- Opowiadanie: madzia - "Smocza Przygoda"

"Smocza Przygoda"

W opowiadaniu pt. “ Smocza Przygoda” mowa jest o wielkiej sile prawdziwej, choć nietypowej przyjaźni, o przyjaźni człowieka i smoka. Pojawiają się zarówno zaczarowane stwory, np. smoki, jak i zwyczajni ludzie. Te dwa różne światy stoczą ze sobą wojnę. Jak w każdej prawdziwej bajce dobro wygra ze złem. Magiczne istoty w niesamowity sposób pokonają wrogów.  Jeżeli lubicie wzruszające historie i szczęśliwe zakończenia zachęcam do przeczytania :)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

"Smocza Przygoda"

"Smocza Przygoda”

 

 

W dawnych czasach daleko od ludzkiego świata wznosiła się przepiękna kraina. Znajdowała się na wzgórzu. Było tak wysokie, nieosiągalne dla człowieka. Żyły tam tylko niesamowite istotki, należały do nich wróżki, elfy, czarownice, wiedźmy, ogry, trole, czarnoksiężnicy, krasnoludy, grzybiaki, nimfy oraz inne dziwadła, ale przede wszystkim– smoki! Nikt w królestwie nie miał ochoty na kłótnie. Każdy dbał o krainę i o pokój w niej. Mieszkańcy darzyli siebie życzliwością i serdecznością. Pewnego dnia miało to się jednak zmienić.

Wszystko zaczęło się od Wielkiej Smoczycy, oczekującej potomstwa. Młoda matka i jej krewni przygotowywali się na powitanie słodkich maleństw. Niestety, smoczyca należała do nieudolnych stworzeń, które posiadają ogromny talent do robienia głupstw. Tym razem, kiedy jaja leżały spokojnie w gnieździe, bestia machnęła ogonem i przypadkowo strąciła jedno z nich. Nie wykluty jeszcze smoczek sturlał się z góry z szaloną prędkością. Szczęśliwie skorupka nie roztrzaskała się na kawałki, pozostała wręcz w nienaruszonym stanie. Wielu do dziś nie rozumie, jak to się mogło stać. Jednym słowem cud! Przykre jest to, że smok znalazł się w ludzkim świecie. Może stanowić niebezpieczeństwo dla zaczarowanych stworów. Może naruszyć tam zawsze panujący spokój.

Smocze jajo trafiło do chatki ubogiego mężczyzny, o imieniu Carlos. Chłopak zdziwił się na jego widok, nigdy nie widział podobnej rzeczy. Przyjrzał się temu, nie przypominało mu to ani jaja ptaka, ani kuru, ani kaczki, ani nawet jaja strusia! Było olbrzymie i ciężkie, i twarde. Carlos zatrzymał to dziwactwo przy sobie, zainteresowany, cóż z tego wyjdzie za stworzenie. Po kilku dniach nie znalazł już chłopak jaja, lecz smoka!

– Cóż ty?– spytał przerażony. Stwór nie odpowiadał, patrzył się na towarzysza i kiwnął główką . Chciał zwierzę Carlos wyrzucić za drzwi i skazać na głód i chłód, chociaż nie miał do tego czynu odwagi. Był to prosty, lecz dobroduszny mężczyzna zaprzyjaźnili się ze sobą smok i Carlos. Nieoczekiwanie stali się nierozłączni. Jak się domyślacie, o małej bestii po kilku dniach głośno było w całej wiosce nikt nie chciał o dziwo potworka krzywdzić. Dzieci śmiało urządzały zabawy ze smokiem.

Smok dostał imię od mieszkańców wioski– Hugo – tak go nazywano. Hugo rósł niezwykle szybko.

– Jak ten czas leci…– wzdychał z małej Carlos

ze smutkiem spoglądając na przyjaciela. Carlos czytał wiele o smokach. Jego biblioteka szybko zapełniła się smoczymi legendami, podaniami i opisami. Wiedział on o smoku coraz więcej. W końcu nie tylko wioska , ale i cały kraj wiedział już o Hugo. Zaczęły się dochodzenia, skąd się wziął smok, czy jest ich więcej i gdzie się ukrywają. Nawet właściciel smoka niepokoił się, czy mieszkańcy nie za dużo wtrącają się w smocze życie? A jeżeli ktoś zechce ukraść smoka?

 Po pewnym czasie podejrzenia i obawy chłopca zaczęły się spełniać. Wieść o przybyszu dotarła do wścibskiego władcy. Pragnął on złota i nieograniczonej władzy. Za nieposłuszeństwo karał surowo. Nie pozwalał na to, żeby ktokolwiek mu się sprzeciwił. Podejrzewacie zapewne, że to on wszystko zepsuje…

Król zapragnął smoka dla siebie. Planował, że nauczy się na nim latać. i stanie się najpotężniejszy na Ziemi. Rozkazał więc strażom odebrać Carlosowi potwora. Weszli do wioski siejąc postrach. Najbardziej bał się Carlos. Bał się utraty najlepszego przyjaciela. Nie potrafił się z nim rozstać. Bestia zresztą też nie miała takiego zamiaru. Carlos to jej pan i nie wyobrażał sobie, żeby pełnił tą funkcję ktoś inny, a szczególnie już chciwy, żądny bogactwa człowiek.

Jak nie zionął ogniem, jak nie warknął na strażników  królewskich, tak ci pobiegli do pałacu krzycząc niczym opętani. Kiedy król zrozumiał , że zdobyć smoka łatwo mu się nie uda, wpadł w jeszcze większą złość. Zwołał zebranie dla wszystkich poddanych, zarówno ubogich, jak i zamożnych, obecność obowiązkowa. Wygłosił słowa:

-Moi kochani! Mam dla was ważne ogłoszenie. Wynagrodzę tych, którzy dostarczą mi smoka. Jest ogromny i niebezpieczny, za to zwycięzców czeka bogactwo. Oddam połowę złota z królewskiego skarbca, połowa królestwa należeć będzie do niego, tak będzie zamożny, że nikt mu dorównać nie będzie mógł. Na dodatek, żeby zmobilizować was do działania wyjdzie za moją piękną córkę Esmeraldę!- Lud krzyknął z entuzjazmem. Przez pewien czas słychać było szmery i szepty, poddani więc byli poruszeni. Mężczyźni szykowali zbroje, żegnali rodziny, ruszyli w podróż. Oczywiście zapewnienia o wysokim wynagrodzeni były fałszem i oszustwem, nie potrafił się król tak poświęcić, dla niczego. Może dałby władca jedynie córkę swoją w ręce zwycięzcy, co nie oznacza, że dopuści parobka do tronu.

 

Podobnie jak w każdej bajce ochotników było bardzo dużo, ale żadnemu się nie powiodło. Zrozpaczony król stracił siły do walki. Smok był "Nieśmiertelny"– tak nazywał potwora władca, i niedługo taką nazwę przyjęto. Chociaż… nie wszyscy przyjęli tą nazwę. Dla Carlosa i mieszkańców wsi pozostał smok przy nazwie Hugo już na wieki.

Król doszedł do wniosku, że Nieśmiertelnego pokonać się nie da, lecz właściciel zwierza mógłby dostarczyć ciekawych informacji.

Ponownie wysłał więc straże pałacowe w wieś . Tym razem rozkazał im, by smoka zostawili w spokoju zostawili, a Carlosa przyprowadzili do niego. Tak też straże postąpiły. Podstępem odebrały chłopaka smokowi. Rzucili piłeczkę, aby odwrócić uwagę bestii.

Carlos odbył wyczerpującą podróż zanim dotarł na miejsce. Nie miał jednak zamiaru się tłumaczyć. Rozumiał, że król cechuje się przebiegłością i chciwością. Nie dopuści przecież do tego, żeby smokowi cokolwiek groziło.

Nieszczęśliwie mężczyzna zapomniał o tym, co ukrywało się w jego kieszeni, była tam kartka wyrwana z smoczej legendy. Władca niestety również to odkrył. Chłopak nie przejmował się tym jednak, wiadomości o smokach tam zawarte, nie powinny być dla króla wartościowe.  

– Nie znajdziesz tam tego, czego szukasz, Wasza Wysokość.– pośpiesznie wyjaśnił mężczyzna– Są tam tylko informacje na temat pochodzenia mojego przyjaciela.

– Przyjaciela…– roześmiał się król– To bestia stanowiąca dla ludzkiego świata ogromne niebezpieczeństwo. Sieje wokół strach. Nie nazywaj go więc, głupcze przyjacielem, to niedorzeczne!

– On nie jest niebezpieczny… dla tych, którzy mu nie robią krzywdy…– odparł Carlos.

 Król wziął kartkę do rąk i po przeczytaniu chytrze się uśmiechnął.

 

– To mi dostarczyło więcej informacji niż przypuszczasz– rzekł.

 Król odesłał Carlosa do wioski, choć miał chęć zamknąć go w lochu. Smok na widok przyjaciela rzucił się na biedaka z radością. Parobek niestety nie potrafił cieszyć się wspólnie ze zwierzem. Przeczuwał, że stanie się zaraz coś strasznego, co rozłączy ich na wieki. Dobrze przecież rozumiał, że król wpadł już na pomysł, jak zniszcyc ich życie…

By dla wszystkich sytuacja była jasna zacytuję, co odczytano z kartki która dotarła do króla:

" Smoki pochodzą z krainy dla człowieka nieosiągalnej, leży na legendarnym, zaczarowanym wzgórzu. Królestwo słynie z przeróżnych magicznych stworów, z których najpotężniejsze to smoki. Według powieści krainy trzeba szukać…"– na szczęście król nie mógł dociec gdzie dokładnie leży kraina, ponieważ papier był bardzo zniszczony. Władca był jednak zawzięty, gdy juz coś sobie postanowił, to zawsze doprowadzał sprawę do końca. Mieszkańcy Zaczarowanego Wzgórza mogli być więc pewni wojny z ludzkim światem.

– Nie mają broni, doświadczenia w walce, brak tam również groźnych przeciwników , tak więc zgładzimy ich bez problemu– zapewniał rządzący. Mądry doradca królewski po przemyśleniach orzekł:

– Panie, nie wziąłeś przecież pod uwagę jednej kwestii. Są tam te bestie ziejące ogniem!- Król podrapał się po gładkim czole. Nie tracił nadziei mimo słusznych słów doradcy.

– Mamy przewagę liczebną, wiem, że wielu z was zginie, ale nagroda za męstwo będzie zwycięstwo! Zdobędziemy krainę i powiększymy terytorium państwa. Najtrudniejsze będzie znalezienie Wzgórza, a z reszta poradzimy sobie szybko– zarechotał król.

Poszukiwania trwały długo, a znaleziono za pomocą młodego chłopaka, Euzebiusza. Ciekawski rudzielec też zaangażował się w misję i to właśnie on zwyciężył. Szczyt leżał tak wysoko, że nie widoczny był przez chmury. Dostać się do niego nie było łatwo. Wiadomość o rezultacie poszukiwań rozeszła się po całym królestwie . Mężczyźni szykujący się na bitwę żegnali rodziny zapewniając sukces i szybki powrót do domu. Kowale ciężko pracowali wyrabiając broń; miecze, włócznie, tarcze, noże, łuki, pancerze i hełmy. Ruszyli bezlitośni walczyć z niewinnymi, kochanymi istotkami. Zgodnie z tym, co mówił doradca, tylko smoki mogłyby stanowić pewne niebezpieczeństwo. Śpiewali hymn, kroczyli dumnie, pewni siebie, pewni porażki dziwadeł, unosili głowy do góry. Zachowywali się w ten sposób, jakby Magiczne Wzgórze już należało do nich. Dwoje przerażonych przyjaciół nie okazywały szczęścia tak jak inni. Czy okrutny władca zwycięży? Mieli nadzieję, że nie, ale ona malała z każdą minutą.

Po pewnym czasie Carlos zadecydował, że nie będzie siedział załamany i czekać na cud. Dzielny parobek bez broni, bez tarczy, za to mając u boku smoka ruszył, by wesprzeć przyjaciół smoków. Skrzydlaty potwór uniósł chłopaka wysoko ponad chmury. W trakcie lotu spostrzegli wojsko króla. Wpadło ono na pomysł, jak dostać się do królestwa. Podzielili się na grupy i unieśli się dzięki balonom na gorącym powietrzu. Wykonali to cudo królewscy wynalazcy– Bracia Montogfier. Ledwo, ledwo, jednak smokowi i jeźdźcowi udało się dotrzeć na czas i prześcignąć wrogów. Kiedy obydwoje byli na szczycie z podziwu zaniemówili. To, co widział Carlos piękniejsze było od jego wyobrażeń.

Mieszkańcy krainy szczególnie wywarły wrażenie na przybyszy. Cudownie oni wszyscy wyglądali! Tacy byli beztroscy, oryginalni i niepowtarzalni! Darzyli się szacunkiem, z uśmiechem na twarzy sobie nawzajem pozdrowienia oraz życzyli sobie miłego dnia.

Pomimo rozłąki smoczyca uwierzyła w historię Hugo. Pamiętała, jak zrzuciła ze stoku góry jajo. Gorąco przeprosiła syna, a ten oczywiście jej wybaczył, po czym serdecznie się uścisnęli. W końcu nadeszła ta "chwila prawdy". "Teraz albo nigdy" szepnął Carlos. Z głębokim smutkiem opowiedział o podstępnym planie nieprzyjaciela i ostrzegł przed ich przyjściem.

– Musicie się przygotować! Nie możecie pozwolić sobie na utratę wolności. Wasi przeciwnicy posiadają niestety liczebną przewagę oraz lepszą broń. Ale to nic nie szkodzi! Wierzę, że pokonamy ich. Raz, dwa! Bierzcie się do wyrobu narzędzi, broni, pokażmy im, na co stać baśniowe stworzenia! – wykrzyczał Carlos podekscytowany. Nikt mu jednak nie wtórował, nikt nie wiwatował, lecz każdy stał osłupiały, oburzony, zirytowany. Najodważniejszy krasnolud krótko odrzekł na okrzyki Carlosa.

– Nasz lud zabijać nie może.

– To jak my ich pokonamy?!- spytał się Carlos zagubiony. Zamilkły obie strony. Ach, gdyby to było takie proste! Za późno na ucieczkę, wojska Złego Pana właśnie przekroczyły granice kraju. Rozpoczął się atak! Wrogowie spodziewali się paniki, strachu, jakiejkolwiek reakcji na widok wojsk króla. Zamiast tego lud niepowtarzalny złapał się za ręce tworząc przy tym wielkie koło i zamknął oczy. Wojownicy stanęli nieruchomo. " Co oni robią?"– szeptali między sobą. Źli ludzie już mieli ich w rękach, gdy zaczęło się dziać coś niesamowitego. Wokół zgromadzonych stworów zaczęła się tworzyć zaczarowana bariera, która za zadanie miała chronić istoty.

 Przerażeni pomyśleli, że to czarna magia. Uciekli prędko do ojczyzny zostawiając stworzenia w spokoju. Wrócili do domów ze smutkiem i rozczarowaniem. Nie mieli czym chwalić się przed bliskimi. Ta bitwa okazała się największą klęską potężnego wojska Złego Pana. Nad nimi powiewała biała flaga. Kto by się spodziewał, że silni mężczyźni przegrają z bezbronnym, beztroskim ludem…

Zapamiętajcie proszę na życie całe, dobro ze złem zawsze wygra.

A co działo się z Carlosem po tym wydarzeniu? No cóż, stwory cieszyły się i świętowały. Nie utraciły ziemi, rodziny nie zostały rozbite, nikt nie został skrzywdzony. Carlosowi i smokowi wszyscy byli wdzięczni. Wykazali się odwagą i poświęceniem. Ponadto doznali smaku prawdziwej, wielkiej przyjaźni. Pomimo ogromnego przywiązania do jeźdźca Hugo nie miał ochoty z nim wracać do mrocznego kraju króla. Parobek też marzył o tym, żeby zostać w tym magicznym miejscu, gdzie w zwyczaju jest obdarzać się szacunkiem i serdecznością. Poza tym, nie chciał opuścić ziejącego ogniem towarzysza.

– Już za tobą tęsknię, nigdy o tobie nie zapomnę– rzekł z czułością, rozumiał, że jako człowiek zakłuci porządek w idealnym kraju. Podszedł do Hugo, wsiadł m na grzbiet i już mieli poderwać się do lotu, kiedy nagle po naradzie z mieszkańcami mądry troll wygłosił:

-Wcale nie musisz się z nami żegnać, mój drogi. Twe szlachetne serce pokazało, jak bardzo różnisz się od ludzi. Moc twojej przyjaźni, dobroci, poświęcenia i odwagi zadecydowała, że zostaniesz z nami, a co najważniejsze zostaniesz ze swoim smokiem. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, zamienię cię w smoka, takiego samego, jakim jest Hugo.

Nie powinieneś mieć postaci człowieka będąc tutaj.

– Ależ oczywiście zgodzę się, abym tylko pozostał w tej bajce!- wykrzyknął szczęśliwy chłopak. Przystąpiono do ceremonii przemiany młodzieńca. Biedny, stary troll niestety popełnił pomyłkę. Pomylił zaklęcia i zamiast smoka zrobił z biedaka wstrętnego, zielonego ogra! Zakłopotany przepraszał Carlosa, lecz ten wcale się nie przejmował.

– Trudno! Nie przejmuj się, panie trollu! Nigdy nie zwracałem uwagi na wygląd zewnętrzny! Moje marzenie się spełniło. Dziękuję!

Smok i Carlos ogr byli nierozłączni, jak dawniej. Hugo spędzał czas nie tylko z przyjacielem, ale też z rodziną. Wszyscy mieszkańcy żyli w pokoju, a Zły Pan odnosił już same porażki, aż w końcu ludność zbuntowała się i wygnano fałszywego i chciwego króla z państwa. Podsumowując, wszystko skończyło się dobrze, jak w prawdziwej bajce.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Przyjrzał się temu, nie przypominało mu to ani jaja ptaka, ani kuru, ani kaczki, ani nawet jaja strusia!

Nie wiem, czy kuru to jedno z fantastycznych istotek zamieszkujących górę, czy to może literówka i miało być kury. Biorąc jednak pod uwagę, że jajo stoczyło się do świata ludzi, to spodziewałbym się raczej kur;)

 

– Cóż ty?– spytał przerażony.

Na pewno miało być: Cóż? Może lepiej: Coś ty?

Ale z chłopami różnie bywa;)

 

– Jak ten czas leci…– wzdychał z małej Carlos

ze smutkiem spoglądając na przyjaciela.

Tutaj zbędny enter. Choć rozumiem, że mógł się on “pojawić” po wklejeniu tekstu do edytora stronki. Ale i tak dobrze byłoby się go pozbyć. Poza tym przebudowałbym to zdanie.

 

Podejrzewacie zapewne, że to on wszystko zepsuje…

Nie jestem pewny, czy takie zwroty wprost do czytelnika dobrze robią tekstowi.

 

Planował, że nauczy się na nim latać. i stanie się najpotężniejszy na Ziemi.

Zbędna kropka.

 

Na dodatek, żeby zmobilizować was do działania wyjdzie za moją piękną córkę Esmeraldę!- Lud krzyknął z entuzjazmem.

Lud małą literą. Poza tym “zmobilizować” to raczej zbyt współczesne (tak mi się wydaje) słówko. Lepiej znaleźć synonim odpowiedni do realiów.

 

 

Smok był "Nieśmiertelny"– tak nazywał potwora władca, i niedługo taką nazwę przyjęto. Chociaż… nie wszyscy przyjęli tą nazwę. Dla Carlosa i mieszkańców wsi pozostał smok przy nazwie Hugo już na wieki.

Powtórzenia: nazwał, nazwę, nazwie.

 

Ponownie wysłał więc straże pałacowe w wieś . Tym razem rozkazał im, by smoka zostawili w spokoju zostawili, a Carlosa przyprowadzili do niego.

“Zostawili” Ci się zdublowało;)

 

Tak też straże postąpiły. Podstępem odebrały chłopaka smokowi. Rzucili piłeczkę, aby odwrócić uwagę bestii.

Rozumiem, że bajkowa konwencja, ale nie rób z czytelnika idioty:(

 

– Nie znajdziesz tam tego, czego szukasz, Wasza Wysokość.– pośpiesznie wyjaśnił mężczyzna– Są tam tylko informacje na temat pochodzenia mojego przyjaciela.

Po “Wysokość” zbędna kropka.

 

– Przyjaciela…– roześmiał się król– To bestia stanowiąca dla ludzkiego świata ogromne niebezpieczeństwo.

Roześmiał – dużą literą. Po “król” kropka, a przed myślnikiem spacja.

 

– To mi dostarczyło więcej informacji niż przypuszczasz– rzekł.

Myślik w dialogach oddzielamy spacją z obu stron.

 

" Smoki pochodzą z krainy dla człowieka nieosiągalnej, leży na legendarnym, zaczarowanym wzgórzu. Królestwo słynie z przeróżnych magicznych stworów, z których najpotężniejsze to smoki. Według powieści krainy trzeba szukać…"– na szczęście król nie mógł dociec gdzie dokładnie leży kraina, ponieważ papier był bardzo zniszczony.

Według powieści? Wcześniej to była legenda. Poza tym wątpię by cytat zawierał taki zwrot.

 

– Nie mają broni, doświadczenia w walce, brak tam również groźnych przeciwników , tak więc zgładzimy ich bez problemu– zapewniał rządzący.

Przecinków nie oddzielamy spacją.

 

– Mamy przewagę liczebną, wiem, że wielu z was zginie, ale nagroda za męstwo będzie zwycięstwo!

Król nie mógł tego wiedzieć, skoro nawet nie wiedział, gdzie jest ta magiczna kraina. Poza tym – nagrodą.

 

Najtrudniejsze będzie znalezienie Wzgórza, a z reszta poradzimy sobie szybko– zarechotał król.

Zarechotał dużą literą.

 

Poszukiwania trwały długo, a znaleziono za pomocą młodego chłopaka, Euzebiusza.

To zdanie jest bez sensu!

 

Śpiewali hymn, kroczyli dumnie, pewni siebie, pewni porażki dziwadeł, unosili głowy do góry.

Powtórzenie – pewni.

 

Mieszkańcy krainy szczególnie wywarły wrażenie na przybyszy.

Winno być: Mieszkańcy krainy wywarli szczególne wrażenie na przybyszach. Poza tym zmieniłbym szczególne na ogromne.

 

Darzyli się szacunkiem, z uśmiechem na twarzy sobie nawzajem pozdrowienia oraz życzyli sobie miłego dnia.

:( Popraw to zdanie.

 

– To jak my ich pokonamy?!- spytał się Carlos zagubiony.

Się – niepotrzebne. 

 

Przerażeni pomyśleli, że to czarna magia. Uciekli prędko do ojczyzny zostawiając stworzenia w spokoju.

No, proszę Cię :(

 

Kto by się spodziewał, że silni mężczyźni przegrają z bezbronnym, beztroskim ludem…

Przykro mi, ale wyjawiasz to już… w przedmowie :(

 

Podszedł do Hugo, wsiadł m na grzbiet i już mieli poderwać się do lotu, kiedy nagle po naradzie z mieszkańcami mądry troll wygłosił:

Zjedzone “u”.

 

Pomylił zaklęcia i zamiast smoka zrobił z biedaka wstrętnego, zielonego ogra! Zakłopotany przepraszał Carlosa, lecz ten wcale się nie przejmował.

– Trudno! Nie przejmuj się, panie trollu! Nigdy nie zwracałem uwagi na wygląd zewnętrzny! Moje marzenie się spełniło. Dziękuję!

A to mnie zaskoczyło! No i jakieś, naiwne, bo naiwne, ale jednak przesłanie. Szkoda tylko, że zupełnie oderwane od głównej treści…

 

Koniec. Ufff…

Niestety lektura tego tekstu, nie dostarczyła mi przyjemności. Nie mam nic przeciwko bajkowej stylizacji i fabule. Niestety tutaj stylizacja jest nieudolna i słaba, a fabuła tak infantylna i momentami wręcz bzdurna, że wywołuje tylko uśmiech politowania.

 

Tym razem się nie udało, ale próbuj dalej. 

 

Pozdrawiam.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Fabuła tak bajkowa, że aż infantylna. W porównaniu z Twoim światem wioska Smurfów to kłębowisko żmij.

Językowo – mnóstwo niedoróbek. Część już wyliczył Nazgul; powtórzenia, pleonazmy, literówki, kalekie zdania, kulejąca interpunkcja, czasami gramatyka się rozjeżdża… Czemu służy ogromne puste pole na końcu?

I żaden smok, ojciec na przykład, nie próbował odzyskać jaja? Parobek miał własną chatę? Młody smoczek jest na tyle młody i głupi, żeby pobiec za piłeczką, ale na tyle duży i silny, żeby zanieść przyjaciela do ojczystego kraju? Król nie ma własnej biblioteki i musi polegać na kartkach znalezionych w kieszeniach więźniów?

Babska logika rządzi!

Przeczytałam – ode mnie na razie tyle.

Przeczytałam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Madziu! Opowiadanie wprawdzie wyszło ci nieporadnie, pomimo zastosowania bajkowej konwencji, ale nie przejmuj się. Pisanie bajek też wymaga ćwiczeń – a jeśli myślisz o następnej i głośno poprosisz, na pewno ktoś ci pomoże doszlifowac tekst przed publikacją.

Miło, że ktoś wciąż wierzy w dobro :-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Owszem, bajka została napisana w sposób szalenie prosty, niemal naiwny i zawiera mnóstwo błędów, ale chciałam Autorkę pochwalić za podjęcie próby opowiedzenia samodzielnie wymyślonej historii i wyrazić nadzieję, że w przyszłości, może niezbyt odległej, zaprezentuje nowy tekst, dopracowany, bezbłędny i porządnie napisany. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ojej, słodka bajeczka ; )

Powiedziałbym, że autorka nieco przesadziła z dziecięcą stylizacją wypowiedzi. Chodzi o to, że nawet małe dzieci w pewnym momencie zaczynają oczekiwać od rodziców pewnej złożoności gramatycznej komunikatu, a w przeciwnym wypadku denerwują się. Fabuła również nie grzeszy skomplikowaniem. Taki styl byłby do przełknięcia w krótkich opowiadankach na jedną czy półtorej strony tekstu, przy dłuższych formach – nuży. 

I po co to było?

Nowa Fantastyka