
Światła galerii handlowej wabiły ją każdego wieczora upojną iluminacją. Niczym ćma, zatracała się pośród splendoru witryn sklepowych, syciła zmysły blichtrem wypolerowanych szkieł i posadzek. Dziś jej uwagę przykuła para czerwonych szpilek, wysokich, lśniących i przecenionych niemal o połowę. Z całego serca zapragnęła dotknąć gładkiej skórki opuszkami palców, wsunąć stopy w czółenka i wsłuchać się jeszcze raz w odgłos własnych kroków. Na próżno. Nigdy już nie nałoży szpilek. Westchnęła i odwróciła się, ignorując drwiące spojrzenia wystawowych manekinów. Tylko one zdawały się dostrzegać jej obecność pośród tłumu obojętnych przechodniów.
Wewnętrzny głos nakazywał niestrudzenie: „Idź w stronę światła”.
Po prostu… Zgubiła się.
Hmmm. Chyba coś mi umknęło. Może trzeba Kinga znać, żeby zrozumieć?
Babska logika rządzi!
Czy bohaterka zeszła i zamiast podążać tunelem ku jasności, chciała dotknąć tego, czego już dotknąć nie mogła?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Może źródłem tego światła był miecz świetlny, którym ktoś obciął stopy bohaterce. Scena opisuje jej żal po utraconych częsciach ciała i tęsknotę wyrażoną przez ciągłe wizyty w galerii handlowej.
Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing
Galerianka post mortem? Zagubiona duszyczka zakupoholiczki, która, zamiast ruszyć świetlistym tunelem na rajskie wrzosowiska, jak to doradzają w poradniku “Życie po życiu”, nadal woli błąkać się po butikach? I to w sytuacji, gdy z powodu braku materialnego ciała, o przymierzeniu ciuchów może sobie tylko pomarzyć? Ou, przykre!
Ciekawe i faktycznie kingowskie.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Przyznam, że nie znam zbyt dobrze twórczości Kinga. Właściwie żaden tytuł nie został mi w pamięci, choć coś tam, kiedyś, pewnie czytałem. Pamiętam za to kilka ekranizacji.
Drabble to dobry sposób na “szybkie” konfrontowanie sposobu realizacji pomysłów z odczuciami czytelników. Na pięć opublikowanych tekstów, trzy operowały pewną dosłownością. Dwa pozostałe mocno od tej dosłowności odbiegały i prawdopodobnie zawiodła mnie intuicja. Zabrakło precyzji. Czasem daje się ponieść i zapominam, że nikt poza mną, nie siedzi w mojej głowie. Można je było napisać inaczej i dlatego wszystkie komentarze są dla mnie istotne. Nie potrafię nabrać dystansu wobec własnych tekstów nawet wtedy, gdy leżą w szufladzie przez dłuższy czas, a drabble były publikowane „na gorąco”. ;-) Dziękuję.