- Opowiadanie: Naeddran - Rozdarcie

Rozdarcie

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Bellatrix

Oceny

Rozdarcie

I hear that you're bu­il­ding your lit­tle house deep in the de­sert…

 

Le­onard Cohen – Fa­mo­us blue ra­in­co­at

 

Jak zimno… cięż­ko się idzie przez na­siąk­nię­tą, oszro­nio­ną trawę – niby chyli się ku ziemi, ale nagle pro­stu­je pędy i smaga po łyd­kach, więc po kil­ku­na­stu mi­nu­tach ta­kie­go spa­ce­ru masz prze­mok­nię­te no­gaw­ki. W do­dat­ku cią­gle za­plą­tu­jesz się w bu­twie­ją­ce źdźbła.

Nisko wi­szą­ca je­sien­na mgła klei się do skóry jak lepka, wil­got­na pa­ję­czy­na. Mo­żesz cze­sać ją pal­ca­mi w po­strzę­pio­ne pasma. Spró­buj. O, wła­śnie tak. Nigdy? Na­praw­dę? Za­dzi­wiasz mnie.

 

Nie, nie za­wsze jest taka po­go­da – to do­pie­ro czwar­ty taki dzień. Za­zwy­czaj jest cie­plej. Tro­chę. Niebo? Dla­cze­go o to py­tasz? A. Cza­sem je widać, to zna­czy latem, bo teraz… wi­dzisz prze­cież, szare i mar­twe, albo gra­fi­to­wo-mlecz­ne w bez­desz­czo­we dni.

Co się…? Spo­koj­nie, to tylko drze­wo. Wiem, upior­ny dźwięk. Na­praw­dę nie wiesz, że stare drze­wa skrzy­pią? To taki ich… hmmm… ła­bę­dzi śpiew.

 

Pew­nie je­steś zmę­czo­na, masz za sobą na­praw­dę długą po­dróż. Jesz­cze ja­kieś trzy ki­lo­me­try. Tyle że… wi­dzisz, to jest pust­ko­wie, oko­li­ca może ci się nie spodo­bać. Dalej nie ma już drogi, tylko ta nasza wąska, błot­ni­sta ścież­ka i… Zwie­rzę­ta. Nie­sa­mo­wi­ty widok, szcze­gól­nie je­że­li ktoś się go nie spo­dzie­wa; wolę cię uprze­dzić, bo wiem, że mo­gła­byś się prze­stra­szyć. One nie są praw­dzi­we, za­pa­mię­taj. W po­rząd­ku? Co­kol­wiek po­my­ślisz, nie są praw­dzi­we.

 

Coś ci po­ka­żę. Jedno z moich miejsc. Cze­kaj… czy to ta ścież­ka, czy na­stęp­na… cho­le­ra, w tej prze­klę­tej mgle nic nie widać. O, jest. No chodź, nie bój się. Już nie­da­le­ko. Za­mknij oczy… już.

Pięk­ne, praw­da? Na swój spo­sób. Nie­czę­sty widok w lesie, nie­praw­daż? Skra­wek prze­strze­ni po­kry­ty pur­pu­ro­wy­mi da­lia­mi. Skąd? Z dzie­ciń­stwa. Z jed­ne­go z moich snów. Masz cza­sa­mi po­wta­rza­ją­ce się sny? Ten też taki był. Dziw­na po­la­na w nie­ru­cho­mym lesie – wcale nie w samym jego cen­trum, tylko gdzieś na ubo­czu – na któ­rej rosły sztucz­ne kwia­ty. Tak, to wła­śnie mam na myśli – rosły. Nie wiem. Może z pla­sti­ku, może ze szkła. Sztucz­ne, ale w pew­nym sen­sie żywe. Tylko w pew­nym sen­sie, bo kiedy się na taki kwiat pa­trzy­ło miało się wra­że­nie, że zo­stał stwo­rzo­ny mar­twy. Zda­rza­ją się cza­sa­mi tacy lu­dzie, praw­da? O któ­rych mówi się, że uro­dzi­li się sta­rzy. A te kwia­ty rosną mar­twe. I to rosną od wie­ków, bar­dzo, bar­dzo po­wo­li. Je­dy­ne ade­kwat­ne okre­śle­nie, które za­wsze przy­cho­dzi­ło mi na myśl, to „pra­daw­ne". Ze wszyst­kich zna­nych mi kwia­tów dalie są naj­bar­dziej do tam­tych po­dob­ne. Nie wi­zu­al­nie. Po pro­stu wy­wo­łu­ją we mnie po­dob­ne od­czu­cia. Pro­szę, to dla cie­bie. Wio­sną roz­wi­nie się z niej nowa ro­śli­na. Weź – nie­czę­sto mo­żesz do­tknąć cze­goś, co po­cho­dzi ze snu. No tak. Tak. Masz rację. Za­cze­kaj chwil­kę, w takim razie ją po­sa­dzę. Chodź­my.

 

Te kształ­ty? To wła­śnie Zwie­rzę­ta. Chcesz obej­rzeć je z bli­ska? W po­rząd­ku, zej­dzie­my ze ścież­ki, tylko patrz pod nogi – nie­któ­re są bar­dzo małe i można się o nie po­tknąć albo je roz­dep­tać. Szko­da by było. Mimo wszyst­ko.

A, wi­dzisz, uprze­dza­łem… one na­praw­dę nie są praw­dzi­we. Jakiś czas temu za­trzy­mał się u mnie jeden z przy­ja­ciół, rzeź­biarz. Mó­wi­li o nim, że jest sza­lo­ny, zresz­tą, pew­nie na­praw­dę był, skoro stwo­rzył coś ta­kie­go. Przez pół roku dzień w dzień zni­kał na kilka go­dzin w lesie, potem za­my­kał się na klucz w swoim po­ko­ju, a póź­niej za­czął usta­wiać na łą­kach rzeź­by Zwie­rząt. Za każ­dym razem wy­cho­dząc na dwór byłem pe­wien, że za chwi­lę znaj­dę nową w ja­kimś nie­praw­do­po­dob­nym miej­scu, zresz­tą, do tej pory zda­rza mi się cza­sem na­tknąć gdzieś na takie, któ­rych wcze­śniej nie wi­dzia­łem. Spójrz, jak pre­cy­zyj­nie wy­ko­na­ne… masz rację, le­piej się zbyt do­kład­nie nie przy­glą­dać, mogą się przy­śnić. Mi się śnią. Dla­cze­go nie wy­rzu­ci­łem… a nie wy­da­je ci się, że do­sko­na­le pa­su­ją do tej oko­li­cy? Rów­nie przy­gnę­bia­ją­ce, jak te tra­wia­ste rów­ni­ny. Nawet prze­nio­słem kilka z nich bli­żej domu i usta­wi­łem przy ścież­ce. Do­sko­na­le od­stra­sza­ją nie­pro­szo­nych gości. Na­wia­sem mó­wiąc, kie­dyś po­wie­dział mi, że two­rzy je uśpio­ne – wi­dzisz, wszyst­kie mają za­mknię­te oczy – i że obu­dzą się, kiedy przyj­dzie czas. Może fak­tycz­nie po­stra­dał zmy­sły.

 

Je­ste­śmy. Tak, to jest to miej­sce. Obrze­że rze­czy­wi­sto­ści. Dom na pe­ry­fe­riach świa­ta.

Mój dom.

 

Za­sko­czo­na? Ale dla­cze…aaaaa, no tak, pew­nie po wcze­śniej­szej sce­ne­rii spo­dzie­wa­łaś się po­nu­re­go za­mczy­ska rodem z ta­nie­go hor­ro­ru. Przy­kro mi, to zna­czy nie jest mi przy­kro że nie ma zamku, tylko że mo­głaś po­czuć się roz­cza­ro­wa­na. Żad­nych ko­łu­ją­cych nad domem kru­ków ani wil­cze­go wycia po no­cach, nic z tych rze­czy, tylko mały sa­mot­ny domek po­środ­ku pust­ko­wia. Je­że­li bar­dzo ci za­le­ży na zo­ba­cze­niu cze­goś pa­su­ją­ce­go do oko­li­cy, za domem rosną ja­bło­nie – o tej porze nie mają już liści, więc ich wap­no­wa­ne pnie i po­wy­krę­ca­ne ga­łę­zie wy­glą­da­ją dosyć psy­cho­de­licz­nie, zwłasz­cza te, z któ­rych nie spa­dły jesz­cze jabł­ka. Poza tym nic kosz­mar­ne­go tu nie znaj­dziesz. No, może mnie. Nie patrz tak, żar­tu­ję prze­cież. Cho­ciaż… nie, chyba jed­nak nie. Dość po­nu­ry to był żart. Prze­pra­szam.

 

Gdzie ja dałem klucz… jest. Roz­gość się. Na­praw­dę się cie­szę, że mnie od­wie­dzi­łaś. Więc to jed­nak praw­da, że po nas przy­cho­dzi­cie… Po­zwo­lisz, że jesz­cze na­pi­ję się her­ba­ty? Za­pro­po­no­wał­bym ci fi­li­żan­kę, ale… sama ro­zu­miesz.

 

Ależ ty je­steś pięk­na. Tak dawno cię nie wi­dzia­łem… 35 lat? 40? Tyle czasu mi­nę­ło od tego dnia, kiedy… kiedy cię za­bi­łem.

Zro­zum ja… tę­sk­ni­łem za tobą, cały czas, dzień w dzień przez te wszyst­kie lata i wcze­śniej, kiedy pew­ne­go dnia za­mil­kłaś a w two­ich oczach po­ja­wił się smu­tek i te wszyst­kie puste i sa­mot­ne noce a potem ten iro­nicz­nie sło­necz­ny po­ra­nek kiedy wró­ci­łem wcze­śniej z po­dró­ży i szu­ka­jąc cię wsze­dłem do po­ko­ju i ty i on i ten jego nie­bie­ski pro­cho­wiec nie­dba­le prze­wie­szo­ny przez po­ręcz krze­sła i je­dy­ne co utkwi­ło mi w pa­mię­ci to roz­dar­cie ma­te­ria­łu na ra­mie­niu a potem takie samo na two­jej skó­rze ale wtedy było już za późno i ni­cze­go nie można było już na­pra­wić bo byłaś już tylko cie­niem i to twoje drob­ne kru­che ciało wśród zwa­łów po­ście­li i włosy roz­rzu­co­ne w nie­ła­dzie na po­dusz­ce, Boże, jak ja ko­cha­łem twoje włosy, zro­zum, zro­zum…

 

Już do­brze. Już. Już…? Pora… iść?

Jak zimno… Sły­szysz? Zwie­rzę­ta się budzą…

Weź mnie za rękę.

Tak bar­dzo cię ko…

 

Koniec

Komentarze

Faj­nie na­pi­sa­ne i nie za­no­to­wa­łem błę­dów, po za ostat­ni­mi zda­nia­mi, gdzie brak było prze­cin­ków, ale do­my­slam się iż był to za­bieg ce­lo­wy, więc oce­niam na 5.

Za­ufaj Al­la­ho­wi, ale przy­wiąż swo­je­go wiel­błą­da.

,,W do­dat­ku cią­gle za­plą­tu­jesz się w splą­ta­ne (...)''. Warto po­pra­wić to zda­nie.
Hmm... Trud­no mi po­wie­dzieć, czy spo­sób nar­ra­cji uspra­wie­dli­wia nad­miar wie­lo­krop­ków, ale do mnie ten tekst nie prze­ma­wia.

Myśle, że nad­miar wie­lo­krop­ków byłby uspra­wie­dli­wio­ny, w celu wy­wo­ła­nia efek­tu "za­wie­sze­nia myśli". Ale to za­le­ży od po­dej­ścia.
Sty­li­stycz­nie jest na­praw­dę nie­źle, za co 4 ode mnie, choć do mnie "ta­jem­ni­czy" na­strój i spo­sób nar­ra­cji śred­nio w tym przy­pad­ku prze­mó­wił, cał­ko­wi­cie su­biek­tyw­nie ofkoz.

Spo­sób nar­ra­cji uspra­wie­dli­wia. Cał­ko­wi­cie.
Od czasu do czasu zda­rza się, że coś spoza tak zwa­nych moich kli­ma­tów każe się prze­czy­tać. Jak to opo­wia­da­nie. Ukłon i wy­ra­zy uzna­nia.

Cie­ka­wy tekst. Ależ mnie wcią­gnął.

@Do­mek - po­pra­wio­ne, zgod­nie z su­ge­stią - dzię­ki :)
Nie je­stem prze­sad­ną fanką wie­lo­krop­ków i te tutaj fak­tycz­nie były po­dyk­to­wa­ne wzglę­da­mi sty­li­stycz­ny­mi.
Dzię­ki za ko­rek­tę - do­pie­ro za­czy­nam próby li­te­rac­kie i każda pomoc się przy­da.

To też forma po­mo­cy --- wię­cej uwagi po­święć in­ter­punk­cji. W kilku miej­scach nic nie uspra­wie­dli­wia braku prze­cin­ków.
Mam na­dzie­ję, że Twoje próby obej­mu­ją rów­nież lżej­sze te­ma­ty.
Po­wo­dze­nia.

Bar­dzo ... hmm... in­try­gu­ją­ce? :) Zmu­sza do za­sta­no­wie­nia się. Ładny styl. Dałem 5 :)

A mnie ten mo­no­log nieco znu­żył. Ale na­pi­sa­ny cał­kiem przy­zwo­icie.

35 lat? 40?

Licz­by w be­le­try­sty­ce ra­czej słow­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jak Ty wy­ko­pa­łaś ten tekst :D toż to z 2010 roku :) Ale cie­ka­wy za­bieg, mnie się nawet spodo­ba­ło i koń­ców­ki się nie spo­dzie­wa­łam.

No, ostat­nio mało świe­żych tek­stów, to po­szu­ka­łam sta­rych, jesz­cze nie czy­ta­nych.

OK, też się nie spo­dzie­wa­łam za­koń­cze­nia, ale i tak po dro­dze do niego było nud­na­wo. Facet gada i gada…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wizja senna i dość mo­no­ton­na. Mimo usi­ło­wa­nia przed­sta­wie­nia oto­cze­nia i zwie­rząt, moja wy­obraź­nia po­zo­sta­ła nie­po­ru­szo­na. Nie je­stem też pewna, co Au­tor­ka miała na­dzie­ję opo­wie­dzieć. Tekst, choć krót­ki, zmę­czył.

Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia nieco do ży­cze­nia.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ładne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka