- Opowiadanie: Madeline - Czas gwiazd

Czas gwiazd

To mój debiut na NF, więc bardzo proszę o konstruktywną krytykę. Wszelkie wskazówki mile widziane. :3

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Czas gwiazd

Zabili nam już Księżyc, teraz czas na gwiazdy.

 

***

 

23 sierpnia roku Pańskiego 271 Trzeciej Ery ostatnia kopalnia węgla na Nowej Ziemi zatrzymała się i ogłosiła koniec swojej działalności. Wbrew przewidywaniom nie zapanował chaos ani bezprawie, przerzedzona przez trwającą wojnę ludność była zbyt zastraszona, by się wychylać. Koniec był już tylko kwestią czasu.

 

– Profesorze? Czy mogę wejść?

Natarczywe pukanie wyrwało mężczyznę ze snu. Przetarł oczy i rozmasował obolały od spania na fotelu kark, przygładził rozczochrane, poprzetykane siwizną włosy.

– Proszę – powiedział nieco ochrypłym głosem. Do pomieszczenia weszła góra jedenastoletnia dziewczynka z czerwoną wstążką w popielatych włosach, trzymając w rękach porcelanowy imbryk, pamiętający zapewne niejeden podwieczorek na Starej Ziemi.

– Dobrze cię widzieć, Hilly – Profesor uśmiechnął się i wstał, by wyciągnąć z podniszczonego kredensu dwie bliźniacze filiżanki. Hilaritas napełniła je płynem koloru świeżych szczyn.

– Zamknęli kopalnię. Słyszał pan?

– To musiało w końcu nastąpić – westchnął i wyjrzał przez okno zasłonięte resztkami pożółkłej firanki. Na środku usianej wyrwami drogi stał palony przez słońce wrak samochodu.

– Jak promieniowanie?

Dziewczynka odwróciła wzrok i schowała nos w filiżance. Dopiero po chwili odstawiła ją na spodek i spojrzała na Profesora spode łba.

– Wzrosło – szepnęła i wzruszyła ramionami. Czerwona wstążka na jej głowie przekrzywiła się lekko. Mężczyzna ucisnął nasadę nosa i milczał przez długą chwilę. Promieniowanie wzrastało każdego dnia. Systematycznie zbliżało się do poziomu krytycznego.

– Jak się czujesz?

– Nad wyraz dobrze! – powiedziała z uśmiechem.

– Hilly…

– Naprawdę – Skinęła głową i podniosła książkę leżącą na stole. – Co to jest?

Profesor już otworzył usta by odpowiedzieć, gdy panującą na zewnątrz ciszę przeciął nagły świst i wybuch. Podłoga pod ich stopami zatrzęsła się niebezpiecznie, potem wszystko ucichło. Podszedł ostrożnie do okna, wyjrzał. Niebo na horyzoncie zaroiło się od tysięcy czarnych punkcików.

– Co się dzieje? – Hilaritas stała obok i spoglądała na niego pytającym wzrokiem.

– Chciałbym wiedzieć – odparł, chwycił dziewczynkę za rękę i pociągnął na schody.

 

***

 

Noc nastała szybciej niżby tego sobie życzył. Na szczęście niosła ze sobą nie tylko ograniczoną widoczność, ale też błogi chłód, o którym można było tylko pomarzyć podczas spiekoty dnia. Siedzieli w piwnicy od ośmiu godzin, podczas których ich uszu doszły jedynie dwa kolejne wybuchy. Hilaritas spała z głową opartą o jego ramię, on sam wyglądał przez niewielkie okienko na zewnątrz. Na niebie rozświetlonym przez miliony gwiazd wyraźnie odznaczały się dwie kule. Księżyc i NOWA Nowa Ziemia, dom bogaczy, dla których trwająca wojna była jedynie okolicznością niesprzyjającą handlowi międzygalaktycznemu. Nowonowoziemianie gardzili Nowoziemianami i ich problemami, nie uznając ich nawet za ludzi i nazywając Wygnańcami.

Czwarty wybuch nastąpił trochę ponad dwie godziny po trzecim i tym razem oderwał sporą część Księżyca, wyrzucając ją w niebyt. Profesor potrząsał Hilly, aż ta obudziła się w końcu.

– Co się stało? – zapytała ziewając.

– Patrz, dziecko – szepnął – Księżyc umiera.

 

Planetoida nazwana na cześć Księżyca jego imieniem została zniszczona tej nocy. Był to potężny cios wymierzony w Wygnańców, mimo że Księżyc nie był satelitą żadnej z Ziem. Chociaż gdyby należał do NOWEJ Nowej Ziemi, zapewne nikt nie odważyłby się go ruszyć. Teraz, jako symbol nadziei dla Nowoziemian, przestał istnieć. Czteroręcy wojownicy z Aresa wykonali pierwszy krok ku ostatecznej zagładzie Nowej Ziemi i jej mieszkańców.

 

Po niespokojnej nocy nastał kolejny upalny dzień. Od pięciu godzin panował spokój i Profesor zdecydował się przenieść śpiącą wciąż Hilaritas do Statku. Minęło wiele lat, odkąd po raz ostatni zamknął za sobą drzwi maszyny. Teraz było to najbezpieczniejsze miejsce na Nowej Ziemi, ostatni ze Statków, niszczonych bezmyślnie na początku wojny, by nie dostały się w ręce wroga. Ułożył dziewczynkę na fotelu, a sam przesunął w zamyśleniu dłonią po zakurzonej konsoli.

– Witaj, perełko – mruknął. Hilaritas zakaszlała i obudziła się.

– Profesorze? Co to za miejsce? – zapytała, rozglądając się ciekawie dookoła.

– To, Hilly, jest ostatni Statek we wszechświecie. Przywitaj się.

– Ummm… – Dziewczynka potarła policzek – Witaj.

Jedno światełko na konsoli mrugnęło kilkakrotnie spod grubej warstwy kurzu. Hilaritas podskoczyła zdumiona.

– On mnie rozumie?

– Zapewne lepiej niż ty sama siebie – odparł Profesor i uśmiechnął się po raz pierwszy od bardzo dawna. Dziewczynka spojrzała w niebo.

– Księżyc naprawdę nie żyje? – zapytała niemal szeptem. Uśmiech spełzł z pomarszczonej twarzy mężczyzny.

– Hilly… – zaczął, jednak umilkł na chwilę, jak gdyby nie był pewien tego, co chce powiedzieć. – Wysadzili Księżyc, wysadzą też Nową Ziemię i każdą gwiazdę na niebie, wiesz o tym. Prędzej czy później zniszczą tę planetę, a z nią i nas. Nie unikniemy śmierci.

– Wiem o tym – Uśmiechnęła się tak beztrosko jak tylko dzieci potrafią. – Powtarza mi to pan co jakiś czas.

Profesor schylił się i wyciągnął spod konsoli lepkie od kurzu pudełko. Hilaritas spojrzała na nie zaciekawiona.

– Celem wojowników z Aresa jest tylko i wyłącznie odnoszenie kolejnych zwycięstw. Będą niszczyć tak długo jak istnieją. Wszystkich jest niewiele ponad tysiąc. Oni nie rodzą się jak my i nie żyją jak my.

– To maszyny? – zapytała dziewczynka. Była wyjątkowo inteligentna jak na swój wiek. Gdyby Profesor kiedykolwiek miał dzieci, chciałby, żeby były takie jak ona. Skinął głową.

– Pamiętasz jak opowiadałem ci o nieudanym eksperymencie ludzi z NOWEJ Nowej Ziemi?

– Tak. To wojownicy z Aresa są tym eksperymentem.

– Zniszczą nasz świat, a potem kolejny. To się nie skończy, dopóki nie zostaną sami we wszechświecie lub ktoś się ich nie pozbędzie – powiedział zmęczonym głosem, ścierając rękawem kurz z pokrywy pudełka. Zerknął na Hilaritas. Dziewczynka uśmiechała się ze zrozumieniem.

– Wiem co ma pan na myśli, Profesorze – Skinęła głową. – Wysadzimy ich razem z Nową Ziemią.

Na pokładzie Statku zapanowała cisza, jakby jego pasażerowie już pogrążyli się w żałobie po tym, co stać się dopiero miało. Mężczyzna nie tłumaczył nic więcej. Wiedział, że dziecko rozumie co stanie się już niedługo. Postępował jak tchórz, zatrzymując ją przy sobie i wciągając w morderstwo, ale Bóg mu świadkiem, że nie potrafił inaczej. Może i zostanie potępiony, jednak jakie ma to znaczenie w obliczu przesłaniającej wszechświat groźby?

 

Tydzień później, straszliwy tydzień, przez który zdążył policzyć wszystkich ludzi żyjących na Nowej Ziemi, wojownicy z Aresa w całej swojej liczbie zaatakowali planetę. Profesor zaprowadził Hilaritas na wzgórze. Dziewczynka po raz pierwszy odkąd ją znał, nie uśmiechała się. Niosła pudełko ze zwieszoną głową, potykając się co jakiś czas o wystający z drogi kamień. Była wyczerpana głodem i nasilającym się promieniowaniem.

– Dobrze się czujesz? – zapytał, gdy stali już nad urwiskiem. Wziął od dziewczynki pudełko i wyciągnął detonator.

– Nie.

– To dobrze – spróbował się do niej uśmiechnąć. – To znaczy, że wciąż masz serce.

Gdzieś za nimi przetoczył się potężny huk.

– Chodź, Hilly. Przytul się.

Dziewczynka przylgnęła do jego boku. Przykucnął, objął ją ramieniem i przytulił policzek do jej płowej głowy. Zamknął oczy i nacisnął guzik.

 

***

 

31 sierpnia roku Pańskiego 271 Trzeciej Ery Nowa Ziemia przestała istnieć. Jej mordercy i zbawiciele przedłużyli życie gwiazd o kolejną nieskończoność.

 

Koniec

Komentarze

roku pańskiego 271 ---> jeżeli już tłumaczysz “Anno Domini“, “pańskiego” powinnaś zapisać dużą literą.

Natarczywe pukanie wyrwało mężczyznę ze snu. Przetarł oczy i rozmasował obolały od spania na fotelu kark. Miał rozczochrane, poprzetykane siwizną włosy. ---> proponuję zmianę w drugim i trzecim zdaniu na » Przetarł oczy i rozmasował obolały od spania na fotelu kark, przygładził rozczochrane, poprzetykane siwizną włosy.« Dlaczego? Obecnie można przypisać posiadanie rozczochranych włosów karkowi. Przeanalizuj to sama…

Systematycznie zbliżało się do punktu krytycznego. ---> Promieniowanie i punkt? Wartość, poziom, myślę… :-)

Generalnie jednak tekst napisany dobrze, poprawnie. Oby tak dalej, Madeline.

Bardzo dziękuję, postarałam się poprawić tekst możliwie jak najdokładniej. Nad tym “rokiem Pańskim” zastanawiałam się już podczas pisania, nie byłam pewna. Teraz powinnam już zapamiętać. :)

Kill the Moon

Temat dosyć oklepany. Pod względem języka – całkiem nieźle napisane.

Zastanawiam się, w jaki sposób można zniszczyć gwiazdę… Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to poczekać, aż się sama wypali.

Był to potężny cios wymierzony w Wygnańców, mimo, że Księżyc nie był satelitą żadnej z Ziem.

Bez przecinka po mimo. Jeśli w zdaniu są dwa spójniki obok siebie, to zwykle traktuje się jej jak jeden.

Tekst oceniam na 5.

Babska logika rządzi!

Fajny debiut. Na plus trzeba zaliczyć poszanowanie dla czytelnika, tj. poprawność językową tekstu. Fabuła jest jaka jest, natomiast w miarę udała się relacja starego z dziewczynką, to znaczy widać, że on chce nad nią roztoczyć opiekę, ale też coś wyjaśnić, ona zaś próbuje zrozumieć. 

Czekamy na kolejne utwory  ; )

I po co to było?

Planetoida nazwana na cześć Księżyca jego imieniem

imho wystarczy "Planetoida nazwana na cześć Księżyca" : )

 

Zgodzę się z przedpiścą – fajny debiut. Historia w sumie jest dość prosta, ale ładna w swoim minimalizmie, a postaci budzą moją sympatię.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Jak mi się ma nie podobać, jak im sie podoba. :D Nie umiem krytykować, więc hahaha

Niby nic nowego, ale czytał się bardzo miło. Niezły debiut.

 

Nio­sła pu­deł­ko ze zwie­szo­ną głową, po­ty­ka­jąc się co jakiś czas o wy­sta­ją­cy z drogi ka­mień. – Dlaczego pudełko miało zwieszoną głowę?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka