- Opowiadanie: buuby - Smocza rozgrywka

Smocza rozgrywka

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Smocza rozgrywka

Na rozległym placu przed Kapitolem, stało dziesięć marmurowych pręgierzy. Od dwóch dekad, stanowiły symbol umacniania nowej władzy. W ostatnich dwóch latach, nie używano ich często. Egzekucje stopniowo zanikały, naród stawał się potulniejszy. Tego dnia, pręgierze ponownie miały spłynąć krwią. Jak dawniej, w jedyny wolny od pracy dzień, kazano obywatelom stawić się przed Kapitolem. Tłum ustawiono po bokach ogromnej trybuny, wypełnionej dygnitarzami państwowymi oraz zwierzchnikami armii. Na honorowym miejscu loży, wyłożonym jedwabnymi poduszkami spoczywał ogromny czarny smok. Był to Athan, niepodzielny władca państwa. Wiele lat minęło, odkąd ostatni raz, osobiście nadzorował wykonanie kary. Teraz kierował wzrok na dziesięciu reakcjonistów, którym odczytywano wyrok. Stojący w tłumie Eryk, obserwował swoich przyjaciół, skazywanych na śmierć. Chciał coś zrobić, ruszyć z pomocą, pamiętał jednak słowa towarzyszy, każące pozostać mu przy życiu, za wszelką cenę.

Wyrok odczytano, pluton egzekucyjny wykonał swoje zadanie. Zgromadzonym kazano wrócić do domów. W głowie, idącego wolnym krokiem Eryka, wciąż tkwiły słowa oskarżyciela. Za szerzenie imperialistycznych haseł, za atak na siedzibę władz, za niszczenie ładu bezklasowego społeczeństwa, za bezpardonowe ataki na system z polecenia kapitalistycznych kreatur. Skazujemy na śmierć. Słowa odpłynęły i pojął z przerażającą jasnością, że został sam. Ta niedawno rozbita grupa, była ostatnim ogniskiem buntu. Społeczeństwo nie chciało już walczyć, mało tego, wręcz popierało dwudziestoletnie rządy terroru i niesprawiedliwości. Tak właśnie myślał Eryk i jego grupa, był pewien, naród musiał zostać zmanipulowany, musiały stać za tym smocze sztuczki. Dali się kupić, pozornym dobrobytem, pracą dla każdego, słynną opieką socjalną. Sprzedali swoją wolność, pozwolili być ciągle obserwowani, pozwolili, aby państwo ingerowało w każdą część życia. Został sam, z zadaniem pokonania systemu, czy się to społeczeństwu podoba, czy nie. Kluczem do obalenia ustroju, było pokonanie Athana, smoka uzurpatora, bestii, która ogniem i szponami, zniszczyła demokrację. Może to nie była najlepsza demokracja. Może i były afery z zegarkami, z podsłuchami, z benzyną dla posłów na delegacje. Owszem było zamieszanie ze służbą zdrowia, kopalniami i emeryturami, ale jakoś to szło. Eryk wiedział, że musi walczyć dalej, pozostała ostatnia opcja. Musi odnaleźć, Mandira, czerwonego smoka. Opinia publiczna była przekonana o jego śmierci, był to olbrzymi błąd.

***

Wstawał pogodny wiosenny poranek, Eryk włączył swój holofon, urządzenie rozjaśniło mrok pokoju. Z paska opiętego wokół nadgarstka, wyświetlił się holograficzny interfejs, szeptem wybrał skrzynkę odbiorczą. Otworzył wiadomość, którą dostał jakieś dwa tygodnie temu. Wiadomość głosiła, że Mandir, czerwony smok i zarazem były prezydent, nadal żyje. Ukrywa się ponoć w górach na zachodzie, wysłano szczegółową mapę i wskazówki gdzie się kierować. Nadawca zachował anonimowość, mogło to budzić wątpliwości, pachniało tu prowokacją. Jeden szczegół, świadczył o prawdziwości tekstu, był napisany szyfrem, stworzonym przez jego ojca wiele lat temu. Nikt nie znał tego kodu, Eryk nie miał, co do tego wątpliwości. Nie rozmawiał o tym ze swoimi ludźmi, pewnie dzięki temu jeszcze żyje. Domyślał się, że ojciec tak wszystko ustawił, aby dostał te informacje dopiero teraz. Przeczytał wiadomość ponownie, zapamiętał wszystkie szczegóły.

Postanowił wyruszyć natychmiast, dniało już, nocne patrole skończyły służbę, można było spokojnie wyjść unikając kontroli prewencyjnych. Wyszedł z domu, przed budynkiem stał jego przydziałowy, tak jak i mieszkanie, mały fiat sport, o napędzie elektryczno-wodorowym. Popularne autko klasy robotniczej. Wsiadł i ruszył za miasto. Podróż zapowiadała się na długą, musiał oddalić się od zamieszkanych terenów, zapuścić się w opuszczone tereny.

Przejeżdżał obok zniszczonego miasta, dawna metropolia straszyła teraz zrujnowanymi budynkami, otoczona wielokilometrowym ogrodzeniem pilnowanym przez strażników. Eryk od dawna zastanawiał się, czego tam strzegą, nie pozostało nic wartościowego, ludzki dobytek walał się na ulicach porzucony w pośpiechu. Walka Mandira i Athana zniszczyła to miasto, była prawdziwym kataklizmem, który zmusił mieszkańców do ucieczki. Wskazówki w wiadomości, kazały reakcjoniście kierować się ku górą oddalonym dwadzieścia kilometrów od zniszczonego miasta, tam miał odnaleźć jaskinię.

Dojechawszy do podnóża, ukrył auto w zagajniku, nocne patrole rzadko się tu zapuszczały, mimo tego nie chciał ryzykować. Ruszył wytyczonym przez holofon szlakiem, na szczęście usunął ze swojego urządzenia sygnał namierzający, nikt nie mógł wiedzieć gdzie jest. Po dwóch godzinach kluczenia między skałami odnalazł wlot jaskini, nie czekając wszedł w mrok groty, głosem uruchomił latarkę w holofonie. Światło rozproszyło nieco ciemność, pieczara była spora, około trzydzieści metrów szerokości i dwadzieścia długości. Sklepienie upstrzone stalaktytami niemal ginęło w mroku. Eryk spodziewał się znaleźć jakiś tunel, przejście w głąb góry, nie napotkał nic takiego. Robiło się późno, postanowił, więc odpocząć i zastanowić się, co robić dalej. Usiadł naprzeciw wejścia do groty, siedząc tak zasnął ze zmęczenia podróżą i błądzeniem w górach.

Była głęboka noc, gdy zbudził Eryka jakiś szmer, zerwał się na nogi. Rozejrzał się po jaskini, w pierwszej chwili nie dostrzegł niczego, gdy oczy przyzwyczaiły się do ciemności wychwycił jakiś ruch. Nagle stanęło przed nim sześć uzbrojonych postaci, włączając latarki na swych karabinkach laserowych, mierzyli do niego. Reakcjonista zamarł, była to tak zaskakująca sytuacja, że nie mógł wydobyć słowa.

– Na kolana i ręce za głowę – powiedział jeden z napastników.

Eryk posłusznie wykonał polecenie, miał już coś powiedzieć, gdy jeden z szóstki stanął za jego plecami. Poczuł nagły ból w potylicy i to było ostatnie, co pamiętał nim stracił przytomność. Obudziła go lodowata woda, wylana wprost na głowę, zdezorientowany otrzepał się, chciał przetrzeć twarz, nie mógł z powodu rąk, ciasno przywiązanych do krzesła, na którym siedział. Znajdował się w niewielkim pomieszczeniu, przed nim stał wysoki mężczyzna, ubrany w czarny, wojskowy uniform. W ręku trzymał, długi metalowy pręt.

– Powiesz mi teraz, kim jesteś i kto cię tu przysłał – odezwał się człowiek w czerni spokojnym głosem – Jeśli nie, zapoznam cię z tym urządzeniem. Dodam, że uzupełnione jest prądem o dużym natężeniu.

Dla wzmocnienia tych słów, po pręcie przebiegł błysk wyładowania. Eryka przeraził ten widok, mimo wszystko postanowił niczego nie zdradzać, nie wiedział, z kim ma do czynienia.

– Nic ci nie powiem póki nie dowiem się, jakim prawem zostałem tu uwięziony. Kim jesteś?

Mężczyzna bez ostrzeżenia uderzył Eryka w klatkę piersiową. Samo uderzenie nie było tak bolesne, dopiero w połączeniu z prądem wdzierającym się w ciało, stanowiło piekielną torturę. Więzień krzyknął, dostał kolejny raz.

– Kim jesteś, kto cię przysłał? – Pytania dobiegły go, poprzez ból.

– Wal się, nic nie powiem.

Oprawca przymierzał się do kolejnego ciosu, nie zaatakował usłyszawszy dobiegający skądś głos.

– Kapitanie, miałeś poczekać aż sam z nim porozmawiam – głos był niski, niezwykle głęboki, przywoływał jakąś nostalgię. – Twoja nadgorliwość bywa przydatna, czasem jednak sprawia problemy.

Ściana za plecami czarno odzianego człowieka rozsunęła się, ukazując ogromną jaskinię. Musiało to być coś w rodzaju centrum dowodzenie, całe pomieszczenie podzielone było rzędami stanowisk, przy, których zasiadali technicy zajęci jakimiś zadaniami. Przez wolną przestrzeń pomiędzy nimi, szedł ku niemu dostojnym krokiem olbrzymi czerwony smok. Stworzenie miało dużą trójkątną głowę, po trzy kolce na obu policzkach i dwa rogi u szczytu. Mandir, bo to był właśnie on, w ocenie Eryka musiał mieć jakieś piętnaście metrów długości. Jego grzbiet, aż po zakończenie ogona zdobiły dwa rzędy kolców, tylne łapy były niezwykle muskularne z wielkimi szponami. Przednie kończyny nieco mniejsze, ale równie umięśnione. Smok zbliżył się do krzesła, na, którym siedział reakcjonista, ułoży się wygodnie naprzeciw, potężne skrzydła ułożył wzdłuż tułowia.

– Kapitanie proszę nas zostawić na jakiś czas – jego niesamowity głos przełamał ciszę.

Żołnierz kiwną głową i odszedł bez słowa. Mandir skierował wzrok na swego gościa. W jego oczach kryła się wielowiekowa wiedza, jakaś niewytłumaczalna głębia.

– Kim jesteś młody człowieku? – odezwał się swym hipnotyzującym głosem – Dlaczego szukasz mego domu i nawiedzasz go nieproszony. Kto podał ci informacje gdzie mnie szukać?

– Nazywam się Eryk Skowroń – postanowił od początku mówić prawdę – Jestem, a raczej byłem przywódcą ruchu oporu przeciwko władzy. Moją grupę rozbito, przeżyłem tylko ja.

– Przybywasz zapewne w konkretnej sprawie – smok uważnie przyglądał się swemu rozmówcy – Musi tak być skoro na wstępie rozmowy odpowiadasz tylko na mniej istotną cześć pytania. Uprzejmość nakazuje byś wytłumaczył się z swej impertynencji.

Nastąpiła pełna napięcia pauza. Eryk czuł się zbity z tropu, odczytał ukrytą groźbę. Wiedział, że musi wszystko powiedzieć.

– Informacje o tym miejscu dostałem w zaszyfrowanej wiadomości, podejrzewam, że od ojca. Jak już mówiłem, byłem przywódcą grupy walczącej przeciw reżimowi Athana. Trzy dni temu, w pokazowej egzekucji zamordowano moich ludzi, zostałem sam i postanowiłem cię odnaleźć. Potrzebuję pomocy w walce.

– Lepiej, powoli zacierasz pierwsze, złe wrażenie – Mandir zrobił efektowną pauzę. – Co daje ci powody sądzić, że znajdziesz u mnie pomoc?

– Co to za pytanie – zdenerwował się Eryk – Jesteś byłym prezydentem, musisz chcieć obalenia dyktatury. Przecież, Athan zniszczył wszystko, co stworzyłeś. Nie możemy pozostawić ludzi pod jego wpływem. On ich wykorzystuje, mami ich umysły, musimy…

– Skąd masz pewność? – Przerwał Mandir – Dlaczego jesteś pewien, że Athan kieruje ludzkimi umysłami? Czy nie dostrzegasz innej możliwości?

– Nie ma innej możliwości. Najpierw zostali zastraszeni, później omamieni pozornym dobrobytem. Nie zauważyli, kiedy sprzedali swoją wolność za fałszywe bezpieczeństwo. Toczy ich choroba zwana apatią, bo jak wytłumaczyć brak sprzeciwu na mordy tych, którzy myślą inaczej. Musimy otworzyć im oczy, sprawić by sami decydowali o swojej przyszłości.

Smok rozpostarł skrzydła i ułożył się wygodniej.

– Nie dopuszczasz do siebie innego punktu widzenia – powiedział Mandir po chwili – Jesteś bardziej ślepy niż ci, o których walczysz. Czemu nie dopuszczasz myśli, że społeczeństwu pasuje taki układ? Może ci ludzie nie chcą sami decydować o swoim losie, wygodniej im, gdy ktoś to robi za nich. Dlaczego z łatwością odrzucasz myśl, że ludzie świadomie sprzedali swoją wolność, chcą żyć spokojnie, co im po swobodzie skoro codziennie muszą walczyć o przetrwanie. Czy nie lepiej, gdy ktoś decyduje za nas?

– Nie wierzę w to, co słyszę – wyszeptał Eryk – Czy ty też się poddałeś?

– Wręcz przeciwnie. To są słowa, jakie napotkasz na swojej drodze, nie będzie łatwo pozyskać zwolenników. Tak sądzi wiele osób, nie chcą rewolucji. Nasuwa się, więc pytanie czy dając społeczeństwu wolność na siłę nie stajesz się taki sam jak tyran, przeciw, któremu walczysz?

To pytanie zaskoczyło Skowronia, nigdy nie myślał o rewolucji w taki sposób. Mimo tego był zdecydowany, nie wierzył, aby istotnie było tak jak mówił smok i postanowił to udowodnić.

– Twierdzę, że to nie to samo. Każdy powinien być wolny. Może teraz tego nie rozumieją, ja sprawię, że zrozumieją.

– Pomogę ci – stwierdził smok, jego oczy błysnęły dziwnie – Po wszystkim zobaczymy, kto miał rację.

Dni mijały szybko, Eryk dowiedział się wszystkiego. Smok schronił się pod zniszczonym miastem po porażce z Athanem. Za nim uciekła część jego współpracowników, ukryli się blisko wroga, głęboko pod bazą wojskową ukrytą w ruinach. Na początku ludzie dołączali do Mandira, teraz już się to nie zdarzało. Skowroń działał szybko, na powrót uruchomił skrzynki kontaktowe w miastach, do pozyskiwania nowych sił. Kolportował ulotki rewolucyjne, organizował dywersje, nadawał piracki sygnał do telewizji i radia. Dzięki pomocy smoka i jego ludzi stworzył walczące podziemie, Eryk układał plany a Mandir udostępniał środki na ich wykonanie. Mimo tych starań, nie było dużego efektu, znalazło się niewielu podzielających wizję nowego, demokratycznego państwa. Po roku działania siatki stworzonej przez Eryka, jedna jej komórka została odkryta. Złapano jej dowódcę działającego w stolicy, wiadome było, że Athan dowie się o lokalizacji kompleksu Mandira. Po dwóch dniach, wojska wroga przeczesywały góry w okolicy ruin. Sam czarny smok przybył na miejsce, nadzorował operację, aby w decydującym momencie zadać ostateczny cios.

Eryk odnalazł byłego prezydenta w zbrojowni, kilka robotów, przypominających maszyny pracujące w fabryce samochodów, zakładało na niego egzoszkielet. Właśnie podłączano część biegnącą przez całą długość grzbietu, do portu pod nasadą głowy. Elektryczny system siłowników wspomagał przednie i tylne łapy smoka. Górną, kostną część skrzydeł także wyposażono w siłowniki, od nich biegła siatka wiązek elektrycznych. Zewnętrzny system wsparcia kierowany był poprzez myśli podłączonego.

– Wyzywasz Athana? – zapytał Skowroń.

Smok odwrócił głowę w jego stronę.

– Tak. Już dawno należało to zrobić, musimy ponownie się zmierzyć. Zostań w centrum dowodzenia, będziesz widział wszystko na ekranach, elektroniczny wszczep pozwala mi na przekazywanie tego, co widzę. Puścimy transmisję z tego wydarzenia na wszystkich rządowych kanałach.

– Nie tak to miało być – w glosie Eryka brzmiał smutek – Miało być nas więcej. Chyba miałeś rację, ostatnia nadzieja w tobie. Jeśli go pokonasz to może ludzie zrozumieją.

– Może więcej ludzi zrozumie, jeśli zginę.

Odszedł w stronę sali łączności. Sufit w zbrojowni rozsunięto, smok odbił się mocno tylnymi łapami i wystrzelił do góry. Eryk doszedł do pomieszczenia, kilkunastu techników włamywało się do wszystkich sieci, holograficzne ekrany pokazywały obraz widziany oczami Mandira. Był wysoko w powietrzu, głosem wydał komendę uruchomienia wspomagania lotu bojowego. Popatrzył na oba skrzydła, pokrywająca je siatka rozbłysła na moment, teraz miał lepsze wyczucie powietrza i poprawioną zwrotność, manewrował niczym najnowocześniejszy myśliwiec. Nagle na ekranie pojawił się Athan, leciał wprost na czerwonego przeciwnika. Dorównywał Mandirowi wielkością, również wyposażył się w egzoszkielet. Obraz gwałtownie zatrząsł się i zamazał na sekundę, to dwa smoki zwarły się ze sobą, pazury i ogony uderzały raz po raz. Eryk widział jak cios czarnej bestii o milimetr mija głowę byłego prezydenta. Athan zrobił zwrot przez lewe skrzydło i spikował w dół, Mandir ruszył za nim spadając niczym kamień. Oba smoki zbliżały się do ziemi, czarny zmienił błyskawicznie kierunek, czerwony starał się przeciąć tor jego lotu plując strumieniem ognia. Nie trafił, płomień spadł na zniszczone budynki miasta. Obraz zniknął nagle.

– Co się dzieje? – krzyknął Eryk.

– Zakłócają sygnał – odparł szybko technik – Zaraz przełączę na kamery dronów, które mamy w powietrzu, może nie dali rady zakłócić wszystkich.

Obraz pojawił się ponownie. Czerwony smok zniżał się nad ruiny, miał na ogonie swego przeciwnika. Płomienisty słup strzelił w jego stronę, ten wykonał unik, nie do końca udany, ognista smuga trafiła go w skrzydło. Na chwilę stracił kontrolę nad lotem i opadł nieco niżej, strzelił ku niemu kolejny ognisty pocisk, tym razem uniknął go, żar spadł na zniszczone budynki. Mandir zawisł w powietrzu, naprzeciw niego w takiej samej pozycji tkwił Athan, jakby na komendę oba smoki ruszyły na siebie. Czerwony uderzył ogonem, czarny zwinnym ruchem uniknął ciosu, odpowiedział tym samym, trafił z wielką siłą odrzucając przeciwnika, poprawił strumieniem ognia równie trafionym. Mandir spadł na miasto niszcząc wszystko wokół siebie, zasłoniła go chmura pyłu. Athan przelatując nad miejscem upadku zalał wszystko ogniem. Obraz zniknął, zakłócili i tą transmisję.

Nie było czasu na żałobę, system zabezpieczeń kompleksu sygnalizował złamanie procedur, wróg wdarł się do podziemi. Eryk porwał z portu przenośny napęd z nagraniem bitwy i biegł ile sił w nogach, na oślep wybierał kierunki, mimo tego dotarł jakimś cudem do wyjścia. Wdrapał się po drabinie do awaryjnego włazu, otworzył go i uciekł w góry. Czaił się wśród skał długi czas, w końcu, gdy zdecydował, że jest w miarę bezpiecznie odnalazł swoje, ukryte przed rokiem auto. Na szczęście działało, włączył zapłon i ruszył przed siebie, jakiś czas unikał głównych dróg. Nikt go nie śledził, pewnie trwała feta z okazji ostatecznego zwycięstwa, nim zajmą się później. Zaszył się, w starej kryjówce swojej dawnej grupy.

Po tygodniu od śmierci Mandira, Erykowi coś nadal nie dawało spokoju, odczuwał dziwny niepokój. Co dnia oglądał zapis z bitwy szukając cienia szansy, nadziei na to, że czerwony smok jednak żyje, tak jak w walce przed laty, jakimś cudem przeżył. Miał dziwne wrażenie, że widział już gdzieś te obrazy, ale nie mógł wcześniej tego oglądać.

– Tak jak przed laty – mówił na głos do siebie – Już widziałem…

Włączył holofon i otworzył łącze z siecią, wyszukał informacje dotyczące poprzedniej walki dwóch smoków. Na ekranie pojawił się napuszony opis starcia, a pod spodem również nagranie. Odtworzył je i obejrzał, potem znowu i znowu. Widział to już kiedyś, przed dwudziestu laty, puszczano to nagranie wszędzie gdzie się dało, jako symbol nowej władzy, jako sztandar propagandy. Umieścił stary i nowy film obok siebie i odtworzył oba naraz, obejrzał ponownie i w końcu do niego dotarło. To były te same filmy. Ten nowszy był jedynie poprawioną wersją starego, zmieniono nieco perspektywę, na budynki nałożono obraz ruin i usunięto tłumy ludzi, wymazali wszystko, co przypominało funkcjonujące miasto. I puścili mu to, jako obraz na żywo. Musiał się dowiedzieć, dlaczego, i wiedział gdzie pozna odpowiedź.

Skowroń wszedł do dobrze sobie znanej sali w kompleksie pod ruinami miasta. Athan i Mandir stali dumnie na środku, dwa smoki czarny i czerwony, łudząco do siebie podobni, tylko kolor ich różnił.

– Dlaczego? – Zapytał Eryk bez wstępu.

– To był eksperyment społeczny – odpowiedział Athan.

– Eksperyment – powtórzył Skowroń – Mordowanie niewinnych i tyranię nazywasz eksperymentem?

– Nie rozumiesz – odpowiedział Mandir – Najpierw daliśmy ludziom demokrację, możliwość decydowania o własnym losie. Potem zmieniliśmy ustrój, zabraliśmy im swobodę, aby sprawdzić jak zareagują. Efekty okazały się nieoczekiwane, część buntowała się oczywiście, lecz nic nie mogli wskórać. Większa część społeczeństwa poddała się naszej propagandzie, chcieli mieć spokój, kupili nasze hasła. Odrzucili wolność, w której musieli harować na życie, wolność, w której nadal były podziały i dobrobyt dla wybranych.

– Moje rządy – włączył się do rozmowy Athan – Dały im mniejszy komfort, ale wszystko podetknięte pod nos, postanowili robić to, co chcę, oddali możliwość decydowania o sobie w moje ręce. Zaakceptowali egzekucje i wyrzekli się oporu.

– Teraz to widzę – spokojnie powiedział Eryk – Po co więc była ta moja rewolucja, czemu mi na to pozwoliliście?

Smoki spojrzały na siebie, czarny kiwną głową na znak, że już czas.

– To był ostateczny test – rzekł Mandir – Miał sprawdzić efekty eksperymentu. Czy pozostał jeszcze w społeczeństwie duch walki. Po roku twoich działań postanowiliśmy upozorować walkę, tak jak za pierwszym razem. Specjalnie umieściliśmy stary film w sieci żebyś mógł się zorientować i przyjść tu.

– Nie pozostała wola walki – rezygnacja w głosie Eryka była ogromna – Nawet twoja pozorna śmierć nic nie dała.

– To nie do końca prawda – wyjaśnił czarny smok – Duża część narodu zbuntowała się, duch w nich pozostał. Chcą zmian i pójdą za tobą, puściliśmy o tobie rzekomo piracki film.

– Pozwolicie mi odejść?

– Tak – w głosie Mandira nie było fałszu – Zabierzesz ich na zachód, tam założycie państwo i będziecie rządzić wedle własnego uznania. Eksperyment do tego właśnie miał doprowadzić.

– To było okrutne – powiedział Eryk – Co jeśli nie zechcę być przywódcą?

– Zechcesz – rzekł Athan – Wybrali cię przywódcą czy tego chcesz czy nie. Poznajesz te słowa, nie masz wyjścia.

– Gdy już stworzysz swą wymarzoną demokrację – czerwony smok patrzył mu prosto w oczy – Dokładnie obserwuj swój lud. Obserwuj czy ludzie sami nie zaczną sprzedawać wolności, którą im dasz. Czy ludzie nie zaczną za cenę swej prywatności kupować rozrywki. Czy twoi urzędnicy nie będą tworzyć kolejnych regulacji nie pytając nikogo, aby wszystkim żyło się lepiej. Może się zdarzyć, że twoje służby będą gromadzić informacje o każdym w obawie przed zniszczeniem tego, co zbudujecie. Mogą czekać was czasy, w których wszystko będzie jawne i tak naprawdę nikt nie będzie wolny. Zapamiętaj te słowa, niespodziewanie łatwo jest zmarnować ciężko wywalczoną wolność.

Koniec

Komentarze

Interesująca koncenpcja, zaiste. Szkoda w sumie, że nie wiadomo skąd wzięły się smoki. I jak dla mnie o wiele w tym za dużo politycznego zacięcia, ale pomysł – świeży.

 

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to staraj się dzielić te wielkie akapity na nieco mniejsze, które łatwiej się czyta. No i interpunkcja Ci miejscami dość poważnie szwankuje.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zgodzę się z Jose – koncepcja świeża, ale ta polityka… Z jednej strony plus za przemycanie mądrych prawd w tekście, z drugiej minusik za zbyt dużą łopatę na końcu.

Jeśli chodzi o warsztat, to możesz go jeszcze doszlifować: widziałam powtórzenia, literówki, przecinki wydają się żyć własnym życiem i wędrować z miejsc właściwych na nieodpowiednie, miejscami masz błędny zapis dialogów, “ta” odmienia się nieco inaczej niż sądzisz…

Babska logika rządzi!

Dzięki za cenne uwagi. Pracowałem nad interpunkcją, przed pisaniem ale widocznie za mało, popracuję więcej. Co do polityki, to taki właśnie miałem pomysł na to opowiadanie, miało być sporo polityki.

Przejrzałem dialogi jeszcze raz i przyznam się szczerze, że nie mogę znaleźć błędnego zapisu. Czy nie byłoby problemem, żeby mi je wskazać? Chciałbym to poprawić i przy okazji mieć przykład jakich błędów nie popełniać.

Nie no, jestem jurorem i nie chcę pokazywać błędów palcem. Ale zajrzyj tutaj, znajdziesz informację o prawidłowym zapisie.

Babska logika rządzi!

Racja, jurora nie należy prosić o pomoc w poprawie tekstu. Mój błąd. Dzięki za link :-)

Ogólnie koncepcja interesująca; momentami miałem jednak wrażenie, że polityczne hasła, których używasz na potrzeby opowiadania, są zbyt dosłowne i należałoby je udatniej wpleść do tekstu. 

Cały ten eksperyment, który przeprowadziły smoki będące ze sobą w zmowie, wygląda mało wiarygodnie. Chyba chciałeś czymś zaskoczyć na koniec, lecz nieco przesadziłeś. 

Nie jest źle, ale zdecydowanie mogło być lepiej. 

Starałem się aby hasła były przerysowane i jasno widoczne. Faktycznie chciałem na końcu zwrotu akcji, może był to zbyt duży zwrot.

Przyznam, że nie spojrzałem na tag “Science Fiction”, ale zerknąłem na awatara i podła podświadomość podpowiedziała mi, iż to będzie kolejne, klasyczne fantasy ze smokiem w roli głównej.

A tu taka niespodzianka… ;)

 

Pomysł, rzeczywiście, nietuzinkowy. Przesłanie może i zbyt nachalnie podstawione pod nos czytelnika, ale może i taki był zamysł – uświadamiać, to czemu nie chcemy dać wiary.

 

Interesujący tekst.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

ku górą

Górom. 

 

Dużo zdań zlozonych, które aż proszą się o podzielenie. Buuby, znasz portal, pros o bety, można było wielu błędów uniknąć.

Opowiadanie ułożone nierówno, spory proporcjonalnie wstęp i potem wszystko gna, aż do łopatologicznie wyłozonego finału. Zabrakło finezji, a szkoda – pomysł z potencjałem.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki za opinie. Następnym razem poproszę o bety, jakoś mi to z głowy wyleciało. Rozumiem, że zakończenie podstawiłem pod nos czytelnikowi, ale czemu powiedzenie czegoś wprost musi być od razu łopatologiczne.

Właśnie dlatego, że pod nos, otwartym tekstem, w sposób niemalże dydaktyczny, tak, jak dzieciom w szkole – dlatego łopatologicznie ;-)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Po rozwinięciu myśli zgadzam się. Finał miał być mocny i nieco mnie poniosło :-)

 

Fajny demokrata z tego Mandira, co to gości każe swoim zbirom razić prądem! ;)

Za dużo jak na mój gust takich bardzo wprost aluzji politycznych. Nie rozumiem, dlaczego prezydentami zostają smoki. Generalnie – za bardzo się śpieszysz, przez co cała historia sprawia wrażenie mocno połebkowej. O interpunkcji już Ci wcześniej napisano. ;)

Faktycznie trochę galopuje z fabułą. Muszę trochę zwolnić i dopracowywać szczegóły.

Nowa Fantastyka