- Opowiadanie: klm89 - Smocze życzenia

Smocze życzenia

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

zygfryd89

Oceny

Smocze życzenia

Rózga ze świstem przecięła powietrze i trafiła w twarz Emmy. Dziewczyna zachwiała się, po czym opadła na kolana. Małą dłoń przyciskała do zaczerwionego policzka, powstrzymując jednocześnie płacz. Pragnęła pozostać silna. Nie chciała dać ojcu satysfakcji.

Zataczający się mężczyzna wymachiwał badylem na wszystkie strony, bełkocząc coś niezrozumiale. Smród alkoholu drażnił dziewczynkę, lecz nie odważyła się tego powiedzieć na głos. Drugi cios dostała w biodro. Skręciła się z bólu i przymrużyła oczy. Położyła się na zimnej podłodze, a następnie otrzymała trzecie uderzenie. Przez łzy, których nie mogła dłużej powstrzymywać, zobaczyła skuloną w kącie matkę. Jej mocno zaciśnięte powieki oraz zasłonięte rękoma uszy doprowadzały Emmę do szału. Miała ochotę wrzasnąć. Zwyzywać matkę za bezczynność, ale doskonale wiedziała, że nic to nie da.

Gdy rózga opadała po raz czwarty, dziewczyna odskoczyła na bok.

– Co się wiercisz, kurwo! – wrzasnął ledwo zrozumiale ojciec. – Czemu nie jesteś tak żwawa, kiedy zabieram cię do łóżka?!

Matka jęknęła, ale po chwili zaczęła nucić coś pod nosem. Emma nie wytrzymała. Zerwała się na równe nogi i z całych sił kopnęła ojca w kroczę. Mężczyzna zawył żałośnie, lecz gdy spojrzał na córkę zapijaczonymi oczami, dostrzegła w nich prawdziwą furię. Nie czekając dłużej rzuciła się w stronę drzwi. Wybiegła z domu.

 

O tej porze roku las mienił się soczystą zielenią. Lekki wiatr delikatnie muskał liście, dzięki czemu melodyjnie szumiały. Promienie słońca przebijające się przez gęste korony drzew tworzyły niesamowitą grę świateł, która mogłaby zachwycić niemalże każdego.

Szlochająca dziewczynka nie zwracała jednak na to wszystko uwagi. Siedziała na miękkiej trawie, opierając się plecami o pień. Nieobecnym spojrzeniem mierzyła dal rozciągającą się przed nią. W jej umyśle kłębiły się setki myśli. Jak co dzień starał sobie wytłumaczyć, dlaczego taki los spotkał właśnie ją. Nie znała co prawda innych dzieci, ale gdzieś w głębi duszy czuła, że ich życie wygląda zupełnie inaczej. Nie mogła również zrozumieć zachowania matki. Dlaczego jej nie broniła? Czy naprawdę nie była w stanie nic zrobić? Emma wyobraziła siebie jako dorosłą kobietę. Ta wizja natychmiast zrodziła kolejne pytania. Czy ona też nie będzie bronić swojej córki? Czy w ogóle kiedykolwiek będzie mieć córkę? A może syna? Czy on wyrośnie na takiego potwora jak ojciec?

Długo zadręczała się pytaniami i robiłaby to pewnie do późnego wieczora, gdyby na jednym z drzew coś nie zabłyszczało.

Jasny błysk niemalże oślepił dziewczynę. Odruchowo odwróciła wzrok, lecz po chwili znów spojrzała przed siebie. Połyskujący obiekt przelatywał właśnie z jednego drzewa na inne. Spoczął chwilę na gałęzi, po czym przeleciał na kolejne. Z każdym takim lotem przybliżał się coraz bardziej.

Początkowo Emma wzięła obiekt za drobinkę kurzu, lecz po chwili stwierdziła, że porusza się w sposób zbyt zorganizowany. Później pomyślała o ptaku, jednak nie widziała jeszcze takiego, którego pióra błyszczą. Postawiła więc na owada. Ważkę lub coś podobnego. Dlatego tym większe było jej zaskoczenie, gdy stworzenie usidłało na pniu, oddalonym zaledwie na wyciągniecie ręki.

Małe, błękitno-białe zwierzątko stało niemalże nieruchomo, dzięki czemu dziewczyna mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Cztery łapki zakończone ostrymi pazurkami mocno uczepiły się kory. Długi ogon wił się to w lewo, to w prawo, natomiast szyja wygięła się w taki sposób, że Emma widziała profil pyszczka. Niewielkie, złote oczko patrzyło wprost na nią.

– Smok – wykrztusiła. – Prawdziwy smok.

Przyglądała mu się z wielką fascynacją, a on nie miał nic przeciwko temu. Zachwycona tajemniczym stworzeniem straciła rachubę czasu. Dopiero, gdy słońce zaczęło zachodzić, a cały las skąpał się w czerwono-pomarańczowym świetle, zorientowała się, że już dawno powinna wrócić. Wstała i otrzepała sukienkę.

– Jesteś piękny, ale na mnie już pora.

Smok poruszył się, po czym rozłożył półprzezroczyste skrzydła i odbił się od drzewa. Zrobił kilka obrotów w powietrzu, a następnie zawisł na wysokości twarzy Emmy.

– Przepraszam.

Zrobiła krok w tył, a stworzonko podleciało trochę do przodu.

– Naprawdę muszę już iść.

Odwróciła się i zaczęła powoli odchodzić. Chwilę później poczuła lekkie ukłucia na ramieniu. Kątem oka dostrzegła to, czego się spodziewała. Smok usiadł na jej barku. Pazurkami wbił się w jej ciało na tyle mocno, aby zachować równowagę, ale nie, żeby zrobić jej krzywdę. Dziewczyna uśmiechnęła się. Już dawno nie była tak szczęśliwa. Wreszcie nie była sama. Przyśpieszyła kroku.

 

Delikatnie otworzyła drzwi. W korytarzu nie było nikogo, więc powoli, na palcach ruszyła wzdłuż holu. Zatrzymała się przed wejściem do kuchni. Wychyliła lekko głowę i dostrzegła siedzącego przy stoliku ojca. Był odwrócony do niej tyłem. Głowę podtrzymywał rękoma, a te opierał łokciami o blat. Matka nadal kuliła się w kącie. Pod nią znajdowała się kałuża moczu. Żal oraz złość ogarnęły Emmę niemalże jednocześnie. Przez kilka minut uważnie obserwowała rodziców. Ani drgnęli. Dziewczyna zrobiła trzy kroki, a gdy tylko minęła kuchnię, usłyszała głos ojca:

– Emma?! Emma, to ty?! Chodź tutaj!

Nie miała takiego zamiaru. Zaczęła biec, licząc na to, że zapijaczonemu mężczyźnie coś się tylko przyśniło. Szybko pokonała schody i mały korytarzyk, po czym znalazła się w swoim pokoju. Smok zeskoczył z ramienia i usiadł na łóżku. Emma znów poczuła napływ ciepła oraz niepohamowaną radość. Uśmiech sam cisnął się jej na twarz, i nawet kiedy drzwi otworzyły się z hukiem, nie mogła go powstrzymać.

Do pokoju wtargnął ojciec.

– Co się tak szczerzysz, kurwo?! – krzyknął.

Dziewczyna aż podskoczyła z przestrachu. Niemalże w tej samej chwili zdała sobie sprawę, że na łóżku siedzi smok. Starał się go zasłonić, ale zrobiła to tak nieudolnie, że ojciec natychmiast nabrał podejrzeń.

– Co tam chowasz?!

– Nic, tato.

– Przecież, kurwa, widzę! Nie kłam, gówniaro!

– Nie kłamię!

– I jeszcze głos podnosisz na ojca?! – Doskoczył do córki. Mocno zacisnął dłoń na jej przedramieniu i odciągnął na bok. – Kto cię tak, kurwa, wychował?! Bo na pewno nie ja!

Emma nic nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na smoka, myśląc, że widzi go po raz ostatni. Ku jej zdziwieniu zwierzę siedziało spokojnie, jakby w ogóle nie było zainteresowane całą sytuacją. Dopiero po chwili wzbiło się w powietrze. Podleciało do okna, za którym świat pogrążył się w mroku nocy, i usiadł na parapecie.

Dziewczyna skierowała wzrok na ojca. Zastanawiała się, jak zareaguje na widok takiego stworzenia, ale ten zamiast w stronę okna, spoglądał na nią. Był wściekły.

– Tu nic nie ma – powiedział jednak spokojnym głosem, który przeraził Emmę bardziej niż wcześniejsze krzyki. – Dlaczego udawałaś, że coś chowasz?

Dziewczyna nie wiedział, co się dzieje, a tym bardziej, co mogłaby odpowiedzieć. Wyraźnie widziała smoka, ale czy on był prawdziwy? Może już tak długa żyła w okrutnym świecie, że jej umysł zaczął go upiększać? Czy wreszcie oszalała?

To dumanie przerwało silne uderzenie w twarz. Gdyby ojciec jej nie trzymał, upadła by.

– Nie wiem, ja nie wiem… – próbowała się tłumaczyć, ale przeszkodził jej kolejny cios.

– Jesteś kłamliwą kurwą! – Pogroził jej palcem. – Ale wiedz, że twój ojciec to porządny facet. I jak każdy porządny facet, ja również kocham moje dzieci. Wiesz o tym, prawda?

– Tak, wiem.

Mężczyzna uśmiechnął się i rzucił córkę na łóżko. Wylądowała na brzuchu. Podwinął jej sukienkę do góry, po czym szybkim oraz mocnym ruchem zerwał z niej majtki odsłaniając pośladki.

Następnie rozpiął sobie rozporek i wyjął sztywnego członka.

– O tak, tatuś cię kocha. Pamiętaj o tym.

Po tych słowach wziął swoją córkę od tyłu, nie bacząc na jej krzyki oraz płacz.

 

Obolała i zmęczona Emma otworzyła oczy, gdy pierwsze promyki słońca wpadły do pokoju. Smok siedział obok niej, lekko szturchając pyszczkiem dłoń. Jak tylko zauważył, że dziewczynka się obudziła, wskoczył jej na brzuch. Potrząsnął główką, po czym spojrzał jej prosto w oczy.

„Nienawidzisz go.”

Na dźwięk męskiego głosu Emma gwałtownie podniosłą głowę. Z wielką obawą rozejrzała się po pokoju. Nikogo nie było, przez co poczuła jeszcze większy strach.

„Nie bój się. To ja.”

– Ty? – zapytała zdezorientowana.

„Tu jestem.”

Dziewczyna popatrzyła na łóżko. Smok dalej się w nią wpatrywał.

„Tak, to ja.”

Słowa wyraźnie dochodziły od tajemniczego stworzenia, ale ten nawet nie otwierał paszczy.

– Umiesz mówić? Jak to możliwe?

„Smoki są istotami magicznymi. Czyżbyś tego nie wiedziała?”

– Wiem, ale… – Przerwała i pokręcić głową. – Zresztą nieważne. Skąd wiesz, że go nienawidzę? Kogo w ogóle masz na myśli?

„Czy naprawdę muszę odpowiadać na takie pytania?”

Smutek zarysował się na twarzy Emmy. Oczywiście, że nie musiał i ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nigdy jakoś specjalnie nie ukrywała nienawiści do ojca, więc nie trudno było ją zauważyć. Spuściła głowę, a chwilę później poczuła nagły napływ wstydu. Przypomniała sobie, że smok był obecny podczas wczorajszego zajścia. Łzy spłynęły po jej policzkach.

„Nie płacz. Nie wstydź się. To nie była twoja wina.”

– Może nie moja. Ale to było okropne i takie upokarzające.

„Nie musisz już dłużej cierpieć. Mogę ci pomóc.”

– Co masz na myśli? – zapytała wyraźnie podekscytowana.

„Mam moc. Moc spełniania życzeń.”

– Spełniasz życzenia?!

„Tak. Wystarczy, że wypowiesz, o czym marzysz.”

– Mogę prosić o cokolwiek?

„Tylko o to, czego pragniesz najbardziej.”

– Ale ja nie wiem, czego pragnę najbardziej – powiedziała nieco zirytowana.

„Czyżby?”

Smoczy głos, o ile można tak to nazwać, był brzęczący i nieco przypominał latającego po pokoju komara. Mimo to Emma nie miała najmniejszych problemów, aby zrozumieć przekazywane informacje.

„Zamknij oczy, skup się, po czym zajrzyj w głąb siebie.”

Powieki dziewczyny opadły samoistnie. Poczuła dziwną lekkość. Zdawało jej się nawet, że unosi się w powietrzu.

„Czy widzisz? Czy wiesz?”

Oczami wyobraźni ujrzała zamazaną twarz.

– Niewyraźnie.

„Skup się.”

Starała się oczyścić umysł z niepotrzebnych myśli. Było to trudne, ale ogromny wysiłek po dłuższej chwili przyniósł pierwsze rezultaty. Twarz zdawała wyłaniać się z mgły. Jej kontury stawały się coraz wyraźniejsze. Mocno zarysowana szczęka, duży nos, krzaczaste brwi i zielone oczy. Oczy, które wyrażały cierpienie oraz strach. Natomiast usta wykrzywione w grymasie świadczyły o niesłychanym bólu. Mężczyzna był bezradny, co sprawiło Emmie przyjemność. Już wiedziała czego naprawdę pragnie.

– Chce, żeby zapłacił za to, co mi uczynił – wyszeptał, a chwilę później powtórzyła głośniej. Musiała się powstrzymywać, aby nie krzyknąć tego na cały głos.

„Tak. Widzę i czuję, że pragniesz tego z całego serca. Dobrze. O, tak. Bardzo dobrze. Urzeczywistnię twoją wizję. Będzie ból i strach. Uwierz mi, proszę.”

– Och, wierzę ci.

Smok zaczął obracać głową, do momentu, aż wykonała obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni. Ślepia błysnęły żółtym światłem.

„Załatwione.”

 

Emma, wychodząc z domu nie była do końca pewne tego, co wydarzyło się w jej pokoju. Wiedziała tylko, że ojca spotka kara. Starała się o tym nie myśleć, ponieważ za każdym razem, gdy to robiła, opanowywała ją szaleńcza radość, która po chwili przekształcała się w żal. Nie miała pojęcia dlaczego tak się dzieje, więc wolała skupić się na rzeczach przyjemniejszych.

Początkowo szła powoli, ale im bardziej oddalała się od domu, tym szybciej przebierała nogami. Najpierw zaczęła maszerować, a później biec. Brukowana droga zmieniła się w udeptaną ścieżkę. Otaczające ją zewsząd pola zastąpiły drzewa.

Smok mocno uczepił się ramienia radosnej dziewczyny. Czasem tylko zeskakiwał i leciał obok towarzyszki. Minęli miejsce, w którym się poznali. Nawet nie zwrócili na nie uwagi. Pędzili dalej przed siebie.

Dotarli na skraj lasu. Emma zatrzymała się nagle, po czym skryła się za jednym z drzew. Smok przysiadł na pniu i spojrzał na rozciągającą się przed nim polanę. Gromadka dzieci ganiała za okrągłym, skórzanym przedmiotem. Wyglądało na to, że świetnie się bawią.

„To twoi koledzy?”

– Koledzy? – spytała w taki sposób, jakby nie wiedziała, co w ogóle oznacza to słowo.

„Inne dzieci, z którymi się bawisz.”

– Z nikim innym się nie bawię. Nie mam kolegów. Tata mówił, że inne dzieci są złe i podłe. Kazał mi się trzymać od nich z daleka.

„Nawet w szkole?”

– Nie chodzę do szkoły. Tata mówił, że szkoła nie nauczy mnie niczego poza złymi rzeczami.

„A co na to twoja mama?”

– Przyznała mu rację. Przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ, gdy ojciec mi o tym mówił, ona przytakiwała głową.

„Rozumiem, ale czy nie chciałabyś sama się przekonać, jakie naprawdę są te dzieci?”

– Nie mogę. Ojciec będzie się gniewał.

„Nie sądzę, aby miał coś przeciwko temu. Myślę, że już nigdy nie będzie miał nic przeciwko temu.”

– Co masz na myśli?

„Nie zawracaj sobie tym główki. Chodź. Poznajmy ich.”

Smok wleciał na polanę. Emma próbowała go złapać, ale był zbyt szybki. Nie chcąc zostać sama, dziewczyna pobiegła za nim. Bawiące się dzieci nie zwróciły na nią uwagi.

„Przywitaj się”

– Wstydzę się. Poza tym one nawet mnie nie zauważyły.

„Nie bój się. Spróbuj.”

Wzięła kilka głębokich wdechów. Poczuła, że zaschło jej w gardle.

– Cześć – zdołała cicho wydusić.

Kilkoro dzieci przystanęło i spojrzało w jej stronę. Robiły wrażenie zdziwionych.

– Cześć – powtórzyła głośniej.

– Kto to jest? – zapytał jeden z chłopców.

– Nie wiem. Nigdy jej tu nie widziałem – odpowiedział mu inny.

Twarz Emmy poczerwieniała ze wstydu. Już chciała się obrócić na piecie i dać nura w las, gdy ktoś z gromadki zadał jej pytanie:

– Jak się nazywasz?

Dostrzegła, że był to blond włosy chłopiec stojący krok przed towarzyszami. Na jego widok ogarnęło ją dziwnego rodzaju ciepło. Wpatrywała się w niego przez dłuższy czas, a gdy nieznajomi zaczęli szeptać między sobą, zdołała wreszcie wykrztusić:

– Emma. Nazywam się Emma.

– Nigdy cię tu nie widziałem. Gdzie mieszkasz?

– Po drugiej stronie lasu.

– To dość daleko.

– Nie, jeżeli zna się skróty. – Uśmiechnęła się.

Chłopiec o jasnych włosach zerknął na kolegów. Nie odezwał się ani słowem, a pozostali tylko wzruszyli ramionami, jakby chcieli powiedzieć: „Wszystko nam jedno”. Dla Emmy wyglądało to tak, jakby komunikowali się bez słów. Zastanowiła się, czy tak właśnie porozumiewają się przyjaciele? Nim jednak zdołała sobie odpowiedzieć, chłopiec znów spojrzał na nią i zapytał:

– Chcesz pograć z nami?

Emma zdrętwiała, zestresowana pytaniem, którego nigdy przedtem jej nie zadano.

„Zgódź się.”

Popatrzyła kątem oka na smoka. Jego ciało błyszczało odbitymi promieniami słońca, jak wówczas, gdy się spotkali. Wyglądał pięknie.

– Ale ja nie znam zasad – powiedziała na głos i w tej samej chwili uświadomiła sobie, że tylko ona widzi te magiczne stworzenie. Poczuła zażenowanie.

– Zasady nie są skomplikowane – odezwała się jedna z dziewczyn i uśmiechnęła się. – Chodź, nauczysz się.

„Idź.”

Zdezorientowana Emma spojrzała na gromadkę zadowolonych dzieci. Uspokoiła się. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyła w ich stronę. Gra z nimi była najlepszą rzeczą, jaka spotkała ją w całym dotychczasowym życiu.

 

Do domu wróciła późnym wieczorem. Uchyliła drzwi i jednym okiem zajrzała do środka. Korytarz pogrążony był w mroku, ale wyczuwało się w nim panujący spokój – podobnie jednak było poprzedniego dnia. Ruszyła więc na palcach i, tak jak poprzednio, zatrzymała się przed wejściem do kuchni. Zerknęła do środka, lecz zamiast ojca pochylającego się nad kieliszkiem zobaczyła matkę. Siedziała zgarbiona przy stole z twarzą ukrytą w dłoniach.

„Stało się.”

Emma nie zwracając uwagi na słowa smoka ruszyła w stronę matki, ale zatrzymała się, gdy tylko kobieta odwróciła głowę. Napuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy wciąż zalewały się nowymi łzami. Usta drgały, jakby chciały coś powiedzieć, ale wydobywał się z nich tylko cichy, pozbawiony sensu bełkot.

– Co się stało? – zapytała na wpół przerażona, na wpół zdezorientowana Emma.

Usta matki otworzyły się szerzej. Zaczęły powtarzać dwa słowa. Po dłużej chwili dziewczyna zdołała w końcu zrozumieć ich znaczenie – „Twój ojciec”.

– Tata? Co z nim?

Kobieta westchnęła głęboko, jakby próbowała się ogarnąć, po czym powiedziała prosto z mostu:

– Nie żyje. Zabili go.

– Co? – W pierwszej chwili wiadomość do niej nie dotarła, ale kiedy już się to stało nic nie poczuła. Ani smutku, ani radości. Było jej to wszystko obojętne. Rozejrzała się dookoła, chcą zobaczyć smoka i sprawdzić jego reakcje, ale nie było go w kuchni. Wydało jej się to dziwne, gdyż przedtem nie odstępował jej na krok. Ponownie skierowała wzrok na mamę i zapytała:

– Co dokładniej się stało?

– Gdy… gdy wracał do domu… został… napadnięty. – Schowała twarz w dłonie i zaczęła szlochać. Nie potrafiła powstrzymać płaczu przez dłuższy czas, a gdy znów odzyskała jako takie panowanie nad emocjami, kontynuowała: – Nie wiadomo, kto go napadł. – Pokręciła smutno głową. – Ale to, co mu zrobili, było okrutne. Najpierw został pobity…

Uwierz mi, ja też, pomyślała Emma, lecz nie zamierzała powiedzieć tego na głos. Poniekąd było jej żal matki, chociaż sama do końca nie rozumiała dlaczego.

– …A później… o Boże, to było straszne. – Pociągnęła dwa razy nosem. – Te bandziory miały pręt. Zimny stalowy pręt. Oni… oni… włożyli mu go w odbyt… – Znów poddała się fali płaczu.

Emmę przeszedł dreszcz. Przypomniała sobie wszystkie sytuację, gdy pijany ojciec bił ją, a później zdzierał z niej ubranie i brutalnie dobierał się do niej od tyłu. Wydawało się jej, że przeżywa każdy z tych ataków ponownie. Bezradność, wstyd oraz niesamowity ból, gdy ojciec wciskał w nią ogromnego, sztywnego członka powróciły. Ugięły się pod nią nogi. Ogarnęły ją mdłości i zawroty głowy. Miała wrażenie, że za moment straci przytomność i rozciągnie się na podłodze jak długa, jednak wtedy przed oczami ukazała się jej twarz ojca. Ta sama, co poprzedniego dnia, lecz tym razem wizja stała się wyraźniejsza. Za twarzą pojawiły się ramiona, tułów, biodra, a następnie nogi. Mężczyzna miał opuszczone spodnie. Był skrępowany i mimo usilnych starań nie mógł się uwolnić. Wrzeszczał przeraźliwe, a krzyk nasilał się z każdym kolejnym posunięciem pręta, który dogłębnie penetrował jego odbyt. Dziewczyna nie musiała czekać długo, żeby ujrzeć spływające po zimnym metalu strużki czerwonej krwi. Dobrze znała to uczucie, a teraz mogła oglądać, jak ojciec je znosi. Wrzeszczał i szarpał się, ale pręt nie przestawał posuwać się w przód i nie zatrzymał się nawet wtedy, gdy mężczyzna wydał z siebie ostatnie tchnienie. Emma przeczuwała do czego to wszystko prowadzi i miała rację. W pewnym momencie coś zabłyszczało w ustach ojca, a po chwili z pomiędzy zębów wysunęła się zakrwawiona końcówka pręta. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie.

Wizja zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Martwe oczy ojca zastąpiły smutne oczy matki.

– …To musiało go tak bardzo boleć – stwierdziła kobiet. – To musiało być takie bolesne.

Nawet nie wiesz jak, chciała powiedzieć Emma, ale się powstrzymała. Zdołała nawet zmienić uśmiech w coś, co w pewnym stopniu mogło przypominać wyraz głębokiego żalu. I faktycznie w jej sercu zagościła odrobina smutku. Ale nie z powodu śmierci ojca, lecz ze stanu matki, w jakim obecnie się znajdowała. Był on równoważny z tym, kiedy siedziała skulona pod ścianą w kałuży własnego moczu. Z jednej strony nie do zniesienia, a z drugiej wywołujący współczucie.

Kobieta znów zalała się łzami. Emma spuściła głowę, aby nie oglądać kolejnego napadu płaczu u matki, ale nic to nie dało. Wciąż miała ten obraz w głowie. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem opuściła kuchnię. Udała się do swojego pokoju.

Smok siedział na parapecie i spokojnym wzrokiem obserwował pomieszczenie. Panowała w nim ciemność. Blade światło księżyca wpadające przez okno nie potrafiło go oświetlić. Smutna Emma po raz setny przewróciła się z jednego boku na drugi, nie potrafiąc zasnąć. Smok rozpostarł skrzydła, po czym zeskoczył z parapetu. Po krótkim locie gładko wylądował na łóżku. Podszedł do dziewczyny i szturchnął ją pyszczkiem w ramię.

„Co się stało? Jesteś smutna.”

– Chodzi o mamę – mówiła ściszonym głosem. – Ona chyba naprawdę kochała ojca.

„Tak. Najwidoczniej. A ty? Kochałaś ojca?”

Popatrzyła na smoka i nie miała pojęcia, co mogłaby mu odpowiedzieć. Ta reakcja bardzo ją zaskoczyła. Była bita oraz gwałcona, ale nie potrafiła odpowiedzieć, na jakby się zdawało, stosunkowo proste pytanie. Faktem było, że śmierć ojca nie wywarła na niej dużego wrażenia. Na pewno nie będzie za nim płakać, ale czy to oznacza, że go nie kochała? Czy nie miała też dobrych wspomnień? Niewiele, ale to zawsze coś.

Wpatrywała się tępym wzrokiem w stworzenie przez długi czas, a ono cierpliwie czekało na odpowiedź. Dopiero gdy w jej umyśle zakończyła się analiza wszystkich myśli oraz wspomnień, była gotowa coś powiedzieć. Jedynym co zdołała z siebie wydusić było:

– Nie wiem.

„Rozumiem.”

– Czy to jest dziwne?

„Nie sądzę. Twoja matka jednak go kochała.”

– Na to wygląda. – Westchnęła.

„Dziwi cię to?”

– Chyba nie – powiedziała niezdecydowanie. – Ale wiem, że jest mi jej żal – dodała już pewnie.

„Żal? Dlaczego?”

– Bo płacze i jest smutna. Wiele razy byłam smutna i wiem, jakie to okropne uczucie. Nie chcę, aby mama też przez to przechodziła. Ona jest… jest… – Długo szukała odpowiedniego słowo. Spośród wielu, które przyszły jej do głowy tylko jedno wydawało się trafne. – Jest słaba.

„Tak, to prawda.”

– Chcę, aby mogła wziąć się w garść. Żeby w końcu mogła sama zadecydować o swoim losie. Aby chociaż raz zrobiła to, czego ona chce.

„Czy to twoje życzenie? Czy tego naprawdę pragniesz?”

– Tak! – odpowiedziała bez wahania. Czuła jak cała w środku pulsuje przyjemnym gorącem. Wiedziała, że w tej chwili nie chce niczego innego. Pragnęła dać matce szczęście. – Proszę, uczyć moją mamę silniejszą. Niech ten jeden raz nie patrzy na nikogo innego.

„Widzę i czuję, że pragniesz tego z całego serca. Dobrze. O, tak. Bardzo dobrze. Spełnię twoje życzenie. Twoja matka zrobi wreszcie to, na co ma ochotę. Uwierz mi, proszę.”

– Och, wierzę ci.

Tak jak poprzednio głowa smoka obróciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni, a ślepia błysnęły żółtym światłem.

„Załatwione.”

– Wiem.

Emma położyła się na lewym boku i otuliła kołdrą. Sen przyszedł nadspodziewanie szybko.

 

Emma obudziła się około południa. Rzadko zdarzało się jej zaspać, a nawet jeżeli już do tego dochodziło, to mama zawsze ją budziła. Tego dnia było jednak inaczej, co dziewczynka uznała za dobry znak. Usiadła na skraju łóżka i przeciągnęła się leniwie, po czym spojrzała w stronę okna. Siedzący na parapecie smok błyszczał tysiącami barw skąpany w słonecznych promieniach. Emma uśmiechnęła się do niego, a on lekko skinął łebkiem.

Zadowolona jak nigdy, przebrała się w czyste ubrania. Później usiadła przed lustrem, czego nie robiła już od bardzo dawna, i zaczęła układać sobie włosy. Po kilku nieudanych próbach osiągnęła swój cel. W jej mniemaniu wyglądała na piękną. Ruszyła w stronę drzwi.

Schodząc po schodach, nie mogła powstrzymać malującego się na twarzy uśmiechu. Pozytywna energia wymieszana ze szczęściem rozpierała ją od środka. Ostatnich kilka stopni pokonała jednym susem. Niemalże wbiegła do wąskiego korytarza i zaczęła kierować się w stronę kuchni. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego akurat tam spodziewała się zastać matkę, ale wiedziała, że tam właśnie będzie.

Pantofelki wesoło stukały w podłogę, jakby chłód w ogóle im nie przeszkadzał. Rytmiczne stukanie rozchodziło się niemalże po całym piętrze i ustało dopiero wtedy, gdy Emma zatrzymała się w progu kuchni. Ich słodką melodię zastąpił przeraźliwy, niemalże zwierzęcy wrzask. Najpierw jeden, następnie drugi, a później trzeci i czwarty.

Nagle wszystkie siły opuściły Emmę. Miała wrażenie, jakby ktoś uderzył ją w głowę drewnianym kijem. Upadła na kolana i zwymiotowała. Ukryła łzawiące oczy w dłoniach, aby przez przypadek jeszcze raz nie spojrzeć na makabryczną scenę.

Smok zawisł w powietrzu, nieco za plecami Emmy. Spokojnie spoglądał w głąb kuchni. Jedno z krzeseł leżało przewrócone. Nieco wyżej znajdowały się stopy. Jedna była bosa. Najwidoczniej but spadł, gdy nogi wykonywały swój ostatni taniec. Teraz wsiały nieruchomo. Podobnie zresztą jak reszta ciała. Zdawało się takie spokojne. Jedynie język wystający z ust wykrzywionych w dziwnym grymasie, mógł być niepokojący.

Dziewczyna mocno zacisnęła dłonie na włosach i szybkim szarpnięciem wyrwała kilka kosmyków. Zawyła jeszcze głośniej, po czym zerwała się na równe nogi. Wybiegła z kuchni i udała się do najbliższego pokoju.

Smok ruszył za nią, lecz nie spodziewając się tak gwałtownej reakcji towarzyszki, szybko został z tyłu. Drzwi zatrzasnęły mu się dosłownie przed nosem.

Emma rzuciła się na podłogę. Wiła się i wrzeszczała przeraźliwe do momentu, gdy straciła przytomność. Wyczerpana psychicznie oraz fizycznie przeleżała na grubym dywanie resztę dnia i połowę nocy.

Łzy zdążyły całkowicie wyschnąć, gdy Emma odzyskała przytomność. Powoli się podniosła i odruchowo zerknęła w stronę okna. Na zewnątrz panował mrok. Następnie, nieco zdezorientowana, zaczęła krążyć po pomieszczaniu. Siedzący na lampie smok obserwował towarzyszkę w skupieniu.

Po pewnym czasie dziewczyna usiadła na krześle. Wbiła wzrok w ziemię.

– Jak się tu znalazłeś? – zapytała. – Przecież zamknęłam drzwi.

„Jestem magicznym stworzeniem.”

– No tak, zapomniałam. Magiczna bestia, która zniszczyła mi życie!

„Muszę się z tym nie zgodzić. Spieniłem twoje najskrytsze pragnienia.”

– Skoro tak lubisz spełniać pragnienia, to może wiesz, czego teraz pragnę najbardziej?!

„Tak. Wiem.”

– Więc na co czekasz?! – Emma chwyciła pierwszą rzecz, jaka wpadła jej w ręce i cisnęła nią w smoka. Stworzenie zgrabnie uniknęło wazonu, który rozbił się o ścianę. – Znikaj! Przepadnij! Wynoś się z mojego życia – głos się jej załamał. Uklękła i zakryła twarz dłońmi.

„Widzę i czuję, że pragniesz tego z całego serca.”

Smok zrobił krótką pauzę. Nie trwała dłużej niż wzięcie szybkiego wdechu, ale dziewczynie wydało się to bardzo dziwne. Po raz pierwszy poczuła u towarzysza pewnego rodzaju zawahanie.

„Dobrze.” – Kontynuował smok. – „Spełnię twoje życzenie. Zniknę z twojego życia. Uwierz mi, proszę.”

– Wierzę ci – wypowiedziała te słowa, lecz pewna cząstka niej, schowana gdzieś głęboko, pragnęła, aby się nie spełniły.

Głowa smok znów zaczęła wykonywać obrót. Emma spojrzała na niego w momencie, w którym jedno oko skierowano było wprost na nią. Zamiast zwykłej obojętności ujrzała w nim smutek. Zaparło jej dech w piersi. Zwierzę cierpiało nie mniej niż ona.

– Czekaj! – krzyknęła, a chwilę później oślepił ją błysk.

„Załatwione.”

– Co takiego? – zapytała, pomimo iż doskonale znała odpowiedź.

„Zniknę z twojego życia. Szkoda. Polubiłem cię. Chciałem dać ci szczęście. Wolność.”

– Szczęście? Przez ciebie moi rodzice nie żyją.

„Ja tylko spełniałem twoje pragnienia.”

– Myślisz, że chciałam ich śmierci? Żeby cierpieli? Dlaczego tak myślisz?

„Nie ja tak myślę, lecz ty.”

– Ja? – Splotła dłonie na wysokości piersi. Najpierw przypomniała sobie twarz ojca. Łagodną i szczęśliwą, tę którą ledwo pamiętała z najmłodszych lat. Po chwili twarz zaczęła drgać, a gdy się ustabilizowała jej wyraz zmienił się. Był ponury, zapijaczony. Usta próbowały coś mówić, ale wydobywał się z nich tylko bełkot. Kolejne drgania. Teraz pojawiła się złość i coś jeszcze, czego Emma w pierwszej chwili nie rozpoznała. Gdy dotarło do niej, czym to jest, ogarnął ją strach. To było pożądanie. Pożądanie młodego ciałka córki. Jej ciasnych dziurek. Pot spłyną po czole dziewczyny. Obraz znów zaczął drgać. Twarz ojca przekształciła się w oblicze matki. Była taka, jaką Emma znała przez całe życia. Wydawała się zmęczona, załamana. Najgorsze były jednak oczy. Bez żadnej iskry, bez życia. Oczy kobiety, która pogodziła się z porażką.

„Teraz jesteś sama. Wolna.”

– Wolna… – Znów spojrzała na smoka. Jego ciało stało się przezroczyste, przypomniał ducha. – Znikasz…

„Takie było twoje pragnienie.”

– Tak, to prawda. Chciałem tego, ale już nie chcę. Nie chcę, żebyś mnie opuścił. Jako jedyny pragnąłeś mojego dobra. Ojciec mnie bił i gwałcił, teraz niech zeżrą go robaki. Matka, a w zasadzie jej dusza, umarła dawno temu. Ciało było tylko pustą skorupą. Ale ty… Ty byłeś dla mnie jak przyjaciel. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nigdy żadnego nie miałam. Nie chce żebyś zniknął!

„Teraz już za późno. Jest mi przykro z tego powodu, ale spełnionego pragnienia nie można cofnąć. Nawet jeśli narodziło się w afekcie.”

Emma podbiegła do towarzysza, a ten zleciał z lampy wprost w jej objęcia. Dziewczyna nie wytrzymała i po policzkach znów spłynęły jej łzy. Mocna przytuliła stworzenie do piersi. Czuła jego ciepło, które z każdą chwilą ulatywało coraz bardziej. Smok położył głowę na jej ramieniu. Trwali tak razem przez długi czas. Gdy zbliżało się nieuniknione Emma zdołała zapytać:

– Co ja mam teraz robić? Bez ciebie, bez rodziców, bez nikogo.

„Co tylko zechcesz. Jesteś wolna, więc bądź wolna. Nie zmarnuj tego.”

– Czy ja sobie poradzę?

„Wierzę w ciebie.”

Dziewczyna spojrzała w ledwo już widoczne oczy smoka po raz ostatni.

– W takim razie ja również muszę uwierzyć w siebie. – Uśmiechnęła się i przez krótka chwilę wydawało jej się, iż stworzenie odwzajemniło uśmiech. – Żegnaj mój przyjacielu.

„Żegnaj przyjaciółko.”

Smok zniknął całkowicie. Ręce Emmy zacisnęły się na jej klatce piersiowej. Została sama, ale nie czuła już smutku.

 

Pomarańczowo-czerwona łuna oświetlała poważną twarz Emmy. Języki ognia, pochłaniające kolejne elementy budowli ogrzewały ją przyjemnym ciepłem. Dziewczyna nie do końca wiedziała, dlaczego postąpiła akurat w ten sposób, ale poczuła się oczyszczona. Dom, w którym spędziła swoje dotychczasowe życie był wszystkim, co wiązało ją z przeszłością. Gdy powoli zmieniał się w proch, okowy, którymi była więziona, znikały.

Ostatni płonień zgasł o świcie, a wraz z nowym dniem rozpoczął się nowy rozdział jej życia. Stała się silna oraz odważna. Stała się wolna.

Koniec

Komentarze

Oj, stworzyłeś paskudny świat, który daje dużo możliwości interpretacyjnych. I jeszcze jest jakieś przesłanie.

Jeśli chodzi o język – mogło być dużo lepiej. Powtórzenia, sporo literówek.

Babska logika rządzi!

Jako etatowy beta czytacz klma stwierdzam, że powyższy tekst jest jak na razie najlepszym, jaki napisał. (Choć pewnie się nie zgodzi :) ). Podobało mi się.

 

Tekst oceniam na 7.

Hmmm… Uważaj, czego sobie życzysz plus mocna patologia dla czytelnika wstrząśnięcia. A ja może tylko zadrżalem. Dlaczego?

Może odrobinke za sztampowo? Paradoksalnie, najmocniejszy ładunek emocjonalny miała pierwsza scena, która podkreślała pasywność matki. Potem, epatując patologią, nie udało ci się u mnie utrzymać tego napięcia – czegoś zabrakło. Ale pomysł niezły.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Początek wstrząsający, ale potem, przez zbyt wielkie nagromadzenie zła, przestaje wywoływać zamierzony efekt. Życzenia Emmy zdają się naturalne i zrozumiałe w sytuacji, w której się znalazła, jednak zaskakuje ich skutek.

 

Ze­rwa­ła się na równe nogi i z ca­łych sił kop­nę­ła ojca w kro­czę. – Literówka.

 

Jak co dzień sta­rał sobie wy­tłu­ma­czyć, dla­cze­go taki los spo­tkał wła­śnie ją. – Literówka.

 

Emma wy­obra­zi­ła sie­bie jako do­ro­słą ko­bie­tę. – Może: Emma wy­obra­zi­ła sobie, że jest do­ro­słą ko­bie­tą.

 

Smok usiadł na jej barku. Pa­zur­ka­mi wbił się w jej ciało na tyle mocno, aby za­cho­wać rów­no­wa­gę, ale nie, żeby zro­bić jej krzyw­dę. – Nadmiar zaimków.

Proponuję w drugim zdaniu: Pa­zur­ka­mi wbił się w ciało na tyle mocno, aby za­cho­wać rów­no­wa­gę, ale nie zro­bić krzyw­dy.

 

Sta­rał się go za­sło­nić, ale zro­bi­ła to tak nie­udol­nie… – Literówka.

 

Gdyby oj­ciec jej nie trzy­mał, upa­dła by.Gdyby oj­ciec jej nie trzy­mał, upa­dłaby.

 

„Nie­na­wi­dzisz go.„Nie­na­wi­dzisz go”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu. Ten błąd powtarza się w całym opowiadaniu.

 

Nigdy jakoś spe­cjal­nie nie ukry­wa­ła nie­na­wi­ści do ojca, więc nie trud­no było ją za­uwa­żyć. – …więc nietrud­no było ją za­uwa­żyć.

 

nieco przy­po­mi­nał la­ta­ją­ce­go po po­ko­ju ko­ma­ra. – Wolałabym: …nieco przy­po­mi­nał la­ta­ją­ce­go w po­ko­ju ko­ma­ra.

 

Chce, żeby za­pła­cił za to, co mi uczy­nił – wy­szep­tał, a chwi­lę póź­niej po­wtó­rzy­ła gło­śniej. – Literówki.

 

Już chcia­ła się ob­ró­cić na picie i dać nura w las… – Literówka.

 

Do­strze­gła, że był to blond włosy chło­piec sto­ją­cy krok przed to­wa­rzy­sza­mi.Do­strze­gła, że był to blondwłosy chło­piec sto­ją­cy krok przed to­wa­rzy­sza­mi.

 

Ro­zej­rza­ła się do­oko­ła, chcą zo­ba­czyć smoka i spraw­dzić jego re­ak­cje, ale nie było go w kuch­ni. – Literówki.

 

spły­wa­ją­ce po zim­nym me­ta­lu struż­ki czer­wo­nej krwi. – Czy istniała możliwość, by krew miała inny kolor?

 

a po chwi­li z po­mię­dzy zębów wy­su­nę­ła się za­krwa­wio­na koń­ców­ka pręta. – …a po chwi­li, spo­mię­dzy zębów, wy­su­nę­ła się za­krwa­wio­na koń­ców­ka pręta.

 

Pro­szę, uczyć moją mamę sil­niej­szą. – Literówka.

 

Za­do­wo­lo­na jak nigdy, prze­bra­ła się w czy­ste ubra­nia. – Czy Emma spała w brudnym ubraniu? ;-)

Proponuję: Za­do­wo­lo­na jak nigdy, włożyła czy­ste ubra­nie.

Ubrania wiszą w szafie, leżą na pólkach. To, w co ktoś się ubrał i teraz ma na sobie – np. bielizna, spodnie, koszulka, bluza, buty – to ubranie.

 

Spie­ni­łem twoje naj­skryt­sze pra­gnie­nia. –  Pewnie miało być: Spe­łni­łem twoje naj­skryt­sze pra­gnie­nia.

 

Emma chwy­ci­ła pierw­szą rzecz, jaka wpa­dła jej w ręce i ci­snę­ła nią w smoka.Emma chwy­ci­ła pierw­szą rzecz, która wpa­dła jej w ręce i ci­snę­ła nią w smoka.

 

Ostat­ni pło­nień zgasł o świ­cie… – Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki regulatorzy za wyłapanie błędów, zwłaszcza literówek. Choćbym nie wiem ile razy czytał tekst, to i tak zawsze jest ich pełno;]

Smok jest taki mało smoczy – w zasadzie mogłaby zamiast niego występować wróżka albo złota rybka. Ojciec jest trochę zbyt dosłowny i przesadzony – tym bardziej, że perspektywa narracyjna osadzona jest blisko dziecka, a dzieci raczej mają tendencję do wypierania złych rzeczy doznawanych od rodziców (w szczególności nie pasuje zbyt dokładny opis zgwałcenia). Matka jest za to ładnie wykreowana, bo widać to przegrane życie, którego jedynym sensem jest paradoksalnie mąż-kat. Wątek życzeń również jest całkiem udany. Podsumowując, opowiadanie mogłoby bardzo dużo zyskać, gdyby popracować trochę nad sposobem obrazowania – ale chyba średnio pasuje na konkurs o smokach ; )

I po co to było?

Nowa Fantastyka