- Opowiadanie: Sancio - Smocze Popioły

Smocze Popioły

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Smocze Popioły

 

 

I

 Saul wstał z prowizorycznego posłania i rozprostował kości. Należał do bezskrzydłych smoków, co czasami nie ułatwiało mu życia. Był raczej małym smokiem, biorąc pod uwagę , że miał już 400 lat. Jego łuski miały kolor ciemnej toni morskiej , po karku szły kościane wypustki , a na głowie miał jedną parę krótkich baranich rogów. Spojrzał na wschód słońca , który wciaż go zachwycał ,chociaż podróżował po Demonsgate od 30 lat. Ostatnio poczuł w tym miejscu jeszcze większe zło niż dotychczas, przez co ciągle był czujny i gotowy do walki. Mistrzowie wysłali go tu ,aby chronił pielgrzymów podróżujących do klasztoru św. Drasskara, lecz niestety Demonsgate nie było bezpiecznym miejscem. Od czasu wojny demonicznych i niebiańskich smoków cały świat był przepełniony złem, ale niektóre obszary były szczególnie nim naznaczone, tak jak Demonsgate. Saul wziął do łapy swoją kosę i znowu ruszył przed siebie. Tak było codziennie przez 30 lat , ale Smok czuł , że tym razem będzie inaczej… Ngle usłyszał śmiech, który przyprawił go o dreszcze. Saul domyślał się , że jest to pewnie kolejny smokodemon i bez zastanowienia ruszył w stronę,skąd dobiegał ów śmiech. Zauważył leżącego bez ruchu starego smoka .Podszedł do niego i zbadał jego tętno , niestety nie żył. Sprawnym ruchem łapy i wypowiedzianą formułą zbadał otoczenie i wyczuł , że jest obserwowany. Jednak było za późno… Wielkie, zakrzywione ostrze przeszło przez jego pierś jak przez masło , upadł bezwładnie na ziemię i zamknął oczy. Potem była już tylko ciemność…  

II

Otworzył oczy i rozejrzał się wokoło. Jedyne, co pamięta,ł to swoją śmierć i okropny ból, który jej towarzyszył. Wstał z kamiennego piedestału i jeszcze raz przebadał otoczenie. Następnie popatrzył na siebie i zamarł… On gnił , z jego podbrzusza wystawały lekko pożółkłe kości , a kaftan, w który był odziany, zamienił się w poszarpane szmaty. W odległości trzech smoczych ogonów zobaczył ciało smoka, w które wbity był najprawdopodobniej sztylet i przywiązany do truchła klucz. Powoli ruszył w stronę zwłok. Odciął pazurem sznurek, który łączył klucz z ciałem i wyrwał z niego sztylet. Nie zapewniał prawie żadnej ochrony podczas ewentualnego ataku , ale dawał nadzieję…  Saul ruszył przed siebi. Nie wiedział, co go spotka, ale tu nie mógł zostać. Po kilku minutach powolnego , niezbyt ożywionego chodu zobaczył drewnianą chatę.  

-Nie, to nie możliwe ,żeby tutaj byyo jakiekolwiek zabudowania – pomyślał .

-Zresztą co może się stać? Znowu mnie zabiją?

Powolnym ruchem otworzył drzwi i wszedł do środka. Chata była przytulna i wydawała się mniejsza niż na zewnątrz , na jej środku stał niski stół przystosowany do smoczej pozycji leżącej. Nagle Saul usłyszał śmiech.

 – Gdzieś już go słyszałem… Ależ oczywi…– rozmyślania przerwały mu słowa Starej Smoczycy.

– Ładnie to tak wchodzić do czyjejś chaty bez pukania? – zapytała z wyrzutem.

– Ja…przepraszam, nie wiedziałem , że ktoś tu mieszka – odpowiedział skruszonym tonem.

– Tak, jasne, wszyscy tak mówią , wszyscy, którzy tak jak ty zostali dotknięci znakiem plagi – powiedziała.

– Jaki… Co? Ja nie mam żadnego znak.! – powiedział odruchowo, choć wcale nie był pewny, czy ma rację.

– Znak ten wyryty jest na duszy, nie na ciele. Zakładam też , że nie wiesz, jak się nazywasz ani co tu robisz? – spytała.

– No , nie wiem, niech mnie pani oświeci.

 W tonie jego głosu pojawiła się drwina, bo ta smoczyca wydawała mu się szalona , chociaż w sumie to WSZYSTKO wydawało mu się szalone, nie wyłączając jego samego.

– Hi hi hi. A więc jesteś w studni dusz i jak zapewne wiesz, umarłeś. Hi hi hi. – roześmiała się drwiąco.

– Nie mam pojęcia co w tym śmiesznego? – powiedział.

– Oj , dobrze podejdź tu. Przypomnę ci ,kim byłeś…

-Hmm. No dobrze. – Szepnął bez przekonania i podszedł do smoczycy. Ta położyła mu łapę na głowie i wypowiedziała jakieś niezrozumiałe niego słowa. Fala energii przepłynęła przez ciało Saula , a do jego umysłu wtargnęło wiele wspomnień i myśli, ale tylko niektóre były dla niego całkiem widoczne. Widział ostatnie minuty swojego życia i przypomniał sobie, jak się nazywa.

– I co? – spytała, jednak w jej głosie brak było zainteresowania. – Wiesz już, kim jest… byłeś?

– Tak , nazywałem się Saul i byłem mnichem. Pamiętam też , że znałem się na magii – odpowiedział jej Smok.

– Hi hi hi. Więc to ci się przyda… – stwierdziła i podała mu katalizator mrocznej sfery.

– Chyba tak… Ale jak mam odzyskać , hmm… siebie? – spytał nieśmiało.

– Każdy się o to pyta , każdy, który nosi znak – przekleństwo. Utraciłeś duszę, ale jest sposób, aby ją odzyskać. Nie każdemu go wyjawiam, ale ty jesteś inny. Nie wiem czemu, ale jest w tobie coś wyjątkowego.

– Czy to był podryw? – spytał z ironią w głosie. – Tak czy inaczej , powiedz mi, co mam robić , gdzie mam iść, aby odzyskać duszę?

– Hi hi hi. Dusza jest cząstką każdego stwo… -zaczęła, a Saul przerwał jej niespodziewanie.

– No nie, tylko nie długa i nic niewnosząca opowieść. Musisz?

– Tak , muszę. To wiele wniesie do twojej pustej łepetyny. Słuchaj… Dusza jest cząstką każdego stworzenia. Ineligentnego czy bezrozumnego , złego lub dobrego. Wszyscy ją posiadają. Po śmierci ci dobrzy trafiają do Elizium , a ci źli do Tartaru. Ale ty, jak już wiesz, nosisz znak, który po śmierci wysyła cię tutaj. Będziesz umierał i się odradzał, dopóki nie odzyskasz duszy – powiedziała.

– Ale gdzie ona jest? – zapytał.

– Hi hi. Proszę, oto mapa – odpowiedziała mu i podała mapę, na której było zaznaczone jego obecne położenie jak i miejsce, do którego ma się udać. Patrzył się na nią przez chwilę, po czym podniósł głowę i już chciał się o coś spytać ale nie zobaczył nigdzie tej smoczycy jak i chaty. Znowu był na zewnątrz, ale nigdzie nie było tego domku.

 -No cóż, więc ruszam – pomyślał i pobiegł truchtem tam, gdzie rzekomo miał być cel jego podróży…

III

 Krew zabryzgała mu cały pysk , ciął sztyletem tę maszkarę już pół godziny.

 – No zdychaj, cholero jedna!- klął w myślach. Potwór z którym walczył , kiedyś najprawdopodobnie też był smokiem , a raczej smokami , bowiem był to zlepek kilku , jak nie kilkunastu smoków , a na dodatek to coś było odporne na magię, więc katalizator był bezużyteczny. Saul powoli tracił energię na wykonywanie odskoków i piruetów , ale wypatrzył też słaby punkt rywala. Na klatce piersiowej zszywańca było coś w rodzaju wgłębienia. Nie miał pojęci czy to coś da , może tylko zdenerwuje tę plugawą bestię , ale co miał do stracenia? Z całej swej mocy zaszarżował na przeciwnika i celnie trafił ostrzem w dziurę. Potwór zachwiał się i padł na ziemię.

– TAK!!! W końcu! – wykrzyczał radośnie. Po chwili usłyszał za sobą głos:

– No , powiem c,i umarlaku , że walczysz dość dobrze.

 Był to samiec z gatunku zielonych smoków. Miał na sobie zbroję rycerską , a do boku przypasany miecz.

– Zaraz, ty nie jesteś zmarły i czekaj… BYŁEŚ TU PRZEZ CAŁY CZAS I MI NIE POMOGŁEŚ! – wykrzyczał mu w twarz Saul.

– Wybacz, ale myśleliśmy , że zepsujemy zabawę.  

– W sensie ty i… -

– I ja – szepnęła mu do ucha smoczyca ubrana w kaftan zabójcy.

 – No świetnie– pomyślał .Teraz się do mnie przyczepią i będą o wszystko wypytywać.Ostatnim stworzeniem, które nie chciało go zabić i zjeść, był kupiec ,którego spotkał dwa miesiące temu. Od niego też kupił kilka eliksirów i magiczną maskę w kształcie czaszki smoka. Okazało się , że w studni dusz walutą są kości, których Saul miał pod dostatkiem.

– Więc może powiesz ,jak się nazywasz? – zachęcił go rycerz. – Ja jestem Callan ,rycerz inkwizycji , a to jest Erynia.

– Zapomniałeś dodać , że jestem wysoko postawioną asasynką czarnego kwiatu – poprawiła go Erynia. Saul od razu wyczuł , że ta dwójka za sobą nie przepada.

– Miło poznać! Ja jestem Saul. Kiedyś Mnich , teraz już nie bardzo… – powiedział bezbarwnym głosem. Nie chciał zaczynać rozmowy , a czuł , że ta może potrwać długo. Najpewniej zadadzą pytania typu: Skąd pochodzisz? , Po co tu przybyłeś? , Czemu jesteś martwy? I tym podobne.

– Jeszcze raz przepraszam , że ci nie pomogliśmy – Erynia zaczęła mówić do niego swoim słodkim głosem – Może odpoczniesz u nas w obozie? Zjesz coś. Napijesz się…

Saul popatrzył na nią zdziwiony i prawie krzyknął – Żartujesz prawda? Nie wiem, czy widzisz, ale mam dziurę w brzuchu ,więc nie bardzo się napiję!

– Oj , wybacz złośniku , nie chciałam cię obrazić. Hihi. – odparła.

– Daruj sobie, Eri – przerwał nagle Callan. – Oczywiście zaproszenie nie było żartem, chodź z nami!

– No , dobrze niech wam będzie. – Odparł Saul. Po tych słowach ruszł w milczeniu za dziwną parą. "Mam złe przeczucia." Pomyślał.

 Po kilku minutach drogi dotarli do małej, jaskini w której paliło się ognisko i porozrzucane były różne przedmioty.

– Usiądź! – powiedział Callan. – Zgaduję , że naprawdę nic nie jesz i nie pijesz?

– Już mówiłem , że nic nie jem. bo cokolwiek wezmę do ust. wypada mi przez dziurę w brzuchu – burknął Saul ponuro.

– Więc głodujesz? – ciągnęła dalej Erynia.

Saul sapnął i krótko odpowiedział: – Jestem umarłym. Nie potrzebuję jedzenia ani picia, ale dziękuję za troskę.

– Saul, widzę , że ewidentnie cię denerwujemy, więc zapytam od razu. Co robisz w tych okolicach? – ostro powiedział Callan.

Saul zaśmiał się i odparł – Wiedziałem! Ale dobrze , niedaleko stąd jest źródło studni dusz , muszę się tam dostać, aby odzyskać duszę. Teraz ja zadam pytanie: – jak tu trafiliście?

– Widzisz… – wykrztusił Callan.

– Albo i nie – stwierdziła Erynia

– Możesz mi nie przerywać? Dziękuję. Widzisz, wysłał nas tutaj wielki inkwizytor, abyśmy zbadali, czym właściwie jest ta cała studnia…

– Oj , to musiał was bardzo nie lubić, bo nie dość , że trafiliście tutaj, to jeszcze widać , że ewidentnie się nie lubicie – powiedział półgłosem Saul. – Ale có,ż przeciwieństwa się przyciągają… – dodał po chwili. Nie mógł się oprzeć tej maqłej złośliwości. I jak zauważył, zadziałała, bo Erynia zaczęła chichotać , a Callan zrobił obrażoną minę i powiedział:

– Nadzwyczaj zabawne , ale w sumie masz rację. Inkwizytor nas troszkę nie lubi. A ja za nią nie przepadam.  

– Mów za siebie, kochany – mruknęła Erynia i z uśmiechem przytuliła się do Callana, najpewniej, aby zrobić mu na złość. Co jej się wyśmienicie udało.

– Tak czy siak też idziemy tam, gdzie ty, bo podobno to jedyna droga na zewnątrz – smutno odparł Callan.

– Zgaduję , że zaproponujesz połączenie sił? – zapytał ironicznie Saul.

– Hmm. Zgadłeś! – krzyknęła Eri. – Więc TAK czy NIE?

– Eeee. No może… TAK! – odpowiedział Saul.

– Świetnie! A teraz ja idę spać, bo jestem zmęczona.  

– Przyzwyczajaj się, Saul. Ona taka jest– szepnął Callan i też ułożył się do snu.

– Ach… – westchnął Saul i udał się na spoczynek. Gdy spa,ł ukazała mu się stara smoczyca, która tajemniczo zniknęła kilka miesięcy temu.

– Hi hi. Widzę , że znalazłeś towarzyszy. Ale wiedz , że łatwiej ci nie będzie. Każdy twój wybór będzie miał konsekwencje. Hi hi hi – powiedziała, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Saul natychmiast się obudził i zaczął myśleć, co znaczyły jej słowa…

IV

 Nareszcie dotarli pod bramę źródła. Saul czuł niepokój , wiedział , że zdarzy się coś złego ,ale nie umiał powiedzieć co. Z rozmyślań wyrwał go słodki głos Erynii:

– Ej , Saulek idziesz?

– Co… A tak, idę – odpowiedział jej zmartwiony.

Weszli do wielkiej zaniedbanej sal,i na której końcu stało źródło emanujące jaskrawo zieloną poświatą. Wolnym krokiem ruszyli w jego stronę. Niestety, jak zawsze musiało coś pójść nie tak. Usłyszeli jakby czyjeś kroki , które trzęsły całą "świątynią" i zza filaru wyłonił się makabrycznie wyglądający potwór. Jego tułów był posklejany z wielu szkieletów smoków i innych istot , zamiast rąk miał zakrzywione kosy , a jego głowa wyglądałaby na zwyczajną smoczą, gdyby nie fakt , że była przecięta tak , iż widać było przegniłe już mózgowie. Istota wydała z siebie okropny ryk i rozpoczęła szarżę na Saula , Erynię i Callana. Erynia podleciała do góry, po czym dwoma krótkimi mieczami zaczęła atakować maszkarę. Call dobył wielką buławę i powolnymi ruchami zaczął miażdżyć kości istocie. Saul natomiast począł szeptać zaklęcia i rzucać je w stronę Plugastwa. Walka trwała kilka godzin, pod jej koniec Callan poczuł się zbyt pewnie i zapomniał o osłonie, za co został brutalnie ukarany przez potwora. Cios był tak silny , że Call poleciał na ścianę oddaloną o pięć metrów. Saul użył resztek swej mocy, aby rzucić ostatnie zaklęcie które okazało się być śmiertelne dla maszkary. Erynia podleciała szybko do Calla i zaczęła cicho lamentować

– Nie… proszę… nie odchodź!

Saul podszedł do źródła, nie zwracając uwagi na ciężki stan swojego towarzysza. Powtórzył słowa swojego mistrza, które były jedną z niewielu rzeczy, jakie zapamiętał.

– Umrzeć znaczy żyć… – Saul wyciągnął łapę do zielonego obłoku, który do niego przyleciał i złapał go w swoje szpony. Wiedział, co chce z nim zrobić, ale to nie było proste. Smok podbiegł do nieżywego już przyjaciela i przystawił obłok do jego klatki piersiowej , następnie zmiażdżył esencję swojej duszy i pozwolił je,j aby wniknęła w Callana. Ten zaczął oddychać i po chwili otworzył oczy.

– T-ty , żyjesz! Tak się martw… znaczy… eee, nieważne – załkała Erynia i przytuliła się do rycerza. – Dzięki, Saul, napraw… Saul? – Smoczyca odwróciła się i zobaczyła, jak Saul zmienia się w pył, który ostatnim gestem zdążył pokazać Erynii wyjście ze studni dusz…

 

Koniec

Komentarze

Otwo­rzył oczy i ro­zej­rzał się wo­ko­ło. Je­dy­ne, co pa­mię­ta,ł to swoją śmierć i okrop­ny ból, który jej to­wa­rzy­szył. 

 

Za­uwa­żył le­żą­ce­go bez ruchu sta­re­go smoka .Pod­szedł do niego i zba­dał jego tętno , nie­ste­ty nie żył. 

 

Nie, to nie moż­li­we ,żeby tutaj byyo ja­kie­kol­wiek za­bu­do­wa­nia – po­my­ślał .

 

W tekście jest masa takich błędów. Kropki i przecinki stawiamy BEZ spacji.

 

Pomysł, ze studnią dusz, nawet ujdzie, finał też może być. Ale wykonanie pogrzebało to opowiadanie.

 

Pozdrawiam!

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Niestety, pomysł też się nie bardzo broni… Zresztą pal licho pomysł, głównymi wadami tego opowiadania są a) bardzo niedbałe wykonanie, b) niewiarygodność postaci.

To fajnie, że próbujesz pisać, ale najpierw trzeba przyswoić podstawy języka polskiego, a potem pisać, w międzyczasie dużo czytając.

 

“Kropki i przecinki stawiamy BEZ spacji.“

To znaczy znak interpunkcyjny stawiamy bezpośrednio po danym słowie, a po znaku dopiero spację.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jakieś pomysły miałeś – smocze życie po śmierci, studnia… Niestety, fabuła i bohaterowie do świata nie dorośli – trudno zorientować się, o co w tym chodzi, jakie są cele postaci…

No i wykonanie. Ejkum kejkum. Powtórzenia, przed przecinkami nigdy nie stawia się spacji, środek słowa to też nie najlepsze miejsce na przecinek, liczby raczej pisze się słownie, oprócz tego masz literówki, zgubione podmioty, czasem piszesz rozdzielnie coś, czego człowiek nie powinien rozłączać, błędy w zapisie dialogów…

Babska logika rządzi!

Czy Autor raczył choć raz przeczytać stworzony przez niego tekst? Wątpię. Gdyby to zrobił, dostrzegłby zapewne, jak niechlujnie napisane jest to opowiadanie. Takie podejście – moim zdaniem – świadczy o nieszanowaniu czytelnika. Zgadzam się z uwagami przedmówców; własnych wolę już nie dorzucać.

Sorry, taki mamy klimat.

Prawda jest taka, że zdecydowaną większość mankamentów tego tekstu można by było usunąć, gdybyś po prostu go porządnie przeczytał. Dałeś czytelnikowi tekst przede wszystkim niechlujny. Z nieprzemyślanymi konstrukcjami, literówkami i spacjami powciskanymi losowo w sąsiedztwie znaków interpunkcyjnych. To wystarczy, by zabrać czytelnikowi większość radości czytania. A po co? Nie można przejrzeć własnego tekstu przed publikacją? Nie można zapoznać się z zasadami poprawnego operowania językiem polskim przed pokazywaniem swojej twórczości innym?

Masa drobnych błędów i bardzo naiwnie poprowadzone, “płaskie” postaci – takie opowiadanie.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka