- Opowiadanie: via - Welonowe zapalenie mózgu

Welonowe zapalenie mózgu

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

bemik, Finkla

Oceny

Welonowe zapalenie mózgu

Monika siedziała w starannie urządzonym gabinecie i wpatrywała się w koronkowe zasłony. Całkiem ładnie pasowały do serwety na stoliku, ale za bardzo wpadały w beż. Bardziej podobałoby jej się ecru.

– Kiedy ma się zacząć? – zapytał gładko ogolony blondyn siedzący za biurkiem.

– Tak właściwie to wczoraj… – wymamrotał Adam.

– Bez konsultacji?! – wykrzyknął blondyn, a Monika spojrzała na niego z przyganą. Zaraz jednak poświęciła się kontemplacji kwiatów, stojących w wazonie.

– Widzi pan, to była dość spontaniczna decyzja. Chciałem się przygotować, zaplanować wszystko. Myślałem o jakimś ciepłym miesiącu, plaży… Ale wczoraj Monika – kobieta, usłyszawszy swoje imię, zerknęła na Adama przelotnie – miała bardzo ciężki dzień. Jej przyjaciółkę właśnie dopadło i zaczęła płakać, że być może nigdy…

– Więc na poczekaniu zdecydował pan…

– No tak, kupiłem go akurat miesiąc temu.

– Czy mogę…? – Blondyn spojrzał w stronę kobiety.

– Ależ oczywiście. Monisiu! – Adam chwycił kobietę za rękę i ścisnął delikatnie. – Doktor Różyński chciał zobaczyć twój pierścionek.

Blondyn skinął głową z delikatnym uśmiechem i odezwał się uprzejmie:

– I niech pani opowie, jak to się stało.

– Z wielką chęcią! Wczoraj wróciłam z pracy naprawdę przybita i opowiedziałam wszystko Adasiowi. Nie mogłam powstrzymać łez, a on nie umiał mnie pocieszyć. Kazał mi poczekać i wyszedł do sypialni. Nie wiedziałam, o co mu chodzi i dalej płakałam. A kiedy przetarłam oczy… Adam klęczał przede mną z tym malutkim pudełeczkiem w kształcie serduszka. Kiedy popatrzyłam na niego, on spojrzał mi w oczy, wziął mnie za rękę i… zapytał, czy zostanę jego żoną! Otworzył pudełeczko, a w środku był pierścionek! Najpiękniejszy pierścionek na świecie – to mówiąc, Monika wyciągnęła przed siebie dłoń i zaprezentowała ozdobę. – Dokładnie taki jak chciałam! Z białego złota, bo nie lubię żółtego. Oprawka w kształcie serca i ten kwiatowy grawer… właśnie o takim marzyłam. Oczywiście, zgodziłam się! Jak mogłoby być inaczej? Adam wsunął mi pierścionek na palec, a ja byłam taka szczęśliwa… Wie pan, że Adaś nie pozwolił mi nikomu o tym mówić? Chce to ogłosić oficjalnie. Na pewno najpierw pójdziemy do moich rodziców…

– Gratuluję, pani Moniko.

Kobieta wciąż promieniała szczęściem, ale zamilkła i pogrążyła się we własnych myślach.

– I jak pan myśli, doktorze? – odezwał się Adam.

– Cóż, to oczywisty przypadek welonowego zapalenia mózgu. Jednak nie wygląda na bardzo poważny. Od dziś pańska narzeczona powinna brać po jednej tabletce  antywelostanu dziennie. Zaraz wypiszę receptę. To pomoże ją utrzymać w dość zdrowej równowadze. Niech się pan zgłosi, gdyby działo się coś nieprzewidzianego. I proszę pamiętać, że sam może pan nie zauważyć pogorszenia. Proszę zwracać uwagę na sugestie przyjaciół i rodziny. – Lekarz skończył wypisywać receptę i podał ją Adamowi z uśmiechem. – Życzę miłego dnia.

– Dziękujemy, wzajemnie – odparł mężczyzna, wstając.

– Przepraszam bardzo… U kogo szyje pan garnitury? – rzuciła jeszcze od drzwi Monika.

Blondyn nie usłyszał pytania, bo już zajął się przeglądaniem karty następnej pacjentki.

***

– Kogo wybierzesz na świadka, kochanie?

– Nie jestem jeszcze pewny – odpowiedział Adam, zapinając koszulę. – A ty?

– Też jeszcze nie wiem… Tradycyjnie powinien to być ktoś z rodziny. Ale nie mam siostry, a z kuzynkami nie jestem zbyt blisko. Wiesz przecież.

– A może Magda? Lubicie się i przecież ty byłaś świadkową u nich na ślubie. A to właściwie jak rodzina, bo żona brata.

– Chyba żartujesz! Widziałeś ją w ogóle? – Monika oburzona podniosła się z fotela.

– Oczywiście, że widziałem – Adam spojrzał zdziwiony na narzeczoną.

– Przecież ona jest piękna! Nawet jeśli włoży worek na ziemniaki to będzie wyglądać lepiej ode mnie! Zniosę ją na własnym ślubie tylko dlatego, że jest żoną Bartka. Ale nie może być cały czas blisko mnie, bo wszyscy będą patrzeć na nią. A to przecież mój dzień!

– Kochanie! – Adam podszedł do fotela, pochylił się nad Moniką i pocałował ją w czubek głowy. – Jesteś najpiękniejsza na świecie i nikt nie będzie patrzeć na nikogo innego w dniu naszego ślubu.

***

Monika już w progu rzuciła się z płaczem w ramiona Basi, która przyjechała do niej najszybciej, jak mogła. Poklepała przyjaciółkę po plecach, pogłaskała po głowie i delikatnie odsunęła od siebie, żeby zdjąć buty.

– Dlaczegoooo? – zawyła Monika, przechodząc do pokoju i padając na łóżko.

– Ale co się stało? Nic nie zrozumiałam przez telefon.

– Aaaaadam!

– Rzucił cię? – spytała Basia przerażona.

– Nieee. Gorzej!

– No już, uspokój się. I powiedz, co się stało. Zrobię kawę, dobrze? – jeszcze raz poklepała przyjaciółkę i wyszła do kuchni.

Monika dołączyła do niej po chwili. Po drodze przygładziła włosy przed lustrem i nieco otarła twarz. Wciąż jednak było po niej widać, że płakała, bo miała smutną minę i zaczerwienione oczy. Powoli weszła do kuchni, smarknęła w chusteczkę i oparła się o blat.

– Chodzi o ślub.

– Domyślam się – mruknęła Basia.

– Wiesz, że zawsze marzyłam o weselu w Pałacyku…

– No jasne.

– Okazuje się, że mają terminy tylko na styczeń. Albo za cztery lata.

– Nooo? – Basia wyłączyła gwiżdżący czajnik i zalała kawę wodą.

– A ja nie chcę za cztery lata! Ale już tym bardziej nie chcę w zimie!

– Rozumiem. I gdzie tu Adam?

– On mówi, że chciałby się ze mną ożenić jak najszybciej. I nie zależy mu na lecie. Ani na miesiącu z „r”! Ani… nawet na Pałacyku! – Monika zaczęła zawodzić i prawie się rozpłakała.

– Ale..

– On każe mi się zdecydować! Mam wybrać albo wesele w Pałacyku w zimie albo w lecie, ale w innym miejscu! Rozumiesz to?!

– No wiesz, to całkiem…

– Och! Nic nie rozumiesz! – Monika wybiegła z kuchni, wyjąc wniebogłosy.

Kiedy Basi udało się ją uspokoić i wyszła z mieszkania, od razu zadzwoniła do Adama. Opisała mu dokładnie stan Moniki i poprosiła, żeby udał się z nią do lekarza.

– Jak najszybciej – zakończyła rozmowę.

***

– Widzi pan… Okazuje się, że w płatach skroniowych i czołowym zaszły głębsze zmiany niż podejrzewałem na pierwszy rzut oka. Pańska narzeczona powinna pójść na badania neurologiczne, wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej. – Doktor Różyński wypisał skierowania i podał Adamowi. – Niech pan ją jak najszybciej zapisze, żebyśmy mogli zdecydować, co dalej.

– A pańskie tabletki?

– Niestety, choroba postępuje szybko. Niech narzeczona bierze trzy tabletki dziennie. Nie spowoduje to wycofania zmian, ale może je spowolnić.

***

– Wyobrażasz to sobie?! – Monika krzyczała do narzeczonego. – Ona poszła na wesele Zośki w czerwonej sukience! Czerwonej! Za kogo ona się uważa?

– Monisiu, nie rozumiem, co jest złego…

– Jak to co? Wszystko! Przecież czerwień jest najbardziej wyzywającym i seksownym kolorem. Bardzo przyciąga spojrzenia. Jestem pewna, że wyróżnia się na zdjęciach i może nawet przysłania Zośkę! Nie wybaczyłabym czegoś takiego na swoim weselu!

– To porozmawiaj z koleżankami… – Adam próbował coś wtrącić, ale Monika w ogóle go już nie słuchała. Usiadła szybko do komputera i odpaliła przeglądarkę.

– Dobrze, że jeszcze nie wydrukowaliśmy zaproszeń! Napiszemy, żeby nie przychodzić w czerwonych kieckach. A jak któraś ma taki plan, to lepiej, żeby w ogóle nie przychodziła!

***

– Widzi pan, doktorze. Taka afera z jednej głupiej sukienki… Nie chcę, żeby na moich zaproszeniach były polecenia dla gości, w co mają się ubierać. To chyba zrozumiałe?

– Oczywiście. Pańska narzeczona powinna zaraz wrócić z wynikami badań. Jednak już po tym, co pan opowiada wiem, że płat skroniowy pani Moniki przeszedł poważne zmiany. O, widzę, że już mamy wyniki? – zapytał Różyński, kiedy drzwi się uchyliły i Monika weszła do gabinetu. Ułożyła dokumenty na biurku i usiadła na krześle, by przeglądać przyniesiony ze sobą katalog ślubny. Lekarz zajrzał w przyniesione kartki. – Pańska narzeczona wszystko słyszy. Nie ma problemów z rozróżnianiem ludzkiej mowy od innych dźwięków. Wie, kiedy mówi kobieta, a kiedy mężczyzna. Słyszy też słowa i potrafiłaby je powtórzyć. Jednak jej choroba zaatakowała ośrodek Wernickego, który odpowiada za rozumienie mowy. Oznacza to, że zdolność pacjentki do rozumienia jakichkolwiek wypowiedzi niezwiązanych z nadchodzącym ślubem i weselem jest bardzo ograniczona. Wnioskując po wynikach, niedługo możemy się obawiać ataku na ośrodek Broki.

– To znaczy?

– Ośrodek Broki jest odpowiedzialny za generowanie mowy. Jeśli zostanie zaatakowany przez welonowe zapalenie mózgu, pańska narzeczona utraci zdolność mówienia o czymkolwiek poza ślubem i weselem. Oznaczałoby to, że choroba posunęła się już bardzo daleko. Po ataku na ośrodek Broki niektórych pacjentek nie da się już wyleczyć…

– To oznacza, że nie da się z nimi porozmawiać o niczym innym niż ślub? Jak długo?

– Tak jak mówię, może to być nieuleczalne. Czyli do końca życia. Oczywiście, jeśli zdiagnozujemy to odpowiednio wcześnie, to pacjentki są przewożone do specjalnego ośrodka, gdzie przebywają osoby z podobnym zaburzeniem. Nigdy nie mogą wziąć wymarzonego ślubu, przecież nikt nie mógłby żyć z kobietą, która wciąż tylko o tym mówi. Ale są szczęśliwe, bo mogą o tym rozmawiać.

– A Monika…?

– Choroba jeszcze nie dotarła do ośrodka Broki, ale obawiam się, że jest to kwestia najwyżej kilku tygodni. Sugeruję jak najszybszy ślub.

– Ale przecież nic nie jest zorganizowane! Nie mamy zaproszeń, sali, zespołu…

– Proszę się nie martwić. Mogę wydać skierowanie na przyspieszony ślub. Jest ono respektowane przez większość sal weselnych. A goście muszą zrozumieć. Proszę wprowadzić w życie jak najwięcej pomysłów narzeczonej, lecz nie pozwalać jej wymyślać już nic nowego. Może pańska przyszła teściowa pomoże i zajmie się wyborem sukni ślubnej. Musi pan pamiętać, że to bardzo ważne. Jeśli kobieta nie będzie miała wymarzonej sukni, to choćby wszystko inne było idealne, choroba może ewoluować. Jeśli pacjentka będzie niezadowolona może dojść do udaru ołtarzowego. A tego byśmy nie chcieli…

***

Uroczystość odbyła się pod koniec września i była raczej skromna. Kościół ozdabiały białe róże i świece. Światło było tak dobrane, by panna młoda wyglądała możliwie najkorzystniej. Miała na sobie bogatą, białą suknię do ziemi z licznymi koronkami i kryształkami. W ręku trzymała bukiet czerwonych róż (pan młody miał pod ich kolor dobrany krawat), a na głowie miała długi welon z woalką. Świadkową została kuzynka młodego, kobieta przy kości i niespecjalnej urody. Na życzenie panny młodej miała na sobie szarą sukienkę i czarne buty na płaskiej podeszwie. Kiedy po wyjściu z kościoła wmieszała się w tłum gości, niczym się nie wyróżniała. Z kolei panna młoda brylowała w towarzystwie – zatańczyła z każdym wujkiem, kuzynem i kolegą. Zadedykowała i zaśpiewała piosenkę dla męża i otrzymała ogromne brawa. Zabawa na weselu trwała do białego rana.

***

– Wygląda na to, że wszelkie zmiany chorobowe się cofnęły – oznajmił zadowolony doktor Różyński. – Gratuluję państwu wytrwałości i życzę szczęścia na nowej drodze życia.

Monika uśmiechnęła się uroczo i grzecznie podziękowała. Kiedy choroba ustąpiła, stała się na powrót nieśmiałą i miłą osobą. Adam mocno przytulił żonę i uścisnął dłoń lekarza.

– Tylko proszę się zgłosić, gdy będziecie planowali dziecko. Radzę się z tym nieco wstrzymać. Po przejściu takiej postaci WZM obawiam się, że Odpieluszkowe Zapalenie Mózgu może mieć dość gwałtowny przebieg…

Koniec

Komentarze

Bardzo zabawna historyjka. Nie całkiem odbiegająca od prawdy. Ja welonowego zapalenia nie przechodziłam,  ale nie wiem, czy nie zaatakowało mnie odpieluszkowe. W każdym razie minęło, obawiam się jednak, że może powrócić, gdy urodzi się mój wnuczek. Pierwsze symptomy nawrotu już obserwuję.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Podczas betowania już się wypowiedziałem, że to najlepsze opowiadanie jakie przeczytałem na tym portalu. Minęły miesiące, a wrażenie się nie zatarło. Podtrzymuję swoją opinię. Opowiadanie trafia idealnie w mój gust.

I nadal uważam, że szkoda takie tekstu na publikację internetową. Nadaje się na druk.

Przejaskrawiony, wręcz karykaturalny wizerunek panny, która żyje przygotowaniami do ślubu.  

Przykro mi, ale opowiadanie nie wywarło na mnie większego wrażenia. Nawet nie mogę powiedzieć, że mnie rozbawiło.

W opowiadaniu nie zauważyłam fantastyki i pewnie dlatego trochę mnie dziwi, że uczestniczy ono w konkursie SF 2015.

 

Opraw­ka w kształ­cie serca i ten kwia­to­wy gra­wer… – Raczej: Opraw­ka w kształ­cie serca i ten kwia­to­wy gra­werunek

Grawer to osoba zajmująca się grawerstwem. Chyba że dziewczyna urwała wypowiedź w pół słowa.

 

Zro­bię kawę, do­brze? – jesz­cze raz po­kle­pa­ła przy­ja­ciół­kę i wy­szła do kuch­ni.Zro­bię kawę, do­brze? – Jesz­cze raz po­kle­pa­ła przy­ja­ciół­kę i wy­szła do kuch­ni.

Dialogi nie zawsze są poprawnie zapisane.

 

Taka afera z jed­nej głu­piej su­kien­ki… – Czy tu nie powinno być: Taka afera z powodu jed­nej głu­piej su­kien­ki

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

co pan opowiada wiem

zjadł się przecinek

Przeczytane. Dobrze i lekko napisane. Duży plus za niedrętwe dialogi. Treściowo zupełnie nie dla mnie.

Ale myślę, że rzeczywiście nadawałoby się do publikacji. W jakimś czasopiśmie. Raczej nie fantastycznym. Jakiś “Twój Ślub” czy coś, nie wiem, nie znam się. Na pewno ktoś na fali bardziej by opowiadanie docenił. U mnie cztery i pół.

Ale wczoraj Monika – kKobieta, usłyszawszy swoje imię, zerknęła na Adama przelotnie(+.)

 

Kompletnie mi się nie podoba. Może dlatego, że temat ślubu to dla mnie najmniej fantastyczny temat świata, którego nie znoszę z całego serca. W ogóle za mało tu fantastyki. Oczywiście, za bezbłędność tekstu wielki plus. Ale nie pomogła mi w lekturze, treść zniechęcała mnie od początku.

Dla mnie dobrze napisany tekst o bezsensownych, prowincjonalnych bolączkach.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

A gdzie tu SF? :) W ogóle, jakiejkolwiek fantastyki ciężko mi się tu dopatrzeć. Nie przechodziłam ani ‘welonowego’ ani ‘odpieluszkowego’, ale tekst zdaje się niezłą satyrą na niektóre panie. Tyle, że imho, nie ten portal i nie ten konkurs.

Dobrze napisana satyra.

Wydaje mi się, że aby satyra wywarła na czytelniku wrażenie, to ten czytelnik (czy też czytelniczka) przynajmniej trochę musi rozumieć sprawę, która została opisana. Ten problem jednak jest mi  tak kompletnie obcy, że i satyra niestety pozostawiła mnie obojętną.

Warsztat zauważony i doceniony. 

Na konkurs SF2015? Serio? No to Jajko się ucieszył, że tekst nie jest długi i jeszcze przyzwoitą ocenę dał. ;)

W sumie całkiem mi się podobało. Zabawna satyra, która prześmiewa przygotowania do ślubu. Pamiętam, jak sama wpadłam w wir przygotowywania, ale to pomogło mi jedynie pokonać stres przed ślubem i weselem, bo to jednak dosyć stresujące wydarzenie. Zwłaszcza, gdy wszyscy się na Ciebie gapią. :P

Tekścik przyjemny i do poczytania.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Nie moje rewiry, ale, jako że krótkie, to przeczytałem i nie żałuję. Dobrze napisane, prześmiewczo – tak lubię. Ale czy to SF? Raczej fabularyzowany dokument…

Czy to jest sygnaturka?

Brawo. Bardzo lekki i niezwykle trafny tekst. Jednak nie jestem pewien czy to jeszcze fantastyka, czy raczej opisywanie rzeczywistości. U mojej żony WZM przeszło w miarę łagodnie, OZM niestety zostawiło poważniejsze ślady do dziś, mimo, że niedługo nasze dzieci kończą 8 lat. W razie kontynuacji chętnie pomogę przy objawach Remontowego Zapalenia Mózgu, przez jakie moja małżonka właśnie przechodzi. Fanie napisane i bardzo dobrze, wręcz idealnie przedstawiony wycinek życia kobiety w okresie przedślubnym. Zawsze powtarzam, że kobiet nie zrozumiem nigdy. Twój tekst trochę mi otworzył oczy, ale nadal obraz jest zamazany. Dzięki za możliwość przeczytania dobrego opowiadania!

Sympatyczne i sprawnie napisane, choć przejaskrawione w stopniu takim, że miejscami bohaterka bardziej irytowała mnie niż bawiła. Może dlatego, że temat mi cokolwiek obcy, bo na szczęście WZM mnie ominęło. (Bardziej martwię się, czy nie dopadnie mnie Odpieluszkowe, bo zawsze wydawało mi się, że rozsądek i raczej umiarkowany entuzjazm co do posiadania potomstwa pozwolą mi zachować równowagę umysłową, ale analizując, jak pod wpływem hormonów zmienia mi się punkt widzenia… Może być źle. Ale to temat raczej na horror niż satyrę;))

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Podobało mi się. Zabawne, satyryczne. Fantastykę dostrzegam w oficjalnie uznawanej i leczonej (nawet medykamenty są) jednostce chorobowej.

Babska logika rządzi!

Zabawne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka