- Opowiadanie: bartek - Buty na dachu

Buty na dachu

Z bal­lad pcim­skich.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Buty na dachu

Sta­szek miesz­kał w sta­rej cha­łu­pie na skra­ju przy­siół­ka. Sam, ale nie sa­mot­ny. Miesz­kał z my­sza­mi, które po­zba­wia­ły go chle­ba, sta­rym kotem, który nie ru­szał się z pieca i kuną, która zja­dła coś co Sta­szek zo­sta­wił kie­dyś na stry­chu. I zde­chła.

Sta­szek po śmier­ci matki nie pra­co­wał. Mówił, że już za stary, łamie go w ko­ściach i nie może cho­dzić. Ale kosił trawę wokół domu i wy­mie­niał ją na piwo u są­sia­dów, któ­rym też kosił trawę. A może za to do­sta­wał piwo? To jed­nak cho­dził. Ale jak mu się nic nie chcia­ło to szedł do owczar­ni. Całej z ka­mie­nia, więc chłod­nej w środ­ku. Bo kiedy w gar­dle pali, a latem jak w piecu, nie ma to jak iść do owczar­ni. Tak mówił. W oczar­ni brał piwo z lo­dów­ki, czyli wia­dra z wodą i szedł przez tę nie­sko­szo­ną łąkę pa­rząc gołe nogi

po­krzy­wa­mi. Kładł się z tym piwem pod ja­błon­ką i pił. A potem chra­pał.

Wie­czo­ra­mi sie­dział w kuch­ni i mru­czał. Gło­śniej niż kot, bo mru­czał ze zło­ści. Bo

wie­czo­ra­mi roz­lu­to­wy­wał stary te­le­wi­zor, który kie­dyś przy­niósł mu Mirek. Jakby sobie na­pra­wił, to by miał, a nie to może się przy­da. I Sta­szek wziął i każ­de­go wie­czo­ra roz­lu­to­wy­wał ten te­le­wi­zor. Każdą płyt­kę po kolei. I re­zy­sto­ry osob­no ukła­dał, kon­den­sa­to­ry osob­no, tran­zy­sto­ry osob­no, ku­la­we osob­no i ukła­dy sca­lo­ne jak ro­ba­le, osob­no. A do du­że­go słoka po ogór­kach wrzu­cał całą resz­tę, któ­rej nie po­tra­fił roz­po­znać. A w sza­fie miał drugi te­le­wi­zor, Mać­ko­wy. Taki był maj­ster.

Cza­sem Stasz­ka od­wie­dzał głupi Janek. Nie był głupi tylko głu­cha­wy i nie­do­wi­dzą­cy, ale tak mu zo­sta­ło. Janek sprzą­tał u Stasz­ka za pie­nią­dze Stasz­ko­we­go bra­tan­ka. Młody wie­dział, że Sta­szek sam nie po­sprzą­ta, więc w końcu bę­dzie miesz­kał w chle­wie. Albo w szkal­nej górze, bo Sta­szek ko­lek­cjo­no­wał bu­tel­ki. A znał hi­sto­rię każ­dej z nich. Kiedy kupił, skąd miał pie­nią­dze, z kim pił, dla­cze­go sam. A Janek to sprzą­tał, za­mia­tał, wy­no­sił na strych.

Któ­re­goś dnia Janek wró­cił od Stasz­ka z bu­ta­mi. Zna­lazł je na dachu. Mówił, że ster­ta bu­te­lek, którą pra­co­wi­cie ukła­dał od dłuż­sze­go czasu, ru­nę­ła i od­sło­ni­ła uby­tek w azbe­sto­wych da­chów­kach. Janek zo­ba­czył, że na dachu ganku stoją buty. Mówił, że kiedy już wy­cho­dził, wi­dział jak Sta­szek znowu ska­cze z dachu i znika w nie­sko­szo­nej od dawna tra­wie. Zaraz znowu jest na dachu i znowu ska­cze. Janek mówił, że zu­peł­nie jak wtedy, kiedy po pi­ja­ku sko­czył z dachu i po­ła­mał sobie żebra. Był boso i nikt nie wie­dział, gdzie jego buty. Chcie­li go za­wieźć na po­go­to­wie, ale on bez butów nie chciał i umarł w łóżku przy tej sza­fie z te­le­wi­zo­rem. Ale buty się zna­la­zły.

Pcim k. My­śle­nic

24.02.2011

Koniec

Komentarze

Dziw­ne, nawet jak dla mnie.

 

kuną, która zja­dła coś[+], co Sta­szek zo­sta­wił kie­dyś na stry­chu.

Nie był głupi[+], tylko głu­cha­wy i nie­do­wi­dzą­cy

 

 

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Miesz­kał z my­sza­mi, które po­zba­wia­ły go chle­ba, sta­rym kotem, który nie ru­szał się z pieca i kuną, która zja­dła coś co Sta­szek zo­sta­wił kie­dyś na stry­chu. I zde­chła.

Skoro kuna zde­chła, to chyba z nią już nie miesz­kał.

 

Mówił, że już za stary, łamie go w ko­ściach i nie może cho­dzić.

Mówił, że jest już…

 

Jakby sobie na­pra­wił, to by miał, a nie to może się przy­da.

?  Masz sporo zdań, któ­rych sensu muszę się do­my­ślać :(

 

 

A do du­że­go słoka po ogór­kach wrzu­cał całą resz­tę, któ­rej nie po­tra­fił roz­po­znać.

Chyba: słoja.

 

Poza tym masa po­wtó­rzeń. Nie­któ­re może i za­mie­rzo­ne, ale spora resz­ta na pewno nie.

 

Co do fa­bu­ły, to… nie wiem co po­wie­dzieć. Za­py­tał­bym o czym jest ten szort, ale chyba… boję się od­po­wie­dzi ;)

 

Po­zdra­wiam!

"Przy­sze­dłem ogień rzu­cić na zie­mię i jakże pra­gnę ażeby już roz­go­rzał" Łk 12,49

Hm, ja się nie boję – o czym jest ten szort? ;)

Coś dzi­siaj wysyp tek­stów o bu­tach. ;-)

Hmmm. Na pewno dziw­ny szort…

Se­kwen­cja pro­stych zdań tro­chę męczy, ale może tak miało być.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Oso­bli­wy szort. Prze­czy­ta­łam dwa razy, ale nie do­strze­głam ani fan­ta­sty­ki, ani więk­sze­go sensu, nie do­my­śli­łam się także, co kie­ro­wa­ło Au­to­rem. :-(

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

A to takie buty… ;)

Nigdy nie mów nigdy!

Tro­chę nie­chluj­ne to opo­wia­da­nie – nie­po­trzeb­ne en­te­ry, li­te­rów­ki, a rap­tem pół­to­rej stro­ny tek­stu. Na plus jest chyba kli­mat nie­spiesz­ne­go życia na ta­kiej wio­sce, od któ­rej wieje pe­ge­erem. Przy­da­ło­by się jed­nak stwo­rzyć jakąś sen­sow­ną hi­sto­rię. 

I po co to było?

Nie po­rwa­ło mnie :(

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka