
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Poczułam, jak moje zęby przebijają cienką skórę i gorąca krew zaczęła wpływać mi do gardła. Na początku jeszcze krzyczał, ale zaraz potem ucichł. Nie przejmowałam się tym – obchodziło mnie tylko straszne pragnienie, które należało zaspokoić. Ale nieważne ile życia wysysałam z tego człowieka, wciąż było mi mało.
-Aria! – znajomy głos krzyknął mi prosto do ucha, czyjeś silne dłonie oderwały mnie od szyi nieszczęśnika. Wszystko było jakby za mgłą. Zdążyłam jeszcze zobaczyć, jak te same dłonie dotykają teraz bezwładnego ciała mężczyzny. A potem zamknęłam oczy i wszystko zniknęło.
Kiedy się obudziłam, wspomnienia uderzyły mnie nagle i gwałtownie. Pamiętałam, jak obcy mężczyzna zaciągnął mnie do alejki, a ja byłam zbyt przestraszona, by zareagować. I wtedy… Wtedy się Obudziłam. Z pewnym ociąganiem wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, które wisiało koło szafy, po drugiej stronie pokoju. Z jeszcze większym ociąganiem, niemal wahaniem, wyszczerzyłam zęby. Tak, jak myślałam. Chociaż już nie tak długie, jak kiedy atakowałam obcego, moje zęby nadal były ostre jak szpile. Więc wreszcie się stało. W końcu stałam się pełnokrwistym wampirem w wieku szesnastu lat. Lepiej późno niż wcale. Na mojej dolnej wardze wciąż widniała zakrzepła krew, chociaż ranki zrobione przeze mnie już dawno zniknęły. Związałam włosy w kucyk i wyszłam z pokoju, nie męczyłam się zmianą pidżamy. Byłam zbyt podekscytowana. I przestraszona.
W kuchni znalazłam nie tatę, jak się spodziewałam, ale…
-Cyrus – westchnęłam i wyjęłam z lodówki sok. Cyrus, chłopak w moim wieku, siedział na blacie i bawił się małym metalowym pudełeczkiem. Jak zawsze jego spojrzenie było trochę kpiące, jakbym miała coś na twarzy albo we włosach, a on nie miał zamiaru o tym powiedzieć. Przyjaźniliśmy się – o ile można było to tak określić – odkąd pamiętam. Nalałam soku do szklanki i usiadłam obok niego. – Cyrus – powtórzyłam, jakby znużona jego obecnością.
Wyszczerzył zęby w kpiącym uśmieszku.
-Witaj, Ario – podrzucił pudełko i złapał je jednym płynnym ruchem, którego ludzkie oko nie zdążyłoby uchwycić. – Jak się czujemy jako nowonarodzony wampir?
-Czy ten mężczyzna żyje? – walnęłam prosto z mostu, wwiercając swoje brązowe oczy w jego własne, niebieskie, niemal srebrne.
Westchnął.
-Ten, który chciał cię zgwałcić? – udawał, że się zastanawia. – Owszem, ale zmusiłem go do… innego myślenia. Ale teraz to nieważne. Ważne jest to, że teraz jesteś pełnokrwistym wampirem, a nie jakimś podlotkiem. Pech chciał, że Obudziłaś się akurat w takim momencie. Z reguły przebiega to… delikatniej. Ty, niestety, rzuciłaś się na tego poniekąd biednego człowieka.
Skrzywiłam się i łyknęłam soku. Cyrus znowu się uśmiechnął. Podstawił mi pod nos pudełko i potrząsnął. Coś w środku zagrzechotało. Przełknęłam ślinę. Dokładnie wiedziałam, co to jest.
-Aria, musisz zacząć je brać – przemówił do mnie spokojnym tonem Cyrus, a jego przystojna twarz nagle spoważniała – te tabletki pomagają… pozwalają nam żyć między ludźmi. I pomogą tobie, nowonarodzonej, panować nad Głodem, który jest straszny. Przynajmniej na początku. Nie martw się – z czasem ci przejdzie. Ale pamiętaj, że musisz za każdym razem pić tylko trochę.
-Jak? Wgryzając się w żyłę? – zamruczałam, wpatrując się w różowawe tabletki. Czułam ich dziwny zapach. Mimo, iż miałam wyczulone zmysły, nie mogłam odgadnąć, dlaczego tak śmierdzą.
Cyrus spojrzał na mnie jak na skończoną idiotkę.
-Wujek – tak nazywał mojego tatę, chociaż nie byliśmy spokrewnieni – nic ci nie mówił? Nie dawał książek do czytania?
Wzruszyłam ramionami. Może mówił, ale ja nie słuchałam. Nie specjalnie dobrze nam się układało. Cyrus westchnął i potargał mi włosy.
-Aria, Aria… Są różne szkoły. Możesz manipulować człowiekiem, by sam pozyskał swoją krew. Możesz załatwić sobie torebki z krwią, takie szpitalne. Możesz uwodzić ludzi bądź nimi manipulować i pobierać im krew strzykawką. Taką dużą – wskazał palcami odległość mniej więcej dwudziestu centymetrów. – I oczywiście grubą. A potem, hyc, do szklaneczki i łykasz. I już – masz spokój. Kły nie znikają do końca, dlatego bierzemy te tabletki. Pomagają upodobnić się do człowieka i przyćmiewają odrobinę nasze zmysły. Dzięki temu nie wariujemy od nadmiaru bodźców.
Zmierzyłam wzrokiem różowe pigułki grzechoczące w pojemniczku i wzięłam jedną. Zanim zdążyłam się rozmyślić, wepchnęłam ją sobie do ust i popiłam resztką soku. Była duża, trudna do przełknięcia. Miała dziwny, bliżej niezidentyfikowany smak. Mimo tego skrzywiłam się. Cyrus, chichocząc, dolał mi soku. Wypiłam go duszkiem, chcąc pozbyć się tego dziwnego smaku z ust. I rzeczywiście, po jakiś dziesięciu, może piętnastu minutach, moje dziąsła zaczęły boleć, ale kiedy ból minął, moje zęby były całkowicie ludzkie. Przez chwilę Cyrus wpatrywał się we mnie jakby z rozbawieniem. Wreszcie odchrząknął.
-Aria?
-Co?
-Wiesz, że dzisiaj poniedziałek? I że jeżeli się nie pospieszysz, to spóźnimy się do szkoły.
Dopiero teraz to zauważyłam – Cyrus miał na sobie mundurek naszej szkoły, a w przedpokoju walała się jego torba. Jak oparzona wybiegłam z kuchni i w ciągu piętnastu minut – mój nowy rekord – przygotowałam się do wyjścia. Nawet zdążyłam zjeść. Ale mimo, że pochłonęłam dwa tosty, wciąż czułam głód. Tak, jakbym miała jakiś drugi żołądek, który również należy napełnić. Cyrus wziął ode mnie moją torbę i przepuścił w drzwiach.
-Czyżbyś była jeszcze głodna? – zapytał, jakby czytał w moich myślach.
Wytłumaczyłam mu, na czym polega mój dziwny głód. On tylko kiwnął głową ze zrozumieniem.
-No, to kwestię drugiego śniadania mamy załatwioną.
Wolałam się nie domyślać, co znaczył ten komentarz.
Musiałam przyznać, że szkoła wydawała mi się o wiele cichsza i nadmiar bodźców mnie tak strasznie nie przytłaczał. Trochę przychylniej popatrzyłam na tabletki, schowane w bocznej kieszeni mojej torby. Weszliśmy do klasy, a ja z satysfakcją zanotowałam w myślach, że po raz pierwszy nie boli mnie głowa, kiedy wchodzę tutaj. Dlaczego nie dali mi tego wcześniej? Cyrus mówił coś o tym, że są to raczej właściwości dodatkowe, które my, wampiry, możemy uznać za łut szczęścia. Tabletki te działały podobnie jak tabletki odchudzające, których używali ludzie – sprawiały, że nie czujesz łaknienia. Przynajmniej nie w takim stopniu.
Lekcje mijały jedna po drugiej, moja głowa zaprzątnięta była nową sytuacją. Co chwila sprawdzałam dyskretnie stan moich zębów. Za którymś razem zauważyłam, jak Cyrus przewraca oczami. Starałam się także nie skupiać na coraz to mocniejszym ssaniu w moim drugim żołądku, tym, który trawił krew. Na długiej przerwie podszedł do mnie Cyrus.
-Jak tam głodek?
Miałam ochotę mu pokazać, ale tylko spiorunowałam go wzrokiem. Udał, że się wzdryga.
-Proszę przestań, Aria, bo będziesz mi się śniła po nocach – zachichotał.
Wyprowadził mnie z klasy i poprowadził korytarzami. Jego spojrzenie przebiegało w ułamek sekundy po każdej twarzy i każdej sylwetce, coś oceniając. Wiedziałam, co robi. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało…
Cyrus polował.
W końcu kogoś wypatrzył, bo złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Widziałam tylko jego plecy, ale i tak naokoło nas było zbyt wielu ludzi, bym mogła odgadnąć, którego sobie upatrzył. W końcu, gdy znaleźliśmy się w odpowiednio odosobnionym miejscu, kazał mi zaczekać, a sam gdzieś poszedł. Czekałam może z parę minut, kiedy wrócił. Jego oczy dziwnie błyszczały. Obok niego stanął jakiś chłopak, którego widziałam pierwszy raz w życiu. Cyrus popatrzył mu w oczy i chłopak usiadł pod ścianą. Cyrus uklęknął przy nim i pokazał gestem, bym zrobiła to samo. Wyciągnął z kieszeni nożyk i kazał mi się zbliżyć. Oboje pochyliliśmy się nad śpiącym teraz chłopakiem, wpatrzeni w jego rękę; zbliżyłam się tak bardzo, że ramiona moje i Cyrusa stykały się ze sobą. Spytałam, co z nim potem zrobimy. Odpowiedział, że wymażemy mu pamięć. Będzie myślał, że sam się skaleczył.
-Teraz patrz – wyszeptał i wysunął żyletkę z rączki. Następnie rozciął skórę na szerokości żyły, jednak ciął raczej płytko, by nie doszło do dużej utraty krwi. Odsunął się troszkę i zerknął na mnie. Nie wiedziałam, jak musiałam wtedy wyglądać, ale na moment na jego twarzy przemknął niepokojący cień. Pochyliłam się nad ranką, czując zapach krwi, nagle tak wyrazisty i bogaty. Czułam, jak kły wysuwają się z dziąseł. Schyliłam się nad ranką, widziałam tylko czerwień, cudowny, błyszczący szkarłat, którego łaknęłam całą sobą. Najpierw tylko liznęłam przecięcie, ale zaraz przyssałam się do niego i zaczęłam wysysać z ranki tyle krwi, ile mogłam.
Mój dziki wzrok przemknął po twarzy Cyrusa. Patrzył na mnie z góry, nie uśmiechał się, mięśnie szczęki miał napięte. Jednocześnie coś w jego oczach mnie przeraziło. Otrząsnęłam się i oderwałam się od pobladłej skóry naszej ofiary. Byłam umorusana krwią, czułam jej ciepło na skórze i wargach. Wciąż byłam w pozycji półleżącej, oparta na dłoniach, skurczona niby lew nad ofiarą. Wciąż patrzyłam prosto w oczy Cyrusa. A jego spojrzenie wciąż wwiercało się w moje. W końcu jego twarz wykrzywił uśmiech. Był to uśmiech groteskowy – zimny, czuły, okrutny, pożądający… Dotknął mojego policzka, starł trochę krwi. Potem jego dłoń powędrowała do mojego ucha, potem dalej i dalej, aż zatrzymała się na potylicy. Było mi gorąco, duszno. Wciąż nie oprzytomniałam do końca po posiłku; krew buzowała we mnie. Dłoń Cyrusa zacisnęła się na moich włosach. Było w tym geście coś brutalnego, ale zarazem czułego. Chociaż to bolało, nie miałam nic przeciwko. Nie miałam nic przeciwko, bo to Cyrus. Cyrus mógł robić ze mną wszystko. Podczas gdy ja się podnosiłam i przybliżałam do niego, co pomagała mi zimna dłoń wpleciona we włosy, przypomniałam sobie jedną pogawędkę z ojcem. Mówił mi o Partnerach – kimś, kto będzie z tobą do końca, kto pomoże ci zdobywać pożywienie i z kim możesz płodzić dzieci. Partnerzy. Ja i Cyrus. Na zawsze.
Zamknęłam oczy i poczułam jego oddech na wargach…
OK. Zaklasyfikowane do konkursu.
,, - jak tam głodek?
Miałam ochotę mu pokazać, ale tylko spiorunowałam go wzrokiem.'' Co chciała mu pokazać? Że jest głodna? A w jaki sposób?
Dlaczego Aria stała się wampirem. Bo albo mi to umknęło albo niedokładnie wytłumaczyłaś. Na początku opisujesz atak gwałciciela na Arię, a ona nagle wpija mu kły w skórę i natychmiast staje się wampirem?
Atak na chłopca w szkole też wydaje się mało wiarygodny. Dokonany został w jakimś odosobnionym miejscu. Gdzie: na korytarzu, czy w toalecie. Ta druga wersja wydaje się prawdopodobniejsza, ale należało to napisać.