
Tekst autorstwa Ryszarda. Miłego czytania:-)
Tekst autorstwa Ryszarda. Miłego czytania:-)
Żył przed wielu, wielu laty
za górami, za lasami
król potężny i bogaty
z prześlicznymi księżniczkami.
Miał pałaców z pół tuzina
miał zdobione złotem szaty
miał piwnice pełne wina
bo okropnie był bogaty.
Miał pieniędzy wielki wór
i dorodnych siedem cór.
Siedem córek – sprawa rzadka
powód do monarszej chwały.
Dosyć spora to gromadka
ale kłopot – też niemały.
Król się starał i wytężał
licznych posłów słał po dworach.
Żeby każdej znaleźć męża
Bo już przyszła na to pora.
Brać nie można byle kogo
wysłać je do jakiejś dziury.
Panny w biedzie żyć nie mogą
w końcu to królewskie córy.
Lecz księżniczki, chociaż miłe
nie wiedziały, co to dieta.
Więc cokolwiek się roztyły
na dokładkach i przy wetach.
Słodkie kremy, konfitury
kiedy damy jeszcze młode
Są zabójcze dla figury
i nie służą też urodzie..
Smukłą panną być nie da się
i nie można na to liczyć
że wciąż będziesz cienka w pasie
kiedy dużo jesz słodyczy.
Narzekały pokojowe
ściągające im gorsety
że sznurówki, chociaż nowe
znów za krótkie są, niestety.
Biadał w stajniach pan koniuszy:
– To już nie jest konia wina
że galopem nie chce ruszyć
gdy się nań księżniczka wspina.
Po obiedzie i po wetach
dwie godziny przed kolacją
córki ćwiczą menueta
i kadryla tańczą z gracją.
Obrót, ukłon, cztery kroki
Znowu ukłon, podskok żwawy
podrygują w pląsie loki
muszą panny dojść do wprawy.
Trzęsły się więc żyrandole
i nie mogli spać stangreci
mieszkający tuż na dole
bo im tynk na głowy leciał.
Po tańcach księżniczki tłuste
Krzyczą, jakby były w lesie:
Służba! Mamy sucho w ustach!
Niech podczaszy miód przyniesie!
Król zaś dumał zatroskany
złotą bawiąc się pieczęcią:
– Jak je za mąż wydać mamy
jak tu znaleźć siedmiu zięciów?
Ileż balów już odbyto
i turniejów i polowań
ile szpuntów z beczek zbito
już monarchę boli głowa.
Trzech malarzy w ciężkim znoju
chwaliło je na portretach
w różnych pozach, w luźnych strojach
– i w balowych toaletach
Kiedy malarz zbyt rzetelny
konterfektu nie chciał słodzić.
Król zamykał w lochu szelmę
i tam portret mu wychodził.
Na turniejach i na balach
Panny się do gości śmieją.
Kiedy zdarzał się kawaler
Spoglądały nań z nadzieją.
Gdy przy stole król wspominał
że ma córki na wydaniu.
Nieżonatym rzedła mina
i zmykali chyłkiem dranie.
A książęta, bardziej śmiali
strojni w hafty i koronki
grzecznie władcy wyjaśniali:
– Chcą szczuplejsze mieć małżonki.
Napisano w etykiecie
(etykieta to rzecz święta).
– Księżna musi być na diecie
smukła w talii, w pasie wcięta.
Etykiety dworskiej zmienić
żaden książę nie jest w stanie.
Zgodnie z nią się musi żenić.
– Wybacz, najjaśniejszy panie…
A król dąsał się i złościł
gdy siadali do obiadu.
Wreszcie przegnał wszystkich gości
dość miał już tych darmozjadów.
Giną kartki z kalendarza…
Już księżniczki nie tak młode
już starannym makijażem
poprawiają swą urodę.
Teraz by się nawet przydał
prosty rycerz, kupiec wreszcie
byle by je za mąż wydać
niechby zamieszkały w mieście.
Tu opowieść się zacina
już autora chwyta trema:
– Jaki dla niej znaleźć finał
gdy dobrego wyjścia nie ma?
Lecz szczęśliwe zakończenie
Jeśli autor jest staranny
znajdzie się w ostatniej scenie
w końcu za mąż wyjdą panny.
Błyśnie słońce spoza chmur
dla królewskich siedmiu cór.
Przepięknego więc poranka
jak to zwykle w baśniach bywa
trębacz sygnał dał na blankach:
– Gość przybywa! Gość przybywa…
Wnet huknęły zamku działa
Mącą ciszę wszystkie dzwony.
Wszak nowina to niemała
Opadł z chrzęstem most zwodzony.
Władca strojny już w purpurę
ćwiczył w lustrze miny godne.
w otoczeniu siedmiu córek
krągłych, pulchnych i dorodnych.
Widać z okna gości sznur
do królewskich jadą cór.
Błyszczy w słońcu orszak liczny
rozciągnięty aż na milę
a trębacze egzotyczni
w złote trąby dmą co chwilę.
Skóra – czarna, zęby – białe
krzywe szable z boków wiszą.
Zaś wielbłądy prze wspaniałe
pasażerów swych kołyszą.
A na przedzie czarny książę.
Tęga postać, butna mina.
Przez zwodzony most podąża.
Wielbłąd pod nim się ugina.
Za nim służba wystrojona.
powłóczyste, białe szaty.
I… liliput… – niech ja skonam…
Widać tylko łeb kudłaty.
Ten liliput – zdaje mi się
(bo z daleka widać mało)
Jechał wierzchem na… tygrysie.
(może mi się przywidziało).
Książę stęknął, zsiadł z wielbłąda
(wielbłąd chyba się ucieszył)
dumnie wokół się rozgląda.
Na spotkanie z królem śpieszy.
Dudnią w sali ciężkie kroki
Władca skinąć głową raczył
książę zaczął więc bez zwłoki.
(tłumacz wszystko przetłumaczył).
Kronikarze zaś na sali
głośno skrzypiąc gęsim piórem.
W pamiętnikach opisali
Tę historię siedmiu córek.
Gość rozpoczął tak, z przejęciem:
przybyłem na obcą ziemie
Bo chcę zostać twoim zięciem
a twe córki mieć w haremie.
Siedem żon się jeszcze zmieści
Dużo miejsca mam w seraju
żon już będzie ze trzydzieści
wszystkie bardzo mnie kochają.
Nie zabraknie pawich piór
dla królewskich siedmiu cór.
Król w rozterce pod koroną
drapał berłem ciemię łyse:
– Czy to prawnie dozwolone?
Jak tu kontrakt ślubny spisać?
Lecz księżniczki zgodnym chórem
krzyczą, że szejkowi rade.
To nic, że ma ciemną skórę
one lubią czekoladę.
Chcą przebywać za murami
W szarawarach luźnych chodzić
Smażonymi daktylami
Mogą sobie los osłodzić.
Zamieszkają więc w seraju
Obok złotych bram meczetu
Muzułmańskim obyczajem
Bez krynolin i gorsetów.
Będą bawić się szydełkiem
albo robić coś na drutach.
Z dala od dworskiego zgiełku
w towarzystwie liliputa.
Wszyscy byli więc szczęśliwi
jak to zwykle w baśniach bywa.
Dobry koniec mnie nie dziwi
bo z tradycją nie chcę zrywać.
Jednak morał chciałbym przy tem
choć nie jestem dobrą wróżką
pannom z dużym apetytem
podpowiedzieć, tak na uszko:
– Gdy ochota w tobie wzbiera
na ładnego kawalera
możesz mieć i tłuste liczko.
Musisz tylko być… księżniczką.
I mieć forsy wielki wór
Jak królewskich siedem cór.
Tekst – Ryszard Machowski.
Ilustracje i opracowanie graficzne – majatmajaja
Sympatyczny wierszyk, ilustracje jakby mniej wesołe, ale też ładne. :-)
Babska logika rządzi!
Lektura wiersza i podziwianie galerii sprawiły mi przyjemność.
Pozdrawiam uśmiechnięty.
Sorry, taki mamy klimat.
Ładne.
Literacko i graficznie.
Ilustracje stoją tylko w pozornej opozycji do “lekkiego” wiersza. Infantylność jest pozorna, a treść, a w szczególności przytoczona puenta jest okrutnie prawdziwa.
Podobało mi się.
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Sympatyczna historia z mocną puentą;) Sethrealu, dostrzegam w twoim komentarzu stylizację "na Ryszarda" ;) Zapomniałeś tylko dodać na końcu coś typu: Pozdrawiam uśmiechnięty ;)
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
Wiwi, gratuluję spostrzegawczości i wyczucia; błąd naprawiony. ;)
Sorry, taki mamy klimat.
Teraz jest idealnie, Sethrealu;)
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
<nadyma się>
^^
Sorry, taki mamy klimat.
Ryszard się ucieszy, że Wam się podoba:-) I że Jego “stylizacja” została potraktowana jako jakość sama w sobie.
A gdzie się główny zainteresowany podział, że się tobą wyręcza, maja… ? :)
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
Posłałam Mu linka. Chciał, żebym odświeżyła konto na fantastyce, nie Go wyręczyła. Gwarantuje, że komentarze do Niego dojdą:-)
Pozdrówka.
Bardzo jestem wdzięczny, Maju, że zechciałaś włożyć tyle pracy w nasz wspólny projekt. Chciałem, żeby użytkownicy zobaczyli w Tobie młodą, obiecującą i utalentowaną malarkę.
Pozdrawiam Wiwianę i Rafała.
Czasem Sethrael styllizuje się na mnie, a czasem ja na niego. Pozdrawiam ciepło.
Wiwianę? No to żeś mnie przechrzcił, Ryszardzie, nie ma co;) EDIT: Zapomniałam dodać, że pozdrawiam równie ciepło, a nawet gorąco;)
Każdy koniec daje szansę na nowy początek...
Twój pseudonim, Wiolu, zrobił spustoszenie w mej pamięci. Wybacz. Pozdrawiam zawstydzony niewybaczalną wpadką.
Bardzo śliczna bajka, na dodatek z morałem, a ilustracje są naprawdę dobre!
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Miła opowiastka, a malunki piękne:) Niewątpliwie masz talent majatalamaju, czy jakoś tak;)
Nigdy nie mów nigdy!
Jeja, bardzo się cieszę – myślę, że Ryszard też:-)
Spam: Tylko szczerze powiedziawszy, mam lekkie wyrzuty sumienia, że ostatnio trochę zaniedbuję pisanie. Ważne przynajmniej, że Wy nie próżnujecie, ot co.
Zacny duet! Dziękuję za umilenie poranka :)
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Jestem przekonany, że Maja jeszcze nie raz nas zaskoczy. Po moja portalowa, przybrana córka. Jestem pod wrażeniem jej malarskiego talentu. Mam też nadzieję na dalszą współpracę.
Hej, przeczytałem, a komentarza nie zostawiłem!
Bajeczka do uśmiechnięcia się, Ryszardzie. I rysuneczki też ładniutkie i kolorowe. :)
Mee!
Bardzo oryginalne ilustracje, Maju. Wróżę duże sukcesy w dziedzinie sztuk plastycznych! ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
<cieszy się niezmiernie>!