszmary. -Mówiłem, że Cię zniszczę, Melanie. - krzyczał i śmiał jednocześnie. Pioruny jak na zawołanie strzelały mocniej. - Nigdy nie zaznasz spokoju. Uwierz mi.! Nie po tym wszytkim co mi zrobiłaś, Melanie Fil. Ty i ta twoja matka. Jesteście obie siebie warte. ! - krzyczał. Zaczął iść w moją stronę. Nie wiedziałam co robić. Patrzyłam się w jego kasztanowe oczy. Miał piękne oczy. Był coraz bliżej mnie. W ręku miał nóż cały we krwi. Zamknęłam oczy" - nie obraź się ale brzmi to jak kwestia z debilnego, niskobudżetowego horroru, a całe opowiadanie jak dzieło pana Lloyda Kaufmana i jego ekipy.
Do tego masa błędów i literówek.
Daje trzy, na zachęte, bo widzę że to pierwsze opowiadanie i mam nadzieję ze nastepne będzie duzo lepsze.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka