- Opowiadanie: Arfir - Złodziej Dusz

Złodziej Dusz

Oceny

Złodziej Dusz

Bie­gnę już pra­wie go­dzi­nę. Krew szumi w uszach. Serce wali jak sza­lo­ne. Pot przy­le­pia ko­szul­kę pod pan­ce­rzem do skóry. Po­wo­li opusz­cza­ją mnie siły. Mię­śnie palą okrop­nie. Nie mogę jed­nak zwol­nić, nie przy takim za­gro­że­niu. Coś szyb­kie­go prze­bie­gło za krze­wa­mi, które mi­ną­łem. Bie­gnę ostat­kiem sił, lecz to jest tuż za mną i po­dą­ża moim śla­dem od ja­kie­goś czasu. Już nie je­stem w sta­nie ucie­kać. Muszę wal­czyć o życie. Wy­rwa­łem z ziemi ka­mień spo­rych roz­mia­rów, by rzu­cić nim w stwo­rze­nie wy­ła­nia­ją­ce się z za­ro­śli.

Oka­za­ło się że to zwy­kły ogar, a do­kład­niej trzy ogary Mer­gia­nu– be­stie po­dob­ne do psów lecz znacz­nie prze­bie­glej­sze. Całe ciało mają po­kry­te krót­ką czar­ną sier­ścią, a na pysku cią­gną się dłu­gie czer­wo­ne linie bie­gną­ce od noz­drzy do uszu. Po­czu­łem ulgę, to nie mrocz­na isto­ta. O cho­le­ra! Trzy wy­głod­nia­łe ogary! Rzu­ci­łem ka­mie­niem w naj­bli­żej sto­ją­ce­go i bły­ska­wicz­nie wspią­łem się po ga­łę­ziach du­że­go dębu, by zwie­rzę­ta mnie nie do­sta­ły. Te zaraz ob­sko­czy­ły pień i za­czę­ły uja­dać i pil­no­wać, bym nie uciekł inną drogą. Opar­łem się o konar drze­wa. Sie­dząc na gru­bej ga­łę­zi, od­po­czy­wa­łem po mor­der­czym wy­sił­ku. Nie oba­wia­łem się, że Zło­dziej Dusz nie­spo­dzie­wa­nie za­ata­ku­je. Ota­cza go mrocz­na aura, którą in­stynk­tow­nie wy­czu­wa­ją zwie­rzę­ta, po­dob­nie jak prze­wi­du­ją nad­cho­dzą­ce ka­ta­kli­zmy. Do­pó­ki ogary nie zbie­gną prze­ra­żo­ne głę­biej w las, nie mam czym się mar­twić, to nie zwy­kłe psy czy wilki, nie mają z nimi nic wspól­ne­go. Ogary na świat po­dob­no spro­wa­dził sam Demon by siały strach i śmierć.

***

Czas szyb­ko mija, lecz be­stie nie znie­chę­ca­ją się cze­ka­niem. Już dawno mi­nę­ło po­łu­dnie, a mnie za­czy­na coraz bar­dziej ogar­niać sen­ność. Je­dy­ne, o czym teraz marzę, to by się po­ło­żyć i za­snąć. Po­wie­ki stają się coraz cięż­sze. Rze­czy­wi­stość od­pły­wa w dal. W końcu sam nie wiem, kiedy za­sną­łem. Mia­łem znów kosz­mar. Na­wie­dza­ją mnie co noc. Nie pa­mię­tam, co się w nim dziś dzia­ło. Nagle coś mnie wy­rwa­ło ze snu. Była noc, koło pierw­szej go­dzi­ny. Po tym uką­sze­niu je­stem w sta­nie do­kład­nie okre­ślić, jaką mamy porę bez mie­rze­nia tego przy po­mo­cy ciał nie­bie­skich.

***

Przy­tła­cza mnie mrocz­na aura, nie­mal czuję jak mnie dusi. Bo­go­wie! On tu jest!  Zło­dziej dusz! Ro­zej­rza­łem się po naj­bliż­szej oko­li­cy, lecz go nie do­strze­głem. Prze­szedł mnie dreszcz, spoj­rza­łem w dół. Obok pnia stała kre­atu­ra, jej czar­ne śle­pia były wle­pio­ne we mnie. Be­stia spo­strze­gła że ją widzę, ohyd­nie za­gul­go­ta­ła jakby śmie­jąc się. Po­twór po­stą­pił jeden krok na­przód, serce po­de­szło mi do gar­dła.

Do moich uszu do­szedł cichy głos dziew­czy­ny, nie usły­sza­łem do­kład­nie słów, lecz było w nim coś urze­ka­ją­ce­go. Pa­nu­ją­ce w dole ciem­no­ści roz­świe­tlił błę­kit­ny stru­mień świa­tła, który ude­rzył be­stię w plecy. Ta za­wy­ła z bólu i zwró­ci­ła się w kie­run­ku z któ­re­go nad­szedł atak… Znów otrzy­ma­ła cios błę­kit­ne­go świa­tła. Stwór cof­nął się, lecz zaraz ru­szył przed sie­bie. Tym razem po­ja­wi­ła się śred­nich roz­mia­rów kula ogni­sta, roz­le­wa­ją­ca się po oko­licz­nych krza­kach i pod­pa­la­ją­ca trawę i drze­wa. Po­twór od­sko­czył w bok uni­ka­jąc śmier­cio­no­śne­go po­ci­sku, ten tra­fił drze­wo, na któ­rym się znaj­do­wa­łem. Siła eks­plo­zji roz­sa­dzi­ła pień i całe drze­wo zwa­li­ło się na zie­mię. Upa­dek po­zba­wił mnie na chwi­lę tchu. Byłem na wpół świa­do­my tego, co się dzie­je. Z odrę­twie­nia wy­rwał mnie krzyk dziew­czy­ny. Po­rwa­łem, ogrom­ną drza­zgę od­szcze­pio­ną od pnia. Przedar­łem się przez li­ście po­wa­lo­ne­go drze­wa i wtedy po raz pierw­szy uj­rza­łem cza­ro­dziej­kę. Była mniej wię­cej w moim wieku. Śred­nie­go wzro­stu, blond włosy się­ga­ją­ce po­ni­żej ra­mion i duże zie­lo­ne oczy za­la­ne łzami. Miała na sobie gra­na­to­wą suk­nię do ko­stek, rę­ka­wy szaty były głę­bo­kie, drob­ne dło­nie nie­ustan­nie pra­co­wa­ły, rzu­ca­jąc za­klę­cia, a na war­gach dało się do­strzec ruch wy­po­wia­da­nych in­kan­ta­cji cza­rów. Mimo ogrom­nych sta­rań dziew­czy­na nie była w sta­nie rzu­cić za­klę­cia dość moc­ne­go, by po­ko­nać be­stię. Po­wo­li tra­ci­ła siły do dal­szej magii. Stwór stał parę me­trów przed nią i nie­stru­dze­nie prze­bi­jał się przez rzu­co­ne obron­ne czary.

Wi­dząc ohyd­ne­go stwo­ra ata­ku­ją­ce­go cza­ro­dziej­kę, wez­bra­ła we mnie furia. W paru do­sko­kach zna­la­złem się tuż za be­stią i prze­bi­łem jej szyję ogrom­ną drza­zgą. Po­twór szarp­nął po­tęż­nie ra­mie­niem i od­rzu­cił mnie parę me­trów w tył. Znów le­ża­łem na ziemi ogłu­szo­ny, jakby spa­ra­li­żo­wa­ny, nie mo­głem się pod­nieść, czu­łem po­ła­ma­ne żebra, a rana be­stia pod­cho­dzi­ła do mnie chwiej­nym kro­kiem, by zadać śmier­tel­ny cios.

Od stro­ny cza­ro­dziej­ki strze­lił pro­mień błę­kit­ne­go świa­tła tra­fia­jąc stwo­ra, nie­wie­le jed­nak czy­niąc mu szkód. A ten już pra­wie był przy mnie. Za ple­ca­mi Zło­dzie­ja roz­bły­sła śnież­no­bia­ła łuna ota­cza­ją­ca kulę ener­gii, gna­ją­cą w na­szym kie­run­ku. Po­cisk tra­fia­jąc w be­stię oto­czył ją nie­prze­nik­nio­nym bla­skiem. Po­tęż­na fala mocy ude­rzy­ła we mnie i od­rzu­ci­ła na ko­lej­ne parę me­trów. Cho­ciaż nic nie było widać, dało się sły­szeć wrza­ski, krzy­ki i bul­go­ty ko­na­ją­ce­go po­two­ra. Po chwi­li było po wszyst­kim. Na ziemi le­ża­ło po­pa­rzo­ne tru­chło mrocz­nej isto­ty.

Ale co ta cza­ro­dziej­ka zro­bi­ła?! Teraz może i ona już nie żyje. Czar z ja­kie­go sko­rzy­sta­ła, na­le­ży do naj­nie­bez­piecz­niej­szej grupy magii. Magii Po­świę­ce­nia. Nawet do­świad­cze­ni cza­ro­dzie­je z nich ra­czej nie ko­rzy­sta­ją. Pod­czas rzu­ca­nia tego czaru po­świę­ca się część ener­gii ży­cio­wej, przez co można zgi­nąć. Muszę spraw­dzić, co z nią. Całe ciało pro­mie­nie­je od bólu. Nie je­stem w sta­nie się pod­nieść. Na czwo­ra­kach zbli­żam się do miej­sca, gdzie stała. Do­strze­głem ją le­żą­cą na tra­wie nie da­ją­cą oznak życia. Coś mnie ru­szy­ło na widok losu cza­ro­dziej­ki… A może ten obraz przy­wo­łał wspo­mnie­nie o ja­kimś po­le­głym to­wa­rzy­szu? Do­wlo­kłem się na czwo­ra­kach do niej i upa­dłem. Nie byłem w sta­nie się utrzy­mać o wła­snych si­łach. Do­strze­głem, że płyt­ko od­dy­cha. Przy­ło­ży­łem dłoń do jej czoła, było lo­do­wa­te. Nie­mal cała ener­gia z niej uszła i jest teraz na gra­ni­cy życia i śmier­ci.

Ogień rzu­co­ny przez cza­ro­dziej­kę już zgasł , po­ło­ży­łem się obok dziew­czy­ny, by ją ogrzać wła­snym cia­łem i po­dzie­lić się siłą życia. Cho­ciaż byłem wy­cień­czo­ny nie mo­głem za­snąć. Wszyst­kie moje myśli sku­pi­ły się wokół tej nie­zna­nej mi dziew­czy­ny. Le­ża­łem na boku, sta­ra­jąc się nie do­ty­kać żeber, by nie spo­wo­do­wać jesz­cze więk­sze­go bólu. Od czasu do czasu spo­glą­da­łem na nią. Jej mały nosek był po­dra­pa­ny, pew­nie otar­ła go pod­czas upad­ku.

***

 Jej od­de­chy stają się coraz głęb­sze i rów­no­mier­ne… Po­wo­li wraca do niej życie. Wpa­tru­je się w gwieź­dzi­ste niebo i nie wiem, co bę­dzie jutro. Tar­cza księ­ży­ca jest nie­mal cała, za kilka dni peł­nia… Wy­chłod­nia­ła cza­ro­dziej­ka już moc­niej przy­tu­la się, czu­jąc cie­pło mo­je­go ciała, po­ła­ma­ne żebra wręcz pa­li­ły od bólu. Nie od­su­wam się jed­nak, gdyż ona teraz tego bar­dzo po­trze­bu­je… 

***

W końcu, zmę­cze­nie zwy­cię­ży­ło. Za­pa­dłem w twar­dy sen. 

Koniec

Komentarze

które mi­ną­łem.

prze­ci­nek przed które.

Oka­za­ło się że to zwy­kły ogar, a do­kład­niej trzy ogary– be­stie po­dob­ne do psów lecz znacz­nie prze­bie­glej­sze.

To taki pies ale bar­dziej pso­wa­ty? Ogar to ogar, nie mógł­byś wy­my­ślić im ja­kiej­kol­wiek nazwy, skoro są de­mo­na­mi sa­me­go De­mo­na? 

Po­czu­łem ulgę, to nie mrocz­na isto­ta. O cho­le­ra! Trzy wy­głod­nia­łe ogary!

To brzmi jak wstaw­ka hu­mo­ry­stycz­na i śred­nio tu pa­su­je. 

Wg. za bar­dzo się nad tymi psia­ka­mi znę­ca­łeś.

Po uni­ce­stwie­niu Wiel­kie­go Se­ra­fa… zbie­gli i udali sie na wie­lo­let­nie wy­gna­nie.

Cały ten frag­ment przy­po­mi­na mi:

Gdy Adam miał sto trzy­dzie­ści lat, uro­dził mu się syn, po­dob­ny do niego jako jego obraz, i dał mu na imię Set… a Lamek po uro­dze­niu się Noego żył pięć­set dzie­więć­dzie­siąt pięć lat i miał synów i córki.”

Mam na­dzie­ję, że ro­zu­miesz dla­cze­go to nie do­brze i dla­cze­go po­wi­nie­neś to po­pra­wić.

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550 po­le­cam lek­tu­rę tego (mi po­mo­gło <3 ), szcze­gól­nie punk­tu pią­te­go w twoim przy­pad­ku.

A ta dziew­czy­na tak po­stą­pi­ła, praw­do­po­dob­nie bez żad­ne­go wcze­śniej­sze­go przy­go­to­wa­nia do ta­kiej magii.

Matko… skoro jest cza­ro­dziej­ką to za­pew­ne le­piej zdaje sobie z tego spra­wę, niż jakiś wo­ju­ją­cy-drza­zgą-ry­cerz. I nie mu­sisz czy­tel­ni­ko­wi po­wta­rzać parę razy, że użyła super mega czaru. Wy­star­czy­ło raz i “ta dziew­czy­na tak po­stą­pi­ła” to już pstry­czek w nos. 

Ob­ją­łem ją i tuląc po­wo­li za­sną­łem… 

To co, żebra się zro­sły? Czy to jakaś ko­lej­na magia?

Opis magii jak z ja­kiejś gry. 

 

Nie­ste­ty, ale oceny pod­wyż­szyć nie mogę :< No nic, cze­kam na na­stęp­ne. 

 

Naj­le­piej pi­sa­ło­by się wczo­raj, a i to tylko dla­te­go, że jutra może nie być.

Za­sto­so­wa­łem się do czę­ści porad, któ­ry­mi się ze mną po­dzie­li­łeś. 

Je­że­li cho­dzi o ten frag­ment o uni­ce­stwie­niu Se­ra­fa, świa­do­mie wy­ko­rzy­sta­łem taki styl pi­sa­nia. Frag­men­ty te, w po­sta­ci re­tro­spek­cji,  po­ja­wia­ją się w utwo­rze, na­da­jąc mu od­po­wied­nie tempo. Opo­wia­da­ją one po­krót­ce hi­sto­rię świa­ta w któ­rym roz­gry­wa się akcja. 

 

Tak samo jak stwier­dze­nie:

Są de­mo­na­mi sa­me­go De­mo­na”

Świa­do­mie je wy­ko­rzy­sta­łem, tak aby pa­so­wa­ło do dal­szej fa­bu­ły. 

Wy­ja­śnić to może inny frag­ment re­tro­spek­cji, po­ja­wia­ją­cy się na dal­szym eta­pie opo­wie­ści. 

 

Nie­gdyś dzię­ki licz­nym Avari cho­dzą­cym po na­szym świe­cie. Cza­ro­dzie­jom udało się po­znać tro­chę le­piej siły z któ­ry­mi wcze­śniej wal­czy­li. Co za­ska­ku­ją­ce, słowo demon upo­wszech­ni­ło się i okre­śla­ło nim wszel­kie isto­ty przy­by­wa­ją­ce z „tam­te­go” świa­ta. Tak na­praw­dę wła­ści­we „de­mo­ny” były znacz­nie po­tęż­niej­sze od więk­szo­ści zna­nych istot. Się­ga­ły wzro­stem dwóch ro­słych męż­czyzn. Dzię­ki dużym bło­nia­stym skrzy­dłom po­tra­fi­ły latać, sie­jąc znisz­cze­nie i śmierć z po­wie­trza. Za­le­d­wie pięć przy­by­ło na tę stro­nę. Za­pi­sa­li się jed­nak wszy­scy w hi­sto­rii tych ziem jako isto­ty nie­by­wa­le okrut­ne i nie zna­ją­ce li­to­ści. Ich imio­na to: Berag, Irego, Are­gor, Rewar i naj­więk­szy wróg Se­ra­fa, przy­wód­ca de­mo­nicz­nych hord, Shar. 

Czte­rech ge­ne­ra­łów za­miesz­ka­ło w wul­ka­nach które wy­pię­trzy­li na Bar­ras-Feh­ter i tak ko­lej­no: Berag zajął Gry­donn-Dior  le­żą­cy naj­bar­dziej na wschód, by móc z niego wy­pa­try­wać wro­gów. Irego osiadł w Gry­donn-Hyr­den le­żą­cym po­mię­dzy Ser­cem– je­zio­rem ogni­stym a pa­smem Im­reb-Anak. Rewar usta­no­wił swoją twier­dzę w Gry­donn-Iv, w naj­bar­dziej wy­su­nię­tym punk­cie rów­ni­ny na po­łu­dnio­wy-za­chód, po­mię­dzy Za­tru­tą rzeką a Im­reb-Anak. Are­gor bę­dą­cy naj­bliż­szym Sha­ro­wi osiadł w Gry­donn-Rin, le­żą­cym u pod­nó­ży Im­reb-Sa­rak, bli­sko twier­dzy swego pana. 

Pod­czas wiel­kiej wojny żaden z czte­rech de­mo­nów nie zo­stał poj­ma­ny czy uni­ce­stwio­ny. Mu­sia­ły uciec jed­nym z wielu por­ta­li do swo­je­go świa­ta. Je­dy­nie sam Shar sta­wił czoła po­tę­dze Se­ra­fa i zo­stał po­ko­na­ny. Zwy­cięz­cy prze­szu­ka­li wszyst­kie twier­dze i znisz­czy­li wszyst­kie od­kry­te por­ta­le, by unie­moż­li­wić de­mo­nom po­wrót. Jed­nak por­ta­le pod Ser­cem– je­zio­rem ogni­stym osta­ły się i jesz­cze kilka in­nych do­brze ukry­tych… “

 

Dzię­ku­je jesz­cze raz za czas po­świę­co­ny dla mnie i Twoją opi­nie. Jest dla mnie bar­dzo cenna.

Tylko w ogniu kry­ty­ki może po­wstać coś na­praw­dę do­bre­go ;)

Po­zdra­wiam :) 

[…] pod­stęp: wy­ba­wił przy­wód­cę rodu Awen­rou na rze­ko­me ro­ko­wa­nia […]. ---> na pewno wy­ba­wił?

“Wstaw­ka” hi­sto­rycz­no-geo­gra­ficz­na tylko psuje tekst. Takie in­for­ma­cje naj­le­piej “roz­pra­szać” po opo­wia­da­niu, do­zu­jąc i wy­ja­śnia­jąc to, co w danej chwi­li trze­ba.

AdamKB, dzię­ku­je za wska­za­nie li­te­rów­ki. Już ją po­pra­wi­łem ;) 

Od­no­śnie “Wsta­wek”, po­sta­ram się coś z tym zro­bić.

Ra­dził­byś mi je roz­bić na mniej­sze frag­men­ty? Czy może umiesz­czać je na po­cząt­ku, bądź końcu roz­dzia­łu?

Po­zdra­wiam :) 

Ani na końcu, ani na po­cząt­ku; ani roz­dzia­łu, ani całej opo­wie­ści. Opi­su­jesz sy­tu­ację, w któ­rej trze­ba wy­ja­śnić czy­tel­ni­kom, kto pa­nu­je na danym te­ry­to­rium, to po­da­jesz tę in­for­ma­cję bez roz­pi­sy­wa­nia się, od kiedy, jak miał na imię szwa­gier ko­chan­ki króla i tak dalej. Me­ry­to­rycz­nie, zwięź­le, ani słowa za mało, ani słowa za dużo. Do­brze to wy­cho­dzi w dia­lo­gach, bo można w jed­nym zda­niu za­wrzeć.

Po­wyż­szy tekst jest, jak za­uwa­ży­łem, frag­men­tem wcze­śniej wsta­wio­ne­go po­cząt­ku Two­jej po­wie­ści.

Arfir tego się nie da czy­tać, zro­zum, że ni­ko­go, ale to ni­ko­go nie in­te­re­su­je ja­kieś kró­le­stwo, które jest w po­sia­da­niu ja­kie­goś rodu, nawet jeśli nadasz mu nazwę. Za­czy­na to in­te­re­so­wać kiedy np. po­cho­dzi z niego pro­ta­go­ni­sta, kiedy roz­gry­wa się tam akcja. Ludzi tak na­praw­dę nie ob­cho­dzi po­li­ty­ka i ósma żona Ka­li­fa Em’dar­do­na z Prze­łę­czy Dusz na skra­ju Świa­ta Sta­rych Ludzi.  To tylko nazwa. 

Naj­le­piej pi­sa­ło­by się wczo­raj, a i to tylko dla­te­go, że jutra może nie być.

Prze­my­ślę to sobie i spró­bu­ję coś zmie­nić. 

Jesz­cze raz dzię­ki za radę ;) 

Tak, do­da­łem wcze­śniej pierw­szy epi­zod mo­je­go utwo­ru. Nie chcia­łem do­da­wać ko­lej­nych roz­dzia­łów do wcze­śniej­sze­go, by za­nad­to nie prze­dłu­żać ca­ło­ści.

Chciał­bym usły­szeć kry­ty­kę resz­ty opo­wie­ści.  

Nie umiesz jesz­cze utrzy­mać kli­ma­tu. Poza bar­dzo ło­pa­to­lo­gicz­nie wy­ło­żo­ną wstaw­ką hi­sto­rycz­ną, która jak przed­mów­cy za­zna­czy­li – ni­ko­go nie in­te­re­su­je, w opi­sach masz też takie kwiat­ki:

Tym razem po­ja­wi­ła się śred­nich roz­mia­rów po­ma­rań­czo­wa kula ogni­sta, roz­le­wa­ją­ca się po oko­licz­nych krza­kach i pod­pa­la­ją­ca trawę i drze­wa.

znaj­du­ją się dłu­gie czer­wo­ne linie bie­gną­ce od nosa do uszu, na­da­jąc im groź­ny wy­gląd.

To jak­byś pró­bo­wał opi­sać ciem­ną pie­cza­rę w spo­sób: po lewej było tro­chę czar­no, w głębi nic nie było widać, po pra­wej wy­sta­wa­ły cał­kiem ostre ka­mie­nie. Na­pa­wa grozą taki opis? No, nie­spe­cjal­nie…

 

Sie­dząc na gru­bej ga­łę­zi,[+] od­po­czy­wa­łem po mor­der­czym wy­sił­ku.

brał on udzia­łu w prze­wro­cie,.

In­ter­punk­cja cza­sa­mi ku­le­je, po­wy­żej przy­kła­dy. Tek­sto­wi bra­ku­je dy­na­mi­ki, mimo że chyba ma na celu wy­stra­szyć czy­tel­ni­ka. Jak się nie umie jesz­cze kre­ować kli­ma­tycz­nych opi­sów to dia­lo­gi po­tra­fią tekst oży­wić ;)

Poza tym nie­wie­le ro­bisz błę­dów, czyli pod­sta­wy ję­zy­ka znasz, ale mu­sisz warsz­tat sobie wy­ro­bić :)

 

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

pil­no­wać bym – pil­no­wać, bym

 

Sie­dząc na gru­bej ga­łę­zi od­po­czy­wa­łem – Sie­dząc na gru­bej ga­łę­zi, od­po­czy­wa­łem

 

Je­dy­ne o czym teraz marzę to by się po­ło­żyć -Je­dy­ne, o czym teraz marzę, to by się po­ło­żyć

 

nie wiem kiedy za­sną­łem – nie wiem, kiedy za­sną­łem

 

Nie pa­mię­tam co się w nim dziś dzia­ło – Nie pa­mię­tam, co się w nim dziś dzia­ło

 

coś mnie ze­rwa­ło ze snu – wy­rwa­ło?

 

je­stem w sta­nie do­kład­nie okre­ślić jaką mamy – je­stem w sta­nie do­kład­nie okre­ślić, jaką mamy

 

prze­wro­cie,. – to miał być śred­nik, ale popił ;-) ?

 

wsta­nie – w sta­nie

 

Nie były one jed­nak wsta­nie prze­ła­mać obro­ny i zdo­być zamku dzię­ki mocy i ge­niu­szo­wi do­wód­cy obroń­ców. – Dzię­ki nie pa­su­je.

dzię­ki I «przy­imek ko­mu­ni­ku­ją­cy o ce­chach, fak­tach lub oso­bach, które spo­wo­do­wa­ły, że dana sy­tu­acja jest dla kogoś po­myśl­na, np. Ura­to­wał się dzię­ki przy­tom­no­ści umy­słu.»

 

na przód – na­przód

 

cof­nął się krok w tył – ple­onazm

 

tra­fił drze­wo na któ­rym się znaj­do­wa­łem – tra­fił drze­wo, na któ­rym się znaj­do­wa­łem

 

Byłem na wpół świa­do­my tego co się dzie­je – Byłem na wpół świa­do­my tego, co się dzie­je

 

Po­rwa­łem, le­żą­cą na ziemi, ogrom­ną drza­zgę – nie­po­trzeb­nie dałeś część za­da­nia jako wtrą­ce­nie, bez niego by­ło­by le­piej

 

pra­co­wa­ły rzu­ca­jąc za­klę­cia – pra­co­wa­ły, rzu­ca­jąc za­klę­cia

 

Wi­dząc ohyd­ne­go stwo­ra ata­ku­ją­ce­go cza­ro­dziej­kę wez­bra­ła – Wi­dząc ohyd­ne­go stwo­ra ata­ku­ją­ce­go cza­ro­dziej­kę, wez­bra­ła

 

Cho­ciaż nic nie było widać dało – Cho­ciaż nic nie było widać, dało

 

Czar z ja­kie­go sko­rzy­sta­ła na­le­ży – Czar, z któ­re­go sko­rzy­sta­ła, na­le­ży

 

po­świę­ca się część ener­gii ży­cio­wej przez co można zgi­nąć – po­świę­ca się część ener­gii ży­cio­wej, przez co można zgi­nąć

 

Muszę spraw­dzić co z nią – Muszę spraw­dzić, co z nią

 

Na czwo­ra­kach zbli­żam się do miej­sca gdzie stała – Na czwo­ra­kach zbli­żam się do miej­sca, gdzie stała

 

Do­strze­głem że płyt­ko od­dy­cha – Do­strze­głem, że płyt­ko od­dy­cha

 

Le­ża­łem na boku sta­ra­jąc – Le­ża­łem na boku, sta­ra­jąc

 

nie wiem co bę­dzie jutro – nie wiem, co bę­dzie jutro

 

przy­tu­la się czu­jąc cie­pło mo­je­go – przy­tu­la się, czu­jąc cie­pło mo­je­go

 

cho­ciaż to spra­wia ogrom­ny ból przez moje po­tłu­cze­nia i sińce – ale brzyd­kie zda­nie :)

 

We­dług mnie śred­nio się ten frag­ment broni jako sa­mo­dziel­ne opo­wia­da­nie. Cała ta część z wy­mie­nia­niem kró­lestw jest nie­po­trzeb­na. W opo­wia­da­niu każdy ele­ment po­wi­nien cze­muś słu­żyć, zwłasz­cza tak duży frag­ment. Bez niego by­ło­by le­piej. A resz­ta – dość stan­dar­do­wo. Trud­no tu co­kol­wiek na­pi­sać, mało wia­do­mo o bo­ha­te­rach i ich sy­tu­acji.

Po­pra­wi­łem wska­za­ne błędy i do­ko­na­łem kilku zmian :) 

Usu­ną­łem, rów­nież wstaw­kę po­li­tycz­no-geo­gra­ficz­ną, tak jak ra­dzi­li­ście ;)

Dzię­ku­je za udzie­lo­ne po­ra­dy :)  

Nowa Fantastyka