- Opowiadanie: JMB - 2084

2084

Oceny

2084

 

1.

Trzy matowo czarne furgonetki zatrzymały się pod budynkiem.

Odszedł od okna. Drżącą ręką otworzył kolejną tego dnia paczkę papierosów. Spojrzał na pokrywające opakowanie zdjęcie i wielki napis 'Palenie zabija'.

-Cóż przynajmniej wiem, ze ze mną nie będzie tak źle-mruknął sam do siebie.

'Dziesiąte piętro… Czyli zostało mi jakieś 30 sekund'-przemknęło mu przez myśl.

Od dawna przygotowywał się do tego dnia. Od lat oczywistym było jak to wszystko się potoczy. Może Oni nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy z tego, wielu z nich było jeszcze w pieluszkach, ale on już wiedział. Przyjaciele mieli go za wariata, rodzina się odwróciła, ale ostatecznie racja jest po jego stronie. Myśli kłębiły się w jego głowie. Z trudem zmusił się by od zapalonego papierosa odpalić zimne ognie po czym zatknął je jak na torcie w brązowym pyle który trzymał w dużej puszce po farbie na lodówce. Zawczasu upewnił się, że włożył do niego wszystkie dyski i nośniki danych, nawet swój pamiętnik i książeczkę z numerami.

'Ktoś się nieźle wkurwi'-przemknęło mu przez myśl. 'W sumie nie będzie tak źle, jakieś piętnaście do jednego. Jak na świrniętego starucha z brzuszkiem i bez doświadczenia w boju nie będzie się czego powstydzić, no i pewnie straty wysokości kilku milionów…tylko sąsiadów nieco szkoda. Porządni ludzie'

Wiedział, że od jego drzwi dzieli ich zaledwie kilka sekund. Ciężko legł na starym fotelu. Serce waliło mu jak młotem. Zamknął oczy by przeprowadzić szybki rachunek sumienia. Czy na pewno stanął po właściwej stronie barykady? Nie to nie podlegało dyskusji. Kilkadziesiąt lat jego życia upewniło go, że w przeciwieństwie do tego co starali mu się wmówić to nie on był 'tym złym'.

To nie on zamykał ludzi w tym więzieniu bez krat. Jego obowiązkiem było się postawić. Tak przynajmniej chciał wierzyć.

Na korytarzu usłyszał tłumione kroki. Nim się spostrzegł drzwi wyskoczyły z framugi. Do jego przedpokoju wbiegła grupa zamaskowanych uzbrojonych w niewielkich rozmiarów karabiny. Po podłodze toczyły się w jego kierunku niewielkie puszki wypuszczające z cichym świstem mgiełkę o gryzącym zapachu. Nim się spostrzegł nie był w stanie się ruszyć. 'Względy bezpieczeństwa'-prychnął w myślach. 'Mała armia mundurowych i gaz paraliżujący by pojmać biednego staruszka'-nieco rozbawiła go ta myśl. Jeśli nie myliły go obliczenia pozostało mi około czterech sekund.

Zamaskowani powoli zaczęli rozchodzić się po jego małym mieszkaniu. Poruszali się powoli, uważnie stawiając każdy krok.

'Trzy'-nie przerywał odliczania.

Trzech z nich podeszło powoli do niego. Czas zwolnił. Mimo tego, że pogodził się z losem chciał walczyć. Ruszyć się. Choćby rzucić sarkastyczny komentarz. Jednak gaz odebrał mu tę możliwość. Czas zwolnił. Skupił całą, swoją siłę woli by się ruszyć, jednak żaden mięsień nawet nie drgnął.

'Dwa'-jakaś z racjonalna część jego świadomości kontynuowała odliczanie.

'Jeszcze tylko chwila, jeszcze tylko chwila i to wszystko się skończy'-tłukło mu się w głowie.

Kątem oka spostrzegł jak para umundurowanych osłaniając się wzajemnie jakby spodziewali się nagłego ataku wchodzi do kuchni.

'Jeden'-z coraz większym podekscytowaniem odliczał. Niecała sekunda. Boleśnie wykręcono mu ręce i zaciśnięto na nich cieniutkie plastikowe paski. Czuł jak brutalnie wrzynają się w jego ciało mimo że nawet nie ruszył dłońmi.

'Zero!'-Wstrzymał oddech. Nic. 'Kurwa! Wrzasnął w myślach. Kurwa znaleźli! Mają wszystko! Teraz będę żałował, że nie skończyłem jak tern gość z paczki papierosów. Bolesna śmierć! Też mi coś!' Usłyszał ciche pyknięcie otwieranej lodówki. W tym momencie serce nie wytrzymało. Po klatce piersiowej rozszedł się kujący ból. 'Ha! Zawał! Uratowany przez zawał! Tego się nie spodziewali! Może śmierć nie będzie wcale aż taka zła.'

-Szefie!-rozległo się z kuchni.-Szefie coś tu nie gra!- W głosie słychać było panikę.

-Raportuj-siląc się na spokój powiedział pochylający się nad nim mężczyzna.

Pomimo spokojnego głosu i nieprzejrzystej tafli czarnego szkła zasłaniającej jego twarz dało się wyczuć zdenerwowanie.

-Butle! Ten pojeb ma lodówkę pełną butli z gazem!

W tym momencie rozległ się długo oczekiwany przez starca dźwięk. Złowieszczy dźwięk płonącego termitu.

-Raport!-wrzasnął dowódca, a jego opanowanie zniknęło bez śladu.

'Śmierć jednak nie mogła być piękniejsza.'-pomyślał uradowany.

W jednej chwili całe mieszkanie pochłonęła ogromna kula ognia.

 

2.

-Tom! Ogarnij co stało się z sektorem czwartym-krzyknął ktoś z korytarza.

-Ile razy mam wam powtarzać, jestem Tomek a nie żaden cholerny Tom-mruknął pod nosem, ale posłusznie wstukał komendę na dużej dotykowej klawiaturze.

Komputer szybko wyodrębnił czwarty sektor miasta. Wszystkie pozostałe podglądy zostały zredukowane do okienek nie większych od paznokcia. Półkolisty ekran wielkości pokoju, ukazał przerażający obraz. Piętro jednego budynku zostało niemal kompletnie zniszczone. Połowa bloku objęta była pożarem. Okoliczne budynki straciły większą część okien. Część kamer umieszczonych w najbliższej okolicy najwyraźniej zostało zniszczonych.

-Boże-powiedział sam do siebie.

-Niezły chaos, co Tom?-odezwał się mężczyzna za nim.

Tom podskoczył na swoim ergonomicznym fotelu. Obrócił się twarzą do intruza.

-Mówiłem ci żebyś się tak nie skradał-powiedział z wyrzutem-Wiesz co tam się stało?-dodał po chwili

-Tylko plotki. Ponoć jakiś terrorysta, ale to nic potwierdzonego. Góra kazała skupić się na tym obszarze i raportować o wszystkich podejrzanych osobach.

'podejrzanych'-pomyślał-'podejrzanych będzie z pewnością bez liku. Czarna chmura z pewnością widoczna jest w całym mieście, a to oznacza, że ludzie głodni sensacji zlecą się jak sępy do śmierdzącej padliny.'

 

3.

Młody chłopak podniósł list leżący na wycieraczce. Na klatce jeszcze rozbrzmiewał łoskot czyiś pośpiesznych kroków. Spojrzał podejrzliwie na kopertę.

Otworzył niepewnie i wyciągnął równo zgięte kartki. Wciąż stojąc w progu rozprostował je, a jego oczom ukazały się szeregi zgrabnych znaków. Od razu rozpoznał w nich rękę swojego dziadka.

Nieco zaniepokojony formą dostarczenia listu rozejrzał się po czym zamknął drzwi.

Usiadł w kuchni przed pokrytym okruszkami stołem i zaczął czytać.

 

Drogi Maksie

Przepraszam Cię za to jak otrzymałeś ten list. Wiem, że to nietaktowne, ale nie mogę narażać moich przyjaciół, a skoro trzymasz ten list w dłoniach nie jestem w stanie z Tobą porozmawiać. Choć czuję się dziwnie pisząc to muszę postawić sprawę jasno; otrzymałeś ten list ponieważ jestem Tobie winny wyjaśnienia. Zapewne zostałem aresztowany lub zginąłem i będziesz musiał odpowiedzieć przed władzami na wiele niewygodnych pytań za co mocno Cię przepraszam.

Jestem też pewien, że powiedzą o mnie wiele złych rzeczy, a ja chciałbym byś wiedział o mnie prawdę.

Liczę, że zdajesz sobie sprawę z tego, że świat w którym przyszło nam żyć nie jest do końca taki jak się nam go nie przedstawia. Czułem obowiązek by coś z tym zrobić i to nie podobało się naszym władzom. Niestety nie mogłem inaczej. Nie potrafiłbym spokojnie żyć znając prawdę.

Jak wiesz przeżyłem wiele lat i wiele rzeczy zdążyłem zobaczyć dlatego musisz wierzyć mi na słowo bo tego co chciałbym Tobie przekazać nie przeczytasz w żadnym podręczniki, a przynajmniej nie w takiej formie.

Wszyscy ludzie żyją obecnie w 5 wielkich uniach. Mniej więcej na początku XXI wieku granice państw zaczęły się przesuwać, a właściwie zlewać ze sobą w celu zapewnienia im lepszego funkcjonowania i bezpieczeństwa. Powstały wówczas unie; Europejska, Północno-Amerykańska, nie chcąca pozostać w tyle Południowo-Amerykańska, Azjatycka pod przewodnictwem Chin, którym uległa niegdyś potężna Rosja, oraz tak zwany Kalifat obejmujący cały bliski wschód oraz kontynent Afrykański.

Jak wiesz Unie te mają ze sobą dość dobre relacje. Władze uwielbiają przypominać o tym przy każdej nadarzającej się okazji. Nie mówią jednak o wszystkim. Unie powstając miały przede wszystkim zapewnić wygodniejsze życie elitom oraz dać im większą liczbę podporządkowanych obywateli. Uformowaniu się unii zniesiono wiele swobód. Liczne rozporządzenia ograniczyły wolności. Media należące do elit posłusznie zaczęły wytłumiać wszystkie niekorzystne głosy.

Ulice zaroiły się od kamer, a w niebo wzbiły się bezzałogowe drony. Internet który znasz kiedyś był znacznie większy i nie wymagał podania swojego osobistego numeru osobistego. Najgorsze stało się gdy firmy cicho pociągające za sznurki zdały sobie sprawę, iż ludzie z radością oddadzą resztki prywatności w zamian za niewielkie udogodnienia. Na ulicach miast każdy zaczął nosić okulary zapewniające ciągły dostęp do internety. Z czasem okulary te zmniejszyły się do rozmiaru soczewek a ich noszenie stało się niemal obligatoryjne. Jednak każdy kij ma dwa końce. Kamery w soczewkach na bieżąco monitorują całe otoczenie i wysyłają dane do potężnych komputerów szukających podejrzanych osób i zachowań.

W ten sposób na przestrzeni kilkunastu lat bez walki daliśmy się zamknąć w klatkach wierząc, że tak jest lepiej i bezpieczniej.

Wiem, że to wszystko brzmi jak brednie wariata. Ja jednak nie zawarłem w tym liście niczego czego nie byłbyś w stanie potwierdzić. Możesz mi wierzyć lub nie, ale ten świat jest jeszcze bardziej przerażający niż byłem w stanie opisać w kilku zdaniach bez brzmienia jak kompletny szaleniec.

Proszę wybacz mi

Kochający dziadek.

P.S. Spal ten list i kopertę. Nie mogą wiedzieć, że czegoś się dowiedziałeś. Mam nadzieję, że nie sprawię Ci kłopotów.

Koniec

Komentarze

Brnięcie przez Twój tekst, Autorze, przypomina przedzieranie się przez ruchome piaski. Co chwila zatrzymywały mnie kolejne błędy, a kiedy w końcu rozszyfrowałem znaczenie pojedynczego zdania, chwilę później musiałem ponownie zwolnić i powtórzyć operację. I tak praktycznie przez cały tekst.

Jak zapewne się domyślasz, nie służy to pozytywnemu odbiorowi opowiadania.

Mnogość usterek językowych przytłacza i zwyczajnie odbiera jakąkolwiek radość i chęć kontynuowania lektury.

A co do fabuły, a raczej jej zarysu: może w kolejnych rozdziałach akcja się rozkręca, ale na razie, powyższy fragment, wzbudził we mnie umiarkowane zainteresowanie. No i ten list – nie dało rady nakreślić świata w sposób nieco mniej łopatologiczny?

 

Może się mylę, ale widzę inspirację “Rokiem 1984” Orwella. Sam tytuł, pięć zamiast trzech wielkich federacji, Internet w roli “łańcucha”. Czemu nie, może być…

Ale nie może być, żeby funkcjonariusz służby specjalnej był takim idiotą, który zagląda do lodówki, nie zwracając uwagi na to, co na niej stoi, sypie iskrami, jak mają we zwyczaju czynić zimne ognie.

Poza tym warto pisać staranniej, bez błędów i młodzieżowych kolokwializmów.

 

Dziękuję bardzo za opinie.

Teraz będzie trochę niechronologicznie;

AdamKB tak dobrze Ci się wydaje. Jest tu pewna inspiracja choć w sumie sam pomysł ma początek w ilości kamer w Londynie i pojawieniem się na rynku Google glass, oraz obecnym rozwojem unii. Później zauważyłem analogię z Orwellowską antyutopią i postanowiłem dodać kilka ‘smaczków‘.

Co do nie zauważenia ogni. Nie widzę w tym nic dziwnego. Do kuchni weszli sekundy przed wybuchem i nie koniecznie szukali małego płomyczka a raczej dużej konwencjonalnej bomby. Na dodatek długość ognia znajdującego się w puszce była już niewielka więc iskry nie wydostawały się poza pojemnik. Ludziom zdarza się trzymać na lodówkach dziwne rzeczy, a jeśli była ona zagracona i wysoka niepozorna puszka mogła być zignorowana.

Co do ‘lekkiego’ chaosu’. popełniłem kilka błędów to prawda. Głównym było danie do oceny bardzo niekompletnego fragmentu będącego w ogromnej mierze opisem przeżyć wewnętrznych rozchwianego lekko szurniętego i gotowego na śmierć starca. Zamęt w opisie jego myśli, wspomnień itd był celowy. Wydawało mi się, iż opisywanie jego przeżyć w suchy, rzeczowy sposób choć usystematyzowałoby wszystko, odczłowieczyłoby postać.

Zgoda, że suchy, rzeczowy opis stanów wewnętrznych starca poważnie odczłowieczyłby, jak to nazwałeś, postać.

Co do przegapienia ogni – nie kupuję takiego tłumaczenia. Że lodówka wysoka, że kuchnia zagracona? Po to się szkoli agentów, żeby dostrzegali jak najwięcej i jak najszybciej. Że pojemnik głęboki? Zimne ognie strzelają iskrami na wszystkie strony. Poza tym wydają dźwięki, trzeszczą, czasem “strzelają”… A nie grało radio, nie grał telewizor, stary nie wrzeszczał…

 

Fakt, mogłem dopisać przykrycie pojemnika i dopisać jakieś radyjko.

Mea culpa

(albo darować sobie dramatyzm i wysadzić wszystko jak tylko wchodzą do mieszkania, ale czysty sadyzm kazał mi pomęczyć chwilkę postać )

Dopisz i nie zamartwiaj się dłużej niż przez trzy minuty. :-)

Nowa Fantastyka